Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Specjalista informatyk. W poprzedniej firmie wszystkimi pracami "informatycznymi" - wliczając w to…

Specjalista informatyk.

W poprzedniej firmie wszystkimi pracami "informatycznymi" - wliczając w to wetknięcie wtyczki w gniazdko - musiał zajmować się "specjalista- informatyk". Nikomu z laików nie wolno było nawet dotknąć kabelka, bo zepsuje! Wiadomo - międzynarodowa korporacja. W kierunku serwerowni nawet nie wolno było spojrzeć, nie mówiąc o próbie wejścia!

Problem tkwił tylko w tym, że dział pomocy technicznej IT znajdował się w Holandii a nasz oddział korpo - w Polsce.

Omijaliśmy problem jak tylko się dało. Trudno w końcu czekać aż do wypiętej z kontaktu wtyczki przyjedzie specjalista z Holandii. Komputery - komputerami, ale serwerownia - rzecz święta, miejsce poświęcone, sacrum po prostu.

Tego problemu jednak ominąć się nie dało.

Przyjechała do nas super-mega-hiper wypasiona maszyna wielofunkcyjna, łącząca w sobie funkcje drukarki, skanera, faksu, masażu i drapacza po plecach. Maszyna miała być podłączona do internetu tak, aby wszyscy pracownicy mogli z niej korzystać przez sieć.

Dla niewtajemniczonych - drukarka sieciowa.

Do podłączenia tak szalenie technologicznie wymagającego sprzętu musiał przyjechać specjalista-informatyk. Z Holandii. Przyjechał.

Dla żeńskiej części zespołu stanowił miły akcent, ponieważ był sobowtórem Willa Smitha. Równie ciemnoskóry i równie przystojny.

Ale na tym się jego pozytywy kończyły.

Spędził u nas 2 dni. Tyle czasu zajęło mu podpięcie super-mega-hiper wypasionej maszyny wielofunkcyjnej do naszej sieci. Maszyna działała. Will Smith wyjechał żegnany westchnieniami żeńskiej części zespołu.

Dzień po jego wyjeździe wynikł problem. Przestały działać telefony. Dla nas - jako call center firmy ubezpieczeniowej, przyjmującej szkody (ludzie, którzy wykupili polisy i oczekują natychmiastowej pomocy) - był to problem bardzo dużego kalibru.

Zgłosiliśmy do naszego IT Support czyli do Holandii. Popatrzyli, pomyśleli... (linie nie działają już drugi dzień, zaczyna się Harmageddon). Myśleli, myśleli... i wymyślili! - problem leży po stronie polskiego dostawcy usług telefonicznych!

Zgłosiliśmy. Wizyta technika jutro (linie nie działają już trzeci dzień! Harmageddon stał się stanem faktycznym).

Przyjechał starszy pan. Wszedł do świątyni (serwerowni). Spokojnie wpiął w odpowiednie miejsce kabelek od centrali telefonicznej, wypięty przez Specjalistę, który wypiął go w jakimś tam sobie znanym celu i zapomniał podłączyć z powrotem.

Telefony odżyły.

call_center

by KatzenKratzen
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Crannberry
13 15

Podobną sytuację przeżyłam wiele lat temu, jeszcze w Irlandii, podczas pracy w eBay. Pewnego dnia po przyjściu do pracy i włączeniu komputera, zauważyłam, że z mojego stanowiska ktoś zabrał sobie kabel łączący komputer z monitorem. Idę do chłopaków z IT (4 biurka dalej), kolega potwiwerdza, że faktycznie, nie ma kabla, ale on nie może pomóc. Najpierw muszę zadzwonić na pomoc techniczną, która musi wygenerować ticket. Dzwonię, rozmawiam z chłopakiem w Indiach, zapewniam go, że wyłączenie i ponowne włączenie kompa nic nie da, bo nie ma kabla. Ten najpierw połączył się zdalnie, próbował mnie przekonać, że komputer działa bez zarzutu, na co jeszcze raz mu wytłumaczyłam, że problemem nie jest software tylko brak kabla, podumał i stwierdził, że on nie może pomóc, musi przekierować sprawę do poważniejszego działu pomocy IT, w Nebrasce, USA. Za jakiś czas dzwoni koleś z Nebraski, jeszcze raz ta sama rozmowa (włączenie i wyłączenie naprawdę nic nie da, tak, jestem pewna, że nie ma kabla), podumał i stwierdził, że w takim razie on tu nic nie pomoże, musi przekierować sprawę do działu zajmującego się Europą i będzie się kontaktował ktoś z Berlina. Za jakiś czas zadzwonił ktoś z Berlina, ponownie ta sama wymiana zdań, zgodził się, że problemem jest brak kabla i przekierował sprawę do chłopaków z IT z Dublina, siedzących 4 biurka ode mnie. Dopiero wtedy kolega mógł podać mi kabel. Całą operacja zajęła 4 i pół godziny.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
10 10

@Crannberry Dom, który czyni szalonym.

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
2 2

@Crannberry: O to to :) U mnie co prawda nie było aż tak hardcorowo, bo jednak skala korpo o wiele mniejsza, ale zasada działania była dokładnie taka sama :)

Odpowiedz
avatar Error505
4 4

@Crannberry: HRejterzy Ramesh :)

Odpowiedz
avatar Crannberry
5 5

@Error505: ten filmik już jest kultowy :D No dokładnie takie coś - tłumaczysz jak krowie na rowie, że kabla nie ma, a ten się łączy zdalnie i będzie „diagnozował problem”

Odpowiedz
avatar pigmaster
0 0

@Crannberry: To sie nadaje na oddziena historie, ja pracowalem na service desku sam, i mialem w druga strone, babka zadzwonila i zaczela sciemniac ze myszka jej sie rusza bardzo wolno, bardzo bardzo wolno i chce lokalne wsparcie, i tak sciemniala 10 minut, a ze kolane wsparcie to byla inna firma to wysylalismy te zgloszenia jak sie rzeczywiscie nie dalo, okazalo sie ze miala zamienione monitory, doslownie 5 klikniec pozniej miala zrobione. podsumowujac 10 minut sciemniania 30s na rozwiazanie.

Odpowiedz
avatar Hideki
0 0

@Crannberry: Żeby było zabawne, są liczne narzędzia, które pokażą, ile monitorów komputer wykrywa (w bardzo rzadkich przypadkach może być przekłamanie), więc można było to sprawdzić zdalnie...

Odpowiedz
avatar unana
13 13

U mnie w korpo słynna była historia jak to od poniedziałku do piątku, regularnie o tej samej godzinie (różnica kilku minut; tak około 18) u klienta w jednym budynku na jakieś kilka/kilkanaście minut padał jakiś serwer albo generalnie system. Już nie pamiętam co to było ale było to coś dosyć ważnego i nikt nie mógł zrozumieć co się dzieje. Dlaczego tak regularnie o tej samej godzinie od poniedziałku do piątku? Dlaczego w weekend nie? Ani w święta? Trwało to jakiś czas, serwer/system dokładnie sprawdzony od środka - zero błędów, żadnych powodów dla których miałby się wyłączać. W końcu ktoś stwierdził, że pojedzie do biura i wyjdzie to pokoju/sali gdzie jest sprzęt i będzie stamtąd obserwować co się dzieje o tej 18. Co się okazało: ponieważ o szóstej biuro już było puste, więc wjeżdżały sprzątaczki. Sprzątaczka nie miała gdzie podpiąć sobie odkurzacza to oczywiście wypinała właśnie ten serwer/urządzenie na czas odkurzania.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
1 3

@unana I chyba właśnie dlatego w wielu firmach wprowadzono taki przepis, jak w tej historii. Żeby tylko upoważniony specjalista miał dostęp do serwerów. W sumie dobry pomysł, bo w razie czego wiadomo, kto mógł popełnić błąd, co dokładnie zrobił itp. Tylko problem pojawia się, gdy na specjalistę trzeba czekać kilka dni, bo nie ma go na miejscu.

Odpowiedz
avatar Hideki
0 0

@unana: To co to za korpo, którego serwery nie są podpięte do upeesów?

Odpowiedz
avatar Alex_y
4 4

Gdyby winnym wypięcia kabelka był niejaki Will Smith to problem objawiłby się natychmiast, nie na drugi dzień. No chyba że swoje robił po godzinach pracy biura, to usterka wyszła na drugi dzień.

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
4 4

@Alex_y: Dokładnie tak. Kończył swoja pracę już po godzinach pracy infolinii.

Odpowiedz
Udostępnij