Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

O weselnym klimacie. Miałam wesele z tych, jak to określili ludzie, nowoczesnych.…

O weselnym klimacie.

Miałam wesele z tych, jak to określili ludzie, nowoczesnych. Miałam DJ, a nie zespół, nie leciało disco-polo (no dobra, dwie lub trzy się znalazły na playliście), tylko piosenki taneczne z lat 70-90, nie było (w założeniu) dzieci, a jedzenie było zarówno wegetariańskie, jak i normalne. Za to wódka była wydawana przez kelnerów na poszczególne stoliki w tempie 1,5 butelki na godzinę to maks, bo mam w rodzinie osoby, które jak już zaczną pić, to bez limitów skończą w toalecie. Zależało nam na małym weselu, a więc zaprosiliśmy 75 osób. Przyszło ok. 60, więc idealnie.

Wszystkie te obostrzenia sporządziłam na podstawie wesel, na których już wcześniej byłam. Dzieci nie było, bo mam ich bardzo dużo w rodzinie i osobiście uważam, że wesele nie jest dla nich fajne - na wielu widziałam jak się plączą między nogami, a potem drzemią na krzesłach. W dodatku, gdybym miała zaprosić wszystkie dzieci, aby uniknąć problemów o to, że dziecko X jest zaproszone, a dziecko Y nie, liczba gości zamknęłaby się w przynajmniej 90-100 osobach.

Niestety w kościele pojawiła się kuzynka, która przyszła ze swoimi trzema bombelkami. Na szczęście jedna z moich druhen wytłumaczyła jej dosadnie, że dzieci nie są zaproszone i to jej problem co z nimi zrobi, bo to będzie nie fair, że wszyscy dzieciaci się do życzenia o braku dzieci zastosowali, a ona przyjdzie z bomblami, na które i tak miejsca nie będzie.

Jeszcze przed weselem były też pretensje o to, że dzielę rodzinę na lepszych i gorszych. Fakt, podzieliłam rodzinę, ale nie na lepszych i gorszych, tylko na tych, z którymi chcę spędzić dzień i tych, z którymi widzę się raz w roku na pogrzebie albo przypadkiem na ulicy. Czyli faktyczny podział to był na tych, z którymi mam bieżący kontakt i z tymi, których nie znam. Wiadomo najlepiej zaprosić ciotkę Zdziśkę i wujka Franka wraz z 4 kuzynostwa i ich dziećmi, bo to siostra mamy, a nie swoich znajomych, z którymi widzę się prawie codziennie.

Największą jednak bitwę stoczył mój mąż o to, aby nie zapraszać swojej chrzestnej. Otarło się o to, że część jego rodziny zagroziła, że na ślub nie przyjdzie (spoiler: i tak przyszli). Mój mąż jako dziecko był okrągły, mimo że mało jadł. Dopiero w wieku nastoletnim zaczął się wyrabiać. Chrzestna zamiast wspierać go, sama według jego relacji, potrafiła przyjść i powiedzieć do niego: Siema Gruby. Chwaliła się też osiągami własnego syna w sporcie, aby dodać, że mój mąż to się do niczego nie nadaje i dziewczyny nie znajdzie. Nigdy się nim nie interesowała, zapominała o jego urodzinach. Logicznym jest więc, że nie będziemy jej zapraszać, bo zwyczajnie nie jest dla nas pożądanym gościem. Dla części rodziny jednak zaproszenie było zasadne, bo TAK WYPADA.

Już po weselu usłyszeliśmy, że było mało alkoholu i pewnie na nim zaoszczędziliśmy. Zgrabnie zauważaliśmy wtedy, że każda para dostawała od nas butelkę weselnej wódki przy wyjściu, jako drugą część prezentu, a my jedynie chcieliśmy uniknąć rzygających w toalecie wujków. Jeden z takich cichych bomb, uruchamiających się po wypiciu wódki, oburzył się, że on nigdy nie rzyga, na co ciotka: rzygasz tylko nie pamiętasz.

Na początku goście czekali też na więcej disco polo, ale potem sami stwierdzili, że do hitów z ich młodości lepiej się bawią i chyba wolą takie pomieszanie gatunków niż samo disco polo.

A teraz wisienka na torcie: spytani czy wesele nam się zwróciło, odpowiedzieliśmy, że tak (dekoracje, kwiaty, zaproszenia i winetki oraz prezenty dla gości robiliśmy sami, a suknię miałam przerobioną po kimś). Wspomniałam wyżej o podziale rodziny? Teraz dorobiono sobie teorię, że zaprosiliśmy ludzi tylko ze względu na koperty, bo tamtej części rodziny nie było stać, aby włożyć wystarczająco dużo.

Pomińmy fakt, że skala naszych prezentów pieniężnych była bardzo różna, bo zapraszaliśmy osoby z różną sytuacją materialną, to każdy z nich dał, tyle ile mógł - obyło się bez pociętych gazet i za każdy z tych prezentów jestem wdzięczna.

by ~weselneprzygodywatroby
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Habiel
19 21

Czyli uniknęłaś wesela spod znaku zastaw się, a postaw się. Nigdy nie jestem w stanie zrozumieć wymuszania jakiś gości. Jeśli goście weselni chcą się z kimś spotkać, a Młodzi tej osoby nie przewidują, to niech sami zorganizują imprezę, a nie narzucają swoją listę gości innemu organizatorowi.

Odpowiedz
avatar bazienka
1 7

@Habiel: *jakiCHś...

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
13 13

Przed naszym weselem ktoś mi powiedział, że ślub organizują młodzi dla siebie, a wesele - rodzice dla rodziny. Odpuściłem. I dobrze, bo ostatecznie (mimo, że tradycyjnie rodzice płacili) "otrzymaliśmy" z żoną 33% głosów co do tego co ma być na weselu a co nie. I ostatecznie wszystko się udało (nie pamiętam, żeby ktoś wyszedł niezadowolony). Ale jeśli młodzi organizują wesele sami, za swoje, to jasne jest, że rodzice nie mają głosu (chyba, że młodzi sami im go udzielą). Tyle, że wtedy ciężko im przebrnąć przez politykę w rodzinie i - jak widać na powyższym - będą (oby tylko) drobne wpadki. Po latach małżeństwa widzę ile tych drobnych układów jest w rodzinach (po obu stronach) i jak w sytuacjach kryzysowych wychodzą na światło dzienne. Jako nie-małżonek nie miałem o nich pojęcia (i dobrze!).

Odpowiedz
avatar Michail
7 23

Miałam udane wesele - to na pewno na ten portal?

Odpowiedz
avatar rodzynek2
14 14

@Armagedon: Czasami wydaje mi się, że najlepszym sposobem na redukcje liczby gości, głównie niechcianych, na weselu jest ogłoszenie bezalkoholowego wesela. :-)

Odpowiedz
avatar rodzynek2
6 10

@Michail: Trochę piekielności okazali goście, bo mimo zaproszenia na weselną imprezę zgłaszali pretensje. Ale jeszcze się taki nie narodził co by wszystkim dogodził. Dla mnie to jest trochę niezrozumiałe. Zaprasza się kogoś na darmową (no dobra na weselu wypada dać prezent, ale teoretycznie nawet dowolnie niski i nikt nie powinien narzekać. Ale o prezenty ślubno weselne i ich wysokoć to temat na inne i długie dyskusje.) imprezę z duuużą ilością jedzenia i najczęściej z nielimitowanym alkoholem, a niektórzy goście jeszcze głośno narzekają.

Odpowiedz
avatar Michail
-1 3

@Armagedon To niech goście opiszą swoją historię

Odpowiedz
avatar Armagedon
6 8

@rodzynek2: Oj, człowieku... To duże ryzyko jest. Część nie przyjdzie, część przyniesie własną gorzałę (byłam na weselu, gdzie - z uwagi na limit alkoholowy - goście polecieli po trunki do nocnego) i będą "walili" cichcem w kiblu, a wszyscy - prócz kilku uradowanych ciotek abstynentek - powiedzą, że wesele było "po taniości", bo młodym szkoda było kasy na "rozweselacz". Byłam na wielu weselach. I tylko jedno było całkiem bezalkoholowe (i, faktycznie, z niewielką liczbą gości), ale oboje państwo (już nie tacy) młodzi poznali się w klubie AA i trwali w trzeźwości od lat. Więc takie posunięcie było całkowicie zrozumiałe, tym bardziej, że przynajmniej połowa biesiadników - to również byli członkowie owego elitarnego klubu.

Odpowiedz
avatar Ohboy
11 15

@Armagedon: Trzeba być niezłą patolą, żeby na weselu latać do nocnego po alkohol i chlać po kiblach. Nie dziwię się, że młodzi próbują to ograniczyć.

Odpowiedz
avatar Crannberry
8 12

@Ohboy: jeżeli ktoś nie jest w stanie wytrzymać jednego wieczoru bez mózgotrzepa, to ma ze soba bardzo poważny problem, który powinien leczyć

Odpowiedz
avatar Armagedon
-3 15

@Ohboy: @Crannberry: Odpowiem hurtem. Alkohol jest dla ludzi. I naprawdę niewiele znam osób, które by choć raz w życiu nie przeholowały z ilością, lub nigdy w życiu nie miały kaca. A na wesela - tak myślę, choć pewnie się mylę - chodzi się, przynajmniej w założeniu, po to, żeby się dobrze bawić, a nie siedzieć z kijem w tyłku i moczyć dzióbek w jednym kieliszku wina cały wieczór, bo inaczej nie wypada. Alkohol rozluźnia, rozwesela i wprawia w dobry nastrój. Więc, gdzie jak gdzie, ale na weselu właśnie - raczej nie powinno go zabraknąć. I nie chodzi o to, żeby zlać się w gacie, lub narzygać w sałatkę. Limitowanie kieliszków, lub hamowanie tempa podawania wódki na stół - jest manifestowaniem kompletnego braku zaufania do własnych gości, lub... oszczędnością. Tym bardziej, że wujek Stacho, wielkie chłopisko, może wydoić litr gorzały i nie zrobi to na nim większego wrażenia, a wujence Jadzi wystarczą trzy kieliszki - i sama tego bezwzględnie dopilnuje. Na weselu się je i pije, ale również tańczy, wychodzi na fajka, lub od-zipnąć na powietrzu, poplotkować... Alkohol "ma czas" odparować. Są różne konkursy, oczepiny i co tam jeszcze. Nie siedzi się cały czas przy stole jak na imieninach u arystokratycznej ciotki, łykając co godzinka kieliszeczek likieru. "...jeżeli ktoś nie jest w stanie wytrzymać jednego wieczoru bez mózgotrzepa, to ma ze soba bardzo poważny problem, który powinien leczyć" Skąd wyciągnęłaś ten wniosek? Mózgotrzepy piją menele, którzy raczej na wesela zapraszani nie są. I, rozumiem, że wszyscy, którzy wypiją na weselu - to chlający codziennie alkoholicy, kwalifikujący się na odwyk? A może to osoby, które generalnie w ogóle nie piją, bo nie mogą sobie na to (z różnych względów) pozwolić, a na ten jeden dzień weselnego luzu szykowali się długie tygodnie? "Trzeba być niezłą patolą, żeby na weselu latać do nocnego po alkohol i chlać po kiblach." Nie przeinaczaj mojej wypowiedzi. Do nocnego poleciała grupka młodzieńców z ułańską fantazją, bo alkoholu zabrakło. I nie chlali po kiblach, bo na tym weselu wódkę podawano oficjalnie. Co najwyżej zrobili afront gospodarzom. A jeśli z mojego zdania wyrzucisz nawias, którego treść jest dygresją, zostanie ci: ...część nie przyjdzie, część przyniesie własną gorzałę i będą "walili" cichcem w kiblu... - co jest moim złowróżbnym domysłem dotyczącym wesel bezalkoholowych. Naprawdę tego nie pojęłaś? "Nie dziwię się, że młodzi próbują to ograniczyć." To znaczy, co konkretnie? Łatanie do nocnych sklepów, czy chlanie po kiblach? A może to był taki skrót myślowy i chodziło ci o to, że ogólnie pochwalasz limitowanie na weselach procentowych napitków?

Odpowiedz
avatar Ohboy
7 11

@Armagedon: Ależ sobie dopisałaś, ależ bronisz patologii :D Ja i Crannberry jasno napisałyśmy - jeśli ktoś jednej nocy nie jest w stanie przeżyć bez schlania się na umór, to ma problem z alkoholem. Wesela powinny być takie, jak sobie zażyczy para młoda. Nie pasuje? Nie przychodź. A nie zachowujesz się jak pijak najgorszej wody. Twój komentarz tylko udowadnia, że u nas nie ma kultury picia, jest kultura pijaństwa. Raz jeszcze, piszesz o patologii, więc to chyba jasne, że odniosłam się do ograniczania patologicznych zachowań typu chlanie po kiblach.

Odpowiedz
avatar Ohboy
6 10

@Ohboy: Tfu, teraz widzę, że mi się myśli zlały w końcówce. Chodzi o próbę ograniczenia dostępu do alkoholu ludziom, którzy mają tendencję do chlania po kiblach, czyli patusów/alkoholików. Skoro już ktoś z jakiegoś powodu zaprasza takie osoby, to nie dziwię się, że stara się ich jakoś ogarnąć. Imprezy nie muszą zawsze kończyć się schlaniem w trzy dupy, serio. Zdrowi ludzie to rozumieją.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
5 9

@Armagedon "Limitowanie kieliszków, lub hamowanie tempa podawania wódki na stół - jest manifestowaniem kompletnego braku zaufania do własnych gości, lub... oszczędnością". A może po prostu gospodarz zna swoich gości i wie, jak się skończy brak takich limitów. Ale jak wg ciebie takie ograniczanie tempa picia jest ok, to może na kolejnym weselu powinnaś wziąć na siebie zajmowanie się takimi gośćmi, sprzątanie po nich, jak nie trafią do muszli klozetowej, targanie ich do samochodu czy pokoju. Widocznie młodzi widzieli już sporo takich sytuacji i chcieli ich uniknąć. Czasami jeden nawalony burak potrafi zepsuć całą imprezę.

Odpowiedz
avatar Armagedon
-1 5

@Ohboy: Daruj sobie te durne sugestie, koleżanko. Twoje złośliwostki latają mi koło rzyci. Ciekawe, na jakich weselach ty bywałaś? Bo rozumiem, że tam, gdzie limitów alkoholu nie było - WSZYSCY, gremialnie, schliwali się w trzy dupy? Znaczy - ty też? Gdyby ci nie założyli kagańca chlałabyś do oporu? A jak ktoś lubi wypić na weselu - to NA PEWNO jest patusem (ale takim, którego stać na nowy garniak, podróż i wypasioną kopertówkę), chla codziennie, więc chociaż W TEN JEDEN WIECZÓR mógłby się powstrzymać. "Skoro już ktoś z jakiegoś powodu zaprasza takie osoby, to nie dziwię się, że stara się ich jakoś ogarnąć." A wraz z nimi całą resztę zaproszonych gości. Jasne!

Odpowiedz
avatar Armagedon
-1 7

@pasjonatpl: A powiedz mi, Pasjonat, czy na twoim weselu (o ile je miałeś) też limitowałeś alkohol? Znaczy - szampan na powitanie, po 150 gram gorzały na łeb i kieliszek wina do tortu - na do widzenia? Z obawy, żeby ci goście nie zarzygali stołów, nie obszczali/obsrali toalety, lub nie wszczęli mordobicia? Wiesz co? Jeśli się ma obawy co do zachowania niektórych osób - to się ich zwyczajnie nie zaprasza. No, rozumiesz. Alkoholików, patusów, chamów, meneli... Bo i po co? No, chyba, że mają "potencjał" gotówkowy, to wtedy warto. Należy im tylko przykręcić kurek z gorzałką - i będzie OK. Flaszkę (którą, spokojnie, w razie potrzeby, mogliby zakupić po drodze do domu) dostaną na wynos - i niech się cieszą.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
2 2

@Armagedon Skąd pomysł, że wyprawiałem wesele? I dawno na żadnym nie byłem. Powiedzmy, że nie jestem zbyt rodzinny. Po co iść na imprezę z ludźmi, z którymi nie mamy sobie nic do powiedzenia?

Odpowiedz
avatar Shi
0 6

Ohboy pisze: Czasami jeden nawalony burak potrafi zepsuć całą imprezę. Armagedon na to: Bo rozumiem, że tam, gdzie limitów alkoholu nie było - WSZYSCY, gremialnie, schliwali się w trzy dupy? to chyba nawet nie wymaga komentarza...

Odpowiedz
avatar marcelka
0 6

@pasjonatpl: Goście to dorośli ludzie. Dorośli ludzie odpowiedzialni sami za siebie. Jeśli notorycznie ktoś się doprowadza do stanu zarzyganego czy zasikanego po alkoholu, to moim zdaniem nie jest to materiał na gościa weselnego - no bo z kimś w takim stanie ani nie pogadasz, ani nie potańczysz, ani nic - no to po co zapraszać? Zwłaszcza, że tu młodzi wyraźnie ograniczyli liczbę gości do osób, które chcą, żeby z nimi były w tym dniu. Idąc tym tropem rozumowania, można by postanowić, żeby ciocia Krysia miała limit dwóch słodkich babeczek w ciągu wesela, bo i tak jest za gruba, a wujek Tomek żeby nie dostawał żadnych tłustych potraw, bo ma po nich gazy. I tak, nawalony wujek może rozwalić przyjęcie, a ciocia Krysia najwyżej zje 10 babeczek i będzie miała zgagę, ale jak ktoś chce się nawalić, jak jego celem na ten wieczór jest nawalenie się, to i tak znajdzie sposób, przyniesie własny alkohol, pójdzie do monopola, cokolwiek - pytanie tylko, po co zapraszać kogoś takiego, zwłaszcza, że takie potencjalne zachowanie dla młodych było ewidentnym problemem?

Odpowiedz
avatar Armagedon
1 1

@Shi: Tego zdania nie napisała Ohboy, a mój komentarz, który byłaś łaskawa zacytować, nie był odpowiedzią przeznaczoną dla niej. Coś ci się pomerdało, czy "zabieg" był celowy?

Odpowiedz
avatar Armagedon
2 4

@marcelka: No i właśnie o to chodzi. Dobrze, że chociaż jedna osoba nie boi się powiedzieć co myśli, bo wszystkie inne manifestują wrogość do alkoholu w ogóle, a na weselach w szczególności. Ostro mi to zalatuje hipokryzją. Może mają obawy, że je ktoś posądzi o nadużywanie?

Odpowiedz
avatar Armagedon
2 2

EDIT: Aha, jeszcze coś. "Idąc tym tropem rozumowania, można by postanowić, żeby ciocia Krysia miała limit dwóch słodkich babeczek w ciągu wesela, bo i tak jest za gruba, a wujek Tomek żeby nie dostawał żadnych tłustych potraw, bo ma po nich gazy." No nie do końca. Bo "idąc tym tropem rozumowania", należałoby WSZYSTKIM zlimitować słodkie babeczki i tłuste potrawy, by Krysia i Tomek nie poczuli się dyskryminowani.

Odpowiedz
avatar Shi
-1 3

@Armagedon: ok, mea culpa, to nie napisała Ohboy, ale sens nadal ten sam, bo Ohboy też pisze o jednostkowych przypadkach, więc na jedno wychodzi. Nikt Ci tu nie manifestuje wrogości do alkoholu ogółem, tylko niechęć do nielimitowanego alkoholu na weselach. Na każdych innych rodzinnych imprezach jest limit na alkohol, o ile ten alkohol w ogóle jest. To czemu na weselu nagle tego być nie może?

Odpowiedz
avatar Bubu2016
-3 9

Czepiam się słówek: albo bąbelki albo memiczne "bombelki", wówczas w cudzysłowie.

Odpowiedz
avatar HelikopterAugusto
-1 13

"potrafiła przyjść i powiedzieć do niego: Siema Gruby." Mógł odpowiedzieć: "Siema, stara ruro" :D

Odpowiedz
avatar Michail
4 4

@HelikopterAugusto Niektórzy bardziej trzymają poziom

Odpowiedz
avatar Armagedon
1 5

@HelikopterAugusto: A co tak delikatnie? Przecież mógł ciotce polecieć wiązanką dużo gorszych obelg. Dosadniej by brzmiało. Zwłaszcza w ustach dziecka.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
-4 4

@Armagedon: Czasami trochę "kultury" wobec starszych trzeba mieć.

Odpowiedz
avatar Honkastonka
0 8

@rodzynek2 nie, nie trzeba. Na pewnym etapie szacunek można stracić.

Odpowiedz
avatar HelikopterAugusto
-2 6

@Armagedon: grzecznym i kulturalnym jest się wtedy, kiedy rozmówca jest grzeczny i kulturalny. Jak rozmówca jest chamem i cię obraża, to trzeba przemówić do niego jego językiem, bo innego nie zrozumie. Mało tego - takie chamy odbierają bycie kulturalnym jako słabość, a to zachęca ich do dalszego "ciśnięcia" danej osobie.

Odpowiedz
avatar Armagedon
3 5

@Honkastonka: Można, można. Więc pewnie niczego złego nie dopatrzyłabyś się w takiej, na przykład, ripoście ośmiolatka. "Wal się na ryj, stara kurvo, odpierol się ode mnie i mojej tuszy, bo ci zaraz sprzedam kopa w twoje obwisłe dupsko." I się zastanawiam, od czego w takich sytuacjach są rodzice? Bo to oni powinni ustawić ciotkę do pionu - i też nie w chamski sposób. Ale, najwyraźniej, wszechobecne chamstwo wielu ludziom bardzo się podoba, więc uważają, że wszystkich należy go uczyć. Z naciskiem na kilkuletnie dzieci.

Odpowiedz
avatar Crannberry
1 5

@Armagedon: wystarczą rodzice z pokolenia „starszym należy się szacunek bez względu na wszystko”. I nieważne, że stara rura obraża wszystkich dookoła włącznie z dzieckiem, doprowadzając je do płaczu. A jak się jeden wyłamie i zwróci jej uwagę, to będzie miał przeciwko sobie całą rodzinę, bo przecież „ciocia już taka jest”.

Odpowiedz
avatar Armagedon
1 3

@Crannberry: Pierwszy raz czytam, żebyś popierała nauczanie dzieci chamstwa. W dodatku nadinterpretujesz, bo w historii nic nie ma na temat "obrażania wszystkich dookoła" i "doprowadzania do płaczu". Albo za dużo wypiłaś, albo cię ktoś podmienił. Albo zaczęłaś płynąć nurtem "piekielnianych" tendencji. Popieraj, lub krytykuj tylko to, co jest w danym momencie "poprawne politycznie". Zależy ci na popularności, czy na plusach?

Odpowiedz
avatar Crannberry
1 1

@Armagedon: nigdzie nie powiedziałam, że popieram uczenie dzieci chamstwa. Dopowiadasz sobie. Pisałam o zwracaniu uwagi, odnosząc się do tego fragmentu Twojej wypowiedzi: „I się zastanawiam, od czego w takich sytuacjach są rodzice? Bo to oni powinni ustawić ciotkę do pionu - i też nie w chamski sposób.” I dokładnie o tym mówię. Zasranym obowiązkiem rodziców jest zareagować w sytuacji, kiedy ktoś obraża ich dziecko. Tylko że niestety rodzice wychowani w modelu „starszych trzeba szanować”złożą buzię w ciup i będą udawali że nie słyszą, a ciocia się rozkręci, bo wie, że może. Bo nikt jej nic nie powie, bo „ciocia jest starsza i trzeba ją szanować”, a poza tym „zawsze taka była”, więc po co reagować. Tylko że może gdyby ktoś konsekwentnie reagował i jej na to nie pozwalał, to by taka nie była. Mam niestety taki okaz w rodzinie (żona brata mojej babci), na szczęście widuje się ją w tej chwili tylko na pogrzebach. Od lat po wszystkich jeździ i wszystkich obraża, a nikt jej nigdy nie zwrócił uwagi. Nie wiadomo dlaczego wszyscy jej zawsze na to pozwalali. A zwróć jej sama uwagę (np stając w obronie obrażanej właśnie 13-latki), to wszyscy wsiądą na ciebie, jak śmialas. Zachowanie, którego nie rozumiem i nie jestem w stanie zrozumieć

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 sierpnia 2022 o 21:57

avatar Armagedon
1 3

@Crannberry: Wobec tego - nie do końca jasno się wyraziłaś. Być może, ja nie do końca zrozumiałam twój wpis. Prawdopodobnie dlatego, że sama użyłaś określenia "stara rura", które dla mnie brzmi wyjątkowo wulgarnie. I moim - skromnym, oczywiście - zdaniem, żadne dziecko nie powinno mieć prawa nazwania jakiejkolwiek ciotki starą rurą, (zwłaszcza, gdy ona sama nie użyła "brzydkich" słów) nawet, gdyby rodzice pominęli incydent wygodnym milczeniem. Jak to się mówi - "od rzemyczka do koniczka". Dzieciak powie dziś ciotce "stara ruro", a jutro nie będzie miał oporów, by do żony warknąć "piedol się szmato". A poziom wrażliwości (agresji) na słowo "gruby" wyskoczył ostatnio daleko poza skalę. Przynajmniej na Piekielnych. Zaczyna to już z być po prostu śmieszne.

Odpowiedz
avatar Crannberry
5 9

Jeśli robisz duże wesele, to na pewno zapraszasz ludzi na siłę i robisz to dla kopert, tylko kasa ci w głowie – ty pazerna egoistko Jeśli robisz małe wesele, to dzielisz rodzinę na lepszych i gorszych, na pewno zapraszasz tylko tych, którzy dadzą większą kopertę, tylko kasa ci w głowie - ty pazerna egoistko Jeżeli nie robisz wesela, to wypięłaś się na rodzinę, oszczędzasz ich kosztem, pewnie sobie wyliczyłaś, że ci nie dadzą odpowiednio grubych kopert, tylko kasa ci w głowie – ty pazerna egoistko ;) A serio, zastanawia mnie taka rzecz. Idzie się na urodziny, imieniny czy nawet proszoną kolację. Potwierdza się obecność, ubiera stosownie do okazji, szanuje prośby gospodarza (albo rezygnuje z uczestnictwa), wręcza jakiś upominek, je, co jest na stole i nie przedstawia listy roszczeń. A w przypadku czyjegoś ślubu te same podstawy urastają do rangi greckiej tragedii w trzech aktach

Odpowiedz
avatar digi51
4 6

@Crannberry: Powodów jest kilka. Jesteśmy dorosłymi ludźmi, więc nawet jeśli zapraszamy na urodziny to na pewno nie licząc na to, że "obłowimy się" na prezentach. Również idąc do kogoś na urodziny raczej nie kupuje się specjalnie nowej sukienki i butów, tylko wybiera coś z szafy. Na urodziny najczęściej nie dojeżdża się kilkaset kilometrów, chyba, że urodziny naprawdę bliskiej osoby, na wesele zdarza się. Odmowa wzięcia udziału w imprezie urodzinej z prozaicznego powodu nie wywołuje raczej obrazy majestatu. W skrócie, jasne, że nie trzeba wkładać tysiąców złotych do koperty, jasne, że nie trzeba mieć na każdym weselu nowej sukienki, dojeżdżać też nie trzeba jak się nie ma ochoty. No, ale niestety, w większości wesele wiąże się dla gościa z dużym wydatkiem. Więc brzydko mówiąc coś z tego mieć. Ja nie mam problemu z tym, żeby odmówić udziału w weselu. Ale moi rodzice to jeszcze pokolenie, które pojedzie na drugi koniec kraju, bo wnuczka cioci Zosi, kuzynki dziadka, bierze ślub. I jak ktoś jeździ na zasadzie "nie wypada odrzucić zaproszenia" to potem jest zirytowany słabym jedzeniem, kiepską muzyką, brzydkim hotelem. Można powiedzieć, żeby zostali w domu. Zgadzam się, tylko, że problem jest też faktycznie w parach młodych, którzy zapraszają kogo się da, wezmą kredyt, a potem jojczenie, że w kopertach się nie zwróciło.

Odpowiedz
avatar Armagedon
2 2

@digi51: Autorce, akurat, się zwróciło, toteż jojczy z innych powodów.

Odpowiedz
avatar KwarcPL
1 3

I co tu piekielnego? Pomimo kilku wyzwań, miałaś udane wesele. Winszuję i życzę powodzenia na nowej drodze życia, ale to chyba nie ten portal.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 4

Wesele bez disco polo, z dobrą muzyką do tańca, z rozsądną ilością alkoholu, dzięki czemu goście do samego końca byli na nogach, nikt się nie porzygał, nie zrobił obory. Brzmi zachęcająco. Z drugiej strony to smutne, że coś, co powinno być normą, urasta do rangi jakiegoś fenomenu, wyjątkowo rzadko spotykanego. Bo jak ktoś nie nawali się jak świnia, nie padnie pod stół, to znaczy, że nie było dobrej zabawy.

Odpowiedz
avatar Armagedon
1 5

@pasjonatpl: Na WSZYSTKICH weselach, na których byłam (a było ich sporo) nikt się nie nawalił jak świnia, nie wpadł pod stół, nie porzygał (a nawet jeśli, to na tyle dyskretnie, że nikt tego nie widział), ani nie zrobił obory. Pomimo braku reglamentacji na alkohol. To ci dopiero FENOMEN. Wesele - to wesele. Każdy ma prawo być na rauszu, bo w końcu po to się pije wódkę. I nawet jak wujcio za głośno śpiewał, a ciotce w tańcu trochę plątały się nogi - to nikomu to nie przeszkadzało. A jeśli ktoś deko przegiął - albo szedł spać (w zależności od okoliczności), albo ewakuował się do domu. OJEZUSIE! Ktoś na WESELU wypił o dwa kieliszki za dużo. DRAMAT!!! Wiesz co? Osobiście piję alkohol kila razy w roku (sylwester, święta, jubileusze) i to w bardzo ograniczonych ilościach. To MÓJ wybór. Ale nie jestem zdeklarowanym wrogiem alkoholu i nie ośmieliłabym się dyktować komuś ile ma wypić, bądź nie wypić, na takich imprezach. I - jakoś tak - nie mogę oprzeć się wrażeniu, że najgłośniej "łapaj złodzieja" - krzyczy właśnie sam złodziej (przenośnia). Nie musisz tego brać do siebie, oczywiście.

Odpowiedz
avatar i16
2 6

@Armagedon: tak sobie pomyślałam, że w zasadzie na żadnym weselu, na którym byłam, nie było takiej sytuacji, żeby ktoś się niestosownie upił. A potem przypomniałam sobie o kamerzyście na moim weselu ;) typ, mimo wyraźnego zastrzeżenia w umowie, że nie wolno mu pić, postanowił bawić się na równi z gośćmi. W efekcie na nagraniu słychać jak zawodzi "tyle samooootnych dróg..." i wiele innych ;) finał jest taki, że ja mam nagranie z wielkim napisem "demo", a on nie ma pieniędzy :p A co do samej historii, to dla mnie to jest bardzo pretensjonalne podejście. Zapraszam na wesele gości, więc zależy mi, aby ich odpowiednio ugościć, aby oni dobrze się czuli. I uważam też, że wesele to również uroczystość rodziców państwa młodych, zatem oni także powinni móc zaprosić swoich gości (o ile zechcą partycypować w kosztach). A odnośnie disco polo, to u nas też go nie było i każdy z gości, z którymi rozmawiałam, był zachwycony muzyką:)

Odpowiedz
avatar Armagedon
2 2

@i16: Z drugim akapitem zgadzam się bez zastrzeżeń. Zaś, co do pierwszego... Miałaś nieszczęście trafić na niesolidnego/niepoważnego zleceniobiorcę i (moim zdaniem) to on powinien ci jeszcze odszkodowanie zapłacić. Niemniej, nie był on raczej członkiem rodziny? No i chyba nie obrzygał parkietu, nie zsikał się w spodnie i nie zwalił pod stół celem drzemki?

Odpowiedz
avatar marcelka
0 6

No, czyli udane wesele - pogratulować! Tylko z tym alkoholem mnie dziwi... Uważam, że nie da się być odpowiedzialnym za innych. I wszelkie formy limitowania alkoholu to brak szacunku dla gości. To taki sygnał dla nich "hej, uważamy was za patusowych pijaków, którzy nie wiedzą, kiedy przestać". I może jeden wujek z drugim do takich należą, spijają się jak świnie przy okazji rodzinnych przyjęć i rozwalają imprezę - ale wtedy pytanie, po co ich zapraszać na wesele? Zwłaszcza, że w tym przypadku byliście asertywni, jeśli chodzi o gości.

Odpowiedz
avatar minus25
-2 8

@marcelka: jeśli 1.5l wódy na stolik, na godzinę to dla Ciebie aż tak srogi limit że to aż "brak szacunku", polecam udać się do poradni uzależnień, wraz z rodziną i znajomymi. 1.5 butelki (liczmy po pół litra) na stolik, nie stół, czyli ile osób mogło przy nim siedzieć, 4? 6? Niech będzie 6. To 250ml na godzinę na osobę. 5 dużych kieliszków na godzinę, kielon co 12 minut. Ogarnij się.

Odpowiedz
avatar marcelka
2 6

@minus25: stolik na weselu na 4 osoby, serio, gdzie taki widziałeś? O to, ile osób siedziało przy stole trzeba pytać Autorkę, ja nie wiem. Ale zakładam, że nie wszyscy przy jednym stole pili/chcieli pić na umór, więc jeśli mimo to goście uznali, że alkoholu było mało (znaczy, że zauważyli brak), to znaczy, że tych osób raczej musiało być więcej. Chodzi o sam fakt narzucania jakichś limitów i tłumaczenie to obawą "żeby się nie spili" - nie rozumiem brania przez młodych na siebie odpowiedzialności za potencjalne opilstwo/złe zachowanie wujków. Nawet jakby na stole stało 10 flaszek wódki, to nikt nikomu na siłę alkoholu do gęby nie wlewa, więc burackie zachowanie to nie jest kwestia dostępności alkoholu, tylko po prostu braku kultury/ogłady, którą owszem, nadmiar alkoholu może dodatkowo podbijać. Pytanie, po co zapraszać takich ludzi? Dla kopert? Bo wypada? Tak pewnie często bywa, no ale Autorka tu wyraźnie pisze, że zaprosili tylko tę rodzinę, którą chcieli... co dla mnie jest lekką sprzecznością.

Odpowiedz
avatar minus25
-1 7

@marcelka: "stolik" to raczej stolik jak w restauracji. Gdyby chodziło o stół (tak jak czasem są ustawione w rzędy albo literę U) to raczej by napisała że X litrów na X osób albo na stół. Gdzie widziałem stoliki na 4 osoby? W każdej restauracji i sali gdzie robi się wesela w jakiej byłem. Nie wszystkie wesela to jeden wielki stół, czasem robi się a'la restauracyjnie. Goście dopiero PO weselu zauważyli brak alkoholu, czyli nie doskwierał im na bieżąco, a dopiero wtedy gdy byli już nawaleni i chcieli więcej. A wtedy już za późno na odcięcie kurka. To coś nienormalnego - ustawienie limitu podawania alkoholu? Zazwyczaj jest też "limit" jedzenia, tzn np 3 określone ciepłe dania. To też Cie oburza, bo ktoś chciałby zjeść np 5 ciepłych dań?

Odpowiedz
avatar marcelka
1 3

@minus25: na weselach, na których ja miałam okazję być, przy stolikach, nawet okrągłych, zawsze siedziało więcej osób, 10 czy 12, nie spotkałam się nigdy ze stolikami na weselu przy których są sadzane po 2 pary, ale tak jak napisałam - to pytanie do Autorki, ile osób było przy stoliku. Druga rzecz, że z matematyką w Twoim komentarzu coś nie teges - 1.5 butelki - półtora butelki - to jakieś 750 ml (butelki są przeważnie pojemności pół litra), więc nawet przy 6 osobach to by było jakieś 2 kieliszki na głowę w godzinę, a jeśli osób było więcej, no to jeden kieliszek na godzinę - no mi się wydaje, że to trochę mało... O odcięciu kurka każdy dorosły powinien sam decydować, kiedy dość, a jeśli nie potrafi tego ocenić - no to raczej ma problem. Co do limitu jedzenia - przeważnie oprócz ciepłych dań jest też mnóstwo przystawek, słodki stół, wiejski stół itp., więc żeby być głodnym, to naprawdę trzeba się postarać, poza tym sądzę, że gdyby ktoś naprawdę naprawdę chciał, to pewnie mógłby poprosić o dodatkową porcję zupy czy dania. Sprowadza się to do tego, że jeśli ktoś ma ochotę coś zjeść, to może w każdym momencie coś przekąsić, a tu, jeśli ktoś miał ochotę się więcej napić, albo nie wystarczyło dla wszystkich przy stoliku na kolejkę, to nie można było uzupełnić zapasu, bo miała być 1.5 butelki na godzinę. Tu już nawet bardziej mi chodzi o ten ogranicznik czasowy, bo sam "limit", czyli np. założenie, że na jeden stolik pójdzie powiedzmy w trakcie wesela 8 butelek wódki, to by było ok (w końcu każdy jakoś wylicza jakoś ilość czy jedzenia, czy alkoholu), ale decydowanie, kiedy goście mają się napić, to już wg mnie lekka przesada.

Odpowiedz
avatar minus25
0 4

No i elegancko, wesele takie jakie chcieliście, bez ślepego brnięcia w każdą tradycję, nie ważne jak patologiczną.

Odpowiedz
Udostępnij