Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Będzie w dużym skrócie. Kilkanaście lat temu byłem zmuszony do wzięcia kredytu…

Będzie w dużym skrócie.

Kilkanaście lat temu byłem zmuszony do wzięcia kredytu w pewnym banku, tak się złożyło że w walucie obcej. Swoją drogą zastanawia mnie fakt po co przez tyle lat spłacam te raty skoro były prezes tej instytucji, nieskazitelnie uczciwy i prawdomówny niejaki Pinokio stwierdził kiedyś, że ów bank w ogóle nie udzielał takich pożyczek. Ale związku z tym, że jednak płacę te raty, które cały czas rosną i bank cały czas wymyśla jakieś dodatkowe opłaty, kilka lat temu skierowałem sprawę do sądu celem wykręcenia się z tego dziwnego układu.

Pod koniec zeszłego roku odbyła się końcu długo wyczekiwana rozprawa. Bank przygotował jakieś dokumenty, ale na rozprawę przysłał aplikanta który nie miał pojęcia o czym mówi i szybko został zajechany przez moją kancelarię. Efektem był wyrok mniej więcej po mojej myśli. Sprawa odbyła się w pierwszej instancji i bank oczywiście się odwołał. I teraz robi się dopiero ciekawie.

Bank mimo że nie wywiązał się z postanowień wyroku już założył mi sprawę w sądzie o BEZPOTSTAWNE WZBOGACENIE SIĘ, wpłacił wadium w wysokości 20 tys. i chce kwoty o wiele większej niż całość tego kredytu wraz z odsetkami które bym spłacił przez 30 lat, dodatkowo powiększonej o koszty procesu, odsetki, prowizje, etc. Sytuacja jest teraz o tyle ciekawa, że w momencie kiedy jeszcze nie ma prawomocnego wyroku i nie wiadomo czy w ogóle będzie (zobaczymy co wydarzy się w drugiej instancji) bank już domaga się sumy o wiele większej niż ja się domagałem od niego.

Teraz wgląda to tak śmiesznie, że nic nie otrzymując od banku mogę mieć sądowy nakaz zapłaty kilkuset tysięcy oraz kredyt dalej do spłaty. Ot Polska właśnie oszust krzyczy że nie może oszukiwać i domaga się odszkodowania za to. Mam jednak nadzieję, że kancelaria która prowadzi moją sprawę da radę.

bank kredyt

by dwachleby
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
4 34

Szczerze mówiąc, to takich kombinatorów, jak autor, wcale mi nie szkoda. Najwyraźniej wcale nie tak łatwo wykręcić się z zaciągniętych kredytów.

Odpowiedz
avatar Error505
5 11

Jeszcze nic się nie wydarzyło więc nie martw się na zapas. Masz prawnika, który cie reprezentuje więc pewnie Ci doradzi co zrobić. Ja tak sobie myślę, że rozwiązanie może być w tym co napisałeś. Bank pozywa Cię o bezpodstawne wzbogacenie. Ale przecież Ty się nie wzbogacisz dopóki nie zakończy się proces w drugiej sprawie. Możliwe, że jest to powód do odrzucenia (nie oddalenia) pozwu.

Odpowiedz
avatar vezdohan
7 9

Bardzo to ciekawe bo, albo dostaniesz wyrok korzystny wtedy nie ma mowy o bezpodstawnym wzbogaceniu bo masz wyrok sądu, że ci się te pieniądze należą, albo niekorzystny wtedy możesz bankowi zapłacić dowolną wielokrotność uzyskanej kwoty. Proponuję zgłosić próbę wyłudzenia, bo co ich obchodzi Twoje wzbogacenie. To już ewentualnie US a nie ci z banku.

Odpowiedz
avatar Error505
3 3

@vezdohan: Z tym wyłudzeniem to raczej słabo. To sprawa z kc i chodzi o bezpodstawne wzbogacenie się KOSZTEM innej osoby. Czyli bank miałby coś do tego.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
4 4

@Error505: Ale to wtedy bank musiałby udowodnić, że klient wziął te pieniądze z kredytu podstępem, wyłudził kredyt, podłożył pracownikowi do podpisania "lewą" umowę kredytu lub klient nie miał zamiaru spłacać kredytu. Co dla banku będzie trudne. Może też bank wykazać, że sam stworzył nieważną, z mocy prawa, czy niezgodną z prawem umowę, a wtedy autor będzie zobowiązany do zwrotu pożyczonego kapitału, a to co spłacił do tej pory będzie już zaliczone na poczet zwrotu tej kwoty. Przy obecnym orzecznictwie w sprawie tych kredytów bank stoi na raczej przegranej pozycji i trudno mu będzie tą sytuacje odwrócić. Chyba, że autor ma też coś na sumieniu przy tym kredycie.

Odpowiedz
avatar Error505
-2 2

@rodzynek2: Tyle, że w sprawach z kc ciężar dowodu jest na powodzie. Więc bank nie będzie musiał nic udowadniać.

Odpowiedz
avatar Samoyed
17 39

O ile moge wspolczuc ludziom, ktorzy wrabali sie w kredyty we frankach, to nie uwazam, ze ich umowy powinno sie anulowac ani odgornie im pomagac. wiedzieli, co podpisuja. Powinni sie zapytac madrzejszych od siebie zanim to zrobili. I jeszcze na ogol ich zdaniem koronny argument: na kredyt w zlotowkach nie bylo mnie stac. Serio? Skoro cie nie stac, to nie bierz kredytu albo wez mniejszy! Nawet dziecko powinno widziec prawdziwosc zlotej zasady, ze bierze sie kredyt w walucie, w ktorej sie zarabia.

Odpowiedz
avatar Error505
1 25

@Samoyed: Z jednej strony to racja ale z drugiej gdyby to było takie proste to nie było by spraw w sądach. Argumentowi, że "widziały gały co brały" przeciwstawia się argument, że w sytuacji o tak skomplikowanej naturze, której zwykły człowiek może w całości nie pojmować, profesjonalny i dysonujący ekspertami bank nie ma prawa narażać klientów na nadmierne ryzyko. I kiep ten dla kogo rozstrzygniecie takiego sporu jest sprawą prostą i oczywistą.

Odpowiedz
avatar Samoyed
9 21

@Error505: Sad musi przyjac sprawe, bo od tego jest. Sam fakt, ze sad sie tym zajmuje nie oznacza legalizacji roszczen. Wiazesz swoje zycie, powierzasz swoj dobrostan i zobowiazujesz sie na najblizsze 30 lat dlatego, ze tak ci mowi instytucja, ktorej funkcjonowanie polega na wyciagnieciu od ciebie kasy (legalnie oczywiscie)? I nie zasiegasz dodatkowej bezstronnej opinii? To moze zadzialac przy lodowce na raty za 3 tys, ale do diabla nie przy kredycie na 300 tys! Kiedys w epoce kamienia lupanego przetrwal ten bardziej zaradny, madrzejszy albo majacy wiecej szczescia. Teraz tego problemu juz nie ma, ale natura znalazla sobie ekwiwalent. I dobrze, bo takie sa jej prawa. Przetrwaja madrzejsi, zaradniejsi lub majacy wiecej szczescia.

Odpowiedz
avatar Error505
3 17

@Samoyed: Zaskakujesz. To bardzo płytkie podejście. I takie trochę barbarzyńskie. Prawdę mówiąc sam tak kiedyś myślałem. Natomiast prawo działa jednak trochę inaczej i świat jest bardziej skomplikowany. Prostym przykładem są np. klauzule abuzywne. Nie ma znaczenia, że je podpiszesz. Raz na jakiś czas pojawiają się nowe skomplikowane problemy i ich rozwiązanie tworzy nową doktrynę, która z czasem staje się standardem a po jeszcze jakimś czasie nie potrafimy sobie wyobrazić, że mogłoby być inaczej. Czasem są to spektakularne zmiany jak zniesienie niewolnictwa, segregacji rasowej lub równouprawnienie kobiet. A czasami bardziej przyziemne. Śmiem twierdzić, że "kredyty frankowe" moga być jedną z takich spraw. Nie wiem jakie jest rozstrzygniecie bo jestem za wąski na to natomiast, raz jeszcze, nie jet to sprawa oczywista. Polecam wykład prof. Matczaka z Teorii i filozofii prawa. To 14 wykładów po 1,5 godziny ale, IMO, mega ciekawe. I jeszcze jedno. Sąd musi strawę przyjąć. Jeśli jednak sprawa jest oczywista to ma prawo ją odrzucić (czyli stwierdzić, ze nie będzie jej rozpatrywał). Jakoś tego nie robi. Nie zastanawia Cię dlaczego?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 stycznia 2023 o 11:40

avatar Samoyed
2 12

@Error505: A co jest zlego w barbarzynskim podejsciu? Trudne czasy tworza twardych ludzi, twardzi ludzie tworza latwa rzeczywistosc, ale juz latwa rzeczywistosc tworzy slabych i glupich ludzi. Moze trzeba to przerwac? Jeszcze nikt nie udowodnil, ze zapisy w umowach frankowych sa abuzywne. Ci, ktorzy za nie placa, bo jak glupcy sie na nie zgodzili, chcieliby, zeby za takie zostaly uznane. Problem w tym, ze moze i to dobrze w przypadkach gdzie korzysc dla spoleczenstwa przewyzsza koszta, ktore to spoleczenstwo ponosi, ale w tym wypadku tak nie jest. Ta zaradna i madra czesc spoleczenstwa poniesie 100% kosztow idioty, ktory nie rozumial do czego sie zobowiazuje. Ostatnio sad w skrocie zaproponowal rozwiazanie kredytobiorcy: odda mieszkanie, umowa zostanie uniewazniona, ale dostanie zwrot wszystkich kosztow, ktore poniosl od poczatku tej umowy. Nie zgodzil sie, bo inflacja, bo stres i dla niego jedyne rozwiazanie to mieszkanie zostaje u niego, umowa jest uniewazniona, kredyt uznaja za niebyly, on otrzymuje odszkodowanie, ale w zamian on nie bedzie sie domagal zwrotu kasy, ktora juz do banku zaplacil. I do tego wlasnie tacy daza. Sad moze odrzucic sprawe, ale nie na podstawie wlasnych pogladow. Musi ja rozpatrzyc, jezeli jest jakikolwiek cien podejrzenia, ze sprawa jest zasadna. Nawiasem mowiac za to tez placi spoleczenstwo, bo jakis ktos cwaniakowal i uwazal, ze system przechytrzyl... A kredytobiorcy jedna za druga przegrywaja. To juz o niczym nie swiadczy?

Odpowiedz
avatar z_lasu
4 16

@Samoyed: Umowy "frankowe" były zawierane, gdy o klauzulach abuzywnych wiedzieli li tylko prawnicy. Analiza zdolności kredytowej w bankach była tak ustawione, że mało kogo przeciętnie zarabiającego było stać na kredyt w złotówkach. Telewizja, radio, prasa krzyczała o tym, że jak kredyt to tylko we frankach, bo to najkorzystniejsze. Pojedyncze głosy o ryzyku były obśmiewane tak, jak teraz obśmiewane jest to, że ktoś ten kredyt we frankach wziął. Ile z tego było artykułami sponsorowanymi oficjalnie, ile nieoficjalnie a ile reklamą tego nie wie dzisiaj nikt. Większość doradców kredytowych była nimi tylko z nazwy - byli pośrednikami banków, którzy mieli na uwadze przede wszystkim własną prowizję ze sprzedaży kredytu a nie dobro kredytobiorcy :) A niewielu ludzi posiada taką wiedzę ekonomiczną i prawniczą, żeby we własnym zakresie analizować każdy paragraf umowy Nikt "odgórnie" nie pomógł i raczej nie pomoże kredytobiorcom, choć przydałoby się rozwiązanie systemowe. Te które próbowano przeprowadzić, miały na celu jedynie ochronę interesów banku. Anulowanie umów dokonuje się wyrokiem sądowym i statystyki są takie, że "frankowicze" wygrywają ponad 80% spraw w pierwszej instancji i prawie 100% w drugiej. Co więcej - tendencja jest taka, że coraz częściej, banki nie odwołują się od wyroku w pierwszej instancji aby uniknąć kosztów. To bank jest podmiotem profesjonalnym. To on ma prawników, analityków i doradców. I to on powinien proponować umowy zgodne z prawem i mające na względzie równość stron. Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że sądy wydają wyroki nie mając do tego przesłanek i że wyroki są niesprawiedliwe? I jeszcze jedno. Całe to zamieszanie z kredytami frankowymi wpłynęło bardzo mocno na świadomość społeczną i trochę ukróciło samowolę banków. Otworzyło również możliwości do negocjowania umów i wykreślania z nich klauzul niedozwolonych.

Odpowiedz
avatar Ohboy
11 17

@Error505: Byłam dzieciakiem, gdy ludzie brali kredyty we frankach, ale pamiętam, jak wielu kozaczyło, że się obłowili tanim kosztem :D Ale pamiętam też, że moja matka - osoba niezbyt znająca się na ekonomii i dosyć naiwna nie dała się wkręcić we wpychany jej kredyt frankowy, bo po prostu siadła i pomyślała logicznie. Mi nie żal frankowiczów głównie przez to ich wcześniejsze kozaczenie oraz fakt, że w wielu przypadkach wpakowali się w to z powodu zachłanności, a nie samej niewiedzy (miałam wgląd w kilka takich spraw). Ale wychodzę z założenia, że jeżeli frankowiczowi uda się udowodnić w sądzie, że został naciągnięty, to tak było. Nikt nie wydaje wyroku na podstawie smutnych oczu kredytobiorcy.

Odpowiedz
avatar Error505
2 8

@z_lasu: @Ohboy: Wasze wypowiedzi potwierdzają to co mówię od początku. To nie są łatwe i oczywiste sprawy i kiep ten, kto tak sądzi. Sorki Samoyed. Natomiast statystyki przywołane przez z_lasu pozwalają sądzić, że to jednak strona bankowa była tą "złą". (i mam nadzieje, że nie zaczniesz chrzanić o kaście). @Samoyed: Sprawdziłem tylko na szybko i statystyki raczej mówią o wygrywających kredytobiorcach. Skąd Twoje twierdzenie, ze jest odwrotnie.

Odpowiedz
avatar Error505
0 4

@Samoyed: Przepraszam, ze po twierdzeniu "A co jest zlego w barbarzynskim podejsciu?" nie jestem w stanie skończyć dyskusji. A powinienem. :)

Odpowiedz
avatar z_lasu
-1 11

@Ohboy: Byłaś bardzo mądrym dzieckiem, skoro pamiętasz sprawy finansowe dotyczące twoich rodziców :D Informacje o kozaczeniu to retoryka banków. Miałem wówczas sporo znajomych, którzy kupowali nieruchomości. I rozmowy o tym jaki kredyt były na porządku dziennym. Nikt nie kozaczył. Argumentacja była na poziomie - "boję się, że waluta podrożeje" i drugiej strony "nie stać mnie na ratę w złotówkach/za różnicę umebluję mieszkanie/będę nadpłacać, żeby szybciej spłacić". Powiem ci jak odbywało się przyznawanie kredytu. Jeżeli wg. banku nie miałaś zdolności na złotówki, dostawałaś informację, że możesz wziąć kredyt we frankach, oprocentowany w wysokości 0,5% + 1,5% marży banku z ratą taką i taką (czyli ok. 2% oprocentowania w skali roku). Jeżeli miałaś zdolność na złotówki otrzymywałaś 2 propozycje. Jedną jak wyżej a drugą w złotówkach z marżą 5% i oprocentowaniem wg. WIBOR 15% (czyli ok. 20% w skali roku). I od razu dostawałaś komentarz, że ryzyko frankowego jest niewielkie, waluta i kurs stabilny i jak przez 30 lat urośnie o 20% to max (podaję cyfry trochę z dupy, ale mniej więcej tak wyglądały te kalkulacje). Jeżeli dostawałaś symulację rat to ta frankowa była niższa o 40-50%. Nikt nie mówił np. że kurs franka jest sztucznie utrzymywany przez Bank Szwajcarii, nikt nie pokazywał tabel, że jest na najniższym poziomie od dziesięcioleci. Oczywiście internet już był, ale najpierw trzeba znać zagrożenia. Banki, w swojej pazerności nie zabezpieczyły sobie tyłów, nie przypuszczając, że sprawy sądowe stanął się tak powszechne. Albo przewidziały to, ale zarobiły i dalej zarabiają na tych kredytach tyle, że nie ma to większego znaczenia.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 stycznia 2023 o 14:44

avatar z_lasu
3 5

@Error505: Też sprawdziłem - bo znałem dane z początku ub. roku/końca 2021. W tej chwili podaje się, że frankowicze wygrywają 98% spraw w pierwszej instancji.

Odpowiedz
avatar Ohboy
5 7

@z_lasu: Mówiąc "dzieckiem" nie mam oczywiście na myśli 5-latki, spokojnie. ;) Ale jestem z biednej rodziny, więc kwestie finansowe były częstym i intensywnym tematem, więc są to duże wspomnienia. Pamiętam, jak szłam z matką do banku, gdy podpisywała swój kredyt. XD Oczywiście, że banki namawiały do tych kredytów, ale gdyby ktoś się zastanowił, tak jak moja matka, to uniknąłby problemów mimo mataczenia banków. Ty nie znasz kozaków, ja znam, miałam nawet takiego w rodzinie. Tylko on spłacił kredyt zanim zrobiło się źle.

Odpowiedz
avatar Error505
1 3

@z_lasu: Tak mi się wydaje, że "doradcy" byli w stanie pokazać symulacje zmiany raty w zależności od zmian kursu. I pieknie pokazywało, że co by się nie działo to i tak będzie taniej niż w zł. Haczyk tkwił w założeniu czarnego scenariusza, który był tak naprawdę okazał sie scenariuszem optymistycznym. Napisałem doradców w "" bo to tak naprawdę byli sprzedawcy i mieli targety do wyrobienie. I tylko to ich interesowało. Warto chyba też wspomnieć, że to wcale nie sa kredyty we frankach tylko nominowane we frankach a to różnica. I była spora batalia prawna, żeby umożliwić spłatę raty we franku a nie zł.

Odpowiedz
avatar Error505
1 1

@Ohboy: Ja tam znam takiego, który przewalał kasę między bankami, żeby wykazać większy dochód. Jeden bank, zdaje się PKOSA, do zdolności brał wpływy na konto niezależnie od źródła.

Odpowiedz
avatar Samoyed
-5 17

@Error505: Bo jestes typowym platkiem sniegu. Niezaleznie od wieku wpisujesz sie idealnie w roszczeniowe pokolenie Z, za ktore trzeba myslec, placic i przede wszystkim dac. Barbarzynskie podejscie jest podstawa kapitalizmu, zeby nie wiem co sobie nieudcznicy wymyslali. Panstwa opiekuncze sie nie sprawdzaja. Ok, zgadzam sie, tez nie mialam danych o wygranych frankowiczow, ale czy ktos sie zainteresowal jak oni to wygrywaja? Tak, jak powinni (ostatecznie, chociaz uwazam, ze za glupote sie placi) - dostaja to co ich zdaniem nadplacili (zobowiazali sie do tej nadplaty, tylko nie zrozumieli co podpisuja), ale to nie jest tak, jakby zyczyl sobie chocby autor tego. Nie ma, ze zatrzymuja przedmiot kredytu, a kredytu nie ma. Dalej go placa, tylko nie ma dodatkowych oplat wynikajacych z roznicy kursow, niemniej roznica kursow dalej istnieje. Wiec dla miliona frankowiczow to wygrana pyrrusowa. Dalej ich nie stac na kredyt. Ale nie bylo ich stac tak naprawde i w dniu podpisania umowy, wiec nie ma co sie nad nimi uzalac. A i tak frankowicze, odzyskujac zdolnosc kredytowa, dalej sie zadluzaja, bo wiatru w zagle nabrali. I dlatego, ze to idioci, ktorzy sie niczego nie nauczyli.

Odpowiedz
avatar z_lasu
0 10

@Samoyed: Bzdury opowiadasz. To są kredyty, które są spłacane 15-18 lat. I to co zostało spłacone z nawiązką pokrywa kwotę kredytu. Problem w tym, że w złotówkach do spłaty zostało tyle samo albo i więcej. Po obecnym kursie. Rozliczenie z bankiem jest proste. Sąd uznaje, że umowa jest nieważna. Bank przelał ci 300 tys., ty spłaciłeś mu 350tys. Bank jest ci winien 50 tys. A mieszkanie/lokal ma czystą hipotekę. Z tych 50 tys. stać cię, żeby opłacić prawnika.

Odpowiedz
avatar z_lasu
2 4

@Error505: Pamiętam symulacje. Mówiły o max 20% w skali 25-30 lat. A kurs dla niektórych kredytów wzrósł dwukrotnie. Odnośnie waluty kredytu - widziałem umowę, w której kwota przyznanego kredytu była we frankach a koszt kredytu w złotówkach :D

Odpowiedz
avatar Samoyed
1 9

@z_lasu: Znaczy w ktorej czesci bzdury opowiadam? To jest dokladnie to co napisalam, tylko interpretujesz to sobie jak ci wygodnie, jak ci myslacy inaczej przy podpisywaniu umowy. Rzecz w tym, ze autor raczej mysli tak: bank mi przelal 600 tys. splacilem 300 tys., wiec bank powinien mi oddac te 300 tys i mieszkanie powinno byc moje. To tak nie dziala, wiec jak poczytasz na forach, to idioci dalej czuja sie oszukani, bo rozliczenie nie wyglada jak oni to sobie wyobrazali.

Odpowiedz
avatar Error505
1 7

@Samoyed: Twoja idiotyczna opinia o mnie wynika z tego, że uważasz, że racja jest po stronie frankowiczów. A ja nigdy nic takiego nie napisałem. Twój rozum nie ogarnął, że jeśli nie opowiedziałem się jednoznacznie po stronie banków to nie ma innej możliwości jak stanie po stronie frankowiczów. Piszę tylko, że to nie jest kati błachy problem do rozwiązania. A skoro nie jesteś w stanie tego pojąć to jak możesz wypowiadać sie w sprawie zawiłych problemów przawnych?

Odpowiedz
avatar Samoyed
-3 5

@Error505: Serio? Z tego wszystkiego ci wyniklo, ze uwazam, ze racja jest po stronie frankowiczow. Za rzadko nazywam ich idiotami? Ok, dla mnie ta rozmowka jest zakonczona. Nie umiesz czytac, szkoda mojego czasu. Albo pisac co tez jest meczace. Zwlaszcza ze wyglaszasz opinie co moj rozum ogarnia, a czego nie... No coz, ja przynajmniej rozumiem slowo pisane w calosci.

Odpowiedz
avatar Error505
1 3

@Samoyed: Miało być, że ja uważam. Przepraszam za pomyłkę

Odpowiedz
avatar rodzynek2
2 4

@z_lasu: Nie stać Cię na kredyt nie bierzesz lub bierzesz mniejszy. Nikt nikomu pistoletu przy skroni nie trzymał. Nikt nie powinien bronić klientowi wziąć ramowej umowy kredytowej do prawnika lub przyjść na podpisanie umowy z własnym prawnikiem. Choć drugiej strony, skoro banki celowo wpisywały niedozwolone zapisy i potem nie chciały ich zmieniać, to każdy ma prawo dochodzić przed sądem swoich praw i niech się sąd wypowie.

Odpowiedz
avatar krogulec
3 7

@Samoyed: > na kredyt w zlotowkach nie bylo mnie stac. Serio? wyjaśnij mi, jak pięcioletniemu dziecku. Dlaczego zdolność kredytową w złotówkach, wyliczono na 200tys, a we frankach już na 500tys? Bo jak dla mnie to śmierdzi wałkiem

Odpowiedz
avatar z_lasu
1 5

@Samoyed: Jeszcze raz, bo to dość prosta matematyka. Ostatnie frankowe umowy kredytowe były zawierane w 2008 roku. Są spłacane przez ostatnie ~15 lat czyli około połowy okresu kredytowania przy kredytowaniu na 30 lat a znacznie więcej, jeżeli okres kredytowania wynosił 20 lub 25 lat. W tym czasie kurs CHF wzrósł dla niektórych umów więcej niż dwukrotnie. To co ludzie zapłacili w złotówkach w 99% przypadków pokrywa kwotę udzielonego kredytu lub ją przekracza. Jeżeli sąd uzna nieważność umowy, strony zwrócą sobie świadczenia wzajemne. Więc rozliczenie z bankiem będzie takie jak napisałem. Czyli klient będzie winny bankowi kwotę kredytu a bank będzie winny kredytobiorcy kwotę którą wpłacił na poczet spłaty. I te kwoty będą zbliżone albo (częściej) mocno na niekorzyść banku. Zapis o kredycie zniknie z Księgi Wieczystej nieruchomości. I tyle. Jeżeli jakimś cudem ktoś zapłacił mniej niż kwota udzielonego kredytu, to przy wygranej i tak jest do przodu. Ma do oddania bankowi jakiś niewielki procent udzielonego kredytu, ale czystą hipotekę i nie martwi się rosnącym kursem. Tym bardziej, że jak napisałem - w połowie okresu kredytowania (albo i dalej), przy regularnej spłacie, po dzisiejszym kursie CHF ludzie mają do spłaty kwoty wyższe niż wzięli. Sytuacja z twojego przykładu jest w zasadzie niemożliwa z czysto matematycznego powodu. Chyba, że ktoś brał co drugi rok wakacje kredytowe :) Ale na to nie zgodziłby się żaden bank.

Odpowiedz
avatar Error505
0 4

@krogulec: Wow. I to jest naprawdę dobre pytanie.

Odpowiedz
avatar hulakula
-3 7

@krogulec: ale jeśli ktoś miał zdolność w złotówkach a jednak brał kredyt na 500 tysi we frankach bo wydawało mu się, że przycwaniaczy, no to sorry, takich ludzi mi nie żal. to nie jest wiedza tajemna- że jak stać cię na 200 tysi, to niby skąd wytrzaśniesz ponad dwa razy tyle?

Odpowiedz
avatar krogulec
2 4

@hulakula: ja się pytam, dlaczego dla tego samego banku, raz mam zdolność na 200 tys a raz na 500 tys.

Odpowiedz
avatar hulakula
-2 6

@krogulec: ja się pytam: skoro wiesz, że masz zdolność na 200 tysi- to bierzesz kredyt na pół bańki.

Odpowiedz
avatar m_m_m
2 4

@hulakula: Ale to bank określa twoją zdolność kredytową.

Odpowiedz
avatar z_lasu
1 7

@hulakula: Fajnie się pisze po 15 latach bez znajomości realiów. A miałeś taką sytuację. Mieszkania szybko drożeją, kupuje się w zasadzie dziurę w ziemi. Masz poczucie, że jak teraznie kupiszbmieszkania to już może nigdy nie będzie cię na nie stać (chociaż uczciwie pracujesz, awansujesz i jesteś ogarnięty życiowo). Masz oszczędności na 1/3 wartości mieszkania. Powiedzmy, że 100 tys. Czytasz o kredytach. Opcje są złotówkowe i frankowe. W zasadzie jesteś zdecydowany na złotówki. Nie znasz się i nie chcesz ryzykować. Idziesz do "doradcy kredytowego", ten wklepuje w swojego Excela dane i mówi ci, że na złotówki, to nie masz zdolności. Może jeden bank ci da. Ale nie więcej niż 100 tys. I tata to będzie jakieś 1700 zł. Bo na tyle wychodzi ci zdolność kredytowa. Już masz wychodzić porzucając marzenia o własnym M, gdy doradca z szerokim uśmiechem mówi, że można to ogarnąć kredytem we frankach. Klepie w komputer, i przedstawia ci ofertę 3 banków. Za taką samą (albo i niższą) ratę bank może ci zaoferować nie 100 a 300 tys. Co wiecej - sfinansuje 110% wartości nieruchomości. Więc od razu przychodzi ci do głowy, że nie będziesz się martwić kosztem notariusza, nie będziesz mieszkał na betonie, wieczorami układając podłogi i malując ściany, ale wprowadzisz się " na gotowe". A może i na łóżko i szafę wystarczy :) Czysta socjotechnika. Dodaj do tego zapewnienia o bezpieczeństwie, braku ryzyka, stabilnym kursie... Nie chcę nikogo przekonywać, że to były dobre decyzję. Ale bywało, że wydawały się one racjonalne na podstawie przedstawionych danych. A że dane były niepełne lub błędne wyszło jak wyszło.

Odpowiedz
avatar bazienka
2 8

@Samoyed: dokladnie, znali ryzyko to jak z tymi, ktorzy brali kredyty w pandemii i teraz wielce zdziwieni, ze rata wzrosla kolezanka nabrala tak kredytow, ze teraz rata przekracza jej wynagrodzenie (jako sprzedawca w miejscu, gdzie nie bylo wrzutni nocnej na koniec zmiany wplacala, rano wyplacala, wiec obrot na koncie byl) oprocentowanie zmienne albo kwota zalezna od kursu waluty to zawsze ryzyko i moze to pojsc w obie strony, wiec dlaczego rzad ma doplacac framkowiczom, a wszystkim, ktorym wzrosla rata po podwyzce stop nie?

Odpowiedz
avatar hulakula
1 3

@z_lasu: ale to właśnie JEST znajomość realiów. nie wiesz- co się wydarzy za rok czy lat pięć. dlatego nie bierzesz pożyczki 2,5 razy większej niż cię na to stać. też kupowałam mieszkanie tuż przed największym boomem cenowym. i też było myślenie, że gdybym może zaczęła szukać nieco wcześniej- byłoby parę metrów kwadratowych więcej. i np. jeszcze nie mam skończonej kuchni- bo wolę poczekać i odłożyć, niż dodatkowo pożyczać.

Odpowiedz
avatar z_lasu
0 4

@bazienka: A kiedy i komu "rząd" dopłacił? Bo jak dasz namiary, to podeślę tam kilka osób. Może wyjdzie taniej niż sprawy sądowe. Z tego co wiem, umowy są unieważniane przez sądy na podstawie obecnego porządku prawnego a konsekwencje ponoszą banki. Obligatoryjnie banki zostały jedynie zobowiązane do utworzenia rezerwy, żeby ogarnąć wypłatę ewentualnych roszczeń.

Odpowiedz
avatar Ginsei
1 1

@Ohboy: Och, było kozaczenie, było... W mojej rodzinnej miejscowości kuzyn kuzynce dokuczał, bo on wziął kredyt we frankach i taką malutką ratę ma, a kuzynka w złotówkach i się teraz męczy ze spłatą. No ale ten chłopak nie zdążył spłacić kredytu i jeszcze do kuzynki chodził po pomoc, bo jej się kredyt kończy (a może już skończył?), a on tonie w długach.

Odpowiedz
avatar z_lasu
0 2

@hulakula: Opisałem ci mechanizm sprzedaży tych kredytów. I nie chodzi mi o ocenę tych, którzy je brali. Przedstawiano ci niepełne dane, które skutkowały takimi a nie innymi decyzjami. Skoro "fachowiec" mówił ci, że szacowany wzrost kursu w okresie kredytowania nie powinien przekroczyć 20%, wszyscy dookoła krzyczą, że to super kredyt, że warunki kredytowania takie jak w Niemczech, gdzie oprocentowanie nie przekracza 4% itd. Był jeszcze jeden argument. Przecież to wszystko działo się krótko po wejściu do UE. Głośno mówiło się o przyjęciu EUR i w związku z tym jeszcze mniejszym ryzyku kursowym. Wzięłaś kredyt na mieszkanie. Pewnie długoterminowy. Oszacowałaś swoją sytuację zawodową i możliwości zarobkowe, zdolność kredytową, wysokość raty jaką możesz zapłacić. Ale jeśli wydaje ci się, że wiesz co się może wydarzyć i że masz scenariusz na wszystkie sytuacje, to... wydaje ci się :) Nie życzę ci niczego złego, ale żeby oceniać kogoś należałoby się "przejść w jego butach". Uważasz, że 700 tys. osób (a w zasadzie dwa albo i trzy razy więcej, bo w takich decyzjach uczestniczą wspólnie małżeństwa, czasem wraz z rodzicami i rodzeństwem), było idiotami i hazardzistami? Bo wg. mnie w dużej części zostali zmanipulowani i podjęli decyzje mając niekompletne lub fałszywe dane.

Odpowiedz
avatar z_lasu
0 0

@Ginsei: Jeśli ktoś kozaczy zadłużając się na połowę pozostałego mu życia to niezależnie od waluty w której to robi, ma coś z głową :) Kolejna retoryka podsuwana przez banki i szczucie ludzi na siebie.

Odpowiedz
avatar hulakula
1 1

@z_lasu: ale właśnie na tym poziomie to jest proste: że jeżeli wiem, że mnie stać na kredyt na 200 tysi, to taki biorę. Nie biorę kredytu na pół bańki- bo NIE wiem co się wydarzy.

Odpowiedz
avatar logray
0 0

@hulakula Skąd wiesz na ile cię stać? Ja mam kredyt złotówkowy. "Wczoraj" było niecałe 3% (procent i marża), dziś jest prawie 10%, jutro może być jak mawiał Smoleń "bez kozery powiem 500". To zawsze jest ruletka i ryzyko. Złotówkowych na stały procent nie dają na więcej niż 6 lat. Jakby dawali na 30 lat byłoby inaczej.

Odpowiedz
avatar japycz1
0 0

@z_lasu: @Error505 szkoda Waszego czasu na dyskusje z kimś tak ograniczonym jak @Samoyed czy @bazienka. Serio. One wszędzie były, wszystko widziały a świat jest biało czarny i nie ma nic po środku. Umowy kredytowe, buble prawne, procesy i różne ich wyniki, to wszystko takie proste. 3 min i jest jednoznaczna interpretacja. Bez prawników, lat sporów, kosztów.....

Odpowiedz
avatar krogulec
0 0

@hulakula: 'potrafisz odpowiedzieć na zadane pytanie? Czy to przerasta?

Odpowiedz
avatar zendra
0 0

@Error505: Zgadzając się co do zasady z twoją argumentacją informuję tylko, że sąd nie może odrzucić pozwu tylko dlatego, że sprawa jest oczywista. Odrzucenie pozwu może nastąpić z wielu różnych powodów, np. nieuzupełnione braki formalne, brak legitymacji procesowej, itp., ale nie z takiego powodu jak powyżej. Jeżeli sprawa jest oczywista sąd i tak musi przyjąć pozew, rozpatrzyć go merytorycznie i wydać wyrok, np. oddalający powództwo. Odrzucenie pozwu a jego oddalenie, to dwie różne rzeczy.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 stycznia 2023 o 20:00

avatar Error505
6 8

Taka mała niespójność. Piszesz "Bank mimo że nie wywiązał się z postanowień wyroku..." i " Sytuacja jest teraz o tyle ciekawią, że w momencie kiedy jeszcze nie ma prawomocnego wyroku..." Raczej nie powinieneś mieć pretensji, że bank nie wywiązał się z wyroku skoro w innym miejscu sam podnosisz, że wyroku (prawomocnego) nie ma. Jest też raczej niefajnie, że nazywasz bank oszustem. Nawet jeśli sprawa toczy się o oszustwo to i tak się nie zakończyła. A jak się skończy niekorzystnie dla Ciebie to dasz (o ile o tym oszustwie będziesz mówił publicznie) bankowi kolejny paragraf z którego będą mogli Cię ścigać.

Odpowiedz
avatar Morog
11 21

Z własnej i nie przymuszonej woli wziął kredyt obcej walucie, a teraz gdy kurs tej waluty wzrósł chodzi po sądach, Wybaczcie ale nigdy tego nie zrozumiem...

Odpowiedz
avatar Ohboy
13 19

@Morog: No mnie rozbawiło, że autor MUSIAŁ wziąć kredyt i to koniecznie we frankach. Duży kredyt, więc zapewne na mieszkanie/dom. Pewnie, każdy chciałby mieć swoje cztery kąty, ale absolutnie nie ma przymusu brania kredytu.

Odpowiedz
avatar marcelka
8 12

Wiem, że są różne sytuacje życiowe, i czasem wybór jaki mamy jest między opcją złą i kiepską, ale... Ale kursy walut się zmieniają - i to nie jest wiedza ekspercka, tylko coś oczywistego. Jeśli ktoś wziął kredyt w walucie i liczył, że kurs się nie zmieni, albo zmieni się na jego korzyść... no to jest jak gra w ruletkę, albo pyknie, albo nie pyknie. No i nie pykło. Współczuję takim osobom i uważam, że cały system kredytowania w PL wymaga gruntownych zmian, ale jednak "widziały gały co brały", a swoje zobowiązania trzeba spłacać.

Odpowiedz
avatar z_lasu
2 14

@marcelka: Trzeba również ponosić konsekwencje tego, że zaproponowało się komuś umowę niezgodną z prawem i ktoś po czasie się zorientował i chce ją unieważnić. Zwłaszcza, gdy jest się podmiotem profesjonalnym z olbrzymimi możliwościami finansowymi. Nikt nie skarży kursu franka, tylko źle skonstruowane umowy i zawarte w nich klauzule abuzywne. Słyszałem, że zaczyna się podważać WIBOR jako wskaźnik oprocentowania kredytów złotówkowych. A jest on w umowach od lat. Więc nie tylko frankowicze mają pomysły, by sądzić się z bankami. I uprzedzając - gdyby WIBOR spadał, też nikt by się nie zastanawiał, czy jest to wskaźnik do podważenia, czy nie.

Odpowiedz
avatar Error505
0 10

@marcelka: Tak sobie myślę i sam nie jestem pewien czy to podobna sytuacja logicznie ale... Jeśli ktoś zostanie nabrany "na wnuczka" to też użyjesz tej samej argumentacji?

Odpowiedz
avatar Samoyed
4 10

@Error505: Ja uzyje. Jezeli ktos zostal oszukany, oszukujacy powinien mu to wynagrodzic i jest ewidentna szumowina i zlodziejem. Niemniej, jezeli ktos sie tak na chama daje oszukac, jak np. na przekret nigeryjski, to sam jest sobie winien. Taka prawda. W metodzie na wnuczka chodzi o ludzi starszych i to ich nieco usprawiedliwia. Panstwo powinno ich chronic, niemniej w dalszym ciagu sami sa sobie winni. Tym bardziej, ze skoro ktos trenuje na nich metode na wnuczka, to oznacza, ze osoba ta ma rodzine. Zamiast robic cos glupiego, powinna sie z ta rodzina skontaktowac. Wiek nie zwalnia z logicznego myslenia. Oczywistym wyjatkiem sa ludzie chorzy. Ci w pelni sprawni umyslowo powinni miec swiadomosc swoich czynow, niezaleznie od wieku. Ojca mojego znajomego, lat 80, ktos oszukal metoda na policjanta. Zabral mu ze 100 tys. Szkoda mi czlowieka, ale nic nie usprawiedliwia tego, ze nie zadzwonil do syna (z ktorym byl w kontakcie 24 h na dobe, to bardzo oddany normalny syn). Nawet mu ten syn jego wine wytknal, choc delikatnie.

Odpowiedz
avatar Error505
2 8

@Samoyed: Oszustwo to oszustwo. Ofiara jest ofiarą niezależnie od płci, wykształcenia, religii czy wieku. Ale Ty chyba tego nie pojmiesz.

Odpowiedz
avatar Samoyed
-5 13

@Error505: Wszystkimi swoimi wypowiedziami usilujesz sugerowac, ze znasz sie na prawie. Studencik prawa? Good for you. Problem w tym, ze nie rozumiesz co czytasz. Rozumiem problem, usilujesz w trakcie czytania odpowiedziec od razu w glowie, czego wynikiem sa jakies dziwne myslowe trajektorie. Dokladnie to napisalam. Oszustwo to oszustwo, niezaleznie na kim jest dokonywane, wiec nie mozna powolywac sie na metode "na wnuczka" jako na oszustwo bardziej potepiane. Nie jest jak usilujesz sugerowac - dla mnie ofiara rownie poszkodowana jest staruszek i sprytny mlody biznesman, jezeli sa oszukani. I obydwaj mieli szanse w pewnym momencie oszukania uniknac. Staruszek pewnie mialby oszusta bardziej na widelcu, tylko sie zwalnia z myslenia z jakiegos powodu.

Odpowiedz
avatar Error505
4 10

@Samoyed: Haha. Zajmuję się czymś zupełnie innym. Jednak rzeczywiście prawo mnie interesuje i gdybym miał szansę raz jeszcze rozpoczynać karierę zawodową to możliwe, że byłoby to prawo. Dlatego może to co dla Ciebie jest proste i oczywiste dla mnie takie nie jest. Jednocześnie orientuję się na tyle w teorii prawa by dostrace zawiłości w tym co dla Ciebie oczywiste. I śmiem twierdzić, że Twoja łatwość formowania kategorycznych sądów wynika nie z wiedzy a z ignorancji.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
6 10

@z_lasu: Umowy na, w przeliczeniu, grubo ponad 100 tysięcy, czy nawet więcej, złotych i to na 15-30 lat, powinno konsultować się z własnym prawnikiem i/lub doradcą finansowym, te kilkaset złotych za poradę jest niczym przy setkach tysięcy złotych. Twierdzenie, że banki to instytucje zaufania publicznego jest pustym sloganem. Banki, jak każde inne przedsiębiorstwa, są po prostu nastawione na możliwie duży zysk.

Odpowiedz
avatar z_lasu
0 6

@rodzynek2: Nie wiem ile masz lat, czy pamiętasz czasy, gdy udzielane były te kredyty i retorykę wokół. Wówczas NIE BYŁO doradców finansowych. Biura, które szumnie nazywały (i nazywają) się doradcami były i są pośrednikami bankowymi. Mieli i mają plany sprzedażowe zaś dobro klienta w tzw. głębokim poważaniu. Tak naprawdę u nas doradcy kredytowi nie istnieją. Można posiłkować się doradcami podatkowymi, radcami prawnymi. A poza tym człowiek jest zostawiony sam sobie, temu co przeczyta i zrozumie. I jeszcze musi odfiltrować to co jest artykułem sponsorowanym, reklamą a co eksperckim komentarzem do obowiązującego stanu prawnego i sytuacji ekonomicznej. Powiedz mi, dlaczego dopiero gdy drastycznie zaczęło rosnąć oprocentowanie kredytów w PLN, zaczęło się mówić o stałym oprocentowaniu? Dlaczego większość kredytobiorców nie miała o tym pojęcia i nie dostali takiej propozycji? Dowiedzieli się dopiero jak dostali finansowo po dupie, a oprocentowanie było na tyle wysokie, że banki i tak zacierają ręce, bo zarobią więcej przy aneksowaniu. Z perspektywy czasu, myślę że to, że banki teraz przegrywają, powinno nauczyć ich (i wszystkich przedsiębiorców), że pazera i nieuczciwe warunki umów mogą się odbić czkawką nawet po latach. Bo te 15 lat temu, tak naprawdę, tylko banki wiedziały, że frank jest na najniższym poziomie (ok. to można było sprawdzić), że kurs jest niedoszacowany i sztucznie utrzymywany na niskim poziomie przez centralny bank Szwajcarii (to nie była powszechna wiedza), że to prędzej niż później pieprznie (wiem wróżenie z fusów, ale symulacje spłaty szły w zupełnie przeciwnym kierunku). I myślę, że o tym nie wiedział szeregowy pracownik na pierwszej linii obsługi klienta (bo on miał sprzedawać i był szkolony tak aby sprzedać) a ci, którzy opracowywali założenia tych umów, czyli sama góra, analitycy i inni specjaliści bankowi. A banki chciały się tak nachapać, że udzielały wówczas kredytów nawet na 110% wartości nieruchomości. Wpuszczały w ten kanał ludzi, którzy zarabiali średnio (odmawiając im kredytu w złotówkach) i przedstawiały mocno niedoszacowane symulacje spłaty. Jednocześnie w ten sposób bardzo mocno nakręcały wzrost cen nieruchomości. A odnośnie instytucji zaufania publicznego. Podpisując jakąkolwiek umowę, wychodzę z założenia, że korzyści będą obopólne. Ja dostanę usługę lub produkt, który jest mi potrzebny, ktoś w związku z tym zarobi pieniądze. Zakładam, że obie strony chcą się z niej wywiązać i nie planują wzajemnie oszustwa. Jednocześnie liczę, że druga strona jest profesjonalna i dołoży starań aby przygotować ofertę zgodną z prawem i swoją najlepszą wiedzą. W przypadku kredytów frankowych, tak naprawdę jedynie banki miały komplet wiadomości i znały (przewidywały) ryzyko. A mimo to nie dzieliły się tymi informacjami ze swoimi klientami a nawet wprowadzały ich w błąd przedstawiając lipne symulacje spłaty.

Odpowiedz
avatar Kalart
1 3

@rodzynek2 Banki, to takie magiczne instytucje, które mają 20 tysięcy złotych, a pożyczają 300 tysięcy złotych. Gdyby wszyscy posiadali taką magię, ludzie pożyczaliby od rodziny. Ta magia właśnie sprawia, że nie można ich traktować jak każde inne przedsiębiorstwo. Nazywa się to kreacją pieniądza. Oczywiście banki operują bardziej na miliardach niż tysiącach, ale zasada ta sama. Zabierz im kreację pieniądza, a instytucje zaufania publicznego będą pustym frazesem. Teraz, skoro mają przywileje, to mają i obowiązki.

Odpowiedz
avatar mama_muminka
-1 3

@marcelka Moi teściowie mają taki kredyt. Braki jak frank był po jakieś 2 zł. Dostali analizy od banku, jak będzie kształtować się rata, kiedy kurs bedzie się wahać o 10-20%. Byli na to przygotowani. W grudniu ratę płacili wg kursu 4.7. To jest wzrost o 135%. Pytanie dlaczego tylko jedna stroną umowy, ta słabsza, ma ponosić ryzyko walutowe.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 5

Banki tak leciały z tymi kredytami. Znam osobę. Chłopak razem z żoną chcieli kredyt na mieszkanie. Ok na wklad własny jest. Potrzebowali raptem chyba 90k złotych. I co. W złotych jak chciał to sorry 2 umowy o pracę to za mało, brak zdolności. Ale we frankach no jasne nawet więcej będzie.

Odpowiedz
avatar SirCastic
2 8

@szembor: a w providecie to by mu nawet 3x tyle dali, byle weksel i hipotekę podpisał. I co w związku, brać? To jest wszystko przygotowane na jeleni, którzy myślą że są przebiegli i wypatrzyli wyjątkową okazję - a to kredyt większy, a to samochód z komisu tańszy, a to garnki Zeptera w promocji... A potem zdziwko, że to nie dobrzy wujkowie, tylko wygadani sprzedawcy na prowizji.

Odpowiedz
avatar justjoan
2 2

Bo kredyty bierze się w walucie, w której się dostaje wypłatę. Z tego, co wiem, prawie nikt z "frankowiczów" nie zarabia we frankach szwajcarskich...

Odpowiedz
avatar mama_muminka
0 2

Spokojnie, bank próbuje cię zastraszyć. Póki co, orzecznictwo jest takie, że żaden bank jeszcze nie wygrał sprawy o bezpodstawne wzbogacenie.

Odpowiedz
avatar mama_muminka
0 2

Mam dwie uwagi do komentarzy tutaj. Pierwsza, to pamiętajcie że mówicie z perspektywy osób, które już wiedzą, co się wydarzyło. Wiedzą, że kurs może wzrosnąć 2x, wiedzą, że może być wojna i pandemia. 15 lat temu mindset był inny. Gdybyście to wy mieli 30 lat i próbowali właśnie ogarnąć jakieś mieszkanie, prawdopodobnie też byście mieli kredyt we frankach, bo one na rynku dominowały. 90% kredytów było we frankach i 10% w złotówkach. Po drugie, sąd nie orzeknie nieważności umowy, bo "kurs wzrósł". Nieważność jest orzekana, ponieważ umowy są wadliwie skonstruowane. Na niekorzyść klienta. To było celowe działanie banków, które latami wciskały abuzywne zapisy do umów. Więc niech się teraz banki nie dziwią, że sądy orzekają, że taka umowa jest nieważna. Tyle od osoby z doświadczeniem (studia plus praca) finansowym (i kredytem w PLN, ale wziętym duuużo później, więc nie udaje mądrzejszej niż jestem)

Odpowiedz
avatar Samoyed
-1 5

@mama_muminka: 16 lat temu mialam 36 lat i bralam kredyt na dom. Oczywiscie, ze mialam propozycje kredytu we frankach. O ile w zlotowkach moglam wziac jakies 700 tys. to we frankach moglam wziac ponad milion i to z mniejsza rata. Poniewaz wychowali mnie z przeswiadczeniem, ze cuda to raczej nie istnieja i nic za darmo sie nie dostaje, poszlam do zwyklego doradcy finansowego, z ulicy, niezwiazanego z bankami. Powiedzial mi, ze niech mnie opatrznosc broni! I przedstawil mi mozliwe czarne scenariusze na najblizsze 20 lat, bo takim okresem kredytowania bylam zainteresowania. W tym byla inflacja, zalamanie sie rynku walut, zmiany w Szwajcarii, wojna lokalna i globalna i upadek giganta finansowego, czyli normalne rzeczy, ktore sie kiedys zdarzaly, zdarzaja sie i zdarzac beda, zadna nowina. Po tym stwierdzilam, ze mam w nosie ryzyko, wole mniejszy kredyt. Podzielilam sie tym z kolega, ktory bral podobny, tylko dluzszy, kredyt w tym samym banku (a raczej instytucji, bo to byl Open Finance) i poinformowalam go, ze rezygnuje z frankow. Powiedzial mi, ze jestem ciezka frajerka, bo rezygnuje z darmowej kasy, a takie katastrofy maja marna szanse na spelnienie. A spelnily sie wszystkie, choc niektore szybciej, inne pozniej. Ja splacilam ten kredyt duzo szybciej, wiec i tak bym sie nie zalapala na zmiane franka, ale o tym nie wiedzialam wtedy. On domu jeszcze nie stracil, ale pozera mu wszystko co ma, tym bardziej, ze jego sytuacja zyciowa sie zmienila i juz nie zarabia tyle co dawniej. I wlasciwie wegetuje, bo zarabia tylko na kredyt. Jezeli ktos mial 30 pare lat nie musial byc idiota. Ani geniuszem, wystarczylo nie wierzyc w cuda i minimum wysilku wlozyc w zapoznanie sie z tematem. Minimum, jedna wizyta u specjalisty.

Odpowiedz
avatar mama_muminka
0 0

@Samoyed Ty miałaś wybór, bo miałaś zdolność na oba kredyty. Większość osób dostała wycenę wg której miała zdolność tylko we frankach. Więc to jakby zupełnie inne rozważania. Moi rodzice też mieli zdolność w obu. Wzięli franki, bo było taniej. Spłacili przed czasem. Załapali się na wyższego franka, ale dopiero kiedy kurs dobijał do 4.0 rata "frankowa" przekroczyłaby "złotówkową". Wg takiego kursu zapłacili może miesiąc, dwa, a potem wycofali inne środki i spłacili kredyt do zera i już. Moi teściowie dostali zdolność tylko we frankach. Wzięli tyle samo ile planowali wziąć w złotych. Już spłacili swój kredyt, ale dalej są winni bankowi tyle samo co na początku. Ponieważ mają kredyt indeksowany, czyli najprostszy do wygrania w sądzie, doradziłam im pozew. Sprawa w toku. Ich doradca przedstawił im scenariusz na wzrost franka max 20% mówiąc z uśmiechem "ale to się a praktyce nie może wydarzyć". Nie nazwałabym tego prawidłowym poinformowaniem o nieograniczonym ryzyku kursowym... Pracują w oświacie obydwoje, więc mają wyższe wykształcenie, ale daleko im do finansów.

Odpowiedz
avatar Samoyed
0 2

@mama_muminka: Jak nie masz zdolnosci to nie bierzesz, to nie wymaga mozgu elektronowego i rozleglej wiedzy z ekonomii. Skoro ktos jest na tyle naiwny, zeby po porade czy brac kredyt isc do goscia ktory jest zdesperowany, zeby im ten kredyt wcisnac, to moge mu wspolczuc jak kazdej osobie uposledzonej spolecznie, ale nie chce placic za jego bledy. Zapewne tesciowie uwazaja sie za ludzi zdolnych podejmowac decyzje. A nie sa. I teraz inni klienci tego banku beda placic za ich zadufanie, bo przeciez nie bank - ten musi to sobie jakos odbic.

Odpowiedz
Udostępnij