Na początku pragnę zaznaczyć, iż ten tekst nie ma na celu krytykować ani obrażać czyiś uczuć lub poglądów religijnych, a jedynie przedstawić moje doświadczenia na tym polu.
Moi rodzice byli religijni choć nie do przesady. Zawsze co niedziela i w święta do kościoła. Babcia, która razem z nami mieszkała dodatkowo uczęszczała na wszelkiego typu różańce, roraty, drogi krzyżowe itp. Mnie od dziecka też ciągali do kościoła, czasem z rodzicami, czasem z babcią. Tyle że dla mnie to byłą tortura. Nigdy tego nie czułam. Rodzice i babcia wielokrotnie mi tłumaczyli że „Bozia patrzy i trzeba chodzić”, „Tak trzeba”, „Jak to tak nie odwiedzić Boga raz w tygodniu?”, „Jak będziesz niegrzeczna to Pan Bóg się pogniewa i trafisz do piekła”. Niby nic takiego strasznego, ale w świecie 4-7 latka ma to inny wydźwięk.
Dobrze pamiętam jak bodajże w 2 klasie szkoły podstawowej na religii był temat stworzenia człowieka, nie pamiętam teraz czy poruszony przez kogoś a propos homilii wygłoszonej na mszy niedzielnej czy temat z katechizmu. Jednak Pani Katechetka zaczęła nam opowiadać dobrze znaną wszystkim historię o stworzeniu człowieka, w pewnym momencie podniosłam rękę i się zapytałam jak to możliwe skoro pochodzimy od małp, a ewolucja człowieka trwała o wiele dłużej (zawsze lubiłam programy Discovery i tym podobne). Katechetka na to odpowiedziała coś w stylu „ Dziecko kto ci takich kłamstw naopowiadał? Czy ty widziałaś u kogoś z nas albo u swoich dziadków ogon jak u małpy? Lepiej się już nie odzywaj.” Przez parę następnych dni cała klasa miała mnie za kłamczuchę i przezywali mnie od małp.
W okolicach bierzmowania dałam się namówić na oazę, cóż, 2 moje najbliższe przyjaciółki zaczęły tam uczęszczać, mówiły ze jest fajnie miło itp. Spróbować nie zaszkodzi. Wytrwałam 4 miesiące tyle co do bierzmowania. Plus był taki, że jako członek oazy byłam zwolniona z egzaminu z modlitw/ katechizmu przed bierzmowaniem. W każdym razie czułam się jak na spotkaniach sekty. „Tylko jedna jest prawda i należy ona do Boga, a każdy kto śmie choćby myśleć inaczej będzie potępiony.” Tym zdaniem można podsumować treści, które mam przekazywano na oazowych spotkaniach. Miało też być miło i przyjaźnie prawda była taka, że to była jedna z najbardziej fałszywych i dyskryminujących społeczności z jakimi się spotkałam.
Szkoła średnia. Potrzeba 18 lat aby się wypisać z religii, chyba że rodzic ci podpisze. U mnie ta druga opcja była niemożliwa, po każdej prośbie następowała odmowa, wielka awantura pod hasłem „Nie tak cię wychowaliśmy” oraz rozległe kary i zakazy zwane szlabanem. Katechetka ze szkoły średniej potrafiła puścić film o „leczeniu” homoseksualnych osób niczym osób umysłowo chorych w 19 /20 wieku. Głosić, że każda kobieta w sukience/spódniczce powyżej kolana trudni się najstarszym zawodem świata i nie należy się jej żaden szacunek. Że źle jak mężczyzna zgwałci kobietę, jednak gdy ta miała na sobie nieprzyzwoity strój (patrz poprzedni przykład) to mężczyzna nie ponosi winy. Że poronienie to zabójstwo. Na początku wdawałam się z nią w dyskusje/ kłótnie które oczywiście skutkowały uwagą o pyskowaniu, ta awanturą w domu i szlabanem.
Do tej pory mam jakiś uraz i niechęć do wszystkiego co z religią związane.
religia
Mam szczerą nadzieję, że te wszystkie negatywne rzeczy się nie wydarzyły. Trudno mi sobie wyobrazić, jak bardzo niedokształcone i/lub ignoranckie były osoby wygłaszające i stosujące takie bzdury. I nie, nie uważam, że jest to niemożliwe, ale na prawdę wolałbym, że by to nie była prawda.
Odpowiedz@kartezjusz2009: Niestety. W drodze mojej edukacji spotkałąm wielu katechetów ksiezy czy też zakonników ... takie środowisko. Wielu z nich było naprawdę wyrozumiałych i nauczyło mnie szanowac poglądy innych nawet gdy są różne od moich poprez szanowanie mojego zdania odbiegającego od ogólnie przyjętego dogmatu wiary. Jednak opisane przeze mnie przypadki niestety sa prawdziwe i mcno się odcisneły w moim podejściu do tematu religi.
Odpowiedz@kartezjusz2009: co ciekawe, osoby duchowne w większości prowadzą zupełnie sensowne zajęcia (jedni lepsze, inni gorsze), natomiast trudno spotkać świeckiego katachetę, który nie byłby szurnięty i nie wygłaszał jakichś własnych mądrości, sprzecznych nie tylko z nauką, ale i z katechizmem
Odpowiedz@kartezjusz2009: Mi się kiedyś trafił podobny ksiądz w liceum, więc niestety, ale nie jest to takie rzadkie. Na szczęście był u nas tylko przez chwilę, na praktykach (chyba?), i całą klasą stawialiśmy opór bzdurom, które wygadywał, ale nie zmienia to faktu, że gadał takie rzeczy. I podejrzewam, że na mszach robił to samo... (ale żeby nie było, pozostali byli raczej fajni, a najfajniejsza była siostra zakonna w podstawówce, cudowna kobieta.)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 listopada 2022 o 17:26
@Crannberry: No, ja spotkałam fajną katechetkę w gimnazjum. W sumie jak o niej pomyślę to mi jej strasznie szkoda, bo była naprawdę miła, sympatyczna, wyrozumiała i starała się wchodzić w dyskusję z uczniami. Niestety, uczniowie w moim gimie były niezłym bydłem, ona nie miała siły przebicia, w dodatku miała czwórkę dzieci i figurę gruszki, w związku z czym ciągle śmiano się z niej, że jest pewnie w ciąży i, o zgrozo, te podśmiechujki u uczniów podkręcali niektórzy nauczyciele.
Odpowiedz@kartezjusz2009: Ja się niestety pod historia mogę podpisać, chociaż może na tak skrajne przypadki trafiłam dwa razy (raz wikary, raz katachetka w liceum,która gdy wypisałam się z religii zaczepiała mnie na korytarzu i mówiła, że spłonę w piekle). Nigdy nie spotkałam dobrej osoby duchownej/katachety. Dyskusje z nimi o Bibli sprowadzały się do tego, że to wszystko metafora i nie można brać tego dosłownie i jednocześnie twierdziły, że ewolucja to tylko teoria, więc nie jest prawdziwa. Jak w przedszkolu powiedziałam, że Bóg nie może być w chmurach, bo nie ma tam tlenu (uwielbiałam ksiazki o kosmosie dla dzieci), to moja mama została wezwana na dywanik, co ja opowiadam. W gimnazjum ksiądz jak się mu tylko powiedziało nie, wystawiał szmaty. Miałam same 5 i 6 i jedna 3 z religii, która na szczęście jeszcze wtedy nie była liczona do średniej. W liceum, jak wspomniałam, babka była oderwana od normalnego życia. Geje, związki poza małżeńskie, ateiści, świadkowie Jehowy to wszystko zło wcielone. Podobno puściła też film antyaborcyjny, który jest od dawna znana propagandówka i starała się wmówić licealistom, że tak to wszystko się odbywa i po tym Bóg karze brakiem dzieci. Z praktyki pozaszkolnej- proboszcz zrobił sobie 2 dzieci, w mojej rodzinie jedna ciotka miała "przyjaciela" księdza. Inny chciał od mojej babci 1000 zł za otwarcie bramy, abyśmy mogli przenieść grób pradziadków do grobu rodzinnego. Inny odmówił udzielenia rozgrzeszenia mojemu narzeczonemu, bo mieszkał ze mną na studiach i powiedział, że dostanie rozgrzeszenie jak się ze mną ożeni, bo skoro stać go na mieszkanie z dziewczyną, to na ślub też, a byliśmy wtedy na 1 roku studiów i jakieś 10 miesięcy razem.
Odpowiedz@Habiel: Na prawdę przykro mi się tego słucha. Z dwóch powodów. Po pierwsze z ignorancji czy braku wiedzy osób oficjalnie nauczających stanowisko Kościoła, a w rzeczywistości zaprzeczający temu, czego tak na prawdę naucza Kościół. Po drugie z - bardzo często wynikającego z poprzednio - karykaturalnego spojrzenia na Kościół i jego nauczanie. Przykładowo, brak rozgrzeszenia nie powinien być łączony z brakiem pieniędzy na ślub, ale z niewypełnieniem warunków spowiedzi. I tak jak napisałem wcześniej: bardzo bym chciał, żeby to nie była prawda. I jeśli jest coś, co mógłbym wyjaśnić bądź jakoś naprawić, Habiel, to daj mi proszę znać.
Odpowiedz@kartezjusz2009 nie przezywaj
OdpowiedzMam podobne doświadczenia. Jak byłam dzieckiem to rodzice wypychali mnie do wszelkich możliwych aktywności religijnych, od dziecięcych kół różańcowych, przez chórki kościelne do działalności w ramach szkolnego Caritasu. Opcja wypisania mnie z lekcji religii w ogóle nie wchodziła w grę. Chodziłam na to wszystko z uczuciem przymusu, że tak trzeba i wszyscy w naszej rodzinie tak robią, bo chłopcy są ministrantami, a dziewczynki chodzą na koło różańcowe i śpiewają. Teraz jestem po 30stce i dopiero 2-3 lata temu do moich rodziców wreszcie dotarło, że mam negatywny stosunek do kościoła i nie będę uczestniczyć w życiu religijnym wspólnoty tak, jak oni sobie to wyobrażają. Wiem, że czeka mnie w przyszłości batalia o chrzest dziecka, chciałabym dokonać apostazji, ale na razie powstrzymuje mnie obawa, że obydwie babcie dostaną zawału i to dosłownie :) Ludziom którzy nie wychowali się w małych wiejskich społecznościach może się to wydawać śmieszne, ale presja rodziny i otoczenia jest naprawdę ogromna. Ja tego nie odczuwam, bo wyprowadziłam się z domu 16 lat temu, ale moi rodzice ciągle muszą wysłuchiwać od rodziny, jaka nie jestem zła a oni są współwinni bo tak mnie wychowali.
Odpowiedz@Jia: Ha ha, ja się niedawno dowiedziałam, jaka zła i wyrodna córka jestem, bo nie odwiedzam matki, tylko na święta przyjadę, a ostatnio i to nie - oczywiście to nieprawda, bo bywam w domu rodzinnym bardzo często, w zasadzie co dwa tygodnie, czasem nawet co tydzień jak czas pozwoli, ale dla "wiejskich komentatorów" nieobecność w niedzielę w kościele oznacza, że "o matce starej całkiem zapomniała". Nie mieści się w głowie, że można być w domu i nie pójść do kościoła (piekło i szatani!).
Odpowiedz@marcelka: to moja babcia uważa, że kiedy przyjeżdżam do rodziców w odwiedziny i nie wstaję w niedzielę rano żeby iść do kościoła, to moi rodzice, zwłaszcza tata powinni mnie siłą wyciągnąć z łóżka i zmusić, żebym poszła z nimi :D I potem zmywa mojemu tacie głowę pod kościołem, w obecności świadków, że jak on może pozwalać, żebym mu taki wstyd robiła :D Mam 34 lata...
Odpowiedznajlepsza opcja by zniechecic dziecko do wiary to zmuszac do chodzenia do kosciola i na religie mnie zmuszal ojciec, przewrotnie, bo sam antyklerykal a w kosciele siadalam na chorze i czytalam ksiazki, bo mi sie nudzilo
OdpowiedzNic mnie tak nie wyleczyło z kosciola jak prestizowe, katolickie liceum. Tam zrozumialam, ze to jest totalne zakłamanie. Ale katolicka rodzina, awantury o slub i wychowanie zrobiły swoje. Dopiero po 30 po prostu zupelnie przestalam chodzic, a rodzice pytac.
Odpowiedz@kurkaxkurka: No patrz, coś w tym jest, bo mnie też takie liceum wyleczyło. A wcześniej taka gorliwa byłam - msze, nabożeństwa, oaza, szkołę też sama sobie wybrałam. Skończyłam szkołe i skończyłam z kościołem. A rodzice odetchnęli z ulgą. Ślubu kościelnego nie mam, dziecka nie ochrzciłam.
OdpowiedzCóż, przykro mi że masz takie doświadczenia. Też pochodzę z religijnej rodziny, sama jestem wierząca choć nie tak mocno jak moja rodzina. I spotkałam na swojej drodze wiele osób wierzących a przy tym normalnych (czyli np biblijne stworzenie świata nie wyklucza teorii ewolucji, homoseksualizm to nie choroba a aborcja to nie jest kwestia zero-jedynkowa). Oczywiście zdarzają się też przegięcia, ale każdy ma przecież prawo mieć swoje pasje /poglądy. Jak ktoś kocha sport i trenuje kilka razy w tygodniu to jest normalne, człowiek z pasją, ale jak ktoś ma potrzebę duchową się pomodlić czy pójść w tygodniu na mszę to już dewocja. O ile nikt nikomu nie próbuje na siłę w upierdliwy sposób narzucać swoich poglądów to niech każdy żyje jak chce
Odpowiedz@KlonowyLisc: "sama jestem wierząca choć nie tak mocno jak moja rodzina." Otóż - mylisz się. Nie można być wierzącym bardziej, lub mniej. Tak jak nie można być trochę w ciąży, lub mieć lekkiego syfa. Albo się wierzy - albo nie. Ty zaś sądzisz, że im ktoś częściej lata do kościoła - tym jest bardziej wierzący. No! W Kościół - może tak. Ale na pewno nie w boga. "biblijne stworzenie świata nie wyklucza teorii ewolucji" Mylisz się po raz drugi. Wyklucza! Ponieważ-gdyż, Biblia, czyli Pismo ŚWIĘTE dokładnie opisuje dzieje stwarzania, krok po kroku. Począwszy od stworzenia naszego Świata, poprzez stworzenie wszystkich rodzajów roślin, zwierząt wodnych, lądowych i latających, na stworzeniu człowieka w ogrodzie EDEN skończywszy. Nie ma tu miejsca na żadną teorię ewolucji, która po dziś dzień jest tylko TEORIĄ, nadal niczym niepotwierdzoną, mimo usilnych starań i licznych oszustw (np. "brakujące ogniwo"). A Kościół chciałby zjeść ciastko - i mieć ciastko, czyli, by wilk był syty i owca cała. Tak się, niestety, nie da. "jak ktoś ma potrzebę duchową się pomodlić" ...to się może modlić w każdym możliwym miejscu i czasie, niekoniecznie w kościele. Cytat biblijny... "5 Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. (...) 6 Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie. 7 Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo1 będą wysłuchani. 8 Nie bądźcie podobni do nich! Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, wpierw zanim Go poprosicie." "...niech każdy żyje jak chce." Mylisz się po raz trzeci. Jeśli uważasz się za osobę wierzącą, masz żyć tak, jak ci nakazuje Pismo Święte. Tyle, że Kościół katolicki z Pismem Świętym niewiele ma wspólnego. Dlatego naucza różnych głupot i bzdur, które do prawdziwej religii mają się nijak. Toteż dziwi mnie, gdy zdrowy, inteligentny, myślący człowiek bezkrytycznie daje im wiarę. Więc, owszem, "trenowanie kościoła" kilka razy w tygodniu nie jest pasją, bynajmniej, tylko dewocją właśnie.
Odpowiedz@KlonowyLisc: Ja też zawsze o tych strasznych katechetach czytam ze zdumieniem. W swojej edukacji miałam 5 katechetów (w tym 3 księży) i wszyscy byli normalni, a trzech było naprawdę fajnych, ze świetnym podejściem. Byłam w życiu na że dwóch spotkaniach Oazowych i niewiele już pamiętam, ale pamiętam, że czułam się tam świetnie i byli to fajni ludzie. Chodziłam na majówki rowerowe, różańce itp., zawsze fajnie było. Zawsze się zastanawiam, jak to jest, że jedni trafiają wyłącznie na złych księży i katolików, a niektórzy jedna czasem na dobrych Teraz trzymam się dominikanów i Szóstaka na YT.
Odpowiedz@Armagedon: "Toteż dziwi mnie, gdy zdrowy, inteligentny, myślący człowiek bezkrytycznie daje im wiarę." A kto ci powiedział, że zagorzały katolik to inteligentny i myślący człowiek? Ci myślący - już dawno wypięli się na Kościół. Ci, którym myślenie włącza się od czasu do czasu, są niezdecydowani. Chcieliby palić panu bogu świeczkę - i diabłu ogarek. Nie mogą się zdecydować, czy wyrwać korzenie z katolickiej gleby, bo może jednak bozia istnieje, więc do kościoła chodzą na wszelki wypadek. Tych jest najwięcej. Pozostałe, fanatyczne extremum nie myśli - bo to boli. Tym można wcisnąć każdą ciemnotę, łykną wszystko. SBSOLUTNIE wszystko, byle powiedział to proboszcz na sumie, lub katechetka na religii. Tak że, nie dziw się swoim minusom. Nikt ci nie odpowie na twój komentarz. Argumentów brak, poszukać się nie chce. A wciśnięcie minusa jest takie proste.
Odpowiedz@Bedrana: Argumentów brak, ponieważ Armagedon nie odnosi się do faktów, ale jego wyobrażenia o Katolicyzmie. Przykładowo, pierwsze dwa wyniki z Google o nauce Kościoła dotyczące stworzenia świata to Wikipedia i praca naukowa: https://apcz.umk.pl/PCh/article/view/PCh.2011.004/209 https://pl.wikipedia.org/wiki/Stworzenie_%C5%9Bwiata_(katolicyzm)#Biblia_a_nauka Jeśli uważasz, że Katolicy to tylko niemyślący ludzie, to postaraj się znaleźć rażące błędy logiczne w tej publikacji. Chętnie się dowiem, czy i jaka jest luka w nauczaniu Kościoła o początkach czasu.
Odpowiedz@KlonowyLisc: “sama jestem wierząca choć nie tak mocno jak moja rodzina.” To tak jakby napisac “sama jestem w ciazy, choc nie tak mocno jak moja siostra/kuzynka”. Chyba chodzilo Ci o stopien praktykowania religi, a nie o wiare? :D Wiare albo sie ma, albo nie. Bo czy mozna wierzyc w Boga, ale tylko w 10% czy 90% ?
Odpowiedz@Bedrana: Szkoda, ze w Polsce istnieja glownie koscioly katolickie. Nie mam z nimi dobrego doswiadczenia :( Od wielu lat chodze do chrzescijanskiego, protestanckiego kosciola i moje doswiadczenie jest zupelnie inne niz mialam w kosciele katolickim. Powiedziwszy to, mam nadzieje, ze chrzescijanie wiedza, ze wiara w Boga nie musi miec nic wspolnego z religia czy chodzeniem do kosciola. Bog jest wszedzie, nie trzeba Go co niedziela “odwiedzac” w kosciele :)
Odpowiedz@Hunter94558: Odwiedzanie Go co niedzielę w kościele jest wyrazem wiary w Boga i jedności ze wspólnotą. Sam Jezus nakazał spotykać się na "łamaniu chleba" (np. Łk 22,19) i w swojej mowie eucharystycznej wspomniał o tym, że "Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne" [J 6,54]. Później zostało to również potwierdzane w mowie (np. 1 Kor 11,24) i czynach (np. Dz 2,42). Dlatego też eucharystia jest nieodłącznym elementem okazywania wiary w Boga Chrześcijańskiego.
OdpowiedzJa przez 11 lat "katechizacji" nie spotkałem ani jednego takiego czuba, a i tak mam uraz i niechęć do wszystkiego, co związane jest z religią. Wystarczy do tego uświadomienie sobie sprzeczności religii z logiką.
Odpowiedz" pewnym momencie podniosłam rękę i się zapytałam jak to możliwe skoro pochodzimy od małp. Katecheta na to odpowiedziała coś w stylu „ Dziecko kto ci takich kłamstw naopowiadał?" W sumie to miała rację, bo nie pochodzimy od małp, tylko mamy wspólnego przodka. Ale ten tekst przekonał mnie, że ta historia nie mogła się wydarzyć. Nawet najbardziej wiejski, zabobonny proboszcz Ci nie powie takiego farmazonu.
Odpowiedz@minus25: A ostatni wspólny przodek takiego np. szympansa i człowieka to co, może nie należał do małp wąskonosych?
Odpowiedz@minus25: Na twoim przykładzie wyraźnie widać, jak "nauki kościelne" zryły ci beret. "nie pochodzimy od małp, tylko mamy wspólnego przodka." Powiedz mi minus, jak osoba, która twierdzi, że wierzy w boską moc sprawczą, może wygłaszać takie kretynizmy? Przecież dostęp do Biblii masz? Przeczytaj, chłopcze, z uwagą i zrozumieniem Księgę Rodzaju - to będziesz wiedział, co ma na ten temat do powiedzenia twój(?) bóg. No chyba, że ostatnio Kościół odrzucił Pismo Święte jako niezgodne z "nauką Kościoła" i uznał je za zbiór legend, mitów i anegdot, niemających nic wspólnego z prawdziwą religią? Wcale by mnie to nie zdziwiło. A tak z ciekawości. Jak wyglądał ów przodek, od którego, rzekomo, pochodzi i człowiek i małpa? I skąd się, kuźwa, ten przodek wziął? Są na to jakieś dowody? Jakieś skamieniałości, na przykład? Bo z tego co wiem - to nie ma.
Odpowiedz@Armagedon: xDDDDD
Odpowiedz@Armagedon: błagam przestań komentować po wciągnięciu paru kresek
Odpowiedz@minus25: Widzę, koleś, że Armagedonka skutecznie zamknęła ci buzię, bo stosujesz "argument" typu "a u was murzynów biją". Odpowiedz dziewczynie wyczerpująco na pytania, które ci zadała i temat się zamknie. Sama jestem ich niezmiernie ciekawa.
Odpowiedz@Bedrana: Ale dlaczego mam odpowiadać na pytania dotyczące biblii, skoro Armagedon jak zwykle z palca wyssała pomysł, że jestem jakimś gorliwym katolikiem? Nie stosuję argumentu "u was murzynów biją", tylko "Armagedon się odkleiła". Jak już się czepiasz, to czepiaj się celnie. Z tego co wiem to tylko niektóre, bardzo ekstremalne odłamy chrześcijaństwa interpretują biblię wyłącznie dosłownie, a nie jeden papież wypowiadał się "na tak" o ewolucji itd. A na pytania "jak wyglądał przodek ludzi" to chyba nikt, kto miał podręcznik do biologii w 6 klasie nie powinien zadawać na poważnie.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 listopada 2022 o 9:11
We wszystkich kościelnych indoktrynacjach najbardziej raził mnie zawsze brak tolerancji i otwartości na inność. Dorastałam w przeciętnie religijnej rodzinie, chodziłam do kościoła, na religię, byłam harcerką (to też często kręci się wokół lokalnej parafii). Nie mogłam znieść pogardy dla wszystkiego, co jest "niezgodne z nauką kościoła" i swoistego poczucia wyższości z racji "bycia wierzącym".
OdpowiedzJa przez całe gimnazjum byłam szykanowana i obrażana bo moja rodzina jest niewierząca. Oprócz niemiłych tekstów ze strony dzieciaków byłam też prześladowana przez katechetkę. Początkowo nie chciała wierzyć, że pochodzę z niewierzącej rodziny i nie mam chrztu (wg niej było to kłamstwo i że kłamię, żeby popisywać się przed rówieśnikami). Potrafiła np. zaczepiać mnie na przerwach w okresie świątecznym i pytać jak się czuję z tym, że nie mogę uczestniczyć w takich fajnych obchodach i co myślę o moich rodzicach, którzy skazują mnie na smutek. Pojawiały się oczywiście teksty o piekle, szatanach i innych (w sensie, że nie wierząc narażam się na opętanie). Raz interweniowała u dyrektora szkoły bo miałam CZELNOŚĆ zgłosić się do udziału w wycieczce do Krakowa. Ona miała być jednym z opiekunów, w planie wycieczki było zwiedzanie świątyń i jakichś rzeczy związanych z papieżem. Pani katechetka była przekonana, że jadę na tę wycieczkę tylko po to, żeby "robić sobie żarty". Nie wiem, myślała chyba, że zabiorę ze sobą benzynę i będę chciała spalić każdy napotkany kościół ;-) Na wycieczkę ostatecznie nie pojechałam bo po rozmowie z mamą stwierdziłam, że po co? Na pewno słuchałabym dziwnych uwag od pani katechetki co zabierałoby mi frajdę z wyjazdu. Zanim ktoś się przyczepi - nie miałam z nią żadnych zajęć bo nie chodziłam na religię z oczywistych względów. Jedyny kontakt z nią miałam na przerwach albo na zastępstwach za innych nauczycieli. Byłam jedyną osobą z mojej klasy, która na religię nie chodziła i p. katechetka była bardzo ciekawa dlaczego i od początku roku szkolnego próbowała ze mną dyskutować i przekonywać mnie, żebym na zajęcia jednak chodziła. Ja nie chciałam i miałam ją ogólnie w dupie, wtedy zaczęły się szykany. Moi rodzice reagowali na niektóre jej wybryki (nie o wszystkim im mówiłam). Ale zarówno dyrekcja jak i moja wychowawczyni nie bardzo chcieli cokolwiek robić w tej sprawie. Zareagowali natomiast gdy pewnego dnia odpyskowałam pani katechetce. Nie pamiętam co jej dokładnie powiedziałam, ale jednym ze słów było "odpier***** się". Oczywiście była wielce oburzona, że śmiem się od niej tak odzywać, do mojej mamy zadzwoniła wychowawczyni z wiadomością, że stosuję wulgarny język w stosunku do KATECHETKI, no olaabooogaaaaa, co za patologia. Moja mama nie polepszyła sytuacji bo powiedziała, że katechetka zasługuje jeszcze na plaskacza za szykanowanie mnie :)))
Odpowiedz@Pantagruel: Nareszcie jacyś rozsądni rodzice. Czuję się podbudowana ich postawą. A ciebie podziwiam za stanowczość. A także za to, że nie chodziłaś nikomu chlipać w mankiet, jaka to jesteś biedna i nieszczęśliwa, bo cię w szkole prześladują. Założę się, że nie masz żadnej traumy. A może jednak się mylę i katechetka zniszczyła ci życie?
Odpowiedz@Armagedon: Traumy nie mam. W gimnazjum nabijanie się i szykany mnie po prostu irytowały (w takim sensie, że ktoś znowu zawraca mi gitarę swoim pierdzieleniem), gorzej było wcześniej w podstawówce. Wtedy często wracałam ze szkoły z płaczem albo w złym humorze, bo dzieci się ze mnie nabijały. Szczególnie w okolicach 3 kl. gdy są komunie. Rodzice tłumaczyli mi, że komunię obchodzą ludzie wierzący i o co w niej chodzi. Nie miałam do nich żadnych pretensji, że np. koledzy dostają prezenty a ja nie (co było argumentem nr 1 wojujących wierzących - moi rodzice to bestie i znęcają się nade mną bo nie dopuszczają mnie do komunii i nie dostanę prezentów ;)). Ta katechetka jednak utwierdziła mnie w mojej niechęci do "przedstawicieli" wiary - katechetów, duchownych itp. Pochodzę z małej miejscowości, księża są ważniejsi od burmistrza i wtrącają się we wszystko, przez lata moja rodzina była przez nich "wyklęta". Szczególnie jeden proboszcz odwalał wiele chorych akcji - m.in. próbował wymusić zwolnienie mojej mamy ze szkoły gdy ta sprzeciwiła się pracującej tam katechetce, odmówił świeckiego pogrzebania mojej babci na cmentarzu (mimo, że nie miał do tego prawa). Do samych osób wierzących nic nie mam, nie obchodzi mnie czy ktoś wierzy czy nie o ile nie próbuje przekonywać mnie do swoich wierzeń i zasad. I nie uważam, że wypłakiwanie się w rękaw z powodu prześladowań to coś złego.
Odpowiedz@Pantagruel: "I nie uważam, że wypłakiwanie się w rękaw z powodu prześladowań to coś złego." Bardziej chodziło mi o to, że nie robiłaś z siebie ofiary losu, nad którą trzeba się użalać. Wypłakiwanie się rodzicom, zwłaszcza w dzieciństwie, to całkiem normalna rzecz.
Odpowiedz*czyiCHś
Odpowiedzhistoria przeładowana stereotypami tak prymitywnymi, że nawet przez pół sekundy nie wierzyłem w jej prawdziwość.
Odpowiedz@VAGINEER: dobrze że ktoś jeszcze na demotywatorach myśli
OdpowiedzNajwyższa pora zrozumieć że każda religia, każda bez wyjątku, jest sektą. W każdej wspólnocie religijnej obowiązują takie czy inne zasady i reguły i ich nieprzestrzeganie grozi rozmaitymi konsekwencjami. Nie ma się czemu dziwić. Dlatego należy trzymać się od wszelkich religii z daleka.
Odpowiedz@tatapsychopata: z ciekawości: skoro KAŻDA religia jest SEKTĄ - jaka jest różnica między pojęciami "religia" i "sekta"?
Odpowiedz@minus25: Nie ma różnicy. Im prędzej sobie to uświadomisz tym lepiej.
Odpowiedz@tatapsychopata: okej, więc czemu "najwyższa pora zrozumieć, że każda religia jest sektą"? Pytam z językowej ciekawości - jaki jest sens zamieniać pojęcia, skoro według Ciebie znaczą dokładnie to samo? Po co rozumieć, że każda słodycz bez wyjątku jest łakociem?
Odpowiedz@minus25: A ty się tu przyszedłeś wypowiedzieć merytorycznie, kłócić czy w ryj dostać?
Odpowiedz@tatapsychopata: zapytałem z ciekawości językowej, co napisałem w poprzednim komentarzu, przykro mi że przerosło Cię przeczytanie drugiej linijki, ale rzucanie głupimi frazesami jest już na Twoim poziomie jak widzę. Dawaj, bij w ryj, zapraszam na solówę.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 listopada 2022 o 14:59
@minus25: No widzisz, poziom mój jakiś jest, coś tam się trzyma, w przeciwieństwie do twojego, który osiąga poziom dna pod mułem i szlamem. Każdy twój komentarz jest tak od czapy że sądzę że robisz to specjalnie, czyli trolowano masz we krwi, a takich debili leję w ryj bez ostrzeżenia. Jednakże w takim wypadku szkoda mi zachodu, więc bądź uprzejmy udać się do dowolnie wybranego ciemnego miejsca w nocy i poproś urzędujących tam lokalnych sebiksów o obicie durnego ryja. W ramach promocji może być raz. A potem oddal się ruchem harmonicznym okresowym.
Odpowiedz@tatapsychopata: nadal nie odpowiedziałeś, ale rozumiem, chciałeś po prostu zabrzmieć mądrze z tą religią i sektą, niech Ci będzie- miej w życiu chociaż ten jeden powód do radości :)
OdpowiedzCzy przykłady z historii są prawdziwe, czy nie, to dobra odpowiedź dlaczego młodzież odchodzi z kościoła. No ale biskupi i tak będą twierdzić, że odchodzą, bo to modne, byleby tylko nie dostrzec winy kościoła. Straszenie dzieci piekłem jest chore. Jeśli Jahwe istnieje, to nie chce, żeby ludzie robili z niego okrutnego tyrana, który o wszystko się gniewa (co prawda w Starym Testamencie zachowywał się jak taki tyran, ale bez przesady) i nie chce straszenia dzieci piekłem. Podobno jest miłosierny, więc powinno się go przedstawiać dzieciom jako miłosiernego, a nie jako zupełną odwrotność miłosierdzia.
OdpowiedzBaju baju baj, piękny królewiczu
Odpowiedz