Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia o tym, jak pewna firma okradła legalnie klientów. Nie wiem czy…

Historia o tym, jak pewna firma okradła legalnie klientów.

Nie wiem czy w Polsce się o tym mówi, bo brytyjska firma Made.com chyba nie funkcjonowała na polskim rynku. Funkcjonowała za to na rynku brytyjskim, francuskim i w kilku innych zachodnioeuropejskich krajach. W skrócie, Made.com proponował meble, oświetlenie oraz inne przedmioty dekoracyjne w cenach trochę wyższych niż, na przykład, Ikea, ale i lepszej jakości, i dzięki temu cieszył się dosyć dobrą reputacją. Jedyny minus - meble były robione na zamówienie, więc i czas oczekiwania na dostawę dłuższy niż w innych sklepach (nawet do 3-4 miesięcy). Kiedy zaczęłam rozglądać się za nową kanapą, zdecydowana większość osób, z którymi o tym rozmawiałam, polecała mi Made.

Mój przypadek jednak nie jest jeszcze najgorszy...
Otóż Made.com od pewnego czasu borykał się z, dobrze ukrywanymi, problemami finansowymi - bo wojna na Ukrainie, inflacja, Covid i wszystkie inne plagi egipskie. Zamiast zwinąć interes dyskretnie i uczciwie, firma zrobiła sporą akcję promocyjną na początku października przyciągając klientów obniżkami cen, po czym ogłosiła upadłość pod koniec tego samego miesiąca. Innymi słowy: firma, wiedząc, że lada dzień zamknie interes, sprzedała towar i tym samym zebrała kasę, wiedząc, że klienci nigdy go nie dostaną, a i odzyskać pieniądze będzie im trudno. Rekordzista wydał u nich prawie 10 tysięcy euro.

To jednak nie wszystko, bo są klienci, którzy złożyli zamówienia wcześniej i którzy też nie zobaczą ani mebli ani swoich pieniędzy. Niektórzy czekają na realizację zamówienia z lutego. Inni czekają na dostawę, ale firma transportowa odmawia dostawy towaru, bo Made nie zapłacił za ich usługi. Jeszcze inni odesłali wadliwy towar kilka miesięcy temu i do tej pory nie dostali zwrotu pieniędzy.
Ja mam to szczęście w nieszczęściu, że kanapę dostałam w maju, ale po niecałych dwóch miesiącach jeden z podłokietników po prostu się złamał. Złożyłam reklamację, więc zaproponowano mi zwrot pieniędzy lub wymianę kanapy na nową. Wybrałam tę drugą opcję, ale nowej kanapy oczywiście nie dostanę. Podłokietnik naprawię jakoś sama.

Jeśli zaś chodzi o próby odzyskania pieniędzy, to póki co tylko PayPal rozpatruje pozytywnie wnioski o zwrot wpłaconej kwoty. Niektóre banki czasami też zwracają pieniądze po dostarczeniu bardziej obszernych wyjaśnień, ale jeśli płatność została zrealizowana ponad 120 dni wcześniej, to odpowiedź jest negatywna. Z kolei firma oferująca płatność na raty odmawia wszystkim jak leci, uzasadniając swoją decyzję tym, że nie dostali informacji o anulacji zamówienia ze strony Made. Tyle, że takiej informacji nigdy nie dostaną.

Wisienką na torcie w tej historii, jest pani adwokat, która obiecała na facebookowej grupie wspólny pozew i bicie się o odszkodowania do ostatniej kropli krwi. Jej honorarium to 10% od wartości każdego zamówienia, a koniec końców jej pomoc ograniczyła się póki co do rady by wszyscy wysłali list polecony do Made. Listy pozostały bez odpowiedzi, bo nie ma już na nie kto odpowiedzieć.
PWC, który został wyznaczony na likwidatora administracyjnego firmy Made, wydał kilka dni temu oświadczenie, że klienci mogą co najwyżej liczyć na zwrot 1.6% kwoty zamówienia, a to i tak nic pewnego. Wiadomo, że są rzeczy ważne i ważniejsze, a klient jak ten wrzód na tyłku jest najmniej ważny...

Made.com

by poliglotka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar krzycz
12 12

klient i w polskim prawie jest na samym końcu drabinki wierzycieli. Najpierw - instytucje państwowe. ZUSy i inne NFZy A dopiero później wierzyciele, pracownicy i klienci. Więc co się uda, to się uda...

Odpowiedz
avatar Jorn
11 11

Wysłanie tego listu jest pierwszym krokiem w procedurze. Dopiero po odczekaniu na odpowiedź (nawet jeśli z góry wiadomo, że odpowiedzi nie będzie), prawnik może działać dalej.

Odpowiedz
avatar poliglotka
3 3

@Jorn Szczerze powiedziawszy to nie wiem czy jeszcze cokolwiek można w tej sprawie zrobić skoro likwidator ustalił już warunki, a sama firma ogłosiła bankructwo, więc jest niewypłacalna. Dla mnie, to trochę jak żerowanie na cudzej krzywdzie.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
3 3

@poliglotka: Może nie jestem w temacie do końca i nie wiem, jak dokładnie działa tzw. prawo upadłościowe w kraju siedziby mode.com, ani w krajach gdzie sprzedawał nierealizowane zamówienia, ale można spróbować takich dwóch opcji. Zakładając, że zarząd planował upadłość firmy lub wiedział, że upadłość to nieunikniona kwestia i nie poinformował i tym zamawiających klientów, to można ich ścigać: -O oszustwo, no, bo przyjęli pieniądze wiedząc, że nie będą mogli ani zrealizować zamówienia ani zwrócić pieniędzy za niedostarczony towar (tu gorzej mogą mieć ci z reklamacją lub gotowym, ale nieodebranym towarem). -Ścigać zarząd o zwrot pieniędzy z ich prywatnego majątku. Jak uda się udowodnić oszustwo, to na pewno. A wcześniej, to przynajmniej w polskim prawie tak jest, że zarząd można ścigać z ich prywatnego majątku, jeżeli nie zgłoszą wniosku o upadłość do 30 dni od dnia "dowiedzenia się", że firma może być niewypłacalna.

Odpowiedz
avatar Jorn
2 2

@poliglotka Można zgłosić roszczenie i liczyć na to, że jakieś ochłapy im spadną, gdy dojdzie do etapu zaspokajania klientów. I najprawdopodobniej tego dotyczył ten list, bez którego na pewno nie dostaliby nic.

Odpowiedz
avatar poliglotka
1 1

@rodzynek2 We Francji tak to nie działa. Przynajmniej, nie zawsze, bo rozgranicza się mocno osobę moralną od osoby fizycznej w większości form działalności. Przykład: obok teatru, w którym pracowałam kilka lat temu był inny teatr, który postanowił powiększyć sobie jedną z sal, która mieściła się w piwnicy. Trochę za bardzo ją powiększył, bo naruszył fundamenty mojego teatru, swoją drogą zabytku. Zaczęliśmy się sądzić o odszkodowanie lub chociaż pokrycie kosztów remontu (wzmocnienie fundamentów, załatanie pękniętych ścian i nie wiem co tam jeszcze). W tym czasie firma zarządzająca teatrem obok ogłosiła bankructwo i tyle było z procesu. Kasy nie zobaczyliśmy nigdy, remont teatr robi na swój koszt. A właściciel sprzedał stary teatr, założył nową firmę i tyle go było widać.

Odpowiedz
avatar Michail
3 3

Jeszcze jest Charge Back jak ktoś płacił kartą Visa lub MasterCard.

Odpowiedz
avatar poliglotka
1 1

@Michail Z tego, co pisali ludzie na grupie, to też nie zawsze działa. Nie pamiętam już czy chodzi o termin transakcji czy o to, że firma nie jest zarejestrowana we Francji.

Odpowiedz
avatar Error505
2 2

@poliglotka: Dziwne. Korzystałem z charge back na początku pandemii. Odzyskałam tak kasę od Ryanaira. Firma na pewno zarejestrowana gdzie indziej a i czas był długi (prawie 7 miesięcy od transakcji do reklamacji). Co prawda to polskim systemie prawnym ale Francuski powinien być podobny w tym względzie.

Odpowiedz
avatar Jorn
2 2

@Error505 Z charge backu udało mi się skutecznie skorzystać, kiedy upadały linie lotnicze powiązane z Amber Gold. Podczas pandemii mi się nie udało, choć chodziło o płatności różnymi kartami wystawionymi w różnych krajach. Na szczęście udało się odzyskać pieniądze w drodze bezpośredniego upominania się.

Odpowiedz
avatar iks
3 3

W Polsce była podobna sytuacja z cateringiem Pure and Fresh. Przebalował szef hajs to zrobili mega promocję, złapali mase chętnych i jako ze covid to się zamkneli.

Odpowiedz
Udostępnij