Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Często czyta się o chamskim zachowaniu personelu w polskich placówkach medycznych. Mieszkając…

Często czyta się o chamskim zachowaniu personelu w polskich placówkach medycznych. Mieszkając na co dzień w innym kraju i nie doświadczając tego osobiście, zastanawiałam się czasami, na ile faktycznie tak to wygląda, a na ile jest to wyolbrzymianie czy przewrażliwienie osób opisujących. W końcu znajdując się w szczególnej sytuacji często odbieramy pewne rzeczy bardziej dotkliwie niż są one w rzeczywistości.

W zeszłym tygodniu miałam zabieg chirurgiczny. Co prawda ze wskazań zdrowotnych, ale że zaliczający się do chirurgii plastycznej i nierefundowany, ze względu na cenę poddałam mu się w Polsce. Wybrałam jedną z renomowanych klinik chirurgii plastycznej na Dolnym Śląsku. Jeśli chodzi o warunki w szpitalu, sam zabieg, opiekę lekarską, wszystko było w najwyższym standardzie i w zasadzie poza paroma drobiazgami nie było się do czego przyczepić. Zarówno lekarze i pielęgniarki byli bardzo kompetentni i przesympatyczni. Z jednym wyjątkiem. Pani pielęgniarka, która albo minęła się z powołaniem, albo zapomniała, że nie pracuje w powiatowej lecznicy w Koziej Wólce (chociaż nawet tam powinny ją obowiązywać jakieś standardy).

Zabieg miałam rano, po wybudzeniu się z narkozy miałam spędzić kilka godzin na oddziale i po zejściu wszystkich kroplówek zdecydować, czy zostaję w szpitalu na noc, czy chcę wyjść, przenocować w pobliskim hotelu i następnego dnia wrócić na kontrolę. Przed operacją lekarz poinformował mnie, że po zabiegu podadzą mi dożylnie antybiotyk, elektrolity oraz silne środki przeciwbólowe, gdyż zabieg jest dość inwazyjny.

Faktycznie, po wybudzeniu się czułam bardzo silny ból, utrudniający poruszanie. Przewieziono mnie na salę, leżałam sobie pod kroplówką i powoli dochodziłam do siebie. Pamiętam, że było mi strasznie gorąco i bardzo chciało mi się pić. W którymś momencie (nie wiem, która był godzina, bo jeszcze nie do końca doszłam do siebie) zajrzał do mnie lekarz, który mnie operował, spytał, jak się czuję, opowiedział, jak poszedł zabieg, przyznał mi rację, że na sali jest o wiele za gorąco, zmniejszył ogrzewanie (termostat na ścianie wskazywał ponad 27 stopni), uchylił okno i powiedział, że zaraz przyśle pielęgniarkę z butelką wody, bo muszę teraz dużo pić, a jak tylko zejdzie mi kroplówka z antybiotykiem, pielęgniarka poda mi dożylnie środki przeciwbólowe i elektrolity. On się teraz pożegna, bo idzie do domu, wręczył mi wypis, gdybym chciała nocować poza szpitalem i widzimy się jutro na kontroli.

Za jakiś czas faktycznie przyszła pielęgniarka. Odłączyła mi pustą kroplówkę i zaczęła podłączać nową z elektrolitami. Poprosiłam ją o podanie mi środków przeciwbólowych, tak jak mówił chirurg oraz o zmianę opatrunków, bo obecne już przeciekły. I jeśli można, to o jakąś wodę, bo bardzo chce mi się pić. Ofuknęłą mnie, że na zmiany opatrunków ona nie ma czasu, wody mi nie da, bo ona nie jest od tego, a środków przeciwbólowych też nie, bo "lekarz nie pozwala". Zdziwiłam się, bo mnie mówił coś innego, no ale może otępiała po narkozie, źle go zrozumiałam. Wychodząc zamknęła okno i podkręciła ogrzewanie. W torbie miałam małą buteleczkę wody, udało mi się po nią sięgnąć, więc dałam radę trochę się napić.

Po jakimś czasie przyszedł anestezjolog. Pierwsze, co zrobił, to stwierdził, że w sali jest o wiele za gorąco, zmniejszył ogrzewanie i uchylił okno. Spytał, jak się czuję, potwierdził, że natychmiast trzeba podać mi leki przeciwbólowe, pogadaliśmy, pożegnał się i poszedł.

Chwilę po jego wyjściu zauważyłam, że kroplówka z elektrolitami przestała lecieć, do tego dłoń, w którą miałam wbity wenflon mocno spuchła, jest zaczerwieniona, gorąca w dotyku i dość mocno boli. Opatrunki przeciekły już tak, że na pościeli porobiły się ogromne plamy z krwi i czegoś żółtego, leżało się w tym mało komfortowo, w dalszym ciągu dokuczał mi silny ból po zabiegu, poza tym zaczął mi już mocno cisnąć pęcherz i musiałam skorzystać z toalety. I nadal bardzo chciało mi się pić.

Wezwałam pielęgniarkę. Przyszła z fochem, że zawracam jej głowę. Ponownie, mimo moich protestów, zamknęła okno. Pokazałam jej, że przestała lecieć kroplówka. Fuknęła, że na pewno "coś sobie porobiłam" i zapchałam wenflon i skoro tak, to ona mi jej w takim razie drugi raz podłączać nie będzie (nie wiem, za karę?) i zabrała to całe ustrojstwo. Poprosiłam jeszcze raz o środki przeciwbólowe, bo po pierwsze, że dwóch lekarzy potwierdziło, że ma mi je podać, po drugie, mnie naprawdę mocno boli. Na co usłyszałam:
"Boli? I prawidłowo! Musi boleć. Zachciało się zabiegów, to niech teraz cierpi. Za fanaberie się płaci. W dupie się ludziom przewraca".

Nie poda mi leków i już. Wody też nie. Kiedy wstawałam, żeby pójść to toalety, zauważyła poplamioną pościel, za co też mi się oberwało, że co ja narobiłam, tylko problemy ze mną i tak dalej, teraz trzeba będzie prać pościel (to nie zamierzali jej prać między pacjentami?). Tu już jej przerwałam, mówiąc, że nie byłoby problemu gdyby mi te opatrunki zmieniła wtedy, kiedy ją o to prosiłam, a nie po prawie 2 godzinach. Burcząc coś pod nosem, z wielką łaską w końcu zmieniła mi je zmieniła. Poprosiłam ją jeszcze, żeby rzuciła okiem na tę spuchniętą dłoń, bo tam albo robi się jakiś stan zapalny, albo mam jakąś reakcję alergiczną. Nie spojrzała, powiedziała, że sobie wymyślam i zawracam jej głowę. I poszła sobie.

W tym momencie podjęłam decyzję, że przenoszę się do hotelu. Doszłam już w miarę do siebie, jestem w stanie stać czy przejść się, co prawda zgięta w pół, ale bez zawrotów głowy, więc dam radę tam dotrzeć. Zamiast cały wieczór i noc kopać z babskiem i handryczyć o każdą bzdurę, wolę co mi będzie potrzebne zamówić sobie room service, który mi to dostarczy bez focha i głupich komentarzy. Pozbierałam swoje rzeczy, w automacie przy wyjściu ze szpitala zaopatrzyłam się w napoje, wezwałam taksówkę i pojechałam.

Następnego dnia podczas kontroli opowiedziałam lekarzowi całe zajście. Wściekł się (przede wszystkim na to, że nie podała mi leków), powiedział, że on słyszał, że były już na nią skargi i zapowiedział, że zrobi z babą porządek.

O ile na jej złośliwości mogłam machnąć ręką - pies ją drapał, wyjdę za parę godzin i nie będę jej więcej oglądać, to samowolna, celowa odmowa podania leków zaordynowanych przez lekarza, w imię karania pacjenta za "fanaberie", już chyba podchodzi pod działanie na szkodę pacjenta. Już pomijając fakt, ze pracując w prywatnej klinice chirurgii plastycznej, ta pani żyje z tego, że ludzie mają "fanaberie" i dzięki nim ma również znacznie bardziej komfortowe warunki pracy (i zapewne też zarobki) niż miałaby na SORze w publicznym szpitalu. Więc po co, jak to mówią, "kąsa rękę, która ją karmi"?

Prywatna klinika

by Crannberry
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar HelikopterAugusto
9 11

Jakim cudem takie babsko pracuje w prywatnej klinice? Ja bym napisał skargę i delikatnie wspomniał o poinformowaniu mediów w przypadku braku reakcji ze strony kliniki.

Odpowiedz
avatar Nasher
0 16

Kto jak kto, ale Ty droga autorko powinnas sie przygotowanac na takie potraktowanie. No bo kto jak nie Ty, magnesie na piekielne sytuacje. Co do lekow, nie powinny byc wpisane w Twoja karte przez lekarza zeby pielegniarki wiedzialy co i kiedy podac? Kwestia druga, wypis. Dostalas wypis bo lekarz juz szedl do domu, ale moglas zostac w szpitalu na noc? To jaka on mial date? Jesli data wypisu byla data biezacego dnia to co by bylo jakbys zostala w szpitalu? Cos by sie wydarzylo ale wg wypisu Ciebie tam nie bylo? A jesli mial date dnia nastepnego, to co jesli jednak idziesz na noc do hotelu i tam sie cos wydarzy? Przeciez bylas w klinice. Jakos nie chce mi sie wierzyc, ze albo Ty jestes na tyle glupia, ze przyjmujesz wypis z niezgadzajaca sie data, ani w to, ze lekarz Ci taki wypis wystawil.

Odpowiedz
avatar Crannberry
1 13

@Nasher: Czytajać twój złośliwie-zaczepny komentarz, mogłabym ci odpowiedzieć tym samym tonem i spytać, czy przpie*dalasz się dla samego przypie*dalania, czy też masz tak zryty łeb, że wszędzie musisz wietrzyć przekręty i teorie spiskowe ;) Przed zabiegiem poinformowano mnie, że normalnie odbywa się on w warunkach ambulatoryjnych, czyli operują, potem przewożą na oddział, ja kilka godzin dochodzę do siebie i jeżeli wszystko jest ok, idę do domu. Ale gdyby były jakiekolwiek komplikacje, lub gdybym się źle czuła (miała krwotok, traciła przytomność, nie była w stanie wyjść o własnych siłach), lub nawet miała taki kaprysik (w końcu pacjent płaci gruby hajs, pacjent wymaga), pokój jest do mojej dyspozycji, mogę zostać w nim na noc. Zgaduję, że ponieważ nie muszą się rozliczać z NFZ, mogą być pod tym względem bardziej elastyczni. I to chyba dobrze, że dają taką możliwość, a nie wywalają pacjenta za drzwi, niezależnie od jego stanu. Ponieważ nic się złego nie działo, a ja nie bardzo chciałam zostawać na noc, dostałam wypis z tą samą datą, co zabieg (czwartek). Gdybym od początku planowała zostać na noc mimo wszystko, wypis najpewniej dostałabym następnego dnia, z adekwatną datą (piątkową). Gdybym zdecydowała się wyjść tego samego dnia, a po otrzymaniu wypisu i wyjściu lekarza pojawiłby się problem i musiałabym zostać na noc, ponownie zgaduję, że najpewniej pierwszy wypis poszedłby do kosza/archiwum/dokumentacji, a następnego dnia dostałabym nowy z nową datą. Jeżeli ta formalność jest tak bardzo istotna dla samej historii, mogę o to spytać podczas najbliższej wizyty kontrolnej. A gdybym wyszła do hotelu i tam zaczęłoby się dziać coś niedobrego, na taką sytuację chirurg dał mi swój numer komórki z przykazaniem, że mam wtedy natychmiast do niego dzwonić, niezależnie od pory.

Odpowiedz
avatar m_m_m
0 4

@Crannberry: Niedobre były Twoje relacje z pielęgniarką. Nie mogłaś zadzwonić do chirurga?

Odpowiedz
avatar Crannberry
0 8

@m_m_m: w sumie mogłam. Tylko po narkozie byłam jeszcze tak „trzaśnięta”, że zdolność logicznego myślenia wróciła dopiero następnego dnia. Wtedy pamiętam moim największym priorytetem było „wyjść z tej sauny i napić się wody”

Odpowiedz
avatar Nasher
-2 2

@Crannberry tu nie chodzi o NFZ czy elastycznosc, tylko o ewentualne konsekwencje prawne. Nie podoba mi sie ten wypis tak samo jak to, ze pielegniarka olewa zalecania lekarza i nie podaje lekow. Za to z marszu leci sie z pracy. Umiesz pisac, fajnje to robisz tylko czasem za bardzo upiekszasz swoje opowiesci. Tylko po co?

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
1 1

@Crannberry To mogę poniekąd potwierdzić. Miałem zabieg pod narkozą i pamiętam, że dopiero na drugi dzień byłem w stanie całkowicie trzeźwo myśleć. Tzn mogłem jakoś funkcjonować i wykonywać podstawowe czynności, ale szare komórki jeszcze nie działały jak trzeba.

Odpowiedz
avatar ToTylkoMojaOpinia
6 8

Pielęgniarka podważyła decyzję o podaniu środków przeciwbólowych pacjentce i sama zdecydowała o zakończeniu podawania kroplówek wbrew zaleceniom dwóch lekarzy. Trudno mi uwierzyć, w takie zachowanie pielęgniarkim tym bardziej w renomowanej klinice prywatnej. Taka sytuacja nie ma prawa mieć miejsca w każdym szpitalu. A jeśli rzeczywiście tak było, to należało wezwać lekarza i skonfrontować sytuację. W końcu chodziło o Twoje zdrowie, a w skrajnych przypadkach być może nawet życie.

Odpowiedz
avatar Crannberry
2 8

@ToTylkoMojaOpinia: masz pełną rację. Problem w tym, że jak bardzo skandaliczne było zachowanie pielęgniarki, uświadomiłam sobie dopiero następnego dnia, kiedy już zeszło ze mnie ponarkozowe otępienie i odzyskałam sprawność myślenia. Wtedy zgłosiłam sprawę chirurgowi. Temat będę jeszcze na pewno poruszać, jak pojadę na kontrolę

Odpowiedz
avatar Honkastonka
-1 19

Niestety dałam historii plusa, a potem sprawdziłam kto ją dodał no i wyszło szydło z worka- to kolejna bajka pisana przez Crannberry :) chyba już jakiś czas cię tu nie było i faktycznie, zdążyłam się odzwyczaić.

Odpowiedz
avatar iks
8 8

Ciężko mi uwierzyć że coś takiego się stało w prywatnej klinice ;) Jeśli to prawda to śmiało reklamuj wykonanie usługi, domagaj się zwrotu części poniesionych kosztów (hotel) plus zmniejszenie ceny wykonania zabiegu.

Odpowiedz
avatar Morog
-1 13

Chyba poniosła cię lekko wena twórcza

Odpowiedz
avatar kiez
-3 13

Widzę Crannberry i od razu wiem, że historia jest zmyślona.

Odpowiedz
avatar Orava
5 7

Ja leżąc kiedyś w szpitalu dostawałam dość sporo lekarstw dożylnie. By mnie codziennie nie kłuć, dostałam wenflon. Problem z tym, że trzymali mi go i trzymali w tym samym miejscu. Po tygodniu zaczęło się dość nieprzyjemne uczucie, więc prosiłam o zmianę na drugą rękę, ale przecież pielęgniarka nie ma czasu, mam poprosić później. Później usłyszałam, że wymyślam i masochistka jestem, bo chcę by mnie więcej kłuć. Nie zmieniła mi go, ot tak, z czystej złośliwości. A następnego dnia rano miałam już zapalenie żył.

Odpowiedz
avatar yfa
-3 9

No to i ja dołączę... Takiego traktowania nie pamiętam nawet z PRL, więc skoro autorka na każdym kroku tego doświadcza ...widocznie czymś sobie zasługuje na takie traktowanie bądź czymś je prowokuje, ewentualnie po prostu konfabuluje. "Jeśli ktoś mówi, że jesteś osłem wzrusz ramionami, jeśli powtarza to piąta osoba, kup sobie siodło" - wybaczcie bezpośredniość, ale szczerze uważam, że albo Crannberry ma zryty beret, albo jest tak cudowną i olśniewającą istotą, że wśród małych zawistnych ludzi budzi tak wielką, a niesprowokowaną zazdrość. Obstawiam jednak zryty beret, przewrażliwienie i koloryzowanie. A żeby pokazać autorce, jak się reaguje na złe traktowanie, obiecuję teraz zachować spokój i mieć w głębokim poważaniu wszelkie bluzgi fanboyów, którzy wezmą ją w obronę. Bardzo mi z tego powodu wszystko jedno, co tutaj napiszecie i jak bardzo zminusujecie, ale być może za kilka dni spojrzę szukając rozrywki i uśmiechę się parę razy na pianę idącą z pysków. PS. dopuszczam jeszcze opcję, że autorka pracuje da piekielnych, żeby nakręcać klikalność i brechta z tego wszystkiego podobnie jak ja.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 listopada 2021 o 17:35

avatar Crannberry
-2 6

@yfa: W kraju, gdzie kostka brukowa albo Empik samą swoją obecnością prowokują narodowców, może obecność pacjenta prowokuje pielęgniarkę. Kto wie… W Niemczech takie zachowanie personelu jest nie do pomyślenia, ale może tam pacjenci są jacyś mniej prowokujący

Odpowiedz
avatar iks
0 2

@Crannberry: Teraz to walisz bzdury jak potłuczona. Powtarzasz frazesy dzięki którym myślisz ze będziesz świetna i tolerancyjna. To nie działa w dorosłym świecie niestety.

Odpowiedz
avatar Nasher
1 1

@Crannberry skoro w Niemczech takie zachowanie jest nie do pomyslenia to dlaczego zabiegu nie robilas tam skoro tam mieszkasz? Smieje sie z ludzi, ktorzy mieszkaja za granica ale zeby leca robic do PL bo taniej. Wakacje na Bermudach ale zabieg w PL. A pozniej lament jak ich potraktowano. Ale przynajmniej jest co na piekielnych wrzucic :)

Odpowiedz
avatar Crannberry
-1 1

@Nasher: gdyż mając możliwość przeprowadzenia tego samego zabiegu za 1/4 ceny, w dodatku mając dojście do jednego z czołowych chirurgów plastyków w kraju (bliski znajomy bliskich znajomych), głupotą byłoby nie skorzystać. Zresztą większość pacjentów kliniki była z zachodniej Europy. Istotniejsze od sympatycznych pielęgniarek jest to, kto trzyma skalpel. Efekty zabiegu zostają na całe życie, a o pielęgniarce się za tydzień zapomni. A że przy tym zostanie kasy na wakacje na Bermudach, to dodatkowa korzyść.

Odpowiedz
avatar yfa
-1 1

@Crannberry: i historia, historia na piekielnych pozostanie do końca intenetów! a razem z nią sława (attention cośtamcośtam). Robisz za 1/4 ceny, przy pielęgniarce pewnie "przypadkiem" zaciągasz z niemieckim akcentem albo "tak samo z siebie" guten morgen się powie, zaszpanujesz jakąś kiecką czy innymi "szpitalnymi" butami na obcasiku (bo attention wiadomo to nie tylko w internetach, ale i na żywo się "pokazują") i dziwisz się później, że wokół siebie masz samych zj*bów. Część z nich przyciągasz, część prowokujesz. PS. bliskimi znajomym moich bliskich znajomych są osoby publiczne, w tym prezydenci. A w siódmym podaniu ręki mam być może kogoś, kto przeprowadzał seksję zwłok kosmity albo badał statek obcych, który rozbił się w Roswell. Ale wiesz, ciii! jeszczs się wyda, że "znajomi znajomych" to żadni znajomi.

Odpowiedz
avatar mama_muminka
5 5

Może ta pani wcześniej na porodówce pracowała? Tak takie standardy są na porządku dziennym.

Odpowiedz
avatar Crannberry
2 6

@mama_muminka: dlatego jestem całym sercem za tym, żeby rodzącej zawsze ktoś towarzyszył. Jeżeli nie partner, to matka, siostra, przyjaciółka, ktokolwiek kto będzie w stanie patrzeć personelowi na ręce i pilnować, żeby nie dochodziło do naruszenia praw pacjenta. Bo trudno jest samemu walczyć o swoje, kiedy leżysz półprzytomna albo zwijasz się z bólu

Odpowiedz
avatar mama_muminka
3 3

@Crannberry Dokładnie, wiele osób mówi "no to trzeba reagować" "ja bym odpyskowała" i nie zdaje sobie sprawy, że rodząca w trakcie porodu może być tak przygnieciona bólem, że nie jest w stanie mówić. A co dopiero wykłócać się o standardy okołoporodowe.

Odpowiedz
Udostępnij