Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mam ostatnio trochę więcej czasu, więc przyszedł czas na kolejną historię z…

Mam ostatnio trochę więcej czasu, więc przyszedł czas na kolejną historię z czasów gdy jeszcze dorabiałem sobie jako freelancer. Średniej wielkości firma potrzebuje systemu DMS, czyli programu do zarządzania obiegiem dokumentów. Wstępne założenia uzgodniłem z głównym szefem a wszelkie szczegóły miałem przepracować z panią manager Arletką. Warto również dodać, że w dniu spisywania umowy szef wszystkich szefów był ostatni dzień w robocie gdyż nazajutrz czekała go podróż marzeń do Emiratów Arabskich. Z tego powodu kontakt z nim był dość mocno utrudniony i cała odpowiedzialność za projekt spadła na panią manager.

Dla ciekawskich aplikacja miała dawać możliwość dodania skanu dokumentu wraz z możliwością ustawienia jego typu, fizycznej lokalizacji w archiwum oraz terminu załatwienia sprawy. Na podstawie tych danych ustalana była strategia pracy nad dokumentem, czyli rozlosowanie pracy wśród pracowników z uwzględnieniem terminów wykonania kolejnych kroków tak aby dotrzymać ostatecznego terminu.

Na zebranie szczegółowych wymagań miałem miesiąc i tutaj zaczęła się moja udręka z panią Arletką. Zacząłem od wysłania maila z prośbą o ustalenie terminarza spotkań do którego dołączyłem informację w których godzinach jestem dostępny. Po dwóch dniach ciszy postanowiłem zadzwonić, jednak pani super ważna manager stwierdziła, że jest bardzo zajęta i jak tylko znajdzie czas to zadzwoni. Gdy minął już tydzień od pierwszego maila postanowiłem zadzwonić po raz kolejny i znowu odbiłem się od ściany gdyż pani wielka manager jest zajęta i nie ma czasu na pierdoły. Oczywiście wszelkie próby kontaktu z panią Arletką odnotowywałem w zbiorczym mailu plus co drugi dzień ponawiałem pytanie o ustalenie terminarza spotkań.

Nie miałem zamiaru przeszkadzać "najszefowemu" szefowi, ale po dwóch tygodniach ciszy postanowiłem napisać do niego krótkiego smsa z informacją, że jego pracownica, delikatnie mówiąc, leci sobie w kulki. I pośrednio udało mi się uzyskać to czego oczekiwałem. Następnego dnia pani Arletka zadzwoniła do mnie aby poinformować mnie, że ona sobie nie wyobraża jak to tak można człowiekowi przeszkadzać w urlopie i zapewnić, że jak tylko będzie miała czas to umówimy się na spotkanie. Przy okazji rozmowy zapytałem również czy istnieje możliwość delegowania jakiegoś innego pracownika do rozmów ze mną, na co pani manager stwierdziła, że zastanowi się czy w interesach firmy leży przekazanie tak WAŻNEGO zadania pomniejszemu pracownikowi.

Jak już się pewnie domyślacie po naszej rozmowie na kolejny tydzień nastąpiła cisza, mimo tego że zapytanie o ustalenie terminów spotkań zacząłem wysyłać codziennie. I w końcu nadszedł czas powrotu ostatecznego bosa z zasłużonego urlopu. No i nie był zbyt zadowolony tym co zastał w firmie.

Po pierwsze okazało się, że pani Arletka w trakcie tych trzech tygodni pojawiła się w firmie aż trzy razy, a jak już w firmie była to zamiast wykonywać swoje obowiązki to kontrolowała wszystkich pracowników i opierdzielała o każdy błąd. O mailach ode mnie nie miała pojęcia gdyż po prostu nie czytała żadnych maili. W rozmowie telefonicznej z szefem, po moim smsie, zapewniała, że wszystko jest pod kontrolą i maksymalnie za trzy dni siadamy do pracy, a zastój spowodowany jest tym, że przyszło dużo wniosków do wypełnienia. Żaden z pracowników nie zgłaszał też jej nieobecności, gdyż ta obwieściła, że dostała pozwolenie na pracę zdalną co było oczywiście nieprawdą.

A dlaczego szefuńcio nie podejrzewał, że tak to się skończy? Ano Arletka była główną panią manager dopiero od pół roku i to był pierwszy raz gdy miała zostać sama. Wcześniej była sumienną pracownicą i z tego względu dostała awans. No i jak widać trochę sodówka uderzyła do głowy.

A co z projektem? Ano udało się zebrać wymagania i już od 4 lat razem z szefem współpracujemy i w tym czasie nie jedno piwo razem wypiliśmy, a sam program rozrósł się dość mocno. Natomiast jeśli chodzi o panią Arletkę to nie została zwolniona, ale zdegradowana z pozycji managera i do dzisiaj patrzy na mnie spod byka :D

biuro kopro

by Satsu
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar AnitaBlake
0 4

Oj dms to swietna rzecz w dzisiejszych czasach. Nie trzeba trzymac fizycznie faktur. Z dms do systemu ksiegowego ladnie sie wszystkie dane przenosza. Gdyby nie takie narzedzia, praca zdalna dla wiekszosci bylaby wrecz niemożliwa.

Odpowiedz
avatar Armagedon
1 13

Zastanawiam się, po co pani Arletka sprowadziła do firmy byka i kto na to pozwolił? W dodatku trzyma go tam już 4 lata i co jakiś czas pod niego włazi. Rozumiem, że tam próbuje się ukryć widząc na horyzoncie autora? Drogi Satsu. Nie ma w języku polskim wyrażenia "patrzeć spod byka". Można patrzeć BYKIEM (tak jak patrzeć wilkiem, stawać okoniem, siedzieć murem, leżeć kamieniem), lub też zerkać SPODE ŁBA, co - w zasadzie - znaczy to samo. Ale mieszać jednego z drugim nie wolno.

Odpowiedz
avatar Grav
1 5

@Armagedon: To jak już się czepiamy, to nie z przymiotnikami piszemy razem (u Satsu, nie u Ciebie).

Odpowiedz
avatar TrysteXGEN
0 2

@Armagedon: "Nie ma w języku polskim wyrażenia "patrzeć spod byka"." Tylko w sensie patrzenia krzywo, Arletka mogla jak najbardziej patrzec spod byka jesli jej szef jest odpowiednio (solidnie) zbudowany i maja miejsce tego typu osobiste aranzacje :p

Odpowiedz
avatar vezdohan
1 5

Ech Panie Kolego zjawisko jest znane i spotykane wielokrotnie. Osoby mające podjąć decyzję nie rozumieją zagadnienia, boją się zapytać i boją się odpowiedzieć. Zwykle wtedy to się pisze w mailu: Proponujemy problem x rozwiązać w sposób y jeżeli mają Państwo uwagi to prosimy o zgłoszenie do dnia z (po tym czasie będą dodatkowe koszty). Brak uwag przyjmujemy za akceptację. To nie zawsze działa, a nawet często nie działa, jednak wtedy staramy się o stawkę godzinową. To jest złe, ale jeść trzeba.

Odpowiedz
avatar Satsu
4 4

@vezdohan: Takie rozwiązanie działa gdy mam jakiekolwiek pojęcie o strategii działania danej firmy. W tym przypadku zaczynałem pracę w nieznanej mi do tej pory dziedzinie biznesu. Czyli na samym starcie wiedziałem jak działają systemy DMS, dowiedziałem się jakie elementy istniejące w systemach DMS mam zaimplementować i potrzebna mi była tylko strategia biznesowa (np. dokument X ma na początek trafić działu Y by tam podjęto decyzję czy kierować dokument do poddziału A czy B, a następnie gdy wybrany zostanie dział A to do sprawy ma zostać dołączony dokument Z i tak dalej i tak dalej). I to jest to czym miała się zająć pani Arletka. I nie ma tutaj żadnej decyzyjności tylko wyłożenie mi krok po kroku co dzieje się z każdym dokumentem. Ps. Tak wiem istnieją edytory strategii dla systemów DMS, ale w tym przypadku szefo wolał abym to ja ją zaimplementował. Plus napisanie takiego edytora też swoje kosztuje.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 stycznia 2022 o 14:27

avatar szafa
1 1

Oj, tak; niektórym pracownikom się wydaje, że kierownik jest od nicnierobienia i czepiania się pracowników. A to, niestety, tak nie działa :)

Odpowiedz
avatar TrysteXGEN
-1 3

Zachowam sie jako adwokat diabla i napisze, ze sytuacja nie jest w cale taka jasna. Ja to widze tak: Przyjanuszyla - 35% szans. Sytuacja ja przerosla i (zwlaszcza) dziewcze sie posypalo - 75% szans. Dlaczego? Bo ludzie zwyczajnie sie opie*jacy, zwlaszcza w takim stopniu, udaja ze pracuja. A tutaj byla ucieczka z kompensacja. Gdyby to bym moj zespol powiedzialbym ze dziewczyna nie ma kwalifikacji na stanowisko ktore jej powierzono. Obsuwy ktore zaliczyliscie polecialy by na najszewszego i to nawet zakladajac ze nie bylo by (celowej a nawet niezamierzonej) "polityki" w postaci braku narzedzi czy informacji.

Odpowiedz
avatar TrysteXGEN
-1 3

"podróż marzeń do Emiratów Arabskich." xD Te piec slow w tej konfiguracji to +20% procent szans na to ze miala miejsce polityka, z "niesamowicie kompetentnym, ciezko pracujacym i przedewszystkim niezastapionym szefem" co swietnie udowodnila "niekompetentna i leniwa" Arletka przed ktora postawiono zadania jak najbardziej (nie)mozliwe(?) do wykonania :p Ps. Nie mowie ze tak bylo, i to tez tylko 20% ale to jest dosc klasyczna zagrywka ktora twoj opis sytuacji tez mocno sugeruje. PsPs. To czy dostala pozwolenie na prace zdalna czy go nie dostala nie znaczy ze jej nie wykonywala, i jest to tez raczej dziwne ze go nie dostala (zawsze to pare godzin do przodu, ktore mozna upchnac dodatkowe nadgodziny co nie bylo by dziwne w tej sytuacji zwlaszcz ze nie wspominales o nikim kto by mial jej pomagac) i kto dokladnie jej tego zabronil? HR? Jesli szef wyjezdzajac to tylko bardziej smierdzi...

Odpowiedz
Udostępnij