Stworzyłem kiedyś piekielną sytuację.
To było dawno, za biednych studenckich czasów. Jechałem, a właściwie stałem w korku w moim czerwonym pocisku wdzięczne zwanym „Maluchem”. Ciepło - nawet gorąco, szyby otwarte, nie ma co robić, więc sobie dłubię w nosie. Dosłownie. No a jak się dłubie to i czasem się wydłubie. Tak też było u mnie. Wysłałem bezwiednie „urobek” przez okno, potem spojrzałem w lewo. Na szybie samochodu obok szczelnie zamkniętej z powodu zapewne działającej klimatyzacji coś zauważyłem. I jeszcze wzrok kierowcy, który robił zeza przyglądając się mojemu „podarunkowi”. Akurat się zrobiło wolne i odjechałem.
Dobrze, że tamta szyba była zamknięta. Dobrze, że tam nie jechał „kark” bo jak nic by mnie sflekował za pohańbienie jego cuda.
Tyle lat, a wciąż mi jakoś wstyd.
Samochody
Obawiam się, że to jedna z tych rzeczy, za które już zawsze będziesz się wstydzić ;)
Odpowiedz@Ohboy Bez przesady. Szkodliwość czynu uważam za znikomą.
Odpowiedz@Jorn: Nie o to chodzi. Ludzie mają tendencję do wstydzenia się najmniejszych żenujących sytuacji, o których nikt inny nie pamięta. Powstała na ten temat tona memów ;)
OdpowiedzRzeczywiście masz się czym chwalić wieśniaku
Odpowiedz