Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Moja rodzina zajmuje jedną część „bliźniaka”. Co istotne dla historii, teren całej…

Moja rodzina zajmuje jedną część „bliźniaka”. Co istotne dla historii, teren całej posesji jest ogrodzony po kwadracie plus dodatkowo naszą części podjazdu od podjazdu sąsiada dzieli płot i tak samo z ogrodem z tyłu. Każdy podjazd jest na tyle szeroki, że spokojnie staną tam obok siebie dwa samochody, jeszcze z całkiem dobrym luzem dla otwarcia drzwi.

Kilka tygodni temu, po tym jak dotychczasowi sąsiedzi zza ściany się wyprowadzili, wprowadziła się nowa rodzina – na oko trzydziestolatkowie z dwójką kilkuletnich dzieci i dorosłym owczarkiem niemieckim. Gdy już na dobre się tu ulokowali, przyszli i zaprosili nas na kolację w weekend, żeby się poznać i dobrze w sąsiedzkiej przyjaźni żyć. Kolacja przebiegła bez żadnych komplikacji, pogadaliśmy, opowiedzieliśmy zarówno o sobie, o okolicy, innych sąsiadach etc. Dobrze nam się gadało, polubiliśmy się.

Nazajutrz w niedzielę rano dzwonek do drzwi. Mąż otwiera. Nowy sąsiad. Wpadł powiedzieć, że wpadł na pomysł rozebrania płotu zarówno na froncie jak i z tyłu domu, żeby połączyć nasze podjazdy i ogrody. Tak o, prosto z mostu padła taka propozycja. Zanim mąż zdążył coś powiedzieć, facet rozwinął swoją myśl. Jak twierdził, my mamy tylko jedno auto (to fakt), to taki duży podjazd nie jest nam potrzebny, a oni mają dwa auta, a jeszcze teściowa zza miasta będzie bawić młodsze dziecko w środku tygodnia, to i miejsce na trzecie auto potrzebne, gdyby się zdarzyło, że się wszyscy do domu po pracy zjadą w jednym czasie, i on i małżonka. Co zaś się tyczy ogrodu, w takiej postaci, w jakiej jest teraz (podzielony na pół), każdy z nas ma swoją część bardziej dłuższą niż szerszą, co jest jego zdaniem bardzo niekomfortowe. Jak zniesiemy płot, będzie wygodniej, a i pies będzie miał więcej miejsca, żeby się wybiegać, a dzieci do zabawy. Będziemy na zmianę kosić trawę i takie tam. I co my na to, zapytał z uśmiechem.

Męża zatkało. Ok, żyjmy w zgodzie, lubmy się, ale wszystko z umiarem. Facet mieszka tu od dwóch dni i już ma chętkę powiększyć sobie przestrzeń o nasz fragment posesji w myśl stwierdzenia „ty nie potrzebujesz, ale mi się przyda”. Jak mi to mąż opowiadał, to oczami wyobraźni już widziałam, jak ten pies dobiera się do naszych starannie pielęgnowanych rabatek, kopie doły i w ogóle. I dzieciaki biegające po całym ogrodzie w dzikim szale tuż pod moimi oknami. U siebie niech sobie robią co chcą. Poza tym, zniesiemy płot, a jak za jakiś czas będziemy chcieli z powrotem go postawić, to się z jego strony pewnie współudziału w kosztach nie doczekamy i samy będziemy wszystko opłacali.

Tak właśnie było z poprzednim sąsiadem, gdy stawiany był obecny płot w miejsce poprzedniego, który rozpadał się ze starości – ręką nie ruszył, o partycypacji w kosztach nawet nie wspominając. Grzecznie więc mąż odmówił, na co sąsiadowi zrzedła mina. Po chwili, niby w żartach, co zaznaczył, ale powołał się na niepisaną regułę prawej strony, zgodnie z którą płot niejako miałby być jego, więc właściwie mógłby go sobie rozebrać. Wkurzył męża tym stwierdzeniem, więc zgodnie z prawdą odpowiedział mu, że oba płoty stawialiśmy my i nie na granicy obu posesji, tylko są wsunięte w nasz fragment działki, wszystko jest wymierzone przez geodetę, udokumentowane, co może mu potwierdzić łącznie z fakturami za materiał i oświadczył, że płotów nie ruszy. Gość kupił mieszkanie z określoną powierzchnią działki, co pewnie też miało wpływ na cenę nieruchomości, więc niech nie liczy na jej powiększenie kosztem naszej części. Obrócił się na pięcie i z przekleństwem i słowami „Nie to nie” poszedł sobie.

Było to jakieś trzy miesiące temu. Do dziś się nie odzywa, walnął najwidoczniej focha, bo na „dzień dobry” nie odpowiadają oboje z żoną. Coś czuję, że jeszcze będzie ciekawie tu z nimi... A co do psa miałam rację – ich ogród jest w dużej części rozkopany tak, jakby mieli przynajmniej kilka zwierząt, a nie jedno.

sąsiad dom płot

by petitka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Dominik
9 9

Ta historia już tu była kilka lat temu, kropka w kropkę.

Odpowiedz
avatar Bedrana
5 5

@Dominik: Była. Nawet sama pod nią komentowałam.

Odpowiedz
avatar Armagedon
7 7

@Dominik: Ja też ją doskonale pamiętam. Zmienili datę, wyczyścili wszystkie komentarze, i zostawili dość wysoką punktację, żeby od razu weszła na główną.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 sierpnia 2024 o 2:48

avatar SmoczycaWawelska
3 3

Ta historia jest tak charakterystyczna, że nawet ja ją pamiętam, chociaż przewinęła się tu na długo zanim założyłam tu konto.

Odpowiedz
avatar Armagedon
4 4

@SmoczycaWawelska: A autorka ostatni raz odwiedziła swoje konto dokładnie trzy lata temu.

Odpowiedz
avatar katem
1 3

@Dominik, @Bedrana, @armagedon: Ale o co macie pretensje ? Portal nie jest już tak często odwiedzany, jak kiedyś, więc administracja robi co może. Umieszczajcie więcej historii, to nie będzie potrzeby dodawania nowych starych opowieści. No cóż - wszystko się starzeje i odchodzi w przeszłość.

Odpowiedz
avatar GrubyTomek
1 1

@katem: może o to, że w poczekalni jest 10 stron.

Odpowiedz
avatar jass
0 2

Akurat owczarki niemieckie pasjami uwielbiają rozkopywać ogrody - sama mam ON, chociaż w bloku, ale należę do kilku grup zrzeszających właścicieli tej rasy i ludzie często wstawiają zdjęcia tego, jakie im psy urządziły wykopki. Ale generalnie sąsiedzi pięknie chcieli przyjanuszować - czyli przy tych wszystkich korzyściach dla nich jedyną dla Was miałby być skoszony co drugi raz trawnik? No biznes życia, trzeba było brać ;)

Odpowiedz
avatar wiecznie_wqrwiony
1 1

admin debilu petitka Zamieszcza historie od: 13 sierpnia 2012 - 18:56 Ostatnio: 22 sierpnia 2021 - 14:44

Odpowiedz
avatar Dominik
0 0

@wiecznie_w*rwiony: brawo za spostrzegawczość

Odpowiedz
avatar kurkaxkurka
-2 4

Deweloper To jedno, a podłogi kladzione bez podkładu drugie. Ja się prawie wyprowadziłam przez piekielna Polska rodzinkę z trójka dzieci, które przesypiały cale popołudnia, a potem robiły dzikowisko do północy, tak że szklanki dzwoniły w szafce. Bylismy tam wiele razy i pan przepraszal, ale nic nie moze, a pani robila karpik, bo dzieci na boso. Aż nastał cud, wyprowadzili się i teraz wynajmują mieszkanie ukraińskiej rodzinie. I jest spokoj. Podłogi wciaz nie są wyciszone, ale nikt teraz nie wali o nie drewnianymi zabawki i nie drze się przez pół nocy. Więc narodowość wg mnie jest drugorzędna. Albo ktoś się potrafi w bloku zachować, albo nie...

Odpowiedz
avatar petitka
0 0

To moja historia, sprzed kilku ładnych lat. Widziałam ją ponownie kilka dni temu na profilu Piekielnych na Facebooku i zdziwiło mnie to niemało. Po co dodawać ją od nowa...?

Odpowiedz
Udostępnij