Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Każda kolejna historia o tirowcach przypomina mi moją, więc postanowiłam się nią…

Każda kolejna historia o tirowcach przypomina mi moją, więc postanowiłam się nią w końcu podzielić.

Historia ta wydarzyła się na trasie Lądek Zdrój - Wrocław jakiś czas temu (prawdę mówiąc nie wszystkie szczegóły już dobrze pamiętam). Jest to trasa dobrze mi znana, czuję się na niej pewnie i najczęściej jeżdżę na niej z prędkością +-10 km/h od obowiązującego ograniczenia. Jednak tym razem pokonywałam ją ok. 1-3 w nocy i to pożyczonym samochodem, a do tego byłam dość zmęczona. Ruch na drodze był żaden, za to kilkukrotnie natknęłam się na różnej wielkości zwierzęta - w tym stado saren spokojnie stojące na środku drogi. Uznałam więc, że bezpieczniej będzie jechać wolniej (ok. 70 km/h) i dłużej, ale zmniejszając ryzyko zderzenia z niespodziewaną przeszkodą.

Bez większych przygód minęłam Kłodzko i zaczęłam się zbliżać do Barda. Dla osób nieznających okolic - tuż przed Bardem trzeba pokonać kilka ostrych podjazdów i zjazdów, a w dodatku bywa tam ślisko, gdyż droga biegnie między górami. I gdy może kilometr przed tym trudniejszym odcinkiem zobaczyłam we wstecznym lusterku światła TIRa, od razu wiedziałam, że będzie ciekawie. Tak jak się obawiałam - gdy mnie dogonił, siadł mi na ogonie i zaczął błyskać długimi. Żeby nie było - rozumiem, że taki TIR może mieć problem, żeby podjechać pod górę, gdy nie jest rozpędzony i w codziennych warunkach jechałabym dużo szybciej. Jednak w tamtej chwili miałam świadomość, że po zderzeniu z dzikiem czy jeleniem przy prędkości 80-90 km/h zapewne przynajmniej wylądowałabym w szpitalu. I tak starałam się jechać szybciej niż bym chciała (i prawdę mówiąc, sporo powyżej ograniczenia), jednak to go nie powstrzymało przed utrzymywaniem minimalnego odstępu, więc w głowie kołatała mi się myśl "jak mi coś wyskoczy na drogę, to zostanę po prostu zmiażdżona".

Nie jestem pewna, jak później wyglądała moja dalszą jazda dokładnie i jak długo jechał za mną, ale ostatecznie w końcu zjechałam na pas awaryjny i go przepuściłam.

Zgoda, może w tamtym momencie byłam trochę zawalidrogą, ale serio - czy to naprawdę było konieczne?

DK8

by TakaA
Dodaj nowy komentarz
avatar Ohboy
15 19

Nie byłaś wcale zawalidrogą, tylko dostosowałaś jazdę do sytuacji.

Odpowiedz
avatar Grav
13 19

W takiej sytuacji puszcza się gaz i zwalnia do 30km/h. Albo zrozumie, albo będzie jechał te 30 i - ewentualnie - zostanie na którejś górce. Na pohybel :)

Odpowiedz
avatar Armagedon
7 15

A ja bym zjechała na awaryjny już po pierwszym mrugnięciu. Niech jedzie w cholerę. Z całą pewnością wolałabym go mieć daleko przed sobą, niż tuż za sobą, szczególnie, że ślisko.

Odpowiedz
avatar Grav
3 3

@Armagedon: Nie wszędzie jest pas awaryjny. Na krętym odcinku górskim mogło go po prostu nie być ;)

Odpowiedz
avatar TakaA
0 0

@Grav: dokładnie tak. Prawdopodobnie nie zjechałam nawet na awaryjny, tylko rozbiegowy z na którymś skrzyżowaniu, nie jestem pewna. Jechał na tyle blisko za mną, że trochę bałam się przyhamować, żeby skręcić na którymś skrzyżowaniu. Teraz jak tak myślę, to wystarczyłoby wrzucić kierunkowskaz z większym wyprzedzeniem, ale wtedy byłam zbyt zestresowana, żeby logicznie myśleć.

Odpowiedz
avatar katem
7 7

Kiedyś też zjechałam tirowi w pierwszym możliwym miejscu - była noc, deszcz, ślisko i bardzo kręta droga, a sukinsyn mi na zderzaku i na długich. Kompletny brak wyobraźni albo morderca - gdyby coś mi wyjechało, wskoczyło znienacka to pewnie by mnie zabiło (gdyby to był np. rowerzysta to i jego), a jemu, z jego masą nic by się nie stało. Na szczęście, to rzadko mi się zdarza- to był jedyny do tej pory tak niebezpieczny przypadek.

Odpowiedz
avatar tatapsychopata
8 10

To są bezmózgi, powtarzam to od lat. Potencjalni mordercy mający za nic innych na drodze.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 listopada 2021 o 14:23

avatar Fahren
1 1

@tatapsychopata: Zależy od sztuki. Są tacy, co myślą, że umrą, jeśli zwolnią do 79 kmh, a są tacy, co faktycznie myślą z wyprzedzeniem, co się dzieje na drodze

Odpowiedz
avatar krogulec
-2 4

@tatapsychopata: kierowcy tirów mają sporo za uszami, ale równocześnie spowodowali 2x mniej wypadków od rowerzystów.

Odpowiedz
avatar tatapsychopata
2 4

@krogulec: Od pedalarzy panie kolego, od pedalarzy.

Odpowiedz
avatar krogulec
0 0

@tatapsychopata: w statystykach się ich nie rozróżnia

Odpowiedz
avatar Fahren
2 2

Zasadniczo - zrobiłaś najlepszą rzecz, jaką mogłaś. Ani nie dałaś się sprowokować, żeby depnąć, ani nie frustrowałaś tirowca (a to często prowadzi do błędów za kierownicą) Sam jakiś czas temu jechałem nocą, długie zgasiłem dopiero prostując koła, widząc auto z naprzeciwka. Sarna na poboczu się zdążyła jednak odbić, więc migałem długimi temu z przeciwka. Ja zwolniłem, on zwolnił, w sarnę nikt nie wjechał. Mimo, że wg Pana PORDa popełniłem wykroczenie

Odpowiedz
Udostępnij