Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

W roli piekielnej moja mama i kult zapierniczania. — Napracowałeś się sprzątając…

W roli piekielnej moja mama i kult zapierniczania.

— Napracowałeś się sprzątając grób?
— Popracowałeś sobie, prawda?
— Ale zmęczyłeś się na cmentarzu, co?

I nie ma znaczenia że widziała zdjęcie grobu, że jest czysto i schludnie. Nie liczy się czy postawiłem znicze i kwiaty. Nie ma znaczenia czy się pomodliłem*. Nie. Liczy się tylko ciężka praca. I nie jej efekty, tylko żeby była ciężka.

No i bonus, oczywiście wyścig, nie byłeś pierwszy to tragedia, bo ludzie co przyszli wcześniej mogli posprzątać i się nie napracowałeś! Na gotowe przyszedłeś!

A gdzie tu miejsce na kontemplację, tęsknotę za zmarłym, przemyślenia, modlitwy*?…

Czyżby etos wyniesiony z PRL?

-------------------

* Ja akurat jestem niewierzący

cmentarz

by bloodcarver
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar I_m_not_a_robot
12 20

Kult zapierniczania w wydaniu moich rodziców: Przyjechałam do nich na weekend. Dom jak zwykle wypucowany do granic możliwości, ogólnie 5 gwiazdkowy hotel gotowy na przyjęcie wymagających klientów (u mojej mamy wszystko zawsze jest sterylne i "pod linijkę"). A ja oczywiście jestem tą niedobrą, leniwą dziewczyną, a w ogóle to oni "nie tak mnie wychowali". Dlaczego? Bo NIE POCZUWAM SIĘ nawet do wytarcia kurzy, o odkurzaczu nie wspominając! Przecież oni jak byli w moim wieku i przyjeżdżali do rodziców na weekend to nie było opcji żeby im w czymś nie pomogli, albo przynajmniej nie posprzątali w domu!

Odpowiedz
avatar Ginsei
7 7

@I_m_not_a_robot: Moja mama też za mojego dzieciństwa co tydzień (oczywiście w sobotę) sprzątała cały "wierzch" domu. Wierzch w tym sensie, że nie wyciągała wszystkich gratów z szafek, żeby je z kurzu powycierać, czy wypucować szklane drzwiczki, tylko zetrzeć kurz z płaskich powierzchni, zamieść i odkurzyć podłogi, a na koniec je umyć. No i poodstawiać rzeczy na miejsce, jeśli w ciągu tygodnia się przemieściły. Dom dwupiętrowy (na parterze babcia mieszkała, która sama już nie mogła sobie sprzątać), więc większość soboty na tym schodziła. Oczywiście robota ta była głównie dla dziewczyn, więc co najwyżej ja byłam do wszystkiego wciągana. O ile widziałam brata z odkurzaczem (bo ten był ciężki, na wodę), o tyle z mopem czy z miotłą już nigdy. Taty to chyba nawet z odkurzaczem nie widziałam, no bo on miał inne ciężkie prace do roboty. Więc jak tylko mama musiała coś innego w sobotę przygotować, to było oczekiwanie, że ja cały dom posprzątam i nie będę się irytować, że ledwie zamiotłam, a już ktoś coś z zewnątrz naniósł na podłogę. Teraz mama tak bardzo odpuściła, że jej nie poznaję. Zaczęło się od tego, że na piętro wprowadził się mój brat i zaczął niekończące się, spore remonty. Tydzień w tydzień było tyle kurzu z burzenia ścian i sufitu, że mamie kompletnie nie opłacało się sprzątać. I tak już jej zostało, a ja mogę przyjechać spokojnie w sobotę w odwiedziny i nie oglądać jej mopującej, czy zamiatającej przez całą wizytę. Ba... z tego wszystkiego sama jej czasem coś wyczyszczę, bo dla mnie jest za brudne (a po dzieciństwie mam ogromną awersję do porządków) :D Więc no... chyba trzeba poczekać, aż mama odkryje, że już nie ma siły na bycie perfekcyjną panią domu.

Odpowiedz
avatar Nanatella
-5 5

@I_m_not_a_robot: gdybym wiedziała, że moja mama ma inne standardy czystości i dom, który według mnie jest wypucowany, według niej jest brudny, to bez proszenia pomogłabym w sprzątaniu, tak po prostu ogarnęłabym ten dom. Jak jeżdżę do rodziców na weekend, to zawsze pomagam - albo posprzątam, albo ugotuję obiad czy upiekę ciasto, albo cokolwiek innego, co jest potrzebne. Myślę też, że rodzice mają prawo oczekiwać jakiejkolwiek pomocy.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
11 21

O tak. Dobrze to znam. Ile było przez to kłótni u mnie w domu. Ja zawsze zaliczałem się do leniwców, jeśli chodzi o obowiązki domowe czy pracę w polu. Nienawidzę tego i już. Także próba przekonania mnie do wykonania jakiejś ciężkiej fizycznej pracy, która moim zdaniem była bez sensu, zawsze kończyła się awanturą. Bo przecież byłem leń śmierdzący i robić mi się nie chciało. Po części to prawda, ale po co miałem robić coś, co w niedługim czasie musiałbym robić ponownie. Np. po co odkurzać i myć podłogi w ramach świątecznych porządków, jeśli dopiero zacznie się gotowanie i pod koniec dnia podłoga znowu będzie brudna. Po jaką cholerę robić to 2 razy? Ale nie. Trzeba zapier...ć, aż plecy będą boleć. Inaczej się nie liczy.

Odpowiedz
avatar Crannberry
12 22

Bo w myśl kultu zapie*dolki, nie chodzi o to, żeby pracować dobrze, tylko ciężko. W domu mojej mamy podłogę myje się szmateczką wielkości chusteczki higienicznej, bo myjąc większą szmatą albo, o zgrozo, mopem, za mało się człowiek zmacha i nie będzie się liczyło. I konieczne jest jeszcze darcie mordy na resztę domowników, bo przecież bez awantury nie będzie naprawdę czysto. Pamiętam sytuację sprzed wielu lat, rodzice mieli 20 rocznicę ślubu, na wieczór mieli zarezerwowany stolik w restauracji i bilety do teatru. Mama w ciągu dnia miała zajęcia ze studentami zaocznymi, my z ojcem mieliśmy posprzątać mieszkanie. Mama wróciła i stwierdziła, że nie wyglądamy na zmęczonych, więc na pewno się opie*dalaliśmy. Powrzeszczała, odwołała wieczorne plany i zamiast nich zarządziła ponowne sprzątanie. Dopiero będąc na swoim odkryłam, że da się sprzątać w przyjemnej atmosferze. Odwiedzając rodziców, staram się tak planować sobotę, żeby jak najmniej przebywać w domu i nie uczestniczyć w tym cyrku, a na święta przyjeżdżam 23 grudnia wieczorem. To samo było z nauką w podstawówce i liceum. Nie chodziło o to, żebym opanowała zadany materiał, tylko żeby było widać jak godzinami ślęczę nad książką.

Odpowiedz
avatar yfa
0 0

@Crannberry: no i wszystko jasne.

Odpowiedz
avatar GrumpyMatt
19 21

Tymczasem u mnie: Bierzemy do garażu drzewo od wujka z tartaku, takie odpadki do palenia. Jest to w takiej przegródce drewnianej, i troche sie juz uzbieralo. Ojciec: Bierze pojedynczo wywala te kawalki z taczki bo za wysoko już żeby wywalać. Ja: Wjeżdżam taczką na gòrę po desce i wywalam wszystko w dwie sekundy bez wysiłku. Ojciec: Leniwy jesteś i kombinujesz bo robić Ci się nie chce. No owszem, nie chce zapierniczać jak debil skoro można coś zrobić łatwiej i szybciej jeśli się ma choć minimalną ilość inteligencji ktòra kwalifikuje kogoś na stworzenie rozumne.

Odpowiedz
avatar Ginsei
6 6

@GrumpyMatt: jeśli tata narzeka na ból pleców, to możesz powiedzieć, że kombinujesz, by w jego wieku mieć mniejszy ból pleców - może to mu da do myślenia, choć może być z tych, co to "ból uszlachetnia". Ja miałam w okolicy 20 lat, kiedy plecy mnie zaczęły boleć. Moja mama wtedy stwierdziła, że to przecież normalnie, nie będę młodnieć i mam się przyzwyczajać! 20 lat! I to nawet nie jestem pewna, czy nie miałam wtedy mniej niż 20 lat.

Odpowiedz
avatar GrumpyMatt
6 6

@Ginsei: Właśnie absurdu dopełnia to, że nie narzekał wtedy na ból pleców. Nie pasowało zwyczajnie to, że mózgu użyłem i zrobiłem cos szybko i prosto, bez wysiłku zamiast tyrać w powolniejszy, mniej wydajny i bardziej męczący sposób.

Odpowiedz
avatar Alxndra
14 16

Ja sprzątanie polubiłam dopiero w swoim domu. Niestety uwielbienie syzyfowych prac w naszym narodzie jest silne - nie ważne, że można kupić wygodnego mopa, albą silikonową ściągaczkę do mycia okien - o nie - trzeba pucować szyby w słońcu gazetą, żeby żadnej smugi nie było i jechać na szmacie po podłodze - najlepiej na kolanach i rypać kręgosłup. Teraz pryskam zlew octem, wychodzę na godzinę z kuchni, przecieram szmatką, jest miód, malina i orzeszki. W domu rodzinnym nie do pomyślenia, przecież przez tę godzinę słyszała bym, że jest syf w kuchni i trzeba natychmiast szorować ten kamień. Kiedyś miałam pretensje, teraz tylko im współczuję, że wystarczyłoby zmienić kilka rzeczy, zadbać o ergonomię pracy i nie cierpieliby na problemy z kręgosłupem po 40, mieli dużo więcej czasu na hobby, odpoczynek, czy zadbanie o zdrowie.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
12 14

@Alxndra: " jechać na szmacie po podłodze - najlepiej na kolanach i rypać kręgosłup" Żeby tylko. Moja babcia jak myła podłogę, to tylko szmatą i zawsze na stojąco, czyli musiała się mocno schylać. Jak ja stwierdziłem, że lepiej mi będzie na kolanach, to się nasłuchałem, jaki to jestem leń i jak tak można, bo prawidłowa pozycja do mycia podłogi szmatą jest taka, że kręgosłup musi boleć.

Odpowiedz
avatar Balbina
6 6

@pasjonatpl:Jak ona to robiła? nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić.Toż ręce chyba długie jak u człekokształtnych. Za to moja kolezanka obiera ziemniaki w kuckach.Buja się na tych stopach,ledwo daje radę utrzymać równowagę ale tak ja nauczono i uj nie stanie przy zlewie,nie siądzie przy stole tylko się buja( dobrze że tak nisko bo jak się przewróci to nie będzie to bolesne) Ale płakać ze zmęczona to pierwsza.

Odpowiedz
avatar Ginsei
5 5

@Balbina: przecież w kucki NIE WYPADA! Tak przynajmniej było przy zbieraniu ziemniaków. Panienki w kucki pracować nie mogły, bo to bardziej obsceniczne, niż wypinanie tyłka w długiej spódnicy. Ja się więc nie dziwię, że babcia schylała się do podłogi, choć pewnie na ugiętych kolanach, żeby dostać. BYLE TYLKO NIE W KUCKI! To jest najważniejsze.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
3 3

@Balbina Może fakt, że była niska, ułatwiał sprawę. No i uginała kolana. Ale plecy dostawały strasznie. I każdy z domowników miał obowiązek się nad nią litować, jaka to ona zmęczona. O pracy w polu nie będę się rozpisywał. Do dzisiaj tego nienawidzę.

Odpowiedz
avatar Balbina
2 2

@pasjonatpl: Mam mały ogródeczek w srodku dużego trawnika.A że uwielbiam kiszone ogórki to na tym ogródeczku co roku mąż je sieje(wysadza?) Ja mam "obowiązek" chociaż raz je wypielić. To co się z moich ust wydobywa podczas tej roboty nie nadaje się do druku.Wszystkie znane słowa latają i nikt nie podchodzi wtedy do mnie bo mogę zamordować No ale to robię bo rząd słoików widzę w wyobrazni.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

@Balbina: niesamowite jak my Polacy jestesmy do siebie podobni, u mnie tez zawsze obieralo sie ziemniaki w kucki.. jako nastolatka jak pierwszy raz postawilam wiaderko na blacie i stalam to poczulam sie jakbym robila cos wbrew zasadom.. teraz oczywiscie w żadne kucki sie nie bawie, moi rodzice tez nie, ale bardzo dlugo tak bylo..

Odpowiedz
avatar minutka
3 3

Ale skoro jesteś niewierzący, to chyba dobrze, że Mama nie każe Ci się modlić? ;)

Odpowiedz
avatar bloodcarver
0 0

@minutka Po pierwsze chodzi o zasadę. Po drugie nie wiem czy mama już się zorientowała ;) po trzecie, tak było jeszcze zanim rozszedłem się z kościołem.

Odpowiedz
avatar katem
0 10

To zwalanie wszystkich ludzkich wad i przegięć na PRL to już jakieś intelektualna ułomność. Masz porąbana matkę, ot co.

Odpowiedz
avatar GrumpyMatt
5 7

@Crannberry: Boże, zwłaszcza z tą podłogą to kropka w kropke mój staż w pewnym przedszkolu który kiedyś opiszę. W skrócie zrobili mnie w wała i zamiast pomocy nauczyciela byłem po prostu sprzątaczem. Po magistrze, kursach i podyplomówce. A że nabrali sporo stażystów (bo za darmo z jakiegoś programu) a roboty w takim czymś dużo nie ma, to musieliśmy robić wolno jak żółwie bo inaczej wymyślano nam idiotyczne i wkurzające roboty. -CZEGO SIEDZICIE! DO ROBOTY SIĘ BRAĆ! (Caps lock ze względu na to że ton naszej pół-szefowej ocierał się o krzyk) -Ale już zrobiliśmy wszystko co jest do zrobienia. -JAK NIE MA! PODŁOGĘ TRZEBA W TEJ SALI NIEUŻYWANEJ UMYĆ! -Ale przecież umyliśmy, sama Pani widzi że nawet jeszcze nie zdążyła wyschnąć. -TO UMYJCIE JESZCZE RAZ MACIE PRACOWAĆ NIE SIEDZIEĆ! Potem gdy byłem na zwolnieniu roboty było jeszcze mniej, bo ilość stażystów do sprzątania była wręcz absurdalna (12 osób na jeden budynek), więc kazali im np zmywać non stop podłogę na takim korytarzu w kształcie mniej więcej kwadratu jak jakieś żywe roomby, tak żeby w momencie gdy dotrą skąd zaczęli tam było już wyschnięte i można było zaczynać od nowa, i tak przez cały dzień. Dobry kurła boże...

Odpowiedz
avatar Jorn
4 4

@Crannberry: Pierwszy raz się spotkałem z metodą mycia okien gazetami. To się nie robią smugi od farby drukarskiej? I to nie jest polska specjalność. W Brukseli, w mocno międzynarodowym towarzystwie pracowniczym, też się z tym spotkałem. A w Polsce w wykonaniu mojego duńskiego szefa, który się przypierdzielał za każdym razem, gdy widział, że ktoś w danym momencie nie ma wlepionych oczu w ekran komputera i wyrazu skupienia na gębie.

Odpowiedz
avatar Crannberry
4 6

@Jorn: właśnie nie. Całkiem ładnie błyszczą, kiedy się ostatni raz przetrze zmiętą gazetą (raz wypróbowałam z ciekawości). Z podejściem do pracy „żeby było widać” też spotkałam się zarówno u irlandzkich, jak i niemieckich pracodawców. Mój obecny szef też to trochę uskuteczniał, ale przepięknie wychował go covid i obowiązek wysłania pracowników do pracy zdalnej. Nagle musiał się nauczyć ufać pracownikom i skupiać się na efektach pracy, a nie na widocznym zapie*dolu. I wszystkim żyje się lepiej :)

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
3 3

@Crannberry Rewelacyjny artykuł. Bardzo prawdziwy. Wręcz do bólu. Dosłownie i w przenośni.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@Jorn: Pamietam z dziecinstwa, że mama wycierała okna gazetami i rzeczywiscir nie bylo smug, zdarza mi sie to robic jak już mi sie za chce myć okna. Moi rodzice też żyja (a może żyli bo ostatnie pare lat coś odpuscili) w kulcie sprzatania bo takie sa standardy. To byl ich ulubiony argument. Cala sobote poswiecalo sie na sprzatanie, a ja oczywiscie bylam balaganiara i leniem

Odpowiedz
avatar kurzajka
0 0

@Crannberry świetny artykuł! bardzo często spotykany w pracy w i domu wielu z nas

Odpowiedz
avatar mujer_verdadera
1 1

Coś może być na rzeczy z PRL-owskim rodowodem kultu zapierniczania. Ja na początku lat 90, kiedy mopy dopiero zaczęły się upowszechniać, dostałam obsztorc od rodzicielki że sobie ułatwiam i jestem leserem bo nie myję podłogi szmatą na kolanach i że tak bez schylania to żadna robota tylko oszustwo jakieś

Odpowiedz
Udostępnij