Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Tu autorka wyznania 88625 Minął rok: Pracodawca 1. Przez pół roku pracowałam…

Tu autorka wyznania 88625

Minął rok:

Pracodawca 1.

Przez pół roku pracowałam na umówię zlecenie. Miało to się zmienić po pierwszym miesiącu. Zawsze jednak było jakieś "ale". Miała być zmiana w strukturze firmy, więc chwilowo będzie zlecenie, aby ograniczyć koszty związane z badaniami lekarskimi. Powiedziałam okay. Zależało mi.

Podczas tego okresu pracy okazało się, że będę musiała mieć w styczniu operację przez którą nie będę mogła chodzić przez jakiś czas. Poinformowałam pracodawcę, że w po grudniu nie podpiszę nowej umowy, wyjaśniłam przyczynę. Umówiliśmy się, że zgadamy się rekonwalescencji. Wcześniej jednak mieliśmy dogadać warunki nowej umowy. Rozmowa skończyła się tym, że facet na mnie krzyczał, stwierdził, że moja praca nie jest tyle warta. Chciałam mieć płacone za nadgodziny (czasem nawet 40h) i godziny nocne. Stwierdził, że jest mega asertywny i nie da wejść sobie na głowę "ładnej dziewczynie". Po zakończeniu leczenia nie wróciłam.

Pracodawca 2.

Akcja trwa 1 tydzień. Załapałam się do cukierni na dział ciasta drożdżowego. Umówiłam się z pracodawcą na kwotę 3k/netto-zlecenie chociaż miałam pracować jak UoP, ponoć zlecenie wynikało z tego, że wielu nie dawało rady i odchodziło w pierwszym miesiącu (praca 6 dni w tygodniu, ta informacja wyszła w 1 dniu pracy).

Moim współpracownikiem okazała się kobieta, kilka lat starsza, bardzo miła. Przychodzi pewnego razu blada jak ściana, zajada tabletki z Ibuprofenem jak cukierki. Gnie się z bólu. Gdy upadła płacząc z bólu chciałam wzywać pogotowie albo zadzwonić do szefowej. Powstrzymała mnie i powiedziała "Tutaj tak to nie działa, szefowa każe wziąć więcej tabletek i robić". Tutaj włączyła mi się czerwona lampka, ale nie to nie. Nikogo na siłę nie będę uszczęśliwiać.

Na przestrzeni 3 kolejnych dni dowiedziałam się że w dni ustawowo wolne chodzi się do pracy, nie wolno wybierać wolnych dni i nadgodzin (nadgodziny nie są płatne). Po tygodniu dostałam umowę. Wzięłam ją do domu, przeliczyłam stawkę, skonsultowałam obliczenia z partnerem który jest księgowym. Kwota 3k nie wychodziła nawet pracując 6x w tygodniu po 8h. Poszłam do pracodawcy to wyjaśnić. Szefowa się zapowietrzyła i powiedziała, że w takim układzie z naszej współpracy nic nie będzie. Umowy nigdy nie podpisałam. Zgłosiłam ją do PIP.

Pracodawca 3.

Byłam tam zawrotny miesiąc. W cukierni na produkcji około 30 osób. Umowa zlecenie na pierwszy miesiąc potem miała być UoP, Kasa najniższa krajowa. Dostałam kolejną umowę zlecenie na 3 miesiące. Nie zgodziłam się.

Piekielności w zakładzie:

4 plastikowe szpatuły na cały zakład, czekanie w kolejce do miksera 35min - opóźnienie w produkcji. Brak wystarczającej ilości zdobników - pracownicy przynosili własne z domu, aby móc wykonywać pracę. Małe nóżki do owoców, ilość 4 na cały zakład. Chowaliśmy 2 za tablicą w naszym dziale bo były nam po prostu potrzebne przez większość dnia. Hitem była kobieta, która przynosiła własny nóż. Czasem brakowało połowy produktów i pytałam syna szefa co robić (on odpowiadał za moje zatrudnienie). Ja nie będę sama zmieniać przepisów, cukiernicy mnie odsyłali do niego. Odpowiedź " Ojej i co teraz".

Uratowała mnie Pani z innego działu wraz z trójką innych pracowników, myśleliśmy czym zastąpić półprodukt aby uzyskać podobny smak i taki sam kolor albo chociaż podobny do deserów tego samego typu.

Podsumowanie:

- Przez pracodawcę 1 wznowiły się moje zaburzenia lękowe.

- Pracowałam później jeszcze jako kelnerka. W pierwszy weekend kiedy były imprezy dostałam ataku paniki. Nagle pojawiło się 150 ludzi a to ponoć był lekki weekend. Odeszłam. Wtedy zaczęłam chodzić do psychiatry.

- Pomiędzy poszczególnymi pracodawcami robiłam jeszcze na swój koszt szkolenia cukiernicze. Nie pomogło to w znalezieniu niczego lepszego. Bo nie jestem "cukiernikiem z zawodu". Chciałabym dostać dolara za każdy ma razem kiedy słyszę ten tekst.

Teraz zatrudniłam się na cukierni w markecie. Na dziale 30+ osób. Najniższa krajowa. Jestem załamana.

praca

by ~SmutnaTorciara
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar pasjonatpl
8 14

Czytam te historie na piekielnych i zastanawiam się, gdzie jest ten rynek pracownika. Niby bezrobocie jest niskie, a z innych historii wynika, że znalezienie dobrego pracownika graniczy z cudem. Ale z takich historii jak ta wynika, że Januszexy cały czas mają się dobrze i Janusze swojej mentalności nie zmienią. Niby dużo się zmieniło, odkąd wyjechałem z Polski, a z takich historii wynika, że na rynku pracy niewiele. Może poza kilkoma branżami.

Odpowiedz
avatar googlewhack
7 9

@pasjonatpl Bo niemal nic się nie zmieniło. Januszexy są, a przy podwyżkach wszystkiego jest i będzie ich jeszcze więcej. Szybko po podjęciu swoich pierwszych prac zrozumiałam, że umowa zlecenie jest najgorszym złem jakie może istnieć właśnie ze względu na januszerkę. Nie, grafik nie jest elastyczny, nie, nie ustawiasz dni pod siebie- czyli zapieprzasz dzień w dzień, bez możliwości wzięcia dnia wolnego (bo kto za ciebie przyjdzie?), jak chorujesz to wielkie pretensje i w sumie nic oprócz nerwówki z tego nie masz. Szkoda zdrowia. Nigdy więcej na zlecenie. Jak Janusza nie stać na pracownika na stałe, bez wyzyskiwania go to niech zawija interes.

Odpowiedz
avatar Ohboy
7 13

@pasjonatpl: U nas mówi się o rynku pracownika tylko i wyłącznie dlatego, że robota niby jest. Niby, bo traktowanie jak widać.

Odpowiedz
avatar bazienka
3 5

@googlewhack: prawda, pracowalam parenascie lat na zlecenie z obietnicami UoP w roznych miejscach, jak poszlam do budzetowki, okazalo sie, ze ghdyby to byl od poczatku etat, to mialabym 15% dodatku do pensji :/ plus kwestia chocby zwolnienia lekarskiego w czasie pandemii, wielkie zdziwienie, ze tez potrzebuje cos zalatwic w urzedzie i potrzebuje dzien wolny itp.

Odpowiedz
avatar Honkastonka
2 4

@googlewhack zleceniówki mają dużo plusów pod warunkiem, że faktycznie pracodawca przestrzega zasad. Na kilka moich prac na zleceniu, tylko jedna firma jest uczciwa pod tym względem.

Odpowiedz
avatar digi51
3 5

@pasjonatpl: Wszystko zależy od branży. Są takie, w których pracodawcy zabijają się o pracownika, są takie, w których z łatwością można znaleźć tabuny chętnych na pracę za najniższą krajową.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
2 6

@googlewhack I to narzekanie na ZUS i podatki. Fakt, koszty są za wysokie i powinno się coś z tym zrobić, uszczuplić biurokrację, zreformować urzędy, żeby były bardziej efektywne itp. Ale postulat wolnorynkowców o zniesieniu obowiązkowych składek emerytalnych i na ubezpieczenie zdrowotne to byłaby katastrofa w kraju pełnym Januszy. Dlaczego? Bo oni twierdzą, że pracownik powinien sam decydować, co robić ze swoimi pieniędzmi, czy chce takiego zabezpieczenia czy nie. Tylko że to opiera się na naiwnym moim zdaniem założeniu, że to, co teraz pracodawca odprowadza na ZUS, wtedy pracownik dostanie do ręki i zdecyduje, co zrobić z tą kasą. Piękne założenie, ale w praktyce spowoduje wysyp Januszy, którzy będą pracownikom płacić tyle, co dotychczas (albo i mniej, jeśli zgodnie z postulatem ortodoksyjnych wolnorynkowców zniesie się płacę minimalną), ale pracownik sam będzie musiał sobie opłacić ubezpieczenie emerytalne i zdrowotne. Czyli go nie opłaci, a Janusz będzie zmieniał furę co roku, a 2 razy w roku będzie latał na urlop na Malediwy.

Odpowiedz
avatar Honkastonka
1 5

@pasjonatpl niestety trzeba mieć świadomość, że najniższa krajowa istnieje dlatego, że pracodawcy, gdyby mogli, płacili by nam mniej.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
9 9

@digi51 Mi się wydaje, że to wygląda tak. Jak dobry pracownik znajdzie dobrego pracodawcę, to jeden drugiego kurczowo się trzyma. A reszta pracowników albo godzi się na Januszex albo musi długo szukać. Ewentualnie mają szczęście i szybko znajdą dobrą pracę. Oczywiście mam na myśli dobrych pracowników. Problem pracy u Januszy biznesu to nie tylko kiepskie warunki pracy i zarobki. Praca w takich warunkach zwyczajnie wypacza mentalność pracowników. Coś o tym wiem. Jak znalazłem pracę w normalnym miejscu, to ciężko było się przestawić i zrozumieć, że mój przełożony to normalny facet i nie muszę się bać, jak chce ze mną rozmawiać.

Odpowiedz
avatar helgenn
8 8

@pasjonatpl: w punkt, jak przeszłam od Janusza do korpo i ktoś mnie za coś pochwalił to myślałam, że sobie jaja robi i zaraz wylecę. Największym komplementem jaki usłyszałam po roku pracy w Januszeksòw było "Gdybym nie był zadowolony z twojej pracy to przecież bym cię zwolnił"

Odpowiedz
avatar didja
6 6

@googlewhack: "umowa zlecenie jest najgorszym złem jakie może istnieć" Nieprawda. Umowa zlecenie jest bardzo dobrą umową. Jest to, zgodnie z nazwą, umowa na zlecenie czegoś - jednorazowej lub okazjonalnej usługi. Ale nie, nie można jej normalnie wykonywać i mieć na rękę kwotę zlecenia minus jedynie zaliczkę na podatek dochodowy, bez bujania się z zusem, bo tysiące przygłupów mimo ostrzeżeń PIP i innych urzędów podpisywało nielegalne zlecenia na regularną pracę w godzinach, miejscu wyznaczonych ściśle przez pracodawcę i pod jego nadzorem. Tak samo jak wszyscy artyści zostali ugotowani i teraz nie mogą sobie normalnie napisać piosenki, sprzedać namalowanego obrazu czy zrobić serii fotografii, bo tysiące osób przez lata podpisywało umowy o dzieło na sprzątanie kibli. Na co, pytam, na artystyczne uprzątnięcie gówna?

Odpowiedz
avatar didja
4 4

@pasjonatpl: Prowadziłeś w Polsce firmę? Popytaj księgowych, jaki to obecnie miód. A problem z pensją nie w tym, że Janusze zapłaciliby najchętniej zero, tylko że ludzie się na to godzą. Popytaj w branży wydawniczej - jak zarżnięto korektę, a redakcja i tłumaczenia ledwie zipią, bo ludzie godzili się na coraz bardziej absurdalne stawki, aż w końcu okazało się, że nie ma już komu pracować, bo za złotówkę za stronę przychodzili studenci, którzy nie znali podstaw ortografii i stylistyki. Doświadczeni pracownicy po prostu odeszli. Za każdym Januszem, który odwala manianę, stoi dziesięciu pracowników, którzy się na to godzili i legitymizowali jego działania.

Odpowiedz
avatar Jorn
0 0

@pasjonatpl Bo pracownik powinien jeszcze coś potrafić.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
1 1

@didja: Nie prowadziłem. Znam parę osób, które to robiły bądź robią, ale z własnego doświadczenia nie znam sytuacji. Wiem, że polskie przepisy są co najmniej niejednoznaczne, a urzędy często bardziej się skupiają na tym, żeby dowalić przedsiębiorcy, zrobić aferę z niczego, niż działać, jak są jakieś prawdziwe nieprawidłowości. Wiem, że koszty prowadzenia działalności, zwłaszcza teraz, są wysokie. Już wcześniej pisałem, że przepisy powinny być uproszczone, a biurokracja uszczuplona, żeby nie generować zbędnych kosztów. Wtedy składki mogłyby być mniejsze i bardziej by się opłacało prowadzić działalność. Zwróciłem tylko uwagę na to, że jedna z tez zwolenników całkowicie wolnego rynku opiera się na założeniu, które może okazać się błędne, bo zmiana prawa nie oznacza, że mentalność Januszy też się zmieni. Zgadzam się z psuciem rynku pracy przez samych pracowników, ale to nie zawsze jest takie proste. Czasami innej pracy zwyczajnie nie ma, a ktoś musi się utrzymać, nie może liczyć na czyjąś pomoc, aż znajdzie lepszą pracę, przekwalifikuje się, wyjedzie w inne miejsce i potrzebuje jakiejś poduszki finansowej, żeby utrzymać się do pierwszej wypłaty. Nie zawsze to jest takie proste. I dlatego państwo też powinno coś robić, żeby takim Januszom zwyczajnie nie opłacało się tak wyzyskiwać pracowników.

Odpowiedz
avatar bazienka
3 3

@didja: dokladnie, ja na zlecenie pracowalam w gastro, w pensjonacie, na infolinii, w informacji turystycznej, w sklepie, wykonywalam normalna regularna prace, ktora powinna byc na UoP, poki studiowalam to mi to pasowalo, bo w miare elastyczny grafik itp., ale po studiach to byl dramat zlecenia powinny byc jednostkowe, np. na jakis wyklad na konferencji, jednorazowa akcje, a nie prace codziennie w warunkach etatowych tylko niestety nadal pracownicy nic z tym nie robia i sie na to godza

Odpowiedz
avatar Face15372
1 1

@pasjonatpl: na stanowiskach, na których nie potrzeba szczególnych umiejętności nigdy nie będzie rynku pracownika. Przykra sytuacja, ale tak niestety jest. Umówmy się, że sprzedawca w cukierni, pomocnik, czy kelner, to funkcje, który może sprawować w zasadzie każdy, zatem chętni się znajdą prędzej czy później, a to z kolei powoduje, że warunki dyktuje silniejsza strona, w tym przypadku "pracodawca".

Odpowiedz
avatar Error505
1 1

@didja: A czy to nie jest przypadkiem tak, że podpisanie takiej umowy skutkuje traktowaniem jej jak umowy o pracę? I, że w takim razie w przypadku z pracodawcą 1 można się spokojnie upomnieć (mam na myśli sąd) o wypłatę za nadgodziny (bo zakładam, ze nie były oddane jako dni wolne). Zadaje się, że jest na to 3 lata. Przy okazji Pan asertywny by się przekonał co oznacza asertywność ładnej dziewczyny.

Odpowiedz
avatar Honkastonka
4 8

Koniecznie chcesz w tej branży pracować?

Odpowiedz
avatar Honkastonka
1 3

@Honkastonka ja nie wiem, czy tu przychodzą jacyś dziwni ludzie i po prostu walą minusy na ślepo? Bo tak, bo im się nudzi?

Odpowiedz
avatar bazienka
9 11

ja i tak jestem z ciebie dumna, ze nie pozwalasz sie tak traktowac, odrzucasz zlecenia, zglaszasz do PIP wyksztalcenie mozesz uzupelnic, sa pewnie jakies wieczorowe zawodowki czy technika :) albo Cosinusy, Atheneum czy cos podobnego

Odpowiedz
avatar helgenn
6 6

Moze jednoosobowa działalność i robienie ciast/tortów ozdobnych?

Odpowiedz
avatar Ohboy
9 11

@helgenn: Do tego trzeba mieć dużo kasy, żeby z niej żyć dopóki człowiek nie wyrobi sobie renomy. Znałam kogoś, kto się tym zajmował i na początku było bardzo słabo, ale tamta dziewczyna była bogata z domu, więc dla niej to nie był problem. To jest bardzo ciężki kawałek chleba, a konkurencja jest obecnie duża. No i oczywiście trzeba mieć umiejętność dekorowania (nie każdy cukiernik się na tym zna) + trzeba spełnić wszystkie warunki, aby faktycznie móc te ciasta sprzedawać. Patrząc na to, że autorka poszła do pracy za najniższą po prostu śmiem wątpić, że może sobie aktualnie pozwolić na podjęcie tego wyzwania.

Odpowiedz
avatar helgenn
2 2

@Ohboy: może poszałam od razu z tą działalnością, ale może choć da się tak dorobić. Bardzo dużo zależy od tego, gdzie autorka mieszka. Jeśli okolice dużego miasta to ludzie potrafią płacić krocie za zwykly domowy sernik. Albo może się zakręcić koło jakiś domów weselnych, to nie muszą być od razu torty z Elsą z Krainy Lodu

Odpowiedz
avatar Ohboy
0 2

@helgenn: Wiem, że ludzie sporo płacą za ciasta, ale właśnie dlatego konkurencja jest duża, zwłaszcza teraz. Ale fakt, można spróbować bez działalności, tylko i tak trzeba się zgłosić do sanepidu (bo ludzie to szuje i potrafią donieść, więc lepiej mieć wszystko załatwione od strony formalnej).

Odpowiedz
avatar digi51
3 3

@helgenn: Takich osób jest bardzo dużo, a teraz jeszcze konkurencję robi ą Ukrainki robiące to na czarno. Poza tym to wcale nie jest taki dochodowy biznes. Wystarczy policzyć. Składniki na dużą blachę najprostszego sernika to min.30zł, jeśli chcesz wziąć składniki dobrej jakości. Ok, przygotowanie nie trawa zbyt długo, nie licząc czasu pieczenia, serniki są dosyć proste. Taki sernik waży może z 2kg. 1kg sernika w niezłej cukierni to max.50zł, a większość ludzi raczej wybierze te tańsze, po 25-35zł. Więc w sumie dobrze będzie jak znajdziesz kogoś, kto blaszkę odkupi za 100zł. I ile takich osób da się znaleźć? Inne ciasta to też inna bajka, bo przygotowanie bardziej wymyślnych to 2-3h, a torta to już w ogóle.

Odpowiedz
avatar Ohboy
2 2

@digi51: Dlatego najlepiej robić te wymyślne torty, przy czym je się robi często i cały dzień. ;) Chętni na ciacho za 100 zł się znajdą, ale zdecydowanie nie można tego traktować jako stałego dochodu, tylko dorobienie sobie kilku/nastu zł. Dziewczyna, o które wspominałam, teraz się z tego utrzymuje, ale łatwo nie było.

Odpowiedz
avatar livanir
4 6

Taaaa... I to pracowników brakuje przez roszczeniowych młodych... Wiecznie braki kadrowe...

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
10 12

@livanir Wygląda na to, że ta roszczeniowość polega na tym, że młodzi pracownicy domagają się przestrzegania warunków umowy. Co za bezczelność. Może jeszcze wypłaty na czas?

Odpowiedz
avatar bazienka
7 7

@pasjonatpl: oooo jak widze w ogloszeniach "wyplata w terminie", to mnie pusty smiech ogarnia

Odpowiedz
avatar didja
11 11

Autorko, przede wszystkim gratuluję Ci wytrwałości w uczciwości "pracowej" i walki o swoje prawa. I dziękuję Ci za tę postawę, choć mam świadomość, że nie jest Ci łatwo. Czy dobrze rozumiem, że cukiernictwo jest Twoją pasją, w której szkolisz się na kursach, ale nie masz dyplomu zawodowego cukiernika i przez to jesteś dyskryminowana? Jeśli tak - czy myślałaś o weekendowych szkołach typu Cosinus, które dają taki papierek? Chyba że zależy Ci z jakiegoś powodu na klasycznych papierach mistrzowskich? A nie myślałaś o własnej działalności? Moja znajoma pracuje w jednej z sieciówek na innym etacie (jest już nawet wysoko w lokalnej hierarchii tej firmy), ale hobbystycznie piecze torty na zamówienie, ma swoją stronę czy profil na FB i coraz więcej zamówień. Teraz dla początkujących są preferencyjne ZUS-y, można też starać się o dotację na rozpoczęcie działalności, chociaż to ostatnie zależy od miejscowości - nie wszędzie da się łatwo załapać na pieniądze. A "rada" szefa nr 2 to prokurator. Ibuprofen mimo skuteczności jest dość toksyczny, zwłaszcza uszkadza żołądek, a przy takim stresie, jaki miała Twoja współpracownica, wrzody żołądka to najłagodniejsze powikłanie przedawkowania ibuprofenu.

Odpowiedz
avatar minus25
0 0

Rynek pracownika jest dla elitarnego grona, dla wyspecjalizowanych pracowników IT, dla specjalistów spawania głębinowego na szczytach alpejskich z licencją na zabijanie, ewentualnie dla Supervisor Advisor Ultra Pro Maganerów w korporacjach. Dla szarego człowieka jest stawka minimalna, wieczna umowa zlecenie i luj w pupę.

Odpowiedz
Udostępnij