Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Trochę mi się w tym tygodniu nazbierało tematów (to już ostatni). Lato…

Trochę mi się w tym tygodniu nazbierało tematów (to już ostatni).

Lato w Skandynawii zapowiada się bezrestrykcyjnie, więc wszystko wskazuje na to, że nasze przekładane od 2 lat wesele (jeżeli można to tak nazwać) w końcu dojdzie do skutku. Niestety pod koniec przygotowań wystąpił problem, z którym mierzy się chyba większość par, czyli kwestia potwierdzania obecności.

Kiedy jedno z nas pochodzi z jednego kraju, drugie z drugiego, mieszkamy w trzecim, a rodzinę i znajomych mamy jeszcze w paru innych, wiadomo było, że nie istnieje coś takiego jak uniwersalna miejscówka, optymalna dla wszystkich. Czego byśmy nie wybrali, zawsze ponad 50% gości musiałoby dojechać z innych krajów, więc byliśmy w pełni świadomi, że niektórym lokalizacja nie będzie odpowiadała i nie będą mieli ochoty na podróż. Liczyliśmy się z tym, że mniej więcej 1/3 odpowiedzi na zaproszenia będzie odmowna (kilka zostało wręczonych czysto "informacyjnie"). Oczywiście szkoda, ale rozumiemy i szanujemy decyzję, nikogo nie ciśniemy, że "jak nie przyjedzie, to się obrazimy".

Kiedy sama dostaję zaproszenie na ślub, który odbędzie się daleko od mojego miejsca zamieszkania, w zasadzie już w momencie otrzymania zaproszenia - po rozważeniu czynników jak urlop, koszt wyjazdu, brak innych zobowiązań w tym terminie, oraz czy w ogóle mam na ten wyjazd ochotę - jestem w stanie podjąć decyzję, czy będę mogła z niego skorzystać czy nie. Chcę i mogę jechać - potwierdzam obecność i kupuję bilety na samolot zanim będą za drogie; nie mogę lub nie chcę - dziękuję za zaproszenie, przepraszam, ze niestety nie będę mogła z korzystać, w terminie ślubu wysyłam kartkę z życzeniami (i ewentualnie kwiaty), i po temacie. Wydawało mi się, że inni ludzie funkcjonują podobnie. No jednak nie. Owszem, większość gości potwierdziło obecność natychmiast, niektórzy odmówili (bo odległość, bo koszty, bo inne plany, bo nie ma się czym dostać - wiadomo), natomiast od kilku par nie doczekaliśmy się odpowiedzi.

Zaczęliśmy do nich pisać/dzwonić, żeby dowiedzieć się, czy możemy liczyć na ich obecność. Reakcje były takie:

1. Niezdecydowani (kolega męża z partnerką)
Najpierw za każdym razem kolega poproszony o decyzję pisał, że da znać wieczorem, po czym nie dawał znać. Sytuacja powtarzała się co kilka dni. W końcu się odezwał:
- My jeszcze nie wiemy
- A kiedy będziecie wiedzieć? Ślub jest za kilka tygodni, musimy podać ostateczną liczbę gości, poza tym nie wiemy, czy trzymać dla was nocleg.
- Naprawdę nie umiemy odpowiedzieć na to pytanie. Jeszcze nie wiemy, co będziemy robić w tym czasie
Pocztą pantoflową dowiedzieliśmy się, że kolega już od dłuższego czasu ma na ten okres zaplanowane wczasy w Azji, więc raczej na pewno ich nie będzie. A czy nie można normalnie odpowiedzieć "nie będzie nas, będziemy wtedy na wakacjach", bez zabawy w podchody?

2. Spontaniczni (koleżanka z czasów irlandzkich)
- "Bardzo chętnie byśmy przyjechali, bo Szwecję uwielbiamy, ale w tej chwili nic ci jeszcze nie odpowiem. My nie lubimy planować podróży i zawsze decydujemy spontanicznie. Zachce nam się, to kupujemy bilety, wsiadamy w samolot i lecimy. Pełny spontan"
No niestety nie jesteśmy w stanie dopasować całej logistyki do ich pełnego spontanu, więc liczę jako "nie". Najwyżej obsługa spontanicznie nie wpuści ich do lokalu, bo nie będzie ich na liście gości.

3. Niezorientowani (przyjaciółka od czasów dzieciństwa, kiedyś bardzo bliska, w ostatnich latach znajomość bardzo się rozluźniła; początkowo nawet nie była przewidziana na liście gości - kiedy dowiedziała się o ślubie, wprosiła się sama, co jest osobną piekielnością, ale już mniejsza z tym)
- Oooo, a kiedy to będzie?
- Tego i tego dnia
- A gdzie?
- Tu i tu.
- A to w Szwecji? To ja nie wiedziałam.
- Jak nie wiedziałaś? Sama mówiłaś, że nie wyobrażasz sobie, że mogłyby cię tam nie być i że w końcu będziesz miała okazję wybrać się do Szwecji. Poza tym w zaproszeniu miałaś informacje na temat daty i miejsca.
- A nie wiem… czekaj, chyba coś przyszło, nie wiem, czy nie skasowałam. To może przyślij jeszcze raz, a ja potem porozmawiam z chłopem i musimy to sobie przemyśleć i ewentualnie damy znać.
Nie wysłałam jeszcze raz, wykreśliliśmy z listy gości, odpuszczam sobie tę znajomość. Jeżeli ktoś ma mnie do tego stopnia gdzieś, że zaproszenie na mój ślub kasuje bez czytania, mimo że najpierw sama się na niego wprasza, to ja jej tam nie chcę.

4. Milczący (kuzyn z żoną)
Otrzymawszy zaproszenie bardzo się ucieszyli, wylewnie podziękowali, zadeklarowali, że zrobią wszystko, żeby tam być i na tym kontakt się urwał. Nie odbierają telefonu, nie odpisują na wiadomości.

5. Problem w związku (znajomi z Monachium)
Ucieszyli się z zaproszenia i od razu potwierdzili obecność. Po czym on zmienił zdanie. "Bo od tego ma dom, żeby w nim mieszkać, a nie gdzieś się włóczyć, poza tym jego żona nie będzie kręcić dupą przez obcymi facetami, a on nie będzie siedział i na to patrzył, jeżeli ona aż tak bardzo ma ochotę potańczyć, to on jej włączy w domu radio". Teraz ona zapewnia, że on ma chyba jakiś trudny okres, ale na pewno się zaraz ogarnie i na bank przyjadą, a on mówi, że na pewno ich nie będzie, on się nigdzie nie wybiera, a jej samej też nie puści.
No i zgaduj zgadula, będą czy nie?

6. Układacze cudzego życia (kuzynka - chyba jako pierwsza podsunęła nam pomysł, żebyśmy imprezę robili w Szwecji)
- A dlaczego robicie akurat w Szwecji? Przecież to daleko
- Tak zdecydowaliśmy, bo stamtąd jest najwięcej gości. Zresztą sami nas na to namawialiście. To jak, będziecie?
- Serio? Nie pamiętam. A dlaczego nie chcieliście zrobić w Niemczech, tam gdzie mieszkacie?
- Nie chcieliśmy, nie leży nam to. To przyjeżdżacie czy nie?
- A skoro już robicie w Szwecji, to nie mogliście w jakimś większym mieście, tylko musicie na takim zadupiu?
- Bo chcieliśmy na plaży. Wybieracie się czy nie?
- A ja w ogóle nie rozumiem, jaki jest sens robienia wesela. Kasę tylko wydacie i nic nie będziecie z tego mieć. Po co wam to? Nie wolicie zamiast tego polecieć na jakąś egzotyczną wyspę?
- To jest nasza decyzja. Zresztą mamy od 2 lat podpisane umowy, więc nasze chcenie nie ma już znaczenia. Możesz odpowiedzieć na pytanie?
- A w ogóle to na co wam ten ślub? W dzisiejszych czasach to nikomu do niczego niepotrzebne.
- Po ślubie to my już jesteśmy 2 lata, więc już trochę późno na takie pytania. Zresztą, jak nie chcesz przyjeżdżać to po prostu powiedz i nie będzie tematu. Po co mi układasz życie?
- No nie wiem, przemyślcie to. Cześć.
I nadal brak odpowiedzi.

Nie rozumiem czegoś takiego. Zaproszenie to nie nakaz osobistego stawiennictwa. Nie chcesz lub nie możesz przyjść, to po prostu powiedz, że nie dasz rady i tyle, i nie odstawiaj cyrku. Czy dorosłym osobom naprawdę jest tak trudno wysłać choćby SMS o treści "nie będzie nas"?

Termin potwierdzania obecności po coś jest - hotel chce wiedzieć, czy w środku sezonu turystycznego ma trzymać pokoje, czy też może je zwolnić, trzeba przygotować plan stołów, zamówić dekoracje, druk winietek itp. Wstrzymywanie organizatora z logistyką w imię własnych humorków i zmuszanie go, żeby cię ścigał niczym egzekutor z parabanku, jest lekceważące i skrajnie egoistyczne.

Ostatecznie doszliśmy do wniosku, że nie będziemy się narzucać i wszystkich niezdecydowanych wpisaliśmy jako odmowę. Jeśli jednak się pojawią - ich problem.

wesele

by Crannberry
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar vezdohan
7 7

RVSP do 9999.99.99 nie załatwia sprawy?

Odpowiedz
avatar Crannberry
1 9

@vezdohan: niestety nie. Generalnie ludzie w większości odpowiadają natychmiast (lub w ciągu około tygodnia, jeśli muszą sobie coś posprawdzać), a pojedyncze sztuki wcale (bo może są wyjątkowi i terminy ich nie dotyczą?)

Odpowiedz
avatar Chrupki
4 4

Rodzina, ach rodzina: niedobrze, gdy jest, a gdy jej ni ma, toś samotny jak pies;-)

Odpowiedz
avatar Habiel
7 7

Trochę tak to brzmi jakby nie mieli odwagi powiedzieć, że im się po prostu nie chce. Może też jest tu kwestia doboru gości, bo jednak jeśli nie ma się z kimś stałych relacji, to nie powinno się ich, moim zdaniem, po prostu zapraszać (patrz koleżanka, która się wprosiła). Masz wtedy klarowną sytuację kto przyjdzie, a kto nie. Osobiście uważam, że im mniej ludzi na weselach tym lepiej. Tak samo nie lubię tego jak dostaję zaproszenie "z dupy". Ostatnio na swoje wesele zapraszała mnie koleżanka z liceum, z którą rozmawiałam może ostatni raz z 5 lat temu. Podziękowałam za pamięć, ale nie wzięłam udziału w imprezie. Tu mogłam powiedzieć chociaż od razu po wręczeniu zaproszenia, ale miałam też takie sytuacje, że w imieniu Młodych wręczała mi zaproszenie bliska im osoba- tu nawet jak dziękowałam, to mnie namawiano, bo Młodym zależy na mojej obecności (a ostatni raz z nimi widziałam się berbeciem będąc). Tu trzeba szukać kontaktu, aby odmówić, bo oczywiście podanie telefonu na zaproszeniu, często Młodych przerastało.

Odpowiedz
avatar Crannberry
4 10

@Habiel: rozumiem o czym mówisz, tylko u nas są tak dziwnie złożyło, że jest dokładnie na odwrót. Mniej więcej, im mniej się ktoś spodziewał zaproszenia, tym chętnie z niego skorzystał, bo „będzie okazja nadrobić zaległości” (ostatnie dwa lata ograniczeń w podróżach uniemożliwiły kontakt osobisty), a teatrzyk odstawia właśnie bliska rodzina czy znajomi, z którymi mamy na tyle częsty kontakt, że uznali, że zaproszenie zależy im się „z automatu”. Czy lista gości „z dupy” - pewnie trochę tak. To nie wiejskie weselicho na 200 osób, gdzie przychodzą 3 wsie i wszyscy się znają od pokoleń. Spodziewamy się trzydziestu kilku osób (tak jak planowaliśmy) i w zasadzie prawie kazda para pochodzi z innego miejsca - Ludzie bliscy nam, ale w większości obcy sobie nawzajem. My w pełni rozumiemy, że komuś może się nie chcieć, tylko niech powie i pozwoli nam domknąć organizacje.

Odpowiedz
avatar Madeline
9 9

Jakbym czytała o swoim... Do ponad połowy gości musiałam sama dzwonić pytać czy będą. W dniu ślubu nie pojawiło się chyba 6 osób z czego dobry powód miały 2 lub 3. Z kolei kiedyś potwierdziliśmy, że będziemy, ale młodzi chyba sobie nie zapisali i zamiast się z nami skontaktować to gdzieś pocztą pantoflową dopytywali moich rodziców czy będę czy nie.

Odpowiedz
avatar Crannberry
9 13

@Madeline: my się aż tak nie obawiamy „No showów”, bo wychodzimy z założenia, że jak ktoś już wydał na samolot, to raczej przyleci (pomijając sytuacje losowe). Ale miałam z tym duży problem na moim poprzednim ślubie. Kilka par z dziećmi najpierw się upierało, że koniecznie chcą przyjść ze skarbusiem, bo oni bez skarbusia nigdzie nie chodzą, po czym nie przyszli wcale, „bo skarbuś nie dał sobie założyć bucików, to zostaliśmy w domciu”. A ty płać za 3 puste miejsca…

Odpowiedz
avatar Bryanka
12 12

Mieliśmy dokładnie tak samo. W gruncie rzeczy olaliśmy to, bo nasze wesele było na tyle elastyczne, że nawet gdyby ktoś się na ostatnią chwilę zdecydował, to było ok. Jednak najbardziej zawiodłam się na moim długoletnim przyjacielu. Specjalnie daliśmy mu znać na długo przed rozesłaniem zaproszeń, bo mówił, że musi urlop ustawić i na bank wtedy będzie. Potem też mnie zwodził, a na końcu w ostatniej chwili stwierdził, że nie będzie bo i tak nie ma już urlopu. Zużyli go z dziewczyną na 3 tygodniowy wypad w bieszczady.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
11 11

Powiem Ci dlaczego tak jest - w społeczeństwie pokutuje przekonanie że "NIE WYPADA". Nie wypada nie pójść na wesele, nie wypada odmówić podawania dziecka do chrztu. Guzik prawda - nie wypada to wyjść bez gaci na ulicę. Ale z drugiej strony - kiedyś odmówiłam pójścia na komunię do dzieciaka koleżanki z liceum. Powód nieistotny, po prostu powiedziałam że nas nie będzie. I wtedy stało się coś dla mnie niewyobrażalnego - zaczęły się natrętne telefony, nachodzenie w domu i w pracy. A ponieważ te zabiegi odniosły skutek odwrotny do zamierzonego rodzice dzieciaka pofatygowali się do moich rodziców - żeby mnie matka z ojcem przekonali. Kij tam, że od ponad 10 lat byłam mężatką. Tata ich wyśmiał solidnie. Od tamtej pory ich nie widziałam. Z Twoich historii wynika, że jesteś normalna, więc zapewne taki pomysł nie przyszedłby Ci do głowy. Ale co myślą ludzie którzy nie potrafią powiedzieć że nie przyjdą na wesele tego też nie wiemy...

Odpowiedz
avatar Crannberry
2 8

@metaxa: wiesz co, z jednej strony jestem bardzo wdzęczna losowi, że nie jest to mój pierwszy ślub, w związku z czym odpada mi ta cała otoczka "wypada/nie wypada", spełnianie oczekiwań innych czy konieczność zapraszania ciotecznej stryjenki kuzynki Jadzi, tylko dlatego, że rodzice byli u niej na weselu w 83 i teraz "wypada się zrewanżować". Mamy tę cudowną możliwość zrobić wszystko po swojemu, zaprosić, kogo chcemy i nikt nam nie jojczy nad głową. Co do zmuszania do uczestnicta, owszem znam takie przypadki i szczerze nie rozumiem. Już pomijając fakt, że jest to ogromny nietakt, to patrząć tak czysto cynicznie, każdy gość to koszt, a zmuszając do przyjścia kogoś, kto nie ma na to ochoty, wywalasz kasę na człowieka, który swoim złym humorem będzie psuł zabawę innym. Owszem, jeśli odmówią Ci rodzice, rodzeństwo czy świadkowie, to jest to słabe, ale dalsza rodzina czy znajomi mają pełne prawo sami o sobie decydować

Odpowiedz
avatar Bitteeinbit
8 8

My też w końcu po dwóch latach możemy nasze wesele wyprawić. W Niemczech. Zaproszenia wysłane, data podana do kiedy dać odpowiedz, ze będą. Jeśli ktoś nie da znac to oznacza, ze nie. Oooo nie, napewno nie będę dzwonic i pytać. Nie chce to nie. Poczta pantoflową, jedna ciotka mówi, ze zaproszenia nie dostała

Odpowiedz
avatar hulakula
-2 2

hej, po namyśle ;-) po co drugi raz wychodzisz za tego samego męża, cały czas będąc jego żoną? :D może o to im chodzi?

Odpowiedz
avatar Crannberry
5 7

@hulakula: "po co drugi raz wychodzisz za tego samego męża, cały czas będąc jego żoną?" z 2 przyczyn: "romantycznej" i "pragmatycznej" 1. nasz "ślub" w 2020 trwał 3 min i polegał na podpisaniu dokumentów tylko w obecności 2 świadków. Bez przysięgi, obrączek, obecności rodziców (jego rodzice bardzo przeżywali, że nie mogą przy tym być), itd. Zawarcie ślubu jest to dla nas ważny moment i chcemy mieć z niego jakieś wspomnienia i możliwość uczczenia w gronie bliskich osób. 2. W podpisanych umowach wszędzie mamy klauzulę o karach umownych w przypadku odstąpienia (w Szwecji nie było lockdownu, więc rezygnacja byłaby wyłącznie naszą decyzją - i tak usługodawcy poszli nam na rękę pozwalając na zmiany terminów). Mieliśmy więc wybór: wydac kasę i mieć uroczystość albo wyłozyć kasę i nie mieć nic "może o to im chodzi?" o co im chodzi, jest ich sprawą. My oczekujemy od nich tylko potwierdzenia lub odmowy uczestnictwa. Z niczego nie muszą się tłumaczyć.

Odpowiedz
avatar hulakula
3 3

@Crannberry: oj przecież rozumiem, to był tylko żart.

Odpowiedz
avatar Crannberry
0 4

@hulakula: spoko :) W sumie to dobre pytanie… Moja kuzynka przecież poszła tym tokiem myślenia, tylko że ona na poważnie

Odpowiedz
avatar marcelka
3 3

z tych sytuacji rozumiem tylko tę skłóconą parę z pkt. 5 - bo jeśli się kłócą, to faktycznie może być tak, że jedno ma szczery zamiar się pojawić, a drugie nie chce; z tym, że ich kłótnie nie powinny się odbywać Waszym kosztem... Dodam, że kiedyś byłam w podobnej sytuacji - zaproszenie na ślub mojej kuzynki, na który chciałam jechać, bo miałam z nią dobre relacje, a mój ówczesny chłopak zaparł się, że nie przyjedzie (pracował wtedy w innym mieście) - między nami już wtedy średnio się działo i chyba chciał mi zrobić na złość, ale ja akurat nigdy nie miałam problemu z chodzeniem gdzieś samej (typu koncert, kino - jeśli akurat miałam ochotę, a nie miałam sensownego towarzysza/towarzyszki, to wolałam sama niż się męczyć z kimś dobranym "na siłę", no i czemu miałabym rezygnować z czegoś tylko dlatego, że akurat nie mam pod ręką jakiegoś towarzysza?), więc na wesele kuzynki też poszłam sama, bawiłam się świetnie, do dziś to miło wspominam, z kuzynką mam dobre relacje, a tamten chłopak już od dawna jest byłym chłopakiem.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 czerwca 2022 o 18:05

avatar Nulini
3 3

Na moim weselu stały 4 puste nakrycia, bo dwie pary raczyły nas poinformować dopiero w dniu imprezy rano, że ich nie będzie, dlatego popieram Twoje podejście w tym temacie.

Odpowiedz
Udostępnij