Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Na historii #88700 przypomniała mi się sytuacja sprzed dwóch lat, kolizja gdzie…

Na historii #88700 przypomniała mi się sytuacja sprzed dwóch lat, kolizja gdzie stary dziad nie potrafił zrozumieć swojej winy...

Kilka słów narysowania miejsca akcji:

Miasto, w którym się to stało posiada rynek (szok, nie? :)). Na rynek wjeżdża się główną drogą z jego prawej strony, zaraz na wjeździe po lewej (jadąc wzdłuż rynku i mając go po swojej lewej) jest wyjazd z rynku, zakończony STOPem. Natomiast wjazd, a w zasadzie ulica z każdej strony rynku to jednokierunkowa. W tym miejscu, od STOPu, na tyle szeroka, że dwa auta mogą jechać obok siebie. Z reguły wygląda to tak,że ci z prawej jadą w prawo kawałek dalej albo prosto, ci z lewej jadą w lewo, czyli dookoła rynku. I muszą tak zjeżdżać do lewej, bo inaczej nie widzieliby auto wjeżdżających na rynek z kolejnej ulicy, bo zaraz na rogu budynek zasłania drogę.

Teraz do rzeczy.

Wrzesień, mokra droga bo padało.
Jadę właśnie tą główną drogą, wjeżdżam na rynek, i zjeżdżam zaraz do lewej, mnie więcej na wysokości STOPu, bo będę skręcał w lewo. Natomiast dziad do STOPu dojeżdżający nie zatrzymał się na nim wpier....jąc się przed mój samochód. Ja zaraz hamulec, do prawej klakson, ale ponieważ było mokro, auto miało dłuższą drogę hamowania, nie udało się uniknąć uderzenia. Na tyle słabe i wyhamowane, że nie spowodowało poślizgu drugiego auta, jednakże na tyle mocne, że wyczuwalne w środku i robiące szkody.

A dziad co? W długą. Pierwsza myśl może faktycznie się nie dotknęliśmy tylko ja zahaczyłem o dziurę czy coś przy tym hamowaniu i mi się wydawało. Szybki zjazd, patrzę, nie no są szkody, nie wydawało mi się. KUR.. MAĆ! W auto i za gościem.
Trąbię, mrugam długimi, zero reakcji. Ze względu na wąskie jednokierunkowe tam dalej nijak wyprzedzić, gość chce uciec.

W końcu się udaje wyprzedzić i zatrzymać. Idę do dziada (nie będę przytaczał dialogów bo nie pamiętam ich co do słowa), mówię, że co on odwala, wymusza i ucieka. Stary twierdzi, że przecież nic się nie stało. To mu każę wysiąść i zobaczyć, w międzyczasie dzwonię na policję.

Czekając na niebieskich pokazuję mu, że są ślady u niego, mówię, że wymusił, że nie zatrzymał się na STOPie, a ten dalej swoje. Wychodzi jego żona i ta sama gadka, "nic się nie stało, mąż ma 40 lat prawo jazdy, nigdy nie miał stłuczki, on jeździć umie, a mnie tam wcale nie było" (WTF?)

W końcu dojeżdża policja. Mówię co i jak, a dziad najpierw, że nic się nie stało, że nie wymusił, aż nagle zmiana zdania i z żonką oskarżają mnie, że to ja jechałem szybko, że on jechał przepisowo i to moja wina (żona cały czas gadka, że on ma prawko 40 lat itd.)

Policja ogląda uszkodzenia, w międzyczasie dmuchanko, tutaj wszyscy czyści. W końcu dochodzą do wniosku, że uszkodzenia świeże, że auta się stuknęły, i teraz najlepsze, że to moja wina! Ja wielkie WTF, no jak moja wina? Skoro jechałem główną drogą, a on do znaków się nie stosuje. Policja na to, że to wygląda jakbym to ja gościowi wjechał w bagażnik, no to tłumaczę, że hamowałem, próbowałem uciec itd. A stare podchwyciły temat i do policji, że tak, że mają rację, że ja zapieprzałem i to moja wina, stara oczywiście, że mąż ma prawko 40 lat i nie miał nigdy stłuczki.

I całe szczęście miałem kamerę. Proszę policję, żebyśmy obejrzeli nagranie. Obejrzeliśmy i "No tak, ma Pan rację, faktycznie. Widać, że nie jedzie Pan szybko, zwalnia przed rynkiem, a tamten się nie zatrzymuje na STOPie". To był pierwszy raz jak mnie kamera uratowała od mandatu :)

Dziadki oczywiście zaczęły się pultać, pokazujemy im nagranie, policja tłumaczy a stary, że wcale nie, że to jest zmanipulowane i on w to nie wierzy, ze to wcale nie on. Żonka oczywiście gadka o prawku i rzuciła tekstem, że za ich czasów czegoś takiego nie było i to jest nielegalne i nie można tego używać i oszukiwać policji.

Widać było, że policja ma ich już dość, więc krótko tylko orzekli winę starego, babie kazali iść do samochodu usiąść, zabrali dokumenty i zaczęli wypisywać papiery. Gość jeszcze coś próbował dyskutować, ale próżno.

Już przed tym zdarzeniem byłem świadkiem nie raz idiotów na drodze, więc chciałem kamerę, aż w końcu się przydała i uratowała. od tego czasu w każde auto ledwie kupione natychmiast wrzucam kamerę i Wam radzę to samo.

Z perspektywy czasu żałuję, że gościa goniłem. Mogłem po prostu iść z nagraniem na policję i dostałby jeszcze za ucieczkę z miejsca zdarzenia.

Natomiast Wy pamiętajcie, że jak będziecie mieć prawko od 40 lat to będziecie jeździć bezbłędnie, a przepisy Was się nie będą dotyczyć :)

by gmiacik
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Michail
5 13

Gość ucieka z miejsca wypadku, ty zdążyłeś: 1. wyjść z auta 2. zobaczyć uszkodzenia 3. wsiąść do auta 4. dogonić gościa?

Odpowiedz
avatar shpack
1 3

@Michail wąskie, jednokierunkowe drogi i zdesperowany kierowca. Też bym prawdopodobnie bez problemu dogonil.

Odpowiedz
avatar gmiacik
2 2

@Michail na tym rynku nie da się poruszać za szybko, miał tylko dwie drogi wyjazdu z rynku, obie wąskie, szybko się nie pojedzie, poza tym stary dziad - oni szybko nie jeżdżą.

Odpowiedz
avatar Balam
1 3

Gdybyś nie gonił gościa, to by ci policja powiedziała, że nie da się odczytać rejestracji z nagrania, bo zbyt niewyraźne i umarzają sprawę.

Odpowiedz
avatar gmiacik
0 2

@Balam akurat blachy widać na nagraniu bardzo dobrze, jak kupuje kamerę to najważniejszy test to jazda w nocy na krajówce i potem sprawdzenie czy da się odczytać blachy aut z przeciwka

Odpowiedz
avatar Balam
0 0

@gmiacik: akurat policji to nie obchodzi. Znajomy miał taką sytuację, blachy było widać wyraźnie, obraz żyleta, dostał zawiadomienie o umorzeniu sprawy bo, jak napisałam wyżej, "nie da się odczytać rejestracji z nagrania".

Odpowiedz
avatar gmiacik
0 0

@Balam: dziwne bo jak zgłosiłem durnia, który wyrzucił kamień na S3 i mi walnął w szybę to na zgłoszeniu policjant wpisał blachy sprawcy

Odpowiedz
avatar shpack
3 5

Ale i tak przecież była ucieczka z miejsca zdarzenia. Znajomy czy co ?

Odpowiedz
avatar gmiacik
0 0

@shpack: zwróciłem na to uwagę policji, jeszcze zanim pokazałem nagranie, a oni na to nic, ciągle się upierali przy mojej winie. Potem też mówiłem, że próbowąl uciekać, zresztą oglądali nagranie do końca, czy później coś dostał nie wiem. Spieszyło mi się, zimno było, więc jak tylko mogłem to jechałem, dziady jeszcze zostały z policja.

Odpowiedz
Udostępnij