Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Zawsze myślałem, że te wszystkie historie o orzecznikach ZUS-u są mocno przesadzone,…

Zawsze myślałem, że te wszystkie historie o orzecznikach ZUS-u są mocno przesadzone, a samych lekarzy demonizuje się tylko dlatego, że ośmielili się przeprowadzić kontrolę zwolnienia lekarskiego. No naprawdę! Tak myślałem, słowo daję! Do dziś...

Tytułem wstępu należy nadmienić, że od wielu lat borykam się z problemami z kręgosłupem. Wdrożone leczenie przyniosło oczekiwany skutek i na ponad pół roku miałem święty spokój i czułem, że żyję. Od pewnego czasu bóle się nasiliły i poza kręgosłupem doszedł okresowy ból kolan i lewej stopy. O ile ból kręgosłupa utrudniał mi zajmowanie jednej i tej samej pozycji przez dłuższy czas (musiałem naprzemiennie kłaść się, siadać, stać, „rozciągać się” – wtedy bolało mniej), o tyle ból stopy dosłownie uniemożliwiał mi poruszanie się. Moje obecne miejsce pracy jest położone na piętrze, nie ma windy, a co najmniej kilkanaście razy dziennie muszę chodzić z góry na dół nosząc pudełka z archiwaliami. Niestety ostatnio ból nasilił się tak bardzo, że znów wylądowałem na niechcianym zwolnieniu. I tutaj pojawia się ZUS...

Wezwany, stawiłem się na komisję. To, że był blisko dziesięciominutowy poślizg odpuszczam, bo zdarza się przecież nawet przy najlepszej organizacji. To natomiast, czego doświadczyłem w gabinecie, to już było zdecydowanie nieakceptowalne. Już od wejścia bowiem atmosfera była wyjątkowo nieprzyjemna.

L(ekarz) – Maskę proszę założyć.
Ja – Nie mam.
L – Jesteśmy w placówce medycznej, chyba wszyscy wiedzą, że maski trzeba nosić?
Ja – A Pani doktor gdzie ma wobec tego maseczkę?
L – Ja nie mam.
Ja – Ja też nie mam.

Dopiero potem przyszedł czas na standardowe przedstawienie się, dokumenty i nieśmiertelne "proszę się rozebrać". W międzyczasie lekarz w dość niejasny sposób zadawał mi pytania dotyczące mojej historii zwolnień lekarskich, przez co wyszła nam całkiem abstrakcyjna dyskusja, ale wreszcie udało się ustalić o co chodzi i udzieliłem wyczerpujących informacji. Orzecznik postukał młoteczkiem pięć, czy sześć razy to tu, to tam, pozginał mi kolana, rękoma kazał pomachać i przespacerować się na dystansie nieprzekraczającym dwóch metrów. "Proszę się ubrać". Dalej wywiązała się dyskusja, która przebiegła, mniej więcej, tak:

L – Jakieś badania obrazowe były robione?
Ja – Dawno temu rentgen kręgosłupa, ale to było naprawdę dawno. Teraz lekarz skierował na rezonans magnetyczny.
L – To czemu nadal Pan nie zrobił rezonansu? Przecież skierowanie jest wystawione dwa tygodnie temu?
Ja – Ponieważ w obecnej sytuacji nie mam wystarczających środków, żeby zrobić badanie to prywatnie.
L – No przecież ma Pan możliwość na NFZ. Tam teraz nie ma dużych kolejek.
J – Doprawdy? Na konsultację po złamaniu kazali mi czekać osiem miesięcy. Jak dzwoniłem o rezonans, to mi podali termin na styczeń 2023.
L – No nie wiem... Ogólnie ja tam nie widzę u Pana żadnych problemów.
Ja – Cieszy mnie to, jednak mój lekarz ma inne zdanie, stąd też skierowanie na rezonans magnetyczny, natomiast ja sam odczuwam ból.
L – Przecież Pan ma pracę biurową, nie fizyczną, więc nie rozumiem, w czym problem?
Ja – A to od siedzenia kręgosłup nie może boleć? Od noszenia ciężkich pudeł z dokumentami też nie? Nikt mi łaski w miejscu pracy nie robi i sam sobie muszę przynieść dokumentację z archiwum, i zanieść tam z powrotem. Po schodach. Kilka razy dziennie.
L – Przecież Pan jest jeszcze młody.
Ja – Przepraszam, ale to młodzi nie chorują? Ich boleć nie może?
L – Pan się do bólu powinien przyzwyczaić. Poza tym proponuję nie przeciągać więcej zwolnienia lekarskiego, bo może być różnie.
Ja – Czy Pani doktor uważa, że zwolnienie jest mi na rękę? 80% pensji? Siedzenie w domu i gapienie się w sufit? Lubię swoją pracę, rozwijam się w niej, cenię sobie współpracowników i atmosferę, branie zwolnień mi się zwyczajnie nie opłaca.
L – To proszę nie brać zwolnień.

W tak zwanym międzyczasie orzecznik zeskanowała posiadaną przeze mnie dokumentację medyczną i rzuciła "to wszystko". Podziękowałem więc, pożegnałem się i wyszedłem z niesmakiem.

Ja rozumiem, że zdarzają się ludzie, którzy biorą lewiznę z różnych powodów (nie oceniam). Nie rozumiem jednak, dlaczego już z marszu na "dzień dobry" jestem traktowany jak złodziej i kombinator. Słabe to...

ZUS

by kominek
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar iks
2 6

Szkoda że jej nie nagrałeś, mógłbyś skargę złożyć.

Odpowiedz
avatar kominek
2 4

@iks: naprawdę nie spodziewałem się takiego zachowania i traktowania. Następnym razem nie wykluczam, że uzbroję się w dyktafon. Dziękuję za poradę! :)

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
6 8

W ogóle mnie to nie dziwi. Dawno żarty z takich zdarzeń przestały bawić. Mam w rodzinie osobę po wylewie czy coś. Nie widzi i nie dosłyszy na lewą stronę. Ręka lewa wisi. Nogę lewa nauczył się ciągnąć za sobą, jest na niej jakieś podparcie. Co parę lat wizyta i rentę przedłużają. Chyba w ostatnim razem wezwanie było na kontrolę i pokój na piętrze. Jako że chłop duży, ledwo chodzi, a tu żadnej windy to żona się "uśmiała" choćby chciała to 4 razy większego faceta od siebie nie wniesie. Podobno udało się znaleźć ludzi co wnieśli. Tak czy siak to śmiech na sali że ludzi niepełnosprawnych wzywa się do miejsc nieprzeznaczonych dla wezwanych. Mnie też raz wezwali ze względu na l4. Akurat miałam zwolnienie ciążowe, potem zwykłe (poroniłam) potem z miesiąc prawie l4 bo 2tygodnie w szpitalu byłam. Wezwali mnie i okłamali. Mówili że wszystkich z mojej firmy wzywają itd. Okazało się że tylko ja byłam. Nikt z firmy nie miał takiej przepytki. Myślę że gdyby nie to że poroniłam to babka by mnie długo męczyła. Tak to szybciej, stała się milsza itd

Odpowiedz
avatar mama_muminka
4 4

@AnitaBlake Pamiętam jak koleżanka z pracy zaszła w ciążę i prawie od razu poszła na L4. Ale były plotki, ale jak tak można i że się obija. Plotki ucichły jak wróciła 2 miesiące później. Poroniła. Wtedy dopiero dotarło do ludzi, że naprawdę ciążę bywają zagrożone.

Odpowiedz
avatar m_m_m
3 3

@AnitaBlake: Pokój na piętrze bez windy jest celowo. Jak da radę wejść to znaczy zdrowy.

Odpowiedz
avatar sanuspg
5 5

Kwestia na kogo się trafi. Miałam raz do czynienia z komisją ZUS, przy zasiłku rehabilitacyjnym i jak zobaczyli moje wypisy ze szpitali, to usłyszałam "nareszcie ktoś naprawdę chory!". Rozpromienili się, zatwierdzili zasiłek i życzyli zdrowia.

Odpowiedz
avatar Nulini
2 2

Mam 8-letnie dziecko. Jak skończył pół roku, dostał pierwszego napadu padaczkowego, a po kolejnych 8 miesiącach dostaliśmy wyniki badań - padaczka genetyczna, lekooporna, nieuleczalna. Pierwsza komisja - orzeczenie na 2 lata, spoko, rozumiem, wtedy nie było wiadomo, jak Młody się będzie rozwijać. Druga komisja - orzeczenie na 3 lata i tu już się zaczęłam zastanawiać, czy liczą na cudowne uzdrowienie? Syn już wtedy był znacznie opóźniony w stosunku do rówieśników, było wiadomo, że nie ma szans na normalne funkcjonowanie, ale widocznie orzecznicy tak nas polubili, że chcieli się z nami często spotykać. Na szczęście trzecia komisja przypadła w czasie "pandemii" i to jest jedyne, co zawdzięczam temu całemu cyrkowi - na podstawie samej dokumentacji, bez osobistego stawiennictwa, wydano orzeczenie do 16 roku życia...

Odpowiedz
avatar minus25
1 1

Strasznie stereotypowa ta rozmowa z lekarzem, nie ubarwiłeś jej mocno?

Odpowiedz
avatar kominek
1 1

@minus25: ach! Prawdziwy z Ciebie Sherlock Holmes! A już myślałem, że się nikt nie zorientuje i będę mógł bezkarnie wrzucić kolejną wyssaną z palca historyjkę! Smuteczek... A tak na poważnie, to widocznie skądś te stereotypy się biorą, skoro doświadczyć ich można na własnej skórze, nie?

Odpowiedz
avatar minus25
0 0

@kominek: Wiesz, jeśli historia zawiera 2-3 stereotypy to staje się wiarygodna. Jeśli składa się z samych stereotypów (zabrakło wykładu o pigułkach dzień po oraz pielęgniarki wchodzącej do gabinetu podczas badania prostaty/innego wstydliwego zabiegu) - przestaje być wiarygodna.

Odpowiedz
avatar Samoyed
1 1

A kto daje zwolnienia na cokolwiek przewleklego bez badan? Wcale sie nie dziwie orzecznikowi nieufnosci. Bol kregoslupa to numer jeden u bumelantow, nie ma jak udowodnic.

Odpowiedz
Udostępnij