Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Dzisiaj kolejny odcinek z serii moja piekielna ciocia. Jeśli ktoś jest ciekawy…

Dzisiaj kolejny odcinek z serii moja piekielna ciocia. Jeśli ktoś jest ciekawy to na końcu tej historii wkleję linki do dwóch pozostałych. Wracając jednak do meritum.

Zarówno ja jak i moja żona od samego początku związku zgodnie twierdziliśmy, że nie chcemy mieć dzieci. Wcześniej oboje mieliśmy pewne doświadczenia, dosyć nieprzyjemne tak swoją drogą, z opieką nad dzieciakami z przedziału wiekowego od 0.5 do 3 lat. Nie ma co wchodzić w szczegóły, najważniejszy jest fakt, że oboje kompletnie nie nadajemy się do opieki nad tak małymi kaszojadami. Żeby nie było, że kompletnie nie lubimy dzieci, nie. Na wszystkich imprezach rodzinnych ja jestem tym najbardziej obleganym przez dzieciaki wujkiem. Tak samo moja żona, tym bardziej gdy tylko wyciągnie kredki i zacznie dzieciakom coś rysować.

No, ale wracając do historii. Tak jak wspomniałem wcześniej od samego początku mówiliśmy, że nie chcemy mieć dzieci. Cała rodzina przyjęła to do wiadomości, wszyscy poza piekielną ciocią. Nie było rodzinnej imprezy bez pytania "A to kiedy w końcu nam tu jakiegoś dzieciaczka sprezentujecie?", "No i jak tam młodzieży? Bo wiecie zegar biologiczny tyka", itp., itd. Teraz zakończył bym temat od razu i miałbym gdzieś, że ciotka złapała focha. Jednak wtedy, ze względu na moją mamę, po prostu ciotkę olewałem aż jej się znudziło (chodź trochę to trwało). Teraz po latach i poważnej rozmowie z rodzicielką, podczas której wytłumaczyłem jej, że nie mogę iść przez życie tak aby nikogo nie urazić bo takim sposobem nigdzie nie dojdę, już nie mam takich skrupułów podczas rozmowy z ciotką. Ale to taka dygresja co do charakteru i sposobu na rozwiązywanie konfliktów mojej mamy... Ale dobra ponownie wracając do historii.

Tym razem do teraźniejszości, w której mi oraz mojej żonie "na starość" odbiło i stwierdziliśmy, że jednak chcielibyśmy mieć dzieci. Co prawda nadal nie wyobrażamy sobie siebie jako opiekunów niemowlaka, dlatego decyzja padła na adopcje. Są to na razie bardzo wstępne plany. Na ten moment wiemy tyle, że oboje chcielibyśmy mieć córeczkę w wieku od 4 do 7 lat. Czeka nas jeszcze masa przemyśleń, planów, papierologii, telefonów, dokształcania się w opiece nad dzieckiem, itp. Mimo to postanowiliśmy poinformować najbliższą rodzinę o naszych planach.

Jako, że wszystkich świętych wypadało w tym roku we wtorek postanowiliśmy sobie zrobić długi weekend, wziąć urlop w poniedziałek i pojechać do mojego rodzinnego miasta. Gdy byliśmy na miejscu w sobotę okazało się, że moja mama zaprosiła na obiad również moich dziadków. W obliczu takiej sytuacji postanowiliśmy nie czekać tylko poinformować rodzinkę o szczęśliwej nowinie. Radości, ochów i achów nie było końca. W międzyczasie odwiedziłem kilku znajomych, we wtorek wyskoczyliśmy na groby i po obiedzie musieliśmy się zbierać do domu.

Dzisiaj siedziałem w robocie gdy nagle zadzwonił mój telefon. Okazało się, że to piekielna ciotka. Prawdę mówiąc podejrzewałem co się święci, tym bardziej, że po tym jak odrzuciłem połączenie, dzwoniła jeszcze sześć razy. Po robocie postanowiłem oddzwonić.

[Ja]: No cześć ciociu. Co to za ważny temat, że ciotka tak od rana wydzwania.
[Piekielna ciotka]: Ty mi tu oczu nie mydl Satsu, tylko mów mi czy to prawda o tym co na mieście mówią.
[J]: Ale co mówią? Wie ciocia, że ja kilkaset kilometrów od rodzinnego miasta mieszkam.
[P]: Co mówią? Co mówią? Podobno twoja żona w ciąży jest!
[J]: No tak nie do końca...
[P]: Boże Satsu... Mój ulubiony siostrzeniec. Przecież ty firmę masz, to jest twoja przyszłość! Ty musisz w to inwestować wszystko, bo skończysz jak ci moi. Ja nie mogę na to pozwolić! Wiesz ile to pracy z takim małym dzieckiem? Ile nieprzespanych nocy?
[J]: Z tego co pamiętam ciociu to jeszcze kilka lat temu to ty namawiałaś nas na dzieci.
[P]: Boże dziecko to była inna sytuacja. Ty jesteś teraz poważnym człowiekiem. Musisz cały swój czas poświęcać na rozwój tego co stworzyłeś.
[J]: Jeśli chodzi o czas to niech się ciocia nie martwi. Przy niemowlęciu pewnie byśmy chodzili niewyspani, ale my mamy zamiar adoptować dziewczynkę tak w wieku 5 lat. Wiem, że wychowanie takiego dziecka też wymaga czasu, ale jakoś damy ra...
[P]: Bożesz ty mój! Boże! Co ty chcesz zrobić?! Krew skalać?! Jakimś bachorem z odzysku?! Przecież to od ćpunów jakichś może być. A o swojej matce pomyślałeś? Przecież serce jej tym złamiesz. Jakiś margines społeczny do rodziny sprowadzać? Czy ty w ogóle...
[J]: Wybacz ciociu, ale jak mamy tak rozmawiać to lepiej nie rozmawiajmy w ogóle. Adopcja dziecka to decyzja moja oraz mojej żony i proszę się do tego nie mieszać.
[P]: Ty nie wiesz co mówisz...
[J]: Doskonale, wiem co mówię. A jeśli chodzi o mamę to nie martw się o nią ciociu. Wie o tym i bardzo się cieszy na myśl o zastaniu babcią.
[P]: Zrujnujesz sobie ży...
[J]: Do widzenia...

Po tej rozmowie wiem, że ciotka już do mnie nie zadzwoni, ale wiem również, że zrobi wszystko abym odczuł jej dezaprobatę na temat adopcji dziecka. To jest typ kobiety, który szybko nie odpuszcza. Jeśli w ogóle kiedykolwiek. Do dzisiaj ma za nic swoich synów za to, że od razu po studiach nie znaleźli dobrej pracy. Dzisiaj już całkiem dobrze zarabiają, ale ona ma to gdzieś gdyż żaden z nich nie pracuje w zawodzie jaki dla nich wybrała.

A tutaj dwie poprzednie historie o piekielnej ciotce:
https://piekielni.pl/78808
https://piekielni.pl/87555

by Satsu
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Michail
9 11

Cóż, ucięte z klasą i bez złośliwości. Tak czy siak powodzenia bo z adopcją jest znacznie trudniej niż 'normalnie'.

Odpowiedz
avatar Face15372
1 17

Skąd czerpiesz inspiracje na te fajnie napisane, ale jednak coraz mniej prawdopodobne historyjki?

Odpowiedz
avatar Satsu
0 14

@Face15372: Szczerze przejrzałem sobie twoje komentarze i na początku nie miałem ochoty odpisywać, ale stwierdziłem dobra dam szansę. Więc proszę uświadom mnie co w tej historii jest takiego nieprawdopodobnego?

Odpowiedz
avatar gawronek
0 10

@Satsu dialogi rodem z trudnych spraw ;) nie twierdzę że historia zmyślona, ale ta rozmowa zdecydowanie podkoloryzowane.

Odpowiedz
avatar Satsu
0 6

@gawronek: To jest praktycznie słowo w słowo rozmowa z moją ciocią. Specjalnie starałem się jak najlepiej ją zapamiętać gdyż w jednej z ostatnich historii, która pisałem kilka dni po samym wydarzeniu przyznałem, że rozmowa jest parafrazą, no i ktoś się o to oczywiście przyczepił. Nawet mimo tego, że napisałem, że starałem się oddać jak najlepiej sam wydźwięk tej rozmowy.

Odpowiedz
avatar blaszka
0 8

@Satsu: Po prostu całokształt Twoich historii w pewnym momencie zaczął budzić wątpliwości. Opis pewnych sytuacji jest na tyle uproszczony, że widać, że zwyczajnie zmyślony. Jest tu jeszcze jedna kandydatka, o której nie ja jedna uważam, że pisze bajki i broni się jak Ty. A reszta czyta, i myśli, że to prawdziwe.

Odpowiedz
avatar Face15372
-1 5

@Satsu: Cóż, mógłbym teraz przytoczyć argumenty, które od dłuższego czasu chodzą mi po głowie, ale chyba m.in. mój komentarz spowodował, że więcej osób z wątpliwościami się uaktywniło. W zasadzie nie ma sensu powielać tego co jest poniżej, bo to bardzo celne uwagi. Dodam jedynie, że podziwiam to Twoje pisarstwo, nie rozumiem, ale podziwiam. Dopracuj szczegóły, a dojdziesz do perfekcji :).

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
6 6

Jeśli historia prawdziwa to wielki plus za podjęcie adopcji. Mam nadzieję że się uda. Dużo jest dzieci czekających na dom. Podziwiam tych co takievdzieci wychowują. To jest czasem i więcej pracy niż przy własnych.

Odpowiedz
avatar cutehulhu
12 18

Historia napisana z totalną przesadą i bez jakiegokolwiek researchu. Człowiek planujący adopcję na tyle poważnie, że informuje o tym rodzinę wiedziałby, że w Polsce to nie jest tak, że się wchodzi do Domu Dziecka jak supermarketu i prosi o "dziewczynkę, lat 5". W Polsce dzieci to adopcji wbrew pozorom jest bardzo mało, większość mieszkańców rodzinnych domów dziecka ma nieuregulowaną sytuację prawną, dlatego potencjalne rodziny adopcyjne się dokładnie prześwietla, szkoli (bo w większości przypadków dostają dzieci z ciężką przeszłością), a potem każe im czekać parę lat. A sama reakcja ciotki tak bardzo przerysowana dla wywołania dramy, że aż śmieszna.

Odpowiedz
avatar helgenn
6 8

@cutehulhu: wiele osób myśli, że jest jak na filmach, gdzie rodzice giną tragicznie w wypadku a dzieci trafiają do adopcji. Takie dzieci zwykle adoptuje najbliższa rodzina. Miałam wolontariat w domu dziecka, niemal do wszystkich dzieci przychodzili rodzice, o ile byli trzeźwi. Dodatkowo mącili dzieciom w głowach (np. nastawiali przeciwko opiekunom). Druga sprawa to jeśli ktoś świadomie podejmuje decyzję, że dzieci nie są dla niego to bardzo to szanuję. Ale na pewno nie jest tak, że po magicznej barierze iluś tam lat nie ma z nimi żadnych problemów, jak to już ktoś stwierdził wyzej- to nie supermarket, żeby sobie wybrać odpowiedni model. Nie jestem przeciwniczką adopcji, ale nie przekonuje mnie motywacja. 5-latka po traumach może się wybudzać co noc przez koszmary, więc zakładanie jak będzie z dzieckiem w określonym wieku jest co najmniej ryzykowne.

Odpowiedz
avatar Satsu
-1 15

@cutehulhu: Ehhh to oczywiste, że decydując się na ten krok zdajemy sobie sprawę z tego jak to wygląda. Wiemy, że to nie będzie proste, szybkie i łatwe. Myślałem, że wyraziłem to dostatecznie jasno pisząc: "Są to na razie bardzo wstępne plany. Na ten moment wiemy tyle, że oboje chcielibyśmy mieć córeczkę w wieku od 4 do 7 lat. Czeka nas jeszcze masa przemyśleń, planów, papierologii, telefonów, dokształcania się w opiece nad dzieckiem, itp." Mimo to postanowiliśmy powiadomić NAJBLIŻSZĄ rodzinę o naszych planach. To nie była akcja w stylu w październiku stwierdzamy, że chcemy adoptować a w listopadzie trąbimy po wszystkich, że bierzemy dziecko z sierocińca. Wiemy, że czeka nas masa pracy zanim uda nam się adoptować córkę. Jednak nie to miało być sednem tej historii a zachowanie mojej ciotki. Nie wiem czy czytałaś poprzednie historie o niej, które wrzuciłem na końcu historii. Te jednak dotyczyły w jakimś stopniu mnie. Gdybym chciał opisać całokształt jej wybryków miałbym materiał na kolejne kilkanaście wpisów. Natomiast zachowanie, które nazwałaś przerysowanym to normalna rozmowa mojej cioci z kimkolwiek. Gdybym nie dostatecznie szybko nie uciął tej rozmowy to mogłaby się rozkręcić jeszcze bardziej.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 2 listopada 2022 o 22:39

avatar Satsu
-1 13

@helgenn: Właśnie tego się bałem pisząc tę historię. Wiedziałem, że pojawią się osoby, które będą mi mówili, że adopcja i wychowanie dziecka z adopcji jest trudne. My to wiemy, ale to nie jest sedno tej historii, dlatego starałem się nie skupiać na tym elemencie, to jest tło do zachowania i hipokryzji piekielnej ciotki. Żeby zamknąć temat. Wraz z żoną długo o tym myśleliśmy. Wiedzieliśmy, że nie chcemy mieć swojego dziecka z dwóch powodów. Po pierwsze nie czujemy się na siłach aby zajmować się dzieckiem w pierwszych latach jego życia. Wiem, że dla niektórych może się do wydawać dziwne lub wręcz kontrowersyjne, ale ze względu na nasze wcześniejsze doświadczenia i przemyślenia, tak po prostu uważamy. Drugim powodem są pewne problemy zdrowotne mojej żony.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 listopada 2022 o 23:14

avatar helgenn
9 11

@Satsu: bardzo rzadko oceniam tu czyjekolwiek wybory, ale tutaj temat jest po prostu zbyt poważny. Wychowanie dziecka jest ogólnie ku*ewsko trudne. Na pewno nie jest tak, że te pierwsze lata są trudne a później jest bezproblemowo,po prostu skala problemów się zmienia.

Odpowiedz
avatar czydredy
1 7

@cutehulhu dzieci, które trafiają do adopcji, czyli są zgłoszone do Ośrodka Adopcyjnego mają uregulowaną sytuacje prawną- rodzice są już pozbawieni nad nimi władzy rodzicielskiej albo matka zrzekła się praw do dziecka. Co do ‚wyboru’ dziecka, to poniekąd wyglada to jak ten ‚supermarket’- w ankiecie adopcyjnej określa się swoje ‚preferencje’ dotyczące wieku, płci, stanu zdrowia dziecka. Nie wiem czy ośrodek dysponuje i udostępnia też dane w zakresie przeszłości dziecka- czy np. rodzice pili, bili itp.

Odpowiedz
avatar blaszka
1 3

@Satsu: No dokładnie. Jeśli myślisz, że okres okołopieluchowy jest najtrudniejszy i zaadoptowanie 5 latki sprawi, że będzie tylko łatwiej - to się mylisz. Właśnie pokazywanie świata dziecku dalej jest nie lada wyzwaniem.

Odpowiedz
avatar Error505
2 4

@Satsu: Przyczyny zdrowotne są jak najbardziej zrozumiałe i zamykają dyskusję. Natomiast ogólnie to, w pełni szanując Waszą decyzję i nie próbując jej zmieniać, argument "nie radzimy sobie z wychowaniem małego dziecka to weźmiemy większe" jest słaby. Nie bez powodu się mówi, że małe dzieci - mały kłopot, duże dzieci - duży kłopot.

Odpowiedz
avatar digi51
9 11

Ehmm, ok, nie wyobrażacie sobie opieki nad niemowlakiem, który potrzebuje się nażreć, wyspać i poprzytulać, za to wyobrażacie sobie opiekę nad dzieckiem z domu dziecka, które najczęściej mają traumy, pochodzą z patologicznych rodzin i cała masa z nich jest obciążona trudnościomi rozwojowymi z związanymi z FAZ.

Odpowiedz
avatar czydredy
4 10

@digi51 i tu się z Tobą nie zgodzę. 1. Opieka nad niemowlakiem to nie jest tamagotchi- spać, jeść, pampers. Mam 4 miesięcznego syna i uwierz, że odliczam dni, kiedy zacznie w jakikolwiek inny sposób komunikować swoje potrzeby niż płacz. 2. Nie każde dziecko z domu dziecka ma traumy, pochodzi z patologii i jest obciążone chorobami. Mówię to z zawodowego doświadczenia. Jak wspomniałam wcześniej w komentarzu- ma się wybór, czy chce się dziecko zdrowe czy chore. Każde dziecko czy w domu dziecka czy rodzinnym domu dziecka jest badane przez lekarza/lekarzy. FAS można rozpoznać już po narodzinach dziecka. 3. Żeby dziecko pojawiło się na świecie trzeba zajść w ciąże. Nie każda kobieta czuje się na siłach wytrzymać te 9 miesięcy. 4. Autor gdzieś wspomniał, że żona ma problemy zdrowotne. Nie demonizujcie adopcji. To są dzieci jak każde, tylko miały trochę gorszy i utrudniony start w życiu.

Odpowiedz
avatar czydredy
0 4

@digi51 nie mogę się z Tobą zgodzić. 1. Opieka nad niemowlakiem to nie jest tylko jeść, spać, sr*ć. Sama odliczam dni, kiedy moje dziecko zacznie komunikować swoje potrzeby w jakikolwiek inny sposób niż płacz i wrzask, a trochę na to poczekam jeszcze. 2. Nie każde dziecko z domu dziecka ma traumy, pochodzi z patologii albo cierpi na FAS. Mówię to z zawodowego doświadczenia i nie tylko. Te dzieci w domach dziecka są też badane przez lekarzy i w razie jakichkolwiek nieprawidłowości mają wdrażane odpowiednie leczenie. 3. Autor gdzieś w komentarzu wspomniał, że żona ma problemy zdrowotne. A żeby dziecko pojawiło się na świecie trzeba przejść przez 9 miesięcy ciąży. Nie demonizujcie adopcji. W tych ośrodkach są dzieci jak każde inne. Mają tylko trochę utrudniony start w życiu.

Odpowiedz
avatar Habiel
3 7

@czydredy: Ad.3 -No właśnie. Ja sobie obecnie nie wyobrażam siebie w ciąży. Po pierwsze boje się tego, co by było gdyby coś poszło nie tak (od szukania kraju z bezpieczna aborcja, po samą kwestie porodu-moze to egoistyczne, ale wolałabym mieć pewność, że lekarze wybiorą ratowanie mnie, a nie dziecka, jeśli będą musieli podejmować taką decyzje, bo mam starszych rodzicow, ktorzy mogą wkrotce wymagac opieki, ktorej im nie da ani bobas ani samotny ojciec), a po drugie w mojej rodzinie standardem są wczesniaki. Ja urodziłam się w styczniu, gdy miałam urodzić się pod koniec marca. Pierwszy miesiąc życia w inkubatorze, nie mówiąc już o setkach wizyt i badań, jakie moi rodzice musieli ze mną przejść. Widmo ciąży mnie przeraża i najchętniej w ogóle bym w nią nie zachodziła. Żałuję, że w Polsce nie ma legalnej instytucji surogatki, bo pewnie bym się na nią zdecydowała.

Odpowiedz
avatar digi51
0 4

@czydredy: No cóż, moje dziecko ma trzy lata. Jak miałam 4 miesiące marzyłam o tym, aby zaczął przesypiać noce, bo oczy miałam na zapałkach przy pobudkach co godzinę w nocy. Jak zaczął przesypiać noce w wieku 9 miesięcy, to zaczęłam marzyć o tym, żeby zaczął chodzić, żeby uwolnić się od noszenia go na rękach/nosidła/wózka. Jak zaczął chodzić - marzyłam o tym, żeby w końcu przestał mieć gumowe nogi jak trzeba przejść więcej niż 100m. Jak był na cycku i papkach - chciałam, żeby w końcu zaczął jeść normalne rzeczy sam, abym mogła przestać go karmić łyżeczką i piersią. Jak nie mówił - chciałam żeby zaczął mówić, o co mu chodzi. Teraz - jak już to wszystko mam - czasem chciałabym, żeby tak jak za niemowlaka nie marudził, że chce koszulkę z pieskiem, która jest akurat w praniu, żeby nie grymasił, że na obiad jest ryż, a nie ziemniaki, żeby nie pytał ciągle "czemu". Ale już nie "marzę", tylko cieszę z tego, co jest - a wręcz trochę się boję tego, gdy do szczęścia przestanie mu wystarczać plac zabaw, lody, odwiedziny u babci czy nowy samochodzik. Mój brat ma nastoletnie dzieci - czasem chciałby wrócić do tego, jak byli w wieku mojego, kiedy po prostu cieszyli się ze wspólnego wyjścia do parku, chętnie dawali rodzicom buziaczki i się przytulali. Każdy wiek dziecka ma swoje trudności i swoje radości. Cóż, rozumiem, że kogoś nie bawi wizja zmieniania pieluch, nieprzespanych nocy, zgadywania czemu dziecko płacze tym razem - ale czy któregoś rodzina bawi wizja słuchania skarg w szkole lub martwienia się, że dziecko jest nielubiane w szkole? Czy kogoś bawi wizja tego, że nastolatek będzie negował każde swoje i każdą decyzję rodzica? Oczywiście, że to też zależy od wychowania - ale też jest trochę loterią. Myślę, że w przypadku dziecka biologicznego jest to jednak nieco łatwiejsze, jeśli wychowuje się je od urodzenia, wie, że pewne zachowania wynikają z odziedziczenia cech charakteru po rodzicach. Adopcji nie demonizuje - mam wielki szacunek, do każdego kto dzieci adoptuje, uważam, że to wspaniała rzecz, ale i też bardzo duża odpowiedzialność. Może nie każde dziecko ma traumy i nieciekawą historię, ale też większość nie trafia do adopcji, bo miała wspaniałych, kochających rodziców, którzy np. umarli. Jak ktoś słusznie wspomniał - najczęściej takie dzieci trafiają pod opiekę dalszej rodziny. Obawiam się jednak trochę, że czasem ludzie do adopcji podchodzą zbyt lekko - wyobrażają sobie sceny jak z filmów i seriali, gdzie złaknione miłości dziecko będzie wymagało jedynie uwagi i przytulasków i do końca życia będzie wdzięczne za okazane serce. Również o adopcję dziecka w Polsce wcale nie jest łatwo - i wydaje mi się, że akurat powód typu "nie chcę być w ciąży" lub "nie chciałbym się zajmować niemowlakiem" nie jest plus przy ubieganiu się o adopcję. Są rodziny, które dzieci po prostu nie mogą mieć i czekają na jakiekolwiek dziecko do adopcji bez wybierania konkretnego wieku czy płci.

Odpowiedz
avatar Error505
2 4

@czydredy: Przy czteromiesięcznym słaba komunikacja to nie problem. Problem jest wtedy jak wymaga Twojej atencji ale jeszcze nie mówi. A potam bunt 5 latka, problem jak zmotywować do nauki, co zrobić, żeby nie zaczął pić i ćpać, potem, żeby nie przyprowadził zbrzuchaconej dziewczyny, żeby wyszedł na ludzi, itp. I pewnym momencie wypominasz jak było tylko pić, jeść, spać jak tamagotchi.

Odpowiedz
avatar minus25
1 1

@digi51: może spodziewają się, że "uratują" dziecko i dziecko będzie im "dozgonnie wdzięczne" za adopcje, tak od samego początku :)

Odpowiedz
avatar gmiacik
0 0

@czydredy: hehe, no to se jeszcze poczekasz :)

Odpowiedz
avatar Millianar5
7 17

Ludzie drodzy, to nie jest historia o tym, że Satsu chce adoptować dziecko tylko o reakcji ciotki. Serio, nie uważacie, że to słabe komentować to, z jakiego powodu się na tę adopcje zdecydował? To jest dorosły człowiek, który myśli, pracuje, tworzy związek i wydaje mi się że zdaje sobie sprawę z konsekwencji swoich decyzji. Zamiast skupić się w komentarzach na tym co jest rzeczywistą piekielością, wytykacie mu skrótowo opisane powody takiej a nie innej decyzji. Nikt przy zdrowych zmysłach nie podejmuje się adopcji ot tak i skoro autor z partnerką podjęli ją taką a nie inną to nic nam wszystkim do tego i wypadałoby komentować to co jest sednem tej historii a nie prywatne wybory Satsu. Satsu wracając do cioteczki, jeśli uda Wam się adoptować dziecko, to może warto je odseparować od cioci, żebyś nie musiał nam kiedyś opisywać sytuacji jak ciotka zwyzywała je od brudnej krwi, przybłędy lub czegoś w tym stylu. Po poprzednich historiach przypuszczam, że cioteczka skłonna i taką scenę urządzić. Życzę powodzenia i trzymam kciuki, żeby cały proces poszedł po Waszej myśli :)

Odpowiedz
avatar helgenn
0 4

@Millianar5: myślę, że takie reakcje wynikają z tego, że pierwsza połowa historii nie dotyczy samej cioci, tylko opis tego, dlaczego autor i małżonka dzieci nie lubią. Można było napisać tylko o tym, że myślą o adopcji i poinformowali najbliższą rodzinę.

Odpowiedz
avatar digi51
3 7

@Millianar5: Nie wypada komentować w takim samym stopniu jak nie wypada się na tym rozwodzić - jak wychodzisz ze swoim prywatnym życiem do obcych ludzi to znaczy, że niespecjalnie przeszkadza Ci, że będą je oceniać i komentować.

Odpowiedz
avatar Satsu
5 9

@digi51: A powiedz mi jak mam opowiedzieć historię ciotki, która najpierw ciągle pytała o to kiedy dziecko a później zaczęła nam to odradzać i diabeł w nią wstąpił po informacji o adopcji, bez wchodzenia w życie prywatne? Poza tym nie rozwodziłem się nad tym jakoś bardzo. Ot akapit informujący, że mamy złe doświadczenia z bardzo małymi dziećmi, ale takie od 4 lat w górę nawet ok. Tyle, prosta informacja dlaczego wolimy adopcję ponad własne dziecko. Kolejny akapit to opis jak ciotka zachowywała się kiedyś, aby pokazać kontrast do jej aktualnego stosunku do dzieci. Kolejny to informacja, że postanowiłem powiadomić najbliższą rodzinę o naszych planach, aby było wiadomo skąd ciotka się o tym dowiedziała. No a dalej to już tylko rozmowa z piekielną ciotką i tyle finito. Więcej o prywatnym życiu musiałem powiedzieć w samych komentarzach bo ludziom odwaliło. Ba nawet wyszło, że powinienem w historii więcej napisać o naszych przemyśleniach co do adopcji, tym samym jeszcze bardziej wejść w prywatę, bo ludzie z dupy założyli, że my tą decyzje podjęliśmy z dnia na dzień bez jakiegokolwiek zastanowienia. Oczywiście, ze się długo zastanawialiśmy, ale czy to jest ważne w tej historii?

Odpowiedz
avatar digi51
-1 7

@Satsu: Połowa Twojej historii jest o tym, czemu chcecie adoptować. A to dlaczego chcecie adoptować coś zmienia w tej historii? Coś? Cokolwiek?

Odpowiedz
avatar Error505
1 3

Drogi @Millianar5 serio uważasz, że gdybyśmy uważali, że to słabe to byśmy komentowali. :) Reakcji ciotki nie ma co komentować. Sprawa jest oczywista. Ciotka piekielna a Satsu wybrał jeden z najlepszych sposobów poradzenia sobie z sytuacją.

Odpowiedz
avatar minus25
0 4

@Millianar5: będę komentował kolor buta sąsiadki autora historii jeśli będę miał ochotę i nic, NIC co zrobisz mnie nie powstrzyma. Szach mat. Cokolwiek jest wrzucone do sieci - wypada komentować. Gdybyśmy uważali że to słabe - to byśmy nie komentowali <3 Przy okazji - nam nie wolno komentować tego że Satsu chce adoptować, ale Tobie wolno się rozwodzić z życzeniami powodzenia? Nie powinnaś komentować tylko zachowania ciotki?

Odpowiedz
avatar Satsu
9 11

Już od dawna widziałem co się tutaj święci i za każdym razem mówiłem sobie, że to już ostatni raz, ostatnia historia. Jestem na tej stronie od 2013 roku czyli już prawie 10 lat i żadna z moich historii nie była zmyślona albo chociaż podkoloryzowana. Jeśli ktoś odczuł takie wrażenie to po prostu mi z tego powodu przykro i tyle. Nie chce mi się jednak pisać czegokolwiek jeśli z automatu jest to brane za wymyśloną historyjkę.

Odpowiedz
avatar Error505
3 5

@Satsu: Ja tam akurat się nie zastanawiam czy historie są prawdziwe. Nawet jeśli są to co z tego? Opisują kawałek życia i skłaniają do dyskusji o tym.

Odpowiedz
avatar szafa
0 0

@Satsu: po prostu nie czytaj komentarzy. Wiadomo, że komentarz zazwyczaj piszą nie ci, co im się podobało, bo nikomu niestety nie chce się pisać "spoko historia, powodzenia" tylko ludzie, którzy chcą się przywalić. A ciotka to typowy człowiek, co zawsze wie lepiej i zawsze jest na nie. Mam takich w najbliższej rodzinie niestety

Odpowiedz
avatar gmiacik
-1 5

Ty, chcesz zobaczyć kaszojada to spójrz w lustro wieśniaku. druga rzecz. jakim trzeba być ułomem, że mówić do ciotku/wujka/matki/ojca etc albo co gorsza do teściów na per 'pan/pani' tylko zamiast 'pan/pani' wstawiać 'ciocia/tata itd'?

Odpowiedz
avatar Satsu
0 0

@gmiacik: Co?

Odpowiedz
avatar gmiacik
0 0

@Satsu: czego nie rozumiesz? nic nie ma w tym skomplikowanego "jakim trzeba być ułomem, że mówić do ciotku/wujka/matki/ojca etc albo co gorsza do teściów na per 'pan/pani' tylko zamiast 'pan/pani' wstawiać 'ciocia/tata itd'?"

Odpowiedz
avatar JW3333
2 4

Wiem, że historia o cioci i tego akurat nie chcę komentować. Pierwsze dziecko miałam grubo po trzydziestce, więc też się nasłuchałam różnych przerażających argumentów na temat macierzyństwa, wiem jak to przytłacza i przygnębia. Martwi mnie - i kilka innych osób chyba też - Twoje autorze podejście do rodziny. Dziecko to nie jest wybór pieska w schronisku, rodziny się nie wybiera. Zobowiązujesz się kochać to, co się trafi i przyjdzie na świat - czy biologicznie Twoje, czy nie. A jak będzie jednak chłopiec w wieku 8 lat do adopcji to co zrobisz? Nie pasuje do planu? To ON ma się wpasować do Ciebie a nie odwrotnie? Przemyślcie to proszę.

Odpowiedz
avatar kurzajka
0 0

Kiedy ciekawscy pytają mnie, kiedy drugie dziecko, to żartuję sobie, że gdyby ktoś mi dał już odchowanego dwulatka to mogę wziąć

Odpowiedz
avatar mama_muminka
1 1

@kurzajka Odchowanego to ja też mogę ;) A takie z niezdiagnozowanym FAS? Które będziesz odpieluchowywac 4 lata, a nie pół roku? Które ma mutyzm wybiórczy? Które jest agresywne wobec otoczenia, bo nie zna innej metody komunikacji? Bo ja nie mam odwagi.

Odpowiedz
avatar mama_muminka
1 3

Ciotka piekielna. Ale w sumie wy też. Piszesz, że nie czujecie się na siłach podjąć opieki nad "kaszojadem" 0-3 lat, ale czujecie się na siłach podjąć się opieki nad dzieckiem starszym? Takim, które przez poprzednie 4+ lata życia nie miało zapewnionej prawidłowej opieki, więc ma wszystkie deficyty z tym związane? Które nie ma wzorca bezpiecznej więzi, więc wyprowadzenie dziecka z jego trudności zdrowotnych, psychologicznych i społecznych jest jakieś 100 razy trudniejsze niż zajęcie się niemowlakiem? Adopcja jest trudniejsza, nie łatwiejsza niż rodzicielstwo. Jest dla ludzi wyjątkowo zdeterminowanych, o mocnych nerwach, nie bojących się wyzwań. Nie żebym Cię zniechęcała, ale zaprezentowałeś się jako osoba "kaszojady są ble, więc weźmiemy sobie z żoną starsze, żeby było łatwiej". Nie będzie łatwiej. Bliska osoba z rodziny pracuje w domu dziecka i to co napisałeś zapaliło jej 5 czerwonych lampek nad głową.

Odpowiedz
Udostępnij