Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Ależ piekielna potrafi być siła stereotypów i uprzedzeń! Takie pobieranie krwi. Większość…

Ależ piekielna potrafi być siła stereotypów i uprzedzeń!

Takie pobieranie krwi. Większość z Was przechodzi to raz czy tam kilka razy w roku i specjalnie nie zawraca sobie tym głowy. Ja jednak przechodzę to trochę inaczej.

W telegraficznym skrócie – nie mam żył. To znaczy nie, nie do końca, one gdzieś tam są, ukryte w fałdach mojej nader okazałej osoby, ale są jakieś takie cienkie, niewydarzone a ponadto ukryte na tyle głęboko, że zwykłe pobieranie krwi w moim przypadku urasta do rangi średniowiecznych tortur doprowadzając niemal do łez mniej doświadczone pielęgniarki (ja już się przyzwyczaiłam).

Scenariusz, niezależnie od tego czy jest to przychodnia państwowa czy prywatna, wygląda zawsze tak samo.

Rozpoczyna się grzebaniem igłą w czymś, co jest w zagięciu łokcia i wygląda jak żyła, ale nią chyba jednak nie jest. Po bezskutecznym grzebaniu w jednej następuje – równie bezskuteczna - próba grzebania w drugiej. Jak pielęgniarka jest wytrwała to i za trzecim razem się załapie na prace wykopaliskowe.

Potem następuje próba pobrania krwi z przedramienia, między zgięciem łokciowym, a nadgarstkiem, a na końcu uwieńczona powodzeniem i ogromnym siniakiem próba pobrania krwi z wierzchu dłoni.

I tak to się odbywało, póki nie nadeszła chwila zmiany pracy. Na lepszą, dużo, dużo lepszą.

Do nowej pracy, wiadomo, będą potrzebna badania.

Postanowiłam pójść zupełnie prywatnie ot tak, dla siebie samej, sprawdzić ten cukier i cholesterol, z którymi już jakiś czas temu zaczęły się problemy, bom baba duża i w sobie.

Naprzeciw mojego domu znajdowała się maleńka placówka określona szyldem „Analizy laboratoryjne”. Udałam się tam zatem. Ustawiłam się przed przybytkiem na 5 minut przed deklarowaną godziną rozpoczęcia jej pracy. Po dwóch minutach nadeszła zasuszona staruszka. Wielkim kluczem otworzyła przybytek i wmaszerowała do środka, gestem zachęcając mnie do podążenia za sobą.

Wmaszerowałam zatem, odwiesiłam płaszczyk na przeznaczone dla niego miejsce i zasiadłam na miejscu dla petenta za wielkim, wyglądającym na dębowe, biurkiem.

Po jego drugiej stronie zasiadła owa starsza pani. Powoli otworzyła wielką księgę, z namaszczeniem wpisała do niej moje imię i nazwisko, nazwę badania oraz kwotę, która się za badanie należała. Potem pobrała ode mnie gotówkę, włożyła do szuflady i wydała resztę.

Ufnie zasiadłam na krzesełku w poczekalni oczekując na przyjście pielęgniarki, która - jak zawsze - pogrzebie mi igłą w zagięciu mojego łokcia, podenerwuje się, zejdzie na przedramię, a potem pobierze mi krew z wierzchu dłoni, pozostawiając na pamiątkę ogromny siniak.

Jakież było moje zdziwienie i przerażenie, gdy staruszka - skrupulatnie zapisawszy wszystko w wielkiej księdze - podniosła się, założyła biały fartuch, zbliżyła się do umywalki, umyła starannie ręce, naciągnęła na nie jednorazowe rękawiczki, ujęła w dłonie igłę i... zaprosiła mnie na stanowisko do pobierania krwi!

Moja pierwsza myśl – uciekać! Skoro młode, sprawne pielęgniarki wykładały się na moich niedostępnych żyłach, to ta starsza pani mnie po prostu zmasakruje!

Na ucieczkę było jednak za późno.

Usiadłam, gdzie miałam usiąść, łapę wystawiłam, pani założyła opaskę uciskową, ręką popracowałam...

I... I co powiecie? Starsza pani wbiła mi bezbłędnie igłę w zagięcie łokcia, dokładnie tam, gdzie nigdy przedtem (i nigdy potem) nie było żył!

Pobrała, co miała pobrać.

Szkoda, że ten punkt już został zlikwidowany. Pewnie pani przeszła na zasłużoną emeryturę, Żałuję...

by KatzenKratzen
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Habiel
9 11

Po pierwsze łączę się w bólu, bo też nie mam żył. Chciałam być dawcą krwi, to Pani zbyła mnie śmiechem, że ona w moją żyłę się w życiu nie wbije, a jak się wbije to żyła pęknie. Przyznałam jej rację, bo moje każde pobieranie krwi kończy się na conajmniej siniaku. Mam swoją jedną pielęgniarkę-ma 61 lat i chodziłaz moim ojcem do klasy, która jak mnie widzi, to już szykuje się na najgorsze. A badania muszę mieć minimum raz w roku lub częściej, bo mam skłonność do anemii. Ale jej udaje się wbić i pobrać krew prawie bez strat. Mówili mi też, że przed pobraniem krwi mam wypić szklankę wody, to żyły będą lepiej widoczne.Taa,jakoś to u mnie działa tylko na pęcherz. W szpitalu już w ogóle było śmiesznie (żyły dodatkowo osłabione chorobą i operacją), bo zrobił mi się bombel z kroplówki i trzeba bylo zmienić wenflon, więc pielęgniarki spytały się czy może na mnie poćwiczyć studentka, bo ona im nie wierzy, że ze mną tak ciężko. Dziewczyna próbowała wbić się 7 razy i się poddała. Potem aby jej pokazać jak to się robi, do pracy przystąpiły starsze pielęgniarki i po kolejnych 6 nieudanych wbiciach, zrezygnowane zadzwoniły po anestezjolog, która jak usłyszała, że żadna z pielęgniarek nie umie się wbić, od razu zgadła, że chodzi o mnie. Zeszła, spróbowała dwa razy i jej się udało. A już wisiało nade mną ryzyko kroplówki w nodze.

Odpowiedz
avatar Ohboy
5 11

Również "nie mam" żył i zazwyczaj starsze pielęgniarki radzą sobie lepiej, bo po prostu mają większe doświadczenie. Ostatnie pobranie to było pół godziny wyjęte z życia, bo młoda pielęgniarka nie chciała pobrać z dłoni, bo "to boli". Szkoda, że wielokrotne dziabanie igłą przy zgięciu jednej ręki nie boli. Skończyłam z ciemnofioletowym siniakiem prawie do nadgarstka... (absolutny przerost treści nad formą i do tego niestety, ale niezbyt interesujący.)

Odpowiedz
avatar Alxndra
10 10

Też mam "nieśmiałe" żyły. Zazwyczaj dzień przed wypijam co najmniej litr więcej wody niż zwykle - a później i tak się wbijają w skórę i szukają żyły na czuja. Najlepsze są pielęgniarki onkologiczne i te starsze, zasuszone babinki na skraju emerytury- one żyły znajdą w każdej, nawet beznadziejnej sytuacji.

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
2 4

@Alxndra: ciekawy sposób, ale wszystkim co chcieliby naśladować kombinować np. więcej wody, kawy, podnieść sobie ciśnienie jak wysiłek fizyczny, i inne sposoby na to, żeby "żyły wyszły"; to przypominam przeczytać zalecenia przed badaniem krwi. Że takie czynniki mogą fałszować pewne parametry, choć innych nie ruszają. Grunt żeby nie przesadzić, i być powtarzalnym. Taki dodatkowy litr wody to raczej nie zmieni wiele, byle nie dużo więcej.

Odpowiedz
avatar annababy97
5 5

@Alxndra niesmiale zyly...swietne okreslenie...kradne.

Odpowiedz
avatar Armagedon
5 5

@Alxndra: "Najlepsze są pielęgniarki onkologiczne i te starsze, zasuszone babinki na skraju emerytury- one żyły znajdą w każdej, nawet beznadziejnej sytuacji." POTWIERDZAM! W obu przypadkach. Aczkolwiek w tym drugim - niekoniecznie "zasuszone".

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 8

Jestem honorową dawczynią krwi, na koncie ponad 25 litrów. Zanim trafię na fotel w sali pobrań muszę oddać próbkę do analizy. Moje żyły słabe nie są, bo przez wiele lat oddawałam płytki, ale też są pochowane. I żadna pielęgniarka na sali pobrań nie wkłuwa się tak pięknie jak Pan Mateusz na próbkach - wielki, brodaty, z dłońmi wielkości bochna chleba. Absolutny mistrz.

Odpowiedz
avatar Balbina
13 13

@Honkastonka: No nie ,lepsze są historie o kładkach dla pieszych, które lądują na głównej z dwoma komentarzami.

Odpowiedz
avatar singri
4 4

Byłam jakiś czas temu w szpitalu, musieli mi podać immunoglobulinę. Pomijam to, że jeden zastrzyk wymagał: Półtorej godziny czekania (ok, to położnictwo, porody pilniejsze), godziny wypełniania papierków, godziny leżenia pod KTG, zastrzyku właściwego i ponad godziny czekania na wypis. Ale KTG było najzabawniejsze: Położna jeździ mi po brzuchu tą głowicą, jeździ i nie może złapać serduszka małej. Woła starszą koleżankę. Wchodzi pani w wieku dojrzałym, choć jeszcze nie stara, bierze głowicę do ręki i przykłada ją do mojego brzucha. Raz. I słychać pukpukpukpuk... :D

Odpowiedz
avatar Kiriya
3 3

Też mam z tym problem, zwykle plaskacz w zgięcie działa cuda. Jednak żadna z pielęgniarek nie wierzy, jak mówię by strzelić. Po następnych 10 próbach. zwykle słyszę, No miała Pani rację. Chciałabym by choć jedna kiedyś się posłuchała.

Odpowiedz
avatar annababy97
4 4

@Kiriya a mnie to masakrycznie wkurza. Mowie bierz z dloni...to nieeeee...wiec siedze cicho i czekam, i czekam...a niech tylko zaboli to pytam, czy jej palce odgryzc...masakra, zeby nie sluchac pacjenta. Cale zycie mam ten problem.

Odpowiedz
avatar Armagedon
4 4

@annababy97: Pielęgniarki niechętnie pobierają krew z dłoni (o wenflonach nie wspominając), bo - wbrew pozorom - żyły na dłoniach wcale nie są "łatwe", mimo, że je widać. Na ogół są kręte, trudno znaleźć jeden dłuższy, prosty odcinek, poza tym lubią "uciekać". I w głąb, i na boki. No i, oczywiście, wkłucie istotnie jest bardziej bolesne, więc boją się, że pacjent może ruszyć ręką.

Odpowiedz
avatar hrzo
3 5

@Kiriya: Ale, skoro o tym wiesz, nie możesz sobie sama uderzyć w zgięcie? Nawet siłę dobrze dobierzesz.

Odpowiedz
avatar KatiCafe
2 2

Myślę, że mój synek mógłby podać ci rękę. On też nie ma żył. Zakładanie wenflonu to katorga i wrzask na pół szpitala. Cóż, mogę tylko powiedzieć, że boję się kiedy podchodzi do nas starsza pielęgniarka. Zawsze. A jak podejdzie młoda to robi myk myk i po sprawie. Łączę się w bólu z tobą.

Odpowiedz
avatar NacMacFeegle
5 5

Jak ja to rozumiem, zawsze z badania krwi wychodzę dziurawa jak ser szwajcarski, bo pielęgniarki próbują się wbić w zagięcia obu rąk a potem w obie dłonie. Jak nigdy wcześniej nie bałam się igieł, tak po ostatnim roku (miałam robione wielokrotnie badania krwi w związku z problemami zdrowotnymi) mam traumę i trzęsę się na samą myśl o pobraniu krwi. Hitem było jak lekarz mnie wysłał na rezonans magnetyczny z kontrastem. Pielęgniarki tradycyjnie wbiły mi się we wszystkie możliwe miejsca, tylko po to by stwierdzić, że w sumie to ten kontrast nie jest potrzebny

Odpowiedz
avatar Armagedon
4 6

@NacMacFeegle: LRKARZ zlecił badanie z kontrastem, a PIELĘGNIARKI stwierdziły, że kontrast nie jest potrzebny. Pewnie wiedziały lepiej. No, ale to dlatego, że ŻADNA nie potrafiła nigdzie znaleźć żyły, takie niedouczone.

Odpowiedz
avatar Fahren
1 9

Serio jesteś zadziwiona, że pani starsza pielęgniarka miała więcej czasu na zdobycie doświadczenia, niż młodsza?

Odpowiedz
avatar KatiCafe
0 6

@Fahren przeczytałeś chociaż historie, ale od początku? Czy wybrałeś tylko najlepsze fragmenty?

Odpowiedz
avatar Armagedon
7 7

@Fahren: Wiesz, autorka wspomina coś o stereotypach, więc ja myślę, że się bała, iż "staruszka" to już w ogóle nic nie umie, bo ręce jej się trzęsą, niedowidzi, no to gdzie ona tam jej w żyłę trafi?

Odpowiedz
avatar sanuspg
5 5

Też mam problem z żyłami, żadne picie wody nie pomaga. Najśmieszniejsze, że przy pobieraniu krwi zawsze jest ten sam scenariusz. Ja mówię, że u mnie jest bardzo ciężko, pielęgniarka odpowiada ze śmiechem, że "ooooj, zaraz zobaczymy, nie będzie tak źle!", potem próbuje... Wkłucie, szukanie, gmeranie igłą, bo przecież żyła powinna tu być, no co jest? Potem jeszcze tak we dwóch albo trzech miejscach, aż w końcu uda się nakapać do probówki i na koniec "no faktycznie, ale pani ma te żyły dziwne". Ostatnio jak anestezjolog miał mi założyć wenflon, to w końcu się wkurzył i wkłuł się w szyję :D Ale fakt, że kiedyś dwie młode pielęgniarki nie dawały rady, przyszła taka mocno starsza, wkłuła się w pięć sekund w najmocniej kłute zgięcie w łokciu i poszła.

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
-3 3

@sanuspg: a to może coś konstruktywnego, jak jest tyle osób które mają z tym faktyczny problem, to może trzeba się doprosić o zaświadczenie lekarskie i okazywać je pobierającej. A jak po takim wielokrotnym nieudanym na następny dzień wychodzą siniaki, to zgłosić się na obdukcje.

Odpowiedz
avatar sanuspg
3 3

@PiekielnyDiablik: Bez przesady...

Odpowiedz
avatar annababy97
4 4

Jakbys opisala moja historie kropka w kropke. A ostatnio przebilam wszystko. W norweskim szpitaku czekajac na operacje, po kilku nieudanych probacg znalezienia zyly do zalozenia wenflonu orzez panie pielegniarki, starsze stazem pielegniarki, przez szefkwa pieleg iarek i pana anestezjologa...uzyto aparatu usg...aby ta zyle znalezc. Pierwszy i iedyny raz.

Odpowiedz
avatar Mumei
1 5

Jest to kwestia szkolenia. Moja mama jest pielęgniarką. Ona i jej pokolenie nie ma problemów z wkuwaniem się. Wszystkiego te młodsze, już nawet te ok. 40 lat, mają problemy. Kiedyś były licea, dużo praktyk i w ogóle. I te co się znały zaczynają odchodzić na emeryturę.

Odpowiedz
avatar menelluin
7 7

@Mumei: E tam, jak dla mnie to nie pokolenie, a indywidualne zdolności. Nie wszyscy mają do tego "to coś". Ja sama nie pobieram ale obserwuję przy pobraniach w moim labie pielęgniarki i analityków medycznych (którzy z kłucia mają tylko kilka godzin zajęć). Są starsze pielęgniarki które faktycznie dziabią wszystkich i wszędzie z sukcesem, mamy też taką starszą która się do tego w ogóle nie nadaje. To samo z babkami w średnim wieku, mamy też młodziutką diagnostkę, która kłuje od niedawna a robi to lepiej niż te niektóre z 20letnim stażem. Nie ma reguły.

Odpowiedz
avatar Balbina
3 3

@menelluin: W rzeczy samej. Jest sobie starsza pielęgniarka w prywatnej przychodni. Tak jak ona masakruje mi rękę to pożal się Boże, a to wody się nie napiłam a to żyły się chowają. Nieprzyjemny babsztyl. Raz tak mnie pokuła że miałam siniaki wielkości kartki papieru. A w tej samej placówce młoda zrobiła pyk i po robocie. Została tylko kropeczka po pobraniu.

Odpowiedz
avatar Armagedon
5 5

@Mumei: @menelluin: Właściwie to obie macie rację. "To coś" daje bardzo dużo, ale "to coś" plus rzetelne szkolenie - daje jeszcze więcej. No i lata praktyki też robią swoje.

Odpowiedz
avatar KatiCafe
4 4

Aaaa słuchajcie coś mi się przypomniało. Jestem aktualnie właśnie w szpitalu i pielęgniarka mówiła mi żeby przed założeniem wenflonu czy pobraniem, porządnie rozgrzać ręce w bardzo cieplej wodzie. Wtedy nieśmiałe żyły przestają już być introwertykami.

Odpowiedz
avatar sanuspg
2 2

@KatiCafe: O, tego sposobu nie znałam. Zawsze słyszałam tylko, że trzeba wypić sporo wody i się nie stresować.

Odpowiedz
avatar Mint1989
2 2

Mam ten sam problem, różne panie już trafiłam - od takich którym się udaje za pierwszym po takie gdzie założenie wenflonu trwa 1,5 godziny a ja mam obie ręce w silnikach. Ale najbardziej mnie zdziwiło jak młoda pani pielęgniarka wyjęła urządzenie " czytnik żył" przyłożyła do ręki i od razu było widać co i jak.

Odpowiedz
avatar bazienka
2 2

jakze ja cie rozumiem, po 10 latach oddawania krwi na zylach porobily mi sie zrosty i jezdzilam kilkadziesiat km do punktu, gdzie potrafili mi te krew pobrac nie zapomna biadolenia jednej pani pielegniarki w lokalnym punkcie, gdy grzebala mi w rece odwrocona do kolezanki, narzekajac pod narkoze natomiast probowali wkluc sie za pierwszym razem 6-krotnie, za drugim wkluc bylo 9, lacznie z zyla "anestezjologiczna", ktora tez nie za bardzo dzialala i wenflonem w rozmiarze dzieciecym wygladalam po tym jak rasowa narkomanka :)

Odpowiedz
avatar Morog
1 1

To się nazywa DOŚWIADCZENIE

Odpowiedz
avatar Arry
-1 1

Wszystko ok, ale ja mam pytanie: Co tutaj jest tak właściwie piekielnego? Twoje żyły, że je trudno znaleźć? Młode pielęgniarki nie mające odpowiedniego doświadczenia z takimi pacjentami? Fakt, że starowinka z punktu analiz musiała też wypełniać dokumentację papierową w erze komputeryzacji? Czy może to, że punkt analiz został już zamknięty?

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
0 0

@Arry: Mój strach przed nią :)

Odpowiedz
avatar glan
1 1

Oddaję regularnie krew i też potwierdzam. W stacjach krwiodawstwa ogólnie jest dużo lepiej z wkłuwaniem się a zwłaszcza starsze pielęgniarki potrafią się wkłuć do badania tak, że można tego nie zauważyć. Do pobrania już się nie da bo grubsza igła ale i tak robią to zawsze za pierwszym razem. Kwestia praktyki.

Odpowiedz
avatar StaraLadyPank
-1 3

Zasuszona staruszka,która pewnie przeszła na zasłużoną emeryturę. Jeśli mnie pamięć nie myli,autorki,to ty też pierwszej młodości nie jesteś, więc określanie kobiety tuż przed emerytura mianem "staruszki" jest komiczne i nieeleganckie.

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
0 0

@StaraLadyPank: Nie, ona nie była w wieku przedemerytalnym w rozumieniu obecnych przepisów emerytalnych (60 lat dla kobiet) Miała co najmniej 70 lat, na tyle wyglądała. Nie wyraziłam się precycyjnie

Odpowiedz
avatar katarmalin
0 0

Też tak miałam i jednak nie od wieku pielęgniarki zależy czy daje sobie radę czy nie. Bywało, że i stare, doświadczone grzebały a młodsze hyc i po sprawie. W moim przypadku pomogło picie wody. Biorę ze sobą butelkę i potrafię wypić 2 l wody przed pobraniem.

Odpowiedz
avatar koteusz
1 1

Skąd ja to znam. Rekord wkłuć za jednym razem to 21. Ostatnie udane w stopę.

Odpowiedz
Udostępnij