Na fali opowiadań o szkole. Czas historii - około 20 lat temu.
W moim liceum swojego czasu stworzono 2 klasy o profilu biologiczno-chemicznym. Niestety miałem pecha i trafiłem do klasy ze "słabszymi" nauczycielami, o nieugruntowanej pozycji, bez większych osiągnięć uczniów.
Jednak obie klasy łączyła ONA - nauczycielka od fizyki.
Pani "psor" (na "proszę pani" nie reagowała - kiedyś sprawdziłem) w wieku przedemerytalnym, całe 3 lata nauki fizyki uczyła ze swojego zeszytu z zadaniami i rozwiązaniami do nich.
Co w tym piekielnego? Chyba się domyślacie. Każdy inny sposób rozwiązania zadania niż zapisany w jej zeszycie skutkował 0 punktami na sprawdzianie, kartkówce itp.
Ostatnio z ciekawości wszedłem na stronę swojego liceum (chciałem sprawdzić, z jakiego podręcznika będą uczyć sHITu).
Przy okazji zobaczyłem, kto obecnie zasiada w radzie pedagogicznej. Tak, ta pseudonauczycielka jeszcze uczy. Z całego serca współczuję uczniom, którzy na nią trafili.
PS. Po liceum dowiedziałem się, że "psorka" była z wykształcenia polonistką.
PPS. Kiedyś koledzy z klasy mojego młodszego kuzyna zaiwanili jej ten zeszyt. W końcu go oddali/podrzucili, bo przez 2 tygodnie nie mieli lekcji fizyki.
liceum
Z serca współczuję polonistce. A piekielna to była dyrekcja dając osobie bez odpowiedniego wykształcenia najtrudniejszy przedmiot. Szok!
Odpowiedz@Bubu2016: Nie napisałem tego w historii. Ta baba "uczyła" już fizyki dobrych 20 lat w tamtym momencie. Podejrzewam, że kiedy zaczynała pracę w tym liceum był jedynie wolny etat na nauczyciela fizyki i tak to się ciągnie do czasów obecnych.
Odpowiedz@Bubu2016: Zależy dla kogo - jak dla mnie fizyka jest łatwiejsza niż np. język polski, bo ma jakiś sens, a uczenie kogoś jak autor klucza widzi interpretację wiersza wykracza poza moje możliwości, nie potrafiłabym wyjaśnić komuś dlaczego jego wizja jest zła. W fizyce jak rozumowanie jest prawidłowo przeprowadzone to dojdziemy do tego samego wniosku, więc generalnie mózg się cieszy ;) Nie mogłaby uczyć fizyki bez żadnego papierka, musi mieć jakieś beznadziejne studia podyplomowe. Sama w to poszła, więc to tylko jej zła wola, że marnuje ludziom czas i jeszcze się błaźni, bo jak osoba z wykształceniem wyższym w ogóle może akceptować taką formę nauczania. Mi byłoby głupio. Nawet jakby mi kazano poprowadzić jakiś język polski, czy historię, z których jestem słaba, to jednak przeczytałabym podręcznik i próbowała coś od siebie powiedzieć.
OdpowiedzŻe też prukwa nawet backupu w postaci ksero sobie nie zrobiła...
OdpowiedzPo oddaniu zeszytu też nie mieli fizyki.
Odpowiedz@Error505: Tak długo jak "psorka" pracowała w szkole to i małpę dałoby się nauczyć fizyki. Tyle czasu wałkując te same tematy chyba coś zrozumiała.
Odpowiedz@AWOsms: Jeśli ciągle potrzebowała zeszytu to raczej nie.
Odpowiedz