Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mamy dzisiaj rynek pracownika, przynajmniej tak się mówi. Rzeczywistość podpowiada mi się,…

Mamy dzisiaj rynek pracownika, przynajmniej tak się mówi. Rzeczywistość podpowiada mi się, że jest inaczej.

Poniżej opisuje moich kilka przygód z pracodawcami na przestrzeni kilku ostatnich lat.

1. Praca jeszcze studencka

Dostałam tę pracę, bo miałam status studenta. Był to jednak ostatni rok studiów i obiecano mi, że po ich zakończeniu, będę mieć normalną umowę o pracę. Obronę magisterki z przyczyn niezależnych od siebie, miałam we wrześniu. I we wrześniu dostałam informację, że już w tej firmie nie pracuję, mimo że dwa tygodnie wcześniej miałam rozmowę z dyrektorem, że są mega ze mnie zadowoleni i liczą na dalszą współpracę.

2. Praca jako Asystentka Zarządu

Spoiler- nie przedłużono mi umowy za "bycie konfliktową". Umowę miałam na okres 6 miesięcy, gdy akurat wpadał obowiązek odbycia Zgromadzeń i wysłania sprawozdań finansowych do KRS-termin ostateczny ma zgromadzenie to 30.06, a wysyłka do KRS 7 dni od zgromadzenia. Mimo moich przypomnień, próśb o zwołanie zgromadzenia, mój Zarząd to olał, stwierdzając że zna wszystkich swoich akcjonariuszy i możemy zrobić fikcyjne zebranie. Później okazało się, że niektórzy akcjonariusze swoje akcje sprzedali obcym osobom i nie można było zrobić zgromadzenia bez zwołania. Mimo to kazali mi podpisać się jako protokolantce pod zgromadzeniem, które się nie odbyło i miało dane starych akcjonariuszy. Odmówiłam. Stanowczo odmawiałam też gdy miałam podpisywać coś, co moim zdaniem było śliskie. No ale płacili mi 3000 zł, to według ich oceny powinnam podpisać wszystko, co chcieli.

3. Firma w piwnicy u dziadka

Miałam też epizod w firmie, która siedzibę miała w piwnicy. Niestety cała rekrutacja odbywała się zdalnie, a ja zobaczywszy biurowiec, myślałam że to będzie jedno z tych pięter. Okazało się, że w biurowcu pracowała jedynie księgowość i zarząd. Reszta w piwnicy przerobionej na biuro. Po okresie próbnym zrezygnowałam.

4. Firma typu jedna osoba, 10 ról

Jedna z firm myślała, że skoro zatrudnia mnie na stanowisko Specjalisty do nadzoru nieruchomości, będę również ich prawnikiem, hydraulikiem, księgową oraz pośredniczką w sprzedaży. W umowie miałam tylko bieżący nadzór nad nieruchomością, prezentowanie ich klientom i zawieranie umów najmu, a także kierowanie zgłoszeń do działu technicznego. A chcieli abym przygotowywała te umowy (od podstaw!), wymieniała w lokalach przeciekające kolanka, czy krany oraz jechała na drugi koniec polski własnym samochodem, aby może sprzedać prywatny dom Prezesa. Bez kilometrówki oczywiście. To wszystko za 3500 zł. Popracowałam tam rok i uciekłam do innej pracy.

5. Praca na czas określony

Kojarzycie przepis, że umowa na czas określony może być na max. 33 miesiące lub mogą być ich 3? Mój ostatni pracodawca założył przez to 3 firmy, gdzie rotował pracowników. Gdy powiedział mi, że umowy na czas nieokreślony nie dostanę, bo pójdę na macierzyński, zaczęłam szukać innej pracy. Wspomniałam, że umowa na czas nieokreślony potrzebna była mi do kredytu, bo obecnie mieszkam z narzeczonym w kawalerce 25m2, co według szefa, jest dla nas wystarczające. Sam jedynie z żoną mieszka w apartamencie powyżej 100m2, bo sam się tym chwali.

Aktualnie jestem w tej ostatniej pracy, a przechodzone rekrutacje zasługują na osobną historię. Może jeszcze je opiszę, gdy skumulują się w kilka piekielności.

praca

by ~Marudzenieopracy
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar bloodcarver
0 12

Ad 5) Dawno temu, jak pracowałem w budżetówce, to pracownika na zastępstwo nieśmiało szukano na jakieś dwa miesiące przed tym, jak młoda kobieta miała dostać umowę na czas nieokreślony. I zazwyczaj - potrzebnie. Problem jest taki, że państwo chroni ciężarne kosztem pracodawców, a nie kosztem państwa. I nie każdego pracodawcę na to stać, więc kombinują. Chora sytuacja, i nieprzyjemna dla wszystkich zainteresowanych. Pracodawcy nie powinni tak kombinować. Ale też nie powinni musieć tak kombinować, by utrzymać się na powierzchni.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 października 2022 o 11:15

avatar Michail
3 7

@bloodcarver: Pracodawca płaci za pierwsze 30 dni nieobecności, reszta leci z ZUS.

Odpowiedz
avatar bazienka
-1 7

@Michail: ale ktos te robote musi jednak wykonac gorzej jesli taka pani sobie pojdzie na zwolnionko, potem macierzynskie, potem wychowawcze, lata pracy leca, etat wisi

Odpowiedz
avatar bloodcarver
2 6

@Michail: Pracodawca płaci pierwsze 30 dni, koszty rekrutacji, koszty szkolenia, koszty nadgodzin pozostałych pracowników do czasu znalezienia zastępcy... Wymieniać dalej czy dotarło?

Odpowiedz
avatar KlonowyLisc
0 2

@bazienka owszem, z punktu widzenia pracodawcy takie zachowania są piekielne. A z punktu widzenia matki /rodziny to jest korzystanie z przysługujących praw aby zadbać o rodzinę. A niestety, jak chce się mieć dzieci, to trzeba się liczyć z przerwą zawodową, i większość próbuje przejść przez to jak najbardziej obronną ręką

Odpowiedz
avatar bloodcarver
0 4

@KlonowyLisc: No i właśnie dlatego, że wiele kobiet podpisuje umowę o pracę nie po to, by pracować, tylko po to, by "korzystać z praw", wszystkie kobiety w młodym wieku mają gorzej na rynku pracy.

Odpowiedz
avatar irulax
5 5

@bloodcarver: Najpierw mają przesr@ne bo: za młoda i na macierzyński ucieknie. A potem: za stara i nie wpasuje się do "młodego dynamicznego" zespołu. Nie wiem jak rozwiązać ten problem aby pogodzić interesy wszystkich zainteresowanych. Może gdyby małżonek mógł zarabiać na tyle dużo, aby okres wczesnego macierzyństwa przejść bez dramatu.

Odpowiedz
avatar Hobbit
5 5

@irulax: przymusowy tacierzyński. Pół roku matka, pół ojciec. Skończy się wtedy argument dyskryminujący młode kobiety, które "tylko korzystają z praw".

Odpowiedz
avatar szafa
3 3

@Hobbit: i to są święte słowa. prawie każdy facet, z którym się spotykałam chciał mieć dzieci. Serio, 9/10 osobników chce dzieci. Równocześnie z tych 9 8 uważa, że kobieta ma się zajmować dziećmi, chodzić na macierzyńskie itp. Czyli tak - mam dzieci mieć, mam się nimi zajmować, równocześnie mam nie chodzić do pracy, bo biednego pracodawcę obciążam... czyli najlepiej, żeby po prostu wprowadzić szariat i będzie po problemie - baby mają siedzieć w domu i będzie wszyscy zadowoleni. Znaczy faceci, a babie ch8j w du8ę (i przenośnie i dosłownie w wielu wypadkach). Swoją drogą moja firma zatrudnia prawie tylko i wyłącznie kobiety i jakoś nie ma problemu z macierzyńskimi - w ciągu ostatnich trzech lat na wszystkie zatrudnione kobiety JEDNA zaszła w ciążę, nie było też problemu z zatrudnieniem kogoś na jej zastępstwo - ale jak ktoś jest nieogarniającym biznesu Januszem, to zawsze będzie miał z pracownikami taki czy inny problem.

Odpowiedz
avatar Michail
3 3

@bloodcarver To jak proponujesz sprawę rozwiązać? Zakaz pracy dla kobiet czy dopiero po menopauzie?

Odpowiedz
avatar Crannberry
4 4

@szafa: Jak będzie siedzieć w domu, to będzie z kolei darmozjadem, który pasożytuje na mężu. Nie dogodzisz... @Hobbit: to ma sens w krajach, gdzie macierzyński/tacierzyński jest pełnopłaty lub prawie pełnopłatny. Inaczej wysłanie głównego żywiciela rodziny na przymusowy urlop, podczas którego będzie dostawał tylko jakiś ochłap, pozbawi rodzinę podstawowego źródła dochodu i raczej nikomu sie nie przysłuży.

Odpowiedz
avatar digi51
5 9

ad.3 - rozumiem, że piwnica nie jest wymarzonym biurem, ale i piwnicę można sensownie zagospodarować i stworzyć tam godne warunki. U mnie w kamienicy jest jedno mieszkanie na poziomie piwnicy w suterenie. Normalnie zamieszkałe. Więc może nie super komfortowe, ale czy od razu piekielne?

Odpowiedz
avatar Ohboy
1 3

@digi51: Też tak pomyślałam. Według mnie takie miejsca są zazwyczaj dosyć przygnębiające ze względu na brak (albo b. niewiele) światła słonecznego, ale ogólnie pomieszczenia da się ograć, żeby były komfortowe.

Odpowiedz
avatar Habiel
-4 6

@digi51: Tylko tu chyba chodziło o rozróżnienie- część osób mogła pracować w normalnym biurowcu, z dostępem do światła, a część miała siedzieć w ciemnej piwnicy. Jeśli wszyscy pracowaliby w piwnicy, to byłoby to sprawiedliwe, a skoro na część osób znalazł się budżet, aby pracowały w biurowcu, to na całą resztę też powinien.

Odpowiedz
avatar Etincelle
5 7

@Habiel: nie rozumiem tej logiki. W biurowcu pracowali księgowi + zarząd, reszta w piwnicy. Autorka zapewne też miała inne stanowisko. Co ma do tego budżet i sprawiedliwość? Równie dobrze można napisać, że jak ktoś z IT zarabia 20 tys., to i dla pani sprzątającej też powinno się tyle znaleźć, bo inaczej to niesprawiedliwe. Inne stanowiska, inne zasady, inne wynagrodzenia i - w tym przypadku - inne miejsce pracy. No chyba że autorka też miała być księgową, jedyną pracującą z piwnicy. Wtedy okej, cofam wszystko, co napisałam.

Odpowiedz
avatar digi51
5 7

@Habiel: No, bez przesady. Raczej nikt nie urządzał biura pracownikom w piwnicy, żeby ich upokorzyć. Raczej dlatego, że biur na piętrach nie było wystarczająco dużo dla wszystkich, a piwnica była niezagospodarowana. Nie uważam pracy w piwnicy za coś uporzającego, o ile oczywiście jest tam wszystko w miarę ładnie urządzone, a zimno i wilgotno jak w psiarni i szczury między nogami. "powinno się znaleźć...", jak pewna grupa pracowników będzie miała firmowe auta to dla całej reszty też powinny się automatycznie znaleźć?

Odpowiedz
avatar googlewhack
1 1

@digi51 Jeśli piwnica została faktycznie przygotowana (bardziej niż wstawienie biurek i hura) to nie ma co się czepiać. Sama pracuje w piwnicy i o ile latem to bajka bo chłodno o tyle obecnie mamy już na dole 15 stopni. Nie jest to mało, ale jak się siedzi 8h przy komputerze to wszystko kostnieje. Przy obecnych cenach gazu i prądu nawet nie ma co liczyć, że grzejnik w tym roku zostanie odpalony, chociaż i tak nic on nie zmieniał bo na całe 250m2 grzał jeden więc i tak było zimno. Strategia jak co roku: 2 pary spodni, 2 swetry, czapka szalik i rękawiczki.

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
6 6

Rynek pracownika nie oznacza, że możesz dyktować warunki pracy, ale że łatwiej je negocjować (częściej na korzyść pracownika). Twoja historia potwierdza taki stan, bo nie miałaś większych problemów, żeby na przestrzeni kilku lat znaleźć aż 5 różnych pracodawców skłonnych Ciebie zatrudnić. I nie, nie uważam, żeby rynek pracownika był wszędzie. Są jeszcze branże, gdzie on występuje, ale w wielu innych sytuacja się zmieniła i teraz pracownik szuka pracodawcy.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
2 2

@kartezjusz2009 Być może błędnie, ale zakłada się też, w takiej sytuacji pracodawcy walczą między sobą o dobrych pracowników, oferując im możliwie najlepsze warunki pracy (oczywiście w ramach rozsądku), a tutaj tego elementu zwyczajnie brakuje. Owszem, bez problemu znajdzie inną pracę, ale każda jest do niczego.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
2 2

@pasjonatpl: O dobrych tak. To raz. Dwa, że też w granicach rozsądku - Np przestrzeń biurowa nie jest tania więc dla pracowników których łatwo wymienić nie warto inwestować za bardzo, zwyczajnie nie opłaca się to. Plus niechęć pracodawców do dawania umowy na stałe młodym kobietom mającym narzeczonych nie wzięła się, niestety, znikąd. Specjalistki wysoko wykwalifikowane to trochę co innego, ale jobhopperki?

Odpowiedz
avatar KlonowyLisc
1 1

@kartezjusz2009 rynek pracownika zależy od regionu i od branży, ale też i od tego co ten potencjalny pracownik ma do zaoferowania. Ogólnie w większości regionów i branż łatwo jest znaleźć jakąś pracę, tylko że rzadko taką super hiper. Poza tym zawsze i wszędzie znajdzie się powód żeby ponarzekać

Odpowiedz
avatar Michail
3 5

Rynek pracownika to generalne określenie - u mnie w robocie ciężko jest znaleźć ludzi za płacę brutto sporo ponad 10k PLN, co nie oznacza, że jeśli wykonuje się mniej wymagającą robotę będzie tak samo.

Odpowiedz
avatar szafa
1 1

@Michail: wszędzie jest ciężko o pracownika, może poza pracami biurowymi o wymaganiach "excel i angielski" - tu rzeczywiście jest rynek pracodawcy. A tak poza tym to wszędzie jest ciężko - u nas w markecie mamy ludzi dlatego, że firma w końcu wpadła na to, żeby a) płacić więcej niż minimalną, mimo że to przecież praca BEZ KWALIFIKACJI, ŁO PANIE, ZA CO WY CHCECIE WIĘCEJ NIŻ MINIMALNOM b) grafik jest dostosowany do pracowników, a nie pracownicy do grafiku. Wcześniej nie szło znaleźć nikogo chętnego, mimo że niby "mniej wymagająca" praca (tak naprawdę to w pi8du wymagająca, bo musisz mieć końskie zdrowie psychiczne i fizyczne, zajebiste tempo pracy, umiejętność myślenia o pięciu rzeczach naraz, a na moim dziale jeszcze i wiedzę z zakresu dietetyki i gastronomii)

Odpowiedz
Udostępnij