Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Moja córka od wtorku nie pojawiła się w szkole w powodu lekkiego…

Moja córka od wtorku nie pojawiła się w szkole w powodu lekkiego przeziębienia. Naprawdę lekkiego, katar, ból gardła, mały kaszelek, wczoraj pojawiło się coś jakby stan podgorączkowy, ale szybko przeszło. Pewnie jakby poszła do szkoły, nic by jej nie było, ale po co ma zarażać inne dzieci. I skojarzyło mi się to z wielokrotnie powtarzającą się sytuacją z mojego dzieciństwa:

Wstaję rano. Nos zawalony dokumentnie, głowa boli, gardło boli, apetyt śladowy. Mama aplikuje mi pod pachę termometr - 37 z groszami. Dla mojej mamy jak nie ma gorączki powyżej 38 stopni, nie ma też choroby. Gorąca herbata, garść rutinoscorbinu, "Tymianek i Podbiał" i taki inhalator w sztyfcie w kieszeń i marsz do szkoły. Nie mogło być mowy o tym, żebym została w domu, bo "jak nie ma gorączki, nie ma choroby". Gdy na naszym rynku pojawiły się rozmaite gripexy i coldrexy (coldrex chyba był pierwszy) oczywiście mama wzbogaciła "kurację", ale nadal trzymała się twardej zasady, że poniżej 38 stopni nie ma choroby.

W końcu, po kilku dniach takiego "półchorowania" pojawia się ona! Upragniona temperatura 38,5! Wizyta u lekarza, diagnoza - zapalenie oskrzeli. Antybiotyk (lata 90, dawali antybiotyki na wszystko, taka moda wtedy panowała), bateria innych lekarstw i zwolnienie ze szkoły na dwa tygodnie. Z czego najmarniej tydzień murem w łóżku. A połowa następnego tygodnia wypełniona nadrabianiem zaległości. W mojej klasie byłam rekordzistką, jeśli chodzi o ilość nieobecności.

I po co to wszystko? Skoro dziecko mówi, że źle się czuje, to czy tak trudno mu uwierzyć? I czy nie lepiej, by opuściło dwa-trzy dni w szkole (w wypadku mojej córki tydzień nieobecności to prawdziwa rzadkość, zazwyczaj dochodzi do siebie w dwa dni) niż potem dwa tygodnie? Kwestie zarażania innych dzieci odkładam na bok, bo w latach 90 naprawdę nikt na to nie patrzył.

szkołą choroba

by singri
Dodaj nowy komentarz
avatar Samoyed
5 11

Ponizej 38 to faktycznie nie jest goraczka. Lekarze sie ucza na studiach, ze takiej sie nawet nie zbija. Chociaz wtedy sie czlowiek najgorzej czuje, wiec wez nie zbijaj, sama zbijam. Niemniej dla ludzkiego organizmu lepiej byloby zostawic. Oznacza to, ze walczy z infekcja i jest duza szansa, ze zwalczy.

Odpowiedz
avatar singri
6 12

@Samoyed: Gorączka to nie jest. Ale czy brak gorączki oznacza, że organizm jest zdrowy? Moim zdaniem właśnie w tym początkowym etapie infekcji trzeba podjąć działania, by się nie rozszerzyła... A ja nie zbijam. Kiedyś stosowałam na podwyższoną temperaturę "lekarstwo teściowej", ale w stanie błogosławionym jest dla mnie niedostępne. No i dziecku na pewno bym go nie podała... Bo to idzie tak: Do dużej szklanki lejesz 1/3 benedyktynki (to nalewka ziołowa), 1/3-1/2 soku malinowego, dopełniasz wrzątkiem, pijesz gorące i od razu ładujesz się pod kołdrę. Następnego dnia trzeba zmienić pościel, bo jest cała przepocona, ale pacjent zazwyczaj jest zdrowy. Czasem trzeba powtórzyć kurację, ale to rzadko. Tylko tak jak mówię - nie dla dzieci, nie w ciąży i nie w czasie karmienia piersią. Ale skuteczne jak pierun.

Odpowiedz
avatar Samoyed
-3 7

@singri: Ja poprzestaje na soku malinowym z wrzatkiem, na mnie dziala jak paracetamol. Nie znosze, ale dziala. Organizm jezeli ma "infekcje" to moze byc zdrowy. W naszych cialach walka i praca trwa caly czas. Pamietam pana profesora, swiatowej slawy (serio swiatowej, byl jak Einstein medycyny) wirusologa, ktory uwielbial pasjami taki serial Bylo sobie zycie (jak nie znasz to wygoogluj, francuskie to bylo animowane). Nawet byl dumnym konsultantem dwoch odcinkow przy tlumaczeniu na polski. I tam wlasnie bylo opisywane dzialanie wirusow, antywirusow, cialek krwi itd. Polecam serdecznie. One tam (wirusy i antywirusy czy baterie) caly czas sa (oczywiscie, jezeli organizm jest na nie wystawiony). Wirusy sobie siedza, system immunologiczny je wykrywa i zaczyna wybijac. Jezeli wirusy sa silne i sie latwo wybic nie daja, antyciala wzmacniaja obrone. Wtedy pojawia sie tzw. stan podwyzszonej temperatury. Organizm caly czas wirusem zaatakowany nie jest wbrew pozorom. Czyli de facto jest zdrowy. Gorzej jezeli system immunologiczny sobie jednak nie poradzi. Wtedy wirusy atakuja zdrowe tkanki i zaczyna sie choroba. Najczesciej takze goraczka. To tak w olbrzymim skrocie. Twoja matka robila zle, bo po pierwsze, jezeli to byly wirusy albo bakterie nie nalezy ich namnazac przekazujac innym. Po drugie organizm jak ma sobie poradzic z wirusami to musi byc wypoczety. Ale tez robila bardzo dobrze, bo nie pomaga przy tym pierwszym etapie pozostawanie w domu (powietrze jest bardzo dobre dla naszego systemu immunologicznego), a juz absolutnie nie w lozku.

Odpowiedz
avatar janhalb
5 9

@Samoyed: Mylisz dwie różne rzeczy. Jasne, że gorączki poniżej 38 się zwykle nie zbija i że nie jest to wysoką gorączka. Co nie zmienia faktu, że temperatura rzędu 37,5 oznacza, że człowiek nie jest zdrowy: może jest stosunkowo lekko chory (zwykłe przeziębienie) a może choroba dopiero się zaczyna (jutro czy za parę godzin gorączka już będzie sporo wyższa). W obu przypadkach NIE NALEŻY POSYŁAĆ DZIECKA do żłobka / przedszkola / szkoły, bo MOŻE ZARAŻĆ INNYCH.

Odpowiedz
avatar Zyrafka
5 7

@Samoyed: co do gorączki poniżej 38°... ja mam normalną tempersturę ciała 35.5. Więc dla mnie 37° to jest gorączka. No i co teraz? Owszem, jest mniej takich ludzi, no ale bez przesady, żeby trzymać się mitycznego numerka 38. Z drugiej strony - raz miałam parzącą skórę i żadnej gorączki. Więc to tez nie jeet tak łatwo sobie powiedzieć "bo nie masz gorączki, to nic ci nie jest"

Odpowiedz
avatar janhalb
7 9

@Samoyed: Czy Ty umiesz cokolwiek napisać bez atakowania innych?… 1. Tak, technicznie rzecz biorąc podwyższona temperatura poniżej 38C to stan podgorączkowy. Czy to coś zmienia w tym, co napisałem? 2. Tak, przy 37,5 człowiek MOŻE być zdrowy (podkreślenie moje). Ale MOŻE być również chory. Tak, "jest sporo przypadkow, kiedy stan podgoraczkowy jest objawem choroby, ale nie jest to przeziebienie". Przeziębienie podałem jako PRZYKŁAD takiej choroby, przy której może występować stan podgorączkowy. 3. Odniosłem wrażenie, że autorka tekstu odnosiła się przede wszystkim do kwestii posyłania / nieposyłania do szkoły etc., a nie do tego, czy zbijać gorączkę, czy nie i jak. Dlatego napisałem, że "mylisz dwie różne rzeczy" - czyli że autorce nie chodziło o kwestie szczegółów chorobowych, tylko o to, że stan podgorączkowy jest jej zdaniem wystarczającym argumentem, menu nie posyłać dziecka do szkoły (z czym się zgadzam w 100%). To, że napisałem "mylisz…" nie było atakiem na ciebie, a chęcią sprecyzowania dyskusji. Podsumowując: zaczynasz od tego, że "nie umiem czytać", po czym piszesz kilka zdań, z który nie wynika nic ponad to, co napisałem. Internet byłby miłym miejscem, gdyby ludzie dyskutowali z tym, co piszą inni, a nie z tym, co im się wydaje, że piszą inni…

Odpowiedz
avatar Shi
3 3

@Zyrafka: ogólnie stan podgorączkowy/gorączka nie zaczyna się od sztywnego numerka tylko od odchyleń od normalnej temperatury ciała, a normalna temperatura to nie u każdego 36,6°C. Samoyed nie ma aktualnej wiedzy medycznej. Też mam zazwyczaj niższą, koło 35,5°C. I nawet będąc ciężko chora nie miałam wyższej niż 38°C, mimo że rodzina chora na to samo miała po prawie 40°C. Wielokrotnie też byłam chora np. na anginę ropną i nie osiągnęłam temperatury wyższej niż 37,5°C.

Odpowiedz
avatar marynarzowa
0 0

@Samoyed: Było sobie życie - ulubiona bajka mojego przedszkolaka:)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

@Shi: moja normalna temperatura to też poniżej 37 i jak dobijam 38 to leże jak kłoda :)

Odpowiedz
avatar Zyrafka
2 2

@Shi: wiem o tym, rzadko u mnie gorączka występuje. Ale i bawią i denerwują mnie te sztywne ramy, że gorączka ZAWSZE jest od 38°, a ja nic nie wiem. Każdy jest inny.

Odpowiedz
avatar Michail
5 5

Zapalenie oskrzeli nadal leczy się antybiotykami + wziewnie.

Odpowiedz
avatar Samoyed
-3 5

@Michail: Co nie ma sensu w przypadku na przyklad wirusowego, ale ze lekarzon trudno odroznic na oko, to na wszelki wypadek daja antybiotyk z urzedu. Paranoja

Odpowiedz
avatar gawronek
4 4

@Samoyed na oko to nie jest trudne tylko niemożliwe do odróżnienia. Chyba że widzisz bakterie i wirusy gołym okiem, to wtedy szacun. Oczywiście, lekarz mógłby wysłać pacjenta na test - pobrano by wymaz. Potem by go zbadano. Potem by wysłano wyniki. I zanim lekarz byłby w przychodni to albo pacjent byłby już zdrowy albo w szpitalu. Nie wiem co nazywasz paranoją, brak podręcznego zestawu do robienia posiewów mikrobiologicznych w każdym gabinecie? ;)

Odpowiedz
avatar ILLogic
4 4

@Samoyed Przy poważnej infekcji zakładają, że nawet jak to wirus to bardzo prawdopodobne, że może nastąpić nadkażenie bakteryjne. Czy słusznie to ciężko laikowi ocenić, ale jak mi dzieciak ledwo dychał (nie umierał, ale był tak wykończony chorobą) to podejmowałem ryzyko brania nawet jak to nie były bakterie. A normalnie przy lekkiej chorobie wyznaje zasadę jak autorka wpisu, że lepiej na początku 3 dni, niż później 2 tygodnie siedzenia w domu i kurowania się.

Odpowiedz
avatar Ohboy
1 3

U mnie w domu choroby niby się uznawało, ale leczenie jak najdłużej było naturalne. Jak już człowiek wypluwał sobie płuca to szło się do lekarza po leki, ale matka zawsze wolała tego uniknąć. I z jednej strony chyba spoko, bo odporność mam bdb. Ale z drugiej wbiła mi do głowy, że należy unikać leków i samemu sobie radzić. Przez takie podejście kilka razy prawie zeszłam z powodu zapalenia płuc, bo jak już choruję, to na poważnie.

Odpowiedz
avatar digi51
2 4

@Ohboy: Można przegiąć w każdą stronę. My chodzimy do pediatry, który zdaje się trzymać dobry balans między "organizm musi to zwalczyć sam" a "natychmiast antybiotyk i pierdyliard innych leków". I też mi powiedział, żeby gorączkę zbijać dopiero powyżej 38,5, a o ile dziecko nie czuje się źle, ma apetyt i nie jest ospałe, nie trzeba nic innego podawać. Ja sama przy lekkim przeziębieniu nie biorę żadnych leków. Robię sobie syrop z czosnku, cytryny, miodu i imbiru - obrzydliwe, ale pomaga.

Odpowiedz
avatar Ohboy
3 5

@digi51: Tu nie chodzi o sam sposób leczenia, tylko podejście do wizyt u lekarza. Mówienie, że metody naturalne cacy, a leki to zło ostateczne oraz odwiedzanie lekarza tylko wtedy, gdy sytuacja jest już zła jest po prostu niebezpieczne.

Odpowiedz
avatar gawronek
5 5

@Ohboy nie widzę nic złego w medycynie naturalnej pod warunkiem że zwalcza się nią rzeczy w stylu "zawiało mnie na spacerze bo nie zapiąłem kurtki". Ja rozumiem że łykanie paracetamolu na potęgę nie jest zdrowe, ale też nie przesadzajmy że jak ktoś połyka kilkanaście tabletek przez parę dni dwa czy trzy razy w roku to od razu faszerowanie się lekami. To samo z antybiotykami - jak raz na rok dostaniemy kurację to też nie zniszczymy sobie organizmu. A niektórzy jak tylko słyszą antybiotyk to od razu psioczą bo się naczytali że to przecież osłabia organizm, zabija nasze bakterie itd. Szkoda tylko że wszystko traktują zero jedynkowo i nie ma dla nich nic pomiędzy nie braniem antybiotyków a faszerowaniem się nimi.

Odpowiedz
avatar Ohboy
0 4

@gawronek: Oczywiście. Tylko niestety tego rozsądku często brakuje i raz jeszcze podkreślam, że demonizowanie medycyny tradycyjnej może skończyć się bardzo źle (medycyny naturalnej, jakkolwiek pomocna by czasami nie była, już niekoniecznie).

Odpowiedz
avatar Bryanka
2 2

W dzieciństwie zawsze chorowałam bez gorączki. Gdy termometr dobijał do 37, to już byłam ciężko chora. Do tej pory tak mam i ogólnie spotkałam się wielokrotnie z tekstami, że "37 to normalna temperatura". Do tego stopnia, że jak trafiłam na ostry dyżur z podejrzeniem zapalenia wyrostka i zgłosiłam, że temperaturę mam 37.5, to lekarz zażartował, że "trzeba wzywać NASA".

Odpowiedz
avatar Ohboy
-1 3

@Bryanka: W dzieciństwie chyba tylko raz miałam taką porządną gorączkę i temperatura dosyć nagle skoczyła z 37 do 40. Teraz też tylko przy naprawdę zaawansowanej chorobie mam prawdziwą gorączkę. Zresztą od kilku lat mam też obniżoną temperaturę ciała (nic mi nie jest). Ale jednak u większości ludzi raczej sprawdza się, że 37 stopni o niczym nie świadczy.

Odpowiedz
avatar livanir
6 8

Au... Ja chyba bym umarła przy takiej matce, bo ja nie miałam 38 nawet przy anginie(lekarz też się dziwił)

Odpowiedz
avatar VAGINEER
0 0

W takim razie ja nigdy nie choruję, bo mój organizm (prawie) nigdy nie pozwala na temperaturę powyżej 37.5 stopnia.

Odpowiedz
avatar mama_muminka
-1 1

A jaka jest twoja temperatura kiedy jesteś zdrowa? Bo moje dziecko (i ja też) standardowo mamy 37.0-37.2 Jak się dziecko odwodni to ma 37.6. Napije się i za godzinę znowu 37.2. Wiec dla mnie 37.5 to też nie byłby jakiś powód specjalny do zmartwienia.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
1 1

Nie jestem w stanie sobie wyobrazić co przechodzi przez myśl takiej osoby, żeby widząc jasne objawy choroby stwierdzić, że... nie ma choroby. Jeszcze w tym przypadku zawalony nos i ból gardła... Przecież tego się nawet nie da udawać.

Odpowiedz
avatar kojot__pedziwiatr
0 0

Ja mam sprawdzony sposób, żeby się nie rozchorować, gdy coś mnie rozkłada. Tylko gdy swędzi mnie w uszach. Nalewam sobie do uszu wody utlenionej i pozwalam jej, żeby tam "popracowała". Oczywiście to rozwiązanie dla osób, które nie mają perforacji bębenka. Ludzie różnie reagują na ten "sposób". Mówię, co mi pomaga, a każdy niech robi, jak mu pasuje. W ten sposób uchroniłem się przed wieloma infekcjami, ale oczywiście nie przed wszystkimi.

Odpowiedz
Udostępnij