Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pracowałam kiedyś w typowym januszexie, śmieciówki, bezpłatne nadgodziny, ciągłe pretensje, traktowanie pracownika…

Pracowałam kiedyś w typowym januszexie, śmieciówki, bezpłatne nadgodziny, ciągłe pretensje, traktowanie pracownika jak niewolnika. Janusz specjalnie dobierał sobie pracowników zdesperowanych. Dla mnie w tamtym czasie utrzymanie tej pracy to było być albo nie być.
Tak sobie tam pracowaliśmy, niestety janusz był januszem także wobec klientów, wobec czego w pewnym momencie zaczęło nad nim wisieć widmo plajty. Na pomoc przybył jego szwagier, facet całkiem spoko, zainwestował odpowiednią sumkę i wprowadził swoje rządy, ku niezadowoleniu janusza.

Zaczęło nam się żyć lepiej, większość dostała normalne umowy o pracę, regulowane nadgodziny, atmosfera zdecydowanie się polepszyła, inwestycja w reklamę, klientów zaczęło przybywać. Trzeba powiedzieć, że po roku już zupełnie inaczej się tam pracowało i wszyscy błogosławili szwagrowi janusza.

Niestety, janusz ze szwagrem przestali się dogadywać. Janusz jak to janusz, jak już nie ma widma bankructwa i firmie nieźle się powodzi, trzeba znowu pokazać pracownikom i klientom, gdzie ich miejsce. Szwagier zdecydowanie się temu sprzeciwiał. Panowie na tyle się dogadywali, źe postanowili się rozstać jako partnerzy biznesowi. Szwagier postanowił otworzyć własny konkurencyjny wobec janusza biznes i większości pracowników dał możliwość pracy u siebie, z której skorzystałam tylko ja i koleżanka. Większość pracowników została u boku janusza "bo lojalność" "bo dobra praca" "bo po co coś zmieniać". Jasne, rozumiem, nie oceniam.

Tylko dlaczego, gdy kilka miesięcy później janusz zbankrutował pracownicy, którzy u niego zostali największe pretensje mieli do szwagra? Skąd to wiem? Otóż gdy janusz zamknął biznes to naszego szefa zaczęli pukać pracownicy janusza, pytając o pracę. Szef odpowiedział, że ma już zespół, nie skorzystali z możliwości współpracy wcześniej, drugiej szansy nie ma.

- Ale pan mnie musi przyjąć, bo to przez pana janusz splajtował!
- Dlaczego przeze mnie? Splajtowałby tak czy inaczej, bo nie chciał przyjąć mojego modelu biznesowego
- Ale pan przyszedł, zaczął wprowadzać swoje rządy i to go rozjuszyło, a tak to było jak było, ale było! A teraz nie ma nic!

Dialogi na tej zasadzie. Syndrom sztokholmski czy co?

sklep

by ~mieszkamnawsi
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Michail
14 14

To jest chyba podejście mentalnościowe, chociaż porównanie do syndromu Sztokholmskiego całkiem trafne. Tutaj często pojawiają się historie o problemach ze zmianą pracy, które mnie dziwią, ale jako stary korposzczur mam w inną stronę spaczone podejście.

Odpowiedz
avatar TomX
10 10

Niestety taka mentalność jest przyczyną przynajmniej połowy biedy w PL...

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
3 3

@TomX: I Polaków za granicą. Oczywiście bieda jak na standardy krajów, do których emigrowali.

Odpowiedz
avatar HelikopterAugusto
16 16

Takimi pracownikami gardzę chyba bardziej niż takimi januszami biznesu, bo to dzięki nim janusze mają rację bytu.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
12 12

@HelikopterAugusto: Dokładnie, tacy pracownicy tylko utwierdzają tzw. januszy biznesu (z małej celowo), że takie postępowanie z ludźmi jest w porządku. Ja rozumiem, że trzeba pracować, żeby żyć i czasami w takich miejscach praca u januszy jest koniecznością, ale wtedy zazwyczaj ucieka się do innej pracy przy pierwszej okazji. A tak na marginesie. W końcówce historii pokazana została roszczeniowa postawa wobec pracodawcy, do którego można było przejść. Pozwala to, przynajmniej mi sądzić, że pracownicy mogli mieć podobną mentalność co janusz.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
9 9

Co za debile. Pracowałem kiedyś u jednego janusza biznesu, ale to były późne lata dziewięćdziesiąte i niestety nie było zbyt wielu możliwości, wbrew często spotykanym opiniom w sieci, że przed wejściem do UE PKB w Polsce rosło dużo szybciej i w ogóle jak się wtedy rozwijała. Jakoś tego nie zauważałem, dostając wypłatę, za którą nie byłbym w stanie się utrzymać. Na szczęście mieszkałem z rodzicami, więc nie musiałem się martwić o rachunki. Ale nie bylo szans, żebym kiedykolwiek się usamodzielnił w tamtych warunkach. Tyle że próbowałem znaleźć inną pracę. Co chwila chodziłem z podaniami, pytałem znajomych, czy o czymś nie słyszeli. Gdyby ktoś złożył mi taką ofertę, odszedłbym nawet z dnia na dzień, nie bawiąc się w żadne okresy wypowiedzenia. Jedyne, nad czym bym się zastanawiał, to czy na pożegnanie kopnąc byłego szefa w d...ę.

Odpowiedz
avatar yfa
3 3

Zwyczajna głupota albo ciężka desperacja. Naturalna selekcja takie firmy powinna usuwać z rynku, pracownicy godzący się na takie warunki pracy tak na prawdę generują problem, również dla konkurencji (bo chcąc działać uczciwie, musi mimo to dorównać cenowo nieuczciwemu przedsiębiorcy). Ale wiele zależy od okoliczności. Bo jeżeli "kiedyś" to czasy rozmontowania PGR-ów i szalejące bezrobocie, to ludziom nie ma się co dziwić. Dzisiaj w miastach brak ludzi do roboty.

Odpowiedz
avatar glan
0 2

@yfa: I usuwa. Też pracowałem kiedyś w Januszexie, i to całkiem dużym - 150 osób. Januszował wobec klientów aż zraził sobie wszystkich (a rynek mały, niszowy). Niedawno ogłosił upadłość.

Odpowiedz
avatar mujer_verdadera
1 1

Nie tyle syndrom sztokholmski tylko kompletny brak świadomości skąd biorą się pieniądze. Do tego mentalnościowy defekt charakterystyczny dla wielu Polaków, polegający na jakimś moralnym nakazie solidaryzowania się z przegrywami, "pokrzywdzonymi" przez los. Zwłaszcza gdy po drugiej stronie jest ktoś, kto ma sukces, pieniądze.

Odpowiedz
Udostępnij