Chodzę z moim 3-latkiem na mszę dla dzieci.
U nas w parafii forma takiej mszy jest przyjazna dzieciom. Muzyka grana przez młodzieżowy zespół parafialny, kazanie w formie rozmowy z dziećmi itd. Z dzieckiem chodzę do kościoła, bo po pierwsze nie mam go z kim zostawić - mąż pracuje jako kierowca, w związku z czym często nie ma go w domu, a na miejscu nie mam żadnej rodziny.
Po drugie wychodzę z założenia, że dziecko powinno uczyć się zachowania w takim miejscu - oczywiście, trzylatek nie wysiedzi ciuchutko 45 minut, ale uczy się już powoli, że nie wolno biegać, krzyczeć itd.
I tak się zastanawiam - co jest nie tak z ludźmi, którzy z sześciu mszy niedzielnych wybierają się na tą dla dzieci i mają pretensję, że są na niej dzieci?
Sztandarowa sytuacja z dziś - nie pierwsza tego typu. Siedzę z małym w ławce. Dzieciak co jakiś czas wychodzi z ławki, trochę gada. Oczywiście, tłumaczę, że trzeba być cichutko, nie chodzić - ale nie przywiążę go do ławki i nie zaknebluję - bo przecież po to msza jest, aby dzieci mogły zachowywać się w miarę swobodnie.
W pewnym momencie odwróciła się do mnie kobieta siedząca przede mną i zaczęła mnie głośno opieprzać, że mam "bachora" uspokoić, bo jest kościół, a nie plac zabaw i ona czytania nie słyszy. Powiedziałam, że przykro mi, ale dziecko nie jest tak strasznie głośno - skoro ja doskonale słyszę czytanie, to ona też nie powinna mieć z tym problemu. Kobieta kontynuowała swój wywód, że co to za zwyczaje, dzieciaki do kościoła, jak można w domu zostawić. Odpowiedziałam lakonicznie, że widocznie nie ma z kim zostawić, na co usłyszałam, że co ja w ogóle jako "dzieciata bez męża" robię w kościele.
Cała dyskusja zwróciła uwagę ludzi obok, którzy zwrócili kobiecie uwagę, że sama jest głośna i niegrzeczna. To zakończyło dyskusję. Aż do wyjścia z kościoła. Kobieta doskoczyła do mnie na parkingu wydzierając się, żebym sobie bachora wychowała, bo to jest niedopuszczalne, ona nie po to chodzi do kościoła, żeby paplaniny jakiegoś dzieciaka słuchać. Zasugerowałam wybranie innej mszy niż msza dla dzieci. Odpowiedziała, że przecież ona jest przyszła z dziećmi. Fakt, była w towarzystwie dwojga nastolatków. Gdybym chciała być złośliwa zwróciłabym uwagę, że jej córka całą mszę zajmowała się pisaniem na telefonie - jak widać to prawie dorosłej dziewczynie przystoi, nie to co trzylatek, który nie potrafi prawie godziny wysiedzieć w absolutnej ciszy.
Napisałam sztandarowa sytuacja - bo nie pierwszy raz widziałam, że ktoś na mszy dla dzieci miał pretensje, że są tam dzieci, które nie potrafią zachować się jak dorośli. Rozumiem, że gdy dzieci wrzeszczą w niebogłosy albo coś niszczą to można mieć o to pretensje, ale o to, że dziecko wyjdzie z ławki albo się odezwie?
kościół
Nie wiem, czy coś poradzę, bo na mszach nie bywam raczej. Mój wybór. Apostazji z Kościoła Katolickiego dokonałem. Jestem agnostykiem. Nie wierzę że jakaś istota wyższa istnieje, ale nie wierzę też, że nie istnieje. Po prostu nie wiem. Mój problem. Ale świetnie wiesz, w którym kierunku prowadzi mnie taka kobieta. Msze dla dzieci uważam za wspaniały pomysł. Pośpiewajmy coś prostego, żeby się dzieci znalazły. Nie przejmujmy się tymi co biegają, bo to dzieci. Kiedyś byłem świadkiem, jak maluszek - 4-5 lat - bo już nieźle chodził - wlazł pod ołtarz i coś tam zaczął przeżuwać. Pewnie obrus. A ksiądz go po prostu podniósł i powiedział "Biegnij do mamy" Po czym skomentował: "Jak takie dzieci biegną do obrusa... To ja ściągnę paru księży na spowiedź. Ciekawe ile osób pobiegnie za trzy godziny po komunii"
Odpowiedz@Trepcio nic nie zrozumiałam.
Odpowiedz@Trepcio: końcówka kompletnie niezrozumiała
Odpowiedz@timka: koleś chyba dam coś przeżuwał, jak to pisał.
OdpowiedzPrzepraszam, tamtego mojego się usunąć nie da. A ponieważ coś się podziało z "piekielni" To pozwolę sobie jeszcze raz wkleić. Nie wiem, czy coś poradzę, bo na mszach nie bywam raczej. Mój wybór. Apostazji z Kościoła Katolickiego dokonałem. Jestem agnostykiem. Nie wierzę że jakaś istota wyższa istnieje, ale nie wierzę też, że nie istnieje. Po prostu nie wiem. Mój problem. Ale świetnie wiesz, w którym kierunku prowadzi mnie taka znarkotyzowana religią kobieta. Msze dla dzieci uważam za wspaniały pomysł. Pośpiewajmy coś prostego, żeby się dzieci znalazły. Nie przejmujmy się tymi co biegają, bo to dzieci. Kiedyś byłem świadkiem, jak maluszek - 4-5 lat - bo już nieźle chodził - wlazł pod ołtarz i coś tam zaczął przeżuwać. Pewnie obrus. A ksiądz go po prostu podniósł i powiedział "Biegnij do mamy" Po czym skomentował: "Jak takie dzieci biegną do obrusa... To ja ściągnę paru księży na spowiedź. Ciekawe ile osób pójdzie za trzy godziny po komunii". To rozumiem. żaden nie jest dla mnie przeciwnikiem. Bo może coś tam jest.
Odpowiedz@Trepcio: Ateusze mają coś wspólnego z weganami i studentami prawa
Odpowiedz@Morog Tak, samodzielnie myślą...
Odpowiedz@honey515:To im się im raczej nigdy nie zdarza
Odpowiedz@Morog: OK. Wyjaśnij mi kim jest ateusz. Być może łapię się w tę kategorię, ale jej nie znam. Poproszę - wyjaśnij.
Odpowiedz@Trepcio: chyba skrzyżowanie ateisty z atencjuszem. Też pierwsze słyszę.
Odpowiedz@clockworkbeast: jako zdefiniowanie też pierwsze słyszę, choć trend podobnych atencjuszy zauważa się w podobny sposób funkcjonuje wśród, wszelkich odszczepieńców: studentami prawa ww., wegan, wojujących ateistów, fanatyków politycznych, orientacji exualnych czy feministek itp.
OdpowiedzCo ja wycierpiałem od takich bab w kościele, tym bardziej że matka nie chciała mnie bronić. Uważam że na takie najlepiej ostro powiedzieć by się zajęły sobą a potem ignorować
OdpowiedzJakiś czas temu była tu historia pani narzekającej na dzieci w kościele. Napisałem wówczas parę słów, można by też je tutaj umieścić: https://piekielni.pl/85766#comment_1091420 A paniom (może też panom, ale to chyba rzadkie) awanturującym się najlepiej polecić lekturę 25 rozdziału ewangelii wg św. Mateusza. Szczególnie ostatniej części tego rozdziału. Dla leniwych jedno zdanie: "Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili".
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 lutego 2022 o 9:36
Moje dzieci prowadzimy do kościoła od maleńkiego. Nauczyły się zasad, ale nie zawsze się do nich stosowały. Nie raz słyszeliśmy ostre słowa krytyki, czasem słyszeliśmy też pochwały jakie to one są grzeczne, jak ładnie śpiewają, odpowiadają księdzu na mszy. Ale najważniejsze były dla nas słowa księży z parafii, którzy powtarzając za Jezusem ("Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie") zachęcali, żeby przyprowadzać dzieci na msze święte. A w osobistych rozmowach sugerowali, żeby osoby narzekające na dzieci olewać. Żaden z nich nie zabraniał przychodzenia dzieci, a niektórzy tylko przypominali, żeby pilnować dzieci, żeby te nie biegały, nie wchodziły do prezbiterium, żeby uczyć je zachowania, a nie pozostawiać samopas. Dlatego też wniosek dla nas był prosty: przyprowadzać dzieci do kościoła, pilnować ich, uczyć je zachowania, tłumaczyć (głównie w domu) co się dzieje na mszy świętej, a słowa pustej krytyki olewać - zupełnie jak w życiu, w każdej innej sytuacji.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 14 lutego 2022 o 9:41
@kartezjusz2009: Dzieci należy przed Kościołem chronić, a nie je do niego prowadzać.
OdpowiedzNie rozumiem, jakim cudem w obliczu tego całego syfu, który robi KK w tym kraju ktoś tam nadal chodzi i dzieci jeszcze tam ciągnie... Pilnuj lepiej młodego, bo jeszcze jakiemuś księżulowi wpadnie w oko.
Odpowiedz@Alien: Ogólnie wciąganie dzieci od maleńkości w religię jest dla mnie chore. Religia w przedszkolu, potem w podstawówce kolorowanie Jezusa na krzyżu i wpędzanie dzieci w poczucie winy, bo umarł za ich grzechy. Biorąc pod uwagę, że rodzice często pod grzech podciągają np. pyskowanie albo niezjedzenie marchewki przy obiedzie, to takie dziecko myśli, że Jezusa do krzyża przybili bo wczoraj nie chciało wypić kompotu a rano pokazało mamie język.
Odpowiedz@Alien: ale w cuda wierzysz :) Do Kościoła chodzi się dla Boga nie dla księży/ Są niestety tacy co robią syf, ale jest masa księży, którzy robią wiele dobrego, tyle że złe informacje są bardziej medialne niż pozytywne.
Odpowiedz@Pantagruel, @Alien: Mówicie o patologiach, które w Kościele istnieją, choć nie powinny. Bo religie chrześcijańskie absolutnie nie zezwalają na współżycie z dziećmi oraz na wpędzanie w poczucie winy. Jedno i drugie są patologiami, które należy tępić. Jeśli ktoś uważa inaczej - nie powinien nazywać się Chrześcijaninem.
Odpowiedz@Alien jakim sposobem istnieją jeszcze ludzie, którzy wierzą w bozię? W XXI wieku?
Odpowiedz@krzychum4: Niestety, ale działania kościoła w tych sytuacjach są słabe. Niby złe są jednostki, ale organizacja jako całość również zepsuta. Jakiś czas temu pewien ksiądz złożył donos na innego księdza w sprawie molestowań. I został zaatakowany przez wielu "wierzących", w tym innych księży, bo "nie jest wierny kościołowi i takie rzeczy załatwia się w organizacji, a nie na zewnątrz". Jeśli dobrzy księża nie zwalczają i nie donoszą na tych złych, to wcale nie są dobrzy. Załatwianie na swoim podwórku, a nie przez policję i prokuraturę, tylko pogłębia patologię w kościele.
Odpowiedz@Alien glupi ludzie nie maja lepszego pomyslu na spedzenie czasu z wlasnymi dziecmi wiec je ciagna w miejsce gdzie ograniczeni, niedouczeni faceci mowia im co maja robic. Zal tylek sciska. Zaraz goraczke w tym kraju bedziemy leczyc zdrowaskami
Odpowiedz@kartezjusz2009: Skoro cała organizacja chroni pedofilów i innych przestępców, to znaczy że KK popiera współżycie księży z dziećmi. Byleby się nie wydało.
Odpowiedz@Honkastonka: Tak jest po prostu wygodniej. Dobrze jest wierzyć, że ma się jakieś wsparcie "z góry", że ktoś nas słucha i może pomóc, że po śmierci wszyscy dostaną to, na co zasłużyli. Poza tym przynależność do wspólnoty też jest ważna, masz swoje miejsce na świecie dzięki temu. Jestem po apostazji ale z punktu widzenia psychologicznego rozumiem, czemu ludzie wybierają wiarę. @Alien Jestem przeciwko wciskaniu dzieciom religii, ale mamy wolność wyznania w Polsce. Warto edukować, pokazywać co ta organizacja robi, ale ludzie muszą sami wybrać tak czy inaczej.
Odpowiedz@krzychum4 chrześcijański bóg jest wszędzie, więc nie musisz dla niego nigdzie iść- wystarczy paciorek w łóżku przed snem, albo chwila zadumy gdziekolwiek (byle nie podczas prowadzenia auta). A teraz hit- Bóg nie potrzebuje od nikogo forsy
Odpowiedz@Ohboy: Gdyby to dotyczyło jednostek to nie byłby to problem. Rzeczywistość jest taka, że tzw. formacja buduje, w mojej opinii, organizację o celach korporacyjnych nakierowanych na zysk i posługującą się metodami na granicy prawa a prawo często je przekraczając a zasady moralne są negowane w całości. Polecam książkę Adama Nowaka Duchowni o duchownych. To tylko jedna z pozycji dowodząca to co twierdzę wyżej.
OdpowiedzMsza dla dzieci to msza dla dzieci. Wiadomo, że będzie trochę inaczej z maluchami. Natomiast prowadzenie dziecka do kościoła żeby się dowiedziało, że jeszcze co prawda nic nie zrobiło, ale już jest winne i musi "Pana Boga" przepraszać za grzech pierworodny? Zmuszanie potem 9 letnich dzieci żeby opowiadały swoje sekrety mężczyznom klęcząc przed nimi? Historia Hioba jako dobry przykład? Sorry, ale to niszczenie psychiki dziecka.
OdpowiedzJako dziecko również chodziłam na takie msze specjalnie dla dzieci i również wtedy dorośli oburzali się, że kilkuletnie dziecko nie jest idealnie cicho. Z opowiadań mamy wiem, że raz ksiądz usłyszał, jak kobieta koło 40stki oburzyła się o to, że dziecko mniej więcej w wieku przedszkolnym cicho rozmawiało ze swoim kolegą. Ksiądz wtedy przez mikrofon powiedział, że kościół ma być miejscem przyjaznym dzieciom i jeśli komuś to nie pasuje to niech przyjdzie na inną mszę.
Odpowiedz"co jest nie tak z ludźmi, którzy z sześciu mszy niedzielnych wybierają się na tą dla dzieci i mają pretensję, że są na niej dzieci?" odpowiedzi pragmatycznie: - na mszach dla dzieci/młodzieży szkolnej najczęściej nie ma "tacy"; - takie msze są krótsze właśnie do 45min. w przeciwieństwie do głównej SUMY, gdzie ksiądz jest w stanie przeciągać oraz wygłaszać długie kazanie, aż do ponad półtorej godziny twardej ławki i gimnastyki, co uświęci i naładuje wiarą każdego grzesznika. - kazania są krótsze i mówione łatwiejszym językiem.
OdpowiedzNo, najlepiej prać dzieciom mózgi od małego. Moja córka ma 3,5 roku i nigdy nie była w kościele. Bajki czyta jej mama albo ja.
OdpowiedzSztandarowy to osobnik niosący sztandar, ewentualnie jakiś reprezentatywny okres. Nie jest to synonim słowa standard
Odpowiedz