Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jakoś na początku tego roku udało mi się otworzyć swój własny software…

Jakoś na początku tego roku udało mi się otworzyć swój własny software house. Aktualnie nie mam zbyt wielu pracowników i przez dłuższy czas obsługiwaliśmy jedynie klientów, których miałem za czasów gdy jeszcze dorabiałem sobie jako freelancer. Jednak po jakimś czasie zaczęli się pojawiać nowi klienci, głównie z polecenia. A tym samym zaczęły pojawiać się piekielne sytuacje.

Jakoś na początku kwietnia odezwał się do mnie właściciel firmy, która zajmuje się przeprowadzaniem ankiet. Do tej pory działali na Excelach, ale firma urosła na tyle, że sklejanie tych plików stało się dość upierdliwe. Usiadłem więc z ichniejszym managerem, zebrałem wymagania i wstępnie wyceniłem cały projekt. Aplikacja nie była jakoś szczególnie skomplikowana, więc i czas jej tworzenia nie był jakoś nadzwyczajnie długi. Udało nam się skończyć pracę na początku czerwca i od tego czasu zaczęliśmy obsługę, która polega na tworzeniu raportów z poszczególnych ankiet dla działu analiz. Zadanie wydawać by się mogło dość proste bo polegająca na wyciągnięciu w odpowiedni sposób, odpowiednich danych z bazy do pliku Excel. No ale tu zaczął się cały cyrk.

Na ten moment stworzyliśmy cztery raporty i za każdym razem schemat wyglądał mniej więcej tak samo. Dostajemy wymagania do raportu. W połowie pracy dostajemy poprawki do założeń, które zwykle wymuszają na nas rozpoczęcie pracy od początku. W międzyczasie dostajemy kolejne mniejsze poprawki, które może aż tak nie mieszają, ale są strasznie irytujące. I ten etap trwa zwykle jakieś 2-3 dni. Po implementacji nowego raportu, następuje cisza na jakiś tydzień, po czym w firmie odbywa się spotkanie zarządu, przedstawienie raportu i za każdym razem wiąże się to ze znalezieniem jakichś nieprawidłowości w raporcie. I tutaj piłeczka odbijana jest w naszą stronę, czyli nieśmiertelne IT zje***o. Po czym my odbijamy piłeczkę z powrotem udowadniając, że raport jest zgodny z założeniami. I tak w koło Macieju...

Po trzecim raporcie podpytałem managera czemu nie zrobią czystek w analizach skoro widać, że są niekompetentni. No i okazało się to czego się spodziewałem. Szef działu analiz to syn prezesa i jest w firmie nietykalny. Jedyny plus jest taki, że całkiem dobrze płacą za każdy taki raport.

Sytuacja druga. Nasz administrator baz danych (roboczo Heniu) to istny mózg jeśli chodzi o system jaki wykorzystujemy i zauważyłem ostatnio, że trochę się nudzi. W niecałe pół roku zoptymalizował wszystko co można było zoptymalizować. Postanowiłem więc znaleźć firmę, która potrzebowałaby wsparcia w tym temacie. Jednak aby nie doszło do sytuacji, w której pracuje on tylko dla tej firmy postanowiłem w umowie zawrzeć trzy warunki. Po pierwsze maksymalny wymiar pracy dla nich to cztery godziny dziennie, po drugie w awaryjnych sytuacjach to nasza firma jest priorytetem i po trzecie pracuje dla nich tylko w godzinach od 8 do 16. Umowa spisana, wszyscy zadowoleni i już po dwóch tygodniach zaczęły się zgrzyty.

Na początku niewinnie. Heniu otrzymując zlecenie z firmy zewnętrznej za każdym razem zaczynał od estymacji czasu pracy. Na początku jego przewidywania były przyjmowane bez słowa, po jakimś czasie pojawiły się delikatne narzekania, aż w końcu przeszli do tekstów w stylu "A nie możesz posiedzieć dłużej i zrobić tego szybciej?". Zwykle w takich przypadkach wystarczyła odpowiedź w stylu "Mam tyle godzin w umowie więc sorry Winnetou", dlatego olewaliśmy temat.

Pewnego dnia padła baza jednego z naszych klientów, więc Heniu napisał szybkiego maila z jakiego powodu dzisiaj nie będzie dostępny dla firmy zewnętrznej i poszedł ogarniać fakap. Po jakiejś godzinie przyszedł do mnie i powiedział, że co chwilę wydzwaniają do niego z tamtej firmy i poprosił żebym im wyjaśnił czemu go dzisiaj nie będzie bo on nie ma zamiaru się denerwować. Okazało się, że facet nawet nie przeczytał maila od Henia. Zamiast tego zdążył wysłać mu 10 maili i zadzwonić 5 razy. Czy przeprosił? Oczywiście, że nie. Zamiast tego z wyrzutem w głosie stwierdził, że następnym razem mamy dzwonić.

Miarka przebrała się wczoraj. Przedwczoraj Heniu skończył robotę planowo o 16 i poszedł do domu. Około 17 zadzwonił do niego facet z zewnętrznej firmy, więc po prostu odrzucił połączenie. Jednak chłop nie dawał za wygraną i wydzwaniał co 20 minut. W końcu Heniu się wkurzył, odebrał i w kilku żołnierskich słowach wyjaśnił mu, że jest już po pracy. I wydawać by się mogło, że to pomogło, ale no kuźwa nie. Facetowi chyba nieźle się pod dupą paliło albo na serio coś spieprzył bo zadzwonił do Henia jeszcze o 22 i 23.

Na poniedziałek jestem umówiony z szefem tej firmy żeby jeszcze raz wyjaśnić na jakich warunkach współpracujemy i poprosić aby jego pracownicy nie lecieli sobie w kulki.

by Satsu
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar mesing
10 12

Zrobić aneks do umowy. A w nim stawki za pracę "po godzinach". 16-20 każda rozpoczęta godzina 500zł 20-22 każda rozpoczęta godzina 1000zł 22-00 każda rozpoczęta godzina 1500zł 00-06 każda rozpoczęta godzina 2000zł 06-08 każda rozpoczęta godzina 1500zł 08-16 stawka bez zmian. Śmiem podejrzewać że po takim aneksie nie zaryzykuje wydzwaniania do Pana Henia po 22 :)

Odpowiedz
avatar mg1987
16 16

@mesing: gorzej bedzie jeśli im się to jednak opłaci.

Odpowiedz
avatar Madman07
2 2

@mg1987: Pan Heniu będzie wniebowzięty :P

Odpowiedz
avatar kiczorek
5 5

Nauczka dla Henia na przyszłość: nigdy, nikomu a w szczególności żadnej zewnętrznej firmie nie podawać prywatnego numeru telefonu. A ty jako pracodawca, powinieneś zapewnić taką formę kontaktu, która jest "czynna" w godzinach pracy, która określona jest w umowie. Na przykład telefon firmowy, po godzinie 16:00 się wyłącza i jest spokój.

Odpowiedz
avatar Satsu
6 8

@kiczorek: Heniu ma służbowy telefon i nie może go wyłączyć po godzinach pracy bo moi pracownicy dla naszych klientów są dostępni w razie awarii 24 godziny na dobę. Oczywiście nadgodziny są odpowiednio płacone.

Odpowiedz
avatar kiczorek
8 8

@Satsu 24h dostępność pracownika? Chyba Cię troszkę poniosło. Rozumiem płatny dyżur telefoniczny, wtedy pracownik ma być na czuwaniu i pomagać kiedy to jest konieczne a wtedy nie ma się co dziwić nocnym telefonom od kontrahenta. Natomiast jeśli wymagasz ciągłego bycia w pracy (odbieraj każdy telefon) a ja zapłacę Ci kiedy będziesz pracował (czyt. wystąpi awaria), to chyba nawet nie jest zgodne z Polskim prawem pracy. Co zrobisz, jeśli pracownik będzie pijany na imprezie po godzinach pracy? Szanuj ludzi to i oni szanować będą Ciebie.

Odpowiedz
avatar Satsu
-1 7

@kiczorek: Może się trochę źle wyraziłem. Moi pracownicy są pod telefonem na wypadek awarii, ale oczywiście nie muszą być dysponowani cały czas. Muszą tylko być pod telefonem, ale nie zmuszam ich do pracy. Jeśli nikt nie będzie chętny to do awarii siadam ja. Poza tym każdy pracownik został uprzedzony o tym jak to wygląda i nikt nie miał nic przeciwko, że raz na pół roku zadzwonię do niego o 23. I w sumie przez pół roku istnienia firmy taka sytuacja zdarzyła się raz, gdzie naprawa awarii zajęła pracownikowi 10 minut (restart jednej usługi). I za to 10 minut otrzymał wynagrodzenie jak za jedną roboczogodzinę w stawce nocnej. Oczywiście gdy będę miał odpowiednią ilość pracowników to wprowadzę dyżury, ale na ten moment musimy sobie radzić jak tylko możemy. W końcu klient nasz pan, a aplikacja musi śmigać zawsze.

Odpowiedz
avatar Error505
5 7

@Satsu: Co do zasady fakt, że warunki pracy są akceptowane, a nawet korzystne, dla pracownika nie oznacza automatycznie, że jest to dopuszczone przez kodeks pracy.

Odpowiedz
avatar Grav
4 4

@Satsu: Rozumiem z czego to wynika, i że jeżeli umówiłeś się z pracownikami tak, ze jest to dla nich korzystne finansowo, to bywa, że się nagina prawo, ale potraktuj kwestię dyżurów jako priorytet, bo jak się z którymś pracownikiem pokłócisz i naśle Ci inspekcję pracy, to nikogo nie będzie obchodziło jak rekompensowałes pracownikom łamanie ich praw. Do tego polskie prawo pracy pod względem dyżurów jest strasznie parszywe, więc nie wiem, czy nie opłaci Ci się bardziej zorganizować zespołu mniej wyspecjalizowanego do wsparcia i zrobić im pracę zmianową + 2 zmiany dyżurów, niż trzymać devopsy 8-16 + kombinować jak zrobić dyżury na ograniczonej liczbie ludzi.

Odpowiedz
avatar mama_muminka
4 4

@Error505 Żeby kodeks pracy miał zastosowanie, to oni musieliby być na umowę o pracę zatrudnieni. A to pewnie wszyscy B2B, więc żadna inspekcja pracy nie przyjdzie ;)

Odpowiedz
avatar Error505
1 1

@Grav: Jak slusznie zauwazyla @mama_muminka nie dziala jesli to B2B.

Odpowiedz
avatar ampH
1 1

@Grav: no niestety, polskie prawo nie jest kompletnie przystosowane do czegoś takiego jak dyżury w IT. Da się to zgodnie z prawem obsmyczyć dopóki nie pojawia się żaden incydent, bo wtedy radośnie wjeżdża na pełnej prawo do nieprzerwanego odpoczynku, które czasem bardziej uderza w pracownika, niż pracodawcę... Zwłaszcza, kiedy zareagować trzeba o 3 nad ranem, a następnie odbębnić swoje godziny odpoczynku i zacząć pracę... po południu (w czystej teorii). Dlatego nawet UoPowcy po prostu wzruszają ramionami, tylko pocieszają się banknotami, które dostają za dyżury. A jak ktoś nie chce to przecież nikt nie zmusza (w każdym razie nikt nie zmusza w zdrowej organizacji – a że jest to na tyle opłacalne, że sporo osób korzysta, to prawie nigdy nie ma problemów z obsadą).

Odpowiedz
avatar decPL
0 0

@Satsu: o geezas, być dostępnym pod telefonem 24/7 żeby w zamian za to liczyć na łut szczęścia i być tym jednym kolesiem, który wygra raz na pół roku dodatkową 1 stawkę godzinową? Tyle wygrać... W senise, żeby nie było, jesteś (zakładam :P) dorosły, Twoi pracownicy mam nadzieję też, róbcie sobie co chcecie, ale mam wrażenie, że Twoi ludzie trochę się nie szanują w tym układzie. I Ciebie, jeśli nie jesteś typowym Januszem, powinna ta sytuacja boleć. I żeby nie było, że siedzę w piwnicy, krytykuję - mam wręcz analogiczną sytuację - sam jestem współ-właścicielem firmy IT, jesteśmy całym zespołem dostępni jakby coś wybuchło, nawet częstotliwość kontaktu identyczna (w zeszłym roku - mieliśmy 2 telefony, jeden z awarią do rozwiązania w 2 godziny i drugi bardziej informacyjny, gdzie trzeba było wysłuchać i pokiwać głową przez telefon). I osoba, która jest tym pierwszym punktem kontaktu (rotujemy się) inkasuje za taką gotowość do tego, żebym klient go męczył telefonem równowartość kilkudziesięciu stawek godzinowych (nie chcę rzucać kwotami, ale przyjmijmy, że równowartość ponad 40 godzin/miesiąc) OPRÓCZ stawki za samą pracę według faktycznie spędzonego czasu. Nie zdziw się kiedyś, jak Ci ktoś Twoich ludzi wyłapie - bo to co my robimy to nie jest jakiś ewenement na rynku. EDIT: takie luźne rozwinięcie tematu jeszcze - jak zaczynałem pierwsze kroki w IT 20 lat temu, to takie tematy jak płatne nadgodziny to był jakiś absurd. 10-15 lat temu takie praktyki jak opisujesz to też był standard (i tak szacun, że Ty dajesz firmową komórkę, zawsze można wyłączyć), jak 2 lata temu poprzednia firma zaczęła przebąkiwać o darmowych dyżurach (no bo w supporcie zostało raptem 3 osoby, a ktoś to musi robić - a zgłoszenia po godzinach pracy to jest kilka na cały rok - nawet śliczne wykresy management przygotował) to zostali zjedzeni po prostu (choć przyznaję, że grzecznie i kulturalnie).

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 lipca 2022 o 1:20

avatar Satsu
-1 1

Dobra bo widzę, że powoli robicie tu ze mnie jakiegoś Janusza biznesu, którego jedynym celem jest wykorzystywanie biednych pracowników. Aktualnie wszystkie osoby jakie u mnie pracują są na B2B. I to nie był mój wybór tylko ich. W procesie rekrutacji mogli wybrać czy chcą pracować na UoP czy B2B. Jeśli chodzi o dostępność 24/h to tutaj także każdy pracownik miał możliwość zdecydowania czy zgadza się na coś takiego czy nie i każdy może w dowolnej chwili zrezygnować. I co najważniejsze decyzja pracownika czy chce być dostępny czy nie w żaden sposób nie wpływa na jego podstawową pensję czy możliwości podwyżki. Tak samo gdy pracownik zgodził się na kontakt 24/h i odmówił pracy w przypadku awarii to też nie wyciągam żadnych konsekwencji. Jest to po prostu nieobowiązkowa opcja zarobienia dodatkowych pieniędzy, na którą moi pracownicy się zgodzili. A jeśli chodzi o incydent z telefonami do Henia o 22 to wynikał on tylko i wyłącznie z niekompetencji pracownika kontrahenta z jakim współpracujemy. Aktualnie pracownik ten ma kategoryczny zakaz dzwonienia do Henia po godzinie 15.

Odpowiedz
avatar decPL
-1 1

@Satsu: nikt z Ciebie wprost Janusza biznesu nie zrobił, ja po prostu zwracam uwagę, że dorzucasz pracownikom dodatkowe obowiązki w zamian za potencjalny zarobek (którego nie ma, bo sam mówisz, że nie ma telefonów) w groszowej ilości (jedyny "wygrany" zyskał na byciu w gotowości przez pół roku równowartość 40 minut swojej stawki godzinowej, mam nadzieję, że nie wydał całości na raz). Czy to januszowanie to już oceń sam. Bo mówiąc wprost i uczciwie, zakładam, że koleś w IT się nie obrazi - albo klienci Twojej firmie płacą ekstra za wsparcie poza godzinami, ale Ty się z pracownikami tym nie dzielisz - i tu sam nazwij taką sytuację, albo nie płacą - i, hmm, nie chcę tutaj użyć słowa, które przychodzi mi na myśl, ale może warto by to przemyśleć tak po prostu?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 lipca 2022 o 11:51

avatar KwarcPL
5 5

Niesamowite, mam deja vu. Zupełnie jakbym czytał o swoich przeżyciach z obsługą systemu informatycznego w Januszeksie. Marzeniem zarządu był moduł raportujący realizację celów produkcyjnych. Niby nic wielkiego, ale z jakiegoś powodu mój poprzednik nie podobał. Nie wiedząc o co chodzi, zabrałem się do roboty. Zebrałem wiedzę biznesową od dyrektora produkcyjnego i jedziem. Po jakimś czasie przedstawiam gotowy produkt a on wielkie oczy dlaczego to tak liczy normatywy, przecież to nie ma sensu. No to wyciągam mu jego własne założenia i udowadniam, że wszystko jest zgodne z tym co mi przekazał. Chwila konsternacji przerwana kolejnymi uwagami. Nie wiem czy był pijany jak sformułował wymagania dla mnie, ale teraz nic mu nie pasowało. No, ale dobra, spisujemy wszystko raz jeszcze i upewniam się czy tak ma być. Mówi, że tak, jest gites a na następnym spotkaniu... dokładnie ta sama sytuacja. Historia powtórzyła się jeszcze kilka razy aż w końcu zarząd odpuścił sobie nieco temat i przesunął mnie do innych projektów. Pracując przy nich poznałem specyfikę firmy i zrozumiałem o co chodzi. Otóż realizacja celów produkcyjnych była obowiązkiem rzeczonego dyrektora i nie szła zbyt dobrze, ale dopóki raportował wszystko ręcznie to mógł udowodnić "kreatywną księgowością", że wszystko jest cacy. Automatyzacja procesu sprawiłaby, że zarząd poznałby bolesną prawdę i nic z tym nie mógłby zrobić, dlatego sabotował mi pracę zmienianiem założeń o 180 stopni co spotkanie. Co do wydzwaniania po godzinach to też się zdarzało. Co zabawne, nigdy w sprawie mojego softu. Zawsze chodziło o hardware. Dlaczego więc telefonowali do mnie a nie do admina odpowiedzialnego za sprzęt? Ano, bo miał w zwyczaju zaszywać się w głuszy co drugi dzień. Dwa-trzy razy pomogłem, ale w pewnym momencie powiedziałem "dosyć". Chłopie, pożary gaszę częściej od Ciebie a to Ty masz je wpisane w obowiązki, więc albo zacznij zabierać lapka na ryby. A tak poza tym to skąd mają mój prywatny numer?

Odpowiedz
Udostępnij