Sporo ostatnio przygód z PKP - dorzucę więc swoje pięć groszy. Było to ponad 15 lat temu. Wracałem pociągiem z Zakopanego do Warszawy. Czasy studenckie, na ekspres nie było mnie stać - jechałem więc słynną "rzeźnią pospieszną", której pokonanie tej trasy zajmowało 9 nocnych godzin...
Pech chciał, że kiedy już szedłem na dworzec w Zakopanem - ubrany tylko w lekką koszulę, z plecakiem na plecach... - lunął deszcz. Deszcz - jak to w górach wczesną jesienią: nagły, mocny, ale dość krótki, tak że nawet nie zdążyłem wyjąć z plecaka kurtki przeciwdeszczowej. Kiedy doszedłem na dworzec już nie padało - ale ja byłem kompletnie przemoczony.
Była połowa września, pociąg był niemal pusty - szybko znalazłem wolny przedział, zadekowałem się w nim. Zmieniłem koszulę na suchą - ale niestety drugich spodni nie miałem (podarły się dwa dni wcześniej gdzieś na Zawracie...). Zostałem więc w mokrych... i - jak się łatwo domyśleć - kiedy zapadła noc i spadła temperatura, zaczęło mi się robić zimno.
Kiedy koło 22:00 (czyli po 2 godzinach jazdy) w przedziale pojawiła się pani konduktor (K), wywiązał się między nami następujący, jakże typowy dla PKP dialog.
(Ja): Czy mogłaby pani włączyć ogrzewanie w wagonie?
(K): Nie, nie mogę.
(Ja, zdziwiony): - Ale dlaczego? Przecież jest naprawdę zimno...
Czekałem na klasyczne wyjaśnienie typu "zepsuło się", ale usłyszałem coś zupełnie innego:
(K): Nie mogę, bo sezon grzewczy się jeszcze nie zaczął.
(Ja, naiwnie sądząc że życiem codziennym powinna rządzić logika): Proszę pani, myślałem że ogrzewanie włącza się nie wtedy kiedy jest "sezon grzewczy", tylko wtedy kiedy jest zimno...
(K, z wyraźnym oburzeniem): No co pan? Sezon grzewczy trwa od 1. października do 31. marca. I wtedy grzejemy. A we wrześniu nie. (Nota bene - do tego magicznego 1. października zostało wtedy raptem kilka dni).
(Ja, pół żartem): To znaczy, że jak w połowie marca zrobi się 20 stopni, bo przecież tak bywa, to i tak będzie pani włączać ogrzewanie?
(K, zgorszona moją ignorancją): Ależ OCZYWIŚCIE, że tak! Bo to będzie jeszcze sezon grzewczy!
Po czy przedziurkowała mi bilet i poszła. Marzłem do rana...
A "post scriptum" tej historii przeżyłem niecałe pół roku później, kiedy pod koniec marca jechałem z Warszawy do Zakopanego. Za oknem była wiosna, temperatura nawet w nocy nie spadała poniżej 10 stopni, ale był "sezon grzewczy", więc grzejniki w przedziałach były GORĄCE.
PKP
ja podróżuję osobowymi, jeżdżę na trasie Łódź-Kalisz. Mimo sezonu grzewczego w pociągach owych jest zawsze przeraźliwie zimno - po pierwsze z powodu nieszczelnych okien, po drugie dlatego, że zawsze, ale to zawsze grzeją tylko przez połowę drogi. Pośpieszne z kolei grzeją tak jak w Twojej opowieść - gorący marzec, ale ogrzewanie na fulla i gorzej niż w saunie. Ot, całe nasze PKP ;]
OdpowiedzA nie było w przedziale takiego pokrętła od temperatury ?
OdpowiedzZapewne było. Ale to pokrętło działa wtedy, kiedy ogrzewanie jest "centralnie" włączone. A jak nie jest - to możesz sobie kręcić...
OdpowiedzOd 1 października do 31 marca jest sezon grzewczy?? To po jaką cholerę grzeją teraz?! Jest maj za chwilę, a w niektórych pociągach jest ogrzewanie. Takie pierd.olenie!
OdpowiedzSzanowna Czytelniczko, zanim zaczniesz używać słów po które damy zwykle nie sięgają, zwróć proszę uwagę na drugie zdanie mojej historii. Brzmi ono (cytuję) "Było to ponad 15 lat temu." Być może WTEDY "sezon grzewczy" był kiedy indziej...
OdpowiedzNa szczęście na mojej trasie kursują już tylko szynobusy z ogrzewaniem i klimatyzacją. Jednak wspominając stare czasy wolę zimno w pociągu, niż grzać się przy starych grzejnikach czując spaleniznę od której zawsze boli mnie głowa.
OdpowiedzHmm... Dziwne. Kiedy ja jechałam w czerwcu (nie wiem czy ktoś z was pamięta, jak zimne były w zeszłym roku pierwsze czerwca)to ogrzewanie, właśnie ze względu na niską temperaturę, było maksymalnie odkręcone ;) Cóż, widocznie trafiłam na miłych i wyrozumiałych konduktorów ;)
OdpowiedzZmarzłeś pryszczaty frajerze, bo zgodnie z modną ostatnio tendencją: "ja, europejczyk", nie chciało ci się ubrać czegoś przeciwdeszczowego. Gotów jesteś oskarżyć nawet samego Pana Boga, że ci nie zapewnił w tym dniu stosownej pogody. Zmokłeś - zmarzłeś. Oskarżasz PKP i nawet przez te kilka zwojów mózgowych ci nie przeszło, że może ktoś inny, ktoś, kto ubrał się stosownie do pogody, po włączeniu ogrzewania na życzenie takiego oszołoma jak ty, narzekałby na nadmierny gorąc w przedziałach. Sezon grzewczy - normalne normy panujące wszędzie, bo w jakiś sposób trzeba dysponować ogrzewaniem - oznacza, że należy się liczyć z tym, że pociąg może być w danym okresie nieogrzewany, należy w związku z tym ubrać się stosownie. Ale mózg wyprany i niedorozwinięty na to nie wpadł. Skoro panu zimno, to bez względu na porę roku, należy włączyć ogrzewanie i oczywiście dodatkowo wziąć i wysuszyć PANU ubranie. Bo pan nie wpadł na to, że może być zimno i niekoniecznie muszą grzać w pociągu. Rozumiem również, że jadąc pociągiem w styczniu, w trzaskającym mrozie, jeśli zdarzy się awaria i pociąg stanie w szczerym polu, odcięty od prądu (więc bez możliwości grzania), PAN będzie się domagał ogrzania swojej szanownej d..y bez względu na wszystko. No bo jest sezon grzewczy. Pryszcze, co z was wyrośnie i jak będzie wyglądać Polska.. Boże..
OdpowiedzLekko po czasie odpowiadam. "Pryszczem" to byłem w czasach, kiedy Twoi rodzice się w piaskownicy bawili, więc bądź uprzejmy zachować minimum kultury, dziecko. A poza tym - przeczytaj, proszę, uważniej moją historię (czytanie ze zrozumieniem, to się w życiu przydaje, naprawdę), a dowiesz się, dlaczego przemokłem. Podpowiem - informacje znajdziesz w drugim akapicie tekstu. Dalej - było OBIEKTYWNIE zimno i nie byłem bynajmniej jedynym pasażerem, który tak uważał. I na koniec: nie "ubrać czegoś przeciwdeszczowego", tylko "ZAŁOŻYĆ...". Ubrać mogę siebie. Ubranie się zakłada. Pozdrawiam.
OdpowiedzKolejny dowód na to, że spółki publiczne czy też prywatno-publiczne nie są "firmami" w prawdziwym tego słowa znaczeniu - organizacjami, których celem jest ZARABIANIE PIENIĘDZY, działającymi zgodnie z prawami ekonomii (czyli m.in. że klient płaci za jakość usług). Wciąż nie wiem tylko, do czego tak naprawdę służą :P
Odpowiedz