Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Ktoś mi wytłumaczy co tu się właśnie odpitoliło? Mieszkam ja sobie w…

Ktoś mi wytłumaczy co tu się właśnie odpitoliło?

Mieszkam ja sobie w kraju, gdzie obostrzenia covidowe są nieco inne niż w Polsce, między innymi dzieci szkolne są testowane dwa razy w tygodniu i nie wolno im w trakcie zajęć w szkole mieć kontaktu z dziećmi spoza szkoły. Ten zapis wydawał mi się nieco zbędny. Do dziś.

W tym samym mieście mieszka moja siostra z mężem i 2,5-letnią córką. Siostrzenica normalnie chodzi do opiekuna dziennego, a że ten jest obecnie na zwolnieniu lekarskim z powodu wypadku, pomagam jak mogę i kiedy tylko grafik w pracy na to pozwala, zajmuję się małą.

Wybrałam się z nią dzisiaj na spacer po okolicy i zrobiłyśmy sobie przystanek na placu zabaw. Plac zabaw taki bardziej wypasiony ze sprzętami dla różnych grup wiekowych i co ważne - na przeciwko szkoły podstawowej. Co równie ważne, szkoła ma własny, ogrodzony plac zabaw, też całkiem na wypasie.

Bawimy się z małą z innymi dzieciakami, w większości w podobnym wieku, co młoda. Nagle wpadają dzieci szkole, pierwsza? może druga klasa. Jakieś 30 sztuk z dwoma nauczycielkami, które natychmiast rozsiadły się na ławce i zatopiły w plotkach. Dzieciaczki szkolne sobie biegają i już skacze mi gul, bo mają kompletnie wywalone na mniejsze dzieci, co chwilę je trącają, kierują do nich odzywki typu idź sobie, odejdź stąd itp. Jakiś dzieciaczek uprzejmie zwrócił mi uwagę, że siostrzenica przeszkadza im w zabawie, bo uwaga, śmie również korzystać ze zjeżdżalni. Równie uprzejmie odpowiedziałam, że ma do tego takie samo prawo, jak i oni, i równie dobrze ja mogę powiedzieć, że oni przeszkadzają jej. Na co jedna z dziewczynek odzywa się, że niestety muszę małą zabrać, bo oni nie mogą się "mieszać" z obcymi dziećmi. Nadal grzecznie, acz już z nerwem tłumaczę, że bardzo mi przykro, ale w takim razie powinni zostać na terenie szkoły. Dzieciaczki się oddaliły. Ale wróciły z nauczycielką.
Bawią się. Bawi się i moja siostrzenica. Co jakiś czas zbliżają się do siebie w zabawie raczej na zasadzie mijania się. No i stara raszpla (nauczycielka) zaczyna mnie strofować:

- No niestety, muszę pani powiedzieć, że musi pani zabrać dziecko, gdyż zgodnie z przepisami covidowymi pani dziecko nie może się zbliżać do dzieci szkolnych na mniej niż 1,5m
- Mhm, a czy pani sobie zdaje sprawę z tego, że wyszła pani z dziećmi na publiczny plac zabaw, mimo, że szkoła ma własny, na które osoby spoza szkoły nie mają wstępu?
- Tak, ale my mamy prawo tu być.
- Tak i my również.
- Czy pani chce, żeby pani dziecko zachorowało i zmarło?! W ogóle łat de fak?
- A pani chce, żeby pani uczniowie zachorowali?
- No nie, ale mają prawo tu być.
- No mają.
- No to niech pani weźmie dziecko.
- Ale dlaczego ja mam dla pani fanaberii stąd iść?
- No nie, że stąd iść, ale kazać dziecku trzymać dystans (nie no, pani musi być świetnym pedagogiem skoro potrafi 2-letniemu dziecku kazać trzymać 1,5m dystansu w zabawie. Może jeszcze w miarkę ją wyposażyć?)
- Hmm, czyli jak pani to sobie wyobraża?
- Na przykład jak dzieci idą do piaskownicy to zabrać dziecko z piaskownicy. Przecież wieczność tu nie będziemy, pani ma pewnie cały dzień na zabawę, czemu pani przychodzi akurat teraz?
- A dlaczego miałabym nie przychodzić?
- Bo teraz dzieci mają w-f (nie do końca chodzi o w-f, raczej taka "lekcja" podczas, której dzieci mają aktywnie spędzać czas na dworze).
- Może skończmy tę dyskusję, bo idzie w absurdalnym kierunku. Mam prawo tu być z dzieckiem, pani z uczniami również, ale, że to pani ma problem to może powinna wrócić z dziećmi na teren szkoły.
- Pani jest bezczelna.
- Pani też.

Co najlepsze na tym koniec.
Pani wróciła sobie na ławkę zapewne opowiedzieć koleżance, co to ją właśnie spotkało. Tak sobie myślę czy ona naprawdę uważa, że najlepszym sposobem na zapewnienie bezpieczeństwa podopiecznym jest wychodzenie z nimi na przestrzeń publiczną i przeganianie z niej innych, mając pod nosem zamknięty dla obcych plac zabaw?

Co może nawet jeszcze lepsze, wymieniłam z rodzicami innych dzieci uwagi na temat tego zdarzenia. Na placu zabaw roi się od dzieci szkolnych cały dzień. Nie ma żadnej reguły, bo jedna klasa ma w-f rano, druga w południe, trzecia po południu, a od 14 wychodzą dzieci ze świetlicy. Dzieci robią głupoty typu lizanie sprzętów, grzebanie w śmieciach, plucie na siebie, picie z jednej butelki. No, ale największym zagrożeniem są pojedyncze bąbelki biegające między nimi.

zagranica

by ~ellaella
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Balam
10 10

Mogłaś w sumie wyjąć telefon, poszukać numeru do dyrekcji i złożyć skargę, że nauczycielka z ich szkoły cię z publicznego placu zabaw wygania. Jeżeli szkoła ma własny plac zabaw, to niech tam się dzieci szkolne bawią.

Odpowiedz
avatar lucy1980
0 4

Tak tylko nadmienie, ze w UK dzieci w podstawowce nie sa testowane - dopiero jak ida do secondary. Poza tym z tego co kojarze, w szkolach juz nie obowiazuja zadne restrykcje i dzieci normalnie moga sie mieszac i miedzy soba i z ludzmi z poza szkoly. Wszystko wrocilo do normalnosci. Co do zajscia na placu zabaw - napisz maila do dyrekcji szkoly z opisem sytuacji i popros o wyjasnienia. W UK wszystko najlepiej zalatwiac oficjalna droga - wtedy szkola musi zareagowac i albo dzieci beda spedzac czas na swiezym powietrzu na terenie szkoly lub kadra zostanie poinformowana jak maja sie zachowywac na placu zabaw.

Odpowiedz
avatar digi51
3 3

@lucy1980: Hmmm, ale dlaczego zakładasz, że to UK? Mowa tylko o tym, że to nie Polska

Odpowiedz
avatar lucy1980
1 1

@digi51: w sumie masz racje, ze to nie musi byc UK, ale tak jakos mi sie ulozylo wszystko w calosc po przeczytaniu historii :D Tak czy siak - takie sprawy najlepiej zalatwiac droga mailowa ze szkola.

Odpowiedz
avatar marudak
3 5

W sumie trzeba bylo zadzwonic na policje i zglosic lamanie obostrzen. Dzieci maja byc w szkole. Nie sadze zeby wychodzenie poza teren szkoly bylo mile widziane

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 13

Chore to są te przepisy. Tresują was jak psy

Odpowiedz
avatar Nulini
1 5

@maat_: jak widać podoba im się to, z resztą jak większości użytkowników Piekielnych...

Odpowiedz
avatar ku1000
2 6

@maat_ a jak napiszecie historie olewającą te obostrzenia i je krytykującą, to kochani piekielni was zwyzywają, a admini tego portalu usuną historię ;)

Odpowiedz
avatar Lana
-1 3

@ku1000 bo ta strona to raj dla frustratów, bajkopisarzy i konfidentów :D czytam to dla beki od lat i całkiem dobrze się bawię, ale panuje tu specyficzna atmosfera

Odpowiedz
avatar Nulini
-2 2

@Lana: też czytam od lat, ale muszę przyznać, że od prawie 2 lat unikam komentarzy, bo mam alergię na kowidiotów...

Odpowiedz
avatar Tashkent
4 4

Przepraszam, ale to jakaś tajemnica, w jakim to kraju?

Odpowiedz
Udostępnij