Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Kocham moją przyjaciółkę, uwielbiam ją, no w końcu jest moją przyjaciółką. Poglądy…

Kocham moją przyjaciółkę, uwielbiam ją, no w końcu jest moją przyjaciółką. Poglądy na wiele spraw mamy identyczne, na inne zbieżne, o różnice potrafimy się spierać zażarcie, choć kulturalnie i każda z nas szanuje prawo tej drugiej do posiadania własnego zdania w dowolnym temacie. Ale czasem nie rozumiem jej totalnie...

Krótkie wprowadzenie, bo temat dla mnie niemiły, ale ważne dla historii - mam problemy finansowe. Spore, ale do ogarnięcia, jestem na początkowym etapie "ogarniania" ich (tak, widzę światełko w tunelu), w związku z czym żyjemy z Młodą naprawdę oszczędnie. I oczywiście, jak to zwykle bywa, coś się przytrafiło w najmniej spodziewanym momencie. To "coś" jest nawet miłe, bo to duże wyróżnienie dla Młodej, a mianowicie możliwość wyjazdu na duży, ważny, międzynarodowy festiwal (w Polsce, żeby nie było, ale o randze międzynarodowej). Nie biorą "jak leci", trzeba sobie zasłużyć, Młoda widocznie dobrze rokuje, bo może jechać.

Nie no, nie może. Wyjazd czterodniowy w drugi koniec Polski, więc przejazd + noclegi + posiłki + akredytacja = suma poza zasięgiem moich obecnych możliwości. Licząc się z tym, że trzeba by jej dać jakieś dodatkowe kieszonkowe na ten wyjazd, kwota byłaby czterocyfrowa. Jednak cuda się zdarzają i mój ojciec zgłosił chęć opłacenia wyjazdu Młodej. Nad moimi relacjami z ojcem nie będę się rozwodzić, bo i dziesięciu historii byłoby mało, ale jego wnuczka, jego pieniądze, więc jeśli chce, niech zapłaci, Młoda przeszczęśliwa.

Zadzwoniłam dzisiaj z tą informacją do przyjaciółki, m.in. też dlatego, że będę potrzebowała dla Młodej walizkę na wyjazd, ja mam tylko taką dużą, "wakacyjną", na kilkudniowy wyjazd potrzebna raczej mała, zgrabna walizeczka, kojarzyłam że Agnieszka taką ma. Jej reakcja na wyjazd Młodej niemile mnie zaskoczyła:

- A nie szkoda Ci tych pieniędzy?

W pierwszym momencie pomyślałam, że coś jej niedokładnie wytłumaczyłam, byłam podekscytowana, może nie zrozumiała:

- Agnieszka, to nie są moje pieniądze. Mnie nie stać na ten wyjazd, mój ojciec go opłacił.

- No właśnie... Pomyśl, tyle pieniędzy na czterodniowy wyjazd, to śmieszne. Masz teraz kiepską sytuację, te pieniądze mogłabyś wydać na potrzebniejsze rzeczy.

Ku*wa. Wielu rzeczy odmawiam sobie, wielu rzeczy odmawiam Młodej, ale rachunki płacę, na żarcie mnie stać i obdarte też nie chodzimy. Próbowałam jej to wyjaśnić:

- Mój ojciec przesłał mi pieniądze na wyjazd Młodej na festiwal. Takie jest ich przeznaczenie i tak je wydam.

- To niepotrzebny wydatek! Pomyśl, potrzebujesz...

- Nie, Agnieszka. Dużo rzeczy potrzebuję, ale te pieniądze są przeznaczone na konkretny cel.

Nie dogadałyśmy się. Ona uważa, że wyjazd to wybryk i fanaberia, ja uważam, że skoro dostałam pieniądze na ten wyjazd, to je na niego wydam i inna opcja nie wchodzi w grę.

I w sumie nie wiem, kto ma rację...

relacje_międzyludzkie

by Xynthia
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Ohboy
18 20

Ty masz oczywiście rację, bo dostałaś te pieniądze tylko i wyłącznie dlatego, że dziecko ma gdzieś jechać. Ale rozumiem przyjaciółkę, bo ona myśli o całokształcie i podreperowaniu Twojego budżetu. Chce dobrze ;)

Odpowiedz
avatar logray
7 7

@Ohboy Fakt. To jest bardziej pytanie z gatunku jak źle ta kolerzanka ocenia sytuację finansową autorki. To co dla niej jest światełkiem w tunelu, dla koleżanki może być przysłowiowym pociągiem. Stąd może wynikać ta a nie inna podpowiedź. Zakładam, że walizkę pożyczyła.

Odpowiedz
avatar Fahren
32 32

Perspektywa ojca - "Niech młoda ma, zapracowała, to niech jedzie" Perspektywa przyjaciółki - "Mogłaby się nieco odbić, szybciej zakończyć problemy" Problem z perspektywa przyjaciółki jest taki, że do niej nie dociera, że kasa - mimo, że na twoim koncie - nie jest twoja. Nie ty zarobiłaś, nie ty decydujesz.

Odpowiedz
avatar Crannberry
31 33

Ty masz rację. Nie dostałaś prezentu dla siebie, który możesz wydać na co chcesz, tylko ojciec dał swoje pieniądze na konkretny cel. Jeśli wydasz je na coś innego, to on wręcz ma prawo poczuć się oszukany i zażądać zwrotu. Jakkolwiek dobre intencje może mieć przyjaciółka, tym razem źle Ci doradza.

Odpowiedz
avatar Armagedon
19 23

Jeśli sytuacja wygląda dokładnie tak jak opisałaś, to ja się zastanawiam, czy ta przyjaciółka, faktycznie, jest przyjaciółką i czy ma własne dzieci? Ja sobie w ogóle nie wyobrażam sytuacji, że dziadek sponsoruje wnuczkę konkretną kwotą, na konkretny cel, a matka na to "a takiego Hugo Kołłątaja, córeczko, są pilniejsze wydatki". Bo to by znaczyło - ni mniej, ni więcej - że podgwiździła dziecku jego pieniądze. I nawet gdyby dziecko, czując pewną odpowiedzialność za materialny status rodziny, samo zrezygnowało z przyjemności na rzecz pilniejszych potrzeb - byłoby to nie w porządku wobec dziadka. Miałby prawo poczuć się oszukany. Gdyby ojciec - dając pieniądze - powiedział "wiem, że brakuje ci gotówki, do tego Młoda potrzebuje na wyjazd, więc mogę wspomóc cię kwotą taką a taką, wydasz na to, co uważasz za słuszne" - wtedy, faktycznie, twoja przyjaciółka mogłaby mieć wątpliwości, czy kasę wydałaś rozsądnie. A tak - to w ogóle nie ma o czym gadać.

Odpowiedz
avatar marcelka
15 15

No w tej sytuacji zdecydowanie przyjaciółka nie ma racji, bo to pieniądze dziadka na konkretny cel: wyjazd wnuczki, i kropka. Może przyjaciółka martwi się o Ciebie i stąd jej postrzeganie sytuacji. Ale uważam, że skoro nadarzyła się możliwość, to zdecydowanie Młoda powinna jechać. Tego, że przez jakiś czas w domu było biedniej, to jak to minie, nie będzie pamiętać lub się tym przejmować, a festiwal, na który by nie pojechała, urósłby kiedyś do rangi wielkiego-niespełnionego-marzenia.

Odpowiedz
avatar Bryanka
8 8

Słuchaj ja byłam w takiej sytuacji jak Młoda. Zakwalifikowałam się na mistrzostwa krajowe i nie miałam za co pojechać. Potrzebną kwotę "pożyczyła" mi ciocia ("oddacie jak będziecie mieli"). Pojechałam, nie wygrałam, ale uplasowałam się całkiem nieźle w rankingu. Ten wyjazd mnie po części ukształtował, ugruntował moją pasję, która potem stała się zawodem.

Odpowiedz
avatar Chrupki
10 12

@Samarkanda: raczej nie ma to związku z historią. Dziadek dał pieniądze konkretnie na ten wyjazd wnuczki. Gdyby Młoda nie pojechała, miałby pełne prawo zażądać zwrotu pieniędzy. Po prostu czułby się oszukany i możliwe, że więcej by już nie chciał w ten sposób pomagać.

Odpowiedz
avatar clockworkbeast
9 11

@Samarkanda: Nawet jeśli dziewczę jest beztalenciem i zapchajdziurą: takie wyjazdy to dla dziecka wyróżnienie, a dla rodziców szansa pokazania, że wierzą w jego możliwości i będą je wspierać w życiu. Taka lekcja jest więcej warta niż jakiekolwiek wygrane. Dziecko, które czuje, że ma za sobą rodziców lub opiekunów bez względu na porażki, ma dużo większe szanse odnieść sukces, bo czuje się pewne siebie. Odmawianie wyjazdu w ostatniej chwili byłoby podcinaniem skrzydeł. A tak na marginesie, ja też byłam zawsze zapchajdziurą - na zawodach sportowych. Byłam kiepska na lekcjach WF, ale nauczycielka zawsze brała mnie na biegi przełajowe, bo to była okazja, żeby dać mi plusa. Raz, jak były do wyboru biegi na 1000 i 2000 metrów, obiecała mi piątkę, jeśli pobiegnę na 2000. Nie tylko się zgodziłam, ale dałam z siebie wszystko i zajęłam drugie miejsce, bo najwyraźniej zainteresowanie dłuższym dystansem było nikłe i wyjątkowo prawie same takie zapchajdziury biegły, dziewczęta bez motywacji, aby tylko przebiec truchcikiem i zaliczyć. Z szerokim uśmiechem pokazałam nauczycielce medal i mówię: to da mi pani piątkę, tak jak pani obiecała? A ona mówi: nie, dostaniesz szóstkę. Inne dziewczyny patrzyły trochę bykiem i mówiły, że miałam szczęście, bo same słabe zawodniczki startowały. A ja miałam to absolutnie gdzieś: przecież każda z was mogła wystartować i mnie prześcignąć. Każda z was mogła bardziej się postarać, a nie biec truchcikiem, bo "i tak nie zajmę żadnego miejsca". Mam czterdziestkę na karku, a pamiętam to do dziś. To była ważna lekcja dla mnie: szczęście może się do ciebie uśmiechnąć, ale tylko wtedy, jeśli się postarasz. Nieważne, czy autorki córka wygra. Ale na pewno się czegoś nauczy. Trzymam kciuki, a przyjaciółkę wyjątkowo olej, bo drugiej takiej szansy możecie nie mieć!

Odpowiedz
avatar Armagedon
4 8

@clockworkbeast: Ode mnie masz dwa plusy. Jeden za wypowiedź, a drugi za prawidłową formę wyrażenia "patrzeć bykiem", bo prawie wszyscy piszą "patrzeć SPOD byka".

Odpowiedz
avatar Ohboy
1 5

@clockworkbeast: Bardzo ładny komentarz i to do trolla! :)

Odpowiedz
avatar clockworkbeast
2 4

@Armagedon: dwa plusy, czyli specjalnie dla mnie założyłaś drugie konto? ;-) Dziękuję za docenienie, ale z drugiej strony jest mi trochę przykro, że umiejętność poprawnego wysławiania się zanika. @Ohboy: może ten troll jest jeszcze młody i nieogarnięty ;-) wyzywanie i minusy nic go nie nauczą - poza wyzywaniem i dawaniem minusów.

Odpowiedz
avatar Samarkanda
-1 5

@clockworkbeast nie kazda osoba ktora nie zgadza sie z anonimowa masa jest trollem, tak samo anonimowa masa nie jest czymkolwiek od czego mozna by sie czegos nauczyc

Odpowiedz
avatar clockworkbeast
2 2

@Samarkanda: nie nazywam Cię trollem - to była tylko odpowiedź do Ohboy, nie do Ciebie. Szanuję Cię bez względu na poglądy i mam nadzieję, że w moim pierwszym komentarzu nie było nic, co mogłoby Cię urazić. Nie zgadzam się tylko z twoim poglądem, że od anonimowej masy nie można się niczego nauczyć. Nauczyć się czegoś można zawsze i od każdego. Nie zawsze będzie to wartościowe albo potrzebne - ale to już kwestia naszych umiejętności filtrowania informacji.

Odpowiedz
avatar Ohboy
0 0

@Samarkanda: Większość twoich komentarzy, jest tak chamska i głupia, że jeśli nie jesteś trollem to jeszcze gorzej to o tobie świadczy.

Odpowiedz
avatar Jorn
0 0

@Chrupki To nie jest tylko kwestia dziadkowego poczucia się oszukanym. Skoro autorka zaakceptowała tę celową dotację, ma prawny obowiązek przeznaczyć te pieniądze na ten właśnie cel.

Odpowiedz
avatar Ako
9 9

Gdybym ja finansowała wyjazd wnuczki, a jej mama wydałaby te pieniądze na inny , nawet bardzo ważny cel, poczułabym się oszukana.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 5

Ty masz rację oczywiście. Mój ojciec zasponsorował Młodej pół aparatu ortodontycznego - nie dlatego, że zabrakło mi kasy tylko chciał. I co - miałam to wydać na cos innego?

Odpowiedz
avatar kojot__pedziwiatr
-2 4

Ty masz rację, a przyjaciółka w tej sytuacji jest zwykłą złodziejką. Tzn byłaby gdyby sytuacja dotyczyła jej, i przywłaszczyła by sobie te pieniądze.

Odpowiedz
avatar Ja_Klaudiusz
1 3

Ty masz rację. Pieniądze to jedno, ale zasady trzeba mieć aby spoglądać w lustro

Odpowiedz
avatar Mementomoris
1 3

Kiedyś, dawno temu, w pewnym czasopiśmie dla młodzieży była zamieszczona podobna historia (czy raczej opowiadanie). Chłopak miał rozwiedzionych rodziców, a ojciec płacił alimenty. Pewnego dnia w rozmowie telefonicznej Syn poprosił tatę o jakieś lepsze słuchawki. Ten się zgodził i wysłał pieniądze na zakup razem z alimentami. Matka zaś stwierdziła, że lepiej wydać je na wizytę dzieciaka u ortodonty. Młody uznał że to nie fair, ale o ile dobrze pamiętam morał, to wyszło że matka postąpiła słusznie. Od przeczytania tej historii minęło ponad 15 lat, a ja nadal uważam, że takie działanie to prosta droga do zniszczenia więzi między rodzicem a dzieckiem.

Odpowiedz
avatar rafik54321
3 3

Myślę że problem jest gdzieś na linii "wyrażanie swojego zdania". Coś na kształt ty mówisz "laga" ktoś inny słyszy "dżaga". I tak tu twoja koleżanka chyba myśli że ty po prostu dostałaś pieniądze od ojca i wydajesz je z własnej woli na dziecko, a to w zasadzie idzie od twojego ojca na dziecko niemal bezpośrednio. Gdybyś powiedziała że jeśli młoda nie pojedzie na ten wyjazd to żadnej kasy nie będzie, to może by do koleżanki dotarło.

Odpowiedz
Udostępnij