Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Od października uczęszczam (w trybie online) na studia podyplomowe. Kierunek związany jest…

Od października uczęszczam (w trybie online) na studia podyplomowe. Kierunek związany jest z reklamą i marketingiem, zjazdy odbywają się w co drugi weekend na platformie MS Teams.

Pierwsze zajęcia dotyczyły podstaw psychologii. Prowadziła je pani psycholog - terapeuta uzależnień (przypominam, na studiach z marketingu). Pierwszy dzień spędziliśmy opowiadając o sobie i dyskutując o psychopatii, toksycznych pracodawcach i przemocy w związkach. Drugiego dnia rozmawialiśmy o uzależnieniach i omówiliśmy wszystkie możliwe narkotyki - ich skład, działanie i efekty uboczne.

Do tego zajęcia zaczęły się z półgodzinnym opóźnieniem, bo pani nie umiała obsłużyć Teamsa. Na zaliczenie pani psycholog kazała napisać pracę o czymkolwiek, co było poruszane na zajęciach.

Jako że "cokolwiek" jest bardzo szerokim pojęciem, poprosiliśmy o jakieś wytyczne, choćby dotyczące formy pracy - czy ma być to praca naukowa, artykuł, felieton, esej, czy jeszcze coś innego, czy mamy korzystać ze źródeł, czy tez pisać tylko własne przemyślenia. Obiecała przysłać je w ciągu kilku dni. Termin dostarczenia pracy - następne zajęcia z tą samą panią 2 tygodnie później.

Po zajęciach mieliśmy dosyć mieszane uczucia. No bo atmosfera owszem fajna, zajęcia w formie warsztatowej, mogliśmy podyskutować, powymieniać się opiniami, ale poruszane tematy nie miały nic wspólnego z wybranym przez nas kierunkiem, a po coś jednak na te studia poszliśmy. Z drugiej strony braliśmy pod uwagę, że podczas 2 dni "wstępu do psychologii" nie wiadomo jakiej wiedzy też nie da się przekazać, więc po prostu poruszyła wybrane zagadnienia, w których się specjalizuje. Stwierdziliśmy, że damy jej szansę, zobaczymy, jak pójdą następne zajęcia.

Powoli zbliżał się termin wysłania prac, wytycznych jednak nadal brak. Dodatkowych materiałów, o które poprosiliśmy, również. Nie wiemy, czy nadal czekać, czy też pisać coś zupełnie w ciemno. Nagle dostajemy wiadomość od opiekuna roku, że pani psycholog odwołała zajęcia, odbędą się w późniejszym terminie - w ostatni weekend lutego. Tak samo przesunięty został termin oddania prac. Odłożyliśmy temat, skupiliśmy się na zajęciach z innych przedmiotów (tu już zupełnie inny poziom - kompetentnie, na temat, wręcz przeładowanie wiedzą).

W połowie lutego nadal nie było wytycznych, a pani psycholog nie reagowała na nasze maile. W takim razie każdy napisał (czy raczej przepisał z netu) jakieś pitu-pitu o czymkolwiek i wysłał, żeby tylko coś było. Tuż przed ostatnim weekendem pani psycholog ożyła i wysłała mail do jednej z nas, z pytaniem, co chcielibyśmy robić na zajęciach (O_o w sensie, że to my jej mamy powiedzieć, o czym mają być jej zajęcia?). Bo ona ma pomysł, że może spędzimy te zajęcia, omawiając nasze prace. Ręce opadają. Będziemy tracić 2 dni zajęć, żeby szczegółowo omawiać nic niewnoszące, odtwórcze prace, napisane "na odwal się" i byle tylko zaliczyć niezbyt istotny przedmiot...

Koleżanka odpisała, że mowy nie ma - z harmonogramu zajęć wynika, że tematem zjazdu mają być, powiedzmy "Procesy kognitywne i podejmowanie decyzji" i właśnie to chcielibyśmy omawiać na zajęciach, najchętniej w powiązaniu z marketingiem, oraz jeśli starczy czasu to chętnie coś o technikach manipulacji i elementy neuromarketingu. A prace może nam odesłać mailem.

Rozpoczęły się sobotnie zajęcia. Tradycyjnie z półgodzinnym opóźnieniem, bo pani psycholog nie ogarnia Teamsa. Na początku zaproponowała, żeby każdy wypowiedział się o swoich emocjach, odczuwanych w związku z obecną sytuacją, jak się z tym wszystkim czujemy i w ogóle. Odmówiliśmy - po pierwsze wiadomo, jak jest, i nic odkrywczego nie wniesiemy do tematu, po drugie, choćby dla higieny psychicznej chcielibyśmy na te kilka godzin zająć głowę czymś innym, po trzecie mamy temat do zrealizowania i nie chcemy tracić czasu, zwłaszcza że już mamy poślizg.

Pani psycholog odpaliła prezentację i faktycznie zaczęła opowiadać o procesach kognitywnych, tyle że zupełnie w oderwaniu od marketingu, a z naciskiem na uczucia i emocje. Następnie przystąpiła do wykładu na temat autyzmu i ADHD, i sposobach terapii, a my zaliczyliśmy kilkugodzinną dziurę czasową. Do tego wykład co kilka minut przerywany był pytaniem "halo halo jesteście tam?", na co wszyscy musieliśmy włączać mikrofony i odpowiadać, że owszem, jesteśmy. Poprosiliśmy ją, czy mogłaby odnieść się też do tematów o które prosiliśmy w mailu (manipulacja, neuromarketing), bo to, o czym nam opowiada, nie ma kompletnie związku z naszym kierunkiem. Odpowiedziała, że to dopiero jutro, bo dzisiaj nie jest przygotowana. Ze swojej strony poprosiła nas, żebyśmy do jutra wymyślili sobie, co chcemy zrobić na zaliczenie, bo ona nie wie, co nam zadać.

Niedziela. Zajęcia znowu rozpoczęły się z opóźnieniem, gdyż pani "nie umiała w Teamsa". Pierwszą godzinę z kawałkiem zajęło dokończenie sobotniego wykładu (z jedną dłuższą przerwą, gdyż pani niechcąco opuściła spotkanie i nie umiała do niego wrócić i kilkoma krótszymi na "halo halo jesteście tam?"), po czym pani oznajmiła, że w zasadzie to tyle z jej strony i czy mamy jakiś pomysł, co chcielibyśmy robić przez resztę zajęć. Pytamy, czy, tak jak umawialiśmy się wczoraj, odnieść omówione tematy do marketingu oraz omówić te zagadnienia, o które prosiliśmy (manipulacja itp). Pani na to, że niestety nie, gdyż będąc terapeutą uzależnień, zwyczajnie się na tym nie zna.

Z braku laku, żeby czymś wypełnić te 3 godziny, które zostały do końca zajęć, zaczęła puszczać nam reklamy na YouTube, a my mieliśmy opowiadać, jaki występuje w nich problem. Parę było faktycznie ciekawych, parę w stylu "blachodachówka reklamowana przez gołą babę", ale godzina jakoś zeszła. W międzyczasie mieliśmy sobie wymyślić, co chcemy robić na zaliczenie przedmiotu, bo pani nie miała pomysłu.

Zaproponowaliśmy, że skoro jesteśmy przy reklamach, a w dodatku studiujemy kierunek z tym związany, to może zrobimy tak, że podzielimy się na grupy i każda grupa wybierze sobie reklamę i dokona jej analizy pod względem atraktorów, uczuć, jakie wzbudza, ewentualnych problemów itp. Popracujemy nad tym przez godzinę, przez kolejną przedstawimy nasze prace i akurat zejdzie czas do końca zajęć. Pani się zgodziła i zaczęła nas dzielić na "pokoje". Nie bardzo jej to szło, część osób nie dostała żadnej grupy, potem pani musiała nas przegrupować i tak straciliśmy 15 minut z czasu przeznaczonego na pracę. W połowie naszej pracy pani zamknęła nasze "pokoje", bo coś jej się kliknęło, przez co straciliśmy jeszcze trochę czasu, ale w końcu wykonaliśmy zadanie, przedstawiliśmy wyniki i zajęcia mogły się skończyć. Na koniec pani obiecała, że jeszcze tego samego dnia po południu wystawi oceny z tych prezentacji oraz z prac z psychologii. Oczywiście żadnych ocen nie wystawiła.

Wieczorem napisaliśmy grupowy mail do opiekuna roku, wyrażając nasze niezadowolenie z odbytych zajęć. Że poruszana tematyka nie miała nic wspólnego z naszym kierunkiem, że pani była kompletnie nieprzygotowana, że nie miała pojęcia, co ma z nami na tych zajęciach robić, o czym mówić, ani co zadać na zaliczenie, w dodatku nie radziła sobie z obsługą platformy komunikacji.

We wtorek przyszła odpowiedź opiekuna roku, przyprawiająca o opad szczęki. Zaczynała się od "Najmocniej przepraszam, jeżeli nie zrozumieli państwo programu studiów" i tak dalej w tym duchu, że generalnie, owszem zajęcia były kompletnie oderwane od naszego kierunku, ale takie właśnie miały być i naszą winą jest to, że się tego nie domyśliliśmy, tylko mamy nierealne oczekiwania. No faktycznie, debile z nas, że nie wpadliśmy na to, że terapie dla dzieci z ADHD są oficjalnie częścią programu studiów z reklamy i marketingu.

Odpisaliśmy, że no dobrze, program programem, ale w poprzednim mailu poruszyliśmy więcej problemów, głównie niekompetentnego i nieprzygotowanego do zajęć wykładowcy. Ponieważ ostatnie zajęcia zmarnowały nasz czas i pieniądze, oczekiwalibyśmy jakiejś rekompensaty ze strony uczelni. Proponujemy albo obniżkę czesnego na jeden miesiąc, albo odrobienie zajęć z kimś kompetentnym. Do tego nadal nie mamy ocen z tych 2 przedmiotów, mimo że semestr oficjalnie zakończył się 28 lutego i wtedy minął ostateczny termin ich wystawienia.

Opiekun odpowiedział, że porozmawia z dyrektorem studiów i da znać, co dalej. To czekamy...

Studia podyplomowe

by Crannberry
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar pasjonatpl
7 9

To bardziej wina uczelni niż wykładowcy. Chyba że kłamała odnośnie swojej specjalizacji. A teams? Niestety ale znam trochę świetnych nauczycieli, co też tego nie ogarniają. Ale w klasie na żywo są naprawdę świetni.

Odpowiedz
avatar Crannberry
11 13

@pasjonatpl: mam dziwne przeczucie, że uczelnia wzięła wykładowcę z łapanki i próbowała na siłę dostosować program do jego specjalizacji, co wyszło, jak wyszło. Odnośnie teams, jest róznica między nauczycielem, któremu z dnia na dzień kazano uczyć zdalnie, używając tecnologii, z która nie miał wcześniej do czynienia, a wykładowcą, który w pełni świadomie (studia od samego początku oferowane były wyłącznie w trybie online) podjął się czegoś, na czym sie nie zna i bierze za to pieniądze.

Odpowiedz
avatar Kikai
6 6

@Crannberry: mam dziwne przeczucie, że uczelnia wzięła wykładowcę z łapanki i próbowała na siłę dostosować program do jego specjalizacji, co wyszło, jak wyszło. Znam odrobinkę temat od drugiej strony i też mam takie przeczucie. Dodatkowo pewnie zapłacili jakieś grosze, tak że a) motywacja prowadzącej do stworzenia wam zajęć dostosowanych do waszych potrzeb była praktycznie zerowa, więc pojechała po linii najmniejszego oporu, b) była to osoba z tzw. dolnej półki, bo te lepsze ofertę poprowadzenia takich zajęć po prostu odrzuciły. Nie do końca chcę tę opcję A usprawiedliwiać, bo wychodzę z założenia, że jak się już przyjmie daną robotę, to warto się w niej postarać (a same Teamsy to nie fizyka kwantowa), ale poniekąd rozumiem, skąd mógł się babce wziąć ten brak kompetencji. (edit: literówka)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 marca 2022 o 18:17

avatar pasjonatpl
4 4

@Crannberry: W dalszym ciągu jeśli nie kłamała odnośnie swojej specjalizacji i umiejętności, to wina uczelni, że ją zatrudniła. A jeśli kłamała, to szukanie kolejnego wykładowcy (żadna strata, bo od niej niczego się nie nauczyli) i zwolnienie dyscyplinarne. Zresztą co za problem, żeby jakiś inny wykładowca pojawił się na tych zajęciach jako gość i potem mógł zdać relację, jak ona sobie radzi? Wątpię, żeby wszyscy mieli w tym czasie zajęcia. To akurat dziwne, bo studia są płatne, więc wykładowcom powinno zależeć na jakości zajęć. Ale w Polsce to chyba w dalszym ciągu działa trochę inaczej.

Odpowiedz
avatar Crannberry
6 6

@pasjonatpl: ależ jak najbardziej wina uczelni. Jeśli nie znaleźli kogoś, kto poprowadzi sensowne zajęcia na temat związany w kierunkiem, nech ograniczą liczbę zjazdów, zamiast wciskać zajęcia "z dupy", żeby tylko wypełnić program i wyciągnąć kasę.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 0

@Crannberry Jak pisałem poprzedni komentarz, to nie zwróciłem uwagi na autora historii i z góry założyłem, że to jakaś polska uczelnia. To w Polsce czy w Niemczech też są takie cyrki?

Odpowiedz
avatar Jorn
0 0

@pasjonatpl: Wszędzie zdarzają się jakieś cyrki.

Odpowiedz
avatar Crannberry
2 2

@pasjonatpl: tak jak pisze Jorn, cyrki są wszędzie, ale to akurat polska uczelnia, nota bene z niezłą renomą. W Niemczech nie ma czegoś takiego, jak nasze studia podyplomowe, a na robienie kolejnego licencjatu szkoda mi było czasu i pieniędzy.

Odpowiedz
avatar Monomotapa
3 3

@Kikai: znam temat od drugiej strony całkiem dobrze (ponad dwa lata pracy "po drugiej stronie"). Łapanka była standardem nawet na studiach I i II stopnia, a potem dział od podyplomówek podpieprzał nam wykładowców, robiąc degrengoladę w napiętym do granic możliwości planów zajęć (podyplomówki nie odbywały się regularnie tak, jak standardowe studia, więc nawet te 2x2 godziny zabrane w semestrze wszystko rozwalało - plus fakt, że wykładowcy zwykle prowadzą zajęcia w więcej niż jednej uczelni prywatnej). No ale co robić, jak władze dają działowi rekrutacji przykaz, by przyjmować na studia każdego, kto się nawinie i agresywnie wyłapytać kandydatów. W efekcie na 1 roku było z 300 osób więcej niż zakładano, ale większej ilości sal zajęciowych i prowadzących - brak.

Odpowiedz
avatar Balam
7 7

Brzmi mi bardzo znajomo i obawiam się, że nic nie dostaniecie, bo przecież zajęcia odbyły się. Kij z tym, że nie na temat i wykładał ktoś nie mający pojęcia o przedmiocie, odbyły się i tyle.

Odpowiedz
avatar jass
10 10

W takiej sytuacji zamiast zwracać się do tego, do kogo teoretycznie faktycznie powinno się iść w pierwszej kolejności, warto od razu uderzyć wyżej. My na studiach mieliśmy problem z terminem jednych zajęć - studia stacjonarne, zajęcia odbywały się o 16. albo 18. w piątek (już nie pamiętam, to było z dekadę temu). Poza tym w piątek mieliśmy tylko wykład o 8. i 1-2 zajęcia (zależnie od specjalizacji) tuż po wykładzie. Uczelnia w Warszawie, więc masa osób w piątek wracała na weekend do rodzinnych miejscowości. Zwróciliśmy się do prodziekana do spraw studenckich, ale powiedział, że nic z tym się nie da zrobić, prowadząca jest dostępna tylko tego dnia o tej godzinie (jak się okazało - bo w innych terminach pracuje na innej uczelni, dziekan, który później zajął się sprawą, był tym faktem dosyć zirytowany :P ), ogólnie pamiętam, że cała odpowiedź była mocno w stylu - czego wy w ogóle chcecie, nikt dla widzimisię studentów nie będzie zmieniał planu zajęć. I tak to sobie trwało przez kilka tygodni, aż raz kiedy czekaliśmy na te nieszczęsne zajęcia naszą grupkę zagadnął dziekan wydziału, zdziwiony, co tam robimy o tej porze (mieliśmy z nim inne zajęcia, więc nas kojarzył). Wyłuszczyliśmy problem, facet się szczerze zdziwił, bo pierwszy raz w ogóle o tym słyszał. Po czym od kolejnego tygodnia pojawił się dodatkowy termin zajęć, z inną prowadzącą ;) Wy tu jesteście w lepszej sytuacji, studia są płatne, więc władzom uczelni tym bardziej powinno zależeć na tym, żeby studenci byli z programu zadowoleni.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 marca 2022 o 16:45

avatar bazienka
1 1

Cran chcesz notatki z psychologii klamstwa i manipulacji? u mnie przez pierwsze 2 lata byly glownie zapchajdziury, na 1 roku jedynymi przedmiotami powiazanymi ze studiami byla historia i wstep do psychologii a na kryminologii mialam np. b iologie o.O

Odpowiedz
avatar Crannberry
2 2

@bazienka: bardzo chcę! :D Wyślę Ci mój e-mail na priv. Dziękuję Ci bardzo! Swego czasu na studiach licencjacko-magisterskich mieliśmy mnóstwo przedmiotów zapchajdziur, ale jednak inne podejście ma się w wieku 20 lat, kiedy uczy się za pieniądze podatnika, poza studiami nie ma się nic do roboty, a na zrealizowanie programu jest 5 lat, a inaczej, kiedy program ściśnięty jest w 13 zjazdów, każdy odbywa się kosztem życia osobistego, a płaci się z własnej kieszeni ;)

Odpowiedz
avatar bazienka
1 1

@Crannberry: ju haw a mesedż ;) dorzycilam Ci w gratisie komunikacje spoleczna

Odpowiedz
avatar xMiuSx
1 1

U mnie psychologia to była zwyczajna zapchajdziura nie mająca nic wspólnego z moim kierunkiem. Wygrac z uczelnią nie wygracie bo pewnie po prostu nie mieli za wiele możliwości. Tuż przed ostatnim rokiem uczelnia rozstała się z całą kadrą mojego kierunku. Zatrudnili chyba po najmniejszej Linii oporu bo przez ten ostatni rok nic się nie nauczyłam. Promotorzy przypisani z góry, średnio mający pojęcie o tych tematach. Ileż naklocilam się z promotorem o części praktyczne to głowa mała. Raz mowil jedno, potem co innego. Cyrk! Przez faceta nie byłam w stanie obronić się w pierwszym terminie.

Odpowiedz
Udostępnij