Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Ostatnio widziałam na Facebooku artykuł z listem, który był odpowiedzią na inny…

Ostatnio widziałam na Facebooku artykuł z listem, który był odpowiedzią na inny list. Tyczyło się to wysyłania dziecka do przedszkola.

W pierwszym liście matka tłumaczyła, czemu posyła chore dziecko do przedszkola. Inna matka, w odpowiedzi, pojechała po niej. A jak to wygląda z perspektywy nauczyciela?

Mój pierwszy dzień w nowym przedszkolu. Przychodzi dziecko, przeziębione. Matka odbierając je powiedziała "obie dostałyśmy dzisiaj pozytywny wynik testu na covid, więc nie będzie nas przez dwa tygodnie". Tak, matka mając podejrzenia, że ona i córka mają covid, wysłała je do przedszkola. Efekt? Kolejne dwa tygodnie ja spędziłam na L4, dusząc się przez covida.

Odkąd wróciłam, prawie każdego tygodnia było jakieś chore dziecko. Efekt? Dość często chorowało wiele osób, nie raz było tak, że mieliśmy po 10 dzieci na grupie. I w dodatku ja cały czas z "katarkiem i kaszelkiem". Mogliśmy mówić rodzicom, że dzieci chore, nic to nie dało.

W dzień dziecka jedno dziecko zaczęło nam wymiotować o godzinie 11. Szybki telefon do rodzica, "będę do godziny, bo jestem poza miastem". Matka w końcu przyjechała, o 16 (godzinę wcześniej niż zazwyczaj), z tekstem "no przecież jemu nic nie jest, nie widzi pani?!". Ta. Dziecko jedynie przeleżało na leżaku kilka godzin tak o, bo miało frajdę.

Na leżakowaniu głaskałam dzieci. Któregoś razu podeszłam do jednego dziecka, zaczynam głaskać. Głowa gorąca. Chłopiec nie leżał pod kołdrą, więc ciężko tu mówić o jakimś zgrzaniu się. Termometr wykazał gorączkę. Dzwonię do rodziców, niedługo będą. Przyjechali... Po 4 godzinach, z tekstem "mogła pani wcześniej zadzwonić". Przepraszam, zapomniałam przewidzieć, że dziecko jest chore. Następnym razem zaglądnę do mojej kryształowej kuli najlepiej o 8 rano.

Historia z niedawna. Dostałam najmłodszą grupę, a wiadomo, w niej odporności na ogół brak. Drugi tydzień, na sali zostało mi 8 dzieci, ale nikt z katarkiem do przedszkola nie przyszedł. W trzecim tygodniu już się zaczęły pojawiać dzieci z katarami. W czwartym tygodniu miałam dziecko, które na leżaku wymiotowało od kaszlu (poza leżakowaniem było w porządku), w dodatku cały czas zielony katar. Przez trzy dni z rzędu mówiłam o tym rodzicom. Kolejny dzień, rano jedno jedna nauczycielka zwraca ojcu uwagę, że dziecko chore, że powinno być w domu. Ojciec tylko warknął, że jego dziecko jest zdrowe.
W ostatnim tygodniu miałam na grupie może 3 dzieci zdrowych, na 15. Reszta katar i kaszel. Chodzą dzieci, które są już drugi lub trzeci tydzień chore, ale rodzice mają to gdzieś.
Efekt? Od trzeciego tygodnia września wydałam 200 zł na leki, bo ciągle jestem przeziębiona.

A wystarczyłoby zostać z dzieckiem w domu na te parę dni i je wykurować.
Pewnie ktoś się odezwie, że nie każdy może sobie brać opiekę kiedy chce. Cóż, ja L4 też nie mogę notorycznie brać, bo stracę pracę. A przez tego typu rodziców albo chodzę na L4, albo chora do pracy, zależy jak mocno jestem chora (i leki na odporność nie działają, biorę tran oraz witaminę C, a i tak jestem chora. Próbowałam też jakichś tabletek, nie działały).

by ~Nauczycielkaprzedszkola
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar digi51
7 21

Nie bardzo rozumiem pieklenie się, że ktoś przyjechał po kilku godzinach, szczególnie, jeśli powiedział Ci, że jest poza miastem. Nie każdy ma pracę stacjonarną. Niektórzy muszą jeździć w ramach jednego dnia pracy po kilkaset km. Oczywiście, nie popieram zagrywek, typu dawanie dziecku z gorączką rano syropku i posyłanie do przedszkola jak gdyby nigdy nic. Ale też wkurza mnie strasznie, jak nauczycielki twierdzą, że niemożliwym jest, aby dziecko nagle w połowie dnia dostało gorączki. Otóż mi się to zdarzyło już dwa razy, dziecko rano normlanie zjadło śniadanie, zero "ciepłoty" rano, uśmiechnięty poszedł do żłobka, a po 12 dzwnonią panie ze żłobka, że ma gorączkę. U mojego dzieciora zazwyczaj gorączka jest jednym z pierwszych objawów infekcji, nie ma żadnego ostrzegawczego kaszelku, katarku czy złego samopoczucia. U mnie panie są ok, proszę aby odebrać wcześniej w miarę możliwości, ale też nie popędzają. Raz powiedziałam, że mogę być dopiero za 2h, panie powiedziały, że spokojnie, bez stresu. Wiesz, nikt raczej dla rozrywki dziecka do przedszkola nie posyła, jednocześnie samemu siedząc w domu i oglądając telewizję. No dobra, mało kto ;)

Odpowiedz
avatar Attentat
11 11

@digi51: Wydaje mi się, że autorce chodzi nie tyle o to, że rodzic nie jest w stanie przyjechać wcześniej niż za kilka godzin, ale o to, że kłamie co do kwestii godziny swojego przyjazdu. Po co zapewniać, że będzie się za godzinę, jeśli przyjeżdża się za cztery czy pięć? W tekście zabrakło informacji o tym, by rodzice w ogóle poczuli się w obowiązku wytłumaczyć ze swojej obsuwy czasowej.

Odpowiedz
avatar Librariana
-1 21

Przepraszam, ale czy dobrze rozumiem, że piekielni są rodzice, którzy przyprowadzają chore dzieci do przedszkola (niewątpliwie są), ale chora pani przedszkolanka już nie ma sobie nic do zarzucenia? Przecież jeśli ty jesteś chora to pozarażasz dzieci, z którymi spędzisz pół dnia.

Odpowiedz
avatar Balbina
11 23

@Librariana: Chyba nie przeczytałaś tego co napisałaś. To dzieci ja zarażają i robi się piekielny krąg. cyt-"ja L4 też nie mogę notorycznie brać, bo stracę pracę. A przez tego typu rodziców albo chodzę na L4, albo chora do pracy, zależy jak mocno jestem" Ona nie ma wyjścia. Dziś jest zdrowa, przychodzi dziecko za anginą i ją zaraża bo ma już odporność obniżoną. Idzie na zwolnienie. Wraca i kolejne zielone gile zwisają z nosa a rodzic ma to w dupie. Ona znowu łapie infekcję bo organizm osłabiony. I znów zwolnienie. Chciałabyś takiego pracownika? Wczoraj dowiedziałam się że moja koleżanka pracująca w świetlicy szkolnej załapała od dzieciaka covida. Już trzy tygodnie leży plackiem bo nie miała szczepień nie dlatego że nie chciała ale ma RZS i lekarz jej zabronił. Pamiętam jak w dawnych czasach córka chodziła do żłobka kolejowego i tam odbierając dziecko dostawałam od razu zwolnienie lekarskie i receptę. Dziecko było niewyrażne, to wzywały pediatrę i krótka piłka. Nie miałam prawa jej przyprowadzić bez zaświadczenia od lekarza ze jest zdrowa. Ale to były czasy w PRL(niestety tego zwyczaju teraz nie ma)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 11 października 2022 o 11:43

avatar Librariana
3 17

@Balbina: tak, ona się zarazi od Jasia, mimo objawów choroby przyjdzie do pracy i zarazi Zosię, Frania i Brajana. Piekielne jest przychodzenie do pracy mimo choroby.

Odpowiedz
avatar Habiel
-2 12

@Balbina: A kto chce w pracy pracownika rodzica, który co chwilę chodzi na opiekę, czy inne zwolnienie, bo ma chore dziecko? Gdyby ludzie nie musieli, to raczej zostawaliby w domu z dzieckiem.

Odpowiedz
avatar Balbina
6 16

@Habiel: Nie rozumiecie jednej podstawowej sprawy. Jest jedno chore dziecko i jedna matka która się nim zajmuje (ojciec ,opiekunka ,babcia) Dziecko chore idzie do przedszkola-żłobka, mija parę dni i choruje połowa grupy, opiekunki i już nie idzie na zwolnienie jedna osoba ( biorąc pod uwagę że w grupie jest 25 szt) ale dużo więcej osób. Do takiej grupy w przedszkolu sa 2 opiekunki. Praca od 7-17,jedna choruje druga musi ciągnąć dwie zmiany. Ma do pomocy tylko techniczną panią, która nie ma uprawnień do opieki Po tygodniu takiej pracy pada się na pysk i wypatruje powrotu koleżanki ze zwolnienia Która zamiast wylegiwać się dwa tygodnie wraca niedoleczona do pracy i zmów łapie byle infekcję. Błędne koło.

Odpowiedz
avatar Orava
6 10

@Habiel Gdyby ludzie nie przyprowadzali do przedszkola chorych dzieci, to dzieci chorowałyby krócej i rzadziej, bo by siebie nawzajem non stop nie zarażały i miałyby szanse w spokoju dojść do siebie. Rodzice by wtedy nie musieli wcale co chwilę chodzić na opiekę.

Odpowiedz
avatar Habiel
-2 16

@Balbina: Ale ty też nas nie rozumiesz. Zapewne rodzic bardzo by chciał zostać z chorym dzieckiem, ale gdy je posyła do przedszkola to najwidoczniej ma dobry powód. Nie każdy ma babcię i dziadka na miejscu (albo są oni na tyle starzy, że sami potrzebują opieki) i nie każdego stać na opiekunkę. Jak dwoje rodziców zarabiających coś ponad najniższa krajowa maja sobie pozwolić na utratę dochodów jednego z nich (zwolnienie za ciągle nieobecności, bo siedzi z dzieckiem) albo na opłacenie opiekunki (która kosztuje sporo). Nie mają innego wyjścia niż to przedszkole. Jeśli jakaś przedszkolanka jest chora, a nie ma za nią zastępstwa, to leży tu organizacja przedszkola i rodzice nie ponoszą winy za zmęczenie tej obecnej, która pracuje na dwie zmiany.

Odpowiedz
avatar Balbina
1 13

@Habiel: Twoja świadomość pracy w przedszkolu lub w żłobku powala. Do każdej grupy sa przypisane dwie opiekunki (żłobek chyba trochę więcej) I jak jedna choruje to z innej grupy nie przyjdzie bo wtedy tamta zostaje z jedną opiekunką. I dyrekcja( he he organizacja) nie ma możliwości zatrudnić na tydzień lub dwa obcej osoby na zastępstwo. Bo nikt na takie zatrudnienie się nie zgodzi. Tak jak w szkole nauczyciel np polskiego choruje to albo jest zastępstwo jak inny jest wolny, albo wciskamy inny przedmiot, albo jest okienko. Jak w urzędzie pracownik choruje to zatrudniają na dwa tygodnie człowieka z łapanki? No to jak nie masz wyjścia to posyłaj dzieciaka z zielonymi gilami dyndającymi z nosa, gorączką i zawalonym gardłem ale nie dziw się że inne matki będą na tobie psy wieszały bo twoje dziecko pozaraża wszystko co żywe dookoła.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
-1 1

@Habiel: ??? Ale to w ogóle nie jest problem przedszkola. Masz chore dziecko to idziesz z nim do lekarza a nie do przedszkola żeby zarażało dalej. Możesz mieć i 20 opiekunek - każda ma się po kolei zarażać? A co z dziećmi? Czemu inne mają się zarażać bo "rodzic ma dobry powód"? Czy może przedszkole ma sobie izolatki dla chorych dzieci wybudować? No niestety, dziecko to obowiązek, w tym także opieka gdy jest chore a nie zrzucanie tego na przedszkole, które nie jest od tego.

Odpowiedz
avatar marcelka
7 19

O rany, już dawno nie widziałam takiej hipokryzji lub braku logiki. Czyli rodzice, którzy przyprowadzają chore/przeziębione dzieci do przedszkola i tłumaczą to pracą (że nie mogą L4, że nie mają z kim zostawić dziecka) - są piekielni. I to, że takie dziecko pozaraża inne też jest piekielne. Ale przedszkolanka, która chodzi przeziębiona do pracy, bo nie może l4, bo ją zwolnią, i która pewnie też pozaraża dzieci, już jest OK...

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
-1 15

Dramat Jestem chora jestem w domu. Dziecko jest chore, jestem z nim w domu. Po co ktoś jest rodzicem jak nie ma czasu zająć się chorym dzieckiem. Od zawsze wiadomo że pierwsze lata to chorowanie. Biedne dzieci.

Odpowiedz
avatar Balbina
0 6

@AnitaBlake: Brawo TY

Odpowiedz
avatar bloodcarver
4 12

@AnitaBlake: "Po co ktoś jest rodzicem jak nie ma czasu zająć się chorym dzieckiem." - bo inaczej dzietność byłaby niemal zerowa albo dzieci miałyby niemal wyłącznie pasożyty społeczne i pracownicy budżetówki. Normalni ludzie mają na opiekę nad chorym dzieckiem dwa dni w roku (art. 188 Kodeksu pracy), czyli prawo niejako wymusza na rodzicach, by po przekroczeniu tych dwóch dni kombinowali. A utrzymać rodziny z jednej tylko pensji już się praktycznie nie da.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 października 2022 o 18:19

avatar xpert17
6 8

@bloodcarver: pomyliło Ci się coś, 2 dni w roku są na opiekę nad ZDROWYM dzieckiem

Odpowiedz
avatar Balbina
-1 5

@bloodcarver: Dzwoni ale nie wiesz w którym kościele Ile dni opieki na dziecko chore 2022? 60 dni w roku kalendarzowym – opieka nad dzieckiem zdrowym do 8 lat lub chorym do 14 lat. 14 dni w roku kalendarzowym – opieka nad dzieckiem powyżej 14 lat lub innym chorym członkiem rodziny. 30 dni w roku kalendarzowym – opieka chorym dzieckiem niepełnosprawnym, które ukończyło 14 lat, ale nie ukończyło 1

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 października 2022 o 20:50

avatar AnitaBlake
0 10

@bloodcarver: to się uśmiałam 60 dni na l4 na dziecko możesz iść. 80% płatne. Jeśli to sprawi że się nie utrzymasz to ja nie wiem jakim cudem jeszcze opieka nie wkroczyła xD Mam dwójkę dzieci. Katar, zostaje z dzieckiem. Kropka. Raz ja, raz mąż. Wiem co znaczy gdy często są choroby. Zeszły rok młodsza z 6 antybiotyków miała, może 7. Ciągle oskrzela/płuca. To siedziało się po 3 tygodnie, bo ja z tych rodziców co po antybiotyku około tygodnia dziecko w domu zostaje. Od tego roku pulmonolog i pomogło, póki co. Zdecydowałam się świadomie na dzieci. W życiu nie zroxumiem jak można nie dbać o zdrowie własnego dziecka. Przecież nie leczone infekche prowadzą do większych problemów. Plus psychicznie dziecko się męczy. Nie zarabiam dużo bo poniżej średniej ale na ten moment na wszystko starcza. Nie przewidziałam inflacji, więc ograniczę kupno nowych zabawek czy książek ale zawsze gdy któraś będzie chora lub przeziębiona to zostanę z nią ja lub mąż i znajdę czas na lekarza, badania, zabawę i naukę. Mąż miał wcześniej taką pracę że był mobbing. Bo jak to tak na l4, na opiekę, co z niego za pracownik. Dramat, wykończony psychicznie ale jest ojcem to i na opieke chodził. Zmienił pracę i odżył. Mówi że chore ma młode w domu i słyszy "co się pytasz, tłumaczysz. Idź. Rodzina najwazniejsza". Więc może polecam szukać innej pracy jak ktoś robi afere że dziecko chore. W naszym przypadku jest to duża polska firma. Wspaniałe podejście i psychiczny spokój, każdy rozumie że coś może się zdarzyć. Póki pracujecie u januszy to nigdy nie zmienia nastawienia. I powtarzam, decydujac sie na dziecko to decydujesz sie na konsekwencje. Zdrowie dziecka powinno byc podstawa

Odpowiedz
avatar Blekotek
2 2

@Balbina: "opieka nad dzieckiem powyżej 14 lat lub innym chorym członkiem rodziny" to 14 dni

Odpowiedz
avatar Balbina
-2 2

@Blekotek: A co ja napisałam? coś innego? My tu się pochylamy nad dzieckiem małym-żłobkowo przedszkolnym. Poczytaj jeszcze raz mój wpis dotyczący dni wolnych od pracy

Odpowiedz
avatar Xynthia
0 4

@AnitaBlake: Te 60 dni to akurat 100% płatne, co nie zmienia faktu, że bardzo niemile widziane przez pracodawcę - zwłaszcza dlatego, że 100% płatne...

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
1 1

@Xynthia: proszę o konkretne przepisy, linki. Ja tylko znalazłam płatne 80% To 2 dni na dziecko są 100%,ale l4 80%

Odpowiedz
avatar bloodcarver
1 1

@xpert17: Racja, faktycznie mi się pomyliło. Już nie mogę usunąć ani edytować.

Odpowiedz
avatar Shi
4 6

a gdyby tak przedszkolanki nosiły w pracy maseczki? To zawsze coś i troszkę się ten krąg "rozrywa", bo chora nauczycielka nie pozaraża dzieci

Odpowiedz
avatar bloodcarver
8 12

@Molly222: Sorry, ale jeśli przedszkolanki mają moralne prawo nie brać L4 bo druga miałaby za dużo roboty, to tak samo pracujący rodzice mają prawo nie brać zwolnienia na dziecko, bo to obciążyłoby ich współpracowników. Więc przejrzyj się w lustrze i skończ z hipokryzją! Masz choćby lekki katarek, nie idziesz do pracy! Albo nie wymagaj czegoś takiego od rodziców... W jedną albo drugą stronę, proszę.

Odpowiedz
avatar digi51
8 10

@Molly222: Sorry, ale w prawie każdej pracy jak weźmiesz L4 czy to na siebie na czy na dziecko, to ktoś musi za Ciebie robić, czy to trzaskając nadgodziny wynikające z braku zmiennika czy po prostu z tego, że coś zrobione być musi i praca dwóch osób spada na jedną. Nie chcę przez to powiedzieć, że nie jest to uciążliwe, ale... szczerze, jak czytam wypowiedzi niektórych nauczycielek przedszkolnych odnoszę wrażenie, że Wy sądzicie, że tylko Wasza praca jest ciężka, odpowiedzialna, tylko u Was brak jednego pracownika obciąża resztę i przymusza ich do nadgodzin, w ogóle tylko Wy chcecie być zdrowe i tylko Wy nie chcecie chodzić na L4. Mam szacunek ogromny do opiekunek żłobkowych i przedszkolnych, bardzo się cieszę, że mogę oddać dziecko pod dobrą opiekę pań w naszym żłobku, ale części z Was się chyba coś lekko odkleiło. I przepraszam, że to powiem, wiem, że 10h pracy to nie mało, choć dla mnie na samozatrudnieniu to chleb powszedni, ale jeśli przedłużonej o 2h zmianie przez tydzień musisz iść na l4, to albo jest to typowe L4 wypoczynkowe albo masz poważne problemy zdrowotne.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
13 13

Trzy dni z rzędu dziecko wymiotowało od kaszlu na leżakowaniu? TO jest zwyczajne znęcanie się nad dzieckiem. W momencie gdy problem był tylko podczas leżenia, tylko okrutne babsko bez empatii mogło zmuszać to dziecko do przeleżenia całego leżakowania, już nie mówiąc o tym, by robić to przez trzy dni!

Odpowiedz
avatar lisica81
6 6

Hmm, chyba nie ma tu rozwiązania dobrego dla wszystkich. Obiecywałam sobie, że młodego do przedszkola chorego nie pośle. Ale życie zweryfikowało moje podejście. Młody lat 3,5, co chwila coś łapie, covid z przedszkola też niestety już miał. Większość chorób to katar, kaszel (czasem na tyle silny, że wymiotuje) i migdały wielkości orzechów. Gorączki niet, samopoczucie rewelacja, apetyt dopisuje. Za każdym razem lecimy do lekarza, który stwierdza, że to nic poważnego, profilaktycznie bierzemy 1-3 zwolnienia. Młody daje nam w kość, bo cały dzień chce się bawić, biega i skacze, w międzyczasie kaszle, jakby miał płuca wypluć i wymiotuje po kilka razy dziennie. Jak nie mamy już siły, znowu lądujemy u lekarza z pytaniem, co zrobić żeby pozbyć się przeziębienia. A może już jest zdrowy? No nie, ciągle leci z nosa, kaszel jak u gruźlika, wymioty, ale wg lekarza, jeśli humor mu dopisuje, przez wymioty nie traci na wadze, to w zasadzie może iść do przedszkola.... I tu ja się poddaje, bo sama nie wiem, chory czy nie? Wariuje, wygłupia się, potrafi oboje rodziców dobrze wymeczyc, a z drugiej strony wszelkie objawy przeziębienia - gardło podrażnione, prawie bordowe, kaszel raz suchy raz mokry, smarki, po kilku rundach szaleństw wymiotuje. I nie, tydzień, dwa na zwolnieniu nie pomogą, bo młody z wirusami walczy przynamniej po 4 tygodnie. Wiem, odporność słaba, jesteśmy pod kontrola pediatry, laryngologa i pulmologa. Żaden nie widzi problemu, by zasmarkany dziec chodził do przedszkola. Więc i ja się poddaję i młody idzie do dzieci. Ja się mogę nie znać, pierwsze dziecko, ale jeśli trzech różnych lekarzy mówi mi że woda z nosa, kaszel, czerwone gardło, olbrzymie migdały

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
4 4

@lisica81: jeśli trzech lekarzy z różnych dziedzin, z różnych placówek tak mówi to nie dziwie się ze posylasz. Rozumiem ze pewnie i badania nic nie pokazuja. Przy crp zawyzonym pewnie by wam antybiotyk dali. Ja się jeszcze z takim podejściem lekarzy nie spotkałam, a już też nie jednego mieliśmy. Może kwestia alergi i stad ciągle objawy. U mnie też takie podejrzenie. Po chorowaniach. Współczuję ciągłych chorob. Mozna zwariowac.

Odpowiedz
avatar lisica81
1 1

@AnitaBlake też się nad alergia zastanawiamy, niedługo mamy termin na testy, zobaczymy czy coś wyjdzie

Odpowiedz
avatar Tehanu
3 3

@lisica81: Się nie zastanawiajcie, tylko znajdźcie DOBREGO alergologa. Przerabialiśmy to: ciągłe infekcje, bez podwyższonej temperatury, kaszel, zarąbane gardło i katar. Na pierwszych testach nie wyszło w sumie nic, ale zaufaliśmy dobremu lekarzowi, dobrał młodemu leki - inne dziecko. Na kolejnych testach rok później już wyszło sporo pyłków, psy i koty. Ale od tej pory chorował tylko wczesną wiosną, a jakiś czas temu przestał w ogóle.

Odpowiedz
avatar ILLogic
-1 7

Jak mnie niesamowicie wk… jak chore dzieciaki są wysyłane do przedszkola. Zazwyczaj są to te same dzieci, które sieją na cała grupę. Ja mam podejście, że lepiej potrzymać dziecko 3-5 dni w domu jak tylko poczuje się gorzej niż bujać się potem 2 tygodnie z bardzo chorym. No i wiem, że nie pozaraża innych. Ale niestety obecnie świat jest pełny pępków świata, którzy maja gdzieś że ktoś inny będzie ponosić konsekwencje och działań i robią jak im najlepiej i najwygodniej. Wiele rodziców może iść na opiekę, ale się tym nie przejmuje, nie chce się zajmować własnym dzieckiem, w końcu po to wysyła je do placówki…

Odpowiedz
avatar Balbina
-4 8

@ILLogic: Zwróć uwagę na minusy przy wszystkich wypowiedziach próbujących wyjaśnić specyfikę tej pracy i ogrom odpowiedzialności spoczywającej na jednej osobie. Takiej która ma pod opieka 25 sztuk przez 10 godzin np przez tydzień. Wrzaski, piski, fumy ,zajęcia programowe które musza się odbyć mimo braku personelu. Matki które mają w dupie wszystko i maja pretensje o brak apetytu u Brajanka i lecą z awantura do dyrekcji. Żądają tylko uwagi dla swojego dziecka no i wychowania go. A równocześnie uważają że i w czasie choroby są to darmowe opiekunki W urzędzie wniosek poczeka aż urzednik wróci z chorobowego. W korpo nadrobisz pracę po zwolnieniu a takim miejscu ktoś musi cię zastąpić. He he ty już też masz minusa

Odpowiedz
avatar Habiel
4 6

@Balbina: Chyba nigdy nie pracowałaś w normalnym korpo albo normalnej firmie, gdzie trzeba generować zysk dla pracodawcy (bo urzędy kierują sie swoimi prawami). Jak idziesz na L4 to twoje obowiązki przejmują inni. Myślisz, że Klienci będą czekać aż Pani Anetka wróci z L4, czy będą chcieli załatwić sprawę w terminie? Wtedy albo rozdziela się pracę tej osoby pomiędzy resztę pracowników albo ustala zastępstwa. Co wiecej, zdradzę Ci tajemnicę, nikogo nie obchodzi, że podczas zastepstwa masz swoje i innej osoby obowiązki. Masz je zrobic i wielokrotnie bywało tak, że ja siedziałam dłużej, bo koleżanka była na L4 lub opiece. Przedszkolanki to nie pępki świata i ich też zasady o zastępstwie sie trzymają.

Odpowiedz
avatar Balbina
-3 5

@Habiel: Chyba nigdy nie pracowałaś w sklepie i nie generowałaś zysku dla siebie bo jak go nie zrobisz to zdechniesz z głodu. Więc nie pisz mi takich farmazonów bo bo pracowałam w różnych firmach i niejedno widziałam. I wiele razy słyszałam po drugiej stronie słuchawki ze pani jest na zwolnieniu i zajmie sie sprawa jak wróci. Panie nie są pępkiem świata ale opiekują się i wychowują przez 8-10 godzin dziećmi takich roszczeniowych matek i ojców jak wy

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 października 2022 o 8:50

avatar digi51
6 6

@Balbina: O jprdl, serio? To niech zmienią pracę! Ja mam szacunek do nauczycieli, ale Ty już przeginasz w drugą stronę i robisz z nich jakieś święte krowy, którym należy się jakieś specjalnie traktowanie, a rodziców dzieci stawiasz w roli śmiertelnych wrogów. Więc jeśli ktoś ma postawę, że robi łaskę, że pracuje jak w każdej normalnej firmie, a rodziców podopiecznych traktuje jak wroga, z którym trzeba walczyć i się szarpać - serio, niech zmieni pracę!

Odpowiedz
avatar Balbina
-3 5

@digi51: Poczytaj sobie wypowiedż niżej(Louie) Moja córka ma wiele koleżanek które zmieniły pracę po pewnym czasie. Bo mają dość. Dość matek wymagających nauczenia sikania do nocnika bo jej się nie chce. Matek żądających codziennego sprawozdania czy dziecko i co zjadło. I dlaczego jej dziecko to..owo..itp itd A tych dzieci jest 25 sztuk więc przelicz sobie takie rozmowy codzienne Puszczania na profilu przedszkola zjadliwych komentarzy. Ale z niego dziecka nie zabiorą Skarg o wszystko do dyrekcji. Bo oni płacą i wymagają. Ale zostać w domu z chorym dzieckiem to już niekoniecznie. A nuż nie zauważą. Dam przeciwzapalny syropek i jakoś dziecko przetrzyma do piątku. A że im się przelewa przez ręce to przedszkola problem a nie rodzica. I zakończę tak jak ty O jprdl,Serio?

Odpowiedz
avatar digi51
4 4

@Balbina: Porównujesz rzeczy od czapy w tym komentarzu. "Dość matek wymagających nauczenia sikania do nocnika bo jej się nie chce." - mój brat i bratowa byli w sytuacji, że dziecko w wieku 3 lat miało nadal trudności z załatwieniem się do nocnika. Przy przyjmowaniu do przedszkola poinformowali o tym. Nie było problemu, dyrektorka powiedziała, że panie mogą zmieniać pieluchy, mogą przebrać spodenki jak się obsika. Po dwóch miesiącach w przedszkolu z dziecka, które miało trudności, ale było na dobrej drodze do całkowitego wyjścia z pieluch i 80% czasu w ciągu dnia chodziło bez pieluchy i sygnalizowało potrzebę wysadzenia, zrobiło się znów dziecko 100% pieluchowe. Bo po pierwszych obsikaniu spodenkach panie stwierdziły, że łatwiej im zmieniać pieluchy niż obsikane spodnie. Jasne, rozumiem. Ale dziecko spędza w przedszkolu 8h dziennie. Jeśli tam ciągle lata w pielusze, to ciężko tylko wieczorami i w weekendy to odkręcać. Skoro dyrektorka przyjęła dziecko, które nie do końca potrafi zachować czystość, to do kogo te pretensje? Może do pracodawcy, a nie do rodzica? "Matek żądających codziennego sprawozdania czy dziecko i co zjadło" - i co w tym dziwnego? Przecież w przedszkolu jest jadłospis na każdy dzień. U mnie w żłobku panie same mi mówią, który posiłek dziecko zjadło, wiem, że w niektórych żłobkach i przedszkolach panie mają listę, na której to sobie zaznaczają. Takie to dziwne, że rodzic chce wiedzieć, co i ile dziecko je w ciągu dnia? "dlaczego jej dziecko to..owo..itp itd" - nie wiem, o co chodzi, ale jeśli dziecko nagle po pójściu do przedszkola zaczyna się gorzej zachowywać to chyba można zapytać wychowawczyni, co może być tego przyczyną? "Puszczania na profilu przedszkola zjadliwych komentarzy. Ale z niego dziecka nie zabiorą" - może dlatego, że często jest to jedyna alternatywa w okolicy? Do przedszkola nie łatwo dziecko zapisać, w dodatku do publicznego. Co nie znaczy, że należy tolerować i akceptować wszystko, co się w tym przedszkolu dzieje. "Skarg o wszystko do dyrekcji. Bo oni płacą i wymagają." - o wszystko to bardzo fajne określenie, pod którym może się kryć... na właśnie wszystko. I skargi z dupy i jak najbardziej uzasadnione. Nie tak dawno pokazano gdzieś wideo chyba USA, gdzie nauczycielki straszyły dzieci w maskach z horroru. Skarga o to pewnie też byłaby dla Ciebie z dupy skargą "o wszystko". I tak, jak człowiek płaci to ma prawo czegoś wymagać. To, co proponuje przedszkole w zamian za czesne, powinno być ustalone na początku. Kiedyś była tu historia o tym, jak przedszkole kasowało za lekcje angielskiego, które odbywały się raz na miesiąc, zamiast raz w tygodniu. Też pewnie pretensja rodziców byłaby "z dupy", nie? "Ale zostać w domu z chorym dzieckiem to już niekoniecznie. A nuż nie zauważą. Dam przeciwzapalny syropek i jakoś dziecko przetrzyma do piątku. A że im się przelewa przez ręce to przedszkola problem a nie rodzica." - Oczywiście to nie jest w porządku. U nas w żłobku są jasne zasady - lekki katar czy kaszel są ok. Gorączka, wymioty, ogólne złe samopoczucie - dziecko zostaje w domu. I jakoś dziwnym trafem na tych "chorych" zasadach dzieci z tego żłobka rzadko kiedy bywają chore. Wcześniej chcieliśmy posłać dziecko do opiekunki dziennej. Kobieta zaczyna rozmowę od narzekania na rodziców i wysrywania nieprzyjemnym tonem wobec nas jakichś wyimaginowanych zarzutów, "bo jej już się zdarzało, że...", zanim zdążyliśmy cokolwiek powiedzieć o dziecku i naszych oczekiwaniach. Ogólnie nastawienie typu "wy płacić, nie mieć żadnych wymagań i cieszyć się, że ja waszego gówniaka u siebie tolerować" - i podobnie widzę Twoje komentarze. Pretensje, że rodzic zadaje pytania na temat tego, co się w miejscu, w którym zostawia swoje dziecko na cały dzień. No naprawdę, jeśli ktoś ma z tym problem, to powinien zmienić pracę. NAPRAWDĘ.

Odpowiedz
avatar ILLogic
-2 4

@Habiel: Po pierwsze primo: korpo i normalność w jednym zdaniu - śmiechłem. Pracuję w firmie w której obowiązki się zazębiają i tak, jak wezmę opiekę to ktoś ma więcej pracy. ALE jak ktoś jest chory czy ma chore dziecko, to część ich obowiązków spada na mnie. Życie. I z tego powodu nie będę rozwalać grupy w przedszkolu. Nie jestem ani taki ważny ani taki wyjątkowy. Przez podejście jakie prezentuje tutaj niepokojąco duża grupa musiałem córkę miesiąc wcześniej ewakuować w przedszkola (nawet więcej bo od początku maja była w szpitalu 2 razy). Bo miała słaby okres i nie dało rady, żeby dłużej była zdrowa. Wracała do placówki przetrzymana ile się dało, żeby system odporności się trochę odbudował i zaraz znów była chora. Bo pępki świata MUSZĄ oddać dziecko do placówki, bo są zbyt ważni (taaaak....), żeby się dzieckiem zająć tak, żeby było zdrowe. A sytuację z KORPO to sobie sami ludzie zgotowali zgadzając się na takie warunki. "Kultura" korpo przyszła ze Stanów i jakby ludzie jej nie przyjęli, to by nie miała u nas racji bytu...

Odpowiedz
avatar Minnie
1 1

@digi51 a ja rozumiem obydwie strony. Sama pracowałam w punkcie przedszkolnym. Teraz pracuję w korpo. Co do pieluch - medal ma tutaj dwie strony. Miałam pod opieką trzylatka, który korzystał z pieluch ale rodzice współpracowali w zakresie odpieluchowania i udało nam się wszystko wypracować. Z drugiej strony miałam też trzylatka u którego rodzice stopowali rozwój (brak doświadczenia- pierwsze dziecko itp). Dzieciak w wieku 3 lat załatwiał się w pieluchy, jadł tylko mleko z butelki itp. I tutaj było już więcej pracy - nie z dzieckiem ale właśnie z rodzicami. Ale w końcu wypracowaliśmy consensus i dzieciak załapał wszystko w bardzo szybkim tempie. Co do skarg to się nie ustosunkuje - nigdy nie dostałam żadnej bo wszystkie wątpliwości rozwiązywaliśmy x rodzicami na bieżąco. Co do jedzenia.... u mnie dzieci miały zamawiany catering. Jeżeli dziecko nie chciało zjeść zupy lub drugiego dania to lądowało ono podpisane w lodówce i po południu (punkt działał 9-15) rodzic ten obiad dostawał do domu (bo w sumie wyszłam z założenia że nie po to rodzice płacą za jedzenie żebym ja je wyrzuciła). Jednak Co do chorób..... Nie raz było tak że zaraziłam się od dziecka. I w tym momencie cały punkt stawał - mieliśmy jedną grupę dzieci (piątka dzieciaków) plus dwa razy w tygodniu prywatne grupy angielskiego i rytmiki (też dla dzieci z zewnątrz). Na codzień ja byłam w punkcie jedyną osobą dorosłą. Więc kiedy ja zaraziłam się od jednego z dzieci i poszłam na l4, pozostała czwórka rodziców pozostawała bez opieki dla swoich pociech. Plus, nie odbywały się dodatkowe zajęcia. Więc szczerze wolałam żeby rodzice zgłosili mi rano że dzieci nie będzie (a bywały takie dni gdzie w punkcie miałam tylko jedno dziecko, bo pozostała była chora), niż przyprowadzali chore dziecko do placówki ( chociaż dla mnie katar u dziecka czy lekki kaszel nie był problemem i ich jako choroby nie traktuję).

Odpowiedz
avatar louie
3 5

Też uważam, że nie powinnaś w ogóle przychodzić chora do przedszkola tylko siedzieć na L4 tyle ile trzeba. Jak rodzice nagle odbiją się od zamkniętego przedszkola bo nie będzie pracowników, żeby zająć się dzieckiem to może coś do ich pustych łbów w końcu dotrze. I nie obchodzi mnie, że nie mają z kim zostawić chorego dziecka - mają na to dodatkowy zasiłek opiekuńczy na takie właśnie okazje i mogą iść na L4 na podstawie choroby dziecka.

Odpowiedz
avatar Sintra
5 5

Kiedy moja córka poszła do żłobka, ja zaczęłam pracę na nocną zmianę, po to właśnie, żeby nie było problemów z opieką nad chorym dzieckiem. Babcie pracują, zresztą głupio wciskać seniorom dziecko z wirusem, mąż na własnej działalności i każde jego zwolnienie oznacza, że współpracownik robi za dwóch, ja w nowej pracy- więc też nie będę co chwilę na zwolnieniu, bo się w niej nie utrzymam. Dodatkowe obowiązki, chodziliśmy z oczami na zapałkach, ale dziecko z objawami infekcji- kaszlem, golami, wymiotami, gorączką, zostawało w domu. Bywało, że zaczynało kaszleć po drodze do żłobka - w tył zwrot, dziś nie idzie. Chorób było dużo, mimo wszystko, i to sporo powaznych. Jeden i drugi rok w żłobku, jeden rok w przedszkolu. Bo tak jest odpowiedzialnie. Aż któregoś pięknego dnia, kiedy mąż zadzwonil z informacją, że mała zostaje w domu, bo kaszle, i usłyszał że "wszystkie dzieci teraz kaszlą". Mała, z dobrym samopoczuciem i apetytem- i tak, kaszlem- poszła do przedszkola, kaszel przeszedł po kilku dniach. Zwątpiłam, czy to co robiłam przez trzy lata, miało jakikolwiek sens. Też mnie razi perspektywa nauczycielki, która do pracy chodzi chora- bo koleżanki będą bardziej obciążone, bo pracodawca będzie krzywo patrzył- a nie potrafią dokładnie ten samej perspektywy zrozumieć u rodziców. Do głowy mi nie przyszło stwierdzenie, że skoro ja mogłam "zorganizować sobie" pracę tak, żeby się dzieckiem opiekować w razie nie tylko poważnej choroby, ale i nawet jej podejrzenia, to każdy może. Nie, miałam sporo szczęścia trafiając na pracę w dogodnym miejscu i dogodnych warunkach, która zgrała się z pracą męża. Mam tez, właśnie, męża, i to na co dzień, a w bardzo kryzysowych sytuacjach, kiedy dosłownie musiałam odespać choć godzinę czy dwie, mam też pomoc rodziny. I mam świadomość tego, że nie każdy ma tak dobrze.

Odpowiedz
avatar Thuskov
1 1

Ja tylko napisze, że moje dziecko ma tendencje do zapalenia zatok po katarze, więc ekhm... Od początku tego roku szkolnego był aż 10 dni w przedszkolu. I ja również zaczęłam pracę w samorządowym przedszkolu, ale nie mogłam do niej pójść gdyż ktoś z nas musiał zostać z dzieckiem w domu kiedy ono chorowało [;

Odpowiedz
avatar KarmazynowaNoc
0 2

A ja Cię rozumiem. Rodzic ma jedno chore dziecko w domu (ewentualnie kilkoro), a Ty masz całą grupę, która może Cię zarazić. Jeśli nauczyciel ma słabą odporność, to nie powinien być skazany na ciągłe chorowanie (w skrajnym wypadku mógłby nawet umrzeć). Pracować jakoś musi i powinien móc dbać o siebie.

Odpowiedz
avatar Armagedon
2 4

A czemu ta historia jest (nadal? znowu?) w poczekalni, przy dość wysokiej punktacji???

Odpowiedz
avatar marudak
1 5

Zale przedszkolanki… to wyobraz sobie, ze osobiscie wole zostac z dzieckiem, ktory ma katarek (a ja widze ze to poczatek przeziebienia) i po dwoch dniach jest juz zdrowy, ale zaden lekarz nie chcial do tej pory wystawic mi zwolnienia na katar, bo u malego dziecka katar jest naturalny.

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
0 0

@marudak: wspolczuje lekarza. Moja lekarka jest zdania, że lepiej zostawić dłużej np po antybiotyku, a większość na drugi dzień do przedszkola daje. Wystarczy że napiszę prośbę o zwolnienie i mam. Może to kwestia podejścia. Lekarka nas zna, wie że katar u moich dzieci, najczęściej kończy się zapaleniem ucha, często też kończył się wymiotami i kaszlem. Zawsze na stacjonarnej wizycie l4 dostawaliśmy. Teraz jak mojej nie przejdzie katarek, to spokojnie mogę pisać o l4

Odpowiedz
avatar Elle
1 1

Wszystko fajnie, ale należy mieć świadomość, że człowiek zaraża 2-3 dni przed pojawieniem się objawów, więc posyłanie do żłobka/przedszkola tylko dzieci, która wyglądają na zdrowe nie rozwiąże problemu. Moje dziecko poszło do żłobka w wieku 2 lat, lekki katar czy kaszel od razu zostawało w domu i co? Przez pierwsze 3 msc chodziło do żłobka 3 tygodnie, nie mamy nikogo do pomocy więc ja w nowej pracy ciągle na L4, mąż mógł pracować zdalnie, ale wiadomo jak to wygląda z dwulatkiem. Do tego doszedł kaszel poinfekcyjny, który trwał 6tyg, co trochę biegałam do lekarza, nowe syropki, inhalacje i nic, w końcu powiedziałam dość i posłałam dziecko do żłobka z kaszlem. Moja córka jest z tych dzieci, które dopiero przy gorączce powyżej 39 zaczyna marudzić. Oczywiście nigdy nie posłałabym dziecka z gilem do pasa czy kaszlem prowokującym wymioty, nie mówiąc już o gorączce, ale jakbym miała zostawać za każdym razem w domu kiedy kichnie 3 razy albo dwa zakaszle to w ogóle bym nie pracowała. Teraz chodzi do przedszkola i jest dużo lepiej, wiem też co jej podać żeby pomogło, ale nie dziwię się niektórym rodzicom, że dziecko z dobrym ogólnym samopoczuciem wysyłają do palcówki mimo przeziębienia, bo na częste L4 krzywo patrzy nie tylko pracodawca, ale też współpracownicy. Tak naprawdę to w wielu krajach katar czy kaszel to nie choroba i tak np. w Holandii dziecko nie chodzi o placówki tylko gdy ma gorączkę, biegunkę lub wymioty, nawet z ospą normalnie posyłają dzieci o ile nie gorączkują. Także pytanie czy to my przypadkiem nie jesteśmy za bardzo przewrażliwieni?

Odpowiedz
avatar kojot__pedziwiatr
-1 1

Trzeba dokonać wyboru, kariera czy dziecko. Nie da się pogodzić tych dwóch rzeczy. Kompromis to nie wybór. To kompromis. Dziecko nie zasłużyło sobie, by iść na kompromisy. Albo jest dla Ciebie najważniejsze, albo nie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Jeśli chodzi o odporność, to niestety nie naprawisz jej tranem i witaminą C. Jeśli faktycznie masz stale osłabioną odporność, to jest to dużo bardziej złożony problem. Oczywiście ważne jest to, żeby "chorować do końca", a nie łazić z grypą czy innym badziewiem, ale równie istotny jest zdrowy styl życia. Dieta jest bardzo, bardzo ważna. Niektórzy mówią, że odporność bierze się właśnie z jelit. Przyjrzyj się swojemu trawieniu. Zrezygnuj z gazowanych napojów, przetworzonego jedzenia (większość wędlin, parówki, gotowe dania, które wyglądają na zdrowe - to też żywność przetworzona), ogranicz cukier. Zadbaj o ruch (spacery są super). Spróbuj zminimalizować stres (to bardzo trudne, ale możliwe). Sama miałam ogromne problemy z odpornością i to jeszcze przed pandemią. Ciągłe zapalenia zatok, grypy, kaszel, półpasiec... U mnie przyczyną mogło być hashimoto, które ogólnie osłabia układ odpornościowy. Ty jesteś po covidzie, masz prawo być osłabiona. Pamiętaj, że nie jesteś maszyną. Zdrowie jest ważne. Dbaj o siebie <3

Odpowiedz
Udostępnij