Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Witajcie, kochani. Nie ukrywam, że ten wpis jest dla mnie częścią terapii.…

Witajcie, kochani.

Nie ukrywam, że ten wpis jest dla mnie częścią terapii. Chodzę na terapię do psychologa i jej częścią jest zapisywanie moich przemyśleń i emocji, a że widziałam tu kilka podobnych zwierzeń, dodam też moje.

Rodzice. Temat rzeka. Pochodzę z tak zwanego dobrego domu. Moi rodzice - ludzie wykształceni, z rodzin inteligenckich, dobrze zarabiający. Finansowo nigdy mi niczego w życiu nie brakowało. Emocjonalnie, no cóż... nie bez powodu chodzę na terapię.

Moja mama, osoba chorobliwie ambitna, apodyktyczna, agresywna, zimna. Tak ją widzę. Jestem najstarsza z rodzeństwa. Mama wróciła do pracy tydzień po porodzie, zostałam z opiekunką. Później żłobek - tych czasów oczywiście nie pamiętam. Przedszkole - ktoś (babcia, ciotka, sąsiadka, rodzice innych dzieci) odbierali mnie z przedszkola. Rodzice przychodzili po mnie najczęściej, gdy już przysypiałam, czasem zostawiali na noc u dziadków. W domu szybkie mycie i spać. Żadnych rozmów, czytania książeczek, zabawy. Weekendy - jedna wielka samotność. Ja i moje zabawki.

Mama w pracy lub na studiach zaocznych. Ojciec zajęty sobą lub również w pracy. Nie mogłam doczekać się poniedziałku, aby znów iść do przedszkola, porozmawiać z panią przedszkolanką, pochwalić się komuś rysunkiem. Gdy urodziło się moje rodzeństwo (bliźniaki) sytuacja się dla mnie pogorszyła. Mama znów od razu po porodzie wróciła do pracy. W domu opiekunka skupiona jedynie na rodzeństwie, co zrozumiałe. Najprościej to ujmując - w domu dosłownie nie miałam do kogo gęby otworzyć.

Gdy zaczęłam chodzić do szkoły, znów się pogorszyło. Musiałam być najlepsza we wszystkim. Wszystko poniżej 5 było nieakceptowalne. Wszelkie uwagi nauczycieli skutkowały karami. Nie, nie cielesnymi. Karą było na przykład to, że nie wolno mi się było w domu odzywać. Przez dzień, dwa, trzy... Zabieranie zabawek, książek, ograniczanie jedzenia. Szlabany nie miały sensu - bo po szkole i tak nie wolno było mi wychodzić. Nigdy. Nigdzie. Taki standard. Moje rodzeństwo podzieliło mój los - przerzucani między krewnymi, znajomymi, sąsiadami. Nawet gdybym chciała z nim spędzać czas, bawić się - bez szans, ja siedziałam sama w domu, oni u kogoś w domu.

Im starsza byłam, tym więcej dziwacznych zachowań mojej mamy zaczęło zwracać moją uwagę. Moja mama była potwornie agresywna w stosunku do wszystkich naokoło. Potrafiła ni z tego ni z owego wydzierać się na obcych ludzi, bo zachowali się inaczej niż by oczekiwała. Pamiętam, jak kiedyś w sklepie ktoś ją trącił wózkiem - chyba nawet nie zauważył. Mama zrobiła dziką awanturę na cały sklep, wyzywając tego człowieka od najgorszych. Innym razem wezwała policję, bo u sąsiadów było głośno - śmiechy i jakaś muzyka wczesnym wieczorem. Razem z policją wepchała im się do mieszkania i zwyzywała od patologii, prostytutek i nie wiadomo czego jeszcze.

Różnica zdań w rodzinie - własnej matce, mojej babci groziła pobiciem, bo powiedziała, że moje rodzeństwo nosi za małe ciuchy i trzeba im kupić nowe. Dla niej wszyscy naokoło byli głupi, niedorobieni, tępi, chamscy. Tylko ona - błyszczący diament wśród swołoczy. W domu nie było sprzeciwu. Jak mama wymyśliła w sobotę rano, że jedziemy 500km, żeby odwiedzić jej koleżankę to grzecznie pakowaliśmy się do auta, bo inaczej dzika awantura. Zwolniła opiekunkę, bo ta odmówiła karmienia moich braci siłą. Inną zwolniła, bo nie chciała stosować na nich kar typu zamykanie w ciemnej łazience.

Moje czasy nastoletnie - nawet nie chce mi się komentować. Nie dość, że w domu czułam się źle, to w szkole coraz gorzej. Nikt nie chciał zadawać się z dziwaczką, która nawet na dwór nie wychodzi po szkole, nosi ciuchy jak po babci i ciągle się uczy. Nie wolno mi było mieć dziewczęcych rzeczy. Nie wolno mi było mieć koleżanek - bo wszystkie były "nie na poziomie". Dopiero na studiach udało mi się znaleźć jakichś znajomych - wtedy też zamieszkałam z dziadkami i jako tako zerwałam się ze smyczy.

Ale temat ciągle się za mną do dziś. Ograniczam kontakt z mamą jak mogę. Spotkania z nią to katorga. Ojciec w końcu się z nią rozwiódł - od tego czasu jest jeszcze bardziej zgorzkniała i nieprzyjemna. Rozmowy z nią sprowadzają się do narzekania na to, że ludzie są podli, głupi, roszczeniowi. Głupia kasjerka, bo zapytała ją o drobne. Głupia baba na parkingu, bo potrzebowała za długo, aby zwolnić miejsce parkingowe. Głupi facet z psem, bo kundel ją obwąchał. Bezczelna rowerzystka, bo zwróciła jej uwagę, że stoi niezgodnie z przepisami i blokuje ścieżkę rowerową. Idioci sąsiedzi ośmielili się spłodzić dziecko, które płacze w nocy. Debil kurier, który miał być o 11, a przyjechał o 11:10. Tego typu uwagi w takiej ilości potrafi wymienić w jednej rozmowie telefonicznej.

Moi bracia po prostu nie odbierają telefonów. Ja nie potrafię, ciągle boją się, że mnie "ukarze" jeśli zachowam się nie tak jak trzeba. Wystarczy 15 min rozmowy z nią, żebym poczuła się jakby zeszło ze mnie powietrze. Mój terapeuta zaproponował, abym przyprowadziła ją na terapię. Ogarnął mnie pusty śmiech. Na samą sugestię chyba dostałaby zawału. Najbardziej jednak opadają mi ręce, kiedy słyszę jak moja mama pławi się w samouwielbieniu jaką świetną robotę odwaliła wychowując nas, bo wszyscy skończyliśmy studia i pracujemy. Uwielbia chwalić się, jak to sama ogarnęła pracę, studia i wychowanie dzieci BEZ NICZYJEJ POMOCY. Czasami myślę, że ona żyje w alternatywnej rzeczywistości. Albo robi sobie jaja. Jedno z dwóch.

Nie proszę o rady. Powoli, powoli przepracowuję to. Powoli uwalniam się od niej.

mama

by ~paradygmatmilosci
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Balbina
14 16

Jezu,ja miałam cięzko ale nie tak jak Ty. Wspóczuję Ci bardzo.Trzymaj się dziewczyno. Ogranicz kontakty,ratuj siebie. I nie,nie uważam że to zmyslone.Miałam podobnie ale ojca miałam dobrego. I matka miała dobre fazy.

Odpowiedz
avatar Chrupki
7 9

Powodzenia!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
20 20

Ej! To proste! Chcesz ją mieć z głowy? Zacznij podczas każdej rozmowy telefonicznej wspominać z rozrzewnieniem opiekunki z dzieciństwa! Np Mamo ostatnio duzo mysle, o tej opiekunce, która zajmowała sie bliżniakami, więsz taka taka wysoka, bardzo ciepło ją wspominam, pamiętam dobrze taką jedna sytuację. i tu opowiadasz nawet jakies zmyslenia, ale z taka totalną czułoscia. I kończysz ciekawe co tam teraz u niej, chetnie bym z nią porozmawiała. I tak za każdym razem, a to o sasiadce u której siedziałaś po lekcjach, a to o nauczycielce z przedszkola czy podstawówki, i tak w koło. Matka szału dostanie.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
12 12

@maat_ Genialne. Ja pomyślałem o tym, żeby wszyscy jej po prostu wygarnęli, jak to się nimi opiekowała, ale twój pomysł jest dużo lepszy. Może nawet przed Dniem Matki powiedzieć, że myśli o tym, żeby tej czy tej osobie wysłać kartkę na Dzień Matki czy coś. W końcu tyle czasu z nią spędziła i tak ciepło ją wspomina.

Odpowiedz
avatar Crannberry
16 16

@maat_: @pasjonatpl: Jeżeli ta osoba ma jakieś tendencje narcystyczne, to nic z tego nie będzie, bo nie zrozumie. Tacy ludzie mają w głowie swoją wersję rzeczywistości i nie przyjmuja do wiadomości, że mogą nie miec racji. Obrazi się i albo autorkę zmiesza z błotem, albo przestanie się odzywać dopóki nie zostanie przeproszona. Moja mama nie jest w połowie tak ekstremalna jak matka autorki, ale też ma tendencje w tym kierunku i jak jest dobrze, to jest dobrze, ale spróbuj się w czymkolwiek nie zgodzić albo, o zgrozo, zwrócić o coś uwagę, to będzie foch, obraza majestatu, gniew i zemsta. Dopóki nie "uznasz swojego błędu" i nie przeprosisz. Kiwać głową, nie wdawać się w dyskusje, mieszkać daleko i robić swoje.

Odpowiedz
avatar Balbina
2 4

@Crannberry: Moja przez dwa lata nie wchodziła do mojego domu,ba! z auta nie wychodziła tylko tata podchodził po bramkę po wnuczkę. Nie zabraniałam jej widywania się z nią bo była dobrą babcią.

Odpowiedz
avatar clockworkbeast
8 8

@maat_: ja się zgadzam z @Cranberry, nic ci coś takiego nie da. Nawet nie chodzi oto, że ona się obrazi albo cię zignoruje - ja myślę, że nawet nie da dojść do słowa. Nawet dwóch zdań z całego czułego wywodu nie powiesz. Na pytanie "co tam u opiekunki" powie "nie wiem", nawet przez pół sekundy nie zastanawiając się nad tym, czemu pytasz. Po czym w mgnieniu oka będzie kontynuować swoją litanię, jak zdartą płytę gramofonową. Tacy ludzie nie potrafią słuchać. A żeby okazać jakieś emocje, gniew czy zazdrość, trzeba najpierw wykazać odrobinę empatii, wczuć się w drugiego człowieka. Poczuć, że ten człowiek chce ci wbić szpilę w tyłek. Ale ona tego nie poczuje, bo cię tak naprawdę nie słucha.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 7

@Crannberry: Chyba macie problem z czytaniem i pojmowaniem świata. Tej kobiety nie da się zmienić, można się jedynie jej pozbyć. Aby pozbyć się jej skutecznie musi myśleć, że jej zniknięcie jest kara dla Autorki. Absurdalne są próby znalezienia sposobu na baprawę matki. Trzeba ratowac siebie

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

@clockworkbeast: Bo to nie chodzi by ją pytać, tylko by samemu to rozwac. Narcyza przeniesienie ywagi zaboli najmocniej. Wciągnac jeszcze w to rodzenstwo

Odpowiedz
avatar Italiana666
-1 3

@Crannberry: moja mama juz sama 'przeprasza'. Nie czeka az inni przyznaja sie do bledu. Ale robi to tylko z jednego powodu: malo kto z nia rozmawia. W pracy chyba za nia nie przepadaja. Historia mojej rodziny zatacza kolo. Moja babcia siedzi w domu sama jak palec. Moja mama podzieli tez jej los chociaz kiedys prowadzila bujne rzycie towarzyskie. Ja wiem, ze wiele osob jej samotnych na starosc, ale w przypadku mojej mamy i babci sa to straszne kary, poniewaz ich poczucie wlasnej wartosci bazuje miedzy innymi na liczbie posiadanych znajomych.

Odpowiedz
avatar Ohboy
8 10

Zawsze mnie tacy ludzie zastanawiają. Płodzą dzieci, ale po co, skoro nie planują ich wychowywać ani kochać? Bo tak wypada? Bo można się pochwalić "rodziną" na zdjęciu? Trzymam za Ciebie kciuki :)

Odpowiedz
avatar Habiel
5 11

@Ohboy: Przez presję otoczenia. Teraz część osób, która nie lubi dzieci i nie chce ich mieć, musi wysłuchiwać tekstów o szklance wody etc. A co było +20 lat temu, gdy ktoś nie chciał mieć dzieci? Gdy tradycyjny model rodziny to 2+3 lub więcej? Zrobili więc sobie dzieci, oddali innym w wychowanie. Nikt nie mówił o nich, że są dziwni, tylko zapracowani ;)

Odpowiedz
avatar Ohboy
13 13

@Habiel: Rozumiem, że była presja, ale zawsze będę gardzić takimi ludźmi. Nawet nie dlatego, że się ugięli, a że zgotowali swoim dzieciom taki los. Nawet ludzie, którzy nie chcieli mieć dzieci, potrafią by dobrymi rodzicami... Ale też wiem, że tego typu ludzie czasami decydują się na dzieci i bez presji, traktują je jak kolejne "osiągnięcie", taki level up w życiu, ech.

Odpowiedz
avatar Mavra
13 13

@Ohboy: Powiem ci, że gorzej. tacy ludzie traktuję dzieci jak tanią siłę roboczą, coś (tak to celowe okreslenie) czym można się chwalić ale przede wszystkim jako inwestycję, wychowałam cię teraz musisz być mi wdzięczna/y. O tym mozna pisac i pisać. To typowy rodzic narcyz

Odpowiedz
avatar Crannberry
11 13

@Mavra: nawet nie siła robocza, tylko inwestycja biznesowa, która musi się opłacać i przynieść inwestorowi maksymalny zysk przy minimalnym nakładzie pracy. Tacy ludzie nie powinni mieć dzieci

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
11 13

@Mavra A ja powiem, że prawda jest jeszcze gorsza. Dzieci od zawsze, póki społeczeństwo się nie wzbogaciło, były tanią siłą roboczą. Czy chłop wysyłał dzieci do szkoły i na studia czy do pracy w polu? Podobnie rzemieślnik przyuczał syna do zawodu, a córka od małego uczyła się pomagać mamie. Byłoby super, gdyby temu zawsze towarzyszyła miłość rodzicielska, ale bądźmy realistami. Wtedy więcej zostawało w czterech ścianach, nie wychodziło na zewnątrz. Nie było mediów, które nagłośniły by przypadki jakiejś patologii, jak niestety słynnej mamy Madzi. Może w w wiosce czy dzielnicy ludzie o tym wiedzieli. Niedawno czytałem oryginalną wersję bajki o Jasiu i Małgosi. Ogólnie niezbyt się różni od tej, którą znam z dzieciństwa. Poza kilkoma istotnymi szczegółami. Jaś i Małgosia nie zabłądzili w lesie. Ojciec ich tam zaprowadził i zostawił, żeby tam zginęły. Zrobił to, bo żona naciskała. A naciskała, bo byli biedni i te dwie gęby do wyżywienia, co nie zarabiały na siebie, to było za dużo.

Odpowiedz
avatar Bryanka
13 13

@Ohboy: Mogę po części odpowiedzieć na to pytanie. Moja mama zawsze chciała mieć córkę. Miała też całą listę cech jaka ta córka będzie, co będzie umiała, itp. No i urodziłam się ja, kompletnie inna niż jej wyobrażenie idealnej córki. Aż tak ekstremalnie jak autorka, to nie miałam, ale jazdy były. Jestem też po terapii.

Odpowiedz
avatar digi51
5 5

@pasjonatpl: Prawda, ale weź pod uwagę, że od tamtych czasów planowanie rodziny stało się o wiele łatwiejsze. W dzisiejszych czasach nieposiadanie dzieci, jeśli się ich nie chce nie powinno stanowić problemu. Wpadki się zdarzają i zdarzać się będą, ale to nie te czasy, kiedy jak chłopa jaja zaswędziały, to baba zaraz była w ciąży i rodziła bąbelka za bąbelkiem.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
2 2

@digi51: Często powtarzam, że czasy się zmieniają, ale ludzka mentalność niekoniecznie za tym nadążą. A dzisiaj z kolei dziecko to nie jest tania siła robocza, tylko inwestycja. Nie dla rodziców na starość tylko dla społeczeństwa. Żeby dziecko do czegoś w życiu doszło, to trzeba mu zapewnić odpowiedni start, wykształcenie, inwestować w zmieniające się technologie, żeby dzieciak za tym nadążał. Oczywiście z głową, żeby nie spędzało całego dnia, gapiąc się w telefon, ale żeby potrafiło go używać i korzystać z różnych aplikacji.

Odpowiedz
avatar digi51
5 5

@pasjonatpl: A co to znaczy odpowiedni start i wyształcenie? I dojście do czegoś? Obecnie mamy taki problem, że właśnie każdy chce do czegoś dojść, najlepiej jak najmniejszym wysiłkiem i kosztem. Większości "dojście do czegoś" kojarzy się z karierą w korpo i dojściem do stanowiska kierowniczego średniego szczebla. Wykształcenie kojarzy się ze zrobieniem magistra. W zasadzie z byle czego. Tzn są kierunki mniej i bardziej prestiżowe, ale w mniemaniu niektórych magister byle czego, który w zasadzie ma blade pojęcie nawet o własnej dziedzinie jest więcej wart niż elektryk czy mechanik z doświadczeniem i wiedzą. A wychowanie szczęśliwych ludzi, którzy jednocześnie "opłacą się" społeczeństwu jest prostsze niż się wydaje. Wystarczy wpoić im szacunek do pracy i pieniądza, nauczyć dbania o siebie i swoich bliskich, nie licząc na socjal czy pomoc obcych ludzi, jednocześnie pozwalając rozwijać się w wybranym przez niego kierunku, bez naciskania, że ma "do czegoś dojść" albo osiągnąć jakiś tam poziom wykształcenia. Jest mnóstwo ludzi sukcesu, którzy nie mieli ani "odpowiedniego startu" ani "wykształcenia". Jes też mnóstwo ludzi, którzy teoretycznie to mieli, ale ani do niczego nie doszli ani nie są szczęśliwi.

Odpowiedz
avatar clockworkbeast
4 4

@pasjonatpl: co do bajki o Jasiu i Małgosi, tylko w Polsce słyszałam tę wersję, że dzieci się zgubiły. W niemieckich książkach dla dzieci i w teatrzykach kursuje właściwie tylko ta oryginalna wersja, o której mówisz - dzieci były celowo zaprowadzone do lasu przez rodziców. Przy czym nie matka, tylko macocha, która po powrocie dzieci zostaje wygnana - choć też nie wiem, czy to już nie jest upiększone i nie odbiega od oryginału.

Odpowiedz
avatar Ohboy
5 5

@clockworkbeast: Czytałam Jasia i Małgosię po polsku i w sumie nie pamiętam, żeby była mowa o zgubieniu, tylko właśnie o tym, że macocha specjalnie zaprowadziła dzieciaki do lasu (w oryginale mąż się zgodził, bo była bieda i niby liczył na to, że ktoś adoptuje J&M). Ale wszystkie baśnie mają wersje wygładzone i oryginalne, które są o wiele brutalniejsze, może Niemcy ogólnie się "nie pierd*lą", bo to ich baśnie, ale Disney zrobił swoje.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

@Ohboy: Ale naiwny jesteś, nie pomyślałeś, że oni byli szczęśliwi? I tylko o to im chodziło

Odpowiedz
avatar Ohboy
1 1

@maat_: Nie wiem, czy wierzę w to, że byli szczęśliwi. Prędzej zadowoleni z siebie, ale czy szczęśliwi... Jakiś odsetek może i tak, ale jak duży?

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
2 2

@digi51: Nie zrozumieliśmy się. Chodzi mi o jakikolwiek start. Żeby dziecko przynajmniej miało gdzie spać, co jeść, jak dojść czy dojechać do szkoły czy mieć potrzebne pomoce naukowe. Zanim podejmie jakąkolwiek pracę zarobkową, minie co najmniej kilkanaście lat. W dawnych czasach tylko szlachta mogła sobie na coś takiego pozwolićl, a dzieci od małego pomagały rodzicom w pracy w polu czy innych obowiązkach, czyli były tanią siłą roboczą. Teraz przez co najmniej kilkanaście lat tylko generują wydatki.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
1 1

@clockworkbeast: Nie pamiętam dokładnie. Może w tej wersji, którą czytałem, była macocha. Ale utkwił mi w pamięci ten szczegół, że to ojciec za namową żony zaprowadził dzieci daleko do lasu i tam zostawił na pewną śmierć. Takie to wartości rodzinne. @clockworkbeast Te, które czytałem, też w sumie są wygładzone, bo to historie dla dzieci. Część z nich to oryginalnie były historie dla dorosłych, a dopiero potem zaczęto opowiadać je dzieciom. Np. Śpiąca Królewna nie obudziła się wtedy, jak książę ją pocałował. Nie obudziła się nawet, jak książę ją zapładniał. Tak. Zapłodnił ją w tradycyjny sposób. Obudziła się dopiero, jak urodziły się dzieci i zaczęły gryźć ją w piersi. "Czerwony Kapturek" w tej najmroczniejszej wersji nie miał happy endu. Chyba że dla wilka. Niestety na takie wydanie nie trafiłem, tylko czytałem o tym kilka artykułów.

Odpowiedz
avatar lusia19900
5 5

@Habiel a ludzie są głupi, że tej presji ulegają? Nie umieją sami myśleć?

Odpowiedz
avatar Balbina
2 2

@pasjonatpl: Mój ojciec w wieku 9 lat chodził wzdłóż torów kolejowych i zbierał węgiel( w czasie wojny więc musiał i on i inne dzieci chować się przed seriami z karabinu) a jego 14-letni brat pracował w kopalni na równi z dorosłymi.

Odpowiedz
avatar Crannberry
1 3

@pasjonatpl: też iałam przyjemnośc dorastać w czasach zanim Disney przerobił wszystkie bajki na wersję słodkopierdzącą i baśnie Grimmów czy Andersena czytało się w wersji, gdzie krew lała się na każdej stronie. Jasia i Małgosię też pamiętam w wersji, gdzie to ojciec za namową macochy zabrał dzieci do lasu i tam zostawił, bo nie było ich jak wykarmić. To, co obecnie znamy jako baśnie, były to ludowe "creepy pasty", przeznaczone, tak jak piszesz, dla dorosłych. Bracia Grimm (nota bene niemieccy językoznawcy) spisali je i wydali w ugrzecznionym wydaniu jako baśnie dla dzieci. Musze dotrzeć do tej oryginalnej wersji Śpiącej Królewny. Na studiach czytałam wersję autorstwa Anne Rice (tej od wampirów). Mocno dla dorosłych, ale inna niż ta wersja, o której piszesz

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
1 1

@Balbina Ile lat ma twój ojciec, jeśli można zapytać?

Odpowiedz
avatar Balbina
2 2

@pasjonatpl:Latek posiada 87 a działo sie to we Francji. Rocznik 34 a wrócili do Polski w 46. (wzdłuż się pisze poprawnie,dopiero teraz zobaczyłam bubę)

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
1 1

@Crannberry: Ja te bajki pamiętam z dzieciństwa, więc mogłem coś pomylić, ale raczej nie. Pewnie były różne wersje i u mnie w zerówce czy w domu w obiegu były te łagodniejsze wersje. Podobnie na bank pamiętam, że w bajce o Kopciuszku książę ją znalazł i żyli długo i szczęśliwie. W bardziej hardkorowej wersji kruki czy jakieś inne ptaki wydziobały oczy siostrom Kopciuszka. Macosze chyba też. Nie mam pojęcia, gdzie można znaleźć pełną wersję tej opowieści o śpiącej królewnie. Znalazłem tylko kilka artykułów, gdzie była wzmianka o kilku bajkach.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
2 2

@Balbina: Takie to były czasy. Teraz nie ma szans, żeby ktoś w tym wieku poszedł pracować do kopalni. Być może na jakieś praktyki, ale tak poza tym to musi mieć skończone 18 lat, zeby legalnie pracować w takim miejscu. Może 17, ale w to wątpię.

Odpowiedz
avatar marcelka
7 11

Przede wszystkim - współczuję Ci, bo z opisanej historii wynika, że Twoja matka nigdy nie powinna być matką, a Ty i bracia zasługiwaliście na lepsze dzieciństwo. Z drugiej jednak strony, jakoś tak jej też współczuję - bo jak niewyobrażalnie nieszczęśliwa musi być przez całe życie! Może nie chciała dzieci, a w tamtych czasach nie za bardzo mogła "nie chcieć" i potem na jej głowę spadła praca, dzieci, dom... dzieci, czyli w tym przypadku ogarnianie kto się nimi zajmie, ale dla osoby, która pracowała/lubiła pracować/musiała pracować (powrót tak szybki do pracy wynikał chyba albo z chęci albo z konieczności?), dla której praca była priorytetem, nawet ogarnięcie opieki dla trójki dzieci musiało być niełatwe, przywożenie, odwożenie, odbieranie... zastanawiam się też, gdzie w tym wszystkim, w tym przy tych szlabanach, zakazach odzywania się itd. był Twój ojciec? Dlaczego nie reagował? To wygląda, jakby wycofał się całkiem z życia rodzinnego, finalizując tę ucieczkę rozwodem. Nie usprawiedliwiam zachowania Twojej matki, bo zdecydowanie nie było/nie jest normalne, ale wcale bym się nie zdziwiła, jakby z jej perspektywy naprawdę wyglądało to tak, że "cały świat na jej barkach", "wyrodne dzieci się nie interesują", "wszyscy jej robią na złość"; a to wszystko wynika z tego, że w pierwszej kolejności nie powinna mieć w ogóle dzieci. Dla jednych to największe szczęście w życiu, dla innych obowiązek, któremu nie potrafią podołać.

Odpowiedz
avatar lusia19900
3 7

@marcelka to było trzeba wcześniej myśleć i nie dopuścić do tego by mieć dzieci. Nic nie usprawiedliwia i nie tłumaczy bycia toksycznym i niszczenia życia niewinnym ludziom, a tym bardziej dzieciom. Mi wcale tej maymtki nie żal. Jak uległa presji to znaczy, że chyba jest totalnie bezwolną istotą. Trójki dzieci dorobiła się przez przypadek?

Odpowiedz
avatar jonaszewski
2 2

@marcelka: Sama musi mieć nieprzepracowane traumy i być może porąbane dzieciństwo. Ale tego już się nie zmieni, szczególnie gdy sama zainteresowana nie widzi potrzeby zmian ani nawet samych problemów. Można się tylko od niej odciąć, żeby nie oberwać rykoszetem. Dużo ludzi uważa, że dzieci są rodzicom coś "winne", nawet jeśli ci rodzice zniszczyli im życie. Ja uważam inaczej. Sam fakt bycia rodzicem nie tworzy z nas kryształowych ludzi; co gorsza, ta moc władzy, którą się ma nad malutkim szczególnie dzieckiem, jest przerażająca. Łatwo o nadużycia, żeby skompensować sobie swoje niedostatki, poczucie niskiej wartości itp. I potem ta trauma jednej osoby przenosi się na kolejne pokolenia, dopóki któreś z tym nie zerwie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 5

Potworne i piekielne. Dobrze że chodzisz na terapię. Trzymaj się!

Odpowiedz
avatar digi51
12 16

Nie sprowadzajcie wszystkiego do tematu presji na posiadanie dzieci. Mamy w historii kobietę "apodyktyczną" i "chorobliwie ambitną". Mi to bardziej przywodzi na myśl osobę kolekcjonującą trofea. Jeśli do tego jesty typem męczennika, który musi robić wszystko, tylko po to, aby potem wypiąć pierś do medalu, że sama wszystko ogarnęła, to mamy efekt jak w historii. Jak cierpiętnicy, którzy nie przyjmują pomocy, nie korzystają z udogodnień, po to, aby nie wiadomo kto klepał ich po plecach, jaką świetną robotę odwalili. Miałam nieszczęście znać kilka takich osób. Ludzie, którzy byli w stanie wykłocać się od nadgodziny, żeby ktoś inny nie dorobił, aby potem jęczeć jacy są zapracowani i zmęczeni. Albo we wspólnej podróży nie pozwolą zmienić się za kierownicą, a potem wypominają, że oni się poświęcili i sami prowadzili przez 1000km. Moi rodzice mieli zresztą znajomą, która zrobiła sobie dziecko, bo nie mogła przeżyć, że jej siostra ogarnia odpowiedzialną, dobrze płatną pracę i samotne wychowanie dziecka - musiała pokazać, że zrobi to lepiej, do tego stopnia, że nie dopuszczała męża do dziecka, za to wysyłała do dziadków, a potem opowiadała wszem i wobec, że mąż nic nie robi i ona to w zasadzie taka samotna mama. To są chorzy ludzie.

Odpowiedz
avatar aienma
5 5

@digi51: Przypomniałaś mi sytuację, jak moja matka mi wyrzygała, że ona jeździła moim autem, je tankowała i opłaciła nnw, kiedy ja nie miałam prawka. Wszystko spoko, tylko ona jeździła sama, gdzie chciała i po co chciała. Więc użyczyłam jej auto i ona miała do mnie o to pretensje xD. No absurd xD. Ta i jeszcze kilka podobnie absurdalnych sytuacji utwierdziła mnie w przekonaniu, że to mitomanka (w lekkim stopniu, ale jednak) i jedyne co mogę zrobić to się odciąć i ograniczyć kontakt do minimum. Albo powiedziała, że nie mamy przyjeżdżać w święta, bo covid, a potem zrobiła aferę, że mam ją w dupie, bo nie przyjechałam na święta. Bolało jak cholera, bo w przeciwieństwie do niej mam serce. Niestety, na takich ludzi jedyna rada to kamienne serce.

Odpowiedz
avatar Nataliee246
2 2

Trzymam za Ciebie kciuki i życzę dużo siły żeby przez to przebrnąć! Ale w końcu będzie lepiej :)

Odpowiedz
avatar Saszka999
3 5

@paradygmatmilosci - nie wiem, czy tu jeszcze zajrzysz, ale... Psycholog, terapia - nie wypowiadam się. ALE... "Odetnij pępowinę"! Serio. Wiem, że trudno, wiem, że "nie potrafisz". Ale wyłącznie to Ciebie uwolni - "odetnij pępowinę"...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 grudnia 2021 o 0:45

avatar Morog
3 3

Skorzystaj z metody braci i zerwij kontakt. Nie odbieraj telefonów, może to zmusi matkę do refleksji....

Odpowiedz
avatar zielonylis
4 4

A może jednak zaproponuj matce wspólną terapię, może się uda... z tym zawałem i uwolnisz się od tej kobiety raz na zawsze. ;)

Odpowiedz
avatar mama_muminka
7 7

Wielkim nieobecnym tej historii jest ojciec. Poza wzmianka, że się rozwiódł. Autorko, skrupulatnie wyliczasz swojej mamie ile tygodni po porodzie wróciła do pracy, ile cię "oddawała" do dziadków czy opiekunce czy do przedszkola. Ale nie prowadzisz takiego wyliczenia dla ojca. Ile tygodni po twoim urodzeniu on wrócił do pracy? Od razu? Ale do niego nie masz pretensji o to, a do mamy masz? Z opisu ewidentnie coś mocnoz twoją mamą jest nie tak i na pewno nie była matką roku, ale ciekawe jest to, że nie wygląda na to żeby ojciec chronił cię przed przemocą psychiczną i nie masz do niego o to pretensji.

Odpowiedz
avatar lusia19900
-1 1

@mama_muminka ale to nie usprawiedliwia zachowania matki. Nie była matką roku? Nie, była osobą która matką nigdy zostać nie powinna.

Odpowiedz
avatar marcelka
2 4

@lusia19900: to nie usprawiedliwia zachowania matki, ale poniekąd obrazuje, że naprawdę mogła się czuć zagoniona w róg przez okoliczności: dzieci, którymi trzeba się jakoś zająć, pracę, do której chciała lub może musiała wrócić, męża, który (chyba) nie był żadnym wsparciem, dziadków, którzy może pomagali w opiece, ale jednocześnie krytykowali ja tu widzę obraz kobiety, której życie się potoczyło zdecydowanie nie tak, jak chciała oczywiście to nie jest wina Autorki historii, bo przecież sama się na świat nie prosiła, i to nie usprawiedliwia zachowania matki, ale choć trochę je wyjaśnia - wg mnie

Odpowiedz
avatar mama_muminka
3 3

@lusia19900 A w którym punkcie ja napisałam coś o usprawiedliwianiu matki? Tak jak napisałam, cała historia wskazuje, że coś jest mocno z nią nie tak, ale nie jestem psychologiem, więc nie będę się bawić w diagnozę na odległość. Zaciekawiło mnie to, że autorka wymieniła w tylu akapitach krzywdy wyrządzone jej przez mamę, ale ani jednego akapitu nie poświęciła tacie. Dziecko na świat sprowadzili oboje i oboje są za nie odpowiedzialni.

Odpowiedz
avatar mama_muminka
3 3

@lusia19900 A odnośnie sformułowania "była osobą, która matka zostać nie powinna", to chyba to samo dotyczy ojca. Widzial jak żona traktuje córkę i co sobie pomyślał? Jedno nieszczęśliwe dziecko to za mało? Zróbmy sobie drugie?! Obydwoje się nie nadawali na rodziców, każde z innych przyczyn, ale z jakiegoś powodu i autorka i komentarze rozliczają z odpowiedzialności tylko matkę.

Odpowiedz
avatar Italiana666
-1 1

@mama_muminka: moze dlatego, ze nieobecny emocjonalnie rodzic wyrzadza mniej krzywd niz taki ktory poniza dzieci. Podejrzewam, ze tato autorki nie mial nic do gadania w domu i nie bylo piekielnych sytuacji z jego udzialem. Co miala autorka napisac? Ze tato na wszystko patrzyl i nic nie robi. Takie zachowanie rowniez nie powino miec miejsca, ale katem byla matka.

Odpowiedz
avatar digi51
3 3

@mama_muminka: Prawdopodobnie dlatego, że ojciec był pod pantoflem matki, tym samym utworzył się front dzieci+ojciec przeciw matce. Z pewnością ojciec jest jedną z piekielnych osób w tej historii, skoro brak jakichkolwiek informacji o tym, że starał się ze swojej strony normalizować stosunki w rodzinie i otoczyć opieką dzieci. Jakkolwiek jest to być może niesprawiedliwe, ale to jest sytuacja analogiczna do tej, gdy atakuje Cię dwóch napastników - przy czym jeden okłada Cię pięściami, a drugi tylko stoi obok i może nawet rzuci jakieś: "Nie tak mocno!". Wtedy automatycznie o wiele gorzej myślisz o osobie, która cię pobiła, a o tej która stała obok i w jakimś stopniu próbowała prowizorycznie bronić, myśli się wręcz z pewną dozą sympatii.

Odpowiedz
avatar mama_muminka
4 4

@digi51 Też podejrzewam taki scenariusz. Tylko, że jeśli chodzi o swoje dzieci to odpowiedzialność jest jednak większa. Jeśli twojemu dziecku dzieje się krzywda, masz obowiązek reagować. Nie wystarczy, że "krzywdzileś mniej". Nie chcę tu umniejszać czy relatywizować przemocy zrobionej przez matke, ale zapaliło mi czerwoną lampkę kilka punktów. Zwłaszcza, że osoba jest podobno na terapii.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
1 1

@mama_muminka: Też często bywa tak, że jak się postawi, to potem psychopatka robi jeszcze gorsze jazdy. Co w sumie go nie usprawiedliwia. Powinien wcześniej wnieść sprawę o opiekę nad dziećmi i się z nią rozwieść. Niestety ojcu trudno otrzymać prawo do opieki w Polsce, ale jednak dowody były mocne.

Odpowiedz
avatar TakaJakja
0 2

Trzymam mocno kciuki! Masz prawo do szczęścia, nie jesteś nikomu nic winna

Odpowiedz
avatar Grazyna
3 5

"Mam" toksycznych rodzicow, szczegoly nie istotne, powoedzmy make noe powiedziala ani razu "kocham cie" do mnie w przciwienstwie niz do kazdego napktkanego faceta, a ojciec "kochal" za bardzo. Lata zajelo mi przepracowanie tego wliczajac zaczecie od 0 w innym kraju. Zerwalam kontakt z oboma rodzicami, z once bylo prosto bo co robil bylo oczywiste ale z "matka" najtrudniejsza decyzja w zyciu. W wieku 19 lat powiedzialam jej w post ze musimy przestac sie kontaktowac ze wzgledu na moja psychike bo mnie niszczy. Zajelo mi kilka kolejnych lat I teraz wiem ze to byla najlepsza decyzja w zyciu bo oboje niz pozytywnego do mojego zycia nie wnosili. Poznalam co to szcescie I po prostu ciesze sie zyciem. Zaluje tylko ze wczesniej tego nie zrobilam. Bad silna, czasem te decyzje najlepsze dla nas sa najtrudniejsze do podjecia - przynajmniej tak bylo dla mnie. Mysl o sobie prosze I o tym co jest najlepsze dla Ciebie!

Odpowiedz
avatar Italiana666
2 2

Nie myslalas o calkowitym zerwaniu kontaktu? Mi to pomoglo. Taka osoba sie nie zmnieni i dalej bedzie ci zatruwac zycie.

Odpowiedz
avatar sparxx
3 3

Zachowanie mamy wygląda jak zaburzenie osobowości z pogranicza, tzw. borderline z zaburzeniem narcystycznym. Nic tu nie zdziałasz, jedyne, co możesz, to odciąć się całkowicie i zerwać kontakt do czasu, aż poczujesz się na tyle stabilnie, że będziesz w stanie wytrzymać spotkanie. Ale powinnyście się spotkać jak dwie dorosłe osoby, nie jak królowa z parobkiem. Najważniejsze to zadbaj o siebie, terapia jest bardzo ważna. Buduj poczucie własnej wartości i "gromadź" pozytywne doświadczenia, zapisuj je, żebyś miała możliwość do nich wrócić. Może się zdarzyć tak, że mama nigdy nie zrozumie, co tak naprawdę zrobiła i w jej świecie była doskonałą matką. To jest jej wewnętrzny świat, nie Twój. Dbaj o siebie. Jesteś OK i nie daj sobie wmówić, że jest inaczej.

Odpowiedz
avatar jan_usz
-5 5

To się nadaje do skomentowania TLDR, można było napisać to zwięźlej.

Odpowiedz
avatar rafik54321
-2 2

To witaj w klubie. Przerabiałem to samo, tylko z ojcem. Na takich ludzi jest tylko jeden temat - trzeba samemu dokonać konfrontacji. Sama pójdź do matki i jej porządnie wygarnij. Ochrzań jak psa. Jesteś dorosła. Nic nie może ci zrobić. Ona nie ma nad tobą władzy, ale teraz to TY możesz jej wygarnać, że wszystko co osiągnęłaś, osiągnęłaś sama. Zakrzycz ją! Wyrzuć to co cię trapi. Bardzo ci ulży. A bardzo prawdopodobne, że twoją matkę po prostu zatka, bo nie przywykła do tego żeby ktoś ją tak zjechał.

Odpowiedz
avatar Italiana666
4 4

@rafik54321: obawiam sie, ze matka nazwie corke chora psychicznie albo cos w tym kierunku. Konfrontacja z takimi ludzmi nie ma sensu. Rownie dobrze mozna ze sciana rozmawiac.

Odpowiedz
avatar timka
-5 5

Dlaczego ta historia to ściema? Ano dlatego, że ponoć była podrzucana do innych ludzi i co do nikogo nie mogła zagadać itd? Poza tym nie wierze, że nigdy nie mogłaś spędzić chwili z rodzeństwem tym bardziej jak starsi byliście i opieki juz nie potrzebowaliście, poza tym były przecież też dni wolne jak wakacje, święta i co też nigdy z nimi nie mogłaś porozmawiać.. Normalnie śmiać mi sie z tego chce. Wg mnie to chyba nie chciałaś a nie, że nie mogłaś

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 grudnia 2021 o 12:51

avatar Italiana666
2 2

@timka: taka historia moze byc jak najbardziej prawdziwa. Historie z mojego domu rodzinnego tez wydaja sie nieprawdziwe, ale sa jak najbardziej realne. Ja jestem w stanie uwierzyc autorce. Pamietam jak moj byly nie chial mi uwierzyc dlaczego mam bardzo ograniczony kontakt z rodzina. Dopiero takie dowody jak nagie zdjecia mojej mamy w internecie go przokonaly.

Odpowiedz
avatar timka
-5 5

Drugi kom bo już edytowałam.. Jak rodzeństwo miało opiekunkę to dlaczego niby nie mogłaś z nią porozmawiać niby? Tym bardziej skoro z przedszkola nie odbierali Cię rodzice tylko babcia, ciocia itd.. W ogóle piszesz tak jakby twoje rodzeństwo na zawsze miało mieć kilka tygodni, a przecież jak skończyli 5-6-7 lat to na pewno spędzaliście też czas razem i jakoś nie chce mi się wierzyć, że nigdy ani podczas świąt a ni wakacji nie mogliście pogadać Nie ja w to nie wierze, chyba, że po prostu byłaś taka, że już nie chciałaś kontaktu, ale jakbyś chciała to byś go miała

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 grudnia 2021 o 12:58

Udostępnij