Dorób się czegoś za granicą i przyjedź do Polski
Lata temu wyjechaliśmy do Hiszpanii. Małżonek budowlaniec to znalazł pracę, ja też, nauczyliśmy się języka, no i zaczęła się nam zwalać rodzinka z Polski na wakacje.
Normalnie drzwi się nie zamykały, każdego ugość, pokaż mu atrakcje, wóź ich, pokazuj, tłumacz za nich, dzieci zostawiane na wakacje z 20 euro kieszonkowego.
Do tego podawanie naszego adresu jakimś znajomym co sobie chcą poszukać pracy i pomóż im na starcie w Hiszpanii, daj im nocleg, bo to biedni ludzie. Rok w rok to samo. Męka z nimi była a oni uważali ze ciotka z wujkiem (na dorobku) to milionery jakieś.
Lata mijały, zaczęły się różne kryzysy, z pracą coraz gorzej, koszty życia w górę, rząd hiszpański bardziej zajmował się lgbt+ i inżynierami z Afryki niż własnymi podatnikami, postanowiliśmy zjechać do Polski i szukać szczęścia gdzie indziej.
Rodzina zaskoczona, no jak to tak można, że my wynosimy się z Hiszpanii bo oni planowali na wakacje do nas przyjechać, jedni to już zarezerwowali urlopy w pracy, żeby do nas przyjechać i my wręcz „wystawiamy ich do wiatru”.
Prosiliśmy o pomoc w Polsce na początek, przechować kilka paczek, po jakieś 20 kg każda, rzeczy jakie się nam nazbierały, męża narzędzia. Nikt nie miał miejsca na to, nikt nic nie mógł pomoc, dziwne, bo mieli i spore piwnice i garaże, ale miejsca dla paru paczek nie mieli. My za to musieliśmy ich jakoś u nas pomieścić z ich bagażami i znosić ich kwękanie jak to ciasno.
Pomógł jeden wujek mojego męża, rolnik na wsi, ten nigdy od nas nic nie chciał, nie jeździł na wakacje, ale miejsce się znalazło i polecił męża swoim znajomym budowlańcom. Musieliśmy znaleźć mieszkanie, w planach był własny dom i ogród, no i dziecko.
Rodzina niewiele się odzywała w sprawie naszego przyjazdu do Polski i planów na budowę domu, bo zaraz paru kuzynów zjawiło się u nas z pomysłami jak najlepiej wydać nasze pieniądze zarobione za granicą, bo oni mają jakieś swoje pomysły na życie i wydanie naszych pieniędzy. Ktoś ma długi i nie może spłacić, komuś córka zaczyna studia i kasy na to trzeba, więc najlepiej jakbyśmy my dołożyli każdemu.
Jakoś po roku znaleźliśmy stary dom do remontu na wsi. Odezwała się pewna stara znajoma ze szkoły, która tam mieszkała na tej wiosce, że jest stary dom na sprzedaż a wiedziała, że czegoś szukamy. Spodobała nam się okolica bo niedaleko rzeka, lasy, mąż i tak dojeżdża do pracy a ja do mojej najwyżej 10 km będę jeździła. Cena przystępna, trochę drzew owocowych w ogrodzie, cisza, spokój.
Kupiliśmy, wyremontowaliśmy, wcześniej w rodzinie było pukanie się w czoło, bo rozniosło się po rodzinie, co to za pomysł na dom na wsi, bo co innego dom w mieście. Zaczęły się przyjazdy na weekendy, i dłuższe pobyty każdemu się spodobało, bo lasy grzybowe, rzeka jest, ładnie w okolicy. Wróciło to samo co mieliśmy w Hiszpanii, znów darmowy hotel z wyżywieniem dla rodzinki.
Postanowiliśmy pojeździć i pozwiedzać Polskę, no Kraków i Wieliczka, zamek Książ, Malbork i Trójmiasto, oraz za granicę zwiedzić Pragę i Wilno. A tu rodzinka oburzona jak to wyjeżdżamy i nie chcemy dać im kluczy do naszego domu bo oni by u nas posiedzieli latem i już w pracy zamówili sobie urlopy.
Raz jednym daliśmy na tydzień, po powrocie okazało się, że kosz na śmieci pełen, pełno worków ze śmieciami ekstra, nic nie posortowane, butla gazu pusta, gotowali na prądzie, mimo, że na tej wsi można gaz w butlach w co najmniej 3 miejscach kupić, nie kupili gazu, a gotowali na naszej podręcznej elektrycznej i ze stacjonarnego telefonu też nawydzwaniali.
Ręce opadają z taka rodzinka. Wg ich podejścia jak dorobiliśmy się za granicą, to jeszcze powinniśmy im pomagać, dzielić się, bo oni biedniejsi, bo im w życiu nie idzie, i to my jesteśmy piekielni, niedobrzy, bo ja nie chce zajmować się latem dziećmi kuzynów, żeby się w rzece nie potopiły. I w ogóle próbujemy im odmawiać, no to co to za rodzina z nas - gadania pełno. Notabene rzeka jest, kąpielisko dzikie, bez ratowników i ja mam cale lato pilnować dzieci kuzynów żeby się nie potopiły, z pracy mam zrezygnować?
Załatw im świeżą rybkę bo sobie pojeść chcą, świeże mleko, oni sobie pośpią, wypoczną i najlepsze za nic nie zapłacą. A jeszcze powiem, że i moi kuzyni i z męża strony, po rozwodach dogadali się ze sobą, że niby szukają kogoś na kolejny związek, to przykro mi powiedzieć, że sobie zaczęli zwozić do nas kolejne „narzeczone” co raz to inna na weekendy i libacje, wiadomo co się działo bo sobie z naszego domu zrobili weekendowy burdel z przywożeniem coraz to kolejnych „narzeczonych”. Dosyć tego mieliśmy, że wypowiedzieliśmy im przyjazdy. Efekt – jesteśmy niewdzięczną piekielną rodzinką.
Trzeba było zostać za granicą.
zagranica rodzinkawPolsce
I co by wam dało to zostanie za granicą? Nadal bylibyście burdelem, tyle że ekskluzywnym, bo połączonym z darmowymi wczasami i wycieczkami po atrakcjach. Przyzwyczailiście tych wszystkich darmozjadów, że można wam wszystko wyżreć z lodówki, rachunki ponabijać, dzieci na darmowe kolonie wam wysłać, robotę kazać sobie załatwić, śmieci zostawić do wyniesienia, narzygać do łóżka, na$rać na wycieraczkę, a wy nie dość, że nic nie powiecie, to jeszcze pokornie to posprzątacie i podziękujecie za miło spędzony czas - i dziwisz się, że traktują was jak ostatnich łosi? Dostajesz tyle, na ile sobie pozwalasz. Przykro mi. Bardzo wam współczuję, bo na pewno chcieliście dobrze, ale sami sobie to zrobiliście. Nikt inny.
Odpowiedz@Meliana W punkt.
OdpowiedzGłupi jak but jesteście i tyle. Nauczyliście to macie
OdpowiedzSorry bardzo, ale na tyle pozwoliliście tej całej rodzince, znajomym, że aż dziwne, że ktoś nie postanowił Wam jakiegoś dziecka bez zapowiedzi na stałe zostawić albo samemu zostać. Ja jestem w szoku, że faktycznie tak daliście sobie wejść na głowę. Żadnych granic! Czy w PL czy w H to są/były Wasze domy, Wasza własność, odpowiedzialność, a każde przyjeżdżał, robił sobie co chciał. Jakbyście w ogóle nie mieli nic do powiedzenia.
OdpowiedzTak, rodzina i znajomi piekielni, ale wy też jesteście pierdołami. Też mieszkamy w miejscu atrakcyjnym turystycznie i na takie akcje mamy jedną metodę: "Nie ma nas w tym terminie w domu!", albo "NIE".
OdpowiedzRodzinka jak najbardziej piekielna, to rzecz oczywista. Tylko w jakim celu z takimi ludźmi kontakt utrzymywać? Nie pozwalajcie sobie wmawiać, że z rodziną trzeba się trzymać, jaka by nie była. Ogarnij to "swierze" mleko i rybkę, bo oczy pękają.
OdpowiedzJak ktoś ma miękkie serce, to musi mieć twardą dudę.
OdpowiedzMieszkam w mieście typowo turystycznym, mam ekstra pokój, co nie znaczy, że od razu gościnny. Raz nocowała koleżanka z zagranicy, bo ja nocowałam u niej. I tyle, polecam asertywność i słowo "nie".
OdpowiedzŚwierzy to był Waldemar. Jedzenie może być co najwyżej świeże. No ale łatwiej psioczyć na lgbt niż zajrzeć do słownika ortograficznego swojego ojczystego języka.
OdpowiedzJa to chyba strasznie wredna jestem bo nie wyobrażam sobie, bym pozwoliła rodzinie lub znajomym szarogęsić się w moim domu i/lub dysponować w taki sposób moją osobą lub moim czasem.
OdpowiedzWiesz co to asertywnosc? Pocwicz, pomaga w zyciu.
OdpowiedzTu idealnie sprawdza się powiedzenie: "jak masz miękkie serce to musisz mieć twardą dupę". Jak siedzieliście za granicą to też dawaliście się wykorzystywać, więc co za różnica? Trzeba być asertywnym i konsekwentnym, albo dalej być rodzinnym łosiem.
OdpowiedzRaz się przejechaliscie na rodzinie, bo Wam nie pomogła. Znajdujecie swoje miejsce i cyrk zaczyna się od nowa. To nie rodzina winna, a Wy, że dajecie wejść sobie na głowę.
Odpowiedz@alergianaglupich: Właśnie miałem nadzieję, że po tym jak nikt nie chciał im pomóc w Polsce, to postawią się, będą stanowczy, a tu rzyć.
OdpowiedzA wystarczy nauczyć się prostego polskiego słowa, NIE
OdpowiedzNie jestem jakiś specjalnie asertywny, ale z drugiej strony nie mam problemu z izolowaniem się od ludzi, którzy mnie wkur...ą. Poza tym nigdy bym się słowem nie odezwał do ludzi, którzy mogli na mnie liczyć, ale się na mnie wypięli, kiedy ja potrzebowałem pomocy, oczywiście jeśli bez problemu mogli pomóc. Naprawdę nie rozumiem, czemu tolerujecie takich ludzi, bo rodzina powinna trzymać się razem? Rodzina powinna się wspierać. Jeśli brakuje tego elementu, to tak naprawdę nie jest rodziną, tylko zbieraniną ludzi, z którymi łączą cię więzy krwi. Więc nie jesteście im nic winni i nie macie obowiązku z nimi gadać.
OdpowiedzSama.miewam problemy z asertywnością, ale Wy to już przesadziliście. Pamiętaj że nic rodzinie nie jesteś winna, to tylko osoby z którymi jesteś spokrewniona, nic więcej
OdpowiedzPo tym jak wam odmówili pomocy po waszym powrocie, wy ich jeszcze potem wpuszczaliście do domu i nawet im go udostępniliście? Jak można być takim naiwniakiem, tak się dawać dymać i nie uczyć się na błędach?
Odpowiedz@HelikopterAugusto To takie trochę 50 twarzy Greya, czyli związek sado-maso. Tylko że zamiast jednego Greya jest cała rodzina.
OdpowiedzNie wiem jaka osoba jest autorka tego posta ale nie wierzę. Będąc 30 lat na na emigracji, cieszyłem się na przyjazd gości czy rodziny, o woziłem ich i gościłem z dobrego serca. Bo lubię się chwalić swoim dorobkiem.
Odpowiedz@shpack: Może do Ciebie tyle osób nie przyjeżdżało, jak do niej?
Odpowiedz@katem Ludzie , sądzę że często, mają skłonności do przesady. Wtedy piszą "zawsze" , "codziennie" czy - jak w tym przypadku - "drzwi się nie zamykaly".
Odpowiedz@shpack: Rozumiem o czym mówisz. JAk przyjechał do nas szawgier na tydzień, to ugościliśmy i też obwoziliśmy. Jak moja babcia przyjechała, to też. Jednak gdy odezwała się do nas dawna znajoma, że ona chce przyjechać i pojeździć na konikach, to powiedzieliśmy NIE.
Odpowiedznie rozumiem, PO CO daliscie sobie wpierac namolnych gosci? po co przyjmowaliscie ich latami? po co nadal ich gosciliscie po tym, jak was potraktowali? PO CO w ogole z nimi utrzymujecie kontakt?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 sierpnia 2021 o 20:26
@bazienka: lubią być męczennikami, a jak wiadomo chcącemu nie dzieje się krzywda
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 sierpnia 2021 o 9:59
Po prostu brak wam jakiejkolwiek asertywności, żadnych odwiedzin i tyle, odciąć się i z głowy :)
OdpowiedzTak z ciekawosci po co komu taka rodzina? Instytucje rodziny rozumiem w ten sposob, ze ludzie za moze i genetycznie spokrewnieni, ale generalnie sa dla siebie. W dowolnym zakresie, ulozonym miedzy nimi, ale sa. Czy to materialnie czy moralnie czy uczuciowo. Tutaj jest zwiazek pasozytniczy i ta rodzina jest tylko genetycznie rodzina (chociaz pewnie tez nie zawsze). To po cholere z nimi jakikolwiek kontakt utrzymywac? Ktos wam nakladl do glowy, ze wiezy krwi najwazniejsze i kropka? Guzik prawda, wiezy krwi sa gowno warte, a najwazniejsze sa te wypracowane wiezy. Chocby i miedzy jednostkami niespokrewnionymi.
OdpowiedzZrozumiałabym te wycieczki do Hiszpanii, bo rozumiem, człowiek liczy, że jak sam pomoże, to i jemu pomogą. Ale skoro powrót do Polski wykazał, że mają Was w życi, to absolutnie skończyłyby się wycieczki do mnie na wieś. I powiedziałabym im to wprost - wy mi nie pomagacie, ja nie pomagam was, proste. Niemniej oczywiście rodzinka piekielna, ale wy też musicie być twardsi. Pomaganie to jedno, ale dawać się wykorzystywać ciągle przez tych samych ludzi to drugie.
OdpowiedzWszyscy po was jadą, że daliście sobie wejść na głowę, ale myślę, że nie do końca słusznie - człowiek musi się sparzyć na rodzince, żeby wiedzieć, jak ją traktować. Tym bardziej przy licznej rodzince, gdzie nie można wszystkich traktować tak samo na podstawie postawy jednego czy dwóch januszy... To, że jeden kuzyn jest jest wredny i robi sobie hotel z waszego domu, to nie znaczy, że drugi zrobi to samo, więc nie wypada na niego warczeć od samego początku, zanim coś nabroi. Dopiero jak się zbierze te historie razem, to wychodzi, że wszyscy po drodze chcieli się waszym kosztem wywczasować
OdpowiedzJak się nie umie głośno i wyraźnie powiedziec "nie" to później się ma takich na karku.
OdpowiedzA propos podawania dalej adresu, to czasem działa też w druga stronę. Kiedyś dwie osoby z mojej rodziny umyśliły sobie zrobić dwumiesięczną podróż po Australii i Nowej Zelandii (pomagałem im to ogarnąć organizacyjnie). Dowiedział się o tym brat jednej z tych osób, który ma sporo znajomych w Australii. Od razu wszedł im na głowę, że da im adresy i mają ich odwiedzić. W końcu zgodzili się na odwiedzenie jednej z tych osób i później oczywiście żałowali, bo zamiast zwiedzać, półtora dnia spędzili jadąc na jakieś zadupie i plotkując przy herbatce z ludźmi, których nigdy wcześniej ani później nie widzieli. Za to zaoszczędzili kilkadziesiąt dolarów na hotelu i posiłku. W dodatku tamci nie chcieli ich rano wypuścić i prawie się obrazili, że moi nie chcą na kilka kolejnych dni zostać. Wszyscy niby chcieli dobrze, tylko na siłę uszczęśliwieni mieli uzasadnione poczucie straty.
OdpowiedzA wy jak te durne cielęta się godzicie. Nic dziwnego, że was wykorzystują, takich frajerów to aż przyjemność robić w bambuko.
OdpowiedzDuuuuuży MINUS dla Was za kompletny brak asertywności
OdpowiedzJakoś nie zauważyliście, że to wasza wina? To niemożliwe, żeby cała wasza rodzina składała się z pasożytów. Ale możliwe, że wy zachęcacie ich do takich zachowań. Daliście im klucz! Sami potraktowaliście swój dom jak darmowy hotel.
OdpowiedzNie no to musi być fake. Nie wierzę że ktoś tak glupi istnieję. A może jednak..... Nie no sorry ale skoro jesteście ludźmi którzy potrafili sobie to wszystko zoorganizować to raczej świadczy o tym że jesteśnie inteligetni. A z rodziną to wygląda jak by albo ktoś wam pistolet do głowy przykładał albo amebizm umysłowy wam się włączał.
Odpowiedz