Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mam 30 lat, a już mam syndrom Grażyny i mam ochotę ponarzekać…

Mam 30 lat, a już mam syndrom Grażyny i mam ochotę ponarzekać sobie na młodsze pokolenie. Konkretnie na tak zwaną generację Z.

Zacznę od tego, że mam starszego brata i młodszą siostrę. Siostra ma 20 lat i była tak zwaną kinder niespodzianką. Rodzice byli już grubo po 40, gdy się urodziła. Całe życie siostrze pobłażali. Najpierw, bo dziecko, bo taka malutka. Później, bo sobie nie radzi w szkole (nie w sensie ocen, tylko taki charakter, że każdą gorszą ocenę czy niemiłe słowo od koleżanki przeżywała kilka dni). Potem bo poszła do wymagającego gimnazjum, potem, bo do wymagającego liceum. Efekt był taki, że siostra w domu nigdy nie robiła nic, gdy my z bratem próbowaliśmy ją do czegoś zagonić, choćby do posprzątania swojego pokoju czy umycia kilku kubków to leciała na skargę do rodziców.

Wyprowadziłam się z domu 7 lat temu, brat jeszcze wcześniej. Siostra została sama z rodzicami, jest brzydko mówiąc lewuską, która nawet po śniadaniu nie pochowa jedzenia do lodówki ani talerza do zlewu nie wstawi. Rodzice podupadają na zdrowiu, a skaczą wokół niej jak wokół małego dziecka. Teraz siostra studiuje, więc znowu powód, aby obchodzić się z nią jak z jajkiem, a mnie tylko szlag trafia, jak ich odwiedzam i widzę jak siora siedzi na telefonie albo robi makijaż do fotek na insta, ale poodkurzać nie może bo się uczy XD Z rodzicami prawie nie gada, potrafi się odezwać tylko jak forsy potrzebuje.

Niestety, widzę, że moja siostra to nie jedyny taki egzemplarz w tym wieku. Pracuję z 21-letnią dziewczyną z małego miasteczka. Podobny casus - najmłodsza w rodzinie, całe życie wychuchana, mała Anusia. Anusia studiuje zaocznie, u nas pracuje na pół etatu w charakterze powiedzmy sekretarki. Anusia większość czasu w pracy spędza na telefonie, jak już musi coś zrobić to najpierw musi ponarzekać, jak to ją wszystko boli, że źle spała, że coś tam na studia musiała przygotować i uwielbia wygłaszać sama sobie pochwały, jaka to jest dzielna, bo studiuje i pracuje, a nie musiałaby, bo w zasadzie to obowiązek jej rodziców ją utrzymywać.

Cyklicznie skarży się na rodziców, że za mało jej wysyłają, bo tylko na mieszkanie i rachunki, a z pensji to jej ledwo starcza na inne rzeczy i nawet pytała nas, czy znamy prawnika, bo w zasadzie to chyba miałaby prawo rodziców pozwać. Pomijam, że na wszelką krytykę jej pracy reaguje histerycznie (płacz, teksty o depresji i samobójstwie), uważa, że szefowa ją wykorzystuje, bo każe sobie parzyć kawę albo wykonać dla niej jakiś telefon. Uważa, że podwyżka należy jej się średnio co tydzień, bo z tygodnia na tydzień ma coraz większe doświadczenie i jest coraz więcej warta.

Kolejna aparatka - kuzynka mojej koleżanki. Kuzynka przyjechała do Wrocławia na studia, ale rzuciła po pierwszym semestrze. Od tego czasu minęły 3 lata. Kuzynka ciągle mieszka kątem u mojej koleżanki, czasem się dorzuci do rachunków, a czasem nie, bo nie ma. A nie ma bo nie pracuje. Ima się tylko czasem jakichś dodatkowych zajęć typu posprzątanie komuś w domu albo wyprowadzenie psa na spacer. Ale tak najchętniej to przesiaduje u ich sąsiadki, starszej pani, której nudzi się samej w domu. I tak siedzą sobie w dwójkę cały dzień przed telewizorem.

Jak koleżanka usiłuje na kuzynce wymóc jakieś popchnięcie swojego życia do przodu, to słyszy, że ona nie ma zamiaru się spalać, chce korzystać z życia i jeszcze zdąży się naharować. Wywalić jej nie może, bo mieszkanie należy do jej rodziców, a oni wstydzą się rodzinę wyrzucić. Jak kuzynka nie płaci, to ciotka przysyła trochę grosza na opłaty. Najbardziej jednak piekielne jest to, że kuzynka wyśmiewa się z mojej koleżanki, że pracuje, bo w sumie po co. Ona nie pracuje, a też ma fajnie, mieszka sobie w dużym mieście, sąsiadka da jeść, a jak chce się rozerwać to dorobi na bieżąco w jakiejś dorywczej pracy.

I ostatni przypadek - wnuczka koleżanki mojej mamy. Mama opowiada, że dziewczyna wpadła w jakieś nieciekawe towarzystwo i powoli się wygrzebuje, stara poukładać życie. No, ruszyła mnie ta historia. Mój mąż prowadzi własną firmę, pogłówkowaliśmy i stwierdziliśmy, że może zaoferować stanowisko sprzątaczki. Normalnie, na umowę, za wydaje się dość uczciwą stawkę (nie, nie minimalna - bliżej średniej). Mama zaaranżowała spotkanie, a dziewczę wyskakuje:

- A to trzeba wstawać rano?
- Tak, praca od 6:00
- Aaaa, to nie wiem... a ciężka ta praca?
- Trzeba pozmywać podłogi, umyć toalety...
- A nie, no to chyba bez przesady, kibla nie będę myć.
- A ty myślałaś, że coś będziesz robić jako sprzątaczka?
- No, nie wiem, może kurze wytrę czy coś... A daleko to?
- W centrum
- A to ja do centrum z 20 minut muszę jechać... eeee... to daleko
- A co ty byś właściwie chciała robić? Bo wymagania to masz trochę niewspółmierne do tego, co możesz pracodawcy zaoferować.
- Nie wiem, jak się coś znajdzie, to się znajdzie.
- ALE CO CHCESZ ROBIĆ?
- Nie wiem, no, żeby kasa była, no...

Pograżynowałam sobie i tak, wiem, że nie wszyscy z pokolenia Z tacy są, ale ja tam jednak widzę pewien niepokojący trend nieróbstwa.

pokolenie z

by ~grazynagrazka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar iskier89ka
19 23

Jestem z tego samego pokolenia co Ty kolezanko i powiem szczerze, ze mam takie same odczucia. Na szczescie rzeczywistosc ich zweryfikuje bardzo szybko. Staram sie wychowwyqac moje corki na ogarniete osoby. Nie zrobisz czegos? To nie bedziesz miec, proste. Troche twarda szkola, ale przynajmniej wiem, ze nie beda chodzacymi melepetami...mam nadzieje :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
15 17

Prawda od początku do końca... Moja córka ma 22 lata, pracuje i studiuje dziennie. Jest zastępcą kierownika w sklepie odzieżowym i ostatnio kazała pracownicy poukładać ciuchy - dziewczę robiło to dość niemrawo. Na zwróconą uwagę panna poszła do łazienki, gdzie po pół godziny znalazła ja inna pracownica całą we łzach.

Odpowiedz
avatar Semilinka
30 32

Ciągle słyszę to narzekanie na młodsze pokolenie. A winni są tylko i wyłącznie rodzice, którzy sobie tak dzieci wychowali. Czyli nie wina pokolenia, a rodziców. I bardzo dobry przykład kto tu jest winny jest w pierwszej historii... Jestem w bliskim wieku do autorki (bo już też blisko mi do 30) i pracuje sporo z młodzieżą i młodymi dorosłymi. Przedział 15-25 tak na oko. Praca taka hobbystyczna bo prowadzenie klubu (niemałego bo że 30-40 osób aktywnych mamy) i takiego zajmującego się organizacją eventów. I tak. Wszystko zależy od rodziców. Bo mam w ekipie chłopaka aktualnie 19 letniego który jest bardzo aktywny i sam jest w stanie koordynować kolejną grupę ludzi, a mam i takiego 25 letniego chłopa co boi się zamówić bilety na pociąg bo coś pójdzie źle. Rozstrzał potężny, a obserwując rodziców i ich stosunek do młodych mogę powiedzieć że ci którzy robią z dziecko ofiarę i lenia to mają ofiarę i lenia. Powtórzę winni są tylko i wyłącznie rodzice. Bo czym skorupka z młodu nasiąknie...

Odpowiedz
avatar Samoyed
11 17

Mam dokladnie to samo odczucie, a i starsza sporo jestem, wiec jeszcze bardziej mam prawo :) Ja mam tak najblizej jak sie da, niestety. Troje z czworga moich dzieci pracuja i studiuja, sa na swoim, radza sobie swietnie, duma mnie rozpiera ogromnie. Tak sie sklada, ze sa prawie w tym samym wieku, bo to dwie pary blizniakow z niecalym rokiem roznicy. Czwarta mam ochote... no roznie mam ochote. Ma zamoznego dosc faceta, z ktorym mieszka i ktory ja utrzymuje. Ona niby studiuje, ale to juz trzecie studia i wszystkie takie powiedzialabym malo wymagajace. Ma 1000 zainteresowan, ale ciagle inne. Maluje, spiewa, tanczy, garnki lepi i diabli wiedza co w tym tygodniu. I generalnie jest roszczeniowa. Moze nie materialnie, ale uwaza, ze nikt nie poswieca jej i jej wyjatkosci wystarczajacej uwagi. Uwazalabym, ze to moja wylacznie wina, ale to tylko jedna z czworga, wiec to pewnie i ja i cos innego. No coz, jest ladna i przemila, wszyscy ja lubia, wiec moze sobie na tym zycie zbuduje, w koncu nie ona jedna, ale serce sie kraje.

Odpowiedz
avatar KwarcPL
10 14

Moja była może wiekowo nie klasyfikowała się jako pokolenie Z, ale mentalnie niestety już tak. W pracy długo nie zagrzała miejsca a potem w ogóle nie szukała nowej. Jak raz jej wygarnąłem, że nie uśmiecha mi się być jej sponsorem to się popłakała, bo nie spodziewała się, że jestem takim materialistą XD Krótko byliśmy razem, ale i tak dziwię się sobie, że tak długo wytrzymałem.

Odpowiedz
avatar Honkastonka
3 15

Potwierdzam, również zauważam, że pokolenie Z, to brzydko mówiąc, w dużej części melepety. Dwie lewe ręce do czegokolwiek. A nie jestem dużo starsza.

Odpowiedz
avatar digi51
10 14

Kwestia po prostu "przedobrzenia" w wychowaniu. Dość złożony i kompleksowy temat, którego nie da się przedyskutować w kilku zdaniach. Każde pokolenie jest inne, każde ma inne warunki dorastania i pewne rzeczy wracają cyklicznie. Rodzicami pokolenia Z są osoby, których młode lata załapały się jeszcze na komunę i sporo z nich cierpiało z powodu biedy po zmianie ustrojowej - sami dzięki temu być może zaznali potem ciężkiej pracy i udało im się dorobić okupując to potem i łzami - dzieciom próbują tego oszczędzić. Każdy rodzic chce, żeby jego dziecko miało lepiej niż on. Niestety, czasami jest to krótkowzroczne podstawianie wszystkiego pod nos - danie ryby, zamiast wędki i poczucie, że teraz to o te niemoty muszą dbać do śmierci. Ale spokojnie - jak to się mówi, ciężkie czasy kształtują silnych ludzi, silni ludzie kształtują dobre czasy. Dobre czasy kształtują słabych ludzi. Słabi ludzie kształtują ciężkie czasy... w które notabene powoli wchodzimy. Następne pokolenie już może być zdecydowanie inne...

Odpowiedz
avatar Samoyed
1 5

@digi51: Nie moge sie zgodzic, na pewno nie do konca. Powyzej masz przypadek z mojej rodziny. Moge byc beznadziejnym rodzicem, ale jezeli kwalifikuje sie do tego opisu to ze wszystkimi dzieciakami. Na pewno wplyw rodzicow, ale mysle, ze srodowiskowy ma wieksze znaczenie tutaj.

Odpowiedz
avatar digi51
9 11

@Samoyed: Dlatego napisałam, że to kompleksowy temat. Nigdy zresztą nie jest tak, że całe pokolenie jest identyczne. Człowiek to, bardzo upraszczając, składowa wrodzonych cech charakteru i predyspozycji i wychowania i zaplecza społecznego. Tak więc zarówno w ramach tego samego pokolenia, jak i tej samej rodziny, mogą być osoby skrajne różne - byłoby dziwnym gdyby było inaczej.

Odpowiedz
avatar Samoyed
-1 5

@digi51: Ale podsumowanie zawsze zaczyna sie od tego, ze to rodzice sa winni. Gdyby ktos opisal moja corke tutaj bez jej historii rodzinnej bylaby piekielna moze i ona, ale przede wszystkim jej rodzice, ktorzy jej wszystko pod nos podstawiali i tak wychowali. Ale ona ma trojke rodzenstwa, tutaj nie ma przypadku, ze na przyklad ktos jest mlodszy, ze jest dziewczynka, ze duza roznica wieku, ze rodzice byli podstarzali. Ona po prostu taka jest. Masz racje w tym, ze przyszlo jej zyc w latwych czasach i to czesciowo jest powod. Ale pozostala trojka w tych samych czasach zyje i wiedza, ze musza ciezko pracowac, zeby cos miec. Faktem jest, ze odkad pamietam ona byla jedyna w calej naszedj rodzinie, ktora ogladala reality showy. Niby sie z tego smiala, ale cos w niej zostalo zapewne...

Odpowiedz
avatar iskier89ka
7 7

@digi51: Zgadzam sie, przykladowo ja i moj brat. Roznica wieku 11 msc. Ci sami rodzice, to samo srodowisko, dwie skrajnosci. Ja mieszkam na zachodzie sama z dwojka dzieci, mam dobra prace i spokojne zycie. Brat - dno dna, mieszka w mieszkaniu po rodzicach, ktorzy tez mieszkaja za granica (tzn nie dostal na wlasnosc, ale oplacaja mu czynsz, bo to ich mieszkanie i nie chca zeby je zdluzyl). Brat nie pracuje, ma dwie lewe do wszystkiego, Nie wie jak sie rachunki placi, nie umie obslugiwac komputera poza wlaczaniem muzyki i przegladniem Google. Jak juz gdzies pracuje to po tyg sam odchodzi, bo za ciezko. Szkoly zadnej nie skonczyl, mimo ze glupi nie byl. Niestety, ale nic juz z niego raczej nie bedzie. Szkoda

Odpowiedz
avatar digi51
3 7

@Samoyed: dobra, Ciebie nie znam, Twoich dzieci też nie, wiěc nie będę oceniać twoich metod wychowawczych, ale to że jedno dziecko jest super, a drugie nie, nie znaczy, że wychowanie nie miało tu nic do rzeczy. Tak, można jedno dziecko wychować dobrze, a drugie źle. Dziecko też ma swój charakter i to, co na jedno podziała dobrze, na drugie może zadziałać wręcz odwrotnie. Więc byłabym powściągliwa w udowadnianiu, że rodzic nie popełnił błędów wychowawczych, argumentem, że rodzeństwo jest inne i nie sprawia takich problemów.

Odpowiedz
avatar Samoyed
0 10

@digi51: A czy ja twierdze, ze bledow nie popelnilam? Jestem szczerze zdziwiona, ze pozostala trojka wyrosla na ludzi, dla ktorych praca jest wartoscia, a nie dopustem bozym. Moglabym ksiazke napisac na temat moich bledow (moze powinnam). Ale chodzi mi o to, ze zrzucanie winy tylko na rodzicow jest kompletnie nie trafione. Automatycznie obwinia sie rodzicow. Co mogli zrobic zle? To jasne - podawali wszystko pod nos, nie uczyli samodzielnosci, wrecz od niej odpychali, ulatwiali za bardzo i macie gotowy przepis na takiego mlodego czlowieka. I ja nie moge sie nikomu poskarzyc, ze mam taki problem z dzieckiem, bo ZAWSZE: za nadto poblazalas/wyreczalas/nie zachecalas i teraz wychodzi. Ludzie wiedza zawsze i wszysto lepiej o innych. Ale dzieci nie zyja w szklanych bankach, tylko z rodzicami. Obserwuja zachowania innych, czytaja, ogladaja, wreszcie sami tworza sobie wizje tego, co chcieliby robic.

Odpowiedz
avatar digi51
5 5

@Samoyed: no,to, że ludzie zawsze wiedzą lepiej to akurat prawda i zaczyna się to od 1 dnia życia dziecko, a kończy w dniu jego śmierci. Dziecko ciche to stłamszone i zastraszone. Dziecko głośne to rozpuszczony bachor wychowany bezstresowo. Ja jestem zdania, że to jakimś ktoś jest człowiekiem, nigdy nie jest tylko kwestią wychowania, ale wychowanie zawsze ma na to wpływ. I moim zdaniem żaden rodzic wszystkich dzieci nie wychowuje tak samo. Mam 4 rodzeństwa - tak, mamy wspólne mianowniki, ale jednak każdy żyje inaczej, ma różne wartości i podejście do życia.

Odpowiedz
avatar Samoyed
1 7

@digi51: Wyobraz sobie 25latke (ish) z czworgiem dzieci w wieku 1-2 lata. Ile to ja doradcow mialam w osobie obcych mi ludzi. Na ulicy, w sklepie, w przychodni. Good times. Oczywiscie, ze rodzice maja gigantyczny wplyw na dzieci i jednoczesnie oczywiscie, ze kazde dziecko traktuje sie inaczej. Nawet jezeli tego nie zauwazamy. Jednak podstawowe zachowania powinny byc mniej wiecej dla nich zrozumiale. Co ciekawe, ona nie odstawala w tym od reszty. Nie moglam sobie pozwolic na to, zeby dzieci nie sprzataly po sobie, bo bym zwariowala. Musialy byc samodzielne i odpowiedzialne. Ona tez byla. Widocznie w pewnym momencie uznala, ze sie napracowala w zyciu i dalej nie bedzie. Moze inne dzieci jej bardziej ustepowaly, bo jest naprawde urocza, a ja tego nie widzialam, bo pod latarnia najciemniej? Nie wiem. Nie zastanawiam sie nad tym, bo nic to nie zmieni. Dzieci niestety sie nie rodza z instrukcja obslugi. Ale faktycznie, jezeli widze dzieciaka dracego sie i demolujacego otoczenie, a nad nim rodzica, ktory nie reaguje, a otoczeniu odkrzykuje, ze to tylko dziecko i on nie bedzie mu barier sztucznych stwarzal, to wiem z kim mam do czynienia i dlaczego tak sie zachowuje. Ale jezeli slysze o kims roszczeniowym, leniym i myslacym, ze jest pepkiem swiata, to jezeli nie znam rodziny, wstrzymuje sie z osadami.

Odpowiedz
avatar digi51
3 3

@Samoyed: No więc, dlatego napisałam o tym, że nie ma uniwersalnych metod wychowawczych dających gwarancję na przyniesienie oczekiwanego efektu. Kiedyś usłyszałam teorię, z którą gdzieś częściowo się zgadzam, że osoby wychowane w trudniejszych warunkach mają większy szacunek do pieniądza i pracy (znowu kompleksowy temat), ale z drugiej strony znam osoby z dość bogatych rodzin, które szybko się usamodzielniły i nie chciały wisieć na rodzicach. Znam i takie z rodzin uboższych, które od rodziców emerytów wyciągną bez zażenowania ostatnią złotówkę, zamiast zapracować, bo od rodziców im się należy. Zawsze zresztą ciekawym jest dla mnie jak jedna osoba powie, że wychowanie w dużej rodzinie, gdzie od małego musieli pomagać w gospodarstwie domowym, przyniosło im profity w dorosłości i oceniają to pozytywnie, a inni rozczulają się na sobą, że dzieciństwa nie mieli, bo rodzice im kazali sprzątać i w dorosłość wchodzą z ulgą, że w końcu na swoim mogą sobie żyć w syfie. Podobnie jeden powie, że rodzice wywierali na niego presję sukcesu i skrzywili go psychicznie, a drugi, że rodzice za mało go motywowali i przez ich do niczego nie doszedł. A cóż może rodzic? Jedynie wytrwale szukać balansu między skrajnościami, tak, żeby wychować człowieka i szczęśliwego i dobrego. Ja mam 3-latka i już czasem mam dylematy, np. kiedy i w jakich kwestiach dać mu decydować samemu, a co to będzie jak podrośnie... ;)

Odpowiedz
avatar Samoyed
-2 2

@digi51: Moja babcia mawiala: male dzieci maly klopot, duze dzieci duzy klopot :) Uwazam, ze i tak i nie. Kiedy dziecko dorasta zaczynasz znajdowac z nim wspolny jezyk, widzisz jak widzi swiat, dziecko jest coraz ciekawsze. Mialam zawsze "dziecinne" zainteresowania, lubie ksiazki fantasy, gry komputerowe, komiksy i filmy o superbohaterach, wiec latwo mi bylo z nimi spedzac czas i poswiecac im uwage. Wieksze dziecko mozna przekonac merytorycznie. Ale dorastanie to tez okres buntu, nawet u malo zbuntowanych. Tez bardzo ciekawe, ale coraz czesciej masz ochote walic glowa w mur. A ludzie coraz czesciej doradzaja. I strach, ciagly strach, chyba najgorsze przy poznonastoletnich dzieciach. Paralizujacy, ktorego nie mozesz okazac, bo one musza miec wlasne zycie i musza wlasne bledy popelniac. I osiagac wlasne sukcesy. Nie uslyszalam nigdy, ze za duzo wymagalam, nie slyszalam takze, ze dobrze zrobilam, ze kazalam. U mnie w domu (u rodzicow) byla sprzataczka, ale my z bratem i tak musielismy swoje pokoje posprzatac, naczynia po sobie pozmywac (no nie garnki po calej rodzinie, ale talerzyk po sniadaniu byl nasza odpowiedzialnoscia). Sprzataczka miala odkurzyc, umyc podloge posprzatac kuchnie, ale jak nie zrobilismy porzadku w pokojach, to je omijala (byla i taka, ktora celowo rozrzucala nasze zabawki i na nas zrzucala, zeby nie musiec naszych pokojow odkurzac, rura jedna!), ale nie wiem czy jestem za to wdzieczna rodzicom, nie mam tez zalu, po prostu tak bylo i koniec. To chyba trzeba umiec wywazyc. Ale to nie jest proste. Powodzenia, nie chcialabym tego robic jeszcze raz.

Odpowiedz
avatar Ohboy
-1 9

Ale widzisz, że to rodzice się do tego przyczynili? To jest pokłosie ich nieudolnego wychowywania dzieci. Nie mam w bliskich znajomych tak młodych osób, ale jakbym Ci powiedziała historię 28-letniej siostry mojej koleżanki, to byś się za głowę złapała. Ja się łapię, bo dziewczyna dorobiła się dzieci i nie ma faceta, który by na nie łożył, ale do teraz "nie może" znaleźć pracy. W każdym razie - w każdym pokoleniu znajdziesz i ogarnięte osoby, i leserów. A znasz zbyt mało osób z pokolenia Z, żeby Twoje doświadczenia rzeczywiście o czymś świadczyły (nie mówiąc już o tym, że wielu z nich to jeszcze małe dzieciaki). Przypomnij sobie, że jeszcze kilka lat temu to nasze pokolenie było tym najgorszym i ludzie tutaj się wyrzygiwali na nas. :P

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 września 2022 o 12:06

avatar Habiel
5 5

Według mnie to nie kwestia generacji. Mam znajomych po 30, którzy nie ogarniają życia. Takie same osoby mam w swoim wieku i młodsze ode mnie. To w dużej kwestii wychowanie i nie odcięcia od kasy w pewnym momencie. Tego 30latka utrzymuje mama, a to co zarobi ma na swoje przyjemności. Facet w moim wieku też dostaje pieniądze od rodziców, bo musi ciężko się uczyć- studiuje medycynę, a rodzice nie widzą problemu ze płacą mu za wynajem kawalerki i dają na utrzymanie, a on ledwo zdaje na 3, bo to takie trudne studia. A to że on chodzi na imprezy albo gra całymi dniami w gry, to nie ważne. Miałam też znajomą dwa lata młodsza, która nie chciała pracować, bo liczyła na bogatego męża. Jest bardzo ładna i z łatwością zmienia facetów, którzy ją utrzymują. Dodatkowo jeszcze rodzice co jakiś czas robią jej przelewy. Także mówienie że to cecha jakiegoś pokolenia mnie nie przekonuje. To są cechy poszczególnych osób.

Odpowiedz
avatar Wilczyca
0 8

Więcej 500+ i rozdawnictwa publicznych pieniędzy i ta roszczeniowosc będzie tylko rosnąć. Obawiam się, że lepiej nie będzie z tym co obecnie mamy

Odpowiedz
avatar Honkastonka
-4 8

@Wilczyca czego wy się czepiacie tego 500+? Jaki to ma w ogóle związek z tym wpisem? W KAŻDYM KRAJU jest socjal i polska nie jest żadnym wyjątkiem.

Odpowiedz
avatar BiAnQ
5 11

@Honkastonka: tak się tylko delikatnie składa, ze AKURAT POLSKI NA TO NIE STAĆ.

Odpowiedz
avatar PlagueDeer
0 2

@BiAnQ nie stać, bo miliony są przepuszczane na nieadekwatne/niepotrzebne rzeczy (słynne ławki, co rusz dofinansowania dla Rydzyka, nagrody dla rządu, zabezpieczenia dla rządu, etc). Samo istnienie socjalu i 500+ to nie problem, gdyby go nie był, to i tak nie mielibyśmy hajsu.

Odpowiedz
avatar gawronek
5 7

W każdym pokoleniu są kwiatki. A żeby opisywać całą generację na podstawie 4 przypadków ... no cóż. Ja osobiście znam ludzi którzy są przed 60stka a ledwo ogarniają swoje życie. I co, opiszę te przypadki i też napisze że pokolenie moich rodziców się do niczego nie nadaje? No nie. A co przykładów w historii - ja tu widzę błędy w wychowaniu. A trzeci przypadek z kuzynką? To już w ogóle czysty idiotyzm - przez 3 lata praktycznie utrzymywać pasożyta w mieście wojewódzkim. Ja sobie dajecie wejść na głowę to macie. Gwarantuje że jakby osobom z tych historii w oczy zajrzało widmo bezdomności to momentalnie by się okazało że dają sobie radę w życiu.

Odpowiedz
avatar PalPot
2 6

Tak się zaczyna starość.. od "a bo za moich czasów"

Odpowiedz
avatar Bryanka
8 8

W sumie to nie wiem. Mamy w pracy 20-paroletnią gwiazdę, która też najchętniej to spędza czas siedząc w kiblu, na telefonie. Mamy też 32-letniego gwiazdora, który robi wszystkim łachę, że w ogóle pracuje. Z drugiej strony mamy 18-latka, który przychodzi pracować w weekendy i wakacje i jest to tak miły i pracowity chłopak, że szok. Ponad rok jest już z nami i nie można się do jego pracy ani sposobu bycia przyczepić. Mamy też 20-letniego studenta, który pracuje z nami sezonowo i też jest pracowity i dobrze wychowany.

Odpowiedz
avatar Attentat
2 8

A ty wiesz, że te dzieciaki mają rodziców, na których ciąży odpowiedzialność za ich wychowanie? I czy wiesz też, że takie przypadki zdarzają się w każdym pokoleniu? Już w starożytności ludzie narzekali na młodsze generacje, że do niczego się nie nadają. Zapomniałaś już, jak na twoją narzekano?

Odpowiedz
avatar digi51
1 5

@Attentat: Yyyy, ok, ale ile można zwalać wszystko na to, że rodzice czegoś nauczyli albo nie nauczyli? Owszem, rodzice mogli nauczyć wygodnictwa, ale dorosłych ludzi nie można do końca życia usprawiedliwiać tym, że coś im w domu wpojono albo nie. Tak myślę, że osoba 20+ to już jednak jakieś tam obycie w społeczeństwie ma, przecież nie żyje na tym świecie sama ze swoimi rodzicami. Fakt, że rodzice mogli nawet w dobrej wierze, dziecku podstawiać pod nos i niczego nie wymagać, ale nie można zawsze wszystkiego tłumaczyć tym, że rodzice czegoś nie nauczyli. A przynajmniej nie po to, aby czyjąś piekielność usprawiedliwiać. Hitlera i Stalina też ktoś wychował, a jednak chyba sami odpowiadali to swoje czyny, nie?

Odpowiedz
avatar Toyota_Hilux
-2 4

Bo od jakiegoś już czasu dzieci się hoduje a nie wychowuje. Nie mówię, że wszystkie, ale znakomita większość.

Odpowiedz
avatar Error505
2 4

Od zawsze każde pokolenie narzeka na młodsze. Może dlatego, że większość z nas na podstawie kilku szczególnych przypadków uogólnia na całe pokolenie oraz dlatego, że każde pokolenie jest inne, nie lepsze/gorsze a inne. Jednocześnie obiektywnie rzecz biorąc żyje się nam z pokolenia na pokolenie coraz lepiej. To może każde kolejne pokolenie jest lepsze?

Odpowiedz
avatar szafa
-1 1

Prawda, prawda i jeszcze raz prawda i to niezależnie od płci i narodowości. Pracuję w handlu od 10 lat. W handlu jak w handlu, warunki są, jakie są, to i przez lata przewinęły się dziesiątki, jeśli nie setki pracowników przez moje ręce. Z każdym rokiem jest coraz gorzej z tym, co sobą reprezentują młodzi (a warunki z każdym rokiem coraz lepsze, w tym momencie zarabiamy więcej niż urzędnicy niskiego szczebla czy obsługa szpitala /salowe, gastro/, a młodzież to już w ogóle nie płacąc podatków zarabia powyżej mediany) - notoryczne spóźnienia; notoryczne nie przychodzenie do pracy; uważanie, że jeśli zaczynam pracę o 6, to pierwszą godzinkę mogę spędzić jedząc śniadanko, siedząc w kiblu, gadając z innymi, przeglądając fejsika, bo "trzeba się nastroić do pracy" i "praca nie ucieknie"; notoryczne siedzenie na telefonie w trakcie pracy, w tym także, gdy klient podchodzi; gadanie przez telefon w trakcie obsługi klienta ("bo klienci też tak robią"); praca ślimaczym tempem; zaczynanie dnia od płaczu, jak to nie są zmęczeni i jak to już nie mogą się doczekać końca dnia; obraza majestatu za jakiekolwiek zwrócenie uwagi i grożenie prawnikami (bo mobbing przecież)... oczywiście nie wszyscy, wiadomo, ale większość. Że do tego są zwyczajnie tępi i nie potrafią ogarnąć najprostszych rzeczy typu przeczytanie ze zrozumieniem zamówienia internetowego, które jest napisane tak, że nawet człowiek, który ledwie zdał podstawówkę powinien zrozumieć, to nie wspomnę. I to wszyscy są ludzie w trakcie studiów/po studiach, którzy traktują pracę w markecie jak dopust boży, bo oni są do wyższych celów stworzeni i całymi dniami opowiadają, co oni nie będą robić po tych studiach, jaką karierę będą mieli i ile pieniędzy nie będą zarabiać (nie te marne cztery tysiące na rękę, co u nas mają)... Jest TRAGICZNIE.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Jako pokolenie Z zapytam się: skąd Ty znasz takie ewenementy? XD Z moich znajomych to jest chyba tylko jedna osoba, która nie poszła do pracy lub na ciężkie studia, ale to był jutuber i to niezbyt lubiany przez nas.

Odpowiedz
avatar Malibu
0 0

Jestem prawie Twoja rówiesnica i wiesz co? Dawniej wkurzało mnie to młodsze pokolenie, mam szwagra sporo mlodszego ale ta naprawde ja im zazdroszcze. Tego luzu w ich zyciu, tego ze moga sobie pracować albo nie pracować. Pokolenie naszych rodziców czesto przeplacalo zdrowiem bycie pracownikiem roku, za co nawet glupiego dziekuje nie uslyszeli. Oni moga sobie pozwolic by prace miec lub pracy nie miec. Dziś tu, jutro tam. Moje pokolenie wieczny kierat, szkola- studia-praca-dom-rodzina-mieszkanie na kredyt. Rodzice to jedno ale trzeba pamietac, że sytuacja w kraju była zupelnie ina gdy sie rodzili, dorastali i wchodzili w dorosłosc. PS. Pokolenie mojej, o 9 lat starszej, siostry ma mniej wiecej takie zdanie o nas jak my o generacji Z...i ogolnie kiedys to były czasy a teraz czasów ni ma.

Odpowiedz
Udostępnij