Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Zadziwia mnie czasem z jaką lekkością ludzie nazywają swoje relacje między ludzkie…

Zadziwia mnie czasem z jaką lekkością ludzie nazywają swoje relacje między ludzkie przyjaźniami.

W życiu miałem jednego przyjaciela, niestety zmarł w dość młodym wieku. Mam znajomych, kolegów, ale żadnych przyjaciół. Jak komuś powiem, że nie mam przyjaciół, to otrzymuję porcję współczującego cmokania i rad, że powinienem sobie jakichś znaleźć.

Tak się tylko zastanawiam, po co? Nie staram się na siłę zacieśniać kontaktów z ludźmi wokół mnie, bo razi mnie wszechobecna hipokryzja, mówienie o przyjaźni w kontekście zwykłej znajomości. Pewnie chcielibyście konkretów? No to przestawiam niektóre przykłady.

1. Żona miała przyjaciółkę na dobre i na złe. Od kilku lat regularnie się spotykały, plotkowały, a żona zawsze mówiła, że to jej najlepsza przyjaciółka. Wiecie do kiedy przyjaźń trwała? Do czasu aż żona zaszła w ciążę. Jak przestała z przyjaciółką robić weekendowe wypady na miasto i plotkować o facetach przy winie, to okazało się, że psiapsi gwiżdże na taką przyjaźń i woli spotykać z alkoholowymi koleżankami z pracy, które przez lata z pasją obgadywała z moją żoną.

2. Tak zwany przyjaciel mojego ojca. Wieloletni sąsiedzi, wspólne grillowanie, wędkowanie i majsterkowanie. Latami słyszałem, że Zbysiu to prawdziwy przyjaciel. Zbysiu przestał być przyjacielem, gdy po pijaku wjechał ojcu w płot i stwierdził, że nie ma zamiaru płacić za szkodę, bo jak to tak od przyjaciela kasę zdzierać.

3. Kolejny przyjaciel ojca był przyjacielem na dobre i na złe, dopóki ojciec mu pomagał ogarniać życie. Jak już wyszedł na prostą to przestał ojcu nawet "cześć" na ulicy mówić.

4. Inna przyjaciółka mojej żony stwierdziła, że mogą się nadal ekhm, kolegować, ale chce ograniczyć kontakty, bo żona postanowiła wyjść za mnie za mąż. A ja jestem dziwakiem i nie będę się dogadywał z jej fagasem, więc taka przyjaźń, w której nie można wyjść na podwójną randkę nie ma sensu.

5. Jeden kolega z pracy gorąco mnie namawia na zacieśnienie z nim więzi, bo przecież tak dobrze się dogadujemy. Mówię gościowi, że na piwo możemy wyskoczyć, czemu nie, ale nie mam potrzeby szukać sobie powiernika, więc żeby przestał z łaski swojej wypytywać mnie o moje życie łącznie z tym, co jadła moja matka jak była ze mną w ciąży (jego zdaniem z tego mogą wynikać moje trudności w nawiązywaniu kontaktów). Gostek zaczyna się rozwodzić nad tym jak dobrze mieć przyjaciół i o swojej wspanialej przyjaźni z kolegą ze szkolnych lat. Parę dni później przy drinku zaczyna o rzeczonym przyjacielu mówić per "chuuj, skuurwiel, palant". Bo ponoć gapi się jego żonie w cycki.

6. Koleżanka i kolega z pracy są znajomymi od lat i tytułują się "najlepszymi przyjaciółmi". Wszem i wobec opowiadają o sile swojej przyjaźni, o tym, że nawet ich żeniaczka/zamążpójście nie zmieniło tego, że są dla siebie bratnimi duszami i nawet ich małżonkowie to zaakceptowali. Jakiś czas później oboje zostają zwolnieni, bo jeden z kierowników przyłapał ich na bzykaniu się w konferencyjnej. Nawet tego nie skomentuję.

7. Wisienka na torcie, czyli mój niedoszły przyjaciel. Z gościem miałem tak dobry kontakt, że pierwszy raz od śmierci przyjaciela czułem z kimś tak dobrą nic porozumienia (no, poza żoną, ale to co innego). On sam zaczął nazywać mnie bratem, wspieraliśmy się, można było o wszystkim pogadać. Ta znajomość nie przeszła jednak jednej próby. Zadzwoniłem do kumpla, aby podwiózł mnie do szpitala, gdy umierała w nim moja matka. Mieszkał w sąsiedztwie, a nim taksówka przyjechała by na zadupie, na którym mieszkałem wtedy, czekałbym pewnie 1-2h. Wiecie co dla kolegi było ważniejsze? Mecz w telewizji. I to nawet nie jego ulubionej drużyny, ale już się ułożył na kanapie, dresy założył to nie będzie już wychodzić.

Kogoś jeszcze dziwi, że nie chcę mieć "przyjaciół"?

przyjaciele

by ~pustynnaburza
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar marudak
14 18

Masz 100% racji. Teraz większość ludzi to typ twojej wisienki. Mój partner należał do klubu motocyklowego. Bracia, przyjaciele. Przez wiele lat wszystko było jak w bajce. Po pierwsze dopóki imprezy odbywały się regularnie. Po drugie dopóki mój robił swoje usługi po znajomości (czyt. po kosztach). A jak założył rodzinę i już nie było czasu na imprezy, ani robienie komuś usług za pół darmo (czasem musiał poświęcić na to cały dzień), to bratowanie się skończyło. Szkoda, bo w mojej definicji przyjaciela możesz nie widzieć przez kilka lat, ale jak zadzwonisz w środku nocy to przejedzie pół kraju, żeby ci pomóc.

Odpowiedz
avatar aszulka13
0 0

@marudak też wyznaje taką zasadę, bo życie i czas weryfikuje znajomości...

Odpowiedz
avatar Samoyed
4 32

Kazdy ma przyjaciol na jakis zasluzyl.

Odpowiedz
avatar digi51
4 16

@Samoyed: Fajnie by było, gdyby było to tak zerojedynkowe.

Odpowiedz
avatar diriol
14 22

@Samoyed: Skąd te minusy? Jeśli ktoś używa określeń w stosunku do innych: "Mówię gościowi", "żeby przestał z łaski swojej", "z jej fagasem" to już zapala ostrzegawczą lampkę. Bucowatość aż bije z tej historii. Dlaczego koleżanka żony uważa że jesteś dziwakiem?

Odpowiedz
avatar Samoyed
4 14

@diriol: Dokladnie to samo pomyslalam. Stad komentarz. Minusy? Ludzie nie lubia prawd oczywistych :) Bo z tym nie ma co dyskutowac. Milosc jest spontaniczna, przyjazn sercowo-umyslowa kalkulacja.

Odpowiedz
avatar Habiel
8 16

@Armagedon: Niezazdroszczę twojego środowiska i współczuję, jeśli otaczają Cię sami interesowni ludzie. Ja mam dwójkę przyjaciółek i obie przyjaźnie przetestowane w kryzysowych momentach. Ale nawet bliżsi znajomi nie są takim typem ludzi, więc współczuję Ci osób, którymi się otaczasz.

Odpowiedz
avatar digi51
7 11

@Armagedon: No nie wiem, dlaczego przyjaciel miałby być jeden jedyny? Można pielęgnować przyjaźnie z kilkoma osobami, choć zgadzam się, że ciężko mi uwierzyć, gdy ktoś mówi, że ma wielu przyjaciół, choć wydaje mi się, że to wynika z tego, że dla niektórych przyjaciel to po prostu znajomy. Ja mam dwie przyjaciółki. Jednej pożyczyłam sporą kasę, spłaciła w terminie jeszcze z nawiązką. Jak byłam w podbramkowej sytuacji mogłam liczyć na kąt u niej w mieszkaniu. Z drugą przyjaciółką to przyjaźń taka bardziej metafizyczna. Po prostu nadajemy na dokładnie tej samej fali i widujemy się rzadko, ale jak już się widzimy - mam dokładnie taki sam flow jak 15 lat temu. Najczęściej nocy nam się starcza, żeby się nagadać.

Odpowiedz
avatar Habiel
6 10

@Armagedon: Jeśli uważasz, że można mieć jednego przyjaciela, to na tym powinnam skończyć z tobą rozmawiać. I uwierz mi, obie moje przyjaciółki zrobiły dla mnie więcej niż mieszkanie, czy pożyczenie kasy- dużo więcej. Obie uwielbiam tak samo i nie widzę przeszkody w tym, aby mieć z dwiema (a właściwie trzema,bo jeszcze narzeczony) głęboką więź. A co do rodziny, to super że masz super rodzinę i oni są de facto twoimi przyjaciółmi. I nie każdy rodzinę posiada i dla mnie również rodziną są moje przyjaciółki, których swoich rodzin nie mają- jedna z nich jest sierotą, druga miała bardzo złe relacje z rodziną i nie utrzymuje kontaktu z nikim poza bratem. Także ja jestem ich rodziną, a one moją, mimo że biogicznie nawet obok siebie nie stoimy, ale moim zdaniem rodziny nie tworzą tylko więzy krwi, a relacje.

Odpowiedz
avatar Samoyed
2 6

@Armagedon: A ja tez wspolczuje. A jakos nie jestem sentymentalna. Bez milosci moge zyc, bez przyjazni nie chce. Mam dwoje przyjaciol, na dobre i na zle, sprawdzone w dostatku i w biedzie. Moge ich poprosic o chalupe i kota. Oni moga poprosic mnie, roznie w zyciu bywalo, znamy sie po 35 lat. To oni mieli sie zajac moimi dziecmi jak grozilo mi zejscie. To jest cenne jak cholera, daje poczucie bezpieczenstwa jak nic innego.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 listopada 2022 o 13:05

avatar Semilinka
1 3

Dlatego ja w ogóle nie lubię określenia przyjaciel. Po pierwsze każdy widzi w tym coś innego a po drugie ludzie są różni i się zmieniają więc nasze oczekiwania mogą się zdarzyć ze ścianą. No i w dużej mierze to też kwestia tego co oczekujemy od przyjaciela. Myślę że niektórzy chcieliby żeby poświęcił im życie i cała uwagę a to też nie tak powinno działać.

Odpowiedz
avatar Ohboy
8 12

Tak, ja się dziwię, bo mam dobrych przyjaciół :P Owszem, zgadzam się, że ludzie nadużywają tego słowa i faktycznie pewnych rzeczy dowiadujesz się dopiero, gdy stanie się coś przykrego. Taki niezamierzony test. Moi przyjaciele go zdali. Moja matka przyjaźni się z niektórymi ludźmi 40 lat. Bo przyjaciół trzeba umieć wybierać. Interesujące jest Twoje nieco pogardliwe podejście, gdy jednocześnie cały czas nazywasz zmarłego przyjaciela "przyjacielem". Skoro zmarł młodo, to być może nie miał czasu Cię rozczarować. A, jeszcze jedno. Chyba nie do końca rozumiesz, że przyjaźń to nie jest więzienie z którego nie można się wydostać. Tak, jak miłość romantyczna, może się z różnych powodów skończyć. I nie oznacza to, że tej przyjaźni nie było.

Odpowiedz
avatar mog
17 21

Aż założyłam konto, bo właśnie mnie spotyka historia którą opisałeś w pkt 1, tylko że ja jestem wg Ciebie "tą złą". Mianowicie moja przyjaciółka "na dobre i na złe", jest w ciąży i nie potrafi już rozmawiać o czymkolwiek innym niż jej przyszłe dziecko. Na moje sugestie, żebyśmy porozmawiały na inne tematy, omówiły moje problemy, czy cokolwiek innego, przyjaciółka reaguje fochem. Początkowo wysłuchiwałam, ale już nie jestem w stanie... nadmiar tego tematu zaczął mnie drażnić. Aż moja przyjaciółka znalazła sobie nową koleżankę, która jest w ciąży i od tego czasu nasza znajomość się mocno rozluźniła. Na moje wiadomości nie związane z ciążą/dzieckiem już nawet nie odpisuje... Także nie, to nie chodzi o możliwość spotykania z "alkoholowymi koleżankami z pracy".

Odpowiedz
avatar digi51
1 9

@mog: Takie przypadki też się zdarzają, ale też są przypadki, gdzie przyjaźń trwa, a tak naprawdę łączy je wygodny na ten moment wspólny czynnik - singielstwo, bycie w związku, bezdzietność/dzietność, bieda/bogactwo etc, a gdy tego czynnika zabraknie nagle się okazuje, że ludzie nie mają ze sobą o czym gadać. Jak było w tym wypadku, nie wiadomo, bo mamy tu tylko relację osoby trzeciej. Tak więc, nie szarżuj z tymi opiniami, że w tym wypadku nie chodzi o wspólne chlanie. A też myślę, że właśnie przyjaciele są w stanie zaakpcetować dziwne fazy związane z wielkimi wydarzeniami w życiu jakimi są np. przeprowadzki, śluby, ciąże etc. Kontakt może się chwilowo poluzować, ale moim zdaniem jeśli to przyjaźń - to przetrwa.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

@mog: Miałam podobną sytuację z moją przyjaciółką - ona zaszła w ciążę, a ja (mimo starań) nie ;) Nasze relacje też mocno się poluzowały. Przez kilka miesięcy się nie kontaktowałyśmy. Aż pewnego dnia, jakieś pół roku po porodzie, ona zadzwoniła i... puściło! Przegadałyśmy ciurkiem 2 godziny, a następnego dnia byłyśmy umówione na kawę :D Obu bardzo nam brakowało siebie nawzajem, ale był czas, kiedy ona była bardzo skupiona na ciąży, a ja naprawdę nie mogłam tego znieść. Jej narzekanie, że przytyła i wygląda okropnie, było dla mnie bardzo bolesne. Dla niej był bolesny mój brak zainteresowania młodym. Minęło trochę czasu, wyjaśniłyśmy sobie wszystko i mamy happy end, czego i Tobie życzę :)

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
1 1

@digi51: Wiesz, też mam przyjaciółkę, która wyszła za mąż, była w ciąży i urodziła... No i jakoś dziwnych faz nie miała. Wiadomo, że była ekscytacja, że pewne tematy pojawiały się częściej, ale to nie było do porzygu. Ba! Nawet jak się spotykamy to też nie ciągnie dziecka na każde spotkanie i nie gada o nim bez przerwy.

Odpowiedz
avatar dayana
4 6

Zaprzyjaźnianie się to samoistny proces. Mało kto się do tego nadaje i najczęściej ludzie są skłonni zaprzyjaźnić się z kimś z rodziny, a nie z całkowicie obcą osobą. Jak dla mnie to wygląda tak, że powinno się móc polegać na partnerze/partnerce, a reszta osób jest fajna, żeby się wygadać, popatrzeć na problem z innej perspektywy, ale nie ma co sobie szukać jakiejś wielkiej relacji.

Odpowiedz
avatar Armagedon
0 2

@dayana: Całkowicie się zgadzam.

Odpowiedz
avatar Ohboy
-1 5

@dayana: Mhm, a jak partner/ka odejdzie to co? Zostanie się zupełnie samemu, bo ma się w życiu tylko jedną naprawdę bliską osobę? Patrząc na to, jak często związki się rozpadają, to jest to słaby sposób na życie. Nie mówiąc już o tym, że przyjaciel i partner spełniają inne potrzeby emocjonalne. Poza tym nie wiem, czy świadomie, czy nie, ale stwierdziłaś, że łatwiej znaleźć partnera niż przyjaciela. Czyli wymagania wobec potencjalnego partnera są niższe :D

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
0 0

@Ohboy: Partner czy partnerka też powinni być przyjaciółmi co nie znaczy, że jedynymi. Niestety i takie przypadki znam, że pojawił się chłopak/dziewczyna i wszystkie inne relacje zostały niemal natychmiastowo porzucone na rzecz drugiej połówki. I co? Parę lat później jest po związku i nie ma do kogo gęby otworzyć bo nawet znajomych brak.

Odpowiedz
avatar Armagedon
-2 10

Nie przejmuj się, autorze, niektórymi komentarzami, bo właśnie piszą je osoby, o których mówisz na początku. Czyli takie, które "z lekkością nazywają swoje relacje międzyludzkie przyjaźniami." Dość egzaltowane, skłonne do patosu i nazywania małych spraw wielkimi słowami. Poznajesz człowieka, dobrze wam się gada, postawiłeś mu piwo, on ci pożyczył stówkę, znajomość się zacieśnia, idziecie na ryby, obalacie flaszkę, poznajecie swoje żony, robicie grilla, jest wesoło, jedziecie do Włoch na wycieczkę, on ci pomoże przy remoncie, ty jemu przy przeprowadzce - i już masz przyjaciela na śmierć i życie. A jeśli go za takiego nie uważasz - to znaczy, że jesteś bucem, na przyjaciół nie zasługujesz, gardzisz ludźmi i w ogóle "żal mi ciebie, nieboraku". A ja ci życzę, po prostu, dobrych, uczciwych, życzliwych, sympatycznych i uczynnych znajomych, z którymi miło spędzisz czas, bo ich lubisz - a oni ciebie. I wcale nie musisz od razu nazywać ich przyjaciółmi. Albo ich za takich uważać. Po prostu - fajni ludzie, z którymi chcesz utrzymywać kontakt. A oni z tobą.

Odpowiedz
avatar KarmazynowaNoc
-1 9

Mam podobne zdanie i nieco podobne doświadczenia. Wydaje mi się również, że jest więcej fałszywych znajomości wśród kobiet, ale nie jestem facetem i nie znam męskiej perspektywy, więc nie ma pewności. "Przyjaźń" może się skończyć, gdy wejdzie zazdrość o chłopaka lub o cokolwiek innego, albo gdy na portalu społecznościowym udostępnisz post przeciwko jakiemuś politykowi (w moim przypadku przeciwko Bidenowi). Jedna z drugą już nigdy w życiu do Ciebie nie napisze- choć ja się z tego śmieję. Akurat tamte osoby nie były jakimiś moimi bliskimi przyjaciółmi, ale wcześniej była serdeczność. Moją najlepszą przyjaciółką jest moja mama, choć mam wielu znajomych. Moimi przyjaciółmi czują się także koledzy, którzy są we mnie zakochani, ale wiem, że mogą uciec, gdy znajdą sobie dziewczyny. Jestem na to przygotowana, takie życie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

Jedna z moich wieloletnich przyjaźni, rozpadła się po tym jak pożyczyłam koleżance 100 zł na sukienkę, bo zabrakło jej akurat w sklepie, a szła na wesele. Później się o nie nawet nie dopominalam, ale "przyjaciółka" ta (wcale nie biedna zresztą) od tego momentu stopniowo urywala kontakt. Taka to wielka przyjaźń była. Raczej wynikającą nie tyle że skapstwa (bo jest ona raczej rozrzutną osobą), co podejrzewam ze sklerozy, a później było jej głupio. Nie mniej jednak, powód uważam za dość idiotyczny, ale cóż...Najlepsze było jednak to, jak kiedyś spotkałam jej mamę na ulicy, o którą nawet o te pieniądze nie pytałam, a ona zapytała dlaczego nie przyszłam po te 100 zł do nich do domu...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 24 listopada 2022 o 19:06

avatar mama_muminka
2 4

Wiesz, jest taka teoria, że jak spotkasz jedną, dwie, trzy osoby, które cię zawodzą, to coś jest z nimi nie tak. Ale jeśli WSZYSCY są be i tylko ty jesteś OK, to bardzo mi przykro, ale to z Tobą jest coś nie tak.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 4

Relacje międzyludzkie mają to do siebie, że wymagają zaangażowania obu stron. W przyjaźni jest tak samo jak w miłości - jeśli jedna ze stron się nie angażuje, nie inicjuje spotkań, nie dzwoni, nie pisze, to przyjaźń się nie rozwinie, proste. Czytając Twoją historię, odniosłam wrażenie, że niestety Ty możesz być taką osobą - taką, która wymaga, a niewiele daje w zamian. Odnosisz się do innych bez szacunku (piszesz "fagas" o mężu koleżanki żony! Dziwię się, że ona to toleruje). Na początku znajomości zaznaczasz, że "nie szukasz powiernika". Wymagasz od przyjaciela, żeby zawiózł cię w tej chwili do szpitala (sytuacja była wyjątkowa, zgadzam się, ale on NIE MIAŁ TAKIEGO OBOWIĄZKU). Nie szanujesz przestrzeni innych ludzi, nie potrafisz rozwiązywać konfliktowych sytuacji i nie dajesz innym prawa do popełniania błędów. Przyjaźnie (jak inne relacje międzyludzkie) przechodzą przez pewne etapy. Nie można oczekiwać, że przyjaźń 2 kobiet, z których jedna zaszła w ciążę/urodziła dziecko, będzie wyglądała tak jak wcześniej. Ciężarówce zmienia się spojrzenie na wiele rzeczy. Jest skupiona na dziecku i nie ma w tym ani nic dziwnego, ani nic złego. Jeśli ma zwyczaj ciągle o tym gadać (a są takie ciężarne), to normalnym jest, że kogoś innego może to znudzić. Nie znasz sytuacji tej drugiej kobiety. Może ona od kilku lat bezskutecznie stara się o dziecko i nie wychodzi, a sam temat macierzyństwa jest dla niej bolesny? Może by chciała zostać mamą, ale nie ma z kim...? A może po prostu ma, cholera, ochotę się napić? Ma do tego prawo. Są różne powody, dla których w takiej sytuacje relacje się rozluźniają, co nie znaczy, że z czasem, kiedy sytuacja się unormuje, nie wrócą do stanu sprzed ciąży :) Nie wszystko trzeba wkładać w sztywne ramy. Fajne relacje na ogół buduje się w naturalny sposób bez określania na początku, jaki charakter dana znajomość ma mieć. Zastanów się, jak podszedłbyś do znajomości z kimś, kto na samym początku mówi, że "może iść na piwko, ale nie szuka powiernika". Mi by się to wydało dziwne i pewnie bym sobie odpuściła. To trochę jak spotykanie się z facetem, który mówi, że interesuje go tylko seks. Z czegoś to wynika. Najczęściej z tego, że albo ktoś (z różnych powodów) nie chce związku, albo nie przepracował którejś z poprzednich relacji i boi się wejść w coś nowego. Podobnie jest w przyjaźni - jeśli ktoś się obawia, będzie stawiał mur, asekurował, bronił się takimi tekstami jak Twoje. Myślę, że masz dużo do przepracowania. Natomiast wrzucanie wszystkich relacji, które ludzie nazywają przyjaźniami do jednego worka razem z tymi, które Ciebie rozczarowały, jest krzywdzące. Moja mama ma przyjaciółkę jeszcze z podstawówki (jakieś 50 lat znajomości). Ja również pielęgnuję przyjaźnie, które mam od dzieciństwa. Są okresy, że te znajomości są bardziej intensywne, a są takie, że kontakt jest luźniejszy, ale mam 100% pewności, że moi przyjaciele to ludzie, którzy mnie akceptują taką, jaka jestem, z którymi o wszystkim mogę pogadać, z którymi chętnie spędzam czas i którzy będą mnie wspierać, nawet jeśli nie zrozumieją moich decyzji. Jeśli nie masz wokół siebie takich ludzi, to jedyne, co mogę zrobić, to bardzo Ci współczuć.

Odpowiedz
Udostępnij