Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Chciałbym poruszyć dziś temat problemu zahaczającego poniekąd o politykę, ale mającego swoje…

Chciałbym poruszyć dziś temat problemu zahaczającego poniekąd o politykę, ale mającego swoje źródło w pewnej mentalności - w efekcie której trudne, złożone problemy próbuje rozwiązać się prostymi, hasełkowymi metodami.

Nawiązując do zbliżającego się święta: Według 2 pierwszych wersów hymnu państwo polskie trwać będzie tak długo, jak żyć będą jego obywatele. Warunkiem istnienia Polski jest więc to, by rodziło się więcej ludzi związanych z Polską, niż ich umierało. Tymczasem jest wręcz przeciwnie.

Od kilku lat polskie społeczeństwo trwa w kryzysie demograficznym. Kryzys ten dodatkowo pogłębiony został przez pandemię, w wyniku której zmarło najwięcej ludzi od czasów II Wojny Światowej. "Jedynie" 1/3 tych zgonów spowodowana jest koronawirusem, reszta to śmierci wynikające z nieudzielenia pomocy osobom, którzy w normalnej sytuacji przeżyłyby, ale umarli ze względu na niewydolność służby zdrowia.

Pozornie ilość nowo-narodzonych dzieci nie ma nic wspólnego z tymi wszystkimi śmierciami. Ktoś mógłby powiedzieć, że by ratować demografię wystarczy po prostu zakładać wielodzietne rodziny. Ale czy na pewno? Rozbijmy to na kilka pod-problemów.

Zakładając rodzinę chcemy mieć pewne poczucie stabilności. Tyczy się to zarówno warstwy ekonomicznej, jak i takiej związanej z relacjami międzyludzkimi. Odpowiedzią na pierwszy problem miało być wprowadzenie szeregu świadczeń socjalnych. Takowe faktycznie są często społecznie przydatne (na przykładzie państw starej Unii), ale pod warunkiem, że wprowadzone są w odpowiedni sposób. Obecne świadczenia ewidentnie tej stabilności (a zarazem zachęty) nie zapewniają, ponieważ ze względu na ich charakter bardziej podbijają inflację - a tym samym destabilizują życie rodzinne pod względem ekonomicznym.

Warto jest też móc posłać dziecko do przedszkola czy szkoły. Ale te muszą spełniać przecież pewne standardy. Muszą także oferować miejsce (przedszkole), a także nie grozić znienacka odesłaniem dziecka do domu na kwarantannę czy zwyczajnie z powodu choroby (ponieważ nieprzestrzegający higieny rodzic wyśle do szkoły chore dziecko - a ono zarazi wszystkich innych). Może więc do dziadków? Istnieje spora szansa, że są ciężko chorzy (lub nawet już zmarli) i nie podołają przypilnowaniu dziecka.

W przypadku choroby dobrze jest także móc pójść z dzieckiem czy choćby samemu do lekarza. Ale najpierw ten lekarz musi przyjmować. I w ogóle musi być dostępny - bo wyniku nagonki poprzedniej i obecnej władzy wielu lekarzy wyjechało na Zachód leczyć tamtejszych pacjentów w bardziej godziwych warunkach. Część lekarzy została - ale ich średnia wieku przybliża ich coraz bardziej do emerytury.

Skoro jesteśmy przy tematach medycznych: Mając dziecko, dobrze jest też żyć, by móc się nim zajmować. Czasem w ciąży (która - wbrew obiegowym opiniom - nie jest dla organizmu stanem aż tak naturalnym, a czymś niezwykle ciężkim) zdarzyć może się sytuacja patologiczna. Kobieta będąca w ciąży trafia wtedy na jeden z oddziałów patologii ciąży, które w Polsce mają reputację rzeźni.

Pomijając szereg możliwych powikłań, może dojść też do sytuacji, gdy żyjątko rozwijające się w jej organizmie obumrze. Po ostatnich wydarzeniach nie trzeba przytaczać, jakie może mieć to konsekwencje. Niestety wszyscy za ten temat odpowiedzialni (rząd oraz lekarze) umywają ręce i biorą go na przeczekanie. A kolejne kobiety niestety bezsensownie umierają.

A co, jeśli dziecko urodzi się, ale będzie ciężko niepełnosprawne? W takiej sytuacji przeciętna rodzina popada w nędzę, praktycznie całodobowo zajmując się takim dzieckiem i poświęcając na jego rehabilitację wszystkie swoje środki. Jak dotychczas, żadna władza nie skinęła choćby palcem, by ulżyć rodzinom z niepełnosprawnymi dziećmi. Z kolei aborcja została niedawno zakazana.

To tylko kilka przykładowych problemów, na jakie napotyka młode małżeństwo mające przed sobą perspektywę założenia rodziny. Pytanie, jaką mają do tego zachętę? 500+? Abstrakcyjne poczucie obowiązku wobec ojczyzny? A może boski nakaz? Pamiętajmy, że założenie rodziny to decyzja długofalowa i wymaga solidnego oparcia na pewnych fundamentach socjoekonomicznych.

Docieramy w ten sposób do punktu, gdzie wyodrębniony problem okazał się silnie zdeterminowany całym szeregiem innych problemów, wzajemnie ze sobą powiązanych. Prosta, hasełkowa odpowiedź niestety nie wystarczy, a według prognoz analityków obywatele Polski zwyczajnie wymrą. I to nie z powodu najazdu obcego państwa czy fali emigrantów, a pod naporem własnych problemów.

Obawiam się tylko prób szukania przez polityków kolejnych prostych odpowiedzi na skomplikowane zagadnienia. Przykładowo: Skoro młodzi nie chcą zakładać rodzin, to może zakażmy antykoncepcji (co już częściowo zostało zrealizowane)? Wtedy z całą pewnością dzieci urodzi się więcej.

Kto tu jest piekielny? Rząd, który nie radzi sobie z żadnym z tych problemów i uprawia propagandę sukcesu (która o dziwo przekonuje część obywateli na tyle, by partia rządząca ponownie wygrała wybory)? Opozycja, której jedynym postulatem jest to, że nie lubi rządu oraz która nawet nie podejmuje w/w tematów? A może społeczeństwo, które w dobie pandemii i niewydolnej służby zdrowia gotowe jest "umierać dla ojczyzny", ale już założenie na chwilę maseczki w np. sklepie uznaje za zbyt duże poświęcenie (w ten sposób dobijając i tak już upadłą służbę zdrowia - i to nie tylko kolejnymi przypadkami zarażenia koronawirusem)?

Oceńcie sami.

by normalnyCzlowiek123
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Habiel
9 15

Chciałabym w przyszłości mieć dziecko, ale przy obecnej polityce i sytuacji na rynku pracy, zakładam, że nawet go może finalnie nie będę mieć. Moje wszystkie prace były albo na umowie zlecenie albo na umowie na czas określony ze względu abym "nie uciekła na ciąże". Mój partner ma również umowę na czas określony. Stać było nas na mieszkanie 43 metry kwadratowe (salon z aneksem i sypialnia). Mieszkania trzy pokojowe w moim mieście nie schodzą poniżej 520k. 43 m2 i brak umowy na czas nieokreślony to nie są warunki na staranie się i wychowywanie dziecka. Dodatkowo w świetle ostatnich wydarzeń wiem, że na pewno z NFZ nie skorzystam, a więc trzeba najpierw zaoszczędzić duże pieniądze na prywatną opiekę medyczną (najlepiej zagraniczną). Nie chciałabym aby jakiś fanatyk religijny poświęcił moje życie w imię płodu. Ani nie chciałabym też rodzić dziecka z wadami genetycznymi, bo zajmowałam się już babcią z demencją i wiem, że nie dam rady psychicznie opiekować się kimś przez całe moje życie. Moi rodzice są starszymi ludźmi (po 60), więc oni też mogą potrzebować w przyszłości opieki, a nie dam rady się roztroić. Są też oddaleni ode mnie o 200 kilometrów, więc nie ma mowy o podrzuceniu dziecka na godzinkę lub dwie. Trzeba nająć nianię, bo do teściów jest 250 km. Ogólnie posiadanie dziecka w Polsce to bardzo duże ryzyko finansowe i zdrowotne. Nie szybko się to zmieni, a większość moich znajomych, jeśli chce/chciała dziecko to jedno. Drugie zazwyczaj jest dziełem przypadku ;)

Odpowiedz
avatar normalnyCzlowiek123
5 9

@Habiel: Prywatna w Polsce to też nie gwarancja. Ostatnio dziennikarka w rozmowie u Sekielskiego wyznała, że prywatne ubezpieczenie od firmy, której nazwa to kombinacja słowa "światło" po łacinie oraz skróconego "medycyna", nie pomogło jej w uzyskaniu recepty na tabletkę "dzień po" - wszyscy ginekolodzy ("jak jeden mąż") powołali się na klauzulę sumienia ;)

Odpowiedz
avatar Nulini
0 2

@Habiel: a u mnie zaś odwrotna tendencja i pojąć tego nie mogę... Mnóstwo moich koleżanek jest obecnie w kolejnej ciąży i normą stają się rodziny 2+3, a nawet mam kilka 2+4 i 2+5... Od razu zaznaczę, że nie, nie patologia...

Odpowiedz
avatar Etincelle
10 10

Wszystko spoko, tylko przeciętny Polak ma w nosie demografię. Tzn. zapytany - być może - odpowie, że tak, że ważne, że więcej dzieci, ale nie myśli o tym codziennie. Nie wpływa to na jego działania. Jeżeli ktoś już myśli w tym kontekście, to co najwyżej o swoich własnych potencjalnych dzieciach. I to z myślą o nich będzie coś planował, do nich dostosuje swoje działania. Tak to jest, że prywatne przed państwowym, zazwyczaj. Nikt więc przed wejściem do sklepu nie będzie analizował, czy założenie maseczki zwiększy dzietność. ;)

Odpowiedz
avatar normalnyCzlowiek123
-3 7

@Etincelle: Dlatego warto byłoby przestrzegać przepisów ułożonych przez ludzi, którzy zawodowo zajmują się analizowaniem tego typu kwestii. Z tym, że najpierw należałoby ufać tym przepisom. Oczywiście też nie myślę o tym codziennie. Tylko ostatnio zaciekawiła mnie korelacja między ostatnimi wydarzeniami a problemami demograficznymi.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 listopada 2021 o 15:55

avatar Etincelle
7 9

@normalnyCzlowiek123: korelacja na pewno jest. Tylko jaka jest możliwość rozwiązania choć części przytoczonych przez Ciebie koronawirusowych sytuacji? Pracy, pieniędzy, szkoły, przedszkola? Bo pozostałe można sensownie ogarnąć, jasne, ale te związane z wirusem? Nie zagwarantujesz ciągłości w chodzeniu do przedszkola czy szkoły, o ile nie zlikwidujesz wysyłania na kwarantannę. Wtedy oczywiście zakażona przedszkolanka będzie siedziała z zakażonymi dziećmi, zdejmując problem rodziców, ale dobije tym ochronę zdrowia. Nie zagwarantujesz ludziom pracy z tych samych powodów, co wyżej. Jak nie będzie pracy, to nie będzie pieniędzy itd. Generalnie nie usuniesz wszystkich skutków pandemii, chyba że zmusisz ludzi, żeby zignorowali swoje zdrowie. I ja tu nie mówię, że wszystkie rozwiązania, jakie mamy, są słuszne. Mówię tylko, że trudno o takie, które nie narażą ludzi, a jednocześnie zapewnią stały dochód, miejsca pracy, opiekę dla dzieci i ochronę zdrowia w pełnej gotowości - i to wszystko jednocześnie.

Odpowiedz
avatar normalnyCzlowiek123
-2 8

@Etincelle: Jak najbardziej popieram koronawirusowe obostrzenia - niestety pewne rzeczy są konieczne z uwagi na takie a nie inne działanie wirusa. Prawdę mówiąc tu rozwiązaniem mogłoby być faktycznie przestrzeganie przez współobywateli obostrzeń i zasad higieny. Problem w tym, że - mam wrażenie - większość Polaków ledwo łączy kropkę z kropką i nie widzi związku między brakiem maseczek a podupadaniem służby zdrowia (w moim mieście w lokalnym szpitalu większość łóżek zajęta jest przez niezaszczepionych pacjentów covidowych) czy śmiercią w rodzinie. Postawa i działania rzędu też nie ułatwiają sytuacji. Dawniej w takiej sytuacji dochodziło do poszukiwania winnych w formie np. Żydów. Dziś to bardziej hejt na maseczki.

Odpowiedz
avatar Nulini
1 5

@normalnyCzlowiek123: szkoda, że dopiero w komentarzach ujawniłeś, o co tak naprawdę Ci chodzi... Elaborat na pół strony, opisy jak w "Nad Niemnem", a cały szum o szmaty...

Odpowiedz
avatar Michail
7 15

To jest portal rozrywkowy, czuję, że na siłę stara się bardziej górnolotne tematy do niego, które można zrealizować w innej części internetu.

Odpowiedz
avatar normalnyCzlowiek123
1 13

@Michail: I może właśnie w tym problem, że społeczeństwo zamyka się w krainie rozrywki, a nie jest świadome otaczających go problemów? A skoro tak - człowiek nie poczuwa się również odpowiedzialności społecznej, która tkwi w nim jako jednostce.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 listopada 2021 o 15:59

avatar Hatsumimi
6 12

@normalnyCzlowiek123: Jest dokładnie odwrotnie: społeczeństwo ma fioła na punkcie politykowania gdzie się da. Piekielni są chyba jednym z ostatnich portali, który broni się jak może przed politycznymi agitkami.

Odpowiedz
avatar normalnyCzlowiek123
1 9

@Hatsumimi: Ale ja nie agituję politycznie. Starałem się napisać tekst możliwie najbardziej neutralnie. Moją intencją było natomiast zwrócenie uwagi na powszechną obojętność wobec de facto poważnych problemów (niekoniecznie medialnych) i oczekiwanie prostych odpowiedzi na skomplikowane pytania. Politycy niejaki w naturalny sposób dostosowują się do tego. Nie wiem natomiast czego to kwestia. Stąd ta historia.

Odpowiedz
avatar Hatsumimi
4 6

@normalnyCzlowiek123: Ja wiem czy ludzie są obojętni? Bardziej mam wrażenie, że czują się zrezygnowani i bezsilni.

Odpowiedz
avatar normalnyCzlowiek123
-1 7

@Hatsumimi: Fakt. Zależy, o jakiej grupie ludzi mówimy. Sam niejako należę do tych zrezygnowanych i bezsilnych. Z drugiej strony możliwością poprawy tej sytuacji jest wzięcie udziały w wyborach. Nie chcę wchodzić tu w agitację, ale mimo wszystko przeżywamy obecnie drugą kadencję "teksańskiej masakry piłą mechaniczną". Pewna część społeczeństwa w ogóle nie wzięła udziału w ostatnich wyborach, pewna zagłosowała za obecnym stanem rzeczy - wychodziłoby, że jest wobec niego objętna (pierwsza grupa) albo zadowolona (druga grupa). Nie do końca rozumiem też logikę rządzących. Wydawałoby się, że dzietność jest ich konikiem, ale próbują ją zwiększyć w dosyć siermiężny sposób (kolejnymi zakazami), pomijając realne przyczyny problemu.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 listopada 2021 o 18:21

avatar Nasher
3 9

@normalnyCzlowiek123 to sa piekielni, jak bede chcial zajrzec co w polityce piszczy to zajrze na portale polityczne czy do gazet. Tu sie wchodzi w innym celu. To jest tak jakbys chcial zwrocic uwage na antykoncepcje probujac sprzedawac prezerwatywy w zlobku.

Odpowiedz
avatar Michail
3 5

@normalnyCzlowiek123: Nie to nie problem. Jak chcę poczytać/podyskutować o polityce to idę w przestrzeń poświęconą polityce, jak chcę się rozerwać to idę na piekielnych. Trzeba znać miejsce. Nie chodzi się w garniturze na basen, albo w stroju kompielowym do teatru. Idąc Twoim tokiem rozumowania, osoba nie będąca w garniturze na basenie nie jest zainteresowana wydarzeniami kulturalnymi i to jest problem

Odpowiedz
avatar diriol
0 2

@normalnyCzlowiek123: jak będę chciał poczytać o polityce to wejdę na w*****.pl, to kiedyś też był portal rozrywkowy. Idź doktrynuj ludzi gdzieś indziej. Szkoda tylko że tylu ludzi na piekielnych dało się w to wciągnąć Ocena: 182 (194) na tą chwilę - czyli ludziom jednak odpowiadają takie treści. Trochę szkoda.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 9

Jeśli obywatele nie będą się rodzić, to się ich zaimportuje. Na kwestię posiadania lub nieposiadania dzieci warto spojrzeć globalnie, czyli szerzej niż sięgają granice państwa

Odpowiedz
avatar normalnyCzlowiek123
-1 1

@Pixi: A skąd? Z Ukrainy? Tam się powoli kończą, a i same badania to uwzględniają.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 5

@normalnyCzlowiek123: bliski wschód, Azja południowo- wschodnia, a wraz ze zmianami klimatu : Afryka Środkowa

Odpowiedz
avatar normalnyCzlowiek123
0 12

@nursetka: Twój komentarz to kwintesencja problemów polskiego społeczeństwa. Ludzie nie noszą maseczek, co stanowi ważny współczynnik podupadania służby zdrowia przez rozprzestrzenianie chorób (co docelowo rzutuje na opisywany problem) > "Eeee... Jak będzie się nosić maseczki, to bedą dzieci?"

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
0 8

@normalnyCzlowiek123: po co maseczka jak sie jest zdrowym. Nosze, ale jak mam okulary musze sciagnac z nosa chociaz. Bo zanim okulary 'przywykna' do zmiany temperatury to ja zdaze zakupy zrobic. Tyle ze nie kaszle, nie kicham na 2szystkich. Jak jestem chora to bardziej uwazam. Ale np moj brat. Kupil maseczke koronkowa. Ma gdzies ze jest chory, dusi sie jak diabli. Nie bedzie sie oslaniac bo "nikt go nie bedzie do kaganca zmuszac". Na zlosc innym nie bedzie nosic. A to ze ma antybiotyk, nie jego problem ...

Odpowiedz
avatar digi51
8 12

@normalnyCzlowiek123: weź już nie chrzań. Polska służba zdrowia była syfiasta od kiedy pamiętam. Pandemia tylko ostatecznie pokazała, że jest lvl -100. Nawet jak wróci do stanu sprzed pandemii to nadal będzie syf i kila, kolejki pod przychodniami od 5 rano i wizyty u specjalisty za 5 lat. W skali makro ma to zerowe znaczenie czy miesięcznie do szpitali trafi 100 osób więcej czy mniej. Pozostaje tylko położyć się krzyzem w kościele i modlic się, żeby do szpitala nie trafić i tam nie zdechnąć. Kilka osób koronką w te czy we wtę nie poprawi stanu służby zdrowia, a już na pewno nie długofalowo, na tyle, aby człowiek planując rodzinę przestał się martwić czy w przypadku choroby dziecka nie będzie musiał całej wypłaty na lekarzy wydać albo gorzej - grabarza.

Odpowiedz
avatar MADek
-1 5

@digi51: Bredzisz i chyba sam nawet nie wiesz jak bardzo. Ok. 5 lat temu zachorowałem na coś może niezbyt groźnego, ale ból uniemożliwiał mi właściwie nawet chodzenie - zostałem przyjęty do szpitala bez problemu, mocne przeciwbólowe i luzik. Na początku tego roku niestety zaraziłem się koronawirusem (ja mogę przestrzegać obostrzeń i zaleceń, ale na innych nie mam wpływu) i ostatecznie musiałem wylądować w szpitalu... 100km dalej, przewieziony tam karetką z mojego rejonu (po drugiej wizycie ratowników). Jeżeli nie widzisz korelacji, to przykro mi, ale jesteś ślepy. To nie jest kwestia "kilku osób w tę czy we w tę" bo to tak nie działa - lepsze służby zdrowia niż Polskie padały pod ciężarem ilości chorych. Argumentu o 100 osobach nawet nie skomentuję bo to zupełnie nie ta skala (chyba, że mówimy o jednym szpitalu, to tak, to już jest bliżej prawdy). BTW: Wszystkie moje pobyty w szpitalach były ok. Tak, jedzenie paskudne (choć też nie zawsze), ale nigdy nie mogłem narzekać na opiekę.

Odpowiedz
avatar Nulini
-1 1

@MADek: bredzisz i nawet sam nie wiesz, jak bardzo :) W szczycie plandemii bliska mi osoba bardzo poważnie zachorowała i cała akcja - operacja, chemia, tomografy, rezonanse, USG, badania - wszystko w 2 miesiące, bez najmniejszego problemu, od ręki :)

Odpowiedz
avatar Nulini
-4 6

@nursetka: nareszcie jeden głos rozsądku... Przeczytałam historię, dałam "mocne", bo uważam podobnie, a dopiero później doczytałam zakończenie... Czyli cały elaborat to zasłona dymna dla gorzkich żali na temat szmat... Masakra, że się autorowi chciało...

Odpowiedz
avatar digi51
3 5

@MADek: Problem jest taki, że takie traktowanie jest nie jest gwarantowane i nie jest normą. A po drugie zdecydowana większość Polaków doświadcza działania służby zdrowia bynajmniej nie w szpitalu, a w przychodni, chcąc dostać się do lekarza specjalisty etc. To jest chore, żeby ludzie byli zmuszeni do płacenia 5-10% wypłaty za JEDNĄ prywatną wizytę u specjalisty, bo na NFZ nie ma limitów nawet na przyszły rok? Albo, że nie da się dodzwonić do przychodni, a jak przyjdzie o godzinie otwarcia to dowiadujesz się, że dziś już się do lekarza nie dostaniesz? Jasne, nie wszędzie tak jest. Jasne, nie do każdego specjalisty czeka się kilka lat. Jasne, nie każdy szpital to umieralnia, że gdzide starzy ludzie leżą w swoich odchodach czekając na śmierć, bo pielęgniarki albo nie mają czasu, albo mają wyyebane. Ale problem jes taki, że jest takich sytuacji jest o wiele za dużo. W trakcie pierwszych miesięcy pandemii zmarły trzy znajome osoby. Żadna nie zmarła na koronawirusa. Jedna odmówiła kontynowania chemioterapii (mimo, że szpital nadal normalnie ją prowadził), bo bała się wirusa. Zmarła na raka. Drugiej odwołano operację serca, bo szpital miał przykaz trzymać rezerwę łóżek dla koronkowców - ktoś se umarł, bo trzymali puste wyrka na wszelki wypadek. Trzecia - nie przyjęto jej z zawałem serca w szpitalu jednoimiennym. Bo nie. Bo oni z zawałem nie przyjmą, zły adres, sorry, mate. Żaden z tych zgonów nie miał bezpośredniego związku z wirusem, tylko z debilnym zarządaniem, a przede wszystkich traktowaniem pacjenta jak kawałka mięsa, nakręcania spirali strachu i skupienia się na jednej chorobie. To jest chore i nienormalne i nie wzięło się znikąd. Ale jasne. Ludzie nie chcą mieć dzieci, bo służba zdrowia załamała się z powodu korony. Przecież ty byłeś 5 lat temu w szpitalu, dali ci przeciwbólowe i luzik, Najlepszy dowód na to, że przed pandemią w NFZ wszystko było cacy.

Odpowiedz
avatar Peppone
1 13

I dobrze, świat jest przeludniony, a każdy kolejny kaszojad to obciążenie dla środowiska i gospodarki.

Odpowiedz
avatar digi51
5 9

@Peppone: kaszojad to obciążenie gospodarki, rozumiem, że Twoim zdaniem sposobem na rozwój gospodarczy jest starzenie się i wymieranie społeczeństwa? :D bogata północ nie byłaby przeludniona gdyby nie import obywateli z biednego południa, którzy w nosie mają środowisko i gospodarkę, ważne, że hajs z socjalu za kolejnego bąbelka się zgadza, bo tam skąd oni pochodzą ludzie walczą o to, żeby mieć co dzień co do gara włożyć i nie analizują emisji dwutlenka węgla. Trzeba być naiwnym, żeby sądzić, że przy obecnym systemie gospodarczym i społecznym w Europie da się zmniejszyć ilość zaludnienia poprzez zniechęcanie ludzi do prokreacji. Da to tyle, że będzie przyjeżdżać coraz więcej migrantów, żeby pościerać starym Europejczykom tyłki. I naprawdę ci ludzie nie zastanawiają się czy warto mieć 1, 2 czy 5 dzieci. Jest ile jest i koniec :D

Odpowiedz
avatar Honkastonka
-3 7

@Peppone świat NIE jest przeludniony, proszę nie powtarzać bzdur.

Odpowiedz
avatar Honkastonka
-3 5

@Honkastonka minusy ewidentnie mam od osób, które w ogóle nie orientują się w temacie, tylko czytają artykuły na fejsie.

Odpowiedz
avatar kurkaxkurka
5 11

Moje dziecko urodziło się na początku pandemii. Kilka kwiatków: - dwa ostatnie miesiące ciąży drastycznie ograniczono wszystkie badania. Przegapili, że dziecko przestało rosnąć - procedury covid to absurd bez ładu i składu. Oczywiście mąż przy porodzie być nie mógł, - lekarka na izbie przyjęć powiedziala, ze dziecko prawie nie uroo przez 6 tyg. I mam mieć wywołany poród na już. Po czym odeslala mnie do poczekalni, gdzie wylam kolejne 2h - pies z kulawą nogą się nie zainteresował, - po porodzie niby wszystko ok, ale spedzilismy sami w szpitalu 4 doby,bo ktoś zapomniał o obchodzie, a potem o wypisie. - potem okazało się, ze synek ma chorobę wymagająca stalego leczenia. Po pobytych w szpitalu okazało się, ze poradnia przyszpitalna to porazka. Po pierwszych normalnych wizytach kaza teraz czekać 14 miesięcy na kolejną wizytę bez mozliwosci zlecenia badan w miedzyczasie. Wszystko robimy juz prywatnie, inaczej sie nie da... - zlobek mamy, bo Trzaskowski wykupil miejsca w prywatnych zlobkach. Fart. 2 lata wczesniej moglibyśmy pomarzyć, - ale zlobek to i choroby. Znowu nie idzie się dostać do lekarza... już nawet prywatnie trudno o dobrego pediatrę, bo ich po prostu brakuje - od państwa dostajemy 500+, które traci na wartości. Wolałabym żłobki, przedszkola, świetlice w podstawówkach i działającą służbę zdrowia. Ale tym się wyborów nie da wygrać... a tak torpdzic staje się wiecznym petentem

Odpowiedz
avatar Ohboy
4 14

Trzeba być bardzo odważną i majętną kobietą, aby zajść w ciążę w tym kraju. Tylko w sumie po co...

Odpowiedz
avatar Honkastonka
3 7

@Ohboy nie rozumiem minusów, przecież to jest w 100% prawda.

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
2 6

@Ohboy: Wystarczy być majętną. Wtedy zawsze można zrobić badania i ewentualnie terminować patologiczną ciążę w jakimś normalnym kraju, np w Czechach

Odpowiedz
avatar Ohboy
3 7

@KatzenKratzen: Nie, odwaga też jest potrzebna, ponieważ dla wielu kobiet to mimo wszystko nie jest łatwe, niezależnie od posiadanych pieniędzy.

Odpowiedz
avatar Ohboy
6 8

@HelikopterAugusto: No właśnie nie. Przerwać można tylko w przypadku gwałtu lub zagrożenia dla życia matki, sam patologiczny płód wcale nie pozwala na terminację. Bo płód patologiczny to płód po prostu chory, niekoniecznie zagrażający życiu kobiety.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 listopada 2021 o 19:10

avatar Armagedon
7 9

@HelikopterAugusto: Może sobie jednak, przynajmniej od czasu do czasu, ten TVN obejrzyj. Bo pieprzysz głupoty, że aż strach. NIKT w Polsce nie ma prawa usunąć chorego płodu, żeby on nawet wyglądał jak "obcy" z Nostromo. Obecnie również NIKT nie odważy się dokonać aborcji ŻYWEGO płodu, nawet jeśli dalsza ciąża poważnie zagraża życiu matki. Poczytaj sobie o śmierci ciężarnej w szpitalu w Pszczynie. I więcej nie wypisuj bzdur.

Odpowiedz
avatar HelikopterAugusto
-3 5

@Armagedon: a gówno. Prawo zezwala na aborcję w przypadku wad letalnych płodu albo zagrożenia dla życia lub zdrowia matki. Jak jakiś lekarz nie wykona legalnej aborcji, bo się boi, że "się przyczepią" to nie powinien być lekarzem. Nawet jakby w takim przypadku jakiś wyjątkowo nadgorliwy ziobrowski prokurator oskarżył o coś takiego lekarza, to żaden sąd by go nie skazał, bo nie doszło do złamania prawa. Za to ci z Pszczyny powinni odpowiadać karnie. Mieli prawo przeprowadzić abrocję w tej sytuacji, mieli obowiązek ratować życie tej kobiety, a nie zrobili tego "bo się bali". Prawo mówi wyraźnie. Jeśli twierdzisz, że jest inaczej, to wskaż mi akty prawne mówiące, że nie wolno przerywać ciąży gdy są wady letalne lub zagrożone jest życie lub zdrowie matki.

Odpowiedz
avatar Ohboy
3 5

@HelikopterAugusto: No i co z tego, że osoby strachliwe nie powinny być lekarzami, skoro już nimi są i w sytuacji zagrożenia życia kobiety nie mogą sobie wybierać, kto się nimi zajmie? Nie mówiąc już o tym, że przez to, że durny rząd zezwolił kiedyś na klauzule "sumienia" w niektórych miejscach w Polsce nie ma do kogo się udać. Przypadków, w których przełożono płód nad kobietę jest już sporo i dalsze ograniczanie prawa do aborcji tylko pogarsza tę sytuację. Tragiczne statystyki dot. urodzeń tylko to potwierdzają, więc możesz sobie myśleć, co chcesz, ale ostatecznie kobiety wiedzą lepiej, co jest dla nich dobre i bezpieczne. Bez pieniędzy i odwagi nie ma co zachodzić w ciążę w tym papierowym kraju.

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
2 4

@HelikopterAugusto: Taa, jasne.. Jak Iza z Pszczyny i Ania ze Świdnicy. Można też używać mózgu i rozejrzeć się po tym, co się wokół dzieje a nie czerpać wiedzy z pasków TVPIS.

Odpowiedz
avatar Armagedon
2 6

@HelikopterAugusto: Prawo aborcyjne zaostrzone. "W Dzienniku Ustaw opublikowano wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 22 października 2020 roku o niekonstytucyjności przepisu dopuszczającego aborcję w przypadku dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu. W Monitorze Polskim opublikowano z kolei uzasadnienie wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Z uzasadnienia wynika m.in., że prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu nie jest wystarczające dla dopuszczalności pozbawienia życia człowieka w okresie prenatalnym, a samo wskazanie na potencjalne obciążenie dziecka wadami ma "charakter eugeniczny"." Co publikacja wyroku TK ws. aborcji oznacza dla szpitali? "Trybunał Konstytucyjny opublikował pisemne uzasadnienie wyroku z 22 października ub.r., w którym orzekł o niekonstytucyjności przepisu dopuszczającego aborcję w przypadku dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu. W momencie, gdy wyrok znalazł się w Dzienniku Ustaw, szpitalom, w których do tej pory przeprowadzane były takie aborcje, zakazano wykonywania zabiegów. Nawet jeśli jakaś kobieta miała wcześniej decyzję lekarską - i zaplanowany zabieg, po publikacji wyroku usłyszała, że zabieg nie może zostać wykonany i musi urodzić dziecko. A lekarzowi, od momentu publikacji wyroku, grożą trzy lata więzienia za przeprowadzenie zabiegu. Według analiz prawnych Naczelnej Rady Lekarskiej, lekarze prowadzący nie będą mogli nawet wskazać kobiecie ścieżki do wykonania zabiegu, pomóc w uzyskaniu pomocy za granicą, bo to też może oznaczać odpowiedzialność karną dla lekarza." Więc przestań ty pitolić głodne kawałki i słuchać demagogicznego pierdzenia w TVPKurski, że sama USTAWA z 1993 roku nie została zmieniona i kobiety nadal mogą dokonywać aborcji żywych płodów z powodu ciężkich wad genetycznych. A jeżeli sądzisz, że którykolwiek lekarz będzie miał ochotę udowadniać Temidzie, że nie jest wielbłądem, lub kopać się z koniem na rozprawach - to jesteś nawet bardziej szurnięty, niż myślałam.

Odpowiedz
avatar HelikopterAugusto
-1 3

@Armagedon: opanuj się, julka. Pytałem o akt prawny, a ty mi wklejasz tekst dziennikarski bez podania źródła i porcję obelg, jakby to miało sprawić, że będziesz mieć rację. Ja wiem, że nie jesteś szczególnie bystra, pokazywałaś to nie raz w komentarzach, ale skup się na meritum.

Odpowiedz
avatar Armagedon
1 1

@HelikopterAugusto: Te, bystrzacha! Poszukaj ty sobie wyroku TK w sprawie aborcji, oraz zapoznaj się z treścią jego uzasadnienia. Powinno to być dla ciebie najbardziej wiarygodnym źródłem. I dowiedz się, czym skutkuje publikacja takiego wyroku w DZIENNKIKU USTAW. A - przede wszystkim - rusz tym swoim bystrym mózgiem i wydedukuj, po co w ogóle ruszono ten temat i taki wyrok wydano? NA PEWNO po to, żeby wszystko było jak dotąd i NIC się - realnie i de facto - w temacie prawa do aborcji nie zmieniło. Szczyt demagogii, bezczelności i hipokryzji.

Odpowiedz
avatar HelikopterAugusto
0 0

@Armagedon: przeczytałaś to uzasadnienie? Ze zrozumieniem? Jest tam twoim zdaniem napisane, że w przypadku wad letalnych płodu albo zagrożenia życia lub zdrowa matki nie wolno przerywać ciąży?

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
-4 10

Świetny, wyważony, mądry tekst. Jest dokładnie tak, jak piszesz

Odpowiedz
avatar normalnyCzlowiek123
-2 4

@KatzenKratzen: Dzięki ;) Nie rozumiem tylko, dlaczego Twoja wypowiedź dostała aż tyle minusów.

Odpowiedz
avatar Jorn
3 9

Chyba ci się portale pomyliły. I także ogląd świata. Naprawdę nasze przetrwanie nie będzie zależne od tego, że narobimy sobie bąbelków. A nawet jeśli, to korelacja będzie raczej negatywna.

Odpowiedz
avatar Armagedon
-1 5

@Jorn: Niby portale mu się pomyliły, jednak nie na tyle, żebyś nie zechciał skomentować treści postu. Zresztą, już dawno nie widziałam tylu komentarzy pod historią. Co do meritum - poniekąd masz rację. Niemniej, chodzi o to, żeby robienie sobie "bąbelków" nie było skutkiem przymusu, a nierobienie - skutkiem strachu.

Odpowiedz
avatar Nulini
-2 2

Cholera, kliknęłam "mocne" zanim doczytałam przedostatnie zdanie... Szkoda, że nie da się zmienić oceny...

Odpowiedz
avatar veravang
1 1

Temat ważny, a i teraz dotyczy mnie bezpośrednio, bo jestem w ciąży. To będzie moje pierwsze dziecko i najpewniej ostatnie. Nie stać nas na własne mieszkanie, jesteśmy w wynajmowanym. Do rodziny po 300 km, zresztą wszyscy rodzice pracują. Każdego dnia jest we mnie milion obaw, czy dziecko zdrowe, czy przeżyje poród, czy ja przeżyję, czy dostanie się do żłobka i będę mogła iść do pracy, czy nie zostaniemy wyproszeni z mieszkania "bo dziecko". Jak się w spadku nie dostanie po kimś sporej gotówki, to ciężko jest "zwyklakom" założyć rodzinę, a przecież "zwyklaków" jest w kraju olbrzymia ilość. Spośród znanych mi par w wieku rozrodczym, tylko 3 z nich zarobiły samodzielnie na swoje mieszkania, reszta miała pieniądze od kogoś na choćby wkład własny lub mieszka w mieszkaniach po zmarłym krewnym. Ciąża z jednej strony jest dla nas pięknym wydarzeniem, a z drugiej nękają nas codziennie miliony obaw, czy podołamy, i nie są to obawy o wychowanie człowieka i trudy z tym związane, a o koszty godnego życia. I żadne 500 złotych podarowane przymusem od podatników (czyli od nas samych też) tego nie zmieni...

Odpowiedz
avatar yfa
0 0

To jest jakaś praca domowa z języka polskiego?

Odpowiedz
Udostępnij