Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Dobra, muszę się wygadać. Przypominam, nie mam możliwości komentować, opiszę wszystko w…

Dobra, muszę się wygadać.

Przypominam, nie mam możliwości komentować, opiszę wszystko w miarę jasno.
Mój mąż ma koleżankę ze studiów, A.

Koleżanka ta bardzo, ale to bardzo mnie irytuje a kontakt mojego męża z nią, doprowadzać zaczyna mnie powoli do szału, mimo że widziałam ją ze trzy razy w życiu i zamieniłam max 10 słów.

A i mój mąż jeżdżą razem na studia. Nie przeszkadzało mi to początkowo, dziewczyna dokładała się do paliwa, więc zawsze to jakaś oszczędność. Z tym że obecnie ja muszę dostosować się do niej a nie ona do mnie.

1. Mój mąż obiecuje, że skoro kończy studia wcześniej, to dojedzie do mnie na pewne wydarzenie, które było dla mnie ważne. Obiecuje, że zostanie ze mną do samego końca. Gdy przyjechał to razem z nim z auta wysiadła A. Na moje pytanie co ona tu robi pada "no co miałem z nią zrobić". Jedzie odwieźć ją do domu po około 20 minutach imprezy, gdy wkurzona na maksa widzę, że gwiazda siadła z boku i do nikogo, nawet do mnie, się nie odezwała. Kazałam mu ja zabierać. Maż później był zdziwiony o co mi chodzi.

2. Jesteśmy w mieście studiów męża. Za tydzień mieliśmy mieć wesele, więc chciałam wykorzystać okazję i iść na zakupy. Dzwonię do męża i proponuję wspólny wypad. Na co on "ok, tylko A muszę powiedzieć, że idziemy na zakupy". No szlag mnie jasny trafił. Dziewczyna może chyba iść do siebie? Odechciało mi się zakupów.

3. Umawiam się z mężem, że jadę razem z nim. A ma jechać z nami umawiamy się, że odbierze mnie za 30 minut ze spotkania i jedziemy.
Po 40 minutach dzwonię, gdzie jest. "Bo A uciekł autobus i pojechałem po nią". Tak, pojechał po laskę 30km dalej a mi kazał czekać. I był zdziwiony, że nie wytrzymałam i się na niego wydarłam.

5. Czekam na męża u wspólnego znajomego. Mieliśmy razem wypić kawę i zjeść śniadanie po tym, jak mąż wróci z uczelni a później jechać do domu. Mąż wpada i od progu drze się czemu nie jestem jeszcze gotowa. Na moje przypomnienie o kawie odpowiada, że nie możemy bo A czeka w aucie. Zła pytam, czemu nie mogła na nas poczekać u siebie? Pada nieśmiertelne "no co miałem z nią zrobić?". Całą drogę do domu, nie odzywamy się do siebie.

5. Dzisiejsza sytuacja, która przelała czarę goryczy. Dzwonię do męża i proszę, żeby kupił coś do jedzenia na powrocie. Dialog wyglądał tak:
- Mam dla ciebie niespodziankę w domu, tylko kup coś do jedzenia w XYZ.
- Wiesz co, nie mogę.
- Dlaczego?
- Bo muszę odwieźć A do domu.
- Chyba sobie żarty robisz.
- Nie no, nie ma już autobusu. Muszę. Nie gniewaj się.
Nie odezwałam się tylko rozłączyłam.

Mój mąż uważa, że się czepiam a dziewczynie trzeba pomóc. Ok ale czemu moim kosztem?

znajomi

by ~Pechowiec1234
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar janhalb
34 42

Wiesz co, tak sobie myślę: a może zamiast wylewać żale na "Piekielnych" powinnaś porozmawiać z mężem? Tylko wiesz - POROZMAWIAĆ, a nie robić awanturę. Powiedzieć mu spokojnie, że ta sytuacja jest dla Ciebie męcząca, że czujesz się zepchnięta na drugi plan, że masz wrażenie, że A zaczyna być dla niego czasami ważniejsza niż Ty. Wiesz (i mówię to z doświadczenia ;-) - faceci to są najczęściej proste istoty. Wiele problemów małżeńskich można by znacznie szybciej i łatwiej rozwiązać, gdyby zamiast fochów, obraz i awantur była prosta, rzeczowa, werbalna komunikacja. Kiedyś, kiedy jeszcze żyła moja Żona, wróciliśmy ze spotkania ze znajomymi. Widzę, że ona jest nie w sosie. Pytam - co się stało? I wiesz, co zrobiła moja Żona? POWIEDZIAŁA MI, co się stało. Tak po prostu, bez fochów, awantur czy cichych dni. Bo rzeczywiście zachowałem się w jednej sprawie głupio - tak, że jej mogło się zrobić przykro - ale tego nie zauważyłem. A jak mi powiedziała - to przyznałem jej rację (bo miała rację) i przeprosiłem, a na przyszłość uważałem, żeby się tak nie zachowywać (bo przecież, do licha, kochałem moją żonę i nie chciałem jej sprawiać przykrości!). Porozmawiajcie.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 11 października 2022 o 10:33

avatar szafa
0 16

@janhalb: uwielbiam to wieczne zrzucanie winy na kobietę, bo przecież to na pewno jej wina, bo nie umie się komunikować, bo "faceci to proste istoty". Prawda jest taka, że z tekstu raczej wynika, że facet doskonale wie, w czym tkwi problem, tylko jest dupą wołową, która nie potrafi odmówić przyjaciółce usługi, a może i kto wie, dostaje lodzika w zamian, więc szkoda mu odmawiać. Druga prawda jest taka, że po to jest właśnie ten portal - by wylewać żale. Właśnie po to istnieje. Jak wam się to nie podoba, to co to w ogóle robicie?

Odpowiedz
avatar janhalb
1 1

@szafa: Ratunku, gdzie ja zrzucam na nią winę?! Jeśli chcesz komentować to, co napisałem, to komentuj to, co napisałem, a nie to, co Ci się wydaje… Nic nie mówię o żadnej winie. Mówię tylko, że spokojne rozmowa z mężem na pewno przyniesie więcej pożytku, niż wyżalanie się na "Piekielnych".

Odpowiedz
avatar szafa
-1 1

@janhalb: "może zamiast wylewać żale na "Piekielnych" powinnaś porozmawiać z mężem?" - czyli zakładasz, że sytuacja jest do wyjaśnienia, tylko głupia żona nie wpadła na to, żeby porozmawiać z własnym mężem.

Odpowiedz
avatar janhalb
1 1

@szafa: 1. Tak, zakładam że sytuacja jest do wyjaśnienia, jak 99% sytuacji w życiu. 2. Nawet mi przez myśl nie przeszło, że żona jest "głupia". Po prostu czasami ludzie nie myślą o najprostszych rozwiązaniach - zwłaszcza, kiedy w grę wchodzą trudne emocje. Bywa, że mrożony człowiek zamyka się w sobie i nie rozmawia, nie dając drugiej stronie szansy na przyznanie się do błędu. Nie projektuj swoich kompleksów na to, co piszą inni.

Odpowiedz
avatar iks
16 18

Pogadaj z facetem bo może cwaniara go na litość uwiązała do siebie i robi za darmowe usługi transportowe?

Odpowiedz
avatar Semilinka
17 21

Tak poradzę ci żebyś poważnie porozmawiała z mężem. Na spokojnie - staraj się nie używać oskarżeń tylko mówić jak się czujesz w takich sytuacjach. (Oskarżenia doprowadza tylko do kłótni). bo wygląda to jakby ta A była bardziej jego kobieta niż ty. Jeszcze trochę i podzieli z wami łóżko. A twój mąż nie musi ratować damy w opresji bo dama w opresji wcale nie jest a korzysta w pełni z jego naiwności (lub robi coś więcej). Powodzenia.

Odpowiedz
avatar boom_boom
1 23

Masz już drzwi od stodoły, żeby się rogi zmieściły? :)

Odpowiedz
avatar Armagedon
16 26

Miałaś historię opisać w miarę jasno, ale nic ci z tego nie wyszło. Piszesz skrótowo, bo dla ciebie pewne rzeczy są oczywiste, dla czytelnika - nie. Właściwie, całą historię mogłaś zamknąć w jednym zdaniu. "Mąż ma koleżankę ze studiów, którą wozi samochodem na zajęcia i w różne inne miejsca, zaniedbując moje sprawy i moje potrzeby, bo ona jest dla niego ważniejsza." Nie wiadomo, czy mąż studiuje dziennie, czy tylko ma zjazdy co dwa tygodnie? Nie wiadomo, czy wy i pani A. mieszkacie w tym samym mieście? I teraz tak. 1. Mąż obiecuje, że po zajęciach wpadnie do ciebie na jakaś imprezę. Nie wiadomo GDZIE odbywa się ta impreza i DOKĄD mąż ma laskę odwieźć, bo "do domu" niewiele mówi. 2. Zupełnie nie wiadomo co masz na myśli pisząc "dziewczyna chyba może iść do siebie", skoro na wstępie informujesz, że jesteście w mieście, gdzie mąż studiuje, więc raczej nie w miejscu zamieszkania tej dziewczyny, skoro mąż ją na zajęcia dowozi samochodem? 3. Ten punkt jest tak niezrozumiały, że aż irytujący. Jedziesz z mężem I PANIĄ A. gdzieś tam(?). Mąż zostawia cię gdzieś tam i ma wrócić za trzydzieści minut. Po czym okazuje się, że pojechał gdzieś tam PO panią A., bo jej uciekł autobus. 4. Tu już śmiechłam. Czkasz u znajomego, aż mąż wróci z uczelni, żeby wypić kawę i zjeść ŚNIADANIE? A potem jechać DO DOMU. Znaczy, mąż miał zajęcia przez całą noc, ty zaś nocowałaś u znajomego? Bo dlaczego mąż się rozdarł, że nie jesteś jeszcze gotowa? W szlafroku siedziałaś? Pani A. - okazuje się - czeka w samochodzie. Ciekawe na co? Bo przecież piszesz, że "mogła na WAS poczekać u SIEBIE". Czyli GDZIE? Mam rozumieć, że pani A. miała czekać gdzieś tam, żeby potem wam towarzyszyć w drodze do domu? To jak miałaby później wrócić DO SIEBIE? Punkt piąty pomijam, bo wiadomo, że mąż - skądś tam - znowu odwoził panią A. do domu (do siebie?). Zastanawia mnie tylko, dlaczego - odwożąc kogoś do domu - nie można po drodze wpaść do jakiegoś marketu/na stację paliw/wiejskiego sklepiku, żeby kupić coś do jedzenia. I dlaczego, autorko, nie mogłaś tych zakupów ogarnąć sama, skoro już szykowałaś tę niespodziankę dla męża? To może jednak załóż to konto?

Odpowiedz
avatar Jorn
12 14

@Armagedon: No co ty, przecież założenie konta kosztuje tyyyyle czasu i pieniędzy!

Odpowiedz
avatar fursik
17 17

@Armagedon: No właśnie przez te niedopowiedzenia i nielogiczności trudno ocenić, czy to mąż olewa żonę na rzecz koleżaneczki, czy też zadeklarował się, że będą razem dojeżdżać i nie chce teraz wyjść na pacana, który się umawia, a potem "radź se sama".

Odpowiedz
avatar Bedrana
15 15

@fursik: Minie najbardziej ciekawi to śniadanie u kolegi. I to, czy mąż laskę wozi codziennie (bez sobót i niedziel), czy tylko raz na dwa tygodnie (w sobotę i niedzielę)? No i gdzie w końcu ta panna mieszka?

Odpowiedz
avatar FrancuzNL
5 7

W skrócie - zastanów się nad przyszłością

Odpowiedz
avatar Ohboy
2 10

Jesteś w trójkącie na który się nie pisałaś. Musisz pogadać z mężem i dokładnie mu wyjaśnić, dlaczego jego zachowanie jest krzywdzące dla Ciebie i ogólnie nie na miejscu.

Odpowiedz
avatar LaKukaracha
-2 8

Jakby ci to powiedzieć… To nie jest KOLEŻANKA twojego męża. To jest jego „koleżanka” xD

Odpowiedz
avatar fursik
12 12

@LaKukaracha: No tak, w końcu dojeżdżają gdzieś razem, więc na bank ją rucha #facettoświnia.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
2 12

ad 5) sporo współpracowników umawia się na wspólne dojazdy i powroty jeśli nie ma autobusu. Wychodzi taniej na paliwie. Skoro umówił się, że odwiezie, to musi odwieźć, albo zapłacić za taksówkę, inaczej na totalną szuję niewiarygodną wyjdzie, a co gorsza "utrata zaufania" jest powodem do wypowiedzenia umowy o pracę. W przypadku studiów nie ma aż takich konsekwencji, ale warto jednak przyzwyczajać się do dobrych praktyk. Wygląda na to, że regularnie tak ustawiasz rzeczy żeby twój mąż musiał wystawić koleżankę do wiatru i łamać dane jej słowo. To cecha osobowości narcystycznej. To się przepracowuje na terapii, bo to co robisz to przemoc wobec męża. Psychiczna, co nie znaczy że mniej śmiercionośna. Rozwód z twojej winy jest jak najbardziej możliwy jeśli będziesz tak postępowała dalej.

Odpowiedz
avatar Hamburger12
1 7

@bloodcarver: Chyba żartujesz! Nie odwracaj kota ogonem i nie obwiniaj dziewczyny. Bo winnyą jest koleżanka. Nie wiesz dokładnie na czym polegała umowa, jak i kiedy koleżanka dopłaca do paliwa. Odwożenie jej nie jest priorytetem. Priorytetem powinna być rodzina. Dlaczego facet ma być jej osobistym kierowcą i ochroniarzem?

Odpowiedz
avatar Fahren
10 10

@Hamburger12: Ale wiesz, że widzimy tylko jedną - wygodną stronę? Ogólnie historia jest bez ładu i składu. Jedyne, co się przewija to "mój mąż wozi koleżankę". Ni mniej, ni więcej.

Odpowiedz
avatar bazienka
2 8

@bloodcarver: no nie wyobrazam sobie wymagac od kogos placenia mi za taksowke, bo jakies wydarzenie losowe @Hamburger12: winny to jest przede wszystkim maz, skoro potrzeby kolezanki przedklada nad potrzeby zony, jakby nie umowili sie na dojazdy to kolezanka musialaby sobie jakos radzic

Odpowiedz
avatar Fahren
0 4

@bazienka: ... dlatego umówiła się na dojazdy i w ten sposób sobie poradziła.

Odpowiedz
avatar bazienka
-2 2

@Fahren: a jakby np. dowozacy mial zawal czy zlamal noge?

Odpowiedz
avatar Fahren
2 2

@bazienka: Słyszałaś takie określenie "siła wyższa"? Obiekcje żony takową nie są

Odpowiedz
avatar Ginsei
1 1

@bazienka: "winny to jest przede wszystkim maz, skoro potrzeby kolezanki przedklada nad potrzeby zony" w sumie to zastanowiło mnie, czy rzeczywiście? Bo co jak umawianie się na śniadanie u znajomego wyglądało tak: - pojedziemy do znajomego, wypijemy kawę i zjemy z nim śniadanie. - wiesz, że mam wtedy zjazd na uczelni i będę odwoził A, mogę po ciebie pojechać, ale nie będzie czasu na kawę i śniadanie. - rób jak uważasz. A potem pretensje, bo "mieliśmy zostać na śniadanie!" Z numerem 2 też wygląda normalnie - mąż musi powiadomić A, że będzie z żoną na zakupach, więc ma sobie inaczej dojazd, czy tam powrót, ogarnąć, to było fair z jego strony wobec koleżanki ze studiów. Choć też mogło chodzić o to, że pójdzie z nimi na zakupy? A "iść do siebie" to jakaś forma zajęcia się sobą, aż łaskawa pani będzie chciała z mężem wrócić do domu i, równie łaskawie, odwiozą panią A po drodze? Fakt, jest to nieskładnie napisane, ale jak w taki sam sposób autorka rozmawia z mężem... to ja nie wiem, czy mąż jest tu "przede wszystkim" winny. Z jego strony może to wyglądać tak, że specjalnie żona organizuje sobie jakieś rozrywki, kiedy "on nie może" i ona o tym wie, żeby potem móc mieć do niego pretensje.

Odpowiedz
avatar Hamburger12
4 6

Po pierwsze poważna rozmowa. Chociaż będzie trudno zachować zimną krew. W moim przypadku akurat nic nie dała. Byłam w identycznej sytuacji, tylko małżonek o wyglądzie i aparycji modela wraz z koleżanką robili specjalizację. Tak się specjalizowali, że dzieci, dom, ja poszliśmy w odstawkę. A billingi telefonów przestały przychodzić, bo pan je zawiesił. Do czasu. Koleżankę odwoził, przywoził, zawoził. Ja z dziećmi jeździłam autobusami. Współczuję Ci, bo wiem, jak się czujesz. Nie zważaj na komentarze typu- będzie rozwód z Twojego powodu. Bzdura! Nie jesteś sama dziewczyno. I nie dziwię się, że czujesz się oszukana, odrzucona, ta mniej ważna... Nie da się tak żyć, bo wybuchniesz. Spróbuj pogadać z małżonkiem. Trzymam kciuki za ciebie i twoje małżeństwo.

Odpowiedz
avatar Bedrana
4 4

@Hamburger12: A jak tam z twoim? Przetrwało?

Odpowiedz
avatar Fahren
4 4

1 - odwiózł i wrócił? Bo tu też zależy od wydarzenia. Bardziej rodzinne, jak imieniny cioci, czy ogólnospołeczne, jak koncert "gupiego grajka"? Jeśli to drugie - to odwaliłaś szopkę. Zwłaszcza, jeśli wrócił. 2 - Ale wiesz, że jeśli był ugadany, że tą koleżankę odwiezie (bo z ogółu wynika, że tylko o jazdę chodzi) to wręcz w dobrym tonie jest powiedzieć o zmianie planów? 3 - Aż się powstrzymam od pytania, z kim TY miałaś spotkanie. Rzecz jasna mozna było rozwiązać sprawę w inny sposób ("Uciekł mi autobus, jedźcie sami") - ale mamy za mało informacji choćby o tym gdzie (i w jakim celu) mieliście jechać we trójkę. Na wykłady? Do disneylandu? 4 - Armagedon wystarczająco dobrze opisała to, do czego bym się czepił, to się nie będę powtarzał 5 - Rozumiem, że układ z odwożeniem wciąż działał, więc nie zachował się jak wystawiający palant. A żarcie zawsze można zamówić. Taka rada - zrób prawko, sama jeździj. Problemy nagle znikną. I ciągle mam wrażenie, że ten mąż poślubił nie tą koleżankę, co powinien

Odpowiedz
avatar bazienka
3 5

@Fahren: ale tu nie chodzi o to, ze on jej nie wozi, tylko ze ustawia zycie pod kolezanke kosztem zony chociaz przyznam, czesc historii niejasna

Odpowiedz
avatar AimeeSi
1 1

@Fahren a może ona prawko ma, ale mają jeden samochód?

Odpowiedz
avatar bazienka
1 3

pogadaj z mezem ty jestes jego ZONA, osoba, z ktora sie zwiazal potencjalnie na reszte zycia, A jest tylko KOLEZANKA i dziwne mi sie wydaje dostosowywanie zycia pod kolezanke, a nie zone, albo tym bardziej zmieniac pod nia plany to, ze umowili sie na wspolny dojazd jest grzecznoscia z jego strony, nie jakims zobowiazaniem do konca zycia niezaleznie od okolicznosci "co mialem z nia zrobic", otoz A jest doroslym czlowiekiem i sama moze cos ze soba zrobic, nie jest dzieckiem, ktore nalezy nianczyc i za ktore on jest odpowiedzialny poza tym kurcze, jesli ktos wyswiadcza mi jakas grzecznosc np. w postaci podwozki, to ja sie dostosowuje do niego, nie odwrotnie, np. pare dni temu jechalam na szkolenie z kolezanka z pracy i podjechalam w miejsce, z ktorego wygodniej bylo jej mnie odebrac pogadaj z nim, ale koncentruj sie na sobie tj swoich emocjach, ze jestes rozzalona, ze musisz zmieniac swoje plany pod obca kobiete, ktora nawet nie jest twoja kolezanka komunikat ja jest tu bardzo wazny, zeby nie poczul sie atakowany i nie zamknal poza tym chcialabym zwrocic uwage na strategie "biedactwa", ktore sobie samo nie poradzi i ktoremu co rusz trzeba pomagac- komfortowa sytuacja, podwozeczka na zawolanie a przeciez jakby mieszkali gdzie indziej, to ona musialaby sobie jakos poradzic poza tym wtf z tym sniadaniem u kolegi, nocowalas u niego? maz mial jakies zajecia typu 8-10?

Odpowiedz
avatar Fahren
5 5

@bazienka: Masz wycinek 5 sytuacji z - jak mniemam - kilku lat znajomości, randkowania i małżeństwa. "Ustawianie życia pod koleżankę" jest bardzo na wyrost. Poza tym - jak wspomniano, koleżanka dorzucała się do paliwa. Rozumiem, że "Słuchaj Bazienka, wiem, ze miałem cię odwieźć po zajęciach, że się dorzuciłaś do benzyny, ale żona mi szykuje jakąś niespodziankę, to jadę do niej, ty se radź" byłoby przez ciebie w pełni zrozumiane i akceptowalne? Czy jednak byłby to powód do napisania historii tu, na stronie?

Odpowiedz
avatar jass
4 4

@Fahren: Nie wiemy, czy jest na wyrost czy nie, tak naprawdę z samej historii nie sposób wywnioskować, która strona ma rację. Natomiast faktem jest, że dla Autorki ten układ jest niekomfortowy. Czy ma do tego podstawy czy nie, to tak naprawdę nie ma znaczenia, skoro czuje to, co czuje. Moim zdaniem powinni z mężem przede wszystkim sprawę przegadać i albo nieco zmienić układ z koleżanką, albo facet powinien przemyśleć, która relacja jest dla niego ważniejsza, bo sytuacja z małżonką może co najwyżej eskalować.

Odpowiedz
avatar bazienka
1 3

@Fahren: jestem dorosla osoba, w sytuacji wyjatkowej moge dojechac autobusem, nie potrzebuje obskakiwania w 100% przypadkow zeby nie bylo, ja ma piertolca na punkcie obietnic, ale rozumiem tez, ze ludzie maja swoje zycie moj byly tez mial takie "biedactwo" na stanie, nie chodzilo o dojazdy, tylko o drobne przyslugi, az doszlo do kuriozalnej sytuacji typu potrzebuje napisac wypracowanie po niemiecku na zaliczenie, on niemieckiego nie za bardzo, powiedzial, ze zapyta mnie, i jakos dziewczynka magicznie "przypomniala" sobie o kuzynie, ktory mieszka w Niemczech dopiero po tym cos mu zaswitalo @jass: dokladnie, chodzi o to, jak autorka czuje sie w swoim zwiazku

Odpowiedz
avatar Fahren
1 1

@bazienka: Ciekawi mnie jedno - JAK dojedziesz autobusem, który już nie kursuje? Podstawa pytania - sytuacja 5 i być może 3

Odpowiedz
avatar Ginsei
2 2

@bazienka: "np. pare dni temu jechalam na szkolenie z kolezanka z pracy i podjechalam w miejsce, z ktorego wygodniej bylo jej mnie odebrac", a z historii nr 3 wynika, że panna A dojeżdża 30 km do miejsca, z którego mężowi autorki jest wygodniej ją zabrać. Inaczej tekst o uciekającym autobusie nie miałby sensu, skoro razem, we trójkę, mieli z autorki spotkania jechać dalej. Jasne, nie zmienia to faktu, że autobus mógł równie dobrze "uciec", a koleżanka bada teren, jednak to też nie jest do końca tak, że jaśnie pani nic od siebie nie daje, skoro te 30 kilometrów dojeżdża. Inna sprawa, że panna A może kompletnie nie wiedzieć, że mąż przekłada jej sprawy nad sprawy żony - na "ważnym wydarzeniu" mogła siedzieć z boku, bo wiedziała, że nie pasuje do towarzystwa i nie chciała przeszkadzać - chciała "zniknąć", kłótni telefonicznych mogła nie słyszeć i pozostają tylko przejażdżki autem, kiedy to mąż z żoną się do siebie nie odzywają. Ale ona może tego nawet nie zauważyć, jeśli jest duszą towarzystwa i sama prowadzi rozmowę - mąż z nią gada, bo obrażony nie jest, żona też gada, bo obrażona jest na męża, nie na nią.

Odpowiedz
avatar dayana
-2 2

Czyli on z tą laską tak już od dłuższego czasu postępuje (pkt 2), rozmawiałaś z nim o tym ("mąż uważa, że się czepiam") i mimo to wyszłaś za niego? No to super decyzja.

Odpowiedz
avatar Ginsei
0 2

@dayana: Ja ten punkt drugi zrozumiałam tak, że mieli iść DO KOGOŚ na wesele, a nie na własne. Nie napisałaby wtedy, że mieli brać ślub? Pomyślałam, że autorka po prostu chciała dokupić jakieś dodatki do kreacji albo wino (zamiast kwiatów) kupić. Lub inny papier, żeby prezent zapakować. No to w sumie ciekawe o czyje wesele tam chodzi...

Odpowiedz
Udostępnij