Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Słówko o poszukiwaniach pracownika - z perspektywy małego przedsiębiorcy. Prowadzę niewielką hurtownię…

Słówko o poszukiwaniach pracownika - z perspektywy małego przedsiębiorcy.
Prowadzę niewielką hurtownię w kilkusettysięcznym mieście w centralnej Polsce. Pozwolę sobie zrobić małą tajemnicę z branży i dokładnej lokalizacji - po co konkurencja ma wiedzieć, co i jak u mnie w firmie.

Firmę budowałem od zera, inwestując w nią niemal całe oszczędności. Na początku pracowałem sam po 16 godzin dziennie. Każdy sukces, każdy klient, każda nowa umowa to wynik mojej ciężkiej pracy i czasu kosztem spędzania czasu z rodziną. Współpracowników dobieram ostrożnie. Do niedawna miałem tylko jednego pracownika, chłopaka, który prowadzi z moją pomocą nasz sklep internetowy.

Mam wielu niewielkich odbiorców lokalnych. Sam rozwoziłem do nich towar. Są to w wielu przypadkach drobni przedsiębiorcy starszej daty, którzy doceniają, że ktoś przyjeżdża do nich od nas osobiście z zamówieniem, nie chcą polegać na kurierach, a przy osobistym kontakcie często dopytują o asortyment i nowości na rynku. Uznałem, że spokojnie mogę zatrudnić kolejnego pracownika, który przejmie ode mnie to zadanie.

Wymagania: prawo jazdy, doświadczenie w prowadzeniu większych pojazdów (mamy forda transita), brak znaczących problemów zdrowotnych, a przede wszystkim uśmiech na twarzy i dobre podejście do klientów. Praca od pn do pt, na pół etatu. Godziny elastyczne - w większości towar można było dostarczać między 10 a 18, a z klientami można było się spokojnie dogadać. Pierwszy miesiąc, okres próbny, praca za minimalną stawkę, a potem 30zł/h brutto. Do obowiązków należało odbiór z hurtowni spakowanych już zamówień, zapakowanie ich do auta, rozwiezienie i wniesienie klientom do lokalu, w mieście i ewentualnie okolicach. Zamówienia w paczkach po 2-5kg, rzadko więcej. Płeć, wiek, status matrymonialny, dzieciaki na stanie były mi serdecznie obojętne. Po cichu planowałem również rozszerzyć kandydatowi godziny pracy do całego etatu, gdyż wciąż przybywało klientów lokalnych, a i po wdrożeniu się w pracę mógłby sam przygotowywać zamówienia dla klientów.

To wszystko, prócz ostatniego aspektu, ująłem w ogłoszeniu. Oczywiście, dla wielu osób kontaktujących się ze mną problemem był cząstkowy etat - liczyłem się z tym. Wiele osób też było oburzonych miesiącem pracy za minimalną stawkę. Niestety, ja też muszę się choć minimalnie chronić - miałem już przypadki, że pracownik po podpisaniu umowy natychmiast chciał uciekać na L4. Po drugie przez pierwszy miesiąc pracownik z pewnością nie mógłby pracować w 100% samodzielnie i oczywiście należy mu się za to zapłata, jednakże uważam, że nie tak wysoka jak w przypadku samodzielnej pracy - tu chciałbym, aby pracownicy zrozumieli też mnie.
Mimo to udało się wyselekcjonować trzech kandydatów.

Kandydat 1 - Wojtek. Fajny, szczery chłopak. Wyznał, że jeździł kiedyś na busach do zachodniej Europy, narobił sobie długów przez niejasne interesy, a teraz stara się pozbierać życie do kupy. Polubiłem go od razu, dla niego pół etatu nie było problemem, bo chodził do jakiejś policealnej szkoły wieczorowej. Pierwszy dzień próbny, jedziemy razem do klientów, Wojtkowi praca pali się w rękach, do klientów uśmiechnięty, zagada, rzuci żartem, jedziemy do kolejnego klienta i mówię do Wojtka, żeby pokazał, jak mu się jeździ takim większym autem. Wojtek wije się jak glizda, "ale to tak teraz", "ale tak z marszu". Pytam, jaki problem, przecież podobno doświadczony kierowca, prawko w porządku i chyba nie pod wpływem, to jaki problem. No właśnie. CHYBA nie pod wpływem, a chyba jednak tak. Wojtek przyznał, że tak się denerwował tym dniem próbnym, że rano golnął sobie setkę. A może dwie. No, tak na rozluźnienie, nie? Ale jutro już przyjdzie trzeźwy! Poprosiłem, aby jutro już nie przychodził.

Kandydat(ka) 2 - Kasia. Studentka wieczorowa. Do tej pory jeździła najwyżej kombi, ale ma pewną rękę za kierownicą i się nie boi. Pracowała już w handlu, lubi ludzi i w ogóle branża ją interesuje. Dobra, jedziemy. W aucie zagaduję do Kasi, opowiadam o pracy, staram się o coś tam wypytać. Kasia siedzi z telefonem w ręce i odpowiada monosylabami, jeśli w ogóle. Przyjeżdżamy do pierwszego klienta, Kasia od niechcenia wnosi jeden karton i wraca do auta - najwyraźniej czeka tam na mnie, podczas, gdy ja rozmawiam z klientem. Nie chciałem przy kliencie dać po sobie poznać, że coś nie tak, więc pożegnałem się i zwróciłam Kasi uwagę, że przy kliencie powinna okazać pewne zainteresowanie pracą i rozmową z nim, a nie uciekać od razu do auta, bo dla mnie ci mali odbiorcy lokalni są bardzo ważni, a dla nich dobry kontakt z naszym przedstawicielem. Kasia potakuje od niechcenia i znów skupia się na telefonie. Drugi klient - Kasia tym razem nie uciekła. W trakcie przedstawiania jej klientowi, Kasia wyciąga telefon i zaczyna pisać smsy, kompletnie nas ignorując. Po powrocie do auta powiedziałam, że dziękuję za współpracę, rozliczamy się za "przepracowane" godziny, a potem się nie znamy.

Kandydatka 3 - pani Basia. Powiem szczerze - najbardziej mnie zirytowała. Pani Basia, kobieta lat 55, już przez telefon mieliśmy świetną nić porozumienia, ona przez lata prowadziła swój biznes, pracy się nie boi, uwielbia osobisty kontakt z ludźmi. Gadaliśmy chyba z godzinę - czułem, że może być idealna do tej pracy. Oczywiście, gdzieś z tyłu głowy miałem pytanie, czy kobieta w tym wieku da radę fizycznie - ale cóż, rodzice zawsze mi mówili, że to pokolenie ludzi ze stali. Spotkaliśmy się jeszcze w biurze, pani Basia roześmiana, chętna do pracy, widać, że zorientowana na klienta.
Na dniu próbnym auto mieliśmy już załadowane, gdy razem z Basią ruszyliśmy do klientów. Pierwszy zonk - pani Basia była zdziwiona, że wymagam od niej wzięcia razem ze mną kartonów i wniesienia do lokalu. A, bo ona zapomniała powiedzieć, że ma trochę problemy z kręgosłupem, co powinno być dla mnie zrozumiałe, w końcu lata ciężko pracowała u siebie w sklepie. No, ale tego nie obejdziemy, więc pani Basia mówi, że choć jest nieco zaskoczona, to da radę. Przy kliencie - najpierw wszystko ok, dopóki pani Basia nie zaczęła mnie przekrzykiwać i brzydko mówiąc, "ustawiać" jakbym to ja był jej podwładnym, a nie na odwrót. Po wyjściu zwróciłem jej na to uwagę, że było to niegrzeczne i nieprofesjonalne. Stwierdziła, że chciała tylko pokazać, że jest pewna siebie i nie boi się kontaktu z klientem. Następny zonk - posadziłem panią Basię za kierownicę. Basia ewidentnie miała problemy z obsługą auta, ale poprosiła o wyrozumiałość, bo ona nigdy takim dużym nie jechała. Pytam -jak to? Przecież podobno przez lata jeździła podobnym w swojej firmie? "Aaa, bo mi chodziło o to, że dawno nie jeździłam..." - czyżby...?

Kolejna sprawa - pani Basia po dwóch godzinach pracy zaczęła mnie pouczać jak mam prowadzić firmę. Nie chodzi tu o jakieś tajemne rady starszej koleżanki po fachu, tylko dosłowne podnoszenie na mnie głosu: "ale nie, tak to nigdy nie rób", "no chyba sobie żartujesz, kto tak robi", "nieeee, w ogóle bez sensu, ja bym tak nigdy u siebie nie zrobiła". Na tyle mnie to irytowało, że w zasadzie już byłem pewien, że to pierwszy i ostatni dzień pani Basi. Zresztą pani Basia mnie wyręczyła, bo pod koniec pracy powiedziała, że tak szczerze to jej się to praca nie podoba, bo:

- Po pierwsze trzeba dźwigać. Ona ma chory kręgosłup i już się w życiu nanosiła.
- Ciągła jazda po mieście ją stresuje i głowa ją od tego boli
- U jednego klienta w lokalu śmierdziało - głowa ją jeszcze bardziej rozbolała.
- Ja jestem źle wychowany, bo niosąc trzy kartony nie otworzyłem jej drzwi jak szła za mną z jednym, najmniejszym, pod pachą.
- Bez sensu prowadzę swoją firmę i w ogóle bez sensu (dosłownie coś w tym stylu).

Trudno, zaprosiłem do biura, aby zapłacić i poprosić o pokwitowanie. Pani Basia przeżyła szok, że zapłaciłem według najniższej krajowej, a nie według przewidywanego po miesiącu wynagrodzenia. No bo jak to? Ona się tak napracowała! Co prawda pamiętała, że mówiłem o minimalnej stawce w okresie próbnym, ale uważa, że ona tak dobrze pracowała cały dzień, właściwie to samodzielnie, że należy jej się więcej. Uprzejmie jej podziękowałem i wyprosiłem.

I najgorsze jest to, że każdy taki niepoważny kandydat to strata mojego czasu, energii i pieniędzy.

A końcem końców wyszło jak zwykle - zatrudniłem pociotka, konkretnie syna siostry szwagra (nie, to nie metafora). Wdrożył się, pracuje, jest ok.

A nauczka z tego? Słuchać żony! Bo moja połowica jak tylko panią Basię zobaczyła, to szepnęła mi, że "nic z niej nie będzie" i zaczynam wierzyć w tę mityczną kobiecą intuicję!

hurtownia kandydaci do pracy

by ~hurtownik
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar singri
10 24

Może jestem głupia, ale dałabym chłopakowi nr 1 drugą szansę. Na ten dzień bym go pogoniła, ale kazałabym przyjść następnego z zastrzeżeniem, że będę czekać z alkomatem. Oczywiście picie przed pracą jest złe i nigdy nie poprę przystępowania do jakiejkolwiek pracy po alkoholu, ale koleś przynajmniej był szczery i za szczerość dostałby ode mnie drugą szansę. Ale to ja, autora prawo zrobić tak, jak chciał. Zatrudnienie pociotka może się okazać na dłuższą metę lepszym rozwiązaniem.

Odpowiedz
avatar louie
11 21

@singri takich ludzi musiałby pilnować codziennie i w ciągu dnia też, ktoś kto nie jest alkoholikiem rano dla odwagi wypije melisę, weźmie tabletki na uspokojenie a nie będzie walił setkę.

Odpowiedz
avatar singri
3 17

@louie: Może i racja. Ale przekonuje mnie to, że on wiedział, że za kółko po alkoholu nie powinien. I nie wsiadł. Wolał zaryzykować stratę szansy na zatrudnienie niż poprowadzić po alkoholu. Prawdopodobnie nie spodziewał się, że zaraz pierwszego dnia będzie musiał prowadzić. Dlatego zakładam, że gdyby był pewny, że będzie musiał, to by nie wypił.

Odpowiedz
avatar bazienka
-3 19

@louie: chlopak sie przyznal i unikal kierowania po pijaku, mogl przeciez po prostu usiasc za kierownice i nie byloby sprawy jakis tam instynkt zachowawczy mial

Odpowiedz
avatar Balbina
-1 5

@singri: Mój mąż miała kiedyś podobna sytuację. Kumpela uparła się zrobić imieniny w środku tygodnia. Prośba o przeniesienie na sobotę nic nie dała. Więc mąż wiedząc ze na dzień następny jedzie jako pasażer z kierownikiem regionu(nowa praca) pił symbolicznie ale i tak rano było czuć co nie co. Kierownik pociągnął nosem i zapytał się czy ma problem z alkoholem. Na zaprzeczenie sarkastycznie się uśmiechnął. No ale men nie prowadził tylko był pasażerem. (na spotkaniu handlowców kierownik pierwszy znalazł się pod stołem-)

Odpowiedz
avatar louie
3 11

@bazienka no super to leć mu dać medal od razu bo walnął kielicha przed pracą ale postawiony pod ścianą przyznał się do tego zamiast ryzykując jeszcze większy przypał przy kontroli z pracodawcą na siedzeniu obok. Gdyby nie było świadków pewnie już by się tak nie opierał.

Odpowiedz
avatar blaszka
-2 10

@singri: Twój komentarz jest idealnym przykładem jak patologia może być głęboko zakorzeniona i i jak wiele pracy wymaga żeby wyjść ze schematów zaburzonych rodzin. Mówię to na podstawie Twoich historii. A sposób w jaki myślisz jest tego idealnym wzorem. Kreujesz się w historiach tutaj na osobę która jest daleka od tych schematów ale jest zupełnie odwrotnie.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 października 2022 o 22:59

avatar singri
1 7

@blaszka: Bonja bardzo chcę być daleka od tych schematów. Nie do końca zgadzam się z tym, że coś kreuję, ponieważ w moich historiach nie ma nic, co nie jest prawdą. Ale dopuszczam możliwość, że wiesz lepiej.

Odpowiedz
avatar Samoyed
3 5

@Balbina: A nie mogl zrezygnowac z picia wcale? ALbo faktycznie wypic jedno piwo albo drinka - po tym rano nie byloby czuc nic. Ma problem z alkoholem, spojrz prawdzie w oczy.

Odpowiedz
avatar majkaf
4 4

@Balbina gdyby pił symbolicznie to nilic by nie było czuć następnego dnia. Skoro jechał z kierownikiem i było czuć to moim zdaniem miał problem z samokontrolą na imieninach. A to, że kierownik wylądował pod stołem - słabe, ale nie tłumaczy Twojego męża.

Odpowiedz
avatar Balbina
-2 2

@Samoyed: Było to 20 lat temu więc nie pamiętam ilości ale samą sytuację. A teraz jest kurierem więc nie ma bata żeby czymkolwiek się raczył w tygodniu

Odpowiedz
avatar Jorn
3 3

@Balbina: Taaaak, pił symbolicznie tak, że następnego dnia rano było czuć. Żeby następnego dnia było czuć, to się trzeba nieźle schlać.

Odpowiedz
avatar Poecilotheria
12 30

@HelikopterAugusto: nie, jego praca powinna polegać na poczekaniu, aż mu ktoś załaduje paczki do auta, przejechaniu do wyznaczonego punktu, a na miejscu, jak klient powie do niego "dzień dobry", to ma otworzyć auto, odburknąć "tam ma towar!" i zająć się fejsbuczkiem, kiedy ten klient, bezczelnie wymagający jakiejś normalnej interakcji, będzie sobie zabierał swoje zakichane paczki. No i oczywiście powinien być dla niego zatrudniony lokaj, który będzie podawał posiłki na srebrnej tacy i rozwijał czerwony dywan, kiedy się zatrzymają na stacji paliw, żeby skorzystać z kibla. No i oczywiście zarobki co najmniej 10 000, za mniej się nie opłaca rano wstawać ;) Z mojego podwórka: widziałeś kiedyś pracownika sklepu? Taki to powinien zarabiać ze dwie stówy na godzinę, co najmniej, bo towar na magazyn sklepu przyjmie i na sklep później wyniesie, więc jest magazynierem, na półki wyłoży, więc jest merchandiserem, na kasie kasuje, więc jest kasjerem, jak klient o coś spyta, to musi odpowiedzieć i jeszcze być miłym i pomocnym (WDZIĘCZYĆ SIĘ DO KLIENTA STRASZNE!!!), więc jest też specjalistą od obsługi klienta, a jak trzeba to łapie za mopa i sprząta, więc jest sprzątaczką... Nie do pomyślenia, co? XD

Odpowiedz
avatar livanir
2 16

@HelikopterAugusto: ma pracować 4h dziennie za płacę na którą się zgodził. Co za różnica, jeśli się zgodził, czy 4h jeździ autem czy pakuje paczki jeśli się na to zgodził? Miał go zatrudnić dziennie na 1h jako magazynier, na 2 h jak kierowcę i na 1 jako utrzymacie relacji z klientem? Wtedy byłoby lepiej? Najlepiej w jeden przypadku za 30 zł/h, 26 zł/ i 34 zł/h?

Odpowiedz
avatar HelikopterAugusto
0 32

@Poecilotheria: nie zesraj się. Całe swoje życie zawodowe pracuję w logistyce, spedycji i pokrewnych branżach, więc mogę z powodzeniem założyć, że wiem na ten temat "trochę" więcej niż ty... Normalnie wygląda to tak, że kierowca podjeżdża na magazyn, daje papiery, czeka aż załadują mu auto, odbiera papiery, jedzie na rozładunek, czeka aż go rozładują i jedzie. Powiedz kierowcy, że ma sam ładować, to cię zabije śmiechem. Jemu płacą za jeżdżenie. W większych centrach logistycznych kierowca nawet nie ma prawa przebywać w strefie załadunku, a co dopiero sam ładować albo rozładowywać. Ale wiesz co? Planuję otworzyć biznes transportowy jak się uspokoi sytuacja w Polsce i Europie. Odezwę się i chętnie cię zatrudnię. Przyda mi się pracownik, który będzie z ochotą robił za trzech, a miał płacone za jednego ;)

Odpowiedz
avatar HelikopterAugusto
7 29

@livanir: chodzi mi o to, że trochę słaba stawka jak za taki zakres obowiązków i taką odpowiedzialność. Takie stawki to mają niewykwalifikowani pracownicy fizyczni - pomocnicy na budowie, magazynierzy, itd. A on ma ładować, jeździć, rozładowywać i jeszcze utrzymywać relacje z klientami, czyli odpowiada za towar, za samochód i za wizerunek firmy. A ma płacone jak robotnik fizyczny.

Odpowiedz
avatar Poecilotheria
3 33

@HelikopterAugusto: autor historii nie pracuje w "logistyce", tylko ma malutką hurtownię, w której zatrudniał do tej pory JEDNEGO pracownika. Palety z towarem tam na oczy nie widzieli, z dużym prawdopodobieństwem nie istnieje coś takiego jak "strefa załadunku", tylko towar w postaci paczek po 2-5 kilo jest zapewne zwyczajnie wynoszony z pomieszczeń hurtowni (pewnie jakieś zawrotne 60 metrów kwadratowych, skoro paczki po kilka kilogramów) do auta stojącego na parkingu przed lokalem. Jak sobie otworzę biznes, gdzie będę powiedzmy robić torty albo biżuterię, albo szyć ubrania dla małych lokalnych odbiorców i postanowię, że na jakimś tam najbliższym obszarze mogę im to dostarczyć, to dział logistyki na jednoosobowej działalności, czy tam z jednym pracownikiem, mam otwierać? Ale, no cóż, to by jeszcze trzeba było ze zrozumieniem przeczytać historię, żeby wiedzieć, czego ona tak właściwie dotyczy :) A na złość tobie poszłam do kibla i się zesrałam. Pozwij mnie :)

Odpowiedz
avatar Presti
6 24

@livanir cyli ją bym ciebie zatrudnił jako kierowcę na pełny etat i miał bym dla ciebie zlecenia na tylko na 5 godzin to nie widział byś problemu żeby sprzątać kible w całym budynku?

Odpowiedz
avatar digi51
-3 27

@Presti: A gdzieś masz w historii coś o tym, że to jest etat kierowcy? Albo tragarza? Albo magazyniera? W małych firmach często jeden pracownik jest odpowiedzialny za więcej zadań. To nie korpo, gdzie jedna pani robi prezesowi kawę, a druga pani herbatę. Pracowałam zawsze głównie w małych firmach i naprawdę niczym rzadkim nie było, że jeden pracownik przed otwarciem sprzątał lokal, potem otwierał i obsługiwał klientów. Albo wieczorami pomagał w kuchnii, a po zamknięciu kuchnii sprzątał ogródek piwny i składał stoły i krzesła. Ważne jest uczciwe postawienie sprawy. Serio nie widzę problemu w zatrudnieniu kogoś jako kierowcy i sprzątacza w jednym, pod warunkiem, że od razu się mówi, że taki jest zakres obowiązków, a nie z dnia na dzień "dzisiaj nie mam dla ciebie zleceń to mi kible umyjesz"

Odpowiedz
avatar gawronek
11 21

@livanir jeżeli szukasz kierowcy-tragarza-sprzedawcy to takie ogłoszenie zamieszczasz. Jeśli ogłoszenie jest tylko o kierowcy-tragarzu to nie dziw się że ktoś będzie miał gdzieś uskuteczniane jeszcze rozmów okolobiznesowych. To już praca dla przedstawiciela handlowego - ale ci nie biorą raczej 30 zł brutto za godzinę ;) Skończyły się czasy w których zatrudniałeś kierowcę a po drodze dawałeś mu jeszcze obowiązki tragarza i księgowego. I bardzo dobrze że te czasy to przeszłość.

Odpowiedz
avatar mg1987
11 21

@HelikopterAugusto: no miałem pisać, że nie wiem czego się autor spodziewa, bo osoby mające prawko na większe pojazdy i dobry kontakt z klientem to chyba raczej na prowizję robią w innych firmach.

Odpowiedz
avatar mg1987
15 17

@digi51: ale, że co? Jak ktoś ma dobry kontakt z potencjalnym klientem to chyba lepiej na prowizję iść. Nie?

Odpowiedz
avatar mofayar
2 18

@HelikopterAugusto: patrzę na te komentarze pod twoim i widzę, że 123 lata zaborów i 40 lat komunizmu zrobiły swoje. Mentalność niewolnika ciągle silna w Polakach. To są ci ludzie, którzy głosują na PiS i PO, dają się dymać, są z tego szczęśliwi i jeszcze szczekają, jak ktoś im powie, że źle robią i sami sobie szkodzą...

Odpowiedz
avatar Armagedon
3 7

@mofayar: I tu się głęboko mylisz, kolego. Pokolenia Polaków żyjących pod zaborami, oraz w PRL, prędzej miały mentalność buntowników, niż niewolników. Mentalność niewolniczą ukształtował okres, tak zwanej, transformacji (blisko czteromilionowe bezrobocie i skrajna nędza) i kolejne dziesięciolecia braku stabilności ekonomicznej. Każda praca była dobra - byle była. Dopiero teraz to się powoli zmienia. Mówię "powoli", bo nadal nie jest tak łatwo o dobrą posadę, a jak już ci się trafi - pilnujesz jej jak pies kości. Chyba że mówimy o branżach z deficytem wykształconych specjalistów - wtedy można sobie powybrzydzać. A byle jaki pracownik szuka też byle jakiej pracy. Bo do innej się nie załapie. Natomiast byle jaki pracodawca oczekuje pierwszorzędnych pracowników. I komentarze, o których mówisz (zresztą w zdecydowanej mniejszości), są raczej z pozycji pracodawcy, nie pracownika.

Odpowiedz
avatar kurkaxkurka
8 8

@HelikopterAugusto wychodzi na to, ze samodzielny pracownik to jakis skarb. Może Cię zdziwię, ale to normalne, że ludzie na 1 stanowisku mają różnorodne obowiązki. Wymagania są niewielkie (edukacja, kursy, uprawnienia, języki), więc albo ktoś się na taką stawkę godzi, albo nie. I tyle. Najlepiej to byłoby nic nie robić, a dostawać kasę.

Odpowiedz
avatar Balbina
14 18

@tatapsychopata: Proszę Cię. Fizycznie jestem sprawniejsza od niejednego znanego mi faceta. W moim "biznesie" potrafię podnieść i przenieść belkę materiału mającą koło 40 metrów .Rozwinąć ją, zmierzyć i ponownie zwinąć. I tak 8 godzin. Parę w łapkach mam. A mam trochę więcej latek. A jak by co są specjalne wózki gdy są duże gabaryty ( przy większym aucie)

Odpowiedz
avatar Kikai
22 24

@tatapsychopata: 2-5 kilo to większość kobiet codziennie nosi ze sklepu. W tym i w jeszcze bardziej zaawansowanym wieku.

Odpowiedz
avatar Armagedon
-1 7

@Kikai: I tu się z tobą zgadzam. Pięć kilo - to jest pikuś taki malutki. Często dźwigam więcej. Ale... O wiele łatwiej przenieść i dziesięć kilo w dwóch SIATACH po pięć, niż pięciokilowy, nieporęczny gabaryt - w rękach, przed sobą. Zrobisz takie trzy kursy - i kręgosłup trzeszczy.

Odpowiedz
avatar Michail
5 9

@Armagedon Trzeszczy kręgosłup od 5kg paczki?

Odpowiedz
avatar tatapsychopata
-2 6

@Balbina: Proszę cię bardziej. Jedna Balbina niczego nie czyni. Że tak sparafrazuję jaskółkę. Znam takie kobiety, mieszkam na wsi. Ale. Ile jest takich kobiet? Większość? Nie sądzę. Zdarzają się. Ale powszechnie nie występują. @Kikai: Tak, noszą, ale siatka to coś innego niż karton, czy też 10 kartonów. Nawet jeśli karton waży 3 kg to jest mniej poręczny niż siatka, a 10 takich kartonów potrafi dać w kość. Jednak głównie tu chodzi o zachowanie kobiety. Jej podejście do pracy było tragiczne.

Odpowiedz
avatar szafa
3 5

@tatapsychopata: @tatapsychopata: Daj spokój, u mnie w markecie baba 60+ nosi pojemniki po kilkanaście kilo codziennie. Też ma problemy ze zdrowiem, ale się zdecydowała na taką pracę i pracuje lepiej niż młodzi, co do nas przychodzą.

Odpowiedz
avatar gawronek
-4 18

Średnio mi się podoba twoja historia. Pomijam już ten wstęp - kompletnie niepotrzebny, wierz mi że nie jesteś wyjątkowy i takich biznesów było i jest całkiem sporo. Druga sprawa - kilkusettysięczne miasto mówi tyle co nic. Może to być równie dobrze Radom co Poznań czy Gdańsk - a w kontekście zarobków ma to kolosalne znaczenie. A po trzecie - naprawdę, za 20 zł z groszami za godzinę oczekujesz że będziesz miał przedstawiciela handlowego, kierowcę i tragarza w jednym? Tyle to można wyciągnąć na dostawie jedzenia gdzie zostawiasz paczkę u odbiorcy i pracodawca nie wymaga że jeszcze masz jakieś rozmowy uskuteczniać. Naprawdę, skończyły się czasy że 30 zł za godzinę brutto robiło na kimś wrażenie. W dużym mieście, przy obecnej gospodarce to jest tyle co nic.

Odpowiedz
avatar kiczorek
6 12

@gawronek "Pierwszy miesiąc, okres próbny, praca za minimalną stawkę, a potem 30zł/h brutto", przyczynę tamiej stawki też jest wyjaśniona. Warto czytać ze zrozumieniem a nie sięczepiać. Pomijam już fakt, że każdy z wymienionych był na rozmowie i zgodził się na warunki (pakowanie, wypakowanie i rozmowa z klientem) za z góry określoną stawkę.

Odpowiedz
avatar digi51
5 11

@gawronek: "Naprawdę, skończyły się czasy że 30 zł za godzinę brutto robiło na kimś wrażenie." - ale na kim ma robić wrażenie? To nie jest praca wymagająca trzech fakultetów i znajomości 4 języków obcych, tylko praca dla ludzi o niskich kwalifikacjach. Mniej więcej połowa społeczeństwa posiada prawo jazdy, w miarę dobre zdrowie i potrafi się w miły sposób porozumieć z drugim człowiekiem. Po drugie "skoro nie robi wrażenia" to po co się zgłaszać do pracy za taką stawkę. Jeśli realia są takie jak mówisz, to zapewne podobną, a może i lżejszą pracę można znaleźć za lepsze pieniądze, więc po co sobie i komuś zawracać głowę. "Tyle to można wyciągnąć na dostawie jedzenia gdzie zostawiasz paczkę u odbiorcy i pracodawca nie wymaga że jeszcze masz jakieś rozmowy uskuteczniać" - XD pracowałeś kiedyś w dostawie jedzenia? W porównaniu z pracą na akord, punktami karnymi za spóźnienia i chamskimi klientami i stresem w godzinach szczytu, to naprawdę wolałabym się pouśmiechać do paru ludzi dziennie bez stresu i ponosić trochę cięższe kartony. Dostawę jedzenia przejmują teraz korporacje, pracowałam kiedyś w restauracji, która z dwoma współpracowała - tam się chyba nikt nie utrzymał jako dostawca dłużej niż 2-3 miesiące. "Pomijam już ten wstęp - kompletnie niepotrzebny, wierz mi że nie jesteś wyjątkowy i takich biznesów było i jest całkiem sporo" - prawda, ale nadal są ludzie, którzy myślą, że przedsiębiorca, to ktoś, komu wszystko spadła z nieba, a teraz kupuje piątego merdcesa i trzecią villę za pot i łzy swoich pracowników. Mali przedsiębiorcy często w słabych miesiącach zarabiają mniej niż ich pracownicy. Wielu oferuje niskie stawki, bo na więcej ich po prostu nie stać i słyszą, że są januszami, bo nie można ludzi wyzyskiwać - ale jaki problem? Zaoferował ileś tam hajsu, jak nie będzie chętnych to pewnie podniesie stawkę albo będzie dalej robił sam. Ale co to za podejście - zgadzać się na jakiś zakres obowiązków za określoną stawkę, a potem olewanie pracy od pierwszego dnia , bo mała stawka? To trzeba było pomyśleć przed zgłoszeniem się do pracy.

Odpowiedz
avatar gawronek
-1 11

@kiczorek przecież o tym pisałem - 30 zł BRUTTO to 20 zł z groszami netto. Jaka płaca - tacy potencjalni pracownicy.

Odpowiedz
avatar gawronek
0 10

@digi51 pracowałem w dostawie jedzenia - oczywiście że praca ma minusy, klienci potrafią napsuć krwi - ale ja jestem tylko pośrednikiem. Jeśli były jakieś problemy nie wynikające bezpośrednio z moich działań, prosiłem o kontakt z menagerem zmiany i tyle. Jakieś punkty karne czy rozliczanie za czas dostawy w godzinach szczytu to już inna patologia którą też powinno się tępić (akurat ja pracowałem przed erą uberow i Glovo, kiedy każda firma zatrudniała swoich kierowców). Nigdy nie zrozumiem argumentu że jak praca jest dla ludzi o niskich kwalifikacjach, to może być płatna na granicy ubóstwa. Autor nie podał dokładnego miasta, ale kilkusettysięczne łapie się już na wojewódzkie. I tak - 30 zł za godzinę brutto w takim mieście to już może zahaczać o ubóstwo w momencie w którym za pojedynczy pokój płaci się nawet 1500 zł. A gdzie jedzenie, ubrania, lekarz i leki jak złapiesz głupie przeziębienie? W normalnym kraju osoby o niskich kwalifikacjach powinny mieć szansę na godne życie, a te mityczne osoby z 4 językami - na dostatnie. U nas niestety te z wysokimi kwalifikacjami mają szansę na godne życie, a te z niskimi - na granicę ubóstwa. A jak cię nie stać na pracownika - do czego nawiązałaś - to go nie zatrudniasz. I żeby nie było, nie bronie typa który wypił dużą małpkę przed pierwszym dniem pracy. Wskazuje tylko, że nie wszystko jest takie jak powinno być. No, ale to raczej na tym portalu nie przejdzie.

Odpowiedz
avatar digi51
-3 9

@gawronek: "(akurat ja pracowałem przed erą uberow i Glovo, kiedy każda firma zatrudniała swoich kierowców)" - czyli wypowiadasz o współczesnych realiach, jednocześnie odnosząc się do realiów sprzed lat. Bez sensu. "Nigdy nie zrozumiem argumentu że jak praca jest dla ludzi o niskich kwalifikacjach, to może być płatna na granicy ubóstwa" - ale tak działa normalny świat i normalny, wolny rynek. Ludzie o najniższych i najbardziej powszechnych kwalifikacjach zarabiają najmniej. Im bogatsze społeczeństwo, tym wyższe są najniższe płace. Z historii wynika, że pracą było zainteresowane całkiem sporo osób (mowa o wielu zgłoszeniach i selekcji), czyli, jakkolwiek może jest to przykre, ale całkiem sporo osób uznało, że taka pensja to taka na jaką mogą liczyć. "A jak cię nie stać na pracownika - do czego nawiązałaś - to go nie zatrudniasz" - tak, tylko, jeśli każdy pracownik uzna, że chce wykonywać tylko jedną określoną czynność i to pracodawcy nigdy nie będzie stać na pracownika. Bo dopóki firma jest mała najczęściej nie ma zapotrzebowania na na pracownika pełnoetatowego do jednej czynności. Czyli trzeba od razu zatrudnić ich, jak w tym przypadku, trzech. Czyli lepiej nie zatrudnić nikogo, nikomu nie dać pracy i nie rozwijać firmy, bo wyzysk XD I wracamy do punktu wyjścia - nie będzie małych firm, nie będzie alternatywy do korporacji i wtedy one będą sobie mogły pozwolić na prawdziwy wyzysk. Mówiąc brutalnie - Ciebie pewnie nie obchodzi, że pracodawcy zwyczajnie nie stać na płacenie komuś więcej. Dlaczego więc oczekujesz od pracodawcy, że jego będzie interesować czy za pensję jaką oferuje, jesteś w stanie się utrzymać. Tu Polska nie jest jakimś wyjątkiem. Parę lat temu, gdy przeprowadziłam się do Niemiec i szukałam pracy na pół etatu, bo tyle mogłam pracować w połączeniu ze studiami i pisaniem magisterki, zaoferowano mi pracę za 8,5€ brutto. Wychodzilo ok.6€ netto, czyli jakieś 1000€ netto na cały etat. Za mieszkanie płaciłam 600€, potem już na spółkę z partnerem po 450€. Bilet miesięczny prawie 100€. Czyli z marszu ponad połowa pełnoetatowej pensji szłaby na podstawowe wydatki stałe. Ja akurat mogłam odmówić - miałam inne, może nie specjalnie wartościowe, ale jednak, kwalifikacje. Ale znałam ludzi, którzy za takie pieniądze pracowali. Jakkolwiek to nie zabrzmi - to jest ok. Nie jest normalną sytuacja, w której każdy niezależnie od kwalifikacji zarabia podobnie - po co ludzie wtedy mieliby się uczyć, zdobywać zawód, podnosić kwalifikacje? Ja z kolei nie rozumiem Twojego argumentu, że skoro mało płaci to nie powinien się dziwić, że ludzie podchodzą do pracy niepoważnie.To taki mniej więcej argument, jakbyś się oburzał, że ktoś napisze tu historię o tym, że dostał w mordę wieczorem na Pradze Południe - przecież nie powinien się dziwić, że skoro łazi w takie okolice wieczorem, to dostaje wpiernicz.

Odpowiedz
avatar kiczorek
5 9

@gawronek od 1 stycznia 2022 r. minimalna stawka godzinowa to 19,70 zł brutto. Czyli zaproponował nowemu pracownikowi 50% więcej ( 30 złotych brutto) niż minimalna stawka i to tylko za pierwszy próbny miesiąc... ciekaw jestem jakiej stawki oczekujesz dla osoby, na stanowisku nie wymagającym żadnych kwalifikacji oprócz prawa jazdy?

Odpowiedz
avatar Armagedon
1 7

@kiczorek: Nie doczytałeś. "Pierwszy miesiąc, okres próbny, praca za minimalną stawkę, a potem 30zł/h brutto." Wziąwszy pod uwagę, że to miało być pół etatu - to netto wychodziło jakieś pięć dych dniówki. Za miesiąc, powiedzmy, 1200 do wypłaty. W kolejnym miesiącu, po nowej stawce, do wypłaty byłoby niecałe 1700, czyli - za pełny etat 3400 (niecałe). Znaczy - jaka praca, taka płaca. I odwrotnie.

Odpowiedz
avatar Daro7777
10 18

Już czytając historię pomysłem, że przynajmniej część komentujących będzie Ci nieprzychylna. No i k... się nie zawiodłem. Oczywiście jak masz firmę to jesteś bogaczem żyjącym z wyzysku a może i wręcz złodziejstwa i musisz płacić od razu przynajmniej tyle ile wpływy miesięczne z firmy. Jak nie to jesteś Januszem biznesu. Ja rozumiem, że komuś stawka czy firma pracy może nie odpowiadać ale kandydat przyjmując się do pracy ZGADZA SIĘ na te warunki. Zawiera umowę z której nie tylko pracodawca ma się wywiązać.

Odpowiedz
avatar digi51
10 14

@gawronek: " Pomijam już fakt że facet szuka jednej osoby do trzech prac i to na pół etatu" - ale nie szukał prawnika, lekarza i informatyka w jednym. Czy to dla naprawdę prowadzenie auta, przeniesie paru kartonów i normalna komunikacja z odbiorcą towaru to są jakieś niesamowite umiejętności, żeby od razu do każdej z tej czynności mieć specjalne kwalifikacje i musiały je wykonywać trzy różne osoby? Nie wiem jesteśmy aż tak zidiociałym społeczeństwem, żeby nie umieć wykonywać kilku podstawowych czynności w ramach jednego etatu. A co z kurierami? Oni są z definicji tragarzami i kierowcami w jednym. Też się oburzasz, że jak można od człowieka wymagać w pracy wykonywania dwóch czynności? Ja bym się zanudziła w pracy, gdzie przez cały dzień robię tylko jedną rzecz. Lekarze też muszą i pacjenta skonsultować i uzupełnić dokumentację, może każdy powinien mieć osobistego asystenta, żeby robił to za niego, bo klepanie na komputerze to nie zawód lekarza? Poza tym takie gadanie - "nie dziw się, że przychodzi kto przychodzi, widocznie słabo płacisz" - tak by było gdyby na rynku była normalna sytuacja, a nie jest. Nie jest, bo po pierwsze od lat społeczeństwu się wmawia, że na nic nie musi zapracować i z marszu należy im się dobrobyt. Z drugiej strony skubie się nie tylko przedsiębiorców jak kaczki, gdzie tylko się da. I nie tylko w Polsce. Więc de facto jesteśmy w sytuacji, gdzie przedsiębiorcy zabiera się hajsy, za które mógłby opłacić pracownika, po to, żeby temu pracownikowi zapłacić socjal, bo nie pracuje. Społeczeństwa zachodnie się rozleniwiły przez lata i czeka nas bardzo brzydki, zimny prysznic. Możesz sobie mówić, że ktoś jest januszem, bo płaci za mało, aby móc się z tego godnie utrzymać. Ale coraz więcej przedsiębiorców, po prostu nie jest w stanie zapłacić więcej, co w dalszej perspektywie doprowadzi do upadku mniejszych firm. Takie krzyczenie o wyzysku i januszostwie nic nie da, jeśli kogoś po prostu nie stać na zapłacenie więcej - w perspektywie na rynku pozostaną tylko korporacje, a gdy już nie będzie dla nich alternatywy na rynku pracy - to dopiero zobaczymy, co to wyzysk. Bo ciepełko socjalne upadnie prędzej czy później.

Odpowiedz
avatar Balbina
7 11

@gawronek: Mąż jest kurierem -jedzie do firmy-kierowca -stoi przy taśmie i sortuje paczki na swój rejon-magazynier? -pakuje na auto-pakowacz? -jedzie na rejon-kierowca -obsługuje klientów indywidualnych i biznesowych- przedstawiciel handlowy? -pilnuje dokumentów przewozowych i umów -logistyk? -ładuje paczki z firm na auto-pakowacz? -wraca do bazy-kierowca -rozlicza się z paczek i pieniędzy-jak to nazwać?? -no i musi być uśmiechnięty i kontaktowy bo skargi lecą na bucy Naliczyłam chyba z 5 w jednym. To jaką powinien mieć stawkę?

Odpowiedz
avatar singri
2 2

@gawronek: Nie wiem, czy czytaliśmy tę samą historię. Pół etatu miało być jako kierowca-przedstawiciel, a jeśliby jeszcze pracownik zgodził się pracować na magazynie, to wtedy cały etat.

Odpowiedz
avatar irulax
3 5

@Daro7777: To jest kwestia dogadania się dwóch stron - nad jednym i drugim nikt spluwy nie trzyma. Małe firmy często szukają pracowników typu "Zosia-samosia", bo ich nie stać obsadzić jeden etat dla jednego zadania. Są pracownicy szukający właśnie takiego sposobu zatrudnienia, z uwagi np. na członka rodziny którym się muszą opiekować, bliskości roboty, czy tam jakiegokolwiek innego powodu. Byle tylko obie strony wywiązywały się z kontraktu, to w czym problem?

Odpowiedz
avatar irulax
3 5

@Balbina: A jest tam etat technika, który przed Twoim mężem otwiera/zamyka drzwi samochodu?

Odpowiedz
avatar Balbina
3 3

@irulax: Nie, sam jest technikiem który wozi ze sobą skrzynkę narzędziową. I nawet w pierwszym miesiącu pracy naprawił taśmę przesuwająca paczki bo nikomu się nie chciało. A pracuje tam ponad 20 chłopa. I nikomu nie wpadło do głowy zgłosić problem( czyli nie do tego mnie zatrudnili)

Odpowiedz
avatar Samoyed
-2 6

@digi51: Bo robol, prosze pani, to w sile rosnie i za mniej niz 10 to mu sie z lozka nie oplaca. Te nieszczesne dzieciaki w korporacjach, studiujace, ambitne, uczace sie zarabiaja mniej niz robole. Tylko ci pierwsi siedza cicho, z nadzieja na sciezke kariery, robol, podjudzany przez wladze, ma ciagle pretensje i wymagania. I tym sposobem przylazi do mnie hydraulik i grzebiac w kiblu oznajmia: pani to musi przekretasy dopiero robic, bo mnie z uczciwej pracy na taka chate nie stac. Pomijam fakt, ze chata raczej z tych ekonomicznych, nie stac mnie na rezydencje, bo za diabla nie wezme kredytu, to jeszcze robol jest ciezko tym faktem roznic ekonomicznych oburzony! Ja pewnie siedze caly dzien przy biurku jak panisko i nic nie robie i wyglada na to, ze zarabiam wiecej od niego! Skandal! Moje lata nauki i zdobywania doswiadczenia nie maja tu znaczenia. On tez sie uczyl, ale w przeciwienstwie do mnie zapewne ciezko pracowal. Bo ciezka praca to tylko fizyczna.

Odpowiedz
avatar kopyto
2 4

@Samoyed jak to jest być klasistowską świnią? Jak to jest, pisać takie rzeczy i nawet nie wpaść na to, że pogardliwe nazwanie kogoś "robolem" i okazywanie pogardy komuś, kto wybrał inną drogę niż ty? Jeżeli ktoś nie potrzebuje do pracy wyższego wykształcenia, to z całą pewnością nie zasługuje na godną płacę, co? Mam szczerą nadzieję, że nadejdzie moment, w którym będziesz musiała sobie sama ten kibel naprawić i wtedy pogadamy na temat zarobków "roboli". I to już nawet pomijając fakt, że hydraulik to wykwalifikowany pracownik, nie ktoś przypadkowy.

Odpowiedz
avatar Samoyed
-3 5

@kopyto: O jacie... to i trokiste mamy w tym burdelu? (parafrazujac klasyka). Komunizm upadl, bo zbankrutowal, nie przez zanapolathesekend. Robole doprowadzili ustroj do upadku. Ja sobie umiem ten kibel naprawic, tylko mi sie nie chce/nie mam czasu/nie mam narzedzi, a kupowac ich na jeden kibel nie bede. A ten robol mojej pracy nie wykona. Mam rozumiec, ze robol moze mnie obrazac sugerujac ze kradne albo dupy daje dla posiadania domu, ale ja mam byc robolowie wdzieczna, ze raczyl sie z wyra ruszyc? Wy robole/pracownicy fizyczni jestescie na koncu lancucha pokarmowego, bo czlowiek wyksztalcony rure przetka i nauczy sie dosc szybko jak sie kladzie kafelki (widzialam, robilam, uczylam sie), a hydraulik korporacyjnych kosztow osobowych, rownowazac podatki, nie policzy, nie zaprojektuje kosmodromu i nie wynajdzie lekarstwa na raka. Taka to roznica. Owszem, macie godnie zarabiac, ale to nie oznacza, ze za samo bycie wam sie nalezy cokolwiek, bo do tego to sie zaczyna sprowadzac.

Odpowiedz
avatar mg1987
2 2

@Samoyed: dobrze się czujesz? Masz problem z jednym chamskim hydraulikiem i nagle wszyscy pracownicy fizyczni są źli? I jeszcze nagle wyjeżdżasz, że komuna upadla z winy roboli. Lol. To się chyba da leczyć, zacznij od picia meliski na uspokojenie.

Odpowiedz
avatar minus25
7 9

Co do gościa od alkoholu - myślę że to dobra decyzja. Ktoś kto w 1 dniu pracy na odstresowanie wali wódę - może skusić się na setkę "po stresującym kliencie", albo co gorsza - "przed stresującym klientem".

Odpowiedz
avatar Armagedon
5 7

@minus25: Wszystkie trzy decyzje były dobre. O ile relacja jest rzetelna. Jak dla mnie - młody chłopak chlający od rana, pewnie jeszcze na czczo - jest już uzależniony od alkoholu. Nie brał pod uwagę, że pracodawca może ten alkohol, po prostu, od niego poczuć? Panna 2 - w ogóle niema o czym mówić. Arogancka, bezczelna, niewychowana. Ostatnia kandydatka właściwie sama zrezygnowała, więc decyzja była obopólna.

Odpowiedz
avatar louie
5 5

@minus25 przeraza mnie ilosc minusow jakie spadaja na komentarze odnosnie chlopaka alkoholika krytykujace jego zachowanie.

Odpowiedz
avatar minus25
1 1

@louie: Niewiele osób miało kontakt w życiu codziennym z kimś uzależnionym od alkoholu. Dla wielu ludzi to "nic wielkiego", "nie przesadzaj raz mu się zdarzyło". Nie musieli się nigdy zastanowić "czy to normalne, że osoba X o 8 rano ma 0.5 promila bo inaczej nie poradzi sobie z pracą", ani "czy to na pewno jednorazowa wpadka, skoro przekroczył tak oczywiste granice norm społecznych".

Odpowiedz
avatar ninquelote
12 16

Tak czytam te komentarze i nie mogę uwierzyć ile w nich jadu i hejtu. Moim zdaniem to praca idealna dla studenta - pół etatu, brak specjalistycznych kwalifikacji, w miarę elastyczne godziny pracy, możliwość zdobycia doświadczenia. Uważam też, że stawka jest dobra biorąc pod uwagę wymagania. Ja skończyłam studia juz kilka lat temu ale w tamtych czasach wzięłabym taką pracę z pocałowaniem ręki. Biorąc pod uwagę ilu studentów pracuje za stawkę minimalną lub nawet poniżej (to oczywiście osobna i straszna piekielność) w branżach, które nic nie wniosą do przeszłej kariery to ta oferta jest naprawdę dobra. Taki student zaoczny, mieszkający z rodzicami lub w akademiku naprawdę wyżyje za takie pieniądze, będzie miał czas na naukę i może wejść w życie zawodowe z dyplomem i doświadczeniem jako przedstawiciel handlowy - jest to mile widziane we wszystkich branżach wymagających kontaktu z klientem. Nie jest to praca dla osoby która musi utrzymać rodzinę, ale kto mający taką potrzebę szukałby pracy na pół etatu? Komentarze dotyczące procesu rozładunku tirów lub sprzątania toalet są tak oderwane od kontekstu że nawet ciężko to skomentować.

Odpowiedz
avatar irulax
6 6

@ninquelote: Nie tylko studenta. Chłopak z rodziny był wdzięczny za podobną robotę, bo miał kredyt na karku i nie było komu z dzieciakiem zostać - żona akurat pracowała w niekorzystnych godzinach. Dzieciak podrósł, to człowiek zmienił robotę na lepszą. Ważne żeby dostał w robocie konkretny zakres obowiązków i został określony czas pracy, wtedy zgadza się albo nie. P.S. Tiry też trzeba rozładować, kible również musi ktoś posprzątać. Komuś nie pasuje OK - niech się zatrudni jako informatyk 20k.

Odpowiedz
avatar szafa
0 8

@ninquelote: Ja tam się nie znam, ale doświadczenie w prowadzeniu dostawczaków to jest SPECJALISTYCZNA kwalifikacja, której przeciętny student nie posiada. Ale oczywiście rozumiem, że w dzisiejszych czasach ludziom się wydaje, że jak jakiś zawód nie wymaga studiów, to od razu każdy może go robić. Dlatego później do marketu przychodzą jakieś lewusy po prawie albo pedagogice, którym się wydaje, że w markecie to nawet małpa może pracować.

Odpowiedz
avatar Jorn
3 3

@szafa: Nie znasz się. Takiego dostawczak do 3,5t może prowadzić posiadacz prawa jazdy kat. B i prowadzi się go niewiele trudniej niż dużą osobówkę.

Odpowiedz
avatar digi51
2 2

@Jorn: +1. Serio, taki transit, vito etc to nic skomplikowanego dla w miarę wprawnego kierowcy.

Odpowiedz
avatar Jorn
0 0

@digi51: Oczywiście. Parę razy zdarzyło mi się wynająć coś takiego, żeby przywieźć z Polski meble i materiały do remontu domu.

Odpowiedz
avatar ninquelote
2 2

@szafa: Jak wynika z historii, pracodawca nie wymagał doświadczenia w prowadzeniu dostawczaka, na dzień próbny została zaproszona kandydatka która nie prowadziła wcześniej nic większego niż kombii. Jak już inni wyjaśnili, nie są na to potrzebne dodatkowe uprawnienia czy kwalifikacje. Jako osoba pracująca w przeszłości w markecie potwierdzam, że na niektórych stanowiskach może nawet małpa pracować. I czasami taka małpa zrobiłaby lepszą robotę niż niejeden wykształcony przychodzący z przekonaniem, że taka praca jest poniżej jego kwalifikacji ;)

Odpowiedz
avatar digi51
0 0

@szafa: Nie każdy może pracować w markecie, nie każdy może być kelnerem, nie każdy z prawem jazdy może być sprzątaczką. Ale to żadnej z tej prac nie są potrzebne szczególne kwalifikacje, a jedynie porządnie przeszkolenie i pewne predyspozycje. Predyspozycje to nie kwalifikacje. Można mieć kwalifikacje do pracy jako lekarz, a nie mieć do tego predyspozycji. Niemniej łatwiej wykonywać pracę dla niewykwalifikowanego pracownika nie mając do tego predyspozycji, niż pracę wykwalifikowanego pracownika nie mając do tego kwalifikacji.

Odpowiedz
avatar Morog
3 9

Roszczeniowość leniwych areczków nie zna granic, taki nic nie umie, nic nie potrafi ale bardzo się ceni

Odpowiedz
avatar mama_muminka
0 4

Jeśli kandydaci, którzy zgłaszają się do pracy są niesatysfakcjonujący, to należy podnieść pensje i spróbować jeszcze raz. Zawsze możesz dać umowę na czas próbny, uprawnień do zasiłku nie nabywa się od 1 dnia pracy, więc raczej nikt nie ucieknie na L4.

Odpowiedz
avatar mama_muminka
3 9

Przyznam, że nie rozumiem, dlaczego pracodawcy uważają, że to ma sens, żeby tłumaczyć niskie pensje tym ile oni zarabiają, albo tym, ile musieli harować, żeby stworzyć swój biznes. Pracowników to nie interesuje. Tak samo jak pracodawcy nie interesuje, że ja mam kredyt i 2 dzieci na utrzymaniu. Moje dzieci, mój kredyt i moje wydatki to mój problem i gdybym chciała tego użyć jako argument w rozmowie, to pracodawca by to wyśmiał. A jednocześnie ja mam być wyrozumiała, bo "on pracował 16h". No cóż :D

Odpowiedz
avatar ninquelote
1 1

@mama_muminka: Nie zgodzę się. Jeżeli założymy, że tłumaczenie niskich pensji niskimi zarobkami nie ma sensu to co musimy powiedzieć o pracownikach oczekujących bonusów bazujących na zarobkach firmy? Czasem też lepszą opcją jest zaoferowanie mniejszej stawki niż ryzyko bankructwa i zamknięcie miejsc pracy. Ale zrozumienie tego najpewniej zależy od regionu i poziomu bezrobocia. Na pewno nikt nie powinien mieć pretensji jezeli stawka od początku była jasno określona ale on po cichu liczył na więcej.

Odpowiedz
avatar digi51
1 1

@mama_muminka: No, patrząc na to, jaka jest świadomość społeczna dotycząca prowadzenia własnej działalności, jak najbardziej widzę w tym sens. Wyżej już pisałam - niektórym wydaje się, że każdy przedsiębiorca to krezus, a niska pensja jest wynikiem jego dziadowania na pracowniku. Część pracobiorców jak najbardziej uważa, że argument o tym, że za daną pensję nie wyżywią rodziny powinien być dla pracodawcy przekonywujący. Przecież pod prawie każdym ogłoszeniem o pracę na jakichś fejsbukowych grupach pojawiają się oburzone głosy, że za takie pieniądze nie można przeżyć. Ludzie nie chcą, aby kwestię wypłaty regulowała "niewidzialna ręka rynku" czyli dobra płaca za pracę wymagającą rzadkich i cennych kwalifikacji, tylko honor pracodawcy, który powinien nawet komuś, kto nic nie umie dać pensję zapewniającą życie w dobrobycie - nawet kosztem własnego zarobku. Bo inaczej to janusz. Może nie uwierzysz - znajomy kiedyś powiedział potencjalnemu pracownikowi, że w godzinach pracy jest pewna forma do wyrobienia, której może nie trzeba się sztywno trzymać, ale jeśli będzie pernametnie miał wyniki poniżej tej normy, to zatrudnianie go nie będzie opłacalne i ujął to tak, że pracownik musi przynosić profit. Paaaani, jakie to było oburzenie, że pracodawca chce, żeby pracownik przynosił profit, niewolnictwo i wyzysk!

Odpowiedz
avatar mama_muminka
-2 2

@digi51 Przykład, który podałaś jest oczywiście komiczny, ale z drugiej strony czasem ciężko wyliczyć czy pracownik przyniesie "zyski". Chociażby w podanym przykładzie - zadania, które autor historii chce przenieść na nowego pracownika są obecnie wykonywane przez niego. W wymiarze czysto ekonomicznym, zatrudnienie pracownika nie zwiększy przychodów, tylko odciąży autora historii. Oczywiście w teorii powinien on wykorzystać ten czas na rozwijanie biznesu oraz zwiększanie przychodów, ale nie da się tego 1:1 połączyć z zatrudnieniem pracownika.

Odpowiedz
avatar mama_muminka
-2 4

@ninquelote Częścią prowadzenia biznesu, zwłaszcza jeśli chce się w tym biznesie zatrudniać pracowników, jest takie skalkulowanie wszystkiego, żeby i utrzymać klientów i jednocześnie zapłacić "godne" stawki pracownikom. Wiem o tym z własnego doświadczenia. Jeśli Twój biznes "się spina" tylko jeśli zaproponujesz pracownikom żałośnie niskie stawki, to albo nie prowadź tego biznesu, albo nie zatrudniaj pracowników. Ja wiem, że teraz jest hype i jak jesteś na etacie, a nie przedsiębiorcą to przegrałeś życie, ale serio - żeby prowadzić firmę trzeba mieć predyspozycje. Robienie biznesu rękami ludzi, których zatrudnisz za głodowe stawki to żadna sztuka. Możesz oczywiście zaproponować żałośnie niskie stawki i w końcu ktoś się zgłosi. No ale wtedy zgłoszą się właśnie żałośnie słabi pracownicy.

Odpowiedz
Udostępnij