Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pękła mi dzisiaj żyłka przy pewnej klientce. Prowadzę sklep odzieżowy. Każdy, kto…

Pękła mi dzisiaj żyłka przy pewnej klientce.

Prowadzę sklep odzieżowy. Każdy, kto prowadził działalność, wie jakie to koszty i ile zostaje z tego, co płaci klient. Muszę zapłacić za towar, za wynajem lokalu, prąd, ogrzewanie, opłacić sobie ZUS, zapłacić pracownikowi. Czasem śmieszy mnie, jak ktoś mi powie, że jak sprzedam dwie sukienki to już zarobię więcej niż sprzątaczka przez cały dzień. Taaaa...

Do brzegu. W sklepie mam wieszak wyprzedażowy. Obniżki zaczynają się od 30%, sięgają nawet 70%. Przy takiej dużej obniżce w zasadzie już nic nie zarabiam, po prostu mam zwrot kosztów i to czasem nawet nie całkowity.
Klientów mam raczej stałych, lokalnych. Moi klienci wiedzą, że daje rabaty, najwierniejszym klientom nawet przy najmniejszych zakupach dam jakiś tam upust, tak samo jak komuś, kogo nie znam, ale od razu robi większe zakupy.

Dzisiaj przyszła ONA. Od progu bardzo absorbująca, szukała sukienki na wesele siostrzenicy, więc ma być taka WOW. Pokazałam klientce co mam z wieczorowych sukienek. Ceny, jak to przy sukienkach wieczorowych od 200zł w górę. Pani to było zdecydowanie za drogo, co powiedziała na sam koniec, jak już kilka przymierzyła.

Zaproponowałam pani przejrzenie wieszaka wyprzedażowego, wybór co prawda dużo mniejszy, ale kilka ładnych koktajlowych sukienek wisiało, wcale nie gorszych niż te, które oglądała, tylko przecenione, bo już długo wisiały. Pani się trochę żachnęła, że jak to tak na wesele z sukience z wyprzedaży, ale zaczęła przeglądać i nawet wybrała jedną sukienkę, przecenioną z 280zł na 80zł. Pani przymierzyła, pomarudziła, że w sumie to nie do końca tego szuka, w sumie jej się nie podoba. Ok... przecież na siłę nie wciskam...

W końcu klientka wypala, że ona weźmie, bo już jej MNIE szkoda, bo widać, że sprzedać nie mogę, ale 80zł to za dużo, weźmie za 30zł.

Mówię jeszcze dość cierpliwie:

- Wie pani, ta sukienka już jest przeceniona 200zł. Nie za bardzo jest tu z czego jeszcze spuścić
- No jak nie, 80zł pani chce, ja dam pani 30zł to i tak pieniądz nie?
- Tak, ale wie pani te sukienki się dobrze sprzedają na przecenie, naprawdę ciężko tu coś jeszcze targować.
- No wie pani, ja chcę pani dać zarobić, a pani nic nie chce mi wyjść na przeciw
- Mogę pani obniżyć do 70zł, ale to już naprawdę ostatecznie
- Aaaa wie pani co, nie, pani mnie obraża! Obniżka 10zł, też mi coś!
- No trudno, to się nie dogadamy!
- To nie! Chyba lepiej mieć 30zł niż nic!

Ech, biorąc pod uwagę, ile sukienka kosztowała w hurcie i ile podatku muszę zapłacić od sprzedaży to naprawdę - czasem lepiej nie mieć nic i podarować bliskiej osobie...

sklepy

by ~solanka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Librariana
-2 28

Niestety większość ludzi nie ma pojęcia o ekonomii, bo zamiast o podatkach i prowadzeniu działalności gospodarczej uczymy się pierdół o budowie pantofelka. Dlatego przeciętny klient myśli, że to co włożysz do kasy w sklepie, wieczorem przekładasz do kieszeni i już jest twoje :)

Odpowiedz
avatar majkaf
15 27

@Librariana jak mnie wkurza takie porównanie. Prawda, w szkole często uczą rzeczy niepotrzebnych, ale tak, jak mało kto pamięta budowę pantofelka, jak jest dorosły, tak mało kto będzie pamiętał naukę o podatkach. Jak ktoś jest inteligentny to to ogarniez a jak gamoń to ani podatków ani pantofelka nie zapamięta.

Odpowiedz
avatar Armagedon
13 19

@Librariana: Przeciętny klient tak nie myśli. Przeciętny klient zwyczajnie ma w dupie ile do kasy włożysz, a ile z niej wyjmiesz, bo to nie jest jego zmartwienie.

Odpowiedz
avatar Michail
5 13

@Librariana: Akurat zrozumienie jak działa pantofelek potrafi wytłumaczyć nam jak działają podstawowe mechanizmy i funkcjonuje życie.

Odpowiedz
avatar Librariana
7 15

@majkaf: akurat doskonale pamiętam projekt z lekcji przedsiębiorczości (miałam taki przedmiot w liceum), na którym robiliśmy kanapki, sprzedawaliśmy w szkole, a następnie rozliczaliśmy koszty produkcji, liczyliśmy dochód, odliczaliśmy podatek itd. A budowę pantofelka podałam tylko jako przykład. Bardziej nieprzydatne są np. lekcje religii.

Odpowiedz
avatar Armagedon
2 6

@Librariana: To na pewno!

Odpowiedz
avatar singri
7 9

200 zł za sukienkę wieczorową? Ja za sukienkę na ślub siostry dałam 370 i wcale nie uważam, że było drogo. Niektórzy to już naprawdę przesadzają...

Odpowiedz
avatar Crannberry
6 12

@singri: też mnie to zastanowiło. Ceny za uszytą w Bangladeszu poliestrową szmatę w sieciówce zaczynają się od 300 zł, a ktoś jęczy, że 200 zł za wieczorową suknię, jeszcze w małym butiku, to drogo. Najlepiej, żeby za darmo dawali

Odpowiedz
avatar digi51
6 6

@Crannberry: Podejrzewam, że butik to troszkę za dużo słowo i w takich cenach u autorki można znaleźć asortyment spod szyldu poliestrowej szmatki, jeśli mówimy o takich cenach. Niemniej nie ma w tym nic złego. Ciuchy w hurtowniach są pieruńsko drogie. Mama mojej koleżanki prowadzi takie stoisko z ciuchami w hali targowej, czasem z hurtowni przywozi jakieś fajne ciuszki dla córki. Taki ładniutki dzianinowy płaszczyk (grubaśny, nawet przy łągodniejszej zimie możnaby jako okrycie wierzchnie nosić) kosztował w hurtownii 450zł. Czasem zaglądam do sklepów internetowych polskich marek - to zwykłe biurowe kiecki chodzą po 200-350zł. Jakość pewnie lepsza niż chińska, ale w składzie nadal dominacja poliestru.

Odpowiedz
avatar dayana
4 6

@singri: Jak się ma sylwetkę pasującą do standardów sieciówkowych to można i za 100 zł kupić kieckę na wesele. Po co ma to być nie wiadomo jakiej jakości, skoro i tak założy się to góra kilka razy? Ja tam jak już coś takiego kupuję to staram się, żeby nie była jakaś mega strojna, bo i na wesele się pójdzie, i na jakąś inną imprezę rodzinną i nawet na jakąś imprezę w pracy. Może jakimś ekspertem modowym nie jestem, ale widzę jak zdecydowanie odstaję ubiorem od reszty i nigdy nie zauważyłam, żeby taka sieciówkowa kiecka była nieodpowiednia do okazji.

Odpowiedz
avatar Armagedon
9 13

Ja bym ją zwyczajnie wyprosiła ze sklepu. Grzecznie, ale stanowczo. A wcześniej poleciłabym jej szmateks, na pewno jest jakiś w okolicy. Wkurzają mnie tacy ludzie. Powszechnie znany typ, co to nawet u "ruskiego" na straganie "wszystko po 3 złote" - będzie chciał stargować cenę na 1,50. A w każdej restauracji - zamiast dać napiwek - obowiązkowo upomną się o "rabacik". Wczasy wybiorą najtańsze, a po powrocie będą się wykłócać o zwrot połowy stawki, bo "było brudno, plaża była dalej niż powinna, leżaki krzywe, basen za płytki, jedzenie ohydne, łóżko za twarde, a obsługa ujowa". Moja babcia zwykła o takich ludziach mówić, że "dupę szkłem podcierają".

Odpowiedz
avatar Waldas
2 4

@Armagedon: ..albo g...ojady. Gdyby mogli to i dwójeczkę spod siebie by zjedli bo taniej. Ohydnie obrazowe, przepraszam.

Odpowiedz
avatar minus25
6 6

Trzeba było jej zaproponować w tej cenie skarpetkę. W końcu lepiej coś, niż nic.

Odpowiedz
avatar Samoyed
10 12

Nie nadawalabym sie do handlu, bo ja bym jej powiedziala: jak dla pani to ta kiecka teraz wraca do pierwotnej ceny.

Odpowiedz
avatar Waldas
6 6

Świadczyłem kiedyś usługi szklarskie i wielokrotnie słyszałem prośby o rabat bo,, ja mamusię znam''(?!)Mama przez dziesiątki lat prowadziła salon fryzjerski. Co ma piernik...?

Odpowiedz
avatar Emigrant93
-1 7

"czasem lepiej nie mieć nic i podarować bliskiej osobie... " A podatek od darowizny odprowadzony? ;p

Odpowiedz
avatar mama_muminka
2 2

@Emigrant93 Nie wygląda na to, żeby sukienka przekroczyła limit darowizny.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

A czemu taka osoba nie pójdzie np. do H&M i nie zacznie się targować? Przecież w obu miejscach sprzedaje się ciuchy. Też się niestety często z tym spotykałam, tyle, że to nie był mój sklep. Szefowa jasno określiła mi, w jakich wypadkach mogę dawać rabaty i jak duże. A i tak ludzie nie rozumieli, że to nie jest mój sklep i to nie ja decyduje.

Odpowiedz
avatar matys2894
0 0

Oj Ty niedobra. Powinnaś jej jeszcze dopłacić za to, że ona łaskawie u Ciebie kupuje.

Odpowiedz
Udostępnij