Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Niedawno pojawiła się tutaj historia o wysyłaniu do szkoły chorych dzieci, przez…

Niedawno pojawiła się tutaj historia o wysyłaniu do szkoły chorych dzieci, przez co inne się zarażają. Ja mam historię dokładnie odwrotną:

SZKOŁA:
Nie posyłajcie do szkoły chorych dzieci! Zostawcie je w domu, jeśli mają nawet najmniejsze objawy choroby! No nie chcecie chyba powrotu do nauczania zdalnego?

RODZICE:
Zostawiają w domu dzieci z powodu byle drobiazgu, np. Tomek wczoraj aż dwa razy kichnął, Basia rano miała coś w rodzaju kataru, a Zuzia po szaleńczej zabawie miała przez chwilę wypieki i taka zgrzana była...

SZKOŁA:
Ojej, ile nieobecności, ile chorych dzieci! Chyba musimy przejść na zdalne.

Ktoś umie tu znaleźć jakąkolwiek logikę?

szkoła

by Xynthia
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar HelikopterAugusto
2 8

Ach, pamiętam jak mnie mama goniła do szkoły jak miałem gorączkę. "Tylko 38 stopni, nie wydziwiaj." No ale w latach 90 była inna mentalność.

Odpowiedz
avatar Shi
14 16

@HelikopterAugusto: Nie znaczy to, że to była dobra mentalność. Przesada w żadną stronę nie jest dobra

Odpowiedz
avatar VAGINEER
8 10

@HelikopterAugusto: współczuję matki

Odpowiedz
avatar Crannberry
9 11

@Shi: podczas nauk przedmałżeńskich w Irlandii, pani prowadząca z poradni małżeńskiej opowiadała, że jej syn kiedyś chodził 2 tygodnie ze złamaną ręką, a ona nie poszła z nim do lekarza, bo uznała że wydziwia. Nie pamiętam, w jakim to było dokładnie kontekście, ale stawiała się jako wzór matki nieprzejmującej się bzdurami i niedającej się sterroryzować własnemu dziecku. Słuchaliśmy z niedowierzaniem

Odpowiedz
avatar Xynthia
5 5

@Crannberry: Ale że złamana ręka??? Nieprzejmowanie się bzdurami??? O shit, ja czasem na hasło "mamo, boli mnie głowa" odpowiadam "nie wymyślaj" i mam potem wyrzuty sumienia przez tydzień...

Odpowiedz
avatar minus25
8 8

@HelikopterAugusto: wychowywałem się w latach 90tych i u mnie w domu takiej patoli nie było...

Odpowiedz
avatar Balbina
2 2

@Crannberry: Wiesz,moja mamcia była przyzwyczajona do moich wymyslań żebym tylko nie poszła do szkoły. A to termometr do ciepłej herbaty,a to zjadłam surowego ziemniaka a to skrecałam sie z "bólu" z rzekomego skrętu kiszek. Więc jak moje dzieci próbowały tych samych sztuczek to byłam taką niedającą sie mamusią. Za dobrą pamięć mam.Raz córka ze śmiechem mi opowiadała jak to zastanawiała się z którego stopnia schodów ma spaść teatralnie.Ale na tyle bezpiecznie żeby kości nie połamać. W końcu- oj,oj stuk,puk mamo zleciałam. Ja na to boli? Trochę na to mi ona. Jak trochę to idż do szkoły. Wystarczyło jak się przyznała że nic nie umie a jest kartkówka więc zostawała w domu obiecując że poprawi. I to się sprawdzało.

Odpowiedz
avatar jass
2 2

@Xynthia: Dzieci co prawda nie mam, za to bóle głowy mam od dzieciństwa. I nigdy nie zapomnę jak to było nie mieć własnych tabletek przeciwbólowych, tylko za każdym razem musieć prosić rodziców - a mój ojciec zwykle się przy okazji wkurzał, uważał że przesadzam itp. Pamiętam jak zdarzało się, jak na wakacjach u jego rodziców leżałam w domu udając że oglądam tv, a tak naprawdę z powodu bólu głowy, która pękała mi przy każdym ruchu. Ale bałam się poprosić o tabletki. Problem skończył się jak zaczęły się miesiączki i dostałam w końcu własne opakowanie środków przeciwbólowych. Absolutnie nie twierdzę, że u Ciebie jest podobnie, ale uważam że informacji o bólu głowy dziecka nie powinno się tak po prostu ignorować.

Odpowiedz
avatar 2night
8 8

Moim zdaniem wysyłanie chorego dziecka do szkoły oraz chodzenie samemu do pracy podczas choroby jest oznaką pogardy i braku szacunku dla innych

Odpowiedz
avatar mama_muminka
7 7

@2night No cóż, zgodnie z prawem jest 60 dni żeby wziąć zwolnienie lekarskie na dziecko. Jak jest dwoje dzieci to też jest 60 dni. Dzieci chorują w sezonie od września/października do marca/kwietnia. W przedszkolach i żłobkach chorują trochę częściej, później w szkołach już mniej (chyba że nie chodziły do przedszkola ;)) Rodzice żeby nie przekroczyć limitu muszą sami ocenić czy ten katar to "już zwolnienie" czy "jeszcze inhalacje/krople/syropek" i do placówki. O ile obecnie zalecenia są aby nawet z katarem nie posyłać, o tyle prawo pracy nie daje takiej możliwości. Zabawne, zanim miałam dziecko myślałam, że będą martwić mnie takie rzeczy jak "jak kochać kogoś kto cię budzi o 3 w nocy" albo "czy nie będę żałować utraconej wolności". A powyższych problemów nie mam. Mam za to jak pogodzić macierzyństwo i pracę skoro dostaje w tym temacie wykluczające się zalecenia ;)

Odpowiedz
avatar GniewkoSynRybaka
2 2

To tak nie działa. Na zdalne lub hybrydowe szkoły przechodzą wówczas, gdy wśród uczniów lub pracowników były osoby z dodatnim wynikiem na covid-19, w żadnym innym przypadku. Zaś zbyt duża absencja ucznia, bez znaczenia z jakich powodów, ma potem oddźwięk w ocenie z zachowania oraz brakach w nauce. A według mnie osoba chora chodząca do pracy, szkoły, to osoba skrajnie nieodpowiedzialna, bo jeżeli ona całkiem dobrze znosi stan chorobowy, to nie wie, jak ów stan zniesie osoba, którą ona zaraziła. Mózgu trzeba używać i przewidywać konsekwencje swoich działań.

Odpowiedz
avatar JakisLudzik
0 0

Ale to jest prawda (może oprócz przejścia na nukę zdalną), u mnie w liceum bylo zawsze 'jak jesteście chorzy czy macie katar macie nie przychodzić' bo covid itp. Po czym później problemy, bo niska frekwencja, bo coś tam. Jakby jedno drugie wyklucza

Odpowiedz
avatar KoparkaApokalipsy
0 0

No tak. Abstrahując od zdalnego nauczania: szkoła zaleca, by do szkoły chodziły tylko zdrowe dzieci ale nie wie, ile tych dzieci zachoruje/będzie miało objawy/nie przyjdzie, więc to normalne, że nieobecności mogą zaskoczyć. Co w tym dziwnego?

Odpowiedz
Udostępnij