Moja rodzicielka jest po operacji ręki.
Po wypadku trafiła do szpitala, gdzie lekarz upierał się, by rękę usztywnić, "bo nic innego nie da się z nią zrobić". Wizja niesprawnego kloca w roli jednego z górnych odnóży mocno podziałała na wyobraźnię mojej matki, bo równo godzinę później była już wypisana na życzenie i kierowaliśmy się do wyjścia, by przenieść ja do innego szpitala. Tuż przed drzwiami zaczepił nas Doktorek który był przyczyną tych przenosin.
- Wie pani, ja pani źle nie życzę, a chyba nie ma w kraju takiego lekarza, coby z tych drzazg znów rękę zrobił. - powiedział może nie najgrzeczniej, ale wtedy już wiedzieliśmy, że to nic osobistego. Pan po prostu ma taki styl bycia. Wszyscy jego współpracownicy nas o tym uprzedzali, a pacjenci psioczyli na niego jak na rzadkie kakao.
- Nic nie szkodzi. - odparła moja matka - Rozumiem, że jest pan bezsilny. W końcu nie każdemu rodzice kupowali klocki do składania, to i treningu brakowało. - tu muszę nadmienić, że faktycznie, ręka była "w drzazgach", a jej właścicielka cierpiała jak za cały naród. Mimo wszystko, oboje się uśmiechnęli i każde podążyło w swoją stronę, choć w czasie tej rozmowy pielęgniarki stojące niedaleko wstrzymywały oddech.
W połowie lutego mama przeszła dwie operacje, ręki nigdy nie będzie mieć tak sprawnej jak kiedyś, ale może nią ruszać i nawet używać pilota do TV. Niemal zapomnieliśmy już o całej sprawie z Doktorkiem ale...
Wczoraj mama dostała paczkę. W środku był list z gratulacjami i życzeniami powrotu do zdrowia i... zestaw klocków Lego. Wszystko to wysłał nam Doktorek, którego cały szpital uważa za dupka.
Polska służba zdrowia
A można wiedzieć co się stało, że ręka była z "drzazg".
OdpowiedzMama upadła na lodzie.
OdpowiedzCzyli okazało się, że chłop ma jednak klasę, i, jakby nie było, spore poczucie humoru. Większość lekarzy jakich znam po takiej uwadze, jak ta Twojej mamy, zapieniłoby się jak piwo po dodaniu cukru, i zionęło nienawiścią do końca życia. Że przy tym na głowie by stanęli, by "za karę" utrudnić życie "bezczelnemu" pacjentowi, chyba nie muszę nikogo przekonywać.
OdpowiedzOj co prawda, to prawda. To aż straszne jak lekarze zioną nienawiścią jeden do drugiego. Parę lat temu miałam mieć operację palca, ale najpierw jeździłam z rodzicami do kilku lekarzy na konsultację (pominę fakt, że co lekarz to inna diagnoza). Zdarzyło się i tak, że byliśmy dwa razy w jednym szpitalu ale u różnych lekarzy. Pielęgniarki poradziły nam wcześniej, żeby za żadne skarby się nie przyznawać, że byliśmy na konsultacjach u poprzedniego bo ten nas wyrzuci...
OdpowiedzTe klocki lekarz przysłał do rehabilitacji ;-). Spodobała mu się uwaga Twojej mamy ;-)
Odpowiedzswietna historia :)
OdpowiedzSpodobał się doktorkowi tekst rodzicielki i postanowił się podzielić klockami ;)
OdpowiedzSłodkie :-)
OdpowiedzFajnie. Pobawiłabym się Lego, choć ze mnie już stara krowa... ;)
OdpowiedzJa się bawię czasem z chrześniaczką i jej siostrą lalkami, a do najmłodszych (jak mnie oświecono) nie należę ;) Więc co tam, grunt to się dobrze bawić ;)
OdpowiedzMnie nikt klocków nie przyśle, bo w "drzazgach" miałem tylko nogę. Ale Wasz lekarz pokazał, że jednak potrafi się zachować.
Odpowiedzno cóż...bynajmniej macie darmowe klocki .. ;)
OdpowiedzBYNAJMNIEJ TO NIE PRZYNAJMNIEJ. Błagam, przestańcie tak mówić/pisać!
OdpowiedzBardzo lubię pozytywne historie o lekarzach. Zwłaszcza, że tym razem zakończenie było miła niespodzianką. Jak to jest, że zawsze, kiedy spojrzę na nick osoby, której historia mnie zaciekawiła, to jest to SS ;)?
Odpowiedzchyba powszechnie uważa się teraz chirurgów za palantów. to też chyba taki stereotyp.
Odpowiedzhmmmm no no, trafił swój na swego
Odpowiedz