Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Byłem wczoraj w pewnym dużym markecie aby zakupić moją ulubioną kawę. Ta…

Byłem wczoraj w pewnym dużym markecie aby zakupić moją ulubioną kawę. Ta natomiast wyłożona jest na najwyższej półce. Zwykle nie mam problemów aby ją dosięgnąć, ale dzisiaj pozostało tylko kilka opakowań upchanych na samym końcu półki. Udałem się więc w poszukiwaniu pracownika marketu coby mnie drabiną poratował.

Kilka alejek dalej zlokalizowałem młodego chłopaka (na oko 18-19 lat) ubranego w gustowną koszulę z logiem sklepu. Nie wyglądał na zajętego czymkolwiek ważnym, więc podszedłem do niego i zapytałem.

[Ja]: Dzień dobry, nie jestem w stanie dosięgnąć kawy, którą chcę kupić. Czy mógłby pan załatwić jakąś drabinę i pomóc mi ją sięgnąć?
[Pracownik]: A czy ja ci wyglądam na jakiegoś podawacza?

Już w tej chwili wiedziałem, że będzie ciekawie, ale zawsze w takich sytuacjach wychodzę z założenia, że zniżanie się do poziomu chamowatego rozmówcy daje efekt odwrotny od zamierzonego.

[J]: Wygląda mi pan na pracownika tego marketu, do tego niezajętego niczym szczególnie ważnym.
[P]: Ty chyba nie wiesz kim ja jestem?
[J]: Pracownikiem tego marketu? Poza tym według plakietki nazywa się pan...
[P]: Ty chyba serio nie wiesz kim ja jestem?
[J]: No dobrze, więc proszę mnie oświecić, kim pan jest?
[P]: Jestem synem kierownika tego marketu!

Tutaj musiałem się naprawdę bardzo postarać żeby nie wybuchnąć śmiechem. Koleś był tak zadowolony z siebie, że wyglądał jak przedszkolak chwalący się przed kumplem nową bajerancką zabawką.

[J]: To świetnie. Mnie jednak bardziej interesuje co z tą drabiną, bo prawdę mówiąc mam wielką ochotę na tą kawę.
[P]: Ty chyba mnie nie słuchasz. Nie mam zamiaru ci przynosić żadnej drabiny.
[J]: W takim razie udam się do kierownika. Może on znajdzie kogoś kto ma zamiar podać mi tą kawę. Przy okazji powiem mu jakiego ma pomocnego syna.
[P]: Ha i myślisz, że ci uwierzy?

I tu wchodzi ona, cała na biało... To znaczy ubrana w identyczną koszulę z logiem sklepu.

[Pracownica]: Jeśli ja potwierdzę to jak najbardziej uwierzy i raczej nie będzie za bardzo zadowolony.

W tym momencie chłopaczek zbladł, wycedził tylko "Nie odważysz się." i uciekł. W drodze do biura kierownictwa, pracownica potwierdziła, że chłopaczek rzeczywiście jest synem kierownika. Był to jego pierwszy dzień pracy, od rana wymigiwał się od wszystkich obowiązków i po prostu łaził sobie po sklepie bez celu. Reszta pracowników miała zamiar na koniec dnia opisać w jaki sposób synuś spędził cały dzień, ale po takiej akcji nie było potrzeby czekać.

Po zrelacjonowaniu całej sytuacji kierownikowi, synalek został wywołany przez mikrofon. Postawiony pod ścianą zaczął się wymigiwać twierdząc, że widzi mnie pierwszy raz na oczy. Przyznał się dopiero gdy kierownik stwierdził, że w takim razie sprawdzi monitoring.

Nie wiem niestety co się dalej działo z tym chłopaczkiem, ale facet wyglądał na nieźle wkurzonego zachowaniem syna. A ja natomiast wyszedłem z marketu z darmową kawą i bogatszy o bon podarunkowy.

by Satsu
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Librariana
3 9

Fajna historia, ale błagam: ścianą...

Odpowiedz
avatar Jorn
8 10

"Tutaj musiałem się na prawdę bardzo postarać żeby nie wybuchnąć śmiechem". Nie bardzo rozumiem, dlaczego podjąłeś te starania:)

Odpowiedz
avatar JohnDoe
13 13

@Jorn: bo prawdopodobnie oplułby go parskając śmiechem, a to byłoby niestosowne :D

Odpowiedz
avatar TomX
5 9

@JohnDoe: był w sklepie więc powinien mieć maseczkę, tak więc najwyżej siebie by zapluł :) Tym bardziej wskazane byłoby powstrzymanie się od parsknięcia śmiechem.

Odpowiedz
avatar kojot__pedziwiatr
-3 5

@JohnDoe: To mi przypomniało, jak kiedyś w sklepie, raczyłem się bitą śmietaną w puszce i moja dziewczyna, która była pracownicą tego sklepu, mnie rozśmieszyła. Parsknąłem pianą na kontuar i nawet dosiągłem półki z alkoholami...

Odpowiedz
avatar Doombringerpl
1 1

@TomX: Pracowałem kiedyś w markecie. Kazali mi wrzucić paletę mleka pod półki. Godziny popołudniowe i sporo ludzi. Pech ciał, że tym razem źle obliczyłem odległość i trafiłem rogiem mojej palety na wózku elektrycznym w sąsiednią paletę z mlekiem. Zanim się zorientowałem kilka kartonów mleka zostało ściśniętych rogiem palety na wózku, tak że po prostu eksplodowały. Na moje szczęście w alejce stały tylko wie osoby i były za mną. Dzięki temu nie oberwały mlekiem bo ja na siebie przyjąłem część wystrzału. Oprócz tego poszła fontanna na ok 4m w górę. Oczywiście musiałem wyczyścić całą alejkę bo mleko było wszędzie. A pękły tylko 3 kartony po 1L.

Odpowiedz
avatar iks
6 10

Ale drabinę dostałeś?

Odpowiedz
avatar Balam
10 10

@iks: Dostał kawę i bon podarunkowy.

Odpowiedz
avatar iks
5 11

@Balam: To wiem, ale afera wybuchła jak drabiny szukał ;)

Odpowiedz
avatar Honkastonka
7 9

Brzmi to bardzo jak dialog z filmu.

Odpowiedz
avatar Armagedon
4 20

@Honkastonka: Zawsze powtarzam, żeby - pisząc w miarę wiarygodną historię - jednak nie przesadzać z konfabulacją. Lub też - opisując prawdziwe zdarzenie - nie dodawać do niego faktów niezaistniałych, lub wręcz nie zmieniać zakończenia na "happy and", w celu - na ogół - podniesienia wartości "autorskiego" ego. Dlatego - ogólnie w większą część historii wierzę. Ale na pewno nie uwierzę w darmową kawę i bon podarunkowy - na dokładkę. Sklepy z torbami by poszły, gdyby miały każdemu źle potraktowanemu klientowi dawać takie gratisy. No, ale autorzy z "Piekielnych" dostają zawsze. Widocznie mają jakieś wyjątkowe cechy osobowości.

Odpowiedz
avatar Honkastonka
0 10

@Armagedon jezus, nawet nie doczytałam do końca tej historii, bo mam aż taki cringe, więc aż mi herbata mordą pociekła jak napisałaś o tych gratisach :D Satsu, naprawdę? Po co wymyślać takie bzdury?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 4

@Armagedon: What?! Jaki bon? Jaka kawa! Nie no bez przesady, blagam

Odpowiedz
avatar Shi
-1 9

@Armagedon: może to zależeć od wielkości i lokalizacji sklepów. Ja bywam raczej w mniejszych miastach (największe w jakim regularnie bywam nie ma 130 tyś mieszkańców, dla skali Wrocław ma ponad 630 tyś), więc opiszę traktowanie w marketach we właśnie mniejszych miasteczkach, i jeśli by sklepy dawały kawę + bon za złe potraktowanie klienta to nie byłoby to promil strat jakie mają w skali roku. Po prostu to się nie zdarza. Ja jestem mała sierota, więc bardzo często proszę pracowników o pomoc i najbardziej "niemiłą" rzeczą jaką usłyszałam było "przepraszam, ja jestem zatrudniony przez firmę zewnętrzną i się nie orientuję". Nawiązując do Twojego komentarza niżej - obcy ludzie nie są od tego by Ci pomagać, powinnaś właśnie poszukać pracownika i jego poprosić o pomoc, a nie obcych ludzi, którzy chcą w spokoju zrobić zakupy, zaczepiać. To, że Ci nie odmawiają świadczy tylko o tym że są mili/kulturalni, a nie, że tak powinnaś robić. Ja nie jestem sporo wyższa i zapytana o pomoc pewnie bym pomogła, bo taką mam naturę, ale uznała taką osobę za lenia, co mu się nie chce paru kroków zrobić by znaleźć kogoś ze sklepu, za osobę co się nie waha wykorzystywać innych ludzi tylko po to by przypadkiem nie przejść parę metrów więcej.

Odpowiedz
avatar maktalena
4 6

@Armagedon: Dla mnie ta historia jest o tyle prawdopodobna, że pracownikiem, który źle potraktował klienta był syn kierownika. Więc zapewne owemu kierownikowi zależało, żeby klient nie napisał oficjalnej skargi i żeby o sytuacji nie dowiedzieli się jego przełożeni. Mógłby mieć nieprzyjemności z racji tego, że zatrudnia członków rodziny, którzy obijają się w pracy i jeszcze są chamscy dla klientów. Więc nawet jeśli nie jest to oficjalna polityka firmy, żeby niezadowolonemu klientowi dawać gratisy, to w tym przypadku kierownik mógł zrobić wyjątek, żeby chronić własny tyłek. W końcu jedno opakowanie kawy można wpisać w straty i nikt nie zauważy.

Odpowiedz
avatar jass
1 3

@Armagedon: Zależy jaki to był sklep, jeśli spora sieciówka to ja jak najbardziej wierzę, że w takiej sytuacji klient mógł wyjść z gratisową kawa i bonem. Parę lat temu moja znajoma kupiła w Lidlu jakąś mrożoną rybę, którą jadła z dziećmi. Jadły, aż nie znalazły czegoś dziwnego - długiego, o innej konsystencji, przypominającego jakiegoś robala. Napisała o tym na swoim facebooku i na fp Lidla. Rozkręciła się z tego niezła afera, ktoś z komentujących zaproponował miejsce, gdzie mogła to coś zbadać, nie pamiętam czy za darmo czy coś płaciła, ale ostatecznie okazało się, że to nie było nic groźnego (rdzeń z kręgosłupa ryby bodajże), koleżanka oczywiście się pokajała. A z tydzień później dostała od Lidla kosz z różnymi produktami (mimo że w tej sytuacji przecież nie było żadnej ich winy). Także to, że sama się z czymś nie spotkałaś nijak nie znaczy, że dana praktyka nie istnieje, strasznie wysokie musisz mieć mniemanie o sobie, skoro nie mając wiedzy w jakimś temacie bez żenady rzucasz sądami podawanymi jako uniwersalne prawdy.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 września 2021 o 17:42

avatar Armagedon
-4 12

A powiedz mi, drogi Satsu, ile ty masz wzrostu? Bo ja, na przykład, jestem normalny kurdupel, metr pięćdziesiąt w kapeluszu. Towaru z najwyższych półek zwykle nie sięgam, chyba że stanę na palcach. Ale, faktycznie, tych upchanych na końcu półki nie dosięgnę. I mam paki patent. Czekam chwilę, a jak w pobliżu przechodzi jakaś w miarę wysoka osoba - proszę ją ładnie, żeby mi ów produkt podała. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby ten ktoś nie sięgnął, lub żeby mi odmówił.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 12

Ja wiem co było dalej, ojciec go spoliczkował, wyrzucił z pracy, domu i wydziedziczył

Odpowiedz
avatar Face15372
2 10

Coraz więcej smoków lata w Twoich historyjkach.

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
3 7

fajnie że kierownik /właściciel sklepu postanowił, w końcu nauczyć tego swojego odrosta bananowego dzieciaka, prawdziwego życia. ale jak widać na opisanym obrazku, chyba spóźnił się kilka lat, z tymi lekcjami wychowania.

Odpowiedz
avatar yfa
-1 3

Zabrakło w tej opowieści jeszcze, żeby inny pracownik, który nie zna stosunków jakie panują między ojcem a synem, ale które raczej muszą być przynajmniej w porządku, skoro go w ogóle zatrudnił, wziął stronę klienta i ruszył donieść ojcu na syna. A nie, wróć...

Odpowiedz
avatar Windowlicker
0 4

Zabrakło fragmentu, w którym wszyscy zaczynają klaskać

Odpowiedz
avatar voytek
0 2

jaką drabinę? czy Ciebie powaliło? od podawnania przedmiotów sa pracownicy, wejdziesz spadniesz i kto za to bedzie odpowiadał? szukasz pracownika i prosze ten przedmiot i koniec! a co do zachowania gnojka to co Ty jezyka w gęgbie nie masz? a z ryja trzeba bylo wrzasnąc na caly kskleop.. k... pracujesz tu czy nie? nie zapomnij zawiadomic przelożonych tego kierownika bo i on nie moze pracowac skoro zatrudnia po znajomosci! nad takim kierownikiem napewno jest jakis dyrektor! Nie zostawiaj tak sprawy - żadaj pisemnych -przeprosin i nagłośc sprawę w lokalnych mediach lub socjal mediach.

Odpowiedz
Udostępnij