Historia jest o tym, jednak jedna drobna decyzja źle powoduje poważne pogorszenie warunków pracy i nie tylko.
Parę lat temu pracowałam w średniej firmie budowlanej. W mniejszym budyneczku A, siedział sobie marketing (5 dziewczyn + szefostwo), a w budynku B (właściwie to hali) obok pracowali budowlany - ok. 10 chłopa.
W każdym budynku był kącik kawowy, kawę kupowało szefostwo i każdy żył sobie spokojnie. Aż pewnego dnia szef oskarżył dział budowlany, że ktoś z budynku B wynosi kawę do domu. Nie wiem, ile w tym było prawdy, ale szef zamiast zaprzestania kupowania kawy... zlikwidował kącik kawowy w budynku B. Robotnicy zrobili więc jedyną, logiczną rzecz i zaczęli korzystać z kącika w budynku A. I wtedy zaczęły się problemy.
1. Marketing zaczynał pracę o 8.00, budowlani o 6.00. Więc nagle, gdy zaczynałyśmy pracę w kąciku kawowym czekało już 5+ filiżanek do pozmywania i żadna nie była po "naszych" kawach.
2. Robotnicy nie mogli po sobie za bardzo pozmywać - w budynku A nie było kuchni, a łazienka, jedyne miejsce, gdzie można umyć kubek, było zamknięte i klucz do niego wydawała szefowa (materiał na inną piekielność), która przychodziła do pracy na 9.00.
3. Ku złości szefa, przerwy na kawę się wydłużyły, gdyż robotnicy zaczęli przychodzić do budynku A na kawę. Dłuższe przerwy oznaczały mniej roboty.
4. Kącik kawowy był niedaleko salki dla klientów, więc nagle podczas ważnych spotkań, krążyli robotnicy, żeby zrobić sobie kawy, co powodowało nie tylko hałas, ale i pewną konsternację u klientów.
Efekt? Szef przeniósł "kącik kawowy" do swojego gabinetu. W efekcie każdy, kto chciał zrobić sobie kawy, musiał iść do niego. Nie był zbyt przyjemnym człowiekiem, wręcz się czuło, że wylicza każdą minutę czasu, jaką się poświęca na robienie kawy, więc niedługo później nikt z kącika kawowego nie korzystał.
Niedługo potem się zwolniłam, jednak takich absurdów kawowych, nie miałam w następnych miejscach pracy.
Kawa
W jednej z firm gdzie pracowałam ekspres do kawy zamknięty był na klucz w sekretariacie. Teoretycznie każdy z pracowników mógł z niego skorzystać. Praktycznie zanim się napiło kawy należało zapytać "pani prezes".
OdpowiedzHistoria ciekawa, ale popraw błędy językowe, bo ciężko się czyta.
Odpowiedzcały problem robi się znacznie ciekawszy, gdy weźmiemy pod uwagę, że szefowi byłoby kompletnie obojętne, czy wydaje na kawę dla pracowników miesięcznie 100 czy 500 zł. To i tak znikomy koszt za luksus i zaangażowanie pracowników. problem leży gdzie indziej, że jeśli ktoś podkrada kawę, to przestaje zgadzać się rachunek ilości pracowników na ilość kawy, a tego czepia się już urząd skarbowy, ile tej kawy można wpuścić w koszta przy danej obsadzie. Zatem z powodu urzędasów pracodawca musi skrupulatnie rozliczać pracowników z kawy...
Odpowiedz@PiekielnyDiablik: Nie z powodu "urzędasów',lecz z powodu złodzieja.
Odpowiedz@Jorn: no właśnie zwracam uwagę że to znacznie gorszy typ złodzieja. taki który jeszcze niszczy mienie wokół, To tak jakby, mimo że szafka nie ma nawet zamka, a i tak drzwiczki urwie. Jasne jest to problem, że ukradnie paczkę kawy, z 15zł. Jednak znacznie gorzej jak pracodawca dostanie karę, od urzędu skarbowego, za to że zużycie kawy przekracza dwukrotnie limit na pracowników.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 listopada 2022 o 13:39