Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Przeczytałam komentarze pod historią o dysleksji i aż mnie skręciło na komentarz:…

Przeczytałam komentarze pod historią o dysleksji i aż mnie skręciło na komentarz: problemy z czytaniem - więcej czytaj, z pisaniem - więcej pisz. Nie, to nie daje zawsze zakładanych efektów. Chociaż starsi datą rodzice i nauczyciele twierdzą inaczej. Wystarczy trochę poczytać o zaburzeniach integracji sensorycznej i zaburzeniach pracy ręki, aby pewne rzeczy zrozumieć.

I nie, poradnie nie wystawiają bardzo chętnie papierków. Terminy są długie a diagnozować chcą zazwyczaj starsze dzieci. Diagnozę młodszych odwlekają, mimo tego, że wszędzie gdzie się da, specjaliści trąbią o tym, że wczesna diagnoza daje duże szanse wyprowadzenia pewnych dysfunkcji.

Teraz do rzeczy. Jestem pedagogiem ale z dysleksją (podobno). Trafiłam do poradni dopiero w 5 klasie podstawówki. Do trzeciej klasy radziłam sobie dobrze. Opinie pisemne brzmiały "zdolna ale nadaktywna". Byłam najzwyczajniej w świecie żywa, niektórzy twierdzili że mam ADHD. Moich ulubionych uczniów mogę tak samo opisać:).

Problemy zaczęły się pod koniec trzeciej klasy i na początku czwartej. Pracowałam wolniej niż inni. Rodzice i dziadkowie dużo czasu poświęcali, żeby nauczyć mnie tabliczki mnożenia czy zasad ortografii. Zgodnie z zasadą "pracuj więcej", ćwiczyłam, mama kupowała książki, słowniki i ćwiczenia. Nie nadążałam za klasą. Opinia zdolnej uczennicy zaczęła się psuć. Nauczyciele zaczęli na mnie narzekać a ja nie chciałam się uczyć.

W piątej klasie trafiłam na mądrych nauczycieli. Zostałam skierowana do poradni. Część testów wyszła ponadprzeciętnie. Problemem okazał się wzrok. Miałam wadę wzroku, przez którą obecnie bez okularów lub soczewek widzę jak kret. Do tego dysleksja. Nie wiem do dzisiaj, jakiego rodzaju, bo to zespół różnych zaburzeń. Okulary i odpowiednio dobrane ćwiczenia pomogły. No i niestety musiałam siedzieć w pierwszej ławce.

Dziś, jako nauczyciel, jeżeli widzę że problemy ucznia się utrzymują, proszę o wizytę u specjalisty lub w poradni. Lepiej sprawdzić wcześniej, niż narazić dziecko na niedogodności.

szkoła poradnia

by ~Pechowiec1234
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Ohboy
3 13

Jak dla mnie ludzie, którzy mówią innym, że "muszą tylko bardziej się starać", "są leniwi" i "teraz to każdy dostaje papier" po prostu chcą się poczuć lepsi. Trochę słabe, że nie mają innych silnych stron, ale co zrobisz, nic nie zrobisz ;)

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
5 9

@Ohboy: Ale w wielu przypadkach tak jest. Wiele razy to widziałem. Jak nauczyciel tłumaczył coś jakiemuś uczniowi na lekcji, bo sobie nie radził, to zaczynał coś rozumieć i nawet mu szło. Ale nie widział powodu, żeby zrobić sobie powtórkę i w ciągu paru dni zapominał. Oczywiście schorzenia typu dysleksja czy inne powodujące trudności w nauce to inna bajka, ale spora część uczniów miałaby dużo lepsze wyniki, gdyby systematycznie się uczyli.

Odpowiedz
avatar geranium
1 5

@pasjonatpl: przy diagnozowaniu dysleksji i innych zaburzeń rozwojowych sprawdza się też znajomość reguł. jeśli nie pamiętasz że "kto uje kreskuje, ten dostaje dwóje" to znaczy żeś nieuk, a nie dyslektyk ;) jeszcze gdzieś mam w domu zeszyt ćwiczeń jakie wykonywałam w celu "wyleczenia" dysleksji: całą strona z wyrazem morze. jedno pod drugim, a i tak z błędami, które radośnie korygowałam.. poza tym należy wspomnieć, że popularna dysleksja ma różne oblicza. nie tylko u/ó ale również b/d/p, w/m j/l (lustrzane oblicza liter), dyskalkulia (problemy w matematyce, rozróżniania znaków - co z tego że widzisz plus,jak i tak odejmujesz.. ) dysgrafia (jakość graficzna pisma) czy dysmuzja - zapis muzyki, nuty - co w Polsce jest bardzo rzadko diagnozowane z powodu słabego poziomu nauki muzyki..

Odpowiedz
avatar Ohboy
-3 5

@pasjonatpl: Ale nie we wszystkich przypadkach tak jest i mówimy tu bardzo konkretnie o zaburzeniach. Najczęściej nie wiesz, z jakim przypadkiem masz do czynienia, bo u niektórych reakcją obronną jest mówienie, że np. w ogóle się nie uczą i mają to w tyłku, gdy w rzeczywistości zakuwają po X godzin dziennie. Takie gadanie nie robi nic dobrego, wywołuje tylko niechęć i frustrację. A ludzie, którzy rzucają wspomnianymi przeze mnie stwierdzeniami rzadko kiedy zastanawiają się nad tym, jak wygląda rzeczywistość oraz jak skomplikowanymi zaburzeniami są różne dys-.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
3 7

@Ohboy To ja proponuję jeszcze raz przeczytać mój komentarz. Nauczyciel na lekcji tłumaczy coś konkretnym uczniom, którym słabo idzie. Bez żadnych specjalnych ćwiczeń czy metod, jakie powinno się stosować w przypadku dysleksji. Po jakimś czasie uczniowie zaczynają rozumieć. Daje im jakieś proste zadanie do zrobienia i dają radę. Czasami z trudem, ale dają radę. A na następnej lekcji, za kilka dni, już tego nie pamiętają. Jaką dysfunkcją możesz wytłumaczyć takie zjawisko? Nie znam się, ale wydaje mi się, że ktoś z dysfunkcją na lekcji, z pomocą nauczyciela, też nie dałby rady. Chyba że nauczyciel zastosowałby jakieś specjalne metody dla uczniów z taką dysfunkcją.

Odpowiedz
avatar Ohboy
-2 6

@pasjonatpl: A ja Ci raz jeszcze powtarzam, że rozmawiamy o zaburzeniach, a nie o osobach, które po prostu się nie uczą. Zacząłeś o nich gadać zupełnie bez sensu, a przykład dałeś najogólniejszy, jak tylko się dało. To jest zupełnie inna kategoria, choć mówienie im wyżej wspomnianych rzeczy również im w niczym nie pomoże.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
5 5

@Ohboy Ja tylko nawiązałem do twojego komentarza i stwierdziłem, że w wielu przypadkach to prawda, że wystarczy, że będą się bardziej starać. Dysfunkcje typu dysleksja istnieją i wcale temu nie zaprzeczam.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@geranium: to też nie do końca prawda - nie mam problemów z czytaniem, pisaniem i ortografią. Ale jak mi ktoś kazał wyrecytować regułkę to nie znałam - po prostu to wiem i już.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
2 2

@metaxa Ja też nie znam prawie żadnych zasad ortografii, ale zawsze lubiłem czytać, więc po prostu wiedziałem, jak się pisze dany wyraz. Jak zrobiłem błąd, to widziałem, że coś jest nie tak, że ten wyraz powinien inaczej wyglądać.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 11

Wszystko fajnie, ale uważam, że na świadectwie obok oceny powinna znajdować się notatka o dysxxx. Średnio podoba mi się też fakt, iż osoby np. z dyslekcją zostają nauczycielami j. polskiego.

Odpowiedz
avatar SunAmelia
-2 4

@miyu123: Z tym nauczycielem, po części się zgadzam, ale tylko troszkę. Myślę, że to może być ważne w pierwszych klasach nauczania. Bo w sumie zasady zna i może wytłumaczyć. Starsze dzieci już zrozumieją, jeśli nauczyciel ma jakąś dysfunkcję i nie będzie zapisywał poprawnie. Ale jeżeli potrafi dobrze wyjaśnić literaturę, zasady pisania poszczególnych form literackich, jasno przekazać związek między wydarzeniami historycznymi a sztuką i ma wspaniałe zdolności dydaktyczne to czemu nie? Lepsza taka polonistka z dys ( o którym uczniowie powinni być poinformowani), niż ktoś pięknie piszący poprawnie, ale nie potrafiący w ogóle uczyć. W liceum miałam nauczycielkę matematyki, robiła mnistwo małych błędów na tablicy, ale potrafiła wspaniale tłumaczyć. Jak ktoś znalazł błąd i jej wskazał, dawała plusika za uwagę na lekcji. To powodowało, że każdy śledził z uwagą co zapisywała. Taka polonistka jedynie może mieć problemy z oceną poprawności pisania. Poprawa wypracowań mogłaby zająć jej więcej czasu.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 10

@SunAmelia: "Starsze dzieci już zrozumieją, jeśli nauczyciel ma jakąś dysfunkcję i nie będzie zapisywał poprawnie". Dlaczego setka dzieci ma dostosowywać się do nauczania kogoś, kto nie powinien uczyć? Jak mają się nauczyć poprawnej pisowni, gdy na tablicy będą błędy? W 4 klasie L.O. okazało się nagle, że mamy mieć nową koleżankę, która dotychczas miała zajecia indywidualne. Wszyscy nauczyciele traktowali ją ulgowo, chociaż robili to w dość dyskretny sposób. Zdarzyło się raz, że pewna nauczycielka poprosiła, by dziewczyna przeczytała jakiś tekst i okazało się nagle, iż maturzystka czyta na poziomie 1-3 klasy podstawowej. Koleżanka skończyła liceum, do matury nie podchodziła. Uważam, że ona i wiele innych osób powinno wylądować w szkołach specjalnych, zawodówkach, zamiast na siłę pchać się tam, gdzie nie powinni. Obraża mnie, że ona ma takie samo wykształcenie, jak moje koleżanki, od których wymagano znacznie wiecej, niż od niej.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 2

@miyu123 Ale, jak wynika z tej i paru innych historii tu zamieszczonych, dyslektycy nie robią błędy ortograficzne albo innego typu. Czasami ciężką pracą i odpowiednimi metodami da się to wyeliminować.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

@pasjonatpl: Chyba nigdzie nie napisałam, że chodzi mi konkretnie o błędy ortograficzne. Powiedzmy, że pisząc na tablicy tu przestawi literę, a w innym miejscu wstawi inną. Taki nauczyciel może przeoczyć błędy w wypracowaniach uczniów. Będzie potrzebował więcej czasu, aby sprawdzić prace uczniow i może z tego powodu jeszcze wyplaćmy tej osobie za nadgodziny. "Czasami ciężką pracą i odpowiednimi metodami da się to wyeliminować." -skoro tak, to orzeczenie o dysleksji nie jest potrzebne.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 kwietnia 2022 o 12:41

avatar SunAmelia
-2 2

@miyu123: dlatego powiedziałam, że się ogólnie zgadzam. W starszych klasach już tak dużo się nie pisze. Przerabia literaturę. Jak napisałam, wolałabym nauczyciela z dysfunkcjami, który potrafi dobrze przekazać wizję autora i sztuki, niż bez dysfunksi, który nic nie tłumaczy a stawia pały bo dzieciak nie wie jak poprawnie napisać rozprawkę, albo nie rozumie czemu "Pan Tadeusz" jest tak ważny.W sumie dla mnie literatura i język polski powinny być oddzielnymi przedmiotami. Na języku angielskim nie analizujemy literatury angielskiej.

Odpowiedz
avatar panna_ola
5 7

Znam osobiście kilka osób, którym rodzice załatwili zaświadczenie o dysleksji/dyskalkulii aby dostać więcej czasu na maturze. Skąd wiem? Bo się z tym wcale nie kryły... Czyli niestety, ktoś takie lewe zaświadczenia wystawia.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 kwietnia 2022 o 20:10

avatar Shi
0 6

@panna_ola: i co im da to więcej czasu jeśli to cwaniacy, co się nie nauczyli? Nic. A jeśli nauczyli się tylko trudniej im się zadania robi to powinni dostać więcej czasu nie ważne czy mają "papier" i czemu. Przyjemniej takie jest moje zdanie - osoby z dysleksją, która była zbyt leniwa by odkurzyć papier i dostać więcej czasu na maturze czy egzaminie gimnazjalnym. Pewnie gdybym miała więcej czasu i z niego skorzystała (przede wszystkim) to by te moje wyniki były lepsze, ale cóż...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 5

@Shi: A o ściąganiu słyszałaś? Wiecej czasu, to więcej możliwości.

Odpowiedz
avatar panna_ola
3 3

@Shi: A skąd założenie, że się nie nauczyli? To nie byli ludzie z żadnymi zaburzeniami i leniwi też nie, tylko tacy którym wyścig szczurów w "elitarnym" liceum wszedł za mocno. Że więcej czasu na egzaminie to szansa na wyższy wynik, to chyba oczywiste.

Odpowiedz
avatar Mala_Wredna_Piekielna
1 1

@panna_ola orzeczenie nie jest podstawą do wydłużenia czasu na maturze. Owszem na egzaminie ósmoklasisty tak, ale na maturze już nie

Odpowiedz
avatar panna_ola
1 1

@Mala_Wredna_Piekielna: Masz rację, pomyliłam się bo to było lata temu. Nie ma dłuższego czasu, jest łagodniejsze ocenianie na maturze z polskiego.

Odpowiedz
avatar Shi
-2 2

@panna_ola: to nadal nie rozumiem w czym problem, że mieli więcej czasu czy tam byli łagodniej oceniani? Ale może dlatego, że ja ogólnie nie ogarniam tego wyścigu szczurów... U mnie w szkole też parę osób sobie załatwilo orzeczenia, a i tak nie byli na szczytach list wyników dzięki temu, a ci co byli to nawet mając kilka punktów mniej nadal by byli na szczycie

Odpowiedz
avatar Shi
-1 3

@miyu123: ściąganie na maturze czy egzaminie? Szczególnie w małej sali ale pełnym składzie komisji czy w opustoszałej sali gimnastycznej? Powodzenia. Jeśli by do kuratorium oświaty doszły plotki o ściąganiu to by całemu rocznikowi matury unieważnili. Nie wiem jak w innych szkołach, ale u mnie nawet największe cwaniaki nie byly takimi męskimi organami rozrodczymi by ryzykować

Odpowiedz
avatar pomarina
5 7

Idea jest taka, że jak zostaje zdiagnozowane jakieś dysfunkcje to taki uczeń powinien pracować więcej, powinien mieć zajęcia pomagające mu pokonanie albo chociaż względne ujarzmienie jego problemu. Rzeczywistość natomiast jest taka, że uczeń i jego rodzice po orzeczeniu jakiegoś "dys" uznają, że on nie musi umieć, bo jest przecież "dys". Czyli zupełna odwrotność. Wszelkie dysortografie, dysgrafie itp. stały się usprawiedliwieniem niewiedzy a nie motywacją do nauki. I widać to w późniejszych latach, np. w internecie. Słowniki podkreślają błędy a ludzie i tak walą takie byki, że aż oczy krwawią. No bo oni są "dys" i nie wiedzą... Nie, są leniwcami, którzy zamiast popracować nad swoim problemem, mają milion usprawiedliwień. Świat nie jest sprawiedliwy, jeden będzie musiał się namęczyć aby ładnie pisać a dla drugiego będzie to naturalne, jeden będzie pisać bez błędów a drugi będzie musiał pilnować każdego słowa, czy mu nie podkreśliło. Tylko to trzeba chcieć a nie usprawiedliwiać się dysfunkcjami.

Odpowiedz
avatar este1
1 1

@pomarina: ja jestem takim "dys" i te zajęcia to dla mnie było przedszkole. Osoby z którymi na nie chodziłam(przez kilka lat był to ten sam sklad z którymi spotykałam się też na egzaminach) miały problem z podstawowymi sprawami. Dla mnie zajęcia były czysto towarzyskie. Nad moim problemem pracowałam sama - pisząc smsy potrafiłam sprawdzać słownik bo jestem wzrokowcem i nie chcialamutrwalać błędów. A mimo bycia najlepszej klasie z matmy jechałam na 4 bo zrobiłam wszystkie zadania łącznie z tym ekstra ale na wielki finał gdzieś napisałam że 2+2=5

Odpowiedz
avatar KatiCafe
-2 2

Strasznie mnie wkurza kiedy ktoś mówi, że jak ktoś jest nadaktywny to ma ADHD. Ludzie, to jest krzywdzący obraz tego zaburzenia. Ty jako pedagog powinnaś o tym wiedzieć. Proszę poczytaj o tym.

Odpowiedz
avatar Honkastonka
0 0

@KatiCafe ale gdzie widzisz, żeby autorka twierdziła, że jak ktoś jest nadaktywny, to ma ADHD? Napisała tylko to, co inni mówili o niej.

Odpowiedz
avatar Mala_Wredna_Piekielna
-2 2

Współczuję. Ja na szczęście trafiłam w pierwszej klasie podstawówki na pedagoga z powołania i od razu zwróciła uwagę, że "coś jest nie tak". Kilka wizyt w poradni i otrzymałam papierek, który pozostał ze mną do końca edukacji

Odpowiedz
avatar Bryanka
1 1

No cóż... u mnie zaburzenia ze spektrum autyzmu zdiagnozowano dopiero po 25tym roku życia. Szkoda, że tak późno, bo być może dostałabym pomoc gdy chodziłam do szkoły i zaoszczędzono by mi cierpienia.

Odpowiedz
avatar mama_muminka
1 1

Dodam do tego, że jest problem z diagnozowaniem autyzmu u dziewczynek. Testowanie jest ustawione pod chłopców i dziewczynki nie łapią się w kryteria. Chodzą potem latami nie zdiagnozowane i nie wiedzą nawet co jest nie tak.

Odpowiedz
avatar ZjemCiSzalik
2 2

Zawsze mnie strasznie irytowało wymawianie się dysfunkcją na lenistwo. Jestem zaskoczona, że pedagodzy tak często łykają taki kit. Miałam koleżankę z dysleksją i dyskalkulią - prawdziwą. Regułki znała wszystkie, o ironio nie robiła typowo błędów z u/ó jak guły, którym nie chce się tego opanować. Ona myliła autentycznie literki między sobą, zamiast h potrafiła napisać k, d zamiast b i tak w koło Macieju. Jak czytała to męczyłam się razem z nią, każda litera oddzielnie i w połowie błąd, od początku. Matematyka - lipa, było to widać nawet w sklepie bo mimo liczenia pieniędzy parokrotnie i tak nie wiedziała ile ma dać kasjerce. Strasznie się tego wstydziła, tym bardziej obrzydzenie do udawaczy mam podwójne.

Odpowiedz
avatar user69
0 2

Kiedyś nie było dyslekcji, zaburzeń integracji sensorycznej, adhd i innych wymysłów współczesnych maDek. Kiedyś była dyscyplina. Dzisiaj jest dysmózgia i debilizm.

Odpowiedz
Udostępnij