Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

To pewnie będzie kij w mrowisko i zostanę wyklęta do ostatniego pokolenia,…

To pewnie będzie kij w mrowisko i zostanę wyklęta do ostatniego pokolenia, ale trudno, nie pierwszy i nie ostatni raz.

A będzie o mojej koleżance, która odnalazła Boga. I fajnie, powodzenia na nowej drodze. Z kobiety, której do Marii Magdaleny było niedaleko przez całe życie, zmieniła się w Marię, siostrę Łazarza. Pół biedy, dopóki jej nawrócenie było lokalne i ograniczało się do niej samej, szanuję, nie wtrącam się, jednak marzę o wzajemności. Mogę wytrzymać dość łatwo każde życzenia w postaci: "Niech cię bóg prowadzi i niech pozwoli ci odnaleźć drogę do swojego domu", bo wiem, że za tym się kryje życzenie powodzenia (chyba). Na marginesie jak nasz wspólny kolega powiedział do niej na urodziny: "niech Budda ci mądrością zaświeci i pozwoli ci odkryć ścieżki życiowe", to się popłakała, ze nie szanuje jej przekonań. Z jego strony była to prowokacja, ale udana, bo co złego było w jego życzeniach? Ona nie wiedziała, że nie jest nawet buddystą.

Koleżanka dalej jest zapraszana na wydarzenia towarzyskie, chociaż trochę mniej chętnie z powodu jej misjonarskich zapędów, ale każdy stara się szanować. Woleliby, żeby im nie mówiła czym grozi nieumiarkowanie w piciu i jedzeniu, że powinni swoje dzieci kierować na drogi pana (i religię) i takie tam, ale w końcu nowa droga, to nowa droga, uważamy się za tolerancyjnych liberałów.

I dochodzimy do soboty, gdzie moja tolerancja próbie została poddana i chyba przegrałam. Miłe urodziny znajomej w przemiłym towarzystwie, zwykłe spotkanie ludzi w średnim wieku, trochę alkoholu, trochę pytlowania o niczym, a na ogół o dzieciach i pracy. I z dziećmi właśnie wydarzył się problem. Mam ich cztery sztuki, dwie pary bliźniąt, z tym, że dwoje własnoręcznie zrobione, a dwoje w spadku. Długa historia, tu nieistotna, clue jest takie, że dwoje z nich to w zasadzie moi bratankowie (moje bratanki? bo to para mieszana, nie wiem jakiej formy użyć). Ale wychowuję ich od ich 3. miesiąca życia (teraz maja 25 lat), więc no niejako są moje, prawda?

Rozmawialiśmy ogólnie o dzieciach, że pomagamy im jak możemy, ja na przykład lecąc po starszeństwie dzieciom staram się pomagać w zakupie mieszkania (no ja i rodzina, mnie by nie było stać, zresztą oni sami też muszą sobie kredyty pobrać, nieważne), bo to przecież łatwo nie jest.

Na co nasza nawrócona koleżanka: "Ale przecież X i Z maja już mieszkania" (X i Z są moje własnoręczne).
Ja: No mają, ale zostają jeszcze Y i P - też trzeba im pomóc.
Nawrócona: "No możesz, ale nie masz takiego obowiązku".
Ja: No nie mam, oczywiście, co do żadnego nie mam, ale dopóki mogę...
Nawrócona: "Bez przesady, wystarczy, że SWOIM pomogłaś".
Ja (już zdziwiona): Ummmm, te ostatnie też moje.
Nawrócona: "Nie jesteś ich matką!"
ja: (już wkurzona): A kim do cholery??
Nawrócona: "Matka to ta, która rodziła w bólach! To chwalebne, że je wzięłaś i nakarmiłaś, ale nie są twoje! Gdyby Bóg chciał, żeby były twoje, to by ci je dał! W tych wynaturzonych czasach zatraciliśmy poczucie przyzwoitości, nie rozumiemy co to jest prawdziwa boska rodzina! Nie słuchamy pana! To karykatura życia!" (wykrzykniki celowo, prawie krzyczała).

I poszła na balkon zapalić.

I się zasępiłam - czy powinnam jej powiedzieć, że własnoręcznych też w bólach nie wydaliłam, tylko je wycięli cesarką, bo to były jeszcze normalne czasy, a było zagrożenie zdrowia i życia?

dzieci

by Samoyed
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar singri
19 21

Bosz, co za wariatka... A nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu podobno grozi tym, że można się po pijaku przespać z kimś, z kim by się nie chciało. Na przykład z własną córką, jak to Lota jego córeczki załatwiły. Więc tak, stwarza ogromne zagrożenie...

Odpowiedz
avatar Samoyed
9 17

@singri: Moj kolega twierdzi, ze to nie bylo zadne jablko, tylko kartofel - Ewa zjadla, zfermetowalo jej sie, nawalila sie i po pijaku przespala sie z Adamem :)

Odpowiedz
avatar helgenn
4 4

@Samoyed: jabłko to i tak błąd w tłumaczeniu z łaciny, bodajże powstały w średniowieczu, w oryginale był to najprawdopodobniej po prostu owoc

Odpowiedz
avatar helgenn
16 16

Yyyy złapałam facepalma, przecież kościół in vitro zabrania, bo lepiej adoptować. Pani się najwyraźniej jakaś klepka poprzestawiała, nie wiem czy z wiarą to ma wiele wspólnego. A tak na marginesie mi bliźniaków niedawno w żadnym szpitalu nie chcieli dać urodzić naturalnie. Nie było w zasadzie przeciwskazan zdrowotnych, ale jak to usłyszałam od jednego z lekarzy "nikt nie będzie ryzykował pozwu w razie komplikacji"

Odpowiedz
avatar Samoyed
5 11

@helgenn: A to sie nie zmienilo jak widac. Sorry, zasugerowalam sie opowiesciami kobiet, ktore chcialy urodzic przez cesarke, ale wskazanie bylo na naturalny porod, wiec im odmawiali, bo i tak sie zdarza. Moje blizniaki razem wazyly prawie 6 kg, a ja mialam problem z nadnerczami, wiec od samego poczatku bylo wiadomo, ze nie ma szans na naturalny porod, a ja nie protestowalam za bardzo :)

Odpowiedz
avatar Bryanka
15 21

Uwielbiam takie dewoty... W kościele leżą krzyżem, ale drugiemu człowiekowi chętnie wydłubią łyżką oko.

Odpowiedz
avatar Waldas
12 14

Bardzo często spotykana sytuacja z , nowo nawróconymi''. Ja sam w wieku dojrzałym przeszedłem z katolicyzmu na protestantyzm. To było moje wewnętrzne przezycie i nie nawracałem nikogo na siłę. Jeśli ktoś był zainteresowany jakąś moją decyzją czy przemyśleniem, to wyjaśniałem podpierając się autorytetem Biblii. Ale nic na siłę. Odnalezienie Boga to wewnętrzne przezycie a nie na pokaz. Poza tym skoro pani poszła na papierosa, to kłania się nieznajomość Nowego Testamentu. 1 List do Koryntian, rozdział 6, wersety 19 i 20 mówią: ,,Albo czy nie wiecie, ze ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który jest w was i którego macie od Boga, ze nie nalezycie tez do siebie samych?'' Chodzi szacunek do własnego ciała, nie niszczenie go. Świątynie tej pani cuchnie tabaką i wątpię czy jej Duch Święty lubi tam przebywać. Pani się nawróciła ale na własnych warunkach. Albo z panią jest coś nie halo, albo z jej przewodnikami w religii.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
10 12

"Gdyby bog chciał, żeby były twoje, to by ci je dał! W tych wynaturzonych czasach zatraciliśmy poczucie przyzwoitości, nie rozumiemy co to jest prawdziwa boska rodzina!". Co za porąbane babsko. Nie wiem czym jest poczucie przyzwoitości, jeśli nie wzięciem pod opiekę dzieci, które straciły rodziców. Czyżby wg niej byłoby zostawienie ich samych sobie, żeby chowały się na ulicy, czy oddanie do domu dziecka? Jeśli ktoś jest wynaturzony, to właśnie ona. Na twoim miejscu już na serio bym się wkur...ł i w ogóle przestał z nią gadać albo zaczął czytać biblię, żeby pokonać ją jej własną bronią, przez co pewnie ona przestałaby z tobą gadać. Ale raczej by mi się nie chciało. Za dużo zachodu.

Odpowiedz
avatar Samoyed
8 16

@pasjonatpl: I sie wkur... Nie zamierzam juz z nia utrzymywac zadnych kontaktow. Dzieci sa tego, kto je wychowal. Nie widze roznice miedzy starszymi a mlodszymi, zadnej. Ja nawet ich w zyciu nie dziele na moje i niemoje. Tutaj to dla dobra fabularnego. A Biblie znam bardzo dobrze, kiedys religie mnie autentycznie fascynowaly. Znam tez Koran i Talmud, nie mowiac o tym, ze od dziecka uwielbialam wszekie mitologie starozytne. Ale z nia nie ma co dyskutowac, bo nie sadze, zeby ona Biblie znala. Jest fizykiem z wyksztalcenia i zawodu. Wie, co slyszy w kosciele i od ludzi z jakiejs Rozy czy innych zgromadzen koscielnych.

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
7 7

@pasjonatpl: Wzięcie pod opiekę sierot jest przez religie judeochrześcijańskie uznawane za największe dobro. W Starym Testamencie było to powtarzane obok brania pod opiekę wdów (w tamtych czasach wdowy bardzo często traciły całe majątki wraz ze śmiercią męża), a w Nowym Testamencie uczynek ten był uznany przez Jezusa i apostołów jako najwyższą wartość (uczynek miłosierdzia wobec najmniejszych).

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
8 8

@kartezjusz2009 Starego Testamentu nigdy nie czytałem, a Nowy tylko raz dawno temu i już go nie pamiętam. Ale wiem, że podstawą chrześcijańskiej postawy powinna być miłość bliźniego, dobroć, wyciągnięcie ręki do drugiego człowieka, a zwłaszcza dzieci, bo te są niewinne. Nie miały wpływu na swój los. Także z tej baby d...a, a nie prawdziwa chrześcijanka.

Odpowiedz
avatar katem
2 4

@glan: Współczuję braku poczucia humoru i zrozumienia przenośni.

Odpowiedz
avatar Error505
0 2

@katem: Współczuje wszystkim musującym wypowiedź glana z powodu braku poczucia humoru. :)

Odpowiedz
avatar janhalb
12 20

Moim zdaniem są trzy możliwości. Pierwsza - że koleżanka ma jakieś problemy natury psychicznej (co się niestety zdarza częściej, niż nam się wydaje). Druga (bez urazy), że historyjka w swojej końcowej części jest przynajmniej lekko podkoloryzowana, jeśli nie zmyślona. Wszystkie Kościoły chrześcijańskie mają do adopcji stosunek absolutnie pozytywny, NIGDY (a jestem człowiekiem wierzącym etc. i chodzę po tym łez padole już ponad pięć dekad) nie spotkałem NIKOGO, kto by _z_pozycji_wiary_ prezentował takie podejście typu "jak adoptowałaś, to nie są tak do końca twoje". Stąd trzecia możliwość - że może koleżanka "nawróciła się" w taki sposób, że dołączyła do jakiejś dziwnej sekty głoszącej dziwne teorie…

Odpowiedz
avatar Crannberry
14 22

@janhalb: religijni fanatycy mają zazwyczaj to do siebie, że piszą sobie jakąś własną religię, stojącą zupełnie w sprzeczności z doktrynami tej religii, który oficjalnie wyznają i pie*dolą takie herezje, że głowa mała. Nierzadko kłócą się przy tym z faktycznymi autorytetami, wyzywając ich od antychrystów i tym podobnych. Mnie takie zachowania też podpadają pod zaburzenia psychiczne I w niektórych przypadkach tacy ludzie mogą stanowić zagrożenie np. dla swoich dzieci („nie pójdę z chorym dzieckiem do lekarza, bo chorobę zesłał pan bóg i jeżeli będzie chciał zabrać dziecko do siebie, to muszę mu na to pozwolić”). A co do bohaterki historii i jej poglądów - skoro opiekowanie się nieswoimi biologicznie dziećmi to takie zło, to jak zapatruje się na postać świętego Józefa?

Odpowiedz
avatar janhalb
8 10

@Crannberry: O to już ją by trzeba zapytać…

Odpowiedz
avatar Ja_Klaudiusz
1 13

@janhalb Chodzę 6 dekad po tym padole. I niestety nie masz racji Próba adopcji z ośrodka adopcyjnego kościoła skończyła się na nie, bo za rzadko chodziliśmy do kościoła i nie uważaliśmy że seks służy tylko do prokreacji. A więc adopcja tylko dla tych co leżą krzyżem w kościele. Nie ważne były nasze możliwości dania dziecku dachu nad głową, wykształcenia, miłości.

Odpowiedz
avatar Samoyed
5 13

@janhalb: Moze sprobuj popatrzec obiektywnie na to. Miales kiedys przyjemnosc miec adoptowane dziecko w malym miescie, gdzie klecha trzesie calym miastem? Sama adopcja to akt pozytywny, zaczyna sie potem. "Biedne dzieciatko, dobrze ze adoptowali, ale to jednak obce dziecko". "Ciekawe czy biologiczni rodzice mieli slub koscielny czy to bekart". " Nie wiem czy dalabym rade kochac takie nieswoje, nie wiadomo od kogo przywleczone". "Marysia (babcia dziecka) tak bardzo chciala miec wnuka, a tu takie nieszczescie, biedulka". To sa autentyczne cytaty z malego miasteczka na Warmii, wyglaszane w czasie chrztu adoptowanego dziecka moich przyjaciol. Ci ludzie nie byli na chrzest zaproszeni, byli w kosciele, bo ich glownym zajeciem jest chodzenie o kosciola albo na rynek. Chrzescijanie a jakze. Nie 40 lat temu, tylko 3.

Odpowiedz
avatar janhalb
3 5

@Ja_Klaudiusz: Chyba mówimy o dwóch różnych rzeczach. Mnie chodzi o to, że nie spotkałem się z sytuacją, w której ktoś (chrześcijanin) z powodów RELIGIJNYCH twierdził, że adopcja jest zła albo że dzieci adopcyjne nie są "prawdziwymi dziećmi". I tylko o to.

Odpowiedz
avatar janhalb
5 7

@Samoyed: Patrzę na sprawę absolutnie obiektywnie. Mam wśród znajomych (tak jak ja - ludzi wierzących) cztery rodziny, które mają adoptowanie dzieci. Moi bliscy przyjaciele (on jest chrzestnym mojej córki, moja Żona była chrzestną jednego z ich dzieci) mają piątkę dzieci - dwoje biologicznych, troje adoptowanych. Mieszkamy w małym miasteczku, nie słyszałem, żeby ktokolwiek, kiedykolwiek coś takiego mówił (uwaga, powtórzę) wychodząc z pozycji wiary (czyli argumentując wiarą / religią inne traktowanie dzieci biologicznych, a inne - adopcyjnych). Jasne, że takie teksty, jakie przytoczyłaś, się zdarzają - wiadomo, że jakiś procent ludzi dookoła nas to zwykli idioci, a jakiś (niewielki, ale zawsze) to s...syny. Zawsze znajdą się "cioty rewolucji", którym nic nie pasuje i wszystko, co zrobi bliźni, jest okazją do tego, że temu bliźniemu przys..ć (i przy okazji poczuć się lepszym). Ale ja mówię trochę o czym innym: te głosy, które przytoczyłaś, nie zawierały elementu "…bo Pan Bóg przykazał inaczej" (mówiąc w uproszczeniu). A osoba, którą opisujesz w tekście, wyraźnie argumentuje swoją głęboką opinię właśnie względami religijnymi. I TO mnie zdziwiło (a nie sam fakt wygłaszania durnych opinii).

Odpowiedz
avatar Samoyed
-3 9

@janhalb: A nie przyszlo ci przy okazji do glowy, ze znasz jakis nie wiem jak maly promil spolecznosci, a kazdy czlowiek jest inny? Znasz jakiegos morderce? Znasz wyznawce kosciola potwora spagetti? Znasz kogos, kto bardzo lubi szarancze i ja hoduje (ja znam, mam taka znajoma, te zwierzaki sa calkiem ladne jak sie juz czlowiek otrzasnie z obrzydzenia)? Znasz fanatykow religijnych, ktorzy katuja swoje dzieci w imie religii? Pewnie nie znasz. Wiec rozumiem, ze ci ludzie nie istnieja, skoro ich nie spotkales. Rozumiem, ze skoro do podlosci w imie boga chrzescijanie nie sa zdolni, to wszystkich zbrodni na tle wyznaniowym dokonuja ateisci? A i pewnie muzulmanie? Bo przeciez chrzescijanie maja tylko milosc dla blizniego w sercu...

Odpowiedz
avatar janhalb
4 6

@Samoyed: Ratunku… Może mniej agresji, a więcej czytania ze zrozumieniem. Przecież nie mówię, że "takich ludzi nie ma". I wiem doskonale, że istnieją fanatycy religijni, którzy z Bogiem na ustach potrafią zgnoić drugiego człowieka i zmieszać go z błotem. I uwierz mi, że jako człowiek wierzący też się nie raz z takimi spotkałem (jako ten, którego próbowali zgnoić). NIGDZIE też nie napisałem, że chrześcijanie nie są zdolni do podłości w imię Boga. Napisałem zupełnie co innego: że nie znam przypadków, w których ludzie wysuwają TAKIE tezy podpierając je ARGUMENTAMI RELIGIJNYMI. Łopatologicznie: WIEM, że są durnie, którzy powiedzą "Dziecko adoptowane to nie jest twoje prawdziwe dziecko". Natomiast nie spotkałem dotąd ludzi, którzy - wychodząc _z_pozycji_chrześcijańskich_, podkreślam - mówiliby "Dziecko adoptowane to nie jest twoje prawdziwe dziecko, bo tak mówi Bóg / biblia / Kościół" etc. Stąd moja myśl numer 1., że Twoja znajoma ma jakieś problemy natury psychicznej.

Odpowiedz
avatar zupak
5 5

@Samoyed Gdzie w Nowym Testamencie lub Katechizmie KK jest napisane, że dziecko adoptowane jest „gorsze” (na tych księgach zasadza się całe katolicyzm, na jednej chrześcijaństwo). Systemu oświaty też się przyczepisz, bo są ludzie po szkołach, którzy nie wiedzą co to inflacja? Istnienie jednego debila jest dowodem na debilizm całej populacji?

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
-1 1

@janhalb: Przykre, ale niestety wiele osób (w tym osoby religijne oczywiście, zaryzykowałabym wręcz, że jest to większość) traktują dziecko adoptowane o wiele gorzej niż biologiczne. Często nawet do tego stopnia, że zaprzeczają jakoby dziecko to należy do rodziny. Wręcz uważają je za jakiś "dodatek" jak przedmiot albo zwierzątko, któremu nie trzeba poświęcać uwagi. Zachowanie tej koleżanki jest wręcz do przewidzenia, bo osoby z tak silną "wiarą" są największymi hipokrytami jacy chodzą po ziemi. Nie mają pojęcia o religii, w którą wierzą.

Odpowiedz
avatar Semilinka
5 5

A potem ci którzy rzeczywiście wierzą boją się przyznać bo zostaną wyśmiani lub zaatakowani. Serio. Jakiś czas temu rozmawiałam z kuzynką. I przyznała mi się że się nawróciła i stała się wierząca. Z tym że boi się przyznać bo jest atakowana lub traktowana jakby miała być wariatka taka jak z wyznania. A z tego co zrozumiałam w wierze chodzi o bliskość z Bogiem a nie obnoszenie się z tym dookoła i "nawracanie".

Odpowiedz
avatar Samoyed
-1 7

@Semilinka: Nikt jej nie atakowal ani nie wysmiewal. Mojej znajomej w naszym gronie znajomych mam na mysli. Nie ona jedna jest wierzaca, powiedzmy, ze ateistow w tym towarzystwie jest tak pol na pol. Rozwiazujemy to unikajac rozmow o religii. Ona jest jedyna, ktora wiare i boga przywoluje coraz czesciej i czesciej. Wiec moze nie be przyczyny ludzie od razu sie najezaja jak slysza o nawroceniach?

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
-1 3

@Semilinka Bywa i tak, ale może zwyczajnie jest przewrażliwiona albo zwyczajnie za daleko się zapędza w swoich wywodach i nieświadomie próbuje ustawiać ludzi. Tzn dla niej pewne rzeczy, do których próbuje przekonać innych, są całkowicie normalne i właściwe, ale dla nich nie. Tak jak znałem kiedyś jednego katolika, który usilnie próbował mnie zaciągnąć na jakieś imprezy organizowane przez Kościół i na ogół połączone z mszą. Bo co mi szkodzi się przejść. A może powinienem się przejść i popsuć im imprezę przez zadawanie pytań? To było kółko wzajemnej adoracji, gdzie wszyscy mieli podobne poglądy i się w nich utwierdzali.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 4

@Semilinka: Z drugiej strony, jak jeszcze mieszkałem w Polsce, to poruszanie tematu Boga czy religii często działało na mnie jak płachta na byka. W Irlandii nie. Przyczyna jest banalnie prosta. W Polsce, gdziekolwiek się nie obejrzałem, Kościół próbował ustawiać wszystkim życie i miałem tego serdecznie dosyć. Na tyle, że w ogóle nie miałem ochoty poruszać tych tematów. W Irlandii Kościół kiedyś miał bardzo dużą władzę, większą niż kiedykolwiek w Polsce. Ale to się zmieniło i tu pod tym względem jest dużo normalniej. Nie czytam na każdym kroku, co powiedział jakiś ksiądz ani tym bardziej, że tacy jak ja to są grzesznicy, których trzeba nawracać. I przeszło mi. Nie trafia mnie szlag na widok koloratki. Nie mam ochoty pozamykać wszystkich kościołów. Ot, kto chce, to sobie tam chodzi, ale nikomu, może poza najbliższą rodziną, nie próbuje narzucić swoich standardów.

Odpowiedz
avatar Semilinka
4 4

@Samoyed: nie tak. Chodzi o to że przez takie osoby jak z historii - które narzucają swoją wiarę to osoby które podchodzą do tego normalnie boją się przyznać do swojej wiary.

Odpowiedz
avatar Semilinka
3 3

@pasjonatpl: właśnie rzecz w tym że nie każdy katolik musi się tak zachowywać. Mówisz o narzucaniu komuś swojej wiary. To jest moim zdaniem złe tak samo jak narzucanie czegokolwiek.

Odpowiedz
avatar HelikopterAugusto
-1 9

Czyli z ku*ewki zmieniła się w dewotę. Takie są najgorsze.

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
2 2

Moja przyjaciółka też się nawróciła. Zmiana o 180stopni chyba. Ja nie wiem jak do tego doszło. Cały pogląd na świat zmieniła Dziwne że nowo nawróceni gadają rzeczy nielogiczne, niemiłe itd.

Odpowiedz
avatar Ohboy
1 3

Powinnaś ją patelnią przez łeb grzmotnąć. Albo wypchnąć przez balustradę. (Żartuję. Może.)

Odpowiedz
avatar Samoyed
-1 5

@Ohboy: Dla jej dobra oczywiscie :) Moze by sie jej nie pogorszylo juz.

Odpowiedz
avatar Morog
2 4

Maria Magdalena i jawnogrzesznica TO NIE JEST TA SAMA OSOBA

Odpowiedz
avatar Oka
-1 1

Musisz jej zasugerować, że bedzie sie smażyć w piekle za palenie papierosów.

Odpowiedz
avatar aienma
1 3

@Oka: Dokładnie. Taka wierząca, a łamie przykazanie nie zabijaj. Bo zabija siebie powoli papierosami.

Odpowiedz
avatar tatapsychopata
-2 2

Własnoręcznie to powinnaś tę wariatkę przez ten balkon...

Odpowiedz
avatar KarmazynowaNoc
1 1

Nie brakuje fanatyków, którzy po prostu definiują religię po swojemu. Szacun za to, że wychowałaś dzieci brata. Swoją drogą, dla mnie, jedynaczki, w dzieciństwie narzekającej na brak towarzystwa, aż troje dzieci (oprócz mnie) w podobnym wieku, bo pisałaś kiedyś o tym w komentarzu, do spędzania czasu i zabaw, to spełnienie marzeń. Dzieci musiały mieć fajnie, razem się wychowując.

Odpowiedz
avatar Nikodem
1 5

Trzeba było przypomnieć, że św. Józef też cudzego bachora wychowywał i za to go świętym zrobili ;).

Odpowiedz
avatar japycz1
1 1

"To pewnie będzie kij w mrowisko i zostanę wyklęta do ostatniego pokolenia, ale trudno, nie pierwszy i nie ostatni raz." Tak tak, każda zwyczajna historia to będzie właśnie ten mityczny "kij w mrowisko"....

Odpowiedz
avatar mujer_verdadera
1 3

Albo jakaś zielonoświątkowa sekta albo historia zmyślona. Kościół pochwala i propaguje adopcje i tylko ignorantom, dla których dzień bez dowalenia Katolikom jest zmarnowany, może się wydawać prawdopodobna taka postawa. Ale miło się wpisuje w stereotypy więc jazda

Odpowiedz
avatar kojot__pedziwiatr
0 0

Jak ja uwielbiam fanatyków religijnych. Nie da się z nimi normalnie żyć, bo możesz zostać ukamieniowany za jedzenie niewłaściwą ręką.

Odpowiedz
Udostępnij