Jeśli chodzi o moje poglądy religijne, to jestem agnostykiem. W chrześcijańskiego boga nie wierzę i wie o tym cała moja rodzina. Mam chrzest i komunię świętą, ale do bierzmowania już nie poszedłem. Kiedyś myślałem o apostazji, ale stwierdziłem, że mam inne, ciekawsze zajęcia i zwisa mi fakt, że za niemowlaka ktoś mnie opryskał wodą, a za dzieciaka dał do zjedzenia małego andruta. A pisze o tym dlatego, że trochę ponad dwa tygodnie temu mojemu kuzynowi urodziła się córka i od tego czasu jestem codziennie zadręczany prośbami o zostanie ojcem chrzestnym tego dziecka.
Zanim jednak przejdę do historii muszę jeszcze wyłożyć dwie kwestie, które są dość istotne w tej historii. Jestem programistą i zarabiam dużo, można powiedzieć, że najwięcej w mojej rodzinie. Natomiast kuzyna, mimo, że mieszkamy w tym samym mieście, widziałem na oczy ostatnio jakieś 10 lat temu, a w życiu rozmawialiśmy może z 10 razy.
Po krótkim wstępie przejdźmy do opisu ostatnich dwóch tygodni. A zaczęło się dość niewinnie. Kuzyn zadzwonił do mnie z prośbą o spotkanie. Nie powiem zdziwiłem się, plus do dzisiaj nie mam pojęcia skąd wytrzasnął mój numer. Zapytany o co dokładnie chodzi, stwierdził, że jestem programistą i pewnie ogarniam matematykę a jego syn (6 klasa podstawówki) na ostatnim świadectwie miał dwóje z tego przedmiotu i zastanawiał się czy jestem w stanie pomóc. Jako że udzielam korepetycji to jak najbardziej się zgodziłem. Umówiliśmy się, że wpadnę do nich nazajutrz aby wybadać jaki poziom prezentuje młody i ile będę musiał z nim przećwiczyć.
Na miejscu okazało się, że młody całkiem dobrze sobie radzi. Byłem bardzo zdziwiony, że na świadectwie miał tylko dopuszczający. Poszedłem przedstawić moje spostrzeżenia kuzynowi, ale ten przerwał mi szybkim "Za chwilę to obgadamy. Siadaj, dawno się nie widzieliśmy. Piwko wypijemy, pogadamy.".
Rozmowa kleiła się jako tako, do momentu, w którym kuzyn postanowił ujawnić dlaczego tak na prawdę mnie zaprosił.
[Kuzyn]: No i ogólnie drugie dziecko mi się urodziło. A ja już myślałem, że tak stary jestem, że nic z tego nie będzie.
[Ja]: No gratuluję.
[K]: A ty tam kiedy z tą swoją się postaracie o potomka?
[J]: Raczej nigdy, wystarczy nam nasz kot.
[K]: A to się świetnie składa, bo słuchaj. Ty to światowy jesteś, więc byłbyś idealnym ojcem chrzestnym dla naszej córki.
[J]: Może nawet i bym się zgodził, ale po pierwsze jestem niewierzący, a po drugie nie mam nawet bierzmowania.
[K]: A tym się nie przejmuj wszystko da się załatwić.
[J]: No raczej wątpię, raczej nie ma opcji, aby został ojcem chrzestnym.
Kuzyn próbował mnie jeszcze przekonywać przez kilka minut, ale w końcu się wkurzyłem, dość dosadnie uciąłem temat i zapytałem co z korepetycjami. Po odpowiedzi "A pieprzyć te korepetycje...", zapakowałem się i poszedłem do domu.
Od tego momentu po kilkanaście razy dzwonili do mnie żona kuzyna, jego matka, ojciec i siostra. Za każdym razem blokowałem ich numery, ale skubani co chwile dzwonili z innych. Z tego co wiem kontaktowali się też z moją mamą, ojcem i babcią, ale ci na całe szczęście są po mojej stronie. Poza tym dziennie dostawałem około 30 sms'ów, w których na zmianę prosili mnie, grozili i próbowali wziąć na litość.
Kilka dni temu gdy wracałem z pracy spotkałem ich pod moim domem. Wywiązała się wtedy dość duża awantura, w której głównie oni krzyczeli. Ogarnęli się dopiero wtedy kiedy im zagroziłem zgłoszeniem na policję nękania z ich strony, ale też nie tak od razu. Uwierzyli dopiero gdy im przypomniałem, że mam wszystkie sms'y jakie mi wysyłali plus aktualnie są nagrywani przez mój domowy monitoring.
Do mnie się już nie odezwali, ale dochodzą mnie słuchy, że ich historia o tym jakim to złym człowiekiem jestem krąży już po całej rodzinie. Nie wiem czego oni się spodziewali? Że jak już nawet zostanę tym chrzestnym to od razu będę sypał z rękawa prezentami za miliony monet?
Jak słyszę, że ktoś prosi niewierzącego w Boga o bycie chrzestnym to mi się nóż w kieszeni otwiera. Dla mnie - Katolika - jest to przykre, że tacy ludzie nazywając siebie Katolikami, jawnie sprzeciwiają się wierze Katolickiej i przez to dają złe świadectwo wszystkim innym. http://bernardyni-alwernia.pl/wp-content/uploads/2014/04/chrzest.pdf Zawsze możesz próbować się wymigać argumentami, że nie chcesz łamać prawa, podpadać "czarnej mafii" albo że masz uczulenie na wodę święconą. (takie żarciki z mojej strony ;) )
Odpowiedz@kartezjusz2009: Widzę straszny idealista z ciebie albo obracasz się w bardzo ortodoksyjnym środowisku - osobiście śmiem twierdzić, że obecnie jakieś 80-90% chrztów, komunii i ślubów odbywających się w Polsce to kwestia wyłącznie tradycji (bo wszyscy tak robią) i estetyki (bo w kościele ładniej i uroczyściej niż w urzędzie), a nie jakiejkolwiek wiary w cokolwiek. No i powiedz mi, jakie świadectwo mają dawać wierni, jeśli "załatwienie" takich rzeczy nie nastręcza żadnych, ale to absolutnie żadnych trudności? Bo wiesz o tym, że "załatwienie" bierzmowania, nauk przedmałżeńskich i spowiedzi przed ślubem jest tylko kwestią odpowiednio grubej koperty, prawda? Podesłać ci linki do specjalnych turnusów? Możesz to sobie klepnąć nawet w tydzień, z noclegami, wyżywieniem, takie dwa w jednym - wakacje z bozią, last minute w promocji. Chcesz mi powiedzieć, że ci księża z niezachwianą pewnością biorą nagłą wiarę i nawrócenie uczestników? No nie żartujmy... Dopóki Kościół się nie zreformuje i nie przestanie w nim chodzić wyłącznie o władzę i pieniądze, dopóty "wierni" nie będą się specjalnie przejmować tym, czy chrzestny jest wierzący czy nie, czy ślub kościelny, gdy u spowiedzi było się przed komunią, faktycznie jest dobrym pomysłem, a posyłanie do komunii dziecka, które do kościoła chodzi jako jedyne z domowników i to tylko po pieczątki, ma jakikolwiek sens... Przykre to, masz rację, a dla wierzących wręcz zawstydzające, ale niestety tak wygląda brzydka prawda.
Odpowiedz@Meliana: Mam nadzieję, że u Ciebie "ortodoksyjny" to "głęboko wierzący". Bo jeśli tak, to się zgadzam, że w takim środowisku się obracam. Ale nie tylko takim. Trafiłem (niestety) na osoby, które podchodzą do Kościoła jako do "ładnej tradycji" i te "nagłe nawrócenia" nie przynosiły zasadniczo zmiany w ich życiu. Co do trudności w załatwianiu - jeśli ktoś chce, to załatwi. Znajdzie takiego księdza urzędnika, który nie patrzy czy druga strona wierzy czy nie. Na szczęście w moim najbliższym otoczeniu (czyli parafii) są księża, którzy starają się rozeznać co i jak zanim dopuszczą do sakramentów. Nie zawsze się da to zrobić w prosty sposób, ale zawsze można próbować :) . Co do reformy - ta już nastąpiła (np. ostatni sobór). Problem nie leży w przepisach, ale ich egzekwowaniu. I - jak to powtarzają informatycy - w poprawnym działaniu systemu najgorszym błędem jest czynnik ludzki. Władza i pieniądze to jest to, przed czym ostrzegał sam Jezus ("Nie możecie służyć Bogu i Mamonie" [Łk 16,13]). Jeśli którykolwiek ksiądz zamiast służyć ludziom szuka swojego, błądzi (i to też było krytykowane 2000 lat temu: Mt 23,3).
Odpowiedz@kartezjusz2009: czemu się niby sprzeciwiają? ważne żeby się kasa zgadzała, z watykanizmem jest to jak najbardziej zgodne, a co do przepisów - myslę że problemów z egzekwowaniem nie mają, tylko są inne przepisy wewnętrzne, a inne oficjalne, a watykan ma długą tradycję mijania się z naukami Jezusa.
Odpowiedz@kartezjusz2009: Nie zwiedziłam wszystkich USC w Polsce, ale w miejscu, gdzie brałam ślub kościół był taki ciemny i ogólnie nie lubię takich miejsc, bo śmierdzi stęchlizną, a sala w USC ładnie udekorowana, oświetlona i w ogóle taka przyjemna i pani urzędniczka też taka estetyczna, a nie stary typek z ogromnym brzuchem i w czarnej kiecce. Nie wiem skąd te pomysły, że w kościele to ładniej.
OdpowiedzKierowca autobusu klaskał?
Odpowiedz@Morog: Tak pośladkami. A co?
Odpowiedz@Morog: Mam dwóch bratanków,jednocześnie im sie urodzili synowie(tak plus minus dwa tygodnie) Pierwszy z nich poprosił moja córkę na chrzesną a drugi tez chciał. No,ale jak się dowiedział że już została poproszona to zrezygnował. Moja córka(młoda) stwierdziła że co to przeszkadza może i być dla drugiego mamą chrzesną. No i dowiedziała się od bratanka mego czy zdaje sobie sprawę jakie to finansowe koszta są.I będa nędzne prezenty dostawać. On sobie poszuka innej.
OdpowiedzTwój kuzyn nie jest bardziej wierzący niż ty. Gdyby był, to by wiedział, że rola rodziców chrzestnych jest większa niż "tacy wujkowie od droższych prezentów". PS, standardowo: Pamiętaj, że w zwrocie "jako że" nie stawiamy przecinka.
Odpowiedz@Lypa: Chyba nigdy mi to do łba nie wejdzie :D Widzę "że" i z automatu mi się przecinek wciska.
Odpowiedz@Lypa: "Jako że" to nie zwrot. To spójnik złożony (zestawienie spójników), ale masz rację - przecinek przed całym zestawieniem
OdpowiedzNiestety ogromna większość Polaków chrzci dziecko "bo wypada", a chrzestnych rodziców dobiera pod kątem zasobności portfela, wymagając drogich prezentów i finansowego zaangażowania w życie ich pociechy...
OdpowiedzA taką miałeś dobrą okazję się nawrócić i zbliżyć do rodziny...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 sierpnia 2021 o 19:49
@ZawszeRacja Coś czuję, że to sarkazm i parę osób tego nie wyczuło...
OdpowiedzChwileczkę, dobrze zarabiasz i udzielasz korepetycji z matmy? Why?
Odpowiedz@maat_: Bo lubię :)
Odpowiedz@maat_ Może ma coś w sobie z nauczyciela i go to ciągnie
Odpowiedz@Satsu: Taaa
Odpowiedz@maat_: Korepetycje to szansa na spełnienie się w roli nauczyciela bez długiego użerania się z idiotami - mam tu na myśli rodziców oraz szefa. Są ludzie, którzy lubią uczyć, tylko cała reszta ich dobija w szkole.
Odpowiedz@Ohboy: A programiści zwykle mają mnóstwo wolnego czasu, no to przecież trzeba go czymś wypełnić. Zwłaszcza, że potomstwa brak, a kot taki znowu absorbujący nie jest. Przyjemne z pożytecznym. I jeszcze można dostukać parę złotych na waciki. No, chyba że to wolontariat, znaczy, hobby takie. Non profit i pro bono.
Odpowiedz@Armagedon: Każdy ma trochę wolnego czasu i sam może zdecydować, co z nim zrobić. A akurat programiści to nie lekarze, żeby czas był problemem. Znajomy programista też sobie "dorabia" po godzinach, bo lubi.
OdpowiedzOgólnie z tym wolnym czasem to bym się nie rozpędzał. Co prawda na etacie pracuję tylko 7 godzin (niepełnosprawność), ale po godzinach ogarniam różnego rodzaju kursy, czytam książki, czyli w skrócie dokształcam się. Dlatego staram się nie mieć na raz więcej niż 1-2 uczniów. A udzielam korepetycji bo tak jak już wspomniałem lubię uczyć. Gdyby nie fakt, że nauczycielskie pensje to śmiech na sali, to pewnie zostałbym nauczycielem w technikum, albo wykładałbym na uczelni.
Odpowiedz@Satsu: Masz wolny czas i decydujesz się go poświęcać na dokształcanie. :)
OdpowiedzKurka wodna, chyba zapytam mamę, kim są moi chrzestni i się zgłoszę po zaległe prezenty:)
OdpowiedzCzy mógłbym prosić administrację o nieedytowanie moich historii? Fragment: "Do mnie się już nie odezwali, ale dochodzą mnie słuchy, że ich historia o tym jakim to złym człowiekiem jestem krąży już po całej rodzinie." Brzmiał mniej więcej tak: "Do mnie się już nie odezwali, ale dochodzą mnie słuchy, że ich historia o tym jakim to gburem, chamem i skąpcem jestem krąży już po całej rodzinie." Ja rozumiem poprawę jakiś rażących błędów, ale jeśli piszę, że byłem gburem, chamem i skąpcem to mam pozostać gburem, chamem i skąpcem. Tym bardziej, że to zdanie miało na cel, poprzez użycie słowa skąpiec, wytłumaczenie tym co przez całą historię nie zrozumieli, że mojej rodzince chodziło tylko o mój hajs. Poza tym gdy piszę jakąś historię to staram się konstruować zdania tak aby miały jakiś wydźwięk. A w tym przypadku (przynajmniej według mnie) zamiana gbura, chama i skąpca na złego człowieka całkowicie spłyca to zdanie. Tak samo w jednej z poprzednich historii o moich niepełnoletnich kuzynkach padło takie zdanie: "dziewczyny palą... przepraszam wapują liquidy 0 (ehe, a jedzie mi tu czołg?)" Ze zdania zostało usunięte 0, co jest ważną informacją. Liquidy 0 są to liquidy bez nikotyny. Przez jego usunięcie to zdanie całkowicie straciło sens.
OdpowiedzRaz w życiu - chyba w pomroczności - zgodziłam się być chrzestną. Chrześniaka widziałam ostatni raz z 15 lat temu i jego ojciec wyjechał do mnie z tekstem "ty to chyba kupisz Krzysiowi komputer na komunię". No nie kupię.
OdpowiedzMój przyjaciel jest lekarzem, propozycje zostania papą chrzestnym miał od praktycznie wszystkich. Skończyło się, kiedy oświadczył, że na chrzest da medalik a na komunię książeczkę do modlitwy, bo przecież o to w tym chodzi. Szok wśród rodziny panuje do dziś.
Odpowiedzhint: dokladnie tego sie spodziewali ;)
OdpowiedzRaczej jesteś antyteistą, nie agnostykiem.
OdpowiedzNo dobra, do ostatnich akapitów to było wiarygodne. Jakoś trudno mi uwierzyć, że ktoś zaangażuje całą rodzinę i będzie rzucał groźbami karalnymi, byle tylko mieć autora na chrzestnego dla dziecka.
Odpowiedz@jonaszewski oj uwierz. Ja miałam podobnie. Użyli wobec mnie najgorszej broni - przeszkadzali mi w mojej egzystencji. Kvrwa wszyscy, wchodzę do domu, a mam od progu "bla bla chrzestną". W pokoju kilka telefonów od rodziny, nie odbierałam ale mama tak. I się kvrwa zgodziłam i żałuję nadal. Ale na odchodne powiedziałam aby nie myśleli o pieniądzach czy prezentach. Teraz w rok w rok dostaje wiadomości "bo Twój chrześniak się pyta kiedy przyjedziesz, bo on ma urodziny". Nigdy, niech sobie czeka. A na komunię dostanie Biblię.
Odpowiedz