Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Na Facebooku w propozycjach znajomych wyskoczyła mi koleżanka ze studiów, Ada. Myślę,…

Na Facebooku w propozycjach znajomych wyskoczyła mi koleżanka ze studiów, Ada. Myślę, że jej opis jak najbardziej pasuje na tą stronę.

Ada była uroczą, ładną dziewczyną. Na pierwszy rzut oka sympatyczna, otwarta, ciepła. Ada była jednak typową leserką - poszła na studia chyba tylko po to, aby móc nadal siedzieć na utrzymaniu rodziców i cieszyć się życiem studenckim.

Na początku Ada kolegowała się ze mną - poznałyśmy przed pierwszymi zajęciami w naszej grupie i przez kilka tygodni trzymałyśmy się razem. W grupie miałyśmy kilka osób, które nie tylko z pasją podchodziły do studiowanego kierunku, ale też były bardzo inteligentne. Jedną z nich była Justyna - dziewczyna z małego miasteczka, nieśmiała, skryta, ale bardzo zdolna.

Ada widziała w niej łatwy cel - Justyna miała problemy z nawiązywaniem znajomości i zazwyczaj błąkała się sama po budynku uczelni. Ada szybko się z nią zakolegowała - proponowała niby kawki i wypady na piwo, ale głównie wspólną naukę i dzielenie się notatkami. Szkoda tylko, że Ada na wykładach nie bywała - w związku z czym to dzielenie się było raczej jednostronne. "Przyjaźń" trwała do pierwszej sesji zimowej. Po zdanych egzaminach Ada nagle zapomniała o koleżance. Najbardziej przykra sytuacja dotyczyła urodzin Justyny. Zaprosiła ona Adę do siebie na wspólne świętowanie. Ada obiecała, że przyjdzie, czego oczywiście nie zrobiła, a z "fajniejszymi" kolegami śmiała się, że Justyna wyobrażała sobie chyba jakiś uroczy wieczór psiapsiółeczek, jakby Ada nie miała nic lepszego do roboty. O tyle to przykre, że o ile wiem, Ada miała być jedynym gościem, a Justyna napracowała się nad przygotowaniem wieczoru - Ada o tym, że nie przyjdzie powiadomiła dzień po urodzinach Justyny.

Jak łatwo się domyśleć, przed sesją letnią Ada znów próbowała wkupić się w łaski koleżanki umawiając się na kawki, piwko, wspólną naukę. Gdy okazało się, że Justyna nie jest już chętna do dzielenia się notatkami, Ada kompletnie o niej zapomniała i poszła szukać nowej ofiary.

Padło na Marcina, nieco zahukanego chłopaka, któremu Ada wpadła w oko. Marcin biegał za nią jak pies, robił dla niej notatki, a ona czasem rzucała mu jakiś ochłap w postaci zaproszenia na imprezę z jej znajomymi. Zwodziła go obietnicami wspólnego wyjazdu na wakacje po zdanych egzaminach. I znów - po zdanej sesji wyjechała zagranicę na całe wakacje i kompletnie ignorowała telefony Marcina.

Na drugim roku po studentach poszła fama, że Ada lubi wykorzystywać "kujonów", więc ciężko było jej się znów do kogoś przykolegować. Padło jednak Pawła, również oczarowanego Adą. Po jakimś czasie okazało się, że Paweł nie spełnia wymagań Ady, bo sam często opuszcza wykłady i oprócz swoich koników, nie bardzo interesuje się tym, co dzieje się na zajęciach. Zniesmaczona Ada zrobiła mu kiedyś awanturę, że nie ma dla niej notatek z wykładu. I z kontekstu rozmowy, która odbywała się na korytarzu można było wywnioskować, że Ada i Paweł są parą. To znaczy, że on tak sądzi. Ada wyśmiała go, że te spotkania nic nie znaczyły i są tylko kumplami, ale skoro on nawet nie dzieli się notatkami to nawet kumplować z nim się nie ma po co.

A potem zrobiło się nieprzyjemnie. Paweł okazał się nie być "frajerem" i wobec takiego zachowania zaczął domagać się od Ady spłaty długów. Bo tak, Ada pożyczała od niego pieniądze. Oczywiście na wieczne nieoddanie. Paweł zaczął uprzykrzać jej życie, kompromitować przed znajomymi, wypominać otwarcie, że go wykorzystywała. Nie było to może ładne zachowanie, ale chyba wszyscy się cieszyli, że ktoś Adzie w końcu przytarł nosa.

Ale prawdziwa piekielność Ady wyszła dopiero na trzecim roku. Otóż Ada co roku jeździła do pracy wakacyjnej do Berlina. Na trzecim roku zakumplowała się z Ewą, bardzo ambitną dziewczyną z bardzo biednej rodziny. Ewa uczyła się bardzo dobrze, jednocześnie pracowała w roku akademickim wieczorami, a w wakacje po 12h dziennie, w studenckiej knajpie. Ada, oprócz standardowego wybłagiwania notatek i jechaniu na wiedzy Ewy na każdych zajęciach, zaczął mamić ją wizją "odwdzięczenia się" poprzez załatwienie wakacyjnej pracy w Berlinie. Ewa bardzo się na to cieszyła, gdyż na magisterkę wybierała się na ciężką specjalizację i miała nadzieję zarobić kasy chociażby na czynsz, aby nie musieć tak harować w czasie roku akademickiego.
Po sesji dziewczyny dogadywały szczegóły wyjazdy. Ada zarzekała się, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik i potrzebuje od Ewy zaliczki na transport i ubezpieczenie, bo wszystko organizuje jej wujek i odda na miejscu, a zaliczkę bierze, bo dużo osób deklaruje chęć wyjazdu, a potem z godziny na godzinę rezygnuje.

Ewa więc dała Adzie zaliczkę wysokości 500zł. W konkretny dzień miała zostać odebrana przez Adę i jej wujka. Jak się domyślacie nikt się nie zjawił. Telefon Ady był wyłączony. Zapadła się pod ziemię. Ewa została nie tylko bez 500zł, ale też bez wakacyjnej pracy w knajpie, bo tam znaleźli kogoś na jej miejsce. Firma, z którą Ewa podpisała umowę okazało się nie istnieć. "Wujka" nawet udało się odnaleźć - wyparł się wszystkiego, Adę zna, ale nie jest jej wujkiem, tylko znajomym, a żadnej umowy z żadną Ewą nie pamięta.

Ada już nie wróciła na studia, ale była po wakacjach tematem numer jeden. Sporo osób mówiło, że i od nich pożyczała mniejsze sumy. Jedna z dziewczyn mówiła, jak po tym, jak współlokatorzy wywalili Adę z mieszkania, przyjęła ją czasowo po swój dach. W kilka dni Ada narobiła syfu w mieszkaniu, a na prośbę o posprzątanie po prostu wzięła swoje rzeczy i wyszła, a potem udawała, że jej nie zna na uczelni.

Najgorsze jest to, że niestety mam świadomość ile takich ludzi chodzi po świecie - wykorzystać, okraść, okłamać, a potem wywalić człowieka do śmieci jak stary łach...

ludzie po prostu

by ~roztrzepanamariolka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar KatiCafe
13 13

Aż mi się żal tej Ewy zrobiło. Niestety chodzą takie kanalie po ziemi.

Odpowiedz
avatar digi51
7 9

@timka: ale tak naprawdę drogą akcję to odwaliła na koniec. Tak naprawdę te wcześniej - ok, niefajne, ale wszystko można było podciągnąć pod jakieś nieporozumienia koleżeńskie. Zakładając, że na roku było kilkaset osób (jeśli bya to duża uczelnia i popularny kierunek) to ciężko żeby każdy wiedział wszystko o każdym. Co na przykład autorka miała zrobić po urodzinach koleżanki? Iść do zakochanego w lasce gościa i powiedzieć "nie zadawaj się z nią, bo nie przyszła na urodziny koleżanki"? Z pożyczaniem kasy od przyszłego niedoszłego - przecież gość mógł to sobie wymyślić. Po fakcie można mówić, że ludzie byli piekielni, bo się nie ostrzegali, ale mogło to również wyglądać jak rozsiewanie plotek.

Odpowiedz
avatar weron
6 8

niestety, ale taka prawda. Miałam kiedyś taką 'koleżankę'. Opiekowałam się jej dziećmi w weekendy, wzamian za to ona miała zająć się moim młodym, gdyby mi coś wypadło z rana czy po południu (chodził do przedszkola na 3 godziny dziennie). Ja jej dzieciakami opiekowałam się sumiennie, za to ona najpierw się deklarowała, że przygarnie młodego, a potem zawsze jej magicznie coś wypadało. Powiedziała też na początku, że da mi za opiekę kasę na nowy telefon, a gdy dostała wypłatę zaczęła produkować wymówki. Poszłam do domu wściekła i napisałam jej smsa (tak, jestem tchórzem), kasę mi dała, ale zaraz do opieki przygadała sobie moją znajomą, przy okazji psując relacje między nami. Kontakt umarł na jakieś dwa lata, aż tu nagle przydybała mnie na ulicy, przeprosiła, niby wszystko było fajnie, bo nie licząc jej wad, dogadywałyśmy się świetnie. Ale zaraz znów skończyło się na opiekowaniu się dziećmi i pożyczaniu kasy. Jako że już byłam nieco odważniejsza, powiedziałam jej, że raz na jakiś czas mogę się nimi zająć, ale nie przez trzy dni w tygodniu do 22 (albo i dłużej, bo potem jeszcze u mnie siedziała), bo moje dziecko chodzi do szkoły i rano nie chce wstawać, znów jakoś tak się kontakt lekko urwał. Pisała, że chce wpaść na kawę, czasem wpadała, częściej nie, po czym wieczorem pisał do mnie jej syn albo dzwoniła jej matka, że jadą do mnie (nawet nie pytał nikt, czy w domu jestem). Kiedy ja ją poprosiłam, żeby moje dziecko zostało u niej, bo szłam z kimś do szpitala (jako tłumacz), godzinę przed nagle powiedziała, że nie może. Miała mi raz wyprać i wysuszyć ciuchy przed lotem do Polski i zupełnym przypadkiem dowiedziałam się, że jedzie do matki, bo ta kupiła odkurzacz piorący i JUŻ TERAZ musi przetestować. Niby bzdety, ale wkurzało mnie to coraz bardziej. Przesadziła, gdy poprosiła mojego znajomego o podwiezienie jej na lotnisko po jej faceta a mnie o bycie przyzwoitką bo chłopak zazdrosny. Kolega zaczął planować całą wycieczkę, ona pytała ile weźmie za paliwo, on nie wiedział, oboje jednocześnie mnie w to angażowali. Koledze powiedziałam, żeby się określił, bo w końcu pojedzie za darmo, znalazłam jakiś kalkulator zużytego paliwa, policzyłam, po czym jeszcze dostałam ochrzan od niej, że o tym rozmawiamy (a sama o to prosiła), a finalnie w dzień wyjazdu zaczęła mi smęcić, żebym JA dała koledze znać, że jej się dni pomyliły. Jako że już miałam jej dość, powiedziałam jej, żeby swoje sprawy załatwiała sama i olałam ją kompletnie. Zdziwiona była niepomiernie, że z nią nie rozmawiam, raz spotkałyśmy się gdzieś na ulicy i 'koleżanka' wykoncypowała, że ja jestem obrażona, bo nie pojechałam na wycieczkę JEJ KOSZTEM. Wycieczkę, którą nie ja planowałam i na którą sama mnie zaprosiła. Powiedziałam jej, że skoro nie rozumie, to ja też nie mam zamiaru jej tłumaczyć. Na szczęście niedługo potem wyjechała do Niemiec, a ja jeszcze musiałam się użerać z nią, żeby oddała mi kasę, no i długi jeszcze czas słuchałam, co opowiadała ludziom na mój temat.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
7 7

Takie traktowanie ludzi to nie tylko skur...o, ale jest całkowicie nieopłacalne. Na dłuższą metę wszyscy się od takiej osob odwracają, na nikogo nie może liczyć i niczego nie da rady doprowadzić do końca. Studiów nie skończyła. Gdziekolwiek pójdzie do pracy z takim podejściem, też długo miejsca nie zagrzeje, nie da rady podnieść kwalifikacji, bo samej jej się uczyć nie chce, a znajomi prędzej czy później ją oleją. A z wiekiem trudniej znaleźć otwartych i chętnych do pomocy ludzi. Studia to inna bajka. Potem większość już ma jakieś doświadczenia z takimi jak ona i trudniej ich doić. Także na dłuższą metę to się nie opłaca, choć na krótką wydaje się, że jest wręcz przeciwnie.

Odpowiedz
avatar Jorn
-3 5

I znów maliny.

Odpowiedz
avatar jan_usz
1 3

Brzmi jak małomiasteczkowa wersja Anny Delvey.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

Będę okrutna, ale po pierwszej (ewentualnie po drugiej) sytuacji Ada powinna zostać ostracyzowana. Nie żal mi debili, którzy karmią narcyzów/psychopatów.

Odpowiedz
avatar HelikopterAugusto
0 2

@78FS: zgadzam się. Szczególną bekę mam z tego Marcina i Pawła. Dobra nauczka za simpienie.

Odpowiedz
Udostępnij