Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

W nawiązaniu do właścicieli psów, którym odbija na punkcie pupili (pani z…

W nawiązaniu do właścicieli psów, którym odbija na punkcie pupili (pani z psem w sklepie). Zwierzęta lubię, choć w domu bym nie chciała raczej mieć, ale zdarza mi się jakimś łatwym okazem pozachwycać czy pobawić się z pupilami znajomych - zwierzę jak zwierzę, istota jak istota, nie moje to i żadnych emocjonalnych więzi z nimi nie mam.
Moje osobiste zestawienie ludzi, którzy nie ma rozumieją, że nie każdy musi ich pupilcia kochać.

1. Zdarzyło mi się zmienić fryzjerkę, bo ta, do której do niedawna chodziłam przeszła na emeryturę. "Moja" fryzjerka poleciła swoją koleżankę. Przy pierwszej wizycie zauważyłam, że u pani w salonie jest pies, oczywiście usłyszałam, że to jej niuniuś i mam się nie bać, bo niegroźny. Ok, faktycznie pies się grzecznie zachowywał, a w sumie to spał, cięcie fajnie wyszło, więc wróciłam po paru miesiącach. Pies znowu spał i wszystko było okej do momentu aż się obudził i mimo, że nadal był spokojny pani zaraz się zerwała i zaczęła do niego cmokać i niuniusiać, co sprowokowało psa do podejścia do niej (pod fotel na którym siedziałam).

Pani odłożyła nożyczki, zaczęła psa tulić i głaskać, a następnie znów wzięła się za moje włosy. Zwróciłam jej uwagę, że bardziej komfortowo bym się czuła, gdyby po cacaniu pieska umyła ręce. Pani to zrobiła bez słowa, po czym walnęła mi z pretensją, że jej pies jest czystszy niż niejeden klient, co do niej przychodzi... Fajnie, nie mam zamiaru tego empirycznie sprawdzać.

Po paru minutach nagle stwierdziła, że musi z psem wyjść na "siusiu i kupku" (tak to ujęła) i zostawiła mnie w środku ścinania z mokrą głową. Gdy wróciła po ok. 10 minutach byłam już porządnie zirytowana, ale najlepsze na koniec.

Gdy wstawałam z fotela pies podszedł do mnie i zaczął domagać się pieszczot, ocierając się o mnie pyskiem - dodam, że duży pies, typ "śliniący" - nie wiem, jaka to rasa. Efektem była strużka jego śliny roztarta na mojej sukience. Pani fryzjerka serdecznie się roześmiała, że jej niuniuś mi pamiątkę zostawił. Powiedziałam pani dosadnie, że nie uważam tego ani za zabawne ani za słodkie i gdyby była to bardziej wartościowa sukienka albo kostium to byłabym właśnie parędziesiąt złotych w plecy za czyszczenie, szczęśliwa była to zwykła codzienna sukienka do wyprania w pralce. Obie się zgodziłyśmy, że więcej do niej nie przyjdę.

2. Poszłam z koleżanką i latoroślami na plac zabaw, duży, ogrodzony, na który teoretycznie nie można wprowadzać psów, ale tutejsi psiarze i ich pupile raczej umieją się zachować, więc widok psiurka wylegującego się pod ławką nikogo nie dziwił. Tego dnia na ławce siedziała starsza pani z małym, rozkrzyczanym pieskiem. Piesio szczekał praktycznie non-stop i rzucał się w kierunku każdego, kto obok przechodził, a tym bardziej na przebiegające dzieci. Na szczęście był na smyczy.

Nie wiem, co starszej pani nagle odwaliło, że pieska spuściła ze smyczy, żeby sobie pobiegał. Kurna. Pies zaczął biegać jak oszalały i szybko ktoś zwrócił pani uwagę, żeby psa wzięła na smycz. A pani odpowiada leniwie, że piesek nic nie zrobi tylko chciał z jej wnusiem pobiegać. A jak jedno dziecko zaczęło płakać i uciekać przed ujadającym psem, to właścicielka tylko wyburczała:
- I co się tak drzesz, przecież nic ci nie zrobi!
Dopiero zdecydowana reakcja matki tego dziecka sprawiła, że pani babcia łaskawie wzięła psa na smycz.

3. Mam sąsiadkę, uprzejmą starszą panią. Ostatnio idąc po klatce schodowej minęłam pod jej drzwiami przywiązanego do poręczy psa. No nic, pies siedzi, widać, że średnio zadowolony z sytuacji, ale spokojny. Parę dni później - to samo, tym razem szłam z dzieckiem, dziecko oczywiście "piesiek, piesiek, mama, piesiek!" Obeszliśmy jednak szerokim łukiem, tłumaczę, że psa nie znamy, nie wiemy do kogo należy, więc nie zaczepiamy.

Przy trzeciej tego typu sytuacji było inaczej, bo pies skomlał na całego. Zadzwoniłam do drzwi sąsiadki i spytałam czy coś jej wiadomo na temat psa na klatce schodowej. Sąsiadka zawołała jakąś "Hanię" i z wnętrza mieszkania wyłoniła się nadęta matrona i pyta z pretensją o co chodzi. Okazało się, że to jej pies, no siedzi se na klatce, i co? A nico, skomli od dobrej godziny (bardzo komfortowe gdy mieszka się piętro wyżej i pracuje z domu). Matrona pyta co ja od niej chcę. Ona do koleżanki przyszła w odwiedziny, ale koleżanka ma koty, które z jej psem się nie lubią, a przecież samego go w domu nie zostawi. Sąsiadka na szczęście zareagowała rozsądniej, powiedziała, że koty zamknie w kuchni i piesio może siedzieć z nimi w pokoju. Matrona jeszcze pomarudziła, że go smród kotów będzie drażnił, ale ostatecznie zabrała tego biedaka z klatki.

4. Dawno, dawno temu gdy jeździłam z miasta studenckiego do domu rodzinnego pociągiem. Z pociągu tłok i ścisk (pozdrowienia z tego miejsca dla PKP), wchodzi kobieta z dużym psem. Robi się problematycznie, a kobieta drze się na całego, że ludzie mają się posunąć, bo ona nie ma gdzie z psem stanąć. Ludzie odkrzykują, że nie ma gdzie się posunąć, na co baba wygraża się, że zaraz psu kaganiec zdejmie i poszczuje, to zaraz znajdą miejsce, żeby się posunąć. Po interwencji konduktora uspokoiła się i stanęła grzecznie, racząc podróżnych ciągłymi jękami, że biedny pies musi w takich warunkach podróżować, on się stresuje, bo ludzie niedobre. Taaa, ludzie niedobrzy, bo nie wysiądą, żeby pies miał miejsce.

Pozdrawiam psiarzy, kociarzy i bezzwierzęcych. Szanujmy się :)

zwierzolubni

by ~niemamzwierzaka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Allice
12 14

To fryzjerka od siedmiu boleści między klientami nie myje rąk skoro podnosi ten argument? Brr, wystawiłabym opinię gdzie trzeba i nie wróciła. Bo higiena powinna być w rakich miejscach nadrzędna

Odpowiedz
avatar Armagedon
3 9

@Allice: Wiesz, ja kiedyś w autobusie byłam świadkiem takiego dialogu. Jakiś facet (początku całej akcji nie widziałam) rozdarł się na dziewczynę z długimi włosami, żeby przestała majtać przed jego twarzą swymi brudnymi kudłami. Na co panna mu rzekła... "moje włosy są czyściejsze od pańskiego podniebienia". Jak myślisz? To mogła być prawda?

Odpowiedz
avatar Allice
4 6

@Armagedon: Tobie to ja w niewiele wierzę. A w historie o psiarzach mających gdzieś otoczenie tak, po tym jak widziałam psa bez smyczy w restauracji, wchodzącego też do kuchni bo smycz za droga dla paniusi

Odpowiedz
avatar Armagedon
-1 3

@Allice: Chyba nie skumałaś. Więc spróbuję inaczej. "...walnęła mi z pretensją, że jej pies jest czystszy niż niejeden klient, co do niej przychodzi..." Sądzisz, że mówiła prawdę? Bo ja niedowierzam. No chyba, że do tego zakładu wpadają czasami bezdomni...? I skąd wiesz? Może PO NICH fryzjerka ręce myje?

Odpowiedz
avatar Allice
2 4

@Armagedon: chyba nie skumałeś. Więc spróbuję inaczej: "...walnęła mi z pretensją, że jej pies jest czystszy niż niejeden klient, co do niej przychodzi..." Taki teks i zachowanie (umycie rąk dopiero na prośbę klienta) sugeruje bycie na bakier z higieną i żółtą jak nie czerwoną flagę dla klienta. A ludzie też potrafią mieć włosy/głowę w różnym stanie - wystarczy źle stosować kosmetyki/kiepsko spłukiwać. Nie tylko u bezdomnego

Odpowiedz
avatar digi51
7 13

@Honkastonka: 4 postukanych psiarzy i to najwyraźniej na przestrzeni kilku lat. Ale APOGEUM :D Osobiście to chyba miałabym takich przypadków znacznie więcej jakbym pamięć wysiliła

Odpowiedz
avatar StaraLadyPank
6 8

Też mi się raz trafiło zawitać do "salonu" gdzie na kanapie dla klientek królował pies.Taki mały obszczymurek,jazgoczacy na każdego kto wszedł.Fantastico.

Odpowiedz
avatar dayana
-2 14

Gdyby ludzie byli normalni: 1 - oddaje się psa na tresurę, potem nie zaczepia ludzi i może sobie spokojnie leżeć w kącie. 2 - to już po prostu głupota, chociaż też wynika z niedostosowania do potrzeb, bo czemu place zabaw są praktycznie pod każdym blokiem, a parki dla psów to jakiś rarytas? Oczywiście nie winię tutaj osób z dziećmi i nie bronię zachowania tej babki, ale na problem szuka się rozwiązań, a nie wprowadza masę zakazów, żeby nikt nie śmiał śmieć. 3 - to kompletna głupota, pies czułby się lepiej w domu niż na klatce schodowej... Durne babsko i tyle. 4 - zależy jak to wygląda. Czasem ludzie po prostu się uprą, że muszą stać w przejściu zamiast przejść kawałek dalej i zrobić miejsce. Ja w takich czasach jeszcze byłam mała lub w ogóle nie było mnie na świecie, ale słyszałam, że jak np. jechało się do Gdańska to nierzadko dopiero w Gdyni można było wysiąść, bo po prostu ludzi było full, a nikt nie chciał wyjść, żeby wypuścić wysiadających, bo nie było gwarancji, że potem jeszcze wsiądzie. W takim wypadku w ogóle kto to woził zwierzęta xD No i tutaj też pkp bez sensu robi, bo płacisz extra za przewóz psa, a nie gwarantują dla tego zwierzaka żadnych warunków. Jeszcze małego to można na kolana, ale jakby ktoś z jakimś owczarkiem niemiecki czy bernardynem to nie mam pojęcia co ma zrobić.

Odpowiedz
avatar digi51
3 9

@dayana: ad. 3 czyżby był to wynik tego, że jeśli mowa o takich parkach dla psów jak w Stanach to potrzeba na to ogromnego terenu, a plac zabaw "pod każdym blokiem" zajmuje czas max. kilka metrów kwadratowych? W Polsce jest mnóstwo terenów zielonych, gdzie można pójść z psem i go wybiegać. Tylko trzeba chcieć takie miejsce znaleźć i przy przygarnianiu psa mierzyć siły na zamiary, a nie mieszkając w centrum miastach brać psa, którzy potrzebuje mnóstwo ruchu, a potem jęczeć, że nie ma psa gdzie wyprowadzić. W sąsiedztwie moich rodziców jest "psiarska" łąka, kawałek zaniedbanego zielonego terenu. Jedyny minus, że nieoświetlona, więc rozumiem, że ktoś tam nie chce chodzić po zmroku. Ale są ścieżki, jest gdzie psu piłkę rzucić. Kawałek dalej niewielki las. A ludzie i tak idą z psem 3m od klatki, bo komu by się chciało iść te kilkadziesiąt metrów na łąkę...

Odpowiedz
avatar Habiel
2 6

@digi51: Dokładnie. Płać zabaw na nowych osiedlach to często jeden domek lub jeden Bujak i cyk, wymóg prawny odhaczony. Psy, które wymagają dużej przestrzeni w centrum miasta, gdzie mogą skorzystać tylko z chodnika, to dla mnie nieporozumienie. I podobnie jak u twoich rodziców, u mnie wystarczy wyjść za blok na łąkę-co prawda na około, bo oddzielą ją ogrodzone osiedle, a i tak większość ludzi idzie z psami po okolicznych blokach. Nie mówiąc już o tym, że 0,5 km dalej są gigantyczne jak na miejskie warunki, łąki nad rzeką. I ja osobiście swojego psa nie mam, ale gdy opiekowaliśmy się psem sąsiadów, który wymagał właśnie sporo ruchu, to szliśmy z nim na tę łąkę nad rzekę i tam na lince mógł spokojnie pospacerować(nie mój pies, wolę mieć go pod taką kontrolą, mimo ze jest po psiej szkole i teoretycznie, orzywołaniem nie ma problemu ), a nie na krótkiej smyczy wśród bloków.

Odpowiedz
avatar Armagedon
9 13

@Windowlicker: Jasne! Ludzie, którzy lubią kontakt z jakimkolwiek zwierzakiem - to przecież patologia. Po co, w ogóle, bozia te zwierzaki stworzyła? Nikomu do niczego nie są one potrzebne, w zasadzie. A już na pewno nie do kochania!

Odpowiedz
avatar Bubu2016
3 15

"Smród kotów"? Kocie futerko pachnie czystością.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
7 9

@Bubu2016 Ale odchody nie. A jeśli kot nie jest nauczony załatwiać się na zewnątrz albo do kuwety...

Odpowiedz
avatar digi51
4 6

@Bubu2016: Dla człowieka może tak, zapach kota może być dla psa drażniący.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
5 7

@digi51 Poza tym jakiś klient może mieć alergię.

Odpowiedz
avatar Ohboy
4 4

Trafiłam kiedyś na kosmetolog, która miała psa w swoim salonie...

Odpowiedz
avatar BordoKropka
8 8

Na „moim” placu zabaw kiedyś spotkałam psa, puszczonego luzem, którego właściciel ostrzegł, ze trzeba uważać, bo on nie lubi dzieci! Przez chwilę miałam niezłego mindfucka.

Odpowiedz
avatar KarmazynowaNoc
5 5

Ślina zwierząt jest dla mnie tak obrzydliwa, jak ludzka ślina. Ciekawe, czy fryzjerka byłaby zachwycona, gdyby ktoś ją opluł...

Odpowiedz
avatar Anonimus
1 1

@KarmazynowaNoc: znałem kiedyś rodzinę psiarzy którzy podawali jedzenie psu ze swoich ust - coś obrzydliwego jak pies potrafił wpakować cały pysk do środka

Odpowiedz
Udostępnij