Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Sama nie wiem już co mam zrobić i chyba piszę tę historię,…

Sama nie wiem już co mam zrobić i chyba piszę tę historię, aby się po prostu wygadać i może uzyskać na całą sytuację inną perspektywę. Jestem na piekielnych, ale często komentarze tu są bardziej merytoryczne, niż to co słyszę w swoim otoczeniu. Z góry przepraszam za literówki, ale telefonowy słownik to loteria.

Urodziłam mojego malucha. Wyszedł trochę szybciej niż to było planowane, ale w mojej rodzinie wcześniactwo i szybkie porody to norma. Dosłownie sama akcją trwała 20 minut, a Młody pojawił się o prawie miesiąc szybciej. Był przez to w inkubatorze (miał problemy z oddychaniem). Nie wiem czy ze stresu czy z braku kontaktu, ale po kilku dniach straciłam pokarm. Na nic wszystkie rady pielęgniarki- w końcu jedna, bardzo doświadczona (30 lat w zawodzie), stwierdziła, że mam się tym nie stresować, bo tak się zdarza i ja na to nic nie poradzę, ani nie jestem gorsza niż inne matki.

Potem wyszłam do domu. Już od znajomych słyszałam, że czemu jem ostre dania, skoro karmię. Wyjaśniłam im, że Młody jest na MM. Pojawiły się sugestie, że to niezdrowo i powinnam go karmić sama. Opisałam całą sytuację, a jedna z dziewczyn znajomego powiedziała, że jakbym się postarała to by mi to mleko wróciło, bo wystarczy że dziecko ssie. Potem że to wina tego wcześniactwa, do którego ja doprowadziłam, bo pracowałam prawie do końca ciąży (praca biurowa, projektowanie, o czym niżej). Jakbym bardziej o siebie dbała, to Młody by wyszedł w terminie, a ja bym karmiła. Na nic wyjaśnienia, że to u nas rodzinne, a ja sama urodziłam się 1,5 miesiąca przed terminem.

Ale przełknęłam sytuację, może dziewczę nieświadome, może trochę w tym mojej winy, bo nie wgłębiałam się w macierzyństwo, gdyż jestem 2 matką wśród znajomych i nie chciałam robić z siebie "madki" tylko zostać sobą (1 rodzice aktualnie są na emigracji, więc realnie jesteśmy jedyni).

Byłam zatrudniona na 3/4 etatu (nieformalnie czas zadaniowy) i przy okazji brałam różne zlecenia z mojej branży. Niektóre współpracę były stałe i nawet w ciąży je robiłam. Niestety na polecenie lekarza zawiesiłam je na czas do końca ciąży i tak jakoś się przeciągnęło, że dopóki nie ogarnęliśmy życia z Młodym, nie podejmowałam współprac. Po 3 miesiącach od narodzin Młodego współpracownicy zaczęli się odzywać, że w sumie mogłabym powoli wracać, bo cenią sobie moją pracę. I tak powoli wracałam, małymi krokami, najpierw na trochę do pracy, potem powoli do zleceń i w końcu stwierdziliśmy z mężem, że chyba to pora zatrudnić nianię do Młodego albo oddać go do żłobka, bo robienie na pół gwizdka nie jest dobre ani dla mnie ani dla moich Klientów, czy współpracowników. Jednocześnie nie wyobrażałam sobie powrotu do bycia jedynie mamą, bo widziałam jak marnieję z dnia na dzień - były dni, że nie miałam siły wstać (podobno to były początki depresji). Dlatego do Młodego zaczęła przychodzić niania gdy miał 7 miesięcy.

I znowu jestem wyrodną matką w oczach rodziny męża i co gorsza, ciotek z mojej strony, bo najpierw dziecka nie karmiłam, teraz daje go "obcej babie" na wychowanie, a sama zajmuje się "pierdołami". Znajomi też trochę krzywo się patrzą, ale mówią że rozumieją naszą decyzję, a w dzisiejszych czasach każde pieniądze się przydadzą. Podobne reakcje były gdy wyszliśmy na rocznicową kolację z mężem, żeby nie stracić siebie i wrócić do początków gdy byliśmy sami, tak dla regeneracji i odejścia od roli rodziców Tomka (bo dla niektórych przestaliśmy być osobami, a staliśmy się mamą i tatą Tomka)

Mam uczucie, że wszyscy wymagają ode mnie zostawienia na boku swoich potrzeb, odcięcia od wszystkich przyjemności i rozwoju zawodowego w imię dziecka. Bo przecież mąż jest w stanie nas utrzymać (i rzeczywiście jest ale tylko na bieżące potrzeby, o oszczędnościach czy wakacjach możemy zapomnieć), a praca jest moją zachcianką, a to jedyne miejsce gdzie jestem Natalią, a nie mamą Tomka.

Może za bardzo się też tym przejmuję, ale boję się, że kiedyś ktoś powie mojemu dziecku że go nie kochaliśmy, bo wybrałam pracę zamiast jego albo że staraliśmy się zachować nasze zdrowe relacje w związku. Albo że zwalą że jest chorowity, bo nie dostał piersi. A ludzie potrafią być wredni.

wychowanie

by ~Piekielnamatka2345
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar aaggnness
9 13

Współczuję, znam to, też nie mogłam karmić, pielęgniarka była bardzo rozbawiona, gdy dziecko wolało ssać jej palec niż moja pierś. Lekarze też byli rozbawieni mówiąc mi, że alergie dzieci to moja wina, zęby nie chcą wychodzić młodszemu, moja wina. Zlobek- zło. A ja już musiałam wrócić do pracy, bo inaczej bym zwariowała. Świat jest pokręcony

Odpowiedz
avatar Cyraneczka
22 28

Niestety u nas dalej króluje schemat Matki Polki Męczennicy. Najlepiej to zatracić się w macierzyństwie, wszystko dziecku oddać, chodzić w łachmanach, zapomnieć o własnym życiu. Zauważ, że gloryfikacja męczennictwa nie ogranicza się tylko do bycia matką, to się przenosi na inne sfery życia np. świąteczne przygotowania - dobra gospodyni ma zapierniczać kilka dni w kuchni i wysprzątać cały dom na błysk, bo inaczej sie nie liczy. Ty masz bardzo zdrowe podejście, jesteś świadoma własnych potrzeb i tego, że dziecko jest uzupełnieniem Twojego życia, a nie całym życiem jako takim. Trzymaj sie i może zweryfikuj znajomości.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
11 13

@Cyraneczka "Zauważ, że gloryfikacja męczennictwa nie ogranicza się tylko do bycia matką, to się przenosi na inne sfery życia np. świąteczne przygotowania". Gorzej. To przenosi się też na naszą politykę zagraniczną. Moralna wyższość, honor i kult męczeństwa. W czasie II-giej Wojny Światowej całą odpowiedzialność za wszystkie tragedie, które dotknęły Polskę, ponoszą inni. Zero refleksji, czy my źle oceniliśmy sytuację, czy mogliśmy zrobić coś inaczej. Tylko ciągle gadanie, co inni powinni zrobić, żeby nam pomóc. Podobnie powstania. Kto z was jest w stanie wymienić wszystkie zwycięskie powstania? Było ich co najmniej 5. Jeszcze co do kilku innych, to kwestia dyskusyjna, czy można nazwać je powstaniami, ale też wygraliśmy. Dlaczego najwięcej wiemy i najhuczniej się świętuje Powstanie Warszawskie, które politycznie i militarnie było całkowitą klęską? Może nie powinienem sprowadzać tej dyskusji do polityki, ale zależność jest bardzo wyraźna i póki jako naród nie zmienimy tego w swojej mentalności, zawsze będziemy dostawać w rzyć.

Odpowiedz
avatar Armagedon
5 7

@pasjonatpl: Nie zmienimy. My lubimy być męczennikami. Męczeństwo uszlachetnia! Ale nie będę rozwijać tego wątku, bo musiałabym zahaczyć o religię i kościelne nauki typu "nadstaw drugi policzek", albo "bierz przykład z Hioba".

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
3 3

@Armagedon: Możemy rozwinąć, bo moim zdaniem akurat religia sama w sobie nie ma tu za wiele do rzeczy. Czechy też były katolickie (teraz są chyba najbardziej zlaicyzowanym krajem w Europie) i jednak Czesi mieli inne podejście. Ogólnie taka tendencja wykształciła się w czasie zaborów. W czasach, kiedy Polska była potęgą, mieliśmy bardziej pragmatyczne podejście, ludzie przy władzy potrafili racjonalnie ocenić i dusić w zarodku potencjalne zagrożenia. A w czasie zaborów, jak nie mieliśmy żadnych instrumentów nacisku, zaczęło się tworzenie tego obrazu polskości, jaki dominuje do dziś, oparty na romantyzmie, moralności, męczeństwie. W tamtym okresie miało to swoje zalety, bo w jakiś sposób podtrzymywało wspólną tożsamość narodową. Choć z bardziej racjonalnego punktu widzenia przez przegrane powstania więcej straciliśmy niż zyskaliśmy. Jakąkolwiek autonomię udało się wywalczyć na drodze dyplomacji, to wtedy ją traciliśmy. Ale w momencie, kiedy trzeba budować i utrzymać w dobrej kondycji państwo, kierowanie się romantyzmem to wręcz samobójstwo. Tzn prywatnie można być romantykiem, ale trzeba zdawać sobie sprawę, jak działa międzynarodowa polityka, o co toczy się gra, i dostosować się do zasad, żeby jak najwięcej ugrać dla swojego kraju.

Odpowiedz
avatar irulax
4 4

@Cyraneczka: A daj spokój z tym męczeństwem, np. : najpierw siedzi po nocach bo "musi" np. coś ugotować, potem potem przez miesiąc wypominana. Wolę już nie jeść tych frykasów i nie słuchać całego p*. Chcesz człowieku pomóc, o nie bo ty nie umiesz. Nawet jak któraś się wyłamie, reszta ją zagdaka. Sami tworzymy własnych nieszczęśliwych frustratów.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
1 1

@irulax: Dlatego od ładnych paru lat wszelkie święta mam serdecznie gdzieś. Owszem, zdarza mi się przejść do znajomych, ale chodzi o to, że wtedy wszyscy mają wolne i mogą się spotkać. W innych dniach byłoby dużo trudniej. Ale bez żadnego spinania się. Żadnego extra sprzątania. Każdy przyniesie ze sobą coś do jedzenia i tyle. Spokojnie, na luzie i bez spiny. Tylko czasami sobie gdybamy, że gdybyśmy się tak zajeżdżali, jak nasi rodzice, to by nas szlag trafił i mielibyśmy serdecznie dosyć wszelkich świąt, zanim by się zaczęły.

Odpowiedz
avatar fursik
12 14

Wszystko jest ok, chyba że lekarz mówi inaczej. Zawsze będą osoby, którym się nic nie podoba, a bycie matką to najlepsza pożywka dla wiecznych krytyków. Karmisz piersią za krótko - źle, za długo - jeszcze gorzej (oczywiście ile to jest "w sam raz" wie tylko krytykujący), jesteś Madką Polką, boś zapatrzona w bombelka lub Madką Patuską, bo olewasz bombelka. Pracujesz - to dziecko nie jest najważniejsze? Nie pracujesz - a co, na zasiłeczki liczysz? Nie dogodzisz. Kiedy urodziły się moje dzieci, też się przejmowałam każdą negatywną uwagą. Wierz mi, teraz to boli, bo macierzyństwo jest dla Ciebie rolą nową i bardzo chcesz się w niej doskonale sprawdzić. Za jakiś czas dużo sprawniej będziesz oddzielać Natalię od Mamy Tomka i zapomnisz, że kiedyś byłaś tylko jedną z nich. I wtedy będziesz się śmiać z głupich komentarzy.

Odpowiedz
avatar Habiel
15 19

Nie mam jeszcze dzieci, ale zauważyłam po dzieciatych znajomych, że gdy rodzice są szczęśliwi i spełnieni, to dziecko zupełnie inaczej się rozwija, niż dziecko przywiązane do matki. Mam dwie pary rodziców z dziećmi około rocznymi- jedno jest tak przywiązane do mamy, że nie zostanie samo z ojcem, bo ryk gdzie mama. O obcych nie wspominając. Drudzy bez problemu wymieniają się opieką, a w sytuacji podbramkowej mogą córkę podrzucić nam, sąsiadom, których już zna i jest zero płaczu. Także nie przejmuj się gadaniem ludzi, bo nigdy się im nie dogodzi. Rób co uważasz za słuszne dla swojego dziecka.

Odpowiedz
avatar digi51
4 4

@Habiel: " że gdy rodzice są szczęśliwi i spełnieni, to dziecko zupełnie inaczej się rozwija, niż dziecko przywiązane do matki" - ale to jedno wyklucza drugie? Dzieci w ogóle różnie się rozwijają. Taka matka, której dziecko ma "mamozę" też musi się mierzyć z debilnymi komentarzami, że powinna to, tamto czy siamto, żeby dziecko się od niej odkleiło. Czyli jeden do jedneg jak w historii, tylko w drugą stronę. Mój siostrzeniec zaczął zostawać z nianią, gdy miał 4 miesiące, ojciec zajmował się nim od pierwszych tygodnii - nie dało się inaczej, siostra na samozatrudneniu nie mogła sobie pozwolić na dłuższą nieobecność w pracy. Ale do dwóch lat jak mama była w pobliżu dziecko dosłownie do niej przyklejone. I też musiałą słuchać komentarzy, że powinna go po prostu odstawić, że jej wina, bo poświęca dziecku za dużo uwagi i ogóle najlepiej odstawić dzieciora w kąt, żeby zajął się sam sobą.

Odpowiedz
avatar Habiel
2 2

@digi51: Moje porównanie miało na celu pokazanie, że żadna przesada nie jest dobra. Akurat ta znajoma od dziecka przylepy nie może nawet sobie od niego odpocząć. Odkąd się urodziło jest obok niego i widzę, że już się wypala (nie dziwie się i bardzo jej współczuję, bo ciagle zmeczenie bardzo zle dziala na psychike i organizm). Ona nawet na szybki spacer do osiedlowego sklepu nie może sobie pozwolić, bo dziecko w ryk. Mówię to na podstawie jej żalenia się nam, które nam opowiadała w ramach ostrzeżenia przed przedobrzeniem w stronę opieki nad dzieckiem, gdybyśmy dorobili się własnego.Sami na początku zdecydowali, że ona się dzieckiem zajmie, bo tatuś był kierowcą TIRów i myśleli że dadzą radę, a skończyło się tym, że dziecko chce być tylko z mamą, a tatę traktuje jako coś co zaraz zniknie, bo nie ma z nim więzi. Spędzała z dzieckiem kazda wolna chwile, a jak gdzies wychodzila z nami, to tez z dzieckiem.Chyba nigdy nie zostawiła go pod samodzielna opieka taty lub babci. Także żadna przesada nie jest dobra i jeśli ktoś źle się czuje z danym stanem rzeczy, powinien na pierwszy miejscu postawić swoje zdrowie psychiczne, a nie wymagania otoczenia.

Odpowiedz
avatar digi51
-1 1

@Habiel: Ale jednak już przybierasz narrację typu osądzania - tu rodzice zostawiają dziecko z obcymi i super się rozwija, a tu dziecko siedzi z matką i zacofane. I podsycasz teorie o tym, że niby oddawanie dziecko obcym pod opiekę ma jakiś magiczny wpływ na jego rozwój. Takie same bajki z mchu i paproci, co brednie o socjalizowaniu niemowlaków w żłobku albo niszczeniu zdrowia dziecka MM. Ja swojego dziecka nie zostawiałam z nikim, bo nie miałam z kim. Nie licząc nielicznych wyjątków, jak wieczorne wyjście z koleżanką raz w miesiącu albo do fryzjera, dzieciak ciągle siedział ze mną. I wcale nie był i nie jest przyklejony. U rodziców bez problemu mogłam go z nimi zostawić, tak samo potem w żłobku. I nie wiem, na czym ta różnica w rozwoju miałaby polegać między nim, a dzieciakami, którymi od pierwszych tygodni żonglowano po znajomych, sąsiadkach i babciach.

Odpowiedz
avatar este1
11 13

Zasada numer pierwsza: szczęśliwą matką to szcześliwe dziecko. Zapamiętaj to dobrze. Tej o ssaniu kazala bym sciagnąć bluzkę i przystawić jak jest taka mądra. - można sobie wychodiwac laktację. Jest to możliwe ale bardzo trudne. Myślę że masz ważniejsze rzeczy. Przykro mi ale teraz tak będzie. Każdy będzie ekspertem w sprawie Twojego dziecka. Moja córka ma dwa lata i dalej słyszę że ja źle wychowuje. Od osób które widzą ją dwie godziny raz w miesiącu. Nie przejmuj się i rób swoje! ❤️

Odpowiedz
avatar Inthemiddleofsomewhere
7 9

Dziewczyno, chciałam Ci powiedzieć ze jesteś jak najbardziej normalna. Niestety utarło się w naszym społeczeństwie ze jak urodzisz to masz siedzieć z dziećmi do min 18. Ze masz być na każda zachciankę. A mąż. Hmm. No jest. Nie przejmuj się tez się ścieralam z takim zachowaniem. Wróciłam do pracy jak 1 corka miała 7 miesięcy. Wtedy maciezynski nie był długi. Sama została z niania. Ile ja się nasłuchałam jaka to nie jestem matka ze zostawiam dziecko z obca osoba. Tak samo było z 2. Dlaczego ja wracam do pracy? Przecież powinnam być z dziećmi w domu. W dodatku obie ciąże rozwiązane za pomocą cesarki. Problemy okołoporodowe. Znów powinnam usłyszeć ze cesarka to nie poród. Jesli chodzi o jedzenie to 1 karmiłam 4 miesiące i to z wielkim trudem. Cały czas walka o pokarm. Jednak jak miała 4 miesiące to dostałam jelitowki po której straciłam praktycznie cały pokarm. Strasznie to przeżyłam. Bo jak to. Nie karmie dziecka sama. Drugie karmiłam 3 tygodnie ze względu na alergie. Tylko tym razem było lepiej. Inaczej już w głowie miałam poukładane. Piszesz tez ze nic ci się nie chce i może być początek depresji. Tez to znam. Jesli masz taka możliwość to zgłoś się do psychiatry/ psychologa. Niestety żyjemy w obecnie w takich czasach, dom dzieci praca pełnoetatową. A gdzie czas dla siebie. Każdy może miec dość i być tym zmęczonym. Jeszcze dochodzi stres. Jesli chodzi o dzieci to nie przejmuj sie. Odpowiadaj ze synek jest szczęśliwy ma super nianie. Ty masz czas dla siebie. Dla męża co jest wazne. Nie miej wyrzutów z tego powodu. Syn ma tez ojca który napewno w równym stopniu super sie nim zajmuje. Dużo sił i trzymaj sie ciepło :)

Odpowiedz
avatar singri
7 9

W naszej kulturze jest przyjęte od bardzo, bardzo dawna, że dziecko stanowi własność publiczną i każdy, nawet obca baba spotkana na ulicy rości sobie prawo do wypytywania "gdzie czapeczka", "dlaczego tak lekko ubrane" i "jak karmisz". Oczywiście rodzina tym bardziej czuje się uprawniona do udzielania "dobrych rad". Ogólny trend polega na tym, że matka wygląda tak, tak i tak i zachowuje się tak. Jeśli ktoś nie pasuje do szablonu, jest złą, wyrodną matką i trzeba go zgnoić...

Odpowiedz
avatar Mumei
6 8

Większość ludzi w waszym otoczeniu jest po prostu pie*dolnięta. Możliwe, że zwyczajnie zazdrości, bo sobie radzicie. Moim zdaniem próbujecie zachować zdrowy balans w życiu. Lepiej jest mieć opiekunkę niż oddać do żłobka. Mniej w nosie ludzkie gadanie, wiem, że to trudne, ale tylko wy wiecie co jest najlepsze dla waszej rodziny, jako całości oraz jako pojedyncze osoby.

Odpowiedz
avatar czydredy
7 9

Miej głęboko gdzieś zdanie innych. Wiem, łatwo się to pisze, a gorzej wykonać. Dla swojego dziecka jesteś najlepszą mamą, bo to Ty jesteś z nim 24/7. Ty znasz jego potrzeby, Ty wiesz co oznacza każdy płacz. Wszystkie ciotki i inni członkowie rodziny widzą dziecko zazwyczaj kilka godzin, więc większość swoich ‚złotych rad’ mogą sobie wsadzić gdzieś, bo nie znają Twojego dziecka tak dobrze, jak Ty. Żłobki również po coś są i nie są największym złem tego świata. Dziecko będzie tam bardziej samodzielne. Masz prawo do odpoczynku od własnego dziecka i wyjścia z mężem albo koleżankami bez dziecka. A jeśli ktoś powie kiedyś, że nie kochasz swojego dziecka, bo… (praca, karmienie, etc.) to bez skrupułów napluj mu w twarz i rzuć w niego brudną pieluchą :)

Odpowiedz
avatar Barbaska
5 7

Olewaj to co mówią inni, to Tobie ma być dobrze, szczęśliwa mama = szczęśliwe dziecko. Ja karmiłam max 2tyg, odrzucało mnie to, czułam się jak krowa, a że żłobkiem i powrotem do pracy tylko czekałam kiedy się zacznie. Miałam silna depresję poporodowa, córka ma 16 mc, a ja dopiero niedawno zaczęłam wychodzić na prostą. Najlepszy argument dla znawców - będziesz mieć swoje, to rób jak uważasz, a nas proszę nie oceniać. Każda kobieta niech żyje jak chce, są babki, które mają 5 dzieci i to ogarniają, dobrze czują się w domu, a są takie jak ja, której re chcą mieć wszystkiego po trochu i pracy i dziecka i życia i to też jest dobre.

Odpowiedz
avatar babubabu89
9 9

Nie mam dzieci, nie wiem jak to być rodzicem więc standardowo nie znam się to się wypowiem: Miej wy**bane a będzie ci dane.

Odpowiedz
avatar Bitteeinbit
5 7

Aż się we mnie gotuje, jak czytam! Bardzo mi przykro, ze przez to przechodzisz. Trochę tego doświadczyłam. Pamiętaj: szczeliwa mama, szczęśliwy tata to szczęśliwe dziecko! Tez masz uczucia oddaj o nie! Nie daj się! Rób swoje i co uważasz za stosowne. Reszta może Cię w zadek cmoknąć. Trzymaj się

Odpowiedz
avatar aaaaglucha
6 8

co do argumentu że dziecko będzie chorowite, bo nie dostało piersi - nie przejmuj się nim, bo to nie prawda. Jestem na to żywym dowodem. Ja byłam karmiona piersią chyba niecały tydzień, aż dostałam jakiś plam i lekarz postawił diagnozę, że mam skazę białkową. Zaczęłam być karmiona jakimś mlekiem roślinnym i wyrosłam na bardzo zdrową osobę. Na to, że jestem okazem zdrowia, może mieć wpływ to że wychowałam się na wsi, możliwe że są to dobre geny albo wszystko to po trochu lub coś zupełnie innego. Więc sam brak karmienia piersią nie sprawi od razu, że Twoje dziecko będzie chorowite.

Odpowiedz
avatar singri
7 9

Karmiłam córkę piersią bardzo długo, ponad rok. Moja matka moje rodzeństwo karmiła mlekiem modyfikowanym, bo w latach 90 była taka moda, że "mieszanka lepsza bo bardziej sycąca". Nie widzę znaczącej różnicy, jeśli chodzi o odporność mojego rodzeństwa i mojej córki. Właściwie, to nie widzę żadnej...

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
2 2

@singri: też nie widzę różnicy. I pierwsze i drugie dziecko przez półtora roku piersią karmiłam. Obie gdy poszły do żłobka to znaczyły chorować. Najgorzej było rok temu, po przebytym covidzie chorowaliśmy co miesiąc. Ja się na słuchałam że na pewno źle ubieram. W domu wg rodziny dsiecko powinno przez caly rok mieć skarpetki i pantofle, najlepiej bluzę itd. Na początku tego roku byłam z młodszą u pulmonologa. Od tego czasu poprawa. Od lipca nic nie bierze, raz byla chora w sierpniu i od kiedy we wrzesniu poszly do przedszkola to ani razu nie chorowaly. To moj pierwszy taki czas gdy corki zdrowe. Nic w kwestii ubioru bądź wyzywienia nie zmienilam. Jedynie czesciej daje sambucol/pelafen i witamine c. Uparcie bede twierdzic że karmienie piersia czy dobrze dobranym mm, niewiele sie może roznic. Olac wszystkich co swoje mądrości chcą przelac na innych. Szlak mnie trafia gdy ktis chce na sile mi cos wmowic. Powoli macham na to reka i sie nie orzejmuje

Odpowiedz
avatar helgenn
9 9

Współczuję komentarzy. Mnie bolało, że z karmieniem nie wyszło, bo się tyle osluchalam, że to niemożliwe, żeby nie mieć pokarmu. Dopóki dziecko kuzynki nie wylądowało w szpitalu z odwodnienia, bo za punkt honoru uznała, że nie poda mleka modyfikowanego.

Odpowiedz
avatar janhalb
14 14

Zanim zacznę: tata 3 dzieci, dziś już dorosłych lub prawie dorosłych (najmłodszy 14 lat, starsza dwójka już pełnoletnia). To tak żeby nie było że facet, to nie wie o czym mówi ;-) Dziewczyno, do licha, CZYM TY SIĘ W OGÓLE PRZEJMUJESZ? Obcy ludzie (znajomi) tłumaczą Ci, jak powinnaś wychowywać SWOJE DZIECKO i jak powinnaś się nim zajmować? Zwłaszcza, że - jak piszesz - większość tych ludzi własnych dzieci jeszcze nie ma? A Ty, zamiast ich spuścić na bambus, jeszcze się tłumaczysz i opowiadasz im o problemach, wcześniactwie etc? "Tak, karmię swoje dziecko MM. Bo nie mam innego wyjścia." Kropka. A jak ktoś zaczyna Ci opowiadać, że "przecież wystarczy że zrobisz coś tam", to w ogóle nie wchodź w dyskusję, tylko poproś o przypomnienie, gdzie konkretnie studiował medycynę albo położnictwo, skoro wie lepiej, niż Twoi lekarze. Zdecydowałaś, że wracasz do pracy? To jest TWOJA decyzja. Są kobiety, które po urodzeniu dziecka decydują się zostać na dłużej w domu - i świetnie, takiego dokonują wyboru, jeśli im to odpowiada. Ty chcesz wrócić do pracy - i też świetnie, Twój wybór. Dziecku na pewno nie poprawi życia to, że będzie się nim opiekowała matka-męczennica, sfrustrowana i zgorzkniała bo "musi" siedzieć w domu. Ludzie są różni. Chcesz z mężem wyjść na kolację we dwoje? I BARDZO DOBRZE. Dbajcie o swoje małżeństwo - tak, jak słusznie napisałaś, Wasza rola nie sprowadza się do roli "rodziców malucha". Dziecku NAPRAWDĘ nic się nie stanie, jak raz na jakiś czas zostanie z nianią / babcią / babysiterem. Powiem więcej (i mówię to z doświadczenia, nie tylko teoretycznie) - w miarę, jak Wasze dziecko będzie rosło, na pewno będzie także DLA NIEGO lepiej, kiedy będzie miało szczęśliwych, kochających się rodziców, którym zależy na sonie nawzajem i chcą spędzać ze sobą czas - niż dwoje frustratów, którzy cały swój czas i siły poświęcili wyłącznie dziecku (…a potem, kiedy dziecko dorasta i odchodzi z domu - co, uwierz mi, dzieje się szybciej, niż się wydaje - okazuje się, że już nie pamietają, po co są razem). Z rodziną oczywiście pewne rzeczy przewalczyć trudniej, ale tu też musicie postawić granice: to jest WASZE dziecko, WASZE małżeństwo, WASZA rodzina i nikt nie może Wam dyktować, jak macie żyć. Ty wiesz, że o swoje dziecko dbasz najlepiej, jak możesz - a co inni na ten temat myślą, to jest ICH problem, a nie Twój. Nie daj się zwariować, na pewno będzie dobrą mamą - niezależnie od tego, co uważają wszyscy najmądrzejsi na świecie specjaliści od wszystkiego…

Odpowiedz
avatar Bryanka
14 14

I tak źle, i tak niedobrze. U mnie w pracy temat jakoś zszedł na MM i karmienie piersią. Zgodnie z prawdą powiedziałam, że moja mama straciła pokarm dosyć szybko, więc byłam dokarmiana przez jej koleżankę, która miała niekończące się zasoby. Na to mój kolega z pracy wielce się oburzył, że mamy XXI wiek i to obrzydliwe karmić cudze dziecko, nie jesteśmy zwierzętami i jeżeli moja matka nie miała pokarmu, to powinna była poić mnie wodą :D

Odpowiedz
avatar Ohboy
6 8

Nie zrobiłaś nic złego. Starasz się dbać nie tylko o dziecko, ale też o siebie. I to jest najlepsze, co możesz zrobić. Nie przejmuj się tym, co mówią inni, tylko zadbaj o to, aby Twoje dziecko czuło się kochane. Nikt mu nie wmówi, że jest inaczej, gdy będzie czuć Twoją miłość. (A mleko modyfikowane właśnie po to jest, aby z niego korzystać, gdy z JAKICHKOLWIEK powodów nie ma możliwości karmienia piersią.)

Odpowiedz
avatar digi51
4 8

Najbardziej piekielne w tej historii jest to, że są jeszcze ludzie, którzy wierzą, że smak potraw jedzonych przez matkę przekłada się na smak mleka w piersiach :D Tak bardziej na poważnie, historia kręci się wokół rodzicielstwa, dzieci etc, ale zupełnie ja tu widzę nieco inny problem. Sama napisałaś na koniec, że ludzie są wredni. Pierwszy raz się z tym spotykasz? Tak, ludzie potrafią być wredni i chyba nie jest tak, że z miłych i przyjemnych ludzi w Twoim otoczeniu nagle wszyscy przeoistyczyli się we wrednych krytykantów? W moim otoczeniu nikt nie oceniał mnie po porodzie, jeśli były jakieś dobre rady to nigdy nie były wypowiadane tonem kategorycznym ani krytycznym. Tym bardziej bezdzietnych w ogóle nie interesowało czy daję cycka czy MM, nie miałam potrzeby roztrząsać prolemów okołodzieciowych z osobami, które nic w temacie nie mają do powiedzenia i ich to nie obchodzi, znajomi pytali tylko jak tam dzieciaczek, czy zdrowy, czy daje trochę pospać i tyle. Dzieciaci czasem podrzucili jakąś poradę i tyle. Więc teraz pytanie, czy to jest problem, który pojawił się wraz z dzieckiem czy nagle dopiero teraz, gdy sama stałaś sie celem krytyki zaczęłaś go dostrzegać? Jeśli nie potrafisz takich uwag puścić mimo uszu = naucz się mówić ludziom, żeby zamknęli dziób albo przestań utrzymywać kontakty. Twoje dziecko jest maleńkie - będzie bunt dwulatka, trzylatka, problemy w szkole, dojrzewanie i od takich ludzi za każdym razem usłyszysz, że to Twoja wina. Jeśli na to pozwolisz. Po drugie pamiętaj, że nie ma co się ludziom spowiadać z tak prywatnych rzeczy jak to jak karmisz dziecko. Jeśli ktoś zaczyna rozmowę od "ale jak tak można" to tym bardziej się nie tłumacz, bo i tak nie przetłumaczysz, a tylko odrzesz się z prywatności. Rodziny męża nie zmienisz, ale jak najbardziej możesz postawić granice. A przede wszystkim - choć jest to zrozumiałe w sytuacji, gdzie życie staje do góry nogami i człowiek jest tym skołowany - bierzesz wszystko bardzo do siebie. "Mam uczucie, że wszyscy wymagają ode mnie zostawienia na boku swoich potrzeb, odcięcia od wszystkich przyjemności i rozwoju zawodowego w imię dziecka" - i? Przecież to nie są ludzie, których wymaganiom musisz sprostać. Będziesz się przejmować, jak żul na przystanku będzie od Ciebie wymagał kopsnięcia piątaka? No to taką samą wartość mają wymagania "wszystkich" na około. No właśnie "wszystkich" - czy aby to nie jest na wyrost? Może chodzi tu jednak raptem o kilka osób, a tych życzliwych w swoim otoczeniu nie dostrzegasz? No i ostatnia kwestia, czy Ty jesteś pewna swoich decyzji? Bo brzmi trochę tak jakbyś nie była przekonana, czy dobrze robisz i tym bardziej wszelkie podważanie tej decyzji jest dla Ciebie bolesne. Jednak wydaje mi się, że gdybyś te decyzje podejmowała z przekonaniem, to raczej zdanie innych, niezbyt bliskich ludzi, nie wywierałyby takiego wrażenia.

Odpowiedz
avatar PiekielnaOla
3 5

@digi51: Jak to jest przepięknie napisane... W punkt.

Odpowiedz
avatar singri
0 4

@digi51: "Najbardziej piekielne w tej historii jest to, że są jeszcze ludzie, którzy wierzą, że smak potraw jedzonych przez matkę przekłada się na smak mleka w piersiach" - ma to pewne umocowanie. Od dawien dawna wiadomo, że krowy, które najadły się szczypioru albo dzikiego czosnku, dawały potem cuchnące mleko. Zapach ten przechodził nawet do masła. W Wielkiej Brytanii było to kiedyś problemem wszystkich hodowców bydła. Więc jeśli matka naje się czosnku albo śledzi z cebulką, mleko może nabrać ostrego posmaku. Tak samo przy mocnych przyprawach, jak chili. To żaden mit, tylko fakt.

Odpowiedz
avatar mama_muminka
1 1

@singri Mleko kobiece powstaje z krwi, a nie z treści żołądka. Na tym etapie nie ma już zapachu pożywienia.

Odpowiedz
avatar bazienka
3 5

wspolczuje ci z tym pokarmem, ale jak ci madrze powiedzieli- nie twoja wina natomiast znajomym i pociotkom powiedzialabym jasno, ze nie zycze sobie tego typu uwag, bo sa toksyczne, a jak nie podziala to zrewidowalabym grono, w ktorym sie obracam ludzie czasem gadaja byle gadac i co bys nie zrobila, to bedzie zle, natomiast nie ma co tracic zycia na toksyczne relacje no i lepiej to wplynie na twoj kontakt z dzieckiem, bo nie bedziesz chodzila podenerwowana durnymi uwagami w Polsce to niestety kazdy ekspert, ale tez wg wlasnych kryteriow, karmisz naturalnie? to bedziesz miala obwisly biust i przeciez to takie niewygodne... karmisz mm? to nie chce ci sie przystawiac dziecka i znosic obgryzionych sutkow w imie idei... szukasz opiekunki/zlobka? to nie chce ci sie poswiecac czasu dzieciom, kariera wazniejsza... zostajesz z dzieckiem w domu dluzej niz pozwala macierzynski? to jestes leniwa i nie chce ci sie pracowac serio nie dogodzisz, wiec po co tego wysluchiwac

Odpowiedz
avatar szafa
4 4

Jak już wiele osób napisało - szczęśliwa matka to szczęśliwe dziecko. Moja matka "poświęciła się" dzieciom i wierz mi, milion razy bym wolała, żeby chodziła do pracy, bo była po prostu nie do zniesienia, niestety, mam wrażenie, że chodzenie do pracy by pozytywnie wpłynęło na jej podejście do wszystkich, w tym nas. I myślę, że czas pie8dolnąć znajomymi. Naprawdę, nie potrzebujesz ich. Można dobrze się bawić w swoim towarzystwie, a niekoniecznie w gronie toksycznych znajomych, którzy cię chcą ściągnąć do swojego poziomu - czyli niezbyt udanego życia, w którym pieniążki muszą brać od męża, a szans na własną karierę żadnych.

Odpowiedz
avatar Librariana
2 2

Odetnij się od toksycznych ludzi. Co z tego, że ciotki, albo rodzina męża. Nie ma przepisu, że trzeba z kimś utrzymywać kontakt tylko dlatego, że jest spokrewniony.

Odpowiedz
avatar Naakve
5 5

Na marginesie głównego wątku. Urzeka mnie to demonizowanie jedzenia ostrych potraw w okresie laktacji. Całe Indie, połowa Chin i kilka mniejszych krajów pękają ze śmiechu. Wiadomo, jakie tam bezludzie. A to dlatego, że pikantna dieta karmiących wykańcza niemowlęta.

Odpowiedz
avatar aszulka13
1 1

Nikt nigdy nie był tak pozbawiony empatii jak kobiety dla kobiet... Wydobyciny mojego pierwszego potomka odbyły się po 14 godzinach od podania oksytocyny, brak jakiejkolwiek akcji nawet po przebiciu pęcherza (tak wiem, że tego się teraz nie robi, ale tak bardzo chciałam urodzić naturalnie, że poddałam się tym bardziej doświadczonym). Dziecko urodziło się przez CC przed północą, emocje pomimo, ze pierwszej nocy miałam pomoc ze strony personelu nie pozwoliły mi zasnąć. Wtedy jeszcze po 12h postawiono mnie na nogi i w nowej roli, dziecko z tych co ciągle płaczą i odłożone śpi pół godziny. Oczywiście jak tylko udało mi sie położyć to komentarz, ze tylko leżeć by chciały, a nie zajmować sie dzieckiem. Ja bylam tak tym wszystkim przytloczona, ze na pytanie lekarki jak sie czuje odpowiedzialam z placzem, ze nie wiem a ona zaproponowala mi psychologa. To chyba dalo mi troche kopa zeby sie wziac w garsc. Z młodym nawet w domu mieliśmy przeprawy, bo oboje na zmiany probowalismy chyba wszystkiego od 5S po wszystkie dobre rady. No cóż pogodzilismy sie z tym, ze to zapewne high need baby, bo do tej pory potrzebuje naszej uwagi i obecnosci, bardziej niż młodszy. Jak juz wspomnialam jest i potomek nr 2 czyli drugi epizod, bo na CC juz byłam umowiona jak poród nie rozpocznie sie sam. Pomijam fakt w rozbieznosciach w przeliczeniu terminu porodu, ale to chyba tylko moje przeczucie, bo oczywiście waga była źle przeliczona i za nic by mi sie nie udało urodzić SN, ale i tak uslyszalam jak to teraz Panie kroja sie na życzenie a to macica sie zmniejsza itp i taka historia opowiadana zaraz obok po mojej operacji... Drugie dziecko było przeciwieństwem pierwszego: jadło, spało, kupczylo. Komentarz lekarki: dziecko mało żywotne. Chocby miała Ci zylka peknac to musi być od linijki...

Odpowiedz
avatar jonaszewski
2 2

Nigdy nie spotkałem się z takimi postawami, ale jako ojciec trójki dzieci mogę śmiało powiedzieć, że według mnie to otoczenie jest toksyczne, nie Ty. Gdyby ktoś z moich znajomych zaczął mnie krytykować w taki sposób, w jaki oni to robią, znajomość by się raczej skończyła albo przynajmniej powiedziałbym wprost takiej osobie, co myślę o jej zachowaniu. Co innego argument merytoryczny, co innego - powielanie stereotypu (jak Cyraneczka napisała wyżej) Matki Polki Męczennicy. Co jest tym dziwniejsze, że jeszcze sto lat temu... ba, nawet czterdzieści! takie podejście byłoby po prostu niemożliwe, życie nie pozwalało na cackanie się.

Odpowiedz
avatar mama_muminka
2 2

Przybijam piąteczkę jako mama dwójki maluchów, które również zaliczyły żłobek. I też mi wszyscy tłumaczyli, jak to im rujnuje psychikę. Mimo że dzieci ewidentnie lubiły tam chodzić. I też mnie wysyłali na urlop wychowawczy, mimo że zarabiałam więcej od męża. Męża oczywiście nikt nie kłopotał, od ojców nikt nie wymaga żeby zrezygnowali z pracy, bo zostali ojcami. Olej ludzi, ucinaj rozmowy i stawiaj granicę. A swój nastrój skonsultuj z psychologiem, bo znacznie łatwiej wyleczyć obniżony nastrój czy lekką depresję niż jak już wpadniesz w czarną dziurę. Serio, nie czekaj na ten moment.

Odpowiedz
avatar PodniebnyKartofel
0 0

Po pierwsze nie boj sie, ze ktos cos powie Twojemu dziecku. Dziecko nie zna innej rzeczywistosci. Jesli tak jest wychowywane, to bedzie to dla niego normalne. Jesli poza tym nic nie bedzie mu brakowac (szczegolnie Twej milosci), to nie bedzie Ci miec tego za zle. Co wiecej, jak dorosnie sam bedzie na forach dawal siebie za przyklad i krytykowal matki, ktore nie karmia butelka ;-) Po drugie Twoj zwiazek tez jest wazny, do tego by Twoj syn nauczyl sie jak dobry zwiazek wygladac powinien. A po trzecie wyluzuj - nikt nie jest perfekcyjnym rodzicem. Ci, ktorzy Cie krytykuja - tez nie. Im wczesniej sie pogodzisz z tym, ze wczesniej czy pozniej kazdy sie kiedys myli tym lepiej. Staraj sie, ale nie obsesyjnie - pogodz sie, ze nigdy nie bedziesz w stanie dac mu perfekcyjnego dziecinstwa. To tez nie na tym polega.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Mam wrażenie, że bardzo wielu ludzi czuje się ekspertami w temacie dzieci. Nieważne, co byś robiła, jak karmiła, kiedy wróciła do pracy - zawsze znajdzie się ktoś, komu to nie będzie pasowało i będzie cię za to krytykował. Uważam, że w takiej sytuacji lepiej być w zgodzie z samym sobą i robić to, co nam podpowiada rozum. Jesteś mamą i sama wiesz, kiedy możesz powierzyć opiekę nad małym opiekunce. Ja teraz przerabiam coś podobnego - wszyscy wokół uważają, że mogą mi mówić, że powinnam mieć dzieci i kiedy (najlepiej już!). Wcześniej się strasznie denerwowałam. Teraz na pytania o plany powiększenia rodziny (przy każdej okazji, a jakże!) odpowiadam, że nasza suczka jest niestety wysterylizowana i szczeniaków nie będzie. Jest chwila konsternacji i hahaha, ale nie sądzę, żeby docierało, że to bardzo intymne pytanie i nie chcę o tym gadać. Dużo mi dała wizyta u psychoterapeuty, gdzie usłyszałam, że absolutnie nikt nie ma prawa wtrącać się w tego typu prywatne sprawy. To mi trochę zmieniło myślenie i nie czuję się w tej chwili w obowiązku tłumaczyć ze swoich decyzji. Są różne sytuacje. Trzeba być naprawdę dzbanem, żeby myśleć, że ma się prawo mówić komuś, jak ma żyć i wpędzać go w poczucie winy, bo robi coś inaczej niż ktoś uważa za słuszne. Jeśli to nikomu nie wadzi (a nie widzi, bo tu nie chodzi o to, że twój bombel drze japę w knajpie), to naprawdę olej to i rób swoje. A to, co będzie myślał o tobie twój syn, zależy raczej od ciebie niż od tego, co mu ktoś może nagadać.

Odpowiedz
Udostępnij