W pracy mieliśmy półtora miesiąca na przygotowanie pewnego dwuosobowego projektu. Zaczęliśmy przygotowywać go na początku grudnia, termin oddania połowa stycznia. Powoli wszystko sobie do niego robiliśmy.
Dwa tygodnie przed oddaniem projektu zachorowałam. 40 stopni gorączki przez ponad tydzień, dreszcze, biegunka i wymioty. Cudem uniknęłam szpitala. Wiem, że druga osoba mówiła wszystkim, że zostawiłam ją samą, że ciekawe jakby było mi miło gdyby ona mnie zostawiła. Nie zrobiłam tego specjalnie, gdybym miała siłę pójść do pracy, to poszłabym.
Dzień przed oddaniem projektu wracam do pracy. Po jakimś czasie okazuje się, że druga osoba chora. No dobra, nie powinno być wiele już do zrobienia, damy radę. Godziny pracy automatycznie wydłużyły mi się o prawie połowę (ktoś musiał wziąć drugą zmianę, nikt nie chciał słyszeć moich protestów, twierdzono że to mój problem to obsadzić - nie wiem od kiedy).
Okazało się, że nie jest zrobiona 1/5. Nie miałam o to pretensji, sporo rzeczy musiała zrobić druga osoba. Problem polega w komunikacji. Druga osoba w ogóle nie poinformowała mnie co i jak. Okazało się, że rzeczy, które miały być zrobione i oddane kilka dni przed projektem w ogóle nie były oddane, o czym nie dostałam informacji. Podobnie jak o wielu innych. Odpowiedzi na pytania dostawałam w różnych odstępach czasowych, od 1 minuty do w ogóle. Na najważniejsze pytanie, przez które mógł się sypnąć projekt, w ogóle nie dostałam odpowiedzi.
Od innych osób w pracy słyszy się, że druga osoba przygadywała o L4, żebym sama zobaczyła, jak to jest.
Myślałam, że atmosfera w pracy jest w porządku, szczególnie że to ja zazwyczaj zastępowałam tę drugą osobę i właściwie pierwszy raz się zdarzyło, że ona mnie. Czułam się nie fair z zostawieniem jej z tym, jednak nie byłam w stanie pracować, nie wspominając o tym, co by było jakbym pozarażała całe biuro. Najwidoczniej się myliłam.
biuro
Nie, nie myliłaś się, po prostu trafiłaś na niedojrzałą osobę. Gdyby to Twój współpracownik zachorował, zachowałby się tak samo jak Ty, ale wobec Ciebie ma inne standardy. Powodzenia z projektem!
OdpowiedzZaraz, czyli twoja choroba byla prawdziwa, a jej falszywa. Nie ma tak, ze po prostu ta osoba zachorowala, bo tylko tobie sie to zdarza. Pracowaliscie razem nad projektem, moze to ten sam wirus, tylko organizm tej drugiej osoby dluzej sie bronil? Moze juz wtedy czula sie zle, dlatego narzekala, bo jak czlowiek sie zle czuje, to ma rozne pretensje do swiata. A skoro ty pracujesz poltora raza dluzej, to i ta osoba pracowala dluzej. Czy nie, bo tylko ty jestes taka poszkodowana? A jezeli juz wtedy czula sie zle i pracowala 12 godzin dziennie, to chrzanila robote i niedotrzymywala terminow, co nie wydaje sie niezwykle. Jezli jest teraz chora i ma 40 stopni przez tydzien, to i komunikacja jej siada. Czyli jak zwykle na piekielnych, jakis aniol najpracowitszy na swiecie jest taki biedny i ma prawo zachorowac, a zly wspolpracownik mu na zlosc z tego powodu robi i nie ma prawa zachorowac. A i skoro inni mowia, ze sie "przymawiala" to sie przymawiala i nie ma ch... we wsi.
Odpowiedz@Samoyed: Tylko wiesz, że jeśli by się od niej ta osoba zaraziła to po 3 dniach raczej już jakieś symptomy musiałaby się pojawić? Raczej niewiele żyjesz od wczoraj i ludzie są bardzo podłymi osobami. I jestem prawie 100% pewna, że jej koleżanka zrobiła to pozłościć. Miałam identyczną sytuację. Ta druga osoba kilka razy była na L4 (potem się chwaliła jakimś wyjazdem w tym czasie), a jak raz poszłam, bo mnie rozłożyło i po tygodniu jeszcze średnio się czułam, to magicznie tamta też od razu po mnie poszła. Żadnych rzeczy przez ten tydzień co mnie nie było nie zrobiła. Więc ludzie to hipokryci i tyle.
Odpowiedz@Mumei: A ty zyjesz juz tak dlugo, ze po kilku stronniczych slowach juz masz gotowa diagnoze! Brawo! Wirusy maja to do siebie, ze okresy inkubacji zwyklych wirusow to 1-21 dni. Niezwyklych, a nie wiemy co to byl za wirus, potrafia i do pol roku. Zalezy od nosiciela. Wirus hiv, ten sam, inkubowal w jednej probce 42 godziny, w drugiej 51 miesiecy! Czad, nie? Bo to sa wirusy, taka ich natura. A nie, przepraszam, ty wiesz! Bo wszyscy poza toba to podli oszusci i nie choruja, tylko udaja. No, poza toba i poszkodowana autorka.
Odpowiedz@Samoyed: Autorka jasno mówi: - Nie mam pretensji o to, że coś jest niezrobione - Problem leżał w komunikacji - nie dostałam info, że jest opóźnienie z tematami, które wg. planu miały być zamknięte, dostawałam tylko część odpowiedzi - Ludzie w pracy mi mówią, że specjalnie poszła na L4, żebym "zobaczyła jak to jest" Wiadomo, że zawsze są dwie strony medalu, natomiast ja widzę, że autorka ma za złe, że komunikacja jest częściowa dla tego projektu, z pominięciem najważniejszych rzeczy. Jeśli jest tak jak piszesz - partner in crime ma 40 stopni i leży oraz rzyga - to nie rozumiem wybiórczego udzielania informacji (głównie niekrytycznych) zamiast info "ej, umieram, także jesteś z tym sama".
Odpowiedz@RudaMaupa: Tak nie ma pretensji, ze weszla na randomowy portal i napisala o tym opowiesc. Gdyby nie miala pretensji, to po co pisac o jakiejs przypadkowej osobie i jej dolegliwosciach? Kazdy sadzi po sobie, to stara prawda. Ja na przyklad nie udawalabym choroby, wiec nie zakladam, ze kto inny ja udaje. Moze sie okazac, ze tak robi, ale to nie jest moje zalozenie i nie dziele sie takim podejrzeniem z innymi ludzmi, bo latwo mozna sie pomylic. Autorka nie napisala o komunikacji zawierajacej tlumaczenie z 40 stopniami, ale to nie oznacza, ze jej nie bylo. Gdyby byla to zapewne by uznala, ze inne biurowe randomy wiedza lepiej od zainteresowanej, wiec nie ma co o tym wspominac. Ludzie tez w pracy moga mowic, ze po godzinach sprzedaje dzieci handlarzom zywym towarem, bo tacy sa ludzie. Rozumiem, ze bezkrytycznie wierzysz? Tak, taki byl mechanizm polowan na czarownice.
Odpowiedz@Samoyed: Jezu, ale ty jesteś upierdliwa.
Odpowiedz@Ohboy: Wedlug takich jak ty, latwo byc upierdliwym. Wystarczy prezentowac obiektywne podejscie i zdrowy rozsadek, wiec dziekuje!
Odpowiedz@Samoyed a Tobie czasem obiektywizm nie pomylił się z błędnym mniemaniem że 'prawda leży pośrodku ' ?
Odpowiedz@Samoyed: Historia dotyczy - prawdopodobnie - złośliwego zachowania pracownika, a nie tego, że projekt jest opóźniony. Wrzucam cytat: "Nie miałam o to pretensji, sporo rzeczy musiała zrobić druga osoba. Problem polega w komunikacji. Druga osoba w ogóle nie poinformowała mnie co i jak. Okazało się, że rzeczy, które miały być zrobione i oddane kilka dni przed projektem w ogóle nie były oddane, o czym nie dostałam informacji. Podobnie jak o wielu innych. Odpowiedzi na pytania dostawałam w różnych odstępach czasowych, od 1 minuty do w ogóle. Na najważniejsze pytanie, przez które mógł się sypnąć projekt, w ogóle nie dostałam odpowiedzi." Autorka daje znać, że dostawała odpowiedzi na pytania, ale nierówno i bez żadnych zależności. Jeśli masz podejrzenia, że była tam inna komunikacja dotycząca historii chorobowej, to warto zapytać autorki, bo póki co wyszła sroga hiperbola, a na jej podstawie jeszcze sroższa kpiąca opier*olka autorki. "Ja na przyklad nie udawalabym choroby, wiec nie zakladam, ze kto inny ja udaje" - i bardzo słusznie, również wychodzę z założenia, że raczej nie przypisuję złych intencji innym ludziom, ewentualnie zadaję dodatkowe pytania.
OdpowiedzJak dzieci. Przepychanki jak z przedszkola. To ile, dziecko, masz lat ?
Odpowiedz