Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Bardzo lubię grzebać kijkiem w mrowisku. I tym razem też tak będzie,…

Bardzo lubię grzebać kijkiem w mrowisku. I tym razem też tak będzie, co mam nadzieję, zaowocuje lawiną komentarzy. A będzie o nauczycielach.

Jaka jest kondycja tego zawodu, każdy chyba wie. Nauczyciel stażysta zarabia tyle, że trzeba mu dopłacać, bo inaczej nie osiągnie płacy minimalnej. A mówimy o ludziach po pięcioletnich studiach i pierdyliardzie kursów i szkoleń. Nauczyciel dyplomowany (najwyższy stopień awansu) minimalną przekracza nieznacznie, a kiedyś była to jej dwukrotność. Wiem, wiem: mało godzin, długie wakacje i w ogóle, co to za praca? Dzieci czytajcie i dzieci czytają, dzieci piszczcie i dzieci piszą. No, miód malina i orzeszki.

A jakoś do pracy w tym fachu nikt się specjalnie nie garnie. Rozwydrzone bachory, roszczeniowi rodzice i tony papierologii skutecznie wymywają ze szkół potencjalnych nauczycieli kontraktowych. No i te zarobki. Czy rzeczywiście trzy kafle miesięcznie netto to dla matematyka, fizyka, chemika, czy lingwisty wystarczający doping? Przecież on bez trudu zarobi dwukrotność tego gdzie indziej.

Jedna z moich synowych (fanatyczna polonistka) po wielu latach w zawodzie robi kurs HR i idzie do korpo. Druga synowa po zaledwie kilku latach idzie w terapię psychologiczną (ma uprawnienia). Kto zostaje w zawodzie, zwłaszcza w szkołach publicznych? Bardzo często są to osoby, które powinny być starannie odsunięte od pracy z młodzieżą - frustraci, nieudacznicy i zbyt słabi, by poszukać pracy poza zawodem. Skąd wiem? Mam wnuka w miejscowej publicznej i wiem jak to wygląda: Wychodzi ci cztery plus, ale będziesz miał tróję, bo inaczej osiądziesz na laurach!

Mieli w szkole pracować emeryci, ale po co? Ja, jako emeryt, zakładam JDG i daję korki. Ubezpieczenie zdrowotne mam, a parę złotych spokojnie do emerytury dorobię. Bez użerania się i tracenia czasu na bezproduktywne nasiadówki. A mogę jeszcze popracować poza systemem edukacji państwowej. I to wtedy ja dyktuję warunki pracy i płacy, bo przy 44 latach stażu i zawsze wysokich wynikach egzaminów już jestem firmą gwarantującą wysokie wyniki w klasie liczącej 10 osób.

Podobno w Warszawie i okolicy brakuje 3200 nauczycieli! Strażakami ani wojskiem się tego nie załata. I wasze dzieci będzie uczył PAN WAKAT. A rząd ma to w sempiternie. Głupimi łatwiej rządzić.

szkoła nauczyciel

by jotem02
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Allice
13 13

Jestem z wykształcenia matematykiem. Trochę osób z mojego roku robiło kursy pedagogiczne i nawet poszło w tym kierunku kilka osób. Zastanawiałam się, stwierdziłam że to nie na moje nerwy. Tak, obecnie w szkołach zostały resztki zapaleńców albo ci co nie mają lepszych opcji i robią to bo muszą, i pewnie tych będzie tylko coraz więcej. Są plusy, fakt, jak np wakacje (ale poza sezonem już wyjechać ciężko, więc trzeba lubić tłumy). Kasa? Śmieszna, na dzień dobry w pracy dostałam tyle co podstawa nauczyciela dyplomowanego w tamtym momencie. Jak ktoś pisze że "o, to niech sobie pracę zmienią" - już teraz brakuje dużo kadry. I to też tylko wzrasta

Odpowiedz
avatar jotem02
7 9

@Allice: Robię to bo lubię. Jestem na emeryturze, ale nadal sobie działam w szkole, bo lubię pracę z dzieciakami. Zarabiam na życie korkami, i to jak się okazało po kwerendzie w Internecie, za bardzo niskie stawki. I stać mnie na życie. A ci młodzi, to mają zęby w ścianę wbić?

Odpowiedz
avatar Crannberry
9 13

@Allice: jestem anglistką. Kiedy ze znajomymi z roku kończyliśmy studia, mieliśmy głowy pełne ideałów i chcieliśmy nieść kaganek oświaty. Zobaczywszy, że pensja netto nauczyciela stażysty wynosiła wówczas 700 zł, a wynajęcie kawalerki kosztowało 800, machnęłam ręką na ten interes i zostałam stewardesą. Kilka koleżanek podjęło się pracy w oświacie i wytrzymały rok

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
12 12

To oczywiste, że skoro niby oferuje się bardzo atrakcyjne warunki pracy, a nie ma chętnych, to wcale nie są atrakcyjne. Ja obecnie planuję być nauczycielem, ale w kraju, gdzie zarobki nauczycieli zupełnie inne, a sami nauczyciele dużo bardziej szanowani. Ale i tak brakuje chętnych, bo to jednak ciężkie studia, a praca bardzo specyficzna. Wiele zależy od klasy. W trakcie moich praktyk miałem takie klasy, że wychodziłem zadowolony, pełen energii i entuzjazmu, a miałem też takie, że miałem wszystkiego dosyć i po 40 minutach z nimi praca przy obsłudze jakiejś maszyny w fabryce, gdzie przez 8 godzin robię swoje i nikt nie zawraca mi gitary, nagle stała się bardzo atrakcyjną perspektywą. Oczywiście tu wychodzi mój brak doświadczenia w radzeniu sobie z takimi klasami. Ale jestem pewien, że wielu, którzy uważają, że praca nauczyciela jest lekka, po 1 dniu miałoby dosyć. Zwłaszcza że w Polsce uczy się dzieci braku szacunku dla nauczycieli. I ciężko zapanować i nauczyć czegoś 20-30 dzieci, z których część uważa, że nauczyciel jest nikim i nie zamierza go słuchać. Wtedy połowa lekcji to uciszanie ich, żeby nie przeszkadzali reszcie.

Odpowiedz
avatar livanir
10 10

@pasjonatpl: Dlatego podobało mi się podejście mojego gimnazjum. Był taki jeden dzień w roku, że na każdej lekcji inny uczeń ją prowadził. Miał ją przygotować, a potem nauczyciel z tego tematu robił kartkówkę. Nabrałam sporo szacunku dla nauczycielki matematyki wkurzając się na tych tumoków z mojej klasy xD

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
1 1

@livanir: Rewelacyjny pomysł. A jak to dokładnie wyglądało? Skoro to był tylko 1 dzień, to tylko część miała możliwość poprowadzenia lekcji. Uczniowie zgłaszali się na ochotnika czy byli wybierani przez nauczycieli? Jeśli to drugie, to nauczyciel ot tak sobie dobierał uczniów, czy były jakieś kryteria? Ja miałbym kilku kandydatów z jednej klasy, którzy głupi nie są, ale mojej pracy nie szanowali w ogóle. Chociaż na przerwach byli całkiem sympatyczni i z każdym z osobna było jak najbardziej ok. Ale razem to ciągle ze sobą gadali. Pod koniec praktyk już zacząłem lepiej sobie z nimi radzić, ale przestudiowałem też wszystkie zasady dyscyplinowania uczniów, co dokładnie mogę zrobić. I przez kilka lekcji to robiłem. Także pod koniec pozostało tylko 2, z którymi nie mogłem dojść do ładu. Poza tym wymaganie od nauczycieli, żeby przygotowywali coś kreatywnego na każdą lekcję, żeby co roku było coś nowego. Niewykonalne. Miałem okazję się przekonać, ile czasu zajmuje przygotowanie takiej lekcji. Oczywiście potrzebuję więcej doświadczenia, żeby robić to lepiej, ale zdarzało mi się, że na 1 40-minutową lekcję przygotowywałem materiały cały dzień. W sumie na 2 lekcje, bo z inną klasą miałem to samo do przerobienia, a że z jedną zadziałało, to z drugą zrobiłem to samo. Ale mimo wszystko cały dzień przygotowań na 80 minut lekcji. No i trzeba jeszcze wpaść na jakiś pomysł. Także nauczycielowi skompletowanie wszystkich materiałów, żeby z każdą klasą mógł zrobić coś ciekawego, zajmie kilka lat. A tak ogólnie to od dłuższego czasu twierdzę, że jak ktoś uważa, że jakaś praca jest łatwa, to niech ją wykonuje przez jakiś czas. Pamiętam 2 łatwe zajęcia, które okazały się koszmarem. Na szczęście to było tylko chwilowe. Pierwsze to praca na kasie w supermarkecie. Póki byli klienci, było ok. Czas leciał i jakoś to zeszło. Ale były takie momenty, że ruch był mały. Niby nic. Luzik, nic się nie robi. Tyle że musiałem cały czas siedzieć na tej kasie i gapić się przed siebie. Nie mogłem sobie usiąść wygodnie, czytać książki czy sprawdzać telefonu, bo wszędzie były kamery. Po 5-10 minutach można było naprawdę dostać pier...a. Podobnie w jednej fabryce. Maszyna, na której pracowałem, się zepsuła. To na czas naprawy, jakieś 2 godziny przed końcem zmiany, zorganizowano mi inne zajęcie, Kontrolę jakości elementów. Miałem brać taki do ręki, sprawdzić, czy dobrze wygląda i wrzucić do koszyka. I tak przez 2 godziny. Już po 10 minutach tak zaczęło mi się dłużyć, że miałem wrażenie, że siedzę tam godzinę. Gdyby był tam jeszcze ktoś, żeby można było ze sobą pogadać, albo gdybym mógł słuchać muzyki na słuchawkach czy coś w tym stylu, byłoby ok. A tak to było tak nudne i monotonne, że myślałem, że zwariuję.

Odpowiedz
avatar livanir
3 3

@pasjonatpl: Fakt, że całej klasie się nie udało, ale 3 lata * 7 lekcji, to większości sie udało. Zwykle było to na ochotnika, bo w dość łatwy(pod koniec roku) sposób można było dostać ocenę, która była ważona jak kartkówka. Było kilka wyciągnięć na siłe, ale zwykle nawet ci żartownisie "dostawali" od klasy po łbach, bo mieli mieć kartkówkę, a tutaj żadnych wyjaśnień, notatek... Właśnie też zobaczyłam wtedy ile trwa przygotowanie lekcji. Choćby to co muszą zanotować/przepisać. Wtedy zrozumiałam czemu niektóre notatki sa na 2 - 3 strony. Ogólnie super doświadczenie, aczkolwiek dalej niektórym nauczycielom się dziwie np. Dostałam 4 za zrobienie w gimpie kartkówki na dzień nauczyciela... koleżanka obok dostała 5. Wytłumaczenie nauczyciela- jej kartka bardziej mu się podobała(choć to ja użyłam więcej narzędzi). Chociaz teraz to chyba bardziej niż dzieci, to przy tablicy powinno się postawić rodzica.

Odpowiedz
avatar Ohboy
2 4

@pasjonatpl: Na praktykach miałam fajne dzieciaki (a praktyki miałam wszędzie, tzn. w podstawówce, gimnazjum i liceum). Wiadomo, nie były to aniołki, ale sama praca z nimi była spoko. Tyle, że doskonale wiem, że na praktykach jedynym moim "problemem" były dzieciaki, a nauczyciel musi radzić sobie z dyrekcją, papierkologią, durnymi rozporządzeniami i jeszcze durniejszymi rodzicami. Wołami mnie tam nie zaciągną. A propos łatwości prac. Za dzieciaka rozdawałam ulotki i tak, praca sama w sobie łatwa, ale do tego dochodziło użeranie się z facetami, którzy mnie zaczepiali oraz fakt, że trzeba było głównie stać w jednym miejscu. Wymęczyło mnie to bardziej niż noszenie worów z ubraniami w sklepie z używaną odzieżą...

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 0

@livanir: Notatki to pikuś. Nauczyciele też powinni co jakiś czas organizować różne gry/zabawy czy inne aktywności, żeby zainteresować uczniów. Mi właśnie wycinanie małych elementów zajęło cały dzień. Tyle że za rok też mogę ich użyć, bo wszystko miało wrócić do mnie. Gdybym miał od podstaw przygotowywać coś takiego co roku, to bym się poddał. Nie byłoby czasu. Rodzice to inna bajka. Z mojej praktyki mogę podać wiele przykładów, jak na lekcji tłumaczyłem coś jakiemuś uczniowi, powoli zaczynało docierać, ale na następnej lekcji już nic albo prawie nic nie pamiętał. Wniosek jest prosty. Nie powtarzał/a sobie tego po lekcji, a rodzice z takich czy innych powodów nie przypilnowali. @Ohboy A to rozdawanie ulotek to było na zewnątrz czy w środku? Jak w środku w normalnej temperaturze i nie było przeciągów, to jeszcze pół biedy, ale jeśli na zewnątrz, to bardzo wiele zależy od pogody. I mimo wszystko takie stanie jak kołek przez kilka godzin nie wpływa zbyt dobrze na psychikę. Strasznie nudne i monotonne zajęcie.

Odpowiedz
avatar Ohboy
0 2

@pasjonatpl: Na zewnątrz, było ciepło, ale głównie dokuczał mi kręgosłup. Na szczęście mogłam słuchać muzyki, więc nuda nie była problemem. Jakbym musiała sobie gdzieś dorobić, to wolałabym teraz pójść na np. sprzątanie, byle się ruszać.

Odpowiedz
avatar BiAnQ
3 3

Amen

Odpowiedz
avatar Cut_a_phone
3 3

A jaka jest różnica w zarobkach między szkołą państwową a prywatną? Dla nauczyciela z twoim doświadczeniem i renomą. Jakbyś teraz poszedł, to ile byś dostał w państwowej, a ile w prywatnej? Z ciekawości pytam.

Odpowiedz
avatar jotem02
2 2

@Cut_a_phone: W państwowej pewnie około 3500 (dużo zależy od dodatków - stażowy, motywacyjny. W STO nieco więcej (można negocjować w skromnych granicach). W prywatnej zależy od umiejętności negocjacyjnych. Ja poproszę o 3000 za 13h. I pewnie tyle dostanę.

Odpowiedz
avatar panna_ola
8 8

@Monster808: Bo od lat nic się nie zmienia, zarobki nauczycieli wciąż są fatalne, a praca niewdzięczna. Dobrych specjalistów przyciągają dobre warunki. Nie mityczne powołanie czy praca dla idei.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
8 8

@Monster808 Ok. Spoko. Nauczyciele, których poznałaś, nie zasługują nawet na minimalną krajową. Czyli jakie rozwiązanie proponujesz, żeby tacy nie byli nauczycielami? Takie warunki pracy przyciągają właśnie takich kandydatów, bo nikt lepszy się za to nie weźmie. Po co? Pieniądze marne, a szacunek coraz mniejszy. Co najwyżej na ich miejsce przyjdą jeszcze gorsi, o ile ktokolwiek się znajdzie.

Odpowiedz
avatar Armagedon
7 11

Z ostatnim twoim zdaniem zgadzam się w stu procentach, bez żadnego "ale". Dlatego nikt nie będzie dbał ani o poziom kształcenia, ani o zarobki nauczycielskie. Im więcej miernot w szkolnictwie - tym lepiej.

Odpowiedz
avatar panna_ola
9 13

Masz 100% racji. A i tak jeśli dojdzie do kolejnych protestów, zostaniecie zalani falami propagandowego hejtu, przestrzeń publiczną zaleją komentarze "ja się nie uczyłem w szkole i wyszedłem na ludzi", "nauczycielka mojego dziecka jest zła, czemu ma dostać podwyżkę" i tak dalej, i tak dalej... I cała słuszna sprawa upadnie, bo część ludzi nie widzi sensu edukacji, a większość nie ogarnia ciągów przyczynowo-skutkowych.

Odpowiedz
avatar digi51
13 13

Pisałam to już kiedyś - obecna sytuacja nauczycielstwa polskiego to błędne koło. Płaca byle jaka - to idą pracować byle jacy specjaliści (wyjątkiem są nauczyciele z powołania, dla których zarobki są drugorzędne, ale ilu takich jest?). Byle jaki pracownik odwala byle jak robotę, społeczeństwo na to patrzy i słusznie stwierdza, że większe zarobki się nie należą. I tak w kółko.

Odpowiedz
avatar jotem02
8 8

@digi51: Jest sporo pasjonatów, których druga połówka bardzo dobrze zarabia, więc ich stać na takie hobby. Ale tacy nauczyciele zwykle nie pracują w szkołach publicznych.

Odpowiedz
avatar Ohboy
9 11

Ludzie mogą sobie pierd*lić, że nauczyciele mają super pracę i nic nie robią, ale nie wygrają z twardymi faktami - brakuje nauczycieli i braki te będą jeszcze większe, bo wszyscy widzą, że nie ma żadnych dobrych zmian. Skończyłam kierunek, po którym można pracować w szkole. Ze wszystkich osób na roku w szkole pracuje tylko 1 dziewczyna.

Odpowiedz
avatar digi51
10 12

@rafik54321: Spoko, po co w ogóle szkoła, równie dobrze dzieci można uczyć youtubem, a nadzorcą może być byle kto. Żarty na bok. Po pierwsze nawet takiej pracy "nadzorcy" za psi pieniądz nie weźmie nikt (lub prawie nikt) kompetentny. Po drugie praca nauczyciela to nie tylko prowadzenie lekcji na zasadzie wykładu, ale też sprawdzanie wiedzy i inne czynności związane z czystą biurokracją i to też można spierrdolić. Po trzecie nie wydaje mi się, aby coś czego dzieci i młodzież w dzisiejszych czasach potrzebowały to kolejne kilka godzin dziennie przed ekranem i znikomymi interakcjami z drugim człowiekiem.

Odpowiedz
avatar Ohboy
8 10

@rafik54321: Jotem poruszył temat marnych nauczycieli i nawet wytłumaczył, skąd się biorą, ale widzę, że masz dosyć płytkie podejście do tematu. To całkiem urocze, że wydaje ci się, że wiesz więcej o tym, jaki sposób przekazywania wiedzy sprawdza się dla większości ludzi, niż ludzie, którzy poświęcili temu zagadnieniu wiele lat. :)

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
7 7

@rafik54321 A ci jaki miałby być poziom wiedzy tych nadzorców, żeby mogli nadzorować pracę uczniów? Jeśli nie będzie miał konkretnego wykształcenia, to skąd ma wiedzieć, czy jakieś doświadczenie przebiega prawidłowo? A nauka matematyki (z której zawsze byłem beznadziejny, tak samo jak z innych przedmiotów ścisłych) albo języków obcych? Jaką wiedzę mieliby posiadać tacy nadzorcy? Może do nauki niemieckiego wystarczy brat pani woźnej, co do Niemiec jeździ na sezonówki? Nawet zna nazwy warzyw po niemiecku, bo tym się zajmuje. A że prawie nic nie rozumie i gada głównie z Polakami, to nic. Poza tym uważasz, że jak dzieciaki dostaną materiał, to same go przerobią, a ktoś ma ich tylko nadzorować. Czyli naiwnie zakładasz, że same z siebie będą chciały się uczyć.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@rafik54321: Przypomniał mi się, że kiedyś główny troll piekielnych, drill sergeant bodajże, napisał taki komentarz. Że dzieci powinny być uczone przez roboty, a na korytarzach patrolować powinni ochroniarze XD

Odpowiedz
avatar mofayar
4 4

Mam mieszane uczucia jeśli chodzi o nauczycieli. Pamiętam ich podejście w czasach kiedy ja chodziłem szkoły (lata 90) i teksty typu "ja nie jestem tu żeby cię uczyć", ale wiem też (a może mam nadzieję), że wiele się zmieniło. Tak czy inaczej nauczyciele mają ogromny wpływ na dzieci i młodzież i w interesie naszego państwa i narodu jest by tę rolę spełniali kompetentni ludzie i byli dobrze opłacani. W ogólnym rozrachunku zawód nauczyciela szanuję.

Odpowiedz
avatar Grav
9 13

Pisałem to w trakcie pandemii, napiszę to jeszcze raz - jestem spokojny o moje zatrudnienie, ta banda debili, którzy obecnie wychodzą ze szkół, w żaden sposób mi na rynku pracy nie zagrozi. Niestety, minus tego jest taki, że mają takie samo prawo głosu w wyborach, co ja.

Odpowiedz
avatar jan_usz
-3 9

To kontynuując grzebanie w mrowisku. - Kto da gwarancje żeby po otrzymaniu podwyżek nauczyciele nagle wezmą się do roboty i zaczną uczyć lepiej? - Pieniążki na edukacje idą z budżetu, kto chętny do podwyżki podatków?

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
6 6

@jan_usz: Że ci którzy w tej chwili uczą, zaczną uczyć lepiej? Żadnych. Ale brakuje nauczycieli i lepszymi zarobkami można zachęcić innych do podjęcia tej pracy. A tak zostają tylko ci, którzy obecnie pracują w szkołach. Powiedzmy, że poza pasjonatami, którzy de facto są na utrzymaniu swojej drugiej połówki, do tej pracy nie idą najlepsi z najlepszych.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 7

@jan_usz wystarczy ukrócić rozbuchany socjal i pieniądze się znajdą

Odpowiedz
avatar mama_muminka
1 1

@jan_usz Ja chętna do podwyżki podatków. Chętnie zapłacę więcej za jakościową edukację. Moje dziecko dopiero w przedszkolu, ale już sprawdzam ceny prywatnej edukacji, bo w publicznej szkole jest tyle wakatów, że to przestaje mieć sens. Porządna szkoła publiczna za porządne podatki byłaby znacznie bardziej efektywna, ale w Polsce ludzie chcą płacić jak najniższe podatki ("tanie państwo"), a potem się dziwią, że połowa terapii i leków nie jest refundowana a nauczyciele jakoś mniej się starają niż w Finlandii. No dziwne.

Odpowiedz
avatar wesul
-5 5

Skoro ta państwowa taka fatalna, to czemu tam cały czas trzymasz wnuka? Przy zarobkach 200 PLN/h to chyba stać na prywatną? Czy to tylko bajka, a to ty jesteś jednym z tych "frustraci, nieudacznicy i zbyt słabi, by poszukać pracy poza zawodem"? Bo coś mi się tu kupy nie trzyma.

Odpowiedz
avatar jotem02
4 4

@wesul: Skąd się wzięło 200 PLN/h? Policz dobrze - 45 h miesięcznie za 3000 to daje ile? Aczkolwiek istnieją takie stawki za korki (ja biorę o wiele mniej). A publiczna dla wnuka? Bo było blisko i odpadała logistyka transportu. Ale już się przejadło. Do egzaminu ta szkoła na pewno go nie przygotuje. A tak, ja to zrobię.

Odpowiedz
avatar wesul
-2 4

@jotem02: https://piekielni.pl/89392#comment_1153832 3000 za 13 godzin tygodniowo daje ok. 60 PLN/godz. 13 godzin to niecała 1/3 etatu, czyli 60*3 to 180 PLN/godz, czyli w zaokrągleniu wspomniane 200. cnd :)

Odpowiedz
avatar jotem02
3 3

@wesul: Nic nie kumam - dlaczego 60*3?

Odpowiedz
avatar madxx
-2 2

@wesul: może dlatego, że to wnuk, nie syn i nawet jeśli to nie ma nic do gadania. za edukację dziecka odpowiadają rodzice, nie dziadkowie.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
2 2

@jotem02: Pewnie usłyszał/a w TVP. @wesul Po pierwsze, pełny etat nauczyciela w Polsce to 18, a nie 13 godzin. Po drugie, to same zajęcia lekcyjne, a do tego dochodzi przygotowanie się do lekcji, przygotowanie materiałów i biurokracja. Jak uważasz, że nauczyciel w ogóle nie przygotowuje się do lekcji, tylko pracuje 13 godzin w tygodniu za 60 zł na godzinę, to na co czekasz? Kończ studia i idź uczyć. Nauczycieli brakuje. A może przeczytaj jeden z komentarzy powyżej, jak to uczniowie sami musieli raz w roku przygotować lekcję i przez to nabrali szacunku do nauczycieli.

Odpowiedz
avatar jotem02
1 1

@pasjonatpl: Tak, dla nauczyciela, zwłaszcza młodego godzina w szkole, to półtorej godziny w domu na przygotowanie i przemyślenie zajęć. Plus oczywiście papierologia.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 0

@jotem02 Albo i więcej. Jak już wcześniej pisałem, zamierzam zostać nauczycielem, ale w innym kraju, gdzie nauczyciele podobno mają jedne z najwyższych pensji w Europie. Rok studiów mam za sobą i został mi kolejny. W trakcie praktyk czasami przygotowanie do lekcji zajęło mi godzinę, a czasami kilka, a zdarzało się nawet, że przygotowanie materiałów czy prezentacji zajęło mi cały dzień. Prezentacja w sumie starczyła na 2-3 lekcje, ale jednak cały dzień musiałem nad tym siedzieć. Innym razem coś wycinałem. Ok. 40 elementów dla jednego ucznia. Na szczęście zadziałało i za rok też mogę tego użyć.

Odpowiedz
avatar Error505
5 5

No to ja jeszcze podpalę to mrowisko. Dziesięciolecia marnych płac w oświacie doprowadził do tego, że nauczycieli można podzielić na 3 grupy. 1. Zapaleńcy. Pracują bo to kochają i znają się na tym. Najmniej liczna grupa. 2. Zapaleńcy i profesjonaliści zweryfikowani płacami. Znają się na robocie ale już wiedzą, że to był błąd bo nie mają co do garnka włożyć. Jeśli pracują to ich frustracja wpływa na jakość ich pracy. Trochę liczniejsi niż poprzednia grupa. 3. Miernoty. Czyli tacy, którzy nie mają kwalifikacji do podjęcia jakiejkolwiek innej pracy. Skończyli studia ale to nic nie zmienia. Mają wybór między pracą fizyczną lub dla osób bez kwalifikacji i szkołę. Grupa zdecydowanie najliczniejsza. I problem polega na tym, ze podniesienie wynagrodzeń poprawę przyniesie po długim czasie. A do tego czasu trzeba by płacić miernotom.

Odpowiedz
avatar jotem02
2 2

@Error505: Racja absolutna. Brawka!

Odpowiedz
avatar logray
2 2

@Error505 Problem jest taki, że system nie odróżnia "miernoty" od "mistrza". Do zostania nauczycielem nie potrzebne jest jakieś specjalne wykształcenie. Dowolne studia plus pedagogika (czesto w ramach studiów) dają uprawnienia. Potem awanse są za wysługę i szkolenia. I "miernota" i "mistrz" zarabiają tyle samo. W liceum miałem i takich i takich w czasach gdy wakatów nie było. Dyrektorzy nie mieli wtedy prawa zwolnić miernot bo karta nauczyciela nie pozwalała. Obawiam się, że jak dasz samą podwyżkę bez zmiany systemu to nie osiągniesz poprawy. "Mistrzowie" muszą zarabiać więcej od "miernot" inaczej to się nie uda.

Odpowiedz
avatar Error505
1 1

@logray: Jest tak jak piszesz. Problem polega na tym, że w mojej opinii zmiana systemu nie jest możliwa. Po pierwsze to kto miałby to zrobić? Przecież kuratoria i ministerstwo też są dotknięte tym samym problemem. Po drugie to nawet zakładając, że znalazłaby się grupa reformatorów to i opór materii i niskie kompetencje miernot na to nie pozwolą. Samo dosypanie kasy do systemu może spowodować zmianę ale w bardzo długiej perspektywie czasowej. Płace na poziomie zachęcającym osoby z kwalifikacjami spowodowałyby ich napływ i z czasem wymusiły zmiany. Tyle, że to potrwałoby bardzo długo. Myślę, że 10 lat to bardzo optymistyczna rachuba. Ja widząc co się dzieje jestem załamany. Moje dziecko kończy podstawówkę i ma ekstremalnie głupią wychowawczynię. Jak z zasady nie podważam autorytetu nauczycieli to tu mam problem, żeby w rozmowach z dzieckiem jej bronić. Raz, że nie za bardzo potrafię coś znaleźć na jej obronę a dwa, że jakbym próbował to moje dziecko by dostrzegło fałsz w tym co mówię.

Odpowiedz
avatar szafa
2 2

Ciekawe te zarobki, zupełnie się nie zgadzają z tym, co zarabiają moi znajomi nauczyciele... ale pewnie po prostu kłamią ;).

Odpowiedz
avatar szafa
1 3

@szafa: A w sumie to nawet stwierdziłam, że poświęcę tę dwie minuty w google. Weźmy tego nieszczęsnego dyplomowanego, który "minimalną przekracza nieznacznie". Zgodnie z Gazetą Prawną: wynagrodzenie MINIMALNE nauczyciela dyplomowanego to 4046 zł brutto. Już to nijak nie jest "nieznacznym" przekroczeniem. Do tego dochodzą: motywacyjny, za wysługę lat, za wychowawstwo, trzynastka, za uciążliwe i wiejski. Oczywiście nie wszyscy mają wszystkie, niemniej średnie wynagrodzenie do tej pory wynosiło 5100 brutto. Dla porównania ja też po studiach i kursach zarabiam troszkę poniżej 4000 brutto na etacie i do tego sobie dorabiam.

Odpowiedz
avatar jotem02
2 2

@szafa: No, tak. Jednakowoż nie każdy nauczyciel jest dyplomowany. To wiele lat doskonalenia się, kursów i podyplomówek (za własną kasę), produkowania własnych programów, publikacji (poczytaj wymagania na ten stopień awansu). Nie porównujmy kaprala z pułkownikiem. Nikt zaraz po studiach dyplomowanym nie będzie, to potrwa. I powinno być wynagradzane stosownie do włożonej pracy. A wynagrodzenie stażysty, to już kompletna mizeria, a on też ma w okresie stażu tyle papierologii, że głowa odpada. Na każdym etapie papierów jest zresztą mnóstwo. A na czele niesławny program rozwoju zawodowego, którego każdy punkt należy dokładnie udowodnić.

Odpowiedz
avatar jotem02
1 1

@szafa: W poczekalni jest post gościa o nicku amros. Polecam. Czysta prawda o stażyście w publicznej.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
3 5

Większość nauczycieli z jakimi miałem styczność NIE zasługuje na więcej niż mają, ledwo można powiedzieć że zasługują na to co jest. A że związki zawodowe nauczycieli wywalczyły, że nie można podnieść wynagrodzeń tylko tym, co naprawdę zasługują, bo jest karta nauczyciela i w ogóle i trzeba by było podnosić wypłaty wszystkim, to mamy co mamy. Oprócz podniesienia pensji należałoby też wprowadzić skuteczny system wywalania na zbity pysk lub innego ostrego dyscyplinowania tych, co się nie nadają, którym się nie chce, którzy nie umieją uczyć bez zadawania tony prac domowych, którzy nie nadążają z programem, którzy zamiast fascynować młodzież to tylko ją zrażają. Wtedy ci, którzy nie łapią się na powyższy opis mogliby chcieć pracować. Ja do tej pory nienawidzę historii, rysowania, polskiej literatury i sztuki, języków obcych... I jest to nienawiść wyniesiona ze szkoły. I nie uwierzę, że danie więcej pieniędzy akurat tym nauczycielom, którzy ją we mnie zaszczepili, cokolwiek by zmieniło. Nie zagłosuję za partią chcącą dać nauczycielom więcej, o ile w programie nie będzie też miała czystek w zawodzie, i to takich ostrych, tak na minimum 50% stanu osobowego.

Odpowiedz
avatar jotem02
2 2

@bloodcarver: Przez wiele lat byłem dyrektorem szkoły w Polsce i nie tylko i jestem oburącz i obunóż za twoim pomysłem. Problemem jest jednak to, że żeby zwolnić nauczyciela na przykład mianowanego na umowie na czas nieokreślony, to droga przez mękę i praktyczna niemożliwość. Co prawda można mu tak życie utrudnić, że sam odejdzie z płaczem, ale niektóre jednostki są odporne. Ale załóżmy, że mogę - cyk i jednym podpisem z dnia na dzień na bruk. Ale wtedy rodzice mi zrobią z d...y jesień średniowiecza, bo 2/3 członków grona pedagogicznego na nazwisko ma Wakat. A, jak wiesz, lepszy taki kiepski niż żaden. A narybku brak.

Odpowiedz
avatar jotem02
3 3

@bloodcarver: Ale jest faktem, że gdy pracowałem w szkole polskiej przy placówce dyplomatycznej (Libia, Węgry) i płaciłem upojną kasę w USD (w Libii to było 8,32USD/h przy miesięcznych zarobkach w kraju rzędu 20USD miesięcznie)nie miałem problemu z nieobecnościami i przygotowaniem nauczycieli. Ale umowę mogłem rozwiązać z dnia na dzień, bez podania powodów. Może to jest jakieś rozwiązanie? Super wysokie zarobki (patrz Finlandia), ale i super wysokie wymagania i poświęcenie.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
1 1

@jotem02: Co do lepszy kiepski niż żaden to pozwolę sobie, wspominając moją polonistkę z liceum, nie zgodzić się z tym stwierdzeniem. Znaczy, może dla dyrektora lepszy, ale dla uczniów niekoniecznie, nie w sytuacji gdzie "nauczyć się do matury" konkurowało o czas z debilnymi wymaganiami polonistki. Na szczęście po trzeciej klasie sama odeszła, z płaczem jaka to moja klasa była niedobra, ale przez to polonistka którą nam "oddali" w klasie czwartej musiała zrobić z nami dwa lata w rok :| Tacy nauczyciele powinni wylatywać na kopach po maksymalnie dwóch miesiącach. To, że nie została wykopana po pierwszym semestrze to gorzka parodia. Wysoka kasa oraz wysokie wymagania to jedyna sensowna droga, jaką widzę.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 2

@kot022 Po pierwsze, pensję dostaje się za wykonywaną pracę, a nie na podstawie dochodów partnera, rodziców czy krewnych. Możesz być nawet żoną Billa Gatesa i to nie powinno mieć żadnego wpływu na wynagrodzenie za otrzymaną pracę. Po drugie, po tym, jak społeczeństwo "wsparło" nauczycieli w trakcie strajku, spodziewasz się, że znowu zaprotestują? Po trzecie, zostań nauczycielem, skoro uważasz, że mają tak dobrze. Każda praca wydaje się łatwa, póki nie zaczniesz jej wykonywać.

Odpowiedz
avatar kot022
-4 4

@pasjonatpl: Oj, widzę że nie ogarniasz skrótów myślowych, więc wyłożę Ci jak łopatą, co autor miał na myśli: najwięcej o zarobki płaczą Ci nauczyciele, którzy mają bogatych małżonków i w miarę dostani poziom życia. O to chodziło. Nigdy nie powiedziałem w swoim komentarzu, że w pracy powinno się czyjeś zarobki ustalać na podstawie pensji męża lub żony. Co się tyczy strajku: a na jakiej niby podstawie społeczeństwo miałoby gremialnie Was poprzeć? Bo niczym inny "strajk" (nie będę pisał jaki, bo znowu oberwę banem, z resztą ani to ani to strajkiem nie było) obwiesiliście się nakładkami na zdjęciach profilowych i płakaliście, jacy jesteście pokrzywdzeni? Czy dlatego, że krzyczeliście o parę groszy kosztem dzieci? A dlaczego nie zrobiliście wielkiego demo nauczycieli pod sejmem, tylko piliście kawę w pokoju nauczycielskim, gotując się tam we własnym sosie, w dodatku biorąc za to pieniądze jak za normalną pracę? Powiem Ci, dlaczego: bo tak jest łatwiej. Po reformie likwidującej gimnazja też się duża część z Was wyżyła na dzieciach i tę nową część z podwójnego rocznika sekowaliście od np. wyjazdów integracyjnych. Przyznaj pasjonato, że po takim uderzeniu rząd już się chyba nie pozbiera :) A przeciw nauce zdalnej nie protestowaliście z takiego samego powodu (pójścia na łatwiznę), a nie dlatego, że by Was społeczeństwo nie poparło. Przez naukę zdalną miesięczne koszty rodzicom gigantycznie wzrosły, mówię tu głównie o rachunkach i pieniądzach, które trzeba było przeznaczać na opiekunki, a korzyści z tego były takie, że dzieciaki na zdalnych spały, lub grały w Counter Strike'a. I choćby dlatego ludzie popatrzyliby na protest przeciw nauce zdalnej przychylniejszym okiem, niż na broniarzowe wygłupy, które ostatecznie skończyły się dla was poniżeniem na oczach całej Polski. A po trzecie pasjonato, nie muszę być nauczycielem, żeby oceniać nauczycieli, tak jak nie muszę być piekarzem, żeby oceniać jedzony przeze mnie chleb. Szkołę skończyłem parę lat temu, mam znajomych wśród nauczycieli, na podorędziu także dzieci znajomych, które chodzą do szkoły. Sam studiuję o wiele bardziej wymagający kierunek i mam świadomość, że tuż po jego ukończeniu nikt się nie będzie o mnie zabijał na rynku pracy, bo takich jak ja, będzie multum. Wybrałem tę opcję z pełną świadomością ryzyka. Wam też, z tego co wiem, nikt nie obiecywał, że będzie łatwo. Tylko nie gadaj mi teraz o powołaniu, bo nauczycieli z powołania jest w Polskiej szkole promil.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 2

@kot022 Po pierwsze, ja planuję zostać nauczycielem w innym kraju, więc problemy polskiego systemu edukacji mnie nie dotyczą. Po prostu znam paru nauczycieli, a teraz dowiaduję się, jak to wygląda od drugiej strony. W innym systemie, ale jednak. I czytając takie historie, widzę, że w polskim systemie pod każdym względem jest dużo gorzej. Po drugie, o pandemii i nauczaniu zdalnym nikt w czasie strajku nauczycieli nie słyszał. Po trzecie, na czas strajku nie należy się wynagrodzenie, więc bardzo wątpliwe, żeby jakiś czas po jednym bezowocnym strajku zdecydowali się na kolejny i na brak wynagrodzenia. Przy takich zarobkach ciężko o oszczędności. I takie nastawienie jak twoje jest częścią problemu. Niby domagacie się, żeby nauczyciele byli jak najbardziej kompetentni i zaangażowani, ale macie ból d...y, jak się mówi o stworzeniu warunków, które miałyby takich przyciągnąć do tego zawodu.

Odpowiedz
avatar kot022
-3 3

@pasjonatpl: To prawda, nikt nie słyszał. Cieszę się, że pamiętasz, co było 2 i 3 lata temu. Jak wcześniej dawałem do zrozumienia, zasadnicza różnica między tymi dwiema sprawami jest taka, że podczas strajku nauczycieli, groźne belferki siedziały w pokojach nauczycielskich na herbacie, wrzuciły nakładkę na fejsbunia i groziły m.in., że nie przyjdą na egzaminy a dzieciaki będą musiały powtarzać rok. Jednak, gdy zadekretowano naukę zdalną, która była czystym bezprawiem, niemal każdy z nauczycieli pokornie się do tego zastosował. Wniosek? Nauczyciele w Polsce potrafią jedynie dbać o własne cztery litery i niezależnie od sytuacji, najbardziej szkodzą uczniom. Niech się więc nie dziwią, że mało kto ma do nich szacunek. Strajk w takiej formie w kwietniu? Naprawdę? Pomyślał tam ktoś w tym zagłębiu wykształciuchów pracujących z powołania (w końcu dla zarobków mało kto już w szkole siedzi, jak sami piszą), jaki to będzie miało wpływ na psychikę tych dzieciaków? Zapomniał wół jak cielęciem był i sam się przejmował maturą, od której w kontekście studiów akurat sporo zależy. I skąd w ogóle ten wniosek, że podczas plandemii miałaby być powtórka z wygłupów Broniarza? Trzeba było otworzyć szkoły i zaprosić uczniów na lekcje. Tylko tyle i aż tyle. To też forma protestu. A najlepsze, że zgodnego z prawem, bo wciąż istnieje w Polsce obowiązek szkolny. Ale nie mają belferki (i nie tylko) jaj, żeby się postawić, chociaż w porównaniu choćby z okresem 39-45 (za tajne komplety więzienie, niemiecki obóz koncentracyjny, śmierć) nie grozi im nic. Co by im z resztą zrobiono? Wyrzucono wszystkich ze szkoły? Już to widzę. Jeszcze by im rodzice dziękowali za odwagę. Z resztą na jesieni, także i w szkołach, kolejna edycja tej imprezy. Mają okazję na rehabilitację. Oczywiście, że nie należy się wynagrodzenie, ale brali je wszyscy i to niezaprzeczalny fakt. Dlatego napisałem, że powinni te pieniądze oddać. A ból d*py pasjonato, jak to określasz, to ja mam o zupełnie inne sprawy, niż Ci się wydaje. Gdyby to ode mnie zależało, zarówno szkolnictwo, jak i każda dziedzina życia byłyby zupełnie inaczej zorganizowane, a godne warunki utworzyłyby się same. Niemniej, o bonie edukacyjnym i półprywatnym szkolnictwie moglibyśmy rozmawiać w wolnym kraju, a nie w republice bananowej, stojącej na czterech kijach od szczotki i skręconej naprędce kilkunastoma trytytkami. W obecnej sytuacji, jestem przeciw jakimkolwiek podwyżkom zarobków, bo skorzysta z nich za dużo frustratów i nieudaczników, z którymi miałem wątpliwą przyjemność męczyć się od 4 klasy szkoły podstawowej, aż do samej matury. A swoją drogą, naprawdę niesamowita jest ślepa wiara w to, że napakowanie w niedziałający system jeszcze większej kasy, niż się wpakowało, uzdrowi ten system z automatu. Podpowiem: nie, nie naprawi. To nigdy nie zadziałało i nigdy nie zadziała.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 0

@kot022 Tak. Nauczyciele byliby waszymi bohaterami, bo przeciwstawili się "plandemii". Do czasu aż któreś dziecko by zachorowało. Wtedy oczywiście winny byłby nauczyciel i już nie byłby bohaterem.

Odpowiedz
avatar voytek
0 0

Dzsiaj wszystkiego można nauczyc sie z internetu! A ci bez matury pracujący fizycznie w hipermarketach zarabiaja lepiej od np. nauczycieli z wyzszym wyksztalceniem!

Odpowiedz
avatar zielagz
-1 1

No dobra ale gdzie tu konkretna piekielność? Kto był piekielny? :|

Odpowiedz
Udostępnij