Mam pewną sąsiadkę. Jest to osoba dość religijna i kościelna. Wszystko ok, nie przeszkadza mi to.
Przeszkadza mi natomiast fakt, że kobitka oblatuje całą ulicę i pół miasta i pożycza po 20,50 czy 100zł i nie zawsze oddaje.
Kilka razy dałam się nabrać, sąsiedzi zresztą też, na historyjki że nie ma na jedzenie czy na jedzenie dla zwierząt. Okazało się to wymyślone, potwierdzone info. Babka pożycza kasę, po czym leci do proboszcza i daje mu pieniądze jako datki od siebie. Już nie wiem kto jest bardziej piekielny, ona czy ksiądz.
Facet wie jaką sytuację materialną ma owa pani, że ma po prostu na styk. Mimo wszystko sępi od niej pieniądze i kadzi, jaką ona jest wspaniałą parafianką. Sama nie kupi jedzenia tylko da na kwiaty. Ludzie w moim otoczeniu sami żyją od pierwszego do pierwszego, a realnie są wkręcani w finansowanie parafii.
Ręce opadają.
Piekiełko
No cóż, skoro wszyscy już wiedzą, to w końcu źródełka finansowania się skończą :)
Odpowiedz@Grav Oby. Chociaż pewnie znajdą się tacy, którzy znowu dadzą się zbajerować.
OdpowiedzPewnie to nowa metoda księdza na skubanie parafian, babka to tylko przynęta.
OdpowiedzA potem się obudziłaś i musiałaś uprać gacie.....
Odpowiedz@Morog Ale hipsterski jesteś, ojej.
OdpowiedzZ tego, co rozumiem, wszystko opiera się na dobrowolnych datkach (Zarówno baba księdzu, jak i ludzie babie) i nikt nikogo do niczego nie zmusza. Wszyscy zainteresowani są dorośli i mają prawo dysponować swoimi pieniędzmi jak chcą. Gdyby im to nie pasowało, to by tego nie robili, więc najwidoczniej im tak pasuje. A skoro wszystkim jest dobrze, to gdzie piekielność?
Odpowiedz@Crannberry: No, mylisz się, niestety. Po pierwsze dlatego, że ludzie babie nie robią darowizny. Autorka wyraźnie pisze, że baba pożycza i NIE ZAWSZE oddaje. Jak pożyczy 20 zeta - to pewnie odda, jak pożyczy 100 - może niekoniecznie. No i u tego wierzyciela, zapewne, nie ma już później czego szukać, więc szuka u innego. Mało tego, łże w żywe oczy, że potrzebuje na jadło dla siebie, tudzież na jadło dla gadziny domowej. Zaręczam ci, że gdyby wyznała uczciwie, iż potrzebuje stówkę na tacę, bo ma chęć zjeść ciastko - i mieć ciastko (znaczy, na wyżywienie ze swego, a na tacę z cudzego) - to nie dostałaby złamanego grosza. Ciekawe, co byś powiedziała o matce-emerytce, która wyjęczałaby u ciebie 5 dyszek - bo głodna - a potem kupiła swemu synkowi... nie, nie gorzałę, bynajmniej, ale - na przykład - buty? W dodatku zorientowałabyś się, że naciąga w ten sposób pół miasta, jej syn nie bieduje, a ona daje mu prezenty żeby się popisać, choć jej zupełnie nie stać? I gdzie jest powiedziane, że "wszystkim jest dobrze"? Raczej na pewno nie tym, którym nie oddała. I - wyobraź sobie - nie wszyscy są aż tacy asertywni. Jak słyszą "zabrakło mi na jedzenie" - to serce im mięknie. I POŻYCZAJĄ. Z nadzieją na zwrot. A jak się później dowiedzą, na co pożyczyli, a jeszcze nie doczekają się zwrotu - to ma ich prawo krew zalać. Zwłaszcza, gdy sami na tacę nie dają, lub dają bardzo niewiele. BO ICH NIE STAĆ.
Odpowiedz@Armagedon: można się naciąć raz. Ale a historii wynika, że baba pożycza w kółko od tych samych osób. To skoro te osoby wiedzą, że baba nie oddaje, w dodatku wydaje niezgodnie z zapewnieniami, a nadal jej z własnej woli pożyczają, to widocznie im ten układ pasuje. Jeżeli dorośli ludzie nie umieją odmówić sępiącej babie, to powinni sie czym prędzej nauczyć, zwłaszcza jeśli nie stać ich na taką dobroczynność.
Odpowiedz@Crannberry Może w tym, że ksiądz żeruje na naiwności kobiety a ona na dobrym sercu ludzi?
Odpowiedz@Crannberry: Czasem mam wrażenie że zawód księdza ma wpisane w szkoleniach jak przekonywać ludzi że użycie dóbr doczesnych na cele korporacji kościelnej gwarantuje życie wieczne.
OdpowiedzPachnie fejkiem.
Odpowiedz@janhalb: niekoniecznie. Mam rodzinę w górskich wioskach i tam jest faktycznie taka mentalność. Babiny nie wykupią leków, w sklepie będą brały na zeszyt, ale księdzu trzeba zanieść, a ten co niedzielę wyczytuje, kto ile dał (nie wiem, jak teraz w czasach Rodo, bo dawno nie byłam, Ale swego czasu wyczytywał nazwiska i kwoty). Ludzie sobie sami narzucają presję i prześcigają z sąsiadami
Odpowiedz@Crannberry: w wiosce sąsiedniej do mojej ksiądz regularnie przeprowadzał zbiórki na to, tamto, siamto, do tego co miesiąc zbierał 50 zł bodajże od rodziny i po każdej zbiórce na tablicy ogłoszeń dawał listę z nazwiskami, kwotami. Ale! Szczyt wszystkiego, że jak komuś się zmarło, a jakiejś składki nie miał zapłaconej, to wyczytywał na pogrzebie, ile nieboszczyk zalegał. Zdarzyło mu się nawet uzależniać pochówek od uregulowania przez rodzinę "długu", ale coś do kurii zaleciało podobno o tej praktyce i z tym (podobno) skończył. Ale "zaległości" wyczytuje na pogrzebach po dziś dzień... @Grazia777 - jak "fanką" księży czy instytucji kościoła nie jestem, tak tu jest piekielna wobec samej siebie tylko i wyłącznie ta baba, jak dorosła, nieubezwłasnowolniona, to sama odpowiada za to, co robi z pieniędzmi (mogłaby równie dobrze wydawać je na alkohol czy kupować namiętnie harlequiny)
OdpowiedzDobry zwyczaj - nie pożyczaj.
OdpowiedzHistoria jak najbardziej prawdopodobna. Ktoś kto pochodzi z wioski lub/i mieszka na wsi (jak np. obecnie ja), może dać po kilka przykładów takiego postępowania. Ludziom się coś na starość we łbach miesza. Za młodu odstawiali różne maniany, we własnych rodzinach porządku nie mają, ale za to stali się bardziej święto_ebliwi od papieża. Pierwsze miejsca w kościołach, każdego pouczają, wszędzie nochole wetkną... Tak po prostu jest.
Odpowiedz@irulax: w wiosce, gdzie mieszkają moi dziadkowie, proboszcz wymyślił sobie koszmarek architektury sakralnej o nazwie „dróżki różańcowe”. Datki na to przedsięwzięcie zbierał od parafian, a nazwiska ofiarodawców razem z kwotami były wyczytywane na niedzielnej mszy. Dodatkowo na każdym ołtarzyku, posążku czy innej figurce wygrawerowane było nazwisko fundatora. No to ludzie się zaczęli prześcigiwać, kto da więcej i dochodziło do tego, że baby potrafiły oddać całą emeryturę, a potem biegać po sąsiadach i żebrać o pieniądze na chleb.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 stycznia 2022 o 17:08
Zawsze żyłam w przekonaniu, że starsi ludzie 50+ zaczynają głupieć i że chyba mózg ich zaczyna się przeterminowywać. Ta historia tylko upewnia mnie w przekonaniu, że myślę słusznie. Moja rada jest taka: nie otwierajcie jej drzwi - udawajcie głuchych lub że Was nie ma. A jak się zdarzy, że się na nią natkniecie to mówcie, że ma spadać i swoje pieniądze ma ona wydawać lub iść do pracy, jeśli takowych ona nie ma zamiast żebrać po innych ludziach.
Odpowiedz