Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Obecnie dużo mówi się o tym, że nie każdy musi chcieć mieć…

Obecnie dużo mówi się o tym, że nie każdy musi chcieć mieć dzieci i ma do tego prawo. Równie dużo mówi się o trudach rodzicielstwa, o tym, że ludzie żałują posiadania dzieci i tym podobne tematy.

Osobiście, zgadzam się i z tym, że nie każdy musi mieć dzieci i z tym, że rodzicielstwo nie lekkie, łatwe i przyjemne, nie neguję tego, że można posiadania dzieci pożałować. Ale zaczyna mnie drażnić przesada w drugą stronę.

Sama mam trójkę małych dzieci (1-6 lat) i oczywiście, to nie lukier, ale cieszę się, że dzieci mam, nie wszystkie były planowane, ale wszystkie chciane. Bywa ciężko, szczególnie że z mężem prowadzimy własny biznes, a rodzinę mamy daleko. I wychodzi na to, że praktycznie nie mam prawa powiedzieć, że mimo wszystko uwielbiam bycie mamą i uważam dzieci za wspaniałe wzbogacenie naszego życia, a nie kule u nogi, z którymi trzeba się męczyć.

Wśród znajomych mamy kilka bezdzietnych par, w tym jedną, która deklaruje, że dzieci nigdy mieć nie będzie. Kobieta (Aneta) wręcz przy każdej okazji podkreśla, że dzieci nie cierpi i nie wyobraża sobie bycia matką. Absurdem jest dla mnie, że sama potrafi wypytywać o nasze pociechy, a odpowiedzi kwituje idiotyczną miną i komentarzami, że dla niej to by było okropne i nie do zniesienia. Często dosłownie każe nam przyznać, że dzieci są męczące i nas w życiu ograniczają, a gdy odpowiadamy, że staramy się czerpać raczej radość z czasu z dziećmi i nie jest nam jakoś specjalnie szkoda, że musimy z pewnych rzeczy zrezygnować, zaczyna zachowywać się jak nastolatka, przewracać oczami, głupio się śmiać i kwitować to komentarzami typu:

- Tak gadacie, bo co macie powiedzieć!

Ostatnio inni znajomi rzucili luźno, że powoli rozmyślają o potomstwie i zapytali nas, na co się nastawić przy ewentualnym maleństwie. Widać było, że koleżanka (Kasia) była dość niepewna tej decyzji, najbardziej obawiając się, że nie poradzi sobie z niemowlakiem, bo nie ma żadnej bliskiej rodziny, która mogłaby pomóc. Zgodnie z prawdą, odparłam, że nam też nie miał kto pomóc, ale daliśmy radę i że jest to do zrobienia, ale nikt nie da jej gwarancji na to, czy dziecko będzie akurat spokojne i nieskomplikowane, jak nasze dzieciaczki.

Na co wspomniana wcześniej Aneta wtrąciła się, żeby Kasia mnie nie słuchała, bo sama mam już dzieci i chcę wszystkich na około namówić na dzieci, żeby nie być w swoim nieszczęściu sama. Oczywiście, doszło między nami do nieprzyjemnej wymiany zdań, gdzie nazwała mnie zakłamaną, zarzuciła, że lukruję macierzyństwo i udaję (sic!) szczęśliwą.

W pewnym momencie mój mąż zwrócił uwagę, że Aneta jako bezdzietna więcej gada o dzieciach niż wszyscy dzieciaci w towarzystwie razem wzięci.

Aneta oburzyła się, że mój mąż wytyka jej bezdzietność i ją stygmatyzuje. Już nawet jej facet powiedział jej, że chyba lekko odleciała i powinna trochę wyluzować. To ją jeszcze bardziej nakręciło na jojczenie nad swoim losem odważnej kobiety, która śmiało mówi o tym, że kobieta to nie krowa rozpłodowa, której wartość określają dzieci, a między innymi ja za taką chcę chyba robić. Ubodło mnie to. W tym momencie zapytałam ją, czy nie robi przypadkiem pani lekkiej obyczajów z logiki, skoro jestem wykształconą kobietą po studiach, z sukcesami zawodowymi, a od kilku lat też przedsiębiorczynią, trenuję sztuki walki, a ona sprowadza mnie do roli krowy rozpłodowej, bo mam dzieci? Czyli skoro mam dzieci, to wszystko inne się już nie liczy i przegrałam życie?

Na to nie miała ciętej riposty, tylko stwierdziła, że wydaję z siebie jęki Matki Polki.

Mimo długoletniej znajomości - kolejnych spotkań nie będzie.

znajomi

by ~Madkapolka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar fursik
12 20

Wciąż jesteśmy na etapie przejściowym wielkich przemian społecznych i wpasowywania się nowego modelu kobiety i rodziny w to społeczeństwo. Mamy teraz więcej praw i możliwości, dlatego niektórzy są oburzeni, że niektóre kobiety nie chcą z tych możliwości korzystać. Jeszcze jedno pokolenie musi dorosnąć, by zauważyć nie tylko, że kobieta ma prawo (i potencjał) robić karierę i nie chcieć dzieci, ale ma też prawo chcieć tylko dzieci - i nawet jeśli nie jest po studiach, nie ma sukcesów zawodowych ani ciekawego hobby, to wciąż nie nie jest "krową rozpłodową". Swoją drogą - dlaczego niektórzy wiodą nudne, szare życie wypełnione głównie Netflixem, ale uważają się za postępowych, bo dzieci nie chcą?

Odpowiedz
avatar Zyrafka
1 5

@fursik: wiodą nudne życie np przed tv czy czymś, bo uważają, że to jedyna słuszna droga. Bo ONI tak uważają. Co do reszty to się zgadzam.

Odpowiedz
avatar Samoyed
11 17

@fursik: A dlaczego uwazasz, ze ich zycie wypelnione Netflixem jet szare i nudne? Nie mowiac o tym, ze skad mozesz wiedziec czym jest wypelnione ich zycie? A moze by tak ogolnie przestac oceniac cudze zycie i jego wartosc i zajac sie wlasnym? Swiat bylby wtedy miejscem cudownym do zycia.

Odpowiedz
avatar Habiel
3 7

@fursik: Mi się wydaje, że wpadamy w drugą skrajność macierzyństwa, gdzie ludzie już akceptują to, że ktoś może być z niego niezadowolony, a nie tak jak kiedyś, bombelek jest życiowym obowiązkiem matki i ona ma być nim obciążona. Może ta koleżanka takimi tekstami chciała zachęcić autorkę do zrzucenia z siebie ciężaru macierzyństwa? Nieumiejętnie i niedelikatnie, ale może inaczej nie umie. Może też sama by chciała dziecko ale nie ma z kim lub innych predyspozycji i tak sobie odbija zazdrość. Co do ostatniej części komentarza- Ci ludzie, którzy mają życie wypełnione Netflixem też są z niego zadowoleni. Ja bym tak nie mogła, ale są ludzie, którzy to lubią. Dlatego nie ma co oceniać, bo jeden lubi synową, a drugi teściową ;) My mamy swoje życie do przeżycia, więc po co wtrącać się w czyjeś?

Odpowiedz
avatar digi51
3 5

@Habiel: "Zrzuć z siebie ciężar macierzyństwa, przyznaj, że jesteś krową rozpłodową" XD

Odpowiedz
avatar bazienka
2 2

@fursik: wiode calkiem ciekawe zycie, festiwale, rpg, ogniska, eventy, samorozwoj, jestem tez wykladowca akademickim tylko ja innym nie narzucam moich wyborow zyciowych, JA zdecydowalam, ze dzieci miec nie bede, kazdy decyduje po swojemu, nikogo nie przekonuje

Odpowiedz
avatar fursik
3 3

@fursik: Dżisas, nie napisałam, że kto dzieci nie ma, ten zna tylko Netflix, ale że są osoby, które nic ze swoim życiem nie robią, a uważają, że świat pchnęli do przodu, bo dzieci nie mają. Równie dobrze wśród dzieciatych są tacy, których życie kręci się wokół bombelków i termomixa, no ale cały kraj na ich głowie, bo nowych podatników wychowują.

Odpowiedz
avatar Michail
16 16

Zakończenie histori świadczy o tym, że podeszłaś do sprawy praktycznie i rozsądnie.

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
-3 9

Lo matko jaki typ Mam przyjaciolke, ktora chce dziecko. Bo przecież kzady powinien jedno zrobic. Do pracy prawie od razu chce wracac, a dzieckiem niech inni sie zajma. To jest gorsze. Moim zdaniem Ja kocham moje dzieci. Tak jest cholernie ciezko czasem ale nigdy bym nic nie zmienila. Niczego w zyciu nie zaluje. Moze osoby co nie eierza, to po prostu zazdroszcza, lub nie moga pojac ze mozna cieszyc sie kazda chwila

Odpowiedz
avatar Semilinka
7 11

Myślę że to wynika z ogromu stereotypów i idiotycznych nacisków społeczeństwa. Z jednej strony mówi się o madkach które mają odpieluszkowe zapalenie mózgu i liczą 500+ (przypomnę że stereotypy nie biorą się z nikąd) a z drugiej strony mamy silne i niezależne kobiety których powołaniem życiowym jest kariera. Rzecz w tym że ludzie lubią patrzeć na świat jako czarno biały i nie widzą nic pośrodku. I to jest przykre. Jako świeża mężatka która nie bardzo chce dzieci a niemal na pewno nie swoje (myślimy o adopcji) z jednej strony boję się przyznać że tych dzieci nie chce bo wiem że rodzina niemal mnie wyklnie, a z drugiej strony nie posiadanie tych dzieci robi się jakimś nowoczesnym luksusem dla niektórych.

Odpowiedz
avatar Ohboy
13 13

Przez wiele, wiele lat można było tylko lukrować macierzyństwo/rodzicielstwo, a każdy negatywny komentarz był napiętnowany. Nic więc dziwnego, że teraz pojawiają się wreszcie głosy osób, które albo nie chcą mieć dzieci, albo nie są zadowolone ze swoich wyborów. Natomiast ta Aneta jest co najmniej dziwna, ale wiadomo, że zawsze znajdą się osoby o ekstremalnych zachowaniach. Sama nie lubię dzieci, ale też ograniczyłabym kontakty z kimś takim, bo jej zachowanie nie jest w porządku.

Odpowiedz
avatar singri
11 11

@Ohboy: Pamiętam, jak parę lat temu wspomniałam w komentarzu pod jedną historią, że chętnie bym sie zapisała na szkolenie wojskowe, ale dziecko w wieku przedszkolnym jednak cokolwiek zmniejsza dyspozycyjność. Rany boskie, ale się na mnie kubły pomyj wylały... Doszło do tego, że ktoś nawet napisał na priv, że jak mi "bachor przeszkadza", to mam wziąć przykład z Waśniewskiej, a tak w ogóle to było seksu nie uprawiać... Niestety, czasy mamy takie, że strach napisać COKOLWIEK, żeby nie zostać obśmianym i zmieszanym z błotem...

Odpowiedz
avatar livanir
1 1

@singri: serio? Aż dziwne, że nie ma w innych dziedzinach życia takiej nagonki np. to rzuć pracę i żyj od mostek jak praca Ci tak w życiu przeszkadza. Albo innych podobnych" nie narzekaj na swoją pasję, bo tylko niszczysz innym miłość do niej. W ogóle to jesteś chora, że narzekasz na coś tak cudownego jak pasja i że musisz na nią dużo wydać. To przyjemność!!!"

Odpowiedz
avatar Ohboy
1 1

@livanir: W sumie jak ktoś narzeka na swoją pracę, to ludzie często się na niego rzucają, jeśli uznają, że jest prosta/przyjemna.

Odpowiedz
avatar digi51
11 13

Z fanatykami się nie dogadasz. Fanatycy mają bardzo wąskie horyzonty, choć czasem przekonani, że jest dokładnie odwrotnie. Tak jak są madki, których jedynym sensem życia są bombelki i uważają, że każdy kto nie ma dzieci i ma puste i bezsensowne życie, tak masz i antymadki, które same nie wyobrażają sobie bycia matkami, więc uważają, że każdy kto ma dzieci musi być nieszczęśliwy, zgorzkniały i bez ambicji.

Odpowiedz
avatar Crannberry
19 19

Jaki piękny byłby świat, gdyby ludzie przestali czuć się uprawnieni włazić innym z buciorami w życie. Jeden chce miec piątkę dzieci, drugi nie chce ich wcale, trzeci ma parcie na biznes, czwartemu wystarczy etat w urzędzie, piąty chce zwiedzać swiat, szósty woli uprawiać przydomowy ogródek, siódmy chodzi do kościoła, ósmy nie, dziewiąty bzyka sie na pierwszej randce, a dziesiąty czeka z tym do ślubu - i o ile nikomu nie dzieje się krzywda, to wszystko jest ok i żaden z nich nie jest gorszy niż pozostali. Droga, którą obraliśmy jako słuszną dla nas, nie musi się sprawdzać u innych i nie mamy prawa jej nikomu narzucać

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 listopada 2022 o 13:17

avatar miramakota
3 3

@Crannberry W punkt.

Odpowiedz
avatar Armagedon
3 7

@Crannberry: Poniekąd masz rację. Ale temat jest szerszy, niż się wydaje. Bo, właściwie, z buciorami w życiorys wchodzi ci każdy. Rząd, Kościół, telewizja, urzędy, szkoły, pracodawcy, rodzina... no i ludzie "prywatni" również. Nie jesteś w stanie "ujednolicić" poglądów wszystkich ludzi na dany temat. Problem zaś polega na tym, że nie każdy swoje poglądy potrafi zatrzymać dla siebie. A właściwie, większość NIE potrafi. Zwłaszcza, gdy temat wzbudza emocje. W zasadzie trudno się dziwić. Bo natura ludzka jest taka, że większość próbuje wszystkich "przerobić" na własne kopyto. Czyli - przekonać do swoich poglądów. A jeśli się nie da - narzucić po prostu swoją wolę. I - pierwszy z brzegu przykład. Dotyczący zresztą chęci, bądź niechęci posiadania dzieci. Jeśli pani Jola ich nie chce, przypadkiem jednak w ciążę zajdzie, a jest w dodatku ateistką - powinna mieć prawo do legalnej aborcji. Ale nie ma, bo ktoś NARZUCIŁ jej swoją wolę wynikającą z przekonań, które pani Jola głęboko w dupie ma. TO dopiero jest wpieprzanie się komuś w życiorys. W dodatku, jeśli pani Jola oficjalnie przyznałaby się do pokątnej aborcji - zgadnij, ile osób zmieszałoby ją z błotem, mimo że pani Jola nikogo do aborcji nie namawiała, ani nie kpi z wielodzietnych rodzin? Albo też - pani Krysia lubi "dawać" temu i owemu, bo kręci ją seks, ale niekoniecznie stały związek. Ciekawe, ile osób "wpieprzy się jej w życiorys" wyzywając od starych urew, mimo, że pani Krysia nikogo nie krzywdzi, nie zdradza, ani też nikomu związków nie rozbija? O poglądach politycznych nawet nie będę wspominać, bo jak jest - każdy widzi. W zasadzie, wszystkie konflikty rodzą się z różnicy przekonań, których jedni bronią jak niepodległości, a inni chcą wszystkim narzucić. I - prawdę mówiąc - nie ma takiej opcji, żeby ludzie nie wypowiadali się negatywnie w kwestiach takich czy owakich. Bo musieliby zostać albo niemowami, albo prezentować ciężką postać hipokryzji wychwalając wszystkich za wszystko - mając w danych tematach całkowicie odmienny pogląd. A pani Aneta z historii - skupiając się wyłącznie na sobie - po prostu NIE WIERZY, że ktoś może mieć radochę z tyrania przy trójce małych dzieci. I nigdy nie da się przekonać, że może być inaczej.

Odpowiedz
avatar louie
8 8

Sama nie lubię i nie chcę mieć dzieci, ale wychodzę z założenia, że jak ktoś chce się w to pakować i czuje się szczęśliwy pomimo zmęczenia to super. Niech każdy robi co mu służy. Może ta Aneta ma jakiś kompleks, na przykład partner nie chce mieć z nią dzieci i próbuje zaczarować rzeczywistość, jakoś usprawiedliwić sobie, że to w sumie lepiej nie mieć dzieci? To by tłumaczyło czemu jej reakcje są podszyte wręcz złością.

Odpowiedz
avatar digi51
0 0

@louie: Ty nie pracujesz przypadkiem w przedszkolu?

Odpowiedz
avatar louie
0 0

@digi51 nie, może ktoś z podobnym nickiem?

Odpowiedz
avatar digi51
0 0

@louie: Najwidoczniej ;)

Odpowiedz
avatar franciszka
5 5

też nie chcę i nie lubię dzieci ale jeśli dzieciaci sobie radzą, mają swoje życie, pracę, czas wolny i z uśmiechem mówią że może nie jest zawsze kolorowo ale są zadowoleni ze swojego wyboru to ja jestem zadowolona razem z nimi. tak sobie wszyscy wybraliśmy, na dobre i na złe.

Odpowiedz
avatar mama_muminka
3 5

Mam podobne doświadczenia. Mam 35 lat, dwójkę dzieci i managerskie stanowisko. Nie można więc powiedzieć żebym poświęciła karierę dla dzieci ani odwrotnie. Kilka kobiet z mojego otoczenia nie zdecydowało się na ślub i dzieci (ale mają wieloletnich partnerów i raczej wygląda to na szczęśliwe związki). I przy tych osobach nie mogę powiedzieć o cieniach macierzyństwa, bo niemalże od razu usłyszę "no to po co ci były te dzieci", "właśnie dlatego dzieci są bez sensu". Jak się koleżanka lekarka skarży na dyżury to nikt jej nie mówi "właśnie dlatego bycie lekarzem jest bez sensu" ani "no i właśnie dlatego nigdy nie poszłam na medycynę". Też ograniczyłam kontakt, bo jaki jest sens się ciągle cenzurować.

Odpowiedz
avatar Armagedon
2 4

@mama_muminka: No wiesz, prawda jest taka, że wykonywane, płatne zajęcie - to jednak nie to samo, co wychowywanie dzieci. Tam - tobie płacą, tu - ty płacisz i poświęcasz cały swój czas. Poza tym, pracę zawsze można zmienić - przynajmniej w teorii. I ja, na twoim miejscu, właśnie to bym poradziła narzekającej na dyżury lekarce. A "cofnąć" macierzyństwa już się nie da. Choć znam kobiety, które chętnie by to zrobiły. Mimo, że swoje dzieci kochają i dobrze nimi zajmują. Mówią, na przykład, "gdybym mogła cofnąć czas - nie wyszłabym tak wcześnie za mąż i nie rodziłabym dzieci". Poza tym, od dawna już wiadomo, że osoby bezdzietne, "wolne", dysponujące swym czasem wedle chęci i potrzeb - nie będą wyrozumiałe dla "dzieciatych", których czas "wolny" jest mocno ograniczony. Dlatego też "wielkie przyjaźnie" często rozpadają się, gdy jedna ze stron zakłada rodzinę i wychowuje potomstwo. Kwestia priorytetów. Posiadanie dziecka jednak bardzo zmienia podejście do życia, no i niektóre poglądy, oraz zwyczaje.

Odpowiedz
avatar digi51
1 5

@Armagedon: Tak szczerze, trochę rzygam takimi tekstami typu "gdybym mogła cofnąć czas...", bo z jednej strony myślę, że każdy chciałby choć raz móc się cofnąć w czasie i pewne rzeczy zrobić inaczej - ja też. Z drugiej najwięcej takich strwierdzeń pochodzi od ludzi, którzy po prostu nie potrafili zorganizować sobie życia i nagle wymyślają sobie czynniki, które na to wpłynęły. To znaczy, jasne, zawsze jest tak, że czynniki zewnętrzne też jakoś wpływają na nasze życie i nie wszystko jest zależne od nas, ale słyszę od lasi, która cudem prześliznęła się przez liceum, nie wiedziała co robić po maturze, nie potrafiła nawet powiedzieć czym się interesuje, więc chyba z braku laku wyszła za mąż i na 10 lat stała się "housewife", a teraz w wieku 33 lat twierdzi, że gdyby nie wczesne zamążpójście i dorobienie się dzieci to czekałaby ją wspaniała kariera, to myślę sobie tylko, że raczej siedziałabym dokładnie w tym samym miejsce, czyli w małowymagającej pracy biurowej za nędzną płacę, tylko różnica byłaby taka, że musiałabyś się z niej kompletnie utrzymać, a nie tylko dorobić sobie na waciki do pensji męża.

Odpowiedz
avatar greenwalls
1 1

A ja jestem zdania, że nikomu nie powinno zaglądać się w jajniki i nasieniowody. Mam dziecko, kocham je nad życie, ale nie wyobrażam sobie wmawiać innym kobietom, że MUSZĄ urodzić dziecko. Jeśli ktoś nie chce mieć dziecka to niech nie ma, chociaż domyślam się, że presja społeczeństwa jest ogromna. Dodatkowo dziecko to ogromny obowiązek, również finansowy. Bardzo się cieszę, że coraz więcej kobiet mówi wprost, że nie chce mieć dzieci lub że nie lubi dzieci. Jeszcze kilka lat temu było to nie do pomyślenia, a teraz w końcu coraz więcej ludzi zaczyna to uważać za normalne - bo to jest normalne. Od siebie jeszcze dodam: proszę, nie oceniajcie ludzi po ilości dzieci lub ich braku. Nie pytajcie "kiedy drugie", bo być może od lat ktoś się stara o to drugie dziecko, a nie wychodzi.

Odpowiedz
Udostępnij